Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow INNE POLEMIKI arrow Religie arrow WIELE ŚCIEŻEK... - KS. A. SIEMIENIEWSKI arrow 2. MISTYCZNE DROGI RELIGII ŚWIATA

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
2. MISTYCZNE DROGI RELIGII ŚWIATA PDF Drukuj E-mail
Napisał CEZARY PODOLSKI   

„Ci, którzy wiedzą, milczą,
ci, którzy mówią, nie wiedzą”.
(Lao-Tse, Droga, 56)

1. Bezdroża mistyki

„Postać doktora Fausta sprzedającego swą duszę diabłu
w zamian za moce duchowe
nie straciła nic na aktualności,
także w teologicznych ocenach różnych rodzajów mistyki”.
(W. Johnston)

a. Mistyka magiczna i demoniczna

William Johnston, skądinąd wielki entuzjasta dialogu buddyjsko-chrześcijańskiego i wzajemnego czerpania z doświadczeń obu tych religii, napisał kiedyś zastanawiające słowa:

„Tak wielu poszukujących, błąkając się po mistycyzmie azjatyckim albo po doświadczeniach narkotycznych i okultystycznych, ma wielkie oświecenia i piękne wizje. I lubią opowiadać o tym przyjaciołom albo pisywać artykuły do tygodników. Niech wezmą więc pod staranną uwagę, że Jezus miał wielkie oświecenie [na pustyni] spowodowane przez Szatana. Niech rozważą, że droga mistyczna jest pełna niebezpieczeństw i że jej rozeznawanie ma pierwszorzędne znaczenie”[96].

Johnston dodał do tego ostrzeżenie przypominające o pewnej ważnej różnicy między chrześcijaństwem a religiami Wschodu: „Wyjątkowa cecha mistyki judeochrześcijańskiej polega na tym, że człowiek nawet na szczycie życia mistycznego, kiedy dotyka swego prawdziwego «Ja», jest wciąż zdolny do zła, i to do największego zła. Niczego takiego nie widzę ani w hinduizmie, ani w buddyzmie”[97]. Chrześcijanie (a także Żydzi) nigdy nie uważali, że mistyka jest celem wiary, że mistyczne przeżycie samo w sobie tożsame jest ze zbawieniem albo że zbawienie gwarantuje. Mistyczne szczyty są wielką możliwością otwarcia się na duchowe dobro pochodzące od Boga, ale są także kulminacją możliwości otwarcia się na największe zło: największe – gdyż właśnie duchowe.

Interesujące wejrzenie w ten mroczny aspekt mistyki uzyskać można też u Carla Junga, a konkretniej – w jego Psychologicznym komentarzu do Tybetańskiej księgi zmarłych. Z Księgi zmarłych Jung bardzo wiele, jak sam przyznaje, zaczerpnął, i to nie tylko „stymulujące idee i odkrycia, ale także wiele podstawowych intuicji”[98] dla swoich poglądów psychologicznych i religijnych. Jung interpretuje różne warstwy znaczeniowe przedstawionych w Księdze etapów pośmiertnych losów człowieka poprzedzających, według wierzeń buddyjskich, jego następne wcielenie. Przypisuje im zresztą, zgodnie z założeniami swojej psychologii, głównie rolę ujawniania treści kolektywnej podświadomości całej ludzkości (a więc Jungowskich archetypów). Dla nas jednak najbardziej interesująca na tym etapie naszych rozważań jest jego uwaga odnosząca się do pewnego rodzaju mistycyzmu, określonego przez niego jako „dobrowolne wprawianie się w stany psychozy”.

„Słyszy się i czyta często o niebezpieczeństwach jogi, zwłaszcza cieszącej się złą sławą jogi Kundalini. Celowe wprawianie się w stany psychotyczne, mogące u niektórych jednostek niestabilnych doprowadzić do prawdziwej psychozy, jest niebezpieczeństwem, które należy rozważyć naprawdę bardzo poważnie. Rzeczy te są bardzo niebezpieczne i nie powinno się z nimi igrać na sposób typowo zachodni. Jest to igranie z losem, mogące uderzyć w same podstawy ludzkiej egzystencji i wyzwolić potok cierpień, o których osoby przy zdrowych zmysłach nigdy nawet nie śniły”[99].

Cierpienia te, jak zauważa Jung, odpowiadają temu, co w Tybetańskiej księdze zmarłych opisywane jest jako „męki piekła” na przykład takimi słowami: „Pan Śmierci będzie wlókł cię przy pomocy sznura nałożonego na twoją szyję; odetnie ci głowę, wyrwie ci serce i wyciągnie na wierzch twe wnętrzności […] lecz ty nie będziesz mógł umrzeć”[100].

Pamiętać trzeba, że pojęcie „mistyki” niekoniecznie obejmuje tylko to, co należy ocenić pozytywnie. Pewną specyficzną, choć rzadko rozważaną w teologii formą mistyki, jest mistycyzm okultystyczny lub wręcz satanistyczny. Pisał o tym już przed kilkoma dziesięcioleciami H. Gottschalk, dając panoramę wszelkich możliwych zabobonów, wróżb i praktyk magicznych, okultyzmu i przesądu, zarówno w aspekcie historycznym, jak i w aspekcie aktualnego stanu w dwudziestowiecznym społeczeństwie zachodnim. Praktyki takie często graniczą z religijnym przeżyciem, a niekiedy wprost spełniają jego rolę. Gottschalk mówi w tym kontekście między innymi o uczuciu „magiczno-mistycznym”[101]. Wspominamy tę postać zdegenerowanego mistycyzmu na początku panoramy różnorakich przeżyć mistycznych, jako że podawane przez wielu badaczy, a nawet teologów, klasyfikacje i typologie mistyki, zdają się często w ogóle nie uwzględniać takiej możliwości. A przecież dla chrześcijanina to, co duchowe, niekoniecznie znaczy dobre, a to, co religijne, niekoniecznie znaczy coś pozytywnego. Zagłębianie się w duchowość i stawanie się coraz bardziej duchowym i coraz bardziej religijnym człowiekiem może oznaczać pogrążanie się w tragicznych otchłaniach zła, jeśli owa duchowość oznacza otwarcie się na ducha zła. „Dobrze wiadomo we wszelkich wielkich religiach, że siły mistyczne mogą być użyte zarówno dla dobra, jak i dla zła” – pisze William Johnston, dodając też uwagi dotyczące nawet „mistycznego zła (mystical evil)”[102]. Dalsze jego słowa komentują istnienie nie tylko zalet, ale i niebezpieczeństw mistyki, jeśli pochodzi ona z pobudek moralnie złych: „W czasie gdy ludzie religijni wątpią w istnienie diabłów, znajdujemy naukowców potwierdzających ich istnienie”. Cytowane przez Johnstona zdanie jednego z owych naukowców (jest to Elmer Green, „jeden z czołowych neuropsychiatrów USA”) brzmi: „Mówi się, że niektóre byty o naturze złośliwej, okrutnej i podstępnej, mogą wprawić w obsesję za pomocą rozmaitych natręctw, a nawet zaburzyć normalne funkcjonowanie systemu nerwowego”[103]. (Nie wchodzimy tu oczywiście w problem naukowej wartości tez Johnstona, warto jednak odnotować je jako świadectwo przestrogi.)

Nawet w tekstach skądinąd otwartych w sposób mało krytyczny na czerpanie przez chrześcijan z praktyk religii orientalnych można spotkać trzeźwiące uwagi o możliwości popadnięcia tą drogą w przesąd lub magię, uwagi nawołujące do rozeznawania, czy nie mamy do czynienia z prometejską lub magiczną wizją ludzkiego życia[104]. Wspominany tu mistycyzm magiczny lub demoniczny trudno zaklasyfikować do rzędu mistyki naturalnej, ale przecież nie można go dopasować ani do kategorii monizmu, ani tym bardziej teizmu. Teologiczne zainteresowanie doświadczeniem duchowym tego typu nie należy do kręgu kuriozalnych problemów lub badania jedynie egzotycznych i marginalnych zachowań. Sam M. Eliade temu zagadnieniu we współczesnym świecie poświęcił sporo uwagi[105].

Zwykle przy omawianiu magii podkreśla się jej cechy wskazujące na to, że jest zniekształceniem autentycznej religijności. Martin Buber tak opisywał magię i teozofię, wskazując na ich odbieganie od „autentycznej”, a więc – po Buberowsku – personalistycznej, więzi religijnej:

– magia: „mam władzę nad mocami, które zaklinam” (mag posługuje się rzekomo boskim „Ono”, a więc bezosobową mocą lub energią, „jak technik dynamem”);

­ –teozofia: „jestem biegły w tym, co nieznane, i przekazuję moja wiedzę” (gnostyk odsłania rzekomo boskie Ono „jako całą niebiańską aparaturę”)[106].

 

Uwzględnienie powyższego zagadnienia w teologii mistyki jest też ważne dlatego, że pominięcie go przeczyłoby nauce samych mistyków. Jakkolwiek odwoływanie się do rzekomej zgodności „nauki wszystkich mistyków wszelkich religii” jest wyjątkowo słabo uzasadnione, to jednak – z odpowiednimi poprawkami – warto zauważyć i taką wypowiedź współczesnego popularyzatora tematów mistycznych, W. Johnstona: „Ważne jest, byśmy pamiętali, że dla mistyków wszelkich religii siły zła były całkiem realne, tak jak były dla św. Pawła […] kosmiczne siły zła działają w świecie”[107]. Istotne są też jego uwagi co do możliwości zwiedzenia ku demonicznej mistyce. Oto „według wszystkich mistyków” – cokolwiek miałoby to znaczyć – „zły duch […] podaje się za anioła światłości, aby doprowadzić nie podejrzewające niczego dusze do zguby; duch zła nie może jednak, choć jest inteligentny, wejść do sanktuarium ludzkiej osoby, gdzie jedynie Bóg mieszka – to znaczy nie może, o ile nie zostanie tam zaproszony”[108]. Nie jest jednak jasne, na ile formalne miałoby być owo „zaproszenie”, skoro szatan potrafi „podszyć się pod anioła światłości”, być może na przykład – pod moce duchowe i kosmiczne siły działające w człowieku.

Również niektóre aspekty pierwotnej religii Wed mogą mieć odcień magiczny: yajna (ryt wedyjski) jest aktem mającym swoją własną moc, niezależną od współpracy bogów, mającą dawać władzę zarówno nad naturą, jak i nad bogami[109]. Buber wskazywał z kolei na możliwość quasi-magicznej depersonalizacji wiary religijnej w tym, co nazywał „nowszą filozofią religii”, gdzie zachodzą „różnorakie formy podstawiania stosunku Ja – Ono za stosunek Ja – Ty. «Ja» coraz wyraźniej wychodzi na plan pierwszy jako «podmiot uczucia religijnego» – jako użytkownik pragmatycznej decyzji wiary”[110].

Także W. James dostarcza w swoim dziele The Varieties of Religious Experience cennej obserwacji, mówiąc o możliwości przeżycia mistycznego, które jest ocenione przez niego z gruntu negatywnie, a nawet jako mające demoniczne źródła. „W maniakalnych stanach chorobowych, w paranoi, możemy mieć do czynienia z diabolicznym mistycyzmem (diabolical mysticism), rodzajem mistycyzmu religijnego, ale «na odwrót»”[111]. Ten element jego rozważań może stanowić pomost do dawniejszej tradycji katolickiej, zwykle ostrożnej w przypisywaniu Bożego pochodzenia niezwykłym manifestacjom duchowym. Element ten natomiast rzadko bywa w ogóle podnoszony przez współczesnych teologów katolickich. Przy omawianiu mistycznych w swojej naturze spotkań ze światem istot duchowych do wyjątków należy napotkanie refleksji dotyczącej rodzaju owych istot.

Możemy też pytać się, czy M. Buber nie przeczuwał możliwości demonicznej mistyki, gdy cytował słowa Heideggera, dodając tytułem komentarza: „te słowa zmuszają do posłuchu”:

„Człowiek nigdy nie będzie mógł stanąć na miejscu Boga, ponieważ istota człowieka nigdy nie dosięgnie istotowego obszaru Boga. […] Miejsce Boga może zostać opróżnione. Zamiast niego może znaleźć się inne, które nie jest tożsame ani z istotowym obszarem Boga, ani człowieka, z którym jednakże człowiek może doskonale nawiązać kontakt. Nadczłowiek [nietzscheański] nigdy nie wkracza na miejsce Boga – miejsce, które zajęło jego chcenie, jest innym obszarem innego ugruntowania bytu w innym byciu”[112].

Podobnych określeń używał R. Otto mówiąc o pewnym rodzaju mistyki traktowanej jako niepohamowana dążność do oświecenia (Illuminatenmystik) lub o „ciemnym rodzaju mistycyzmu” (dunkler Mystizismus), który polega na poszukiwaniu prywatnych wejrzeń w nadnaturę, na magii i czarach. Bohaterem takiego mrocznego mistycyzmu jest „oświecony” (der Illuminierte). Otto wyraźnie odróżniał od tego mistycyzm głównych nurtów wielkich religii pisząc, że pozorny „irracjonalizm” Eckharta i Siankary ma jednak w sobie coś racjonalnego w głębszym sensie[113].

Nie zapomina o problemie duchowej pokusy w tej materii także W. Johnston, formułując swe myśli u progu dwudziestego pierwszego wieku z niezrównaną precyzją. Po pierwsze, „musimy rozróżniać między tym, co mistyczne, a tym co psychiczne, duchowe (psychic)”. Po drugie, podobnie jak można być uzależnionym od narkotyków, podobnie „ludzie religijni mogą uzależnić się od oświecenia, od pocieszenia, od wizji i głosów, od rozeznawania i daru proroctwa lub – co najbardziej niebezpieczne – od władania mocami duchowymi (possession of psychic powers)”. Pojęcie „religijność” samo w sobie jeszcze nie zawiera oceny, czy „religijność” owa jest – jako postawa duchowa – czymś dobrym, czy też czymś złym. Gdyż „człowiek uzależniony zrobi wszystko lub prawie wszystko, aby zaspokoić swoje pragnienie”[114].

Johnston stara się naświetlić istotę zagadnienia tak jasno, jak czyni to Biblia: „Pierwszy List św. Jana poucza z naciskiem, aby nie dowierzać każdemu duchowi, ale sprawdzać duchy, czy są od Boga – gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie” (por. 1 J 4, 1). Po postawieniu problemu doktora Fausta, uzależnionego od mocy okultyzmu i wiedzy ezoterycznej, który zawarł pakt z diabłem, W. Johnston pyta: „Czy jest to całkiem nieistotne w dwudziestym wieku? Czy nie może zdarzyć się to także dziś? A jeśli tak, to czy możemy automatycznie zakładać, że kobiety i mężczyźni z nadzwyczajnymi mocami i nadzwyczajną wiedzą mówią w imieniu Boga?”[115]

Ten sam autor omawiając problem „budzenia energii” w różnych religiach wspomina nie tylko o energii Ducha Świętego emanującej z opisanego w Ewangeliach Jezusa Chrystusa oraz z postaci Apostołów, ale także o „złej energii”, pochodzącej od „ducha pychy i zła przemieniającego w narzędzia grzechu energie człowieka”[116]. Nieco później dodaje: „ludzie o silnych uzależnieniach, ludzie o skłonnościach paranoicznych, ludzie przywiązani do okultystycznej wiedzy i sił ponadzmysłowych albo uchodzący za świątobliwych, są szczególnie wrażliwi i mogą nawet zawrzeć pakt z diabłem, aby dopiąć swego”[117]. Nie jest jednak jasne w tym tekście, na ile taka możliwość związana jest według Johnstona z jakaś konkretną formą religii, szczególnie jeśli ta odwołuje się metodycznie do sił okultystycznych na sposób magiczny lub zachęca i kieruje uczniów do magicznej partycypacji w nadzmysłowych mocach. Okultyzm jest przecież częścią pewnych ludowych form mistyki w niektórych religiach, na przykład buddyzmu tybetańskiego lub jogi.

O możliwości duchowego zwiedzenia, zwłaszcza przy nadmiernym zainteresowaniu duchowymi zdolnościami i mocami, wspomina też św. Jan od Krzyża: „Szatan, gdy zobaczy u ludzi skłonność ku takim rzeczom, daje im po temu szerokie pole i mnóstwo zainteresowań, mieszając się w nie sam na różne sposoby”[118]. Doktor Mistyczny wyraźnie odróżnia przy tym formalny pakt z szatanem (”układ wyraźny i jawny”) od zniewolenia nieformalnego, a być może i całkiem nieświadomego, owocującego takim oto stanem: „ogłaszali ludziom własne urojenia i widzenia bądź zmyślone przez siebie, bądź też podsunięte przez szatana”[119].

Również tak wszechstronnie zawsze patrzący i zrównoważony w swoich sądach autor, jak Hans Urs von Balthasar – komentując użytek czyniony z medytacji wschodniej wśród katolików, a zwłaszcza wśród osób powołanych na sposób zakonny do kontemplacji – odwołuje się do słów św. Pawła sugerujących niebezpieczeństwo dawania posłuchu szatańskim pokusom. Balthasar cytuje Apostoła:

„Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę. Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiegośmy wam nie głosili, lub bierzecie innego ducha, któregoście nie otrzymali, albo inną Ewangelię, nie tę, którąście przyjęli – znosicie to spokojnie” (2 Kor 11, 3-4).

Według sformułowania Balthasara „najłatwiej zwieść Ewę, gdy wąż swoją «nową Ewangelię» ogłasza pod płaszczykiem asymilacji kulturowej”[120]. Odwołanie się przez Balthasara do biblijnego tekstu związanego z działalnością szatana podpowiada dalej, że w techniki wschodnie zawsze może wmieszać się pragnienie sięgnięcia o własnych siłach po „owoc drzewa życia” (por. Rdz 3, 6)[121], co znowu sugeruje scenerię szatańskiej pokusy.

Równie surowy jest osąd Louisa Bouyera dotyczący niebezpieczeństwa związanego z formami medytacji naturalnej uprawianej w monistycznych systemach religii wschodnich czy to w postaci ekstazy (”wyjścia z siebie”), czy też w formie enstazy (”wejścia w swoje wnętrze”). Także ten teolog katolicki nie waha się przed użyciem sformułowań odwołujących się do działania mocy ciemności i duchów przeciwnych Bogu, używając takich określeń, jak „bałwochwalstwo” i „upadły anioł”.

„Ekstaza kosmiczna stoi oczywiście w obliczu niebezpieczeństwa przekształcenia się w czyste bałwochwalstwo «mocy», częściowo także upadłych, które leżą u podstaw żywotności i piękna kosmosu. Enstaza […] zagrożona jest jeszcze groźniejszym niebezpieczeństwem, jeśli weźmiemy pod uwagę, że najgorszym bałwochwalstwem jest bałwochwalstwo upadłego anioła, mające za przedmiot siebie samego. […] Pozorne zbawienie odnalezione w tak głębokim oderwaniu od wszystkiego, że pozostaje już tylko jaźń, niebezpiecznie bliskie jest najbardziej radykalnego bałwochwalstwa, na które nie ma lekarstwa. Błąd Narcyza jest śmiertelny”[122].

Z tego też powodu modna dziś mistyczna fala w popularnej pobożności ma charakter ambiwalentny. Johnston przestrzega: „Być może waży się przyszłość mistyki. Może być ona jasna, ale może też być całkiem ciemna, z powodu wielkiego potencjału duchowego uwalnianego w miarę jak rodzaj ludzki będzie stawał się coraz bardziej mistyczny”[123]. Uwaga ta dotyczy nie tylko chrześcijańskiego wierzenia w personalnie istniejącego złego ducha. Odnosi się do mistycyzmu w każdej postaci, także unikającego sformułowań personalistycznych: „Wszystkie religijne tradycje wiedzą o mistyce zła. Pamiętam, jak przeżyłem szok, gdy po raz pierwszy usłyszałem o «samadhi czystego zła»”[124]. Dlatego też literacka postać doktora Fausta sprzedającego swą duszę diabłu w zamian za moce duchowe nie straciła nic na aktualności, także w teologicznych ocenach różnych rodzajów mistyki[125]. Wynika to ewidentnie z Objawienia Bożego, przebija to także z wypowiedzi wielu teologów, psychologów, a nawet filozofów interesujących się fenomenem religii.

b. Mistyka stymulowana farmakologicznie

„O jedenastej łyknąłem pigułkę.
Widziałem to, co oglądał Adam owego poranka, gdy został stworzony –
nieustający cud nagiej egzystencji.[…]
Posiadając wiedzę dotyczącą chemicznych uwarunkowań
transcendentnego doświadczenia
początkujący mistyk powinien zwrócić się o techniczną pomoc
do specjalistów w dziedzinie farmakologii”.
(A. Huxley)

Jednym z zapewne najbardziej spektakularnych osiągnięć popularyzatorów mistyki panenhenistycznej jest szerokie rozpowszechnienie mniemania, że istnieje droga na skróty do osiągnięcia stanów mistycznych, mianowicie droga przez narkotyki. W wersji uproszczonej opis tej drogi wyglądałby mniej więcej tak: „W czasach dawniejszych mistycy musieli osiągać swoje stany drogą długotrwałych i męczących praktyk medytacyjnych, a także postów i wyrzeczeń. Ostatnio jednak, dzięki odkryciom właściwości substancji modyfikujących świadomość, można to samo osiągnąć przez zażycie odpowiedniej tabletki”. Istnienie takiego przekonania relacjonował już u progu dwudziestego stulecia W. James: „Powodzenie alkoholu wśród całej ludzkości jest niepowątpiewalnie spowodowane jego zdolnością stymulowania mistycznych zdolności ludzkiej natury […] [Także] tlenek azotu stymuluje mistyczną świadomość w stopniu nadzwyczajnym”[126]. W bardziej rozwiniętej postaci można spotkać takie poglądy w twórczości A. Huxleya lub S. Grofa. Stanowią one też część szeroko rozumianego konglomeratu idei wchodzących w skład światopoglądu New Age.

Grof natomiast donosił o swoich psychologicznych eksperymentach: „Stosowałem duże dawki LSD (300-500 mg) w celu ułatwienia doświadczenia religijnego”[127]. Relacjonowane przez niego wyniki miały zawierać przeżycia „duchowej śmierci i odrodzenia”, „odczucia świętości, transcendencji czasu i przestrzeni, doświadczenie czystego bytu”, symbolizmu Ogrodu Getsemani, ciemnej nocy ducha, piekła, mitologicznych postaci Hadesu, a nawet ideę cierpienia rozpoznaną u Buddy, w końcu wreszcie – pamięć poprzednich wcieleń, jasnowidzenie, podróże w czasie i inne niezwykłe fenomeny, nie wyłączając spotkań z bytami duchowymi (na przykład z Ramanem Maharishi lub nawet z Jezusem Chrystusem). Jednym słowem, zażywanie LSD miało dawać w wyniku wszelkie możliwe przeżycia doznawane we wszystkich możliwych religiach w całej historii świata[128]. Określenie wprawdzie popularne, ale oddające wiele z atmosfery otaczającej ten rodzaj mistycyzmu, mówi o „tabletce na oświecenie”[129].

Cennym przyczynkiem do ocenienia postaw tego typu jest wypowiedź W. Johnstona: „Zen jest oparty na bardzo wielkiej wierze” i dlatego „Aldous Huxley, który był bardzo zainteresowany medytacją, ale nie przejawiał żadnych szczególnych wierzeń w nic konkretnego, po prostu do niczego nie doszedł”[130]. Istnieje bowiem bardzo poważna różnica między mistykiem a badaczem własnej świadomości: „badacz psychiki interesuje się tylko tym światem, natomiast mistyk namiętnie kocha rzeczywistość leżącą poza świadomością”[131] Podobne tony usłyszeć można w świadectwie Amerykanina, który usłyszał od swego japońskiego nauczyciela wprowadzającego go w buddyzm zen:

„Aby osiągnąć oświecenie musisz mieć głęboką wiarę. Musisz w głębi serca wierzyć, że prawdą jest to, czego Budda i patriarchowie nauczali, kierując się własnym, bezpośrednim doświadczeniem; musisz wierzyć, że wszystko, wraz z nami, jest w swej wewnętrznej istocie naturą Buddy, i że naszej Własnej Naturze niczego nie brakuje”[132].

Johnston sprecyzował jasno, na czym polega fundamentalny błąd, dotyczący nie tego lub innego szczegółu, ale całej mentalności charakterystycznej dla „farmakologicznego” podejścia do problemu medytacji mistycznej: „medytacja w laboratorium, to jak seks w laboratorium”[133]. Właśnie: zbadanie fizjologii podniet seksualnych nie oznacza jeszcze naukowego zbadania zagadnienia miłości. Możliwość laboratoryjnego wywołania pobudzeń organizmu takich samych jak w relacjach małżeńskich, nie oznacza jeszcze, że łatwo będzie teraz wyprodukować „pigułkę na miłość”. Niech ktoś spróbuje powiedzieć to kochającym się ludziom!

Podsumowując, należy stwierdzić, że Huxley po prostu odkrył, jak wywołać towarzyszącą niekiedy mistycznemu spotkaniu fizjologiczną reakcję. W oczach człowieka wierzącego będzie to jednak zawsze graniczyć z „mistyczną pornografią”. Podejrzenie to potwierdzałby sam Johnston, kiedy pisze: „Medytacja w tradycji judeochrześcijańskiej jest niczym innym jak przygodą miłości dwóch wolnych podmiotów. Dlatego nie można jej zlokalizować i analizować w kategoriach fal alfa, beta i delta”[134]. Kiedy słyszymy pochwały płynące z tekstu Poulaina: „św. Teresa jako pierwsza trudziła się, aby studiować stany świadomości poprzedzające ekstazę pod mikroskopem – oddała nam wielką przysługę”[135], to można zadać pytania: Czy tak samo mielibyśmy zachwycać się podręcznikiem miłości opisującym „pod mikroskopem” właśnie „stany przedzakochaniowe”? Na ile służyłoby to miłości? Czy słysząc o zakochanym, któremu biło serce na widok ukochanej, a oczy zachodziły mgłą, będziemy radzić jako drogę do miłości medykamenty przyspieszające puls i zawężające pole widzenia?

Problem ten podnosi też I. Marcoulesco w artykule o zjednoczeniu mistycznym ( Mystical Union) zamieszczonym w Eliadowskiej Encyklopedii religii. Zwraca uwagę na eksperymenty przeprowadzone przy użyciu psilocybiny, meskaliny i LSD i na ich wyniki wskazujące na bardzo silną zależność przeżycia uzyskanego w eksperymencie od religijnego wychowania od odpowiedniego słownictwa zdobytego wcześniej i od uprzednich predyspozycji w kierunku podobnych przeżyć. Środek farmakologiczny okazywał się bardziej czynnikiem ułatwiającym lub katalizującym niż faktycznie wprowadzającym w religijny trans[136]. Przywołajmy tu raz jeszcze ważne słowa H. Künga: „Doświadczenie religijne nigdy nie występuje w izolacji, nigdy «samo w sobie», nigdy «czyste» względem wszelkich interpretacji. Doświadczenie religijne jest od samego początku doświadczeniem zinterpretowanym i dlatego naznaczone jest odpowiednią religijną tradycją i różnymi formami jej wyrazu”[137].

2. „Wszystko jest jednością” – mistyka jedności natury w buddyzmie

„Cierpisz z włsnego powodu – gdybyś był pozbawiony «ja»,
dolegliwości istnienia nie znalazłyby obiektu”.

„Przed powstaniem Ziemi i Nieba już istniało nieokreślone,
ciche, odległe i samotne, […] imię jego to «Droga»”.
(Lao-Tse, Droga, 13 i 25)

Po wspomnieniu bezdroży mistycyzmu, mianowicie mistyki magicznej i demonicznej oraz mistyki farmakologicznie stymulowanej, przejdźmy teraz do panoramy mistyki usystematyzowanej według podstawowego schematu: panenhenizm, monizm, teizm. W trakcie naszych rozważań okaże się, że podział ten dla potrzeb teologii katolickiej koniecznie domaga się dalszego jeszcze precyzowania.

Mistyka pierwszego z omawianych typów, mistyka panenhenistyczna, obejmuje najpierw przeżycia, które mogą nawet mieć charakter chorobliwy, spotykany u ludzi o osobowości maniakalno-depresyjnej[138]. Mistyka tego typu może też być sztucznie wywołana przez zażycie niektórych narkotyków. Wskazują na to doświadczenia Aldousa Huxleya oraz Timothy Leary wraz z propagowanym przez niego środkiem – LSD. Są to przeżycia niezróżnicowania świata, poczucia bezwzględnej jedności bytu i nieoddzielenia od postrzeganych przedmiotów. Według pewnych opinii, doświadczenia o podobnej strukturze przeżycia są opisane w niektórych Upaniszadach, na przykład w upaniszadzie Kausitaki, w znanej formule: „Ty jesteś tym wszystkim”[139]. Można je też spotkać na przykład w wierzeniach niektórych japońskich sekt tantrycznych[140].

Zaehner zauważa, że przeżycia takie zwykle określało się jako panteistyczne, choć nie jest to ścisłe, jako że w zdaniu „Ty jesteś tym wszystkim” żadna z części tego zdania nie oznacza „Boga”, co termin „pan-teizm” (wszystko [jest] Bogiem) musiałby sugerować. Dlatego Zaehner wybiera określenie „pan-en-henism” (wszystko-w-jednym), jako daleko bardziej precyzyjne i przystające do konkretnej sytuacji tej formy mistyki naturalnej[141].

Szczególną cechą tego rodzaju doświadczenia jest podkreślanie znaczenia rzeczy materialnych, a nawet znaczenia świata materialnego jako całości. W tym sensie jest ono na dokładnie przeciwnym biegunie niż na przykład kaivalyam, czyli programowe „oddzielenie” od świata zjawisk w jodze samkhya. Doświadczenie to może być zinterpretowane jako poddanie Ego dynamizmom podświadomości, albo jako szczególne utrzymanie uwagi Ego na podświadomości. Naturalna mistyka panenhenistyczna byłaby więc powrotem, czyli regresją do stanu nierozdzielenia świadomości od podświadomości, rodzajem zanurzenia się w przed-ludzkiej formie świadomości[142].

Naturalną konsekwencją mistycyzmu tego typu jest poszukiwanie doświadczeń zmysłowych. Znana była w środowisku hipisowskiej kontrkultury Stanów Zjednoczonych lat sześćdziesiątych formuła: tune in, turn on, drop out (”dostrój się” – do nowych prądów kontrkultury; „włącz się” – w owe prądy; „odpadnij” – od establishmentu, który jest formą ucisku twojej wolności). Formułę tę propagował Timothy Leary, a prowadzi ona do dokładnie przeciwnych życiowych wniosków niż mistyczny monizm. Podczas gdy kontemplacja monistyczna prowadzi do postu, życia w celibacie i do innych form powściągliwości, to mistyka naturalna w formie mistycyzmu kosmicznego (panenhenizmu właśnie) – wręcz odwrotnie. Jej rezultatem jest pragnienie systematycznego zaspokajania potrzeb zmysłowych oraz psychofizjologicznych. Poszukiwanym i uszczęśliwiającym elementem jest tak właśnie rozumiane „doświadczenie”.

Mistyka kosmiczna – choć o innej charakterystyce i innych konsekwencjach - znalazła swe odbicie u Teilharda de Chardin[143], w twórczości W. Whitmana (zresztą wielokrotnie przywoływanej w dziele W. Jamesa The Varieties of Religious Experience) lub w doświadczeniu, które przeżył sztandarowy „prorok New Age”, Fritjöf Capra[144].

Sam fakt występowania takiego rodzaju mistyki jest najlepszym dowodem na względną wartość przeżycia mistycznego z punktu widzenia teologii chrześcijańskiej. „Mistyka nie zbawia” – taka zasada mogłaby dość dobrze oddać postawę chrześcijańską wobec mistyki. Samo przeżycie zjednoczenia duchowego pierwiastka w człowieku z „najwyższą rzeczywistością kosmosu” nie musi wcale prowadzić do spotkania z Bogiem, skoro przeżycie to jest możliwe również w systemach nie uznających istnienia Boga. „Buddyzm zna coś analogicznego do zjednoczenia mistycznego w serii transów, które doprowadziły Buddę do nirvany, chociaż buddyzm jest ateistyczny i sceptyczny co do [istnienia] duszy”[145]. Hinduistyczna joga samkhya z kolei „nie przewiduje miejsca dla bóstwa i jest wyraźnie ateistyczna”, choć praktykuje się w ramach tego systemu „mistyczną samo-izolację (mystical self-isolation)”, oczywiście „nie uznającą żadnego absolutnego Bytu [Brahmana lub Atmana]”[146]. Fenomenologiczne pokrewieństwo różnych odmian przeżycia mistycznego nie może zasłonić zasadniczej rozbieżności treści takich przeżyć. Chrześcijanin skonfrontowany z doświadczeniami, w których interpretacji z powodów zasadniczych odrzuca się albo istnienie Boga, albo możliwość spotkania z Nim, może uznać ich wartość naturalną, ale nie wartość jako kroku na drodze ku zbawiającemu Bogu.

Istnieją oczywiście również entuzjaści włączania w ramy religii chrześcijańskiej mistycznych praktyk wspomnianych systemów, jak buddyzmu lub relatywizujących problem Boga rodzajów jogi. William Johnston, jezuita rezydujący i wykształcony w Japonii, postawił kiedyś wobec takich postaw zbyt łatwego synkretyzmu mistycznego pytania, które do dziś nie straciły aktualności. Po pierwsze, zen praktykowany w świątyniach japońskich jest aktem wiary (w samego Buddę, a także w buddyjską drogę i buddyjską wspólnotę) – jaka więc była natura zen praktykowanego przez H. Lassalle'a? W kim pokładana była wiara? Po drugie, wielu badaczy uważa, że rozróżnianie między zen (jako techniką możliwą do stosowania w każdej religii) a buddyzmem zen (jako formą religii buddyjskiej) jest gwałtem dokonanym na historii. Czy można więc, zresztą przy zdecydowanym sprzeciwie wielu zaangażowanych buddystów, oddzielić praktykę zen od religijnej tradycji buddyzmu?[147] Koniec końców, Johnston wypowiada zdanie jak najbardziej podkreślające decydujące znaczenie treści wiary danej religii dla rodzaju przeżywanej w tej religii mistyki:

„Byłoby błędem lub przynajmniej byłoby bardzo dyskusyjne twierdzić, że pustka i nicość osiągana w zen jest taka sama jak pustka i nicość św. Jana od Krzyża. Mistyk zen wkracza w ponadpojęciowe uchwycenie buddyjskich sutr dokładnie tak samo, jak chrześcijański mistyk wkracza w ponadpojęciowe uchwycenie prawd chrześcijańskiej wiary”[148].

Wniosek jest jasny: jeżeli buddysta hołduje tradycji ateistycznej i sceptycznej co do istnienia duchowego pierwiastka w człowieku (taki jest pogląd znacznej liczby wyznawców tej religii) – to właśnie ku temu będzie się zbliżał w ponadpojęciowym przeżyciu mistycznym. Jeżeli natomiast chrześcijanin wyznaje wiarę w osobowego Stworzyciela i Zbawiciela, który stał się człowiekiem dla ratowania swojego stworzenia, to mistyka otworzy ponadpojęciowe, niewyraźne i przeczuwane w głębi duszy zbliżanie się do tej właśnie tajemnicy.

Jako przykład właściwego dialogu międzyreligijnego (właściwego – tym razem – ze strony niechrześcijańskiej) Johnston przytacza przykład mistrza zen, który grupie katolickich zakonników, trapistów, przedstawił jako koan do medytacji w sesji zazen tajemniczy paradoks śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Odwołał się więc do treści religii chrześcijańskiej, bez której wiara ewangeliczna jest absolutnie niemożliwa i niemożliwe jest bycie chrześcijaninem. Jako komentarz Johnston dołączył swoje pełne aprobaty słowa: „Cóż za mistyczny teolog z tego mistrza zen!”[149] Jednak Sotetsu Yuzen Sensei (ur. w 1940), twórca ośrodka zen Kin-Mo-Zendo w Berlinie wyraża się tej kwestii w sposób całkiem odmienny. Uważa, że „w chrześcijaństwie zasadnicza jest wiara w Boga Stwórcę; ze względu na to, medytacja jest czymś zupełnie innym niż w buddyzmie […] Ponieważ chodzi o takie [tj. bezpostaciowe] doświadczenie w zen, chrześcijańskie pojęcie Boga w żaden sposób mu nie odpowiada, dlatego też praktyka zen nie może być pożyteczna dla chrześcijan. Zen chrześcijański staje się wręcz bezużyteczny”[150].

D. T. Suzuki zwraca uwagę, że w zen ani się nie zaprzecza, ani też obstaje przy istnieniu Boga. „Tyle tylko, że nie ma w nim takiego Boga, jakiego wyobrazili sobie Żydzi i chrześcijanie […] złóż hołd kwitnącej kamelii i czcij ją, jeśli masz na to ochotę; w czynie tym będzie tyle samo wiary, ile byłoby jej w biciu czołem różnym buddyjskim bogom, kropieniu wodą święconą albo uczestnictwie w Wieczerzy Pańskiej”[151]. Buddyzm jest religią, a zen jest jednym ze sposobów praktykowaniem tej religii. Amerykański propagator buddyzmu zen, Philip Kapleau omawiając jego istotę przypomina rolę religijnej wiary w nim:

„Zen jest religią dysponującą metodą treningu, którego celem jest satori, to znaczy samourzeczywistnienie […] Satori wymaga wiary w rzeczywistość oświecenia Buddy oraz w swą własną, nieskalaną Naturę Buddy”[152]. Jest to jednak w ocenie chrześcijańskiej religia bardzo specyficzną, ponieważ „zen nie jest uzależniony od poparcia udzielonego przez stwórcę [czyli Boga]”[153].

D. T. Suzuki zestawiając chrześcijaństwo i buddyzm w wydaniu zen stwierdza bardzo stanowczo, że „nawet z grubsza biorąc, nie ma cienia podobieństwa między ćwiczeniami zen a tymi, które proponuje założyciel Towarzystwa Jezusowego [Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli]”[154]. Odwołuje się też do samego tekstu Ewangelii, co bynajmniej nie pomaga w znajdowaniu podobieństw między doświadczeniem duchowym obu religii:

„Gdy słowa Chrystusa brzmią: «Ojciec twój, który widzi w skrytości, ten ci odda jawnie» – wówczas dostrzegamy jak bardzo buddyzm i chrześcijaństwo różnią się między sobą. Dopóki poświęcamy choć jedną myśl komukolwiek, Bogu, diabłu albo temu, że nasze uczynki są znane i zostaną nagrodzone, zen powie: «Nie należysz jeszcze do naszego grona» […] Zen chce, aby nawet ten ostatni ślad świadomości Boga uległ, o ile to możliwe, zatarciu”[155].

Profesor Uniwersytetu Tokijskiego, wieloletni adept praktyk zen, Eugen Herrigel (zm. 1955) również zdecydowanie podkreśla różnice zarówno etapów drogi, jak i celu w duchowych praktykach religijnych wyznawców Jezusa Chrystusa i zwolenników ścieżki Buddy. Dla buddysty zen tym, co stanowi grzech i istotę upadku człowieka, tym, z czego człowieka należy zbawić, jest sama możliwość życia wynikającego z własnego, odrębnego źródła. „Na drodze ku mistycznemu doświadczeniu szczególnie istotne jest zanegowanie, pozbawienie podstaw wszystkiego co indywidualne, w sposób skrajny, tak że jednostka staje się czymś całkowicie «pustym», pozbawionym najbardziej osobistych właściwości”[156].

Religia buddyzmu w swojej postaci zen zachęca do doświadczenia religijnego idącego w dwóch kierunkach: negatywnym (a więc oczyszczenie i uwolnienie od błędu) i pozytywnym (mistyczne doświadczenie jedności z powszechnym nurtem Bytu, z wszechobejmująca rzeką Życia. Kaiten Nukuriya, profesor tokijskiej szkoły So-To-shu Buddhist College wyjaśnia:

„Uwolniwszy się od błędnego pojmowania samych siebie, musimy następnie obudzić w sobie głęboko tkwiącą w nas czystą i boską mądrość, którą mistrzowie zen zwą Umysłem Buddy, bodhi albo pradżnią. Jest to boskie światło, wewnętrzne niebo, klucz do wszystkich skarbów moralnych, źródło wszelkich wpływów i potęgi, siedlisko dobroci, sprawiedliwości, współczucia, bezstronnej miłości, człowieczeństwa i litości, miara wszechrzeczy […] Jesteśmy duchem, istotą i naturą swą tożsami z życiem powszechnym, czyli Buddą […] życie jest świętym przybytkiem Buddy, Ziemią Czystości”[157].

Ostatecznie cel buddyzmu zen zostanie zrealizowany, kiedy człowiek osiągnie stan absolutnej świadomości, ponieważ „czysta, bezkształtna świadomość Jaźni – to nasza Prawdziwa Natura”, która wyższa jest od niższej świadomości, „stałej świadomości «ja»”[158].

Dobrze koresponduje to z rozróżnieniem przez Johnstona dwóch rodzajów przebudzenia: jedno z nich jest naturalne i polega na odczuciu jedności wszystkich rzeczy. W buddyzmie zen nazywa się ono kensho i – jak dodaje Johnston – takie przebudzenie z iluzji i uwolnienie ku przepełniającej radości stało się też udziałem wielu filozofów i naukowców oraz wielu ludzi prowadzonych przez doświadczonych mistrzów duchowych. Dictionnaire de spiritualité podpowiada tę sama interpretację, kiedy informuje, że zen daje doświadczenie nie religijne, ale polegające na jedności z Naturą Uniwersalną, a to poprzez wejście do centrum osoby, które przejawia cechy absolutne[159]. Istnieje jednak też drugi rodzaj przebudzenia, „do którego żaden człowiek nie może poprowadzić”, a jest to przebudzenie „bardziej bezpośrednio związane z objawieniem chrześcijańskim”[160].

3. Między religią a narcyzmem – hinduistyczna
i buddyjska mistyka ducha

„Tak jak rzeki płynące w oceanie zanikają
odrzucając imię i formę,
tak to właśnie wiedzący, od imienia i formy uwolniony,
podąża do boskiego Puruszy, wyższego od tego, co wysokie;
ten, kto poznaje najwyższego brahmana,
sam staje się brahmanem”.
(Upaniszada Mundaka, III 2. 8)

a. „Ty jesteś tym” – monistyczny aspekt hinduizmu

Drugim rodzajem mistyki w klasyfikacji Zaehnera, po mistyce naturalno-kosmicznej, jest mistycyzm monistyczny. Klasycznym jego wyrazem w wersji hinduistycznej jest zestaw czterech maha-vakyas, czyli „wielkich słów”: tat tvam asi, ayam atma Brahman, aham Brahma asmi, pragnanam Brahman[161]. Stanowią one najbardziej zwięzłe streszczenie nauki Wedanty. Cztery „wielkie słowa” oznaczają kolejno:

(1) „ty jesteś tym”, czyli „jesteś duszą całego wszechświata” (najsłynniejsze z „wielkich słów” zamieszczone w upaniszadzie Czhandoghja);

(2) „ten Atman jest Brahamnem”, czyli „ta indywidualna dusza (Atman) jest Absolutem (Brahmanem)” (upaniszada Brihadaranjaka)[162];

(3) „ja jestem Brahmanem”;

(4) „świadomość jest Brahmanem”.

Według określenia Swami Chinmayanandy – dwudziestowiecznego pisarza, kaznodziei i nauczyciela hinduistycznego z Indii – cztery wielkie prawdy Wed stanowią kwintesencję filozofii Wedanty. Tworzą one starannie uporządkowany system wzrastającej głębi religijnej, zinterpretowany przez Swami Chinmayanandę jako ścieżka duchowego rozwoju proponowanego w hinduizmie[163]. Według podanego przez niego porządku maha-vakyas należy interpretować jako praktyczne dyrektywy, w następujący sposób:

1. Pragnanam Brahma (”Świadomość jest Brahmanem”). Jest to obiektywna definicja prawdy. Świadomość, którą człowiek odnajduje w sobie jako centrum swej osoby, jest tą samą świadomością, która ożywia i przenika wszystko.

2. Tat tvam asi (”Tym ty jesteś”). Jest to subiektywne zastosowanie pierwszej zasady, podanej powyżej. Mistrz duchowy kieruje tę drugą deklarację Wedanty do ucznia. Brahmana, który jest niczym innym jak świadomością, znaleźć można nie gdzieś daleko w chmurach, albo jako pośmiertną nagrodę, ale tu i teraz, jako doświadczenie Atmana w swoim prawdziwym Ja. Jest to zaproszenie do kontemplacji jako drogi do doświadczenia tożsamości Atmana i Brahmana.

3. Ayam atma Brahma (”To Ja jest Brahmanem”). O ile poprzednio subiektywne zastosowanie wedyjskiej prawdy ogłoszone było z zewnątrz, przez nauczyciela, o tyle teraz staje się owocem doświadczenia osobistego wskutek długotrwałej kontemplacji.

4. Aham Brahma asmi (”Ja jestem Brahmanem”). Wewnętrzne, osiągnięte przez kontemplację doświadczenie, staje się przedmiotem wyznawania wiary wobec innych, staje się przedmiotem dumy i źródłem manifestowanego wobec wszystkich niewzruszonego pokoju ducha.

Podsumowana w „wielkich słowach” nauka Wedanty oznacza, że Brahman jest jedyną prawdziwie istniejącą i wieczną rzeczywistością, niezależną od czasu, przestrzeni i przyczynowości. Terminologicznie jest przeciwstawiony Atmanowi, czyli osobistej, indywidualnej duszy, jakkolwiek droga wyzwolenia religijnego wiedzie przez poznanie, że osobista dusza tożsama jest z duszą wszechświata, z całą rzeczywistością. W monistycznej interpretacji Wedanty ludzka dusza jest więc substancjalnie identyczna z Absolutem pozostającym poza wszelkim uwarunkowaniem. Po uświadomieniu sobie tego dusza musi też dojść do przekonania, że świat zjawisk w zasadzie nie posiada swej własnej, odrębnej rzeczywistości, że jest nie-istniejący. Doświadczenie własnej duszy jako Absolutu oznacza więc też niedoświadczanie świata zjawisk.

Dla lepszego zrozumienia istoty przeżycia mistycznego proponowanego w hinduistycznej Wedancie warto zapoznać się z praktycznym nauczaniem na temat struktury człowieka. Nauczanie to bywa wykorzystywane do celów instrukcji religijnej we współczesnych Indiach. Według tego schematu jest kilka części składowych lub lepiej – „warstw” człowieka[164]:

1. Ciało – wprawdzie jego kształt i rozmiar różnią się u różnych ludzi, ale istotna materia, z której się składa, i funkcje, jakie spełnia, jest zawsze taka sama u wszystkich ludzi. Ciało jest zwane też „powłoką pożywienia” (obejmującą pięć organów zmysłowych i pięć organów działania i ruchu) wraz z regulującą jej działaniami „powłoką życiowego powietrza” (tu wyróżnia się pięć pran, czyli energii uruchamiających zmysły i organy działania oraz ruchu). Inne wspólne określenie na te elementy natury ludzkiej to „ciało namacalne”.

2. Umysł – definiowany jako ośrodek uczuć i koordynowania danych pochodzących od zmysłów ciała. Tak pojęty umysł posiadają także zwierzęta. Umysł jest strumieniem myśli, podobnie jak rzeka jest strumieniem wody.

3. Intelekt – określany jako ośrodek powstawania oceny sytuacji na podstawie dostarczonych przez umysł danych oraz podejmowania decyzji woli. Intelekt ocenia, co jest dobre, a co złe, oraz co jest rzeczywiste, a co nierzeczywiste. Umysł i intelekt stanowią o różnicach między ludźmi, gdyż te dwie warstwy składają się na jednostkowego człowieka – człowieka „doświadczającego”; są one zmienną składową w człowieku. Umysł i intelekt wspólnie nazywają się też „ciałem subtelnym”. Przy bardziej wnikliwym rozróżnieniu „ciało subtelne” obejmie umysł (manas), intelekt (buddhi), Ego (ahankar), inteligencję (chit). Są to jednak rozróżnienia funkcjonalne, jako że w ostatecznym rozrachunku składają się „z tej samej podstawowej substancji, mianowicie z myśli”.

4. Powłoka szczęśliwości – doświadczana jest w stanie pokoju wskutek ustania wszelkich poruszeń, wygaśnięcia wszystkich myśli, na przykład podczas głębokiego snu.

5. Świadomość – jest ona centrum ludzkiej osobowości, ale – co ważne – jest identyczna dla wszystkich istot ludzkich. Nie połączona z materią Świadomość nie posiada swojej własnej aktywności. Jest Ona z zasady nieruchoma i niezmienna. Jest Ona jednak Duchem, który przynosi życie i działanie pozostałym trzem wyposażeniom człowieka, to znaczy jego ciału, jego umysłowi i intelektowi. Jeśli człowiek utożsamia się ze swoim ciałem, jest człowiekiem zmysłowym, jeśli utożsamia się ze swoim umysłem – jest człowiekiem uczuciowym; jeśli uważa się za tożsamego ze swoim intelektem – staje się naukowcem lub działaczem społecznym. Może jednak też w dalszym etapie rozwoju duchowego zacząć utożsamiać się z duchową Świadomością w sobie. Wtedy właśnie on sam staje się Najwyższym Panem wszystkiego.

Przyjrzymy się teraz bliżej temu, co rozumie przez „religię” reprezentatywny przedstawiciel współczesnej Wedanty, Chinmayananda, jeszcze niedawno nauczający jej praktycznie w dwudziestowiecznych Indiach. Religia polega właśnie na tym: dostarcza różnych technik wygaszania myśli przez uspokajanie umysłu i wyjście poza jego ograniczenia. Rolą religii jest wpływanie na intelekt, który działa na myśli podobnie jak brzegi na strumień wody w rzece. Religia pomaga według tak pojętego hinduizmu w wyeliminowaniu najpierw ospałości i bezwładu życiowego (stan myśli określany mianem tamas), następnie nastawień pełnych pasji i poruszenia (zwanych rajas), a wreszcie nawet czystych i szlachetnych myśli (sattwa). Wyrugowanie wszelkich poruszeń, wszelkich myśli i wszelkiego przywiązania do zmienności przyniesie upragniony cel owej mistycznej religii: „Bóstwo stopniowo Samo objawia w nas siebie, a kiedy ostatnie ślady pragnień sattwa zostaną wyeliminowane, człowiek staje się Bogiem”[165].

Jest to możliwe jednak dopiero po wygaśnięciu wszelkich myśli w człowieku, jako że myśli przesłaniają prawdziwą naturę człowieka. Ową naturą jest Czysta Świadomość, przekraczająca zarówno stan świadomości, jak i stan marzeń sennych, a nawet głębokiego snu. Człowiek może doświadczyć Absolutnej Szczęśliwości pod warunkiem uświadomienia sobie istnienia wspomnianych pięciu warstw swojego istnienia i po odrzuceniu tych warstw, które mają związek z materią. Związanie swojej tożsamości z materią powoduje bowiem wszelkie negatywne aspekty życia. Uwolnienie jest natomiast przynoszone przez utożsamienie się z czystym Duchem.

Przed uwolnieniem świadomość ludzka ma postać „inteligencji” (chit). Jest to świadomość uwarunkowana, czyli odzwierciedlają się w niej stany charakterystyczne dla poszczególnego człowieka: umysł, intelekt i Ego. Gdy natomiast wyeliminuje się te trzy czynniki, świadomość przestaje być uwarunkowana indywidualnością człowieka i łączy się w jedno z Czystą Świadomością (chidaksa)[166]. Podobnie jak woda w dzbanie uwarunkowana jest jego kształtem, tak samo świadomość w człowieku przyjmuje kształt zależny od ludzkich uczuć, osądów i poczucia własnego Ja. Usuwając ścianki dzbana zanurzonego w falach doprowadzimy do połączenia ograniczonej ilości cieczy z bezmiarem oceanu. Podobnie usunięcie osobowych i zindywidualizowanych myśli doprowadzi do osiągnięcia stanu połączenia chit z chidaksa, czyli ze Świadomością Absolutną i Czystą, z Bogiem.

Mechanizm działań ludzkich polega na poruszaniu myśli przez wrodzone tendencje (vasanas). Celem religii jest uwolnienie się od przemożnego oddziaływania owych tendencji. Można wtedy dostąpić wolności od poruszeń umysłu i osiągnąć status boski: „gdy vasanas zostaną wykorzenione, Bóstwo w nas może się objawić i zaczynamy doświadczać naszej boskiej natury”, czyli Boskiej Iskry, Świadomości, Boskiego Ducha wspólnego wszystkim ludziom[167]. Indywidualne problemy człowieka zredukują się wtedy do rangi błahostki i absurdu. Objawi się najgłębsza prawda o człowieku: „Człowiek jest z natury substancjalnie boski”[168]. Jakkolwiek składa się z różnych warstw osobowości: fizycznej, emocjonalnej, intelektualnej i duchowej, to jednak prawdziwą naturą jest tylko natura duchowa. Celem Pism uważanych w hinduizmie za objawione jest „usunięcie powłoki pragnień i myśli i wydobycie przynależnej człowiekowi Boskości”[169]. Owym Boskim wyposażeniem człowieka jest Atman, Boska Iskra. Sednem nauki Wedanty jest bowiem nauczanie o tym, że zasadą świadomości i odczuwania jest Bóg. Najbardziej wewnętrzny element człowieka, leżący pod tym, co materialne, to Atman. Atman zaś jest Bogiem[170].

Hinduizm Wedanty przedstawia się jako owoc ludzkiego wysiłku, poruszanego religijnością naturalną. Paradoks życia w napięciu, lęku i zniechęceniu nawet pośród bogactwa i materialnego powodzenia był „przedmiotem badań ze strony Mistrzów duchowych, którzy poświęcili swoje życie dla ogólnego dobra ludzkości”. W taki właśnie sposób „poprzez swoje badania odkryli” przyczyny niezadowalającego stanu duchowego ludzkości[171]. Wysiłki te są określone nawet jako „naukowe”[172]. Naukową metodą, adekwatną do przedmiotu badań, jest kontemplacja, zwłaszcza prowadzona przez szczególnie uzdolnionych religijnych mistrzów ludzkości. Tacy „mężowie kontemplacji dążyli do zrozumienia i odkrycia Dawcy Praw, który kontroluje i reguluje wszystko[173]. Chinmayananda systematycznie zestawia wartość poznawczą nauk empirycznych w dziedzinie badania świata fizycznego i religii – w dziedzinie badań świata duchowego. „Różnica między oboma typami badań leży tylko w odmiennych polach zainteresowań”[174].

Wiara przedstawiana w świętych księgach hinduizmu polega na zastosowaniu odpowiednich technik: „znajdziemy w nich pełny zestaw technik samorozwoju, znajdujących swój szczyt w doświadczeniu Najwyższej Rzeczywistości”[175]. Według nauki Wedanty przyczyną wszystkich kłopotów człowieka jest stan jego umysłu, gdyż szczęście mierzy się stopniem wewnętrznego pokoju. Lekarstwem na ten stan rzeczy są religie światowe, których wartość – postrzegana jako identyczna dla wszystkich religii – polega na dostarczaniu wartości i zasad życia. Zasady takie są w gruncie rzeczy trzy: brahmacharya – samoopanowanie w dziedzinie doznań zmysłowych; ahimsa – powstrzymywanie się od zabijania i fizycznego szkodzenia innym; satyam – uczciwość i prawdomówność[176].

Skoro zaś zło w człowieku polega na niewłaściwym stanie jego myśli, to celem religii będzie wpływanie na ich kształt. Hinduizm – w opinii Chinmayanandy – dysponuje czterema takimi metodami. Karma joga służy do redukcji ilości myśli u osób o harmonijnie rozwiniętej sferze emocjonalnej i intelektualnej. Bhakti joga prowadzi do poprawiania jakości myśli u ludzi o naturze emocjonalnej, a celem jnana jogi jest nadanie myślom odmiennego kierunku, zwłaszcza u takich osób, które są z natury intelektualistami. Istnieje jeszcze ścieżka mistyczna, hatha joga, ale w opinii Chinmayanandy jest ona przeznaczona dla osób o niedostatecznie rozwiniętym sercu i umyśle. Polega ona na zharmonizowaniu za pomocą ćwiczeń fizycznych ciała i jego zmysłów tak, aby wpłynęły korzystnie na stan umysłu[177].

Ostatecznym celem tych metod jest zburzenie ścian dzielących świadomość zindywidualizowaną, czyli uwarunkowaną, od wspólnej wszystkim istotom świadomym Świadomości Absolutnej. Temu też służą wymienione wyżej ścieżki jogi. Zindywidualizowana wskutek istnienia murów myśli chit może zlać się w jedno z ponadindywidualną i nieuwarunkowaną niczym chidaksa na przykład poprzez zburzenie muru „umysłu” (czyli uczuć i emocji) za pomocą bhakti jogi, przez przełamanie muru intelektu metodami jnana jogi lub przez usunięcie muru Ego przez zastosowanie karma jogi. W tym sensie Chinmayananda twierdzi, że „religia to jakakolwiek technika, przez którą człowiek może ponownie odzyskać swoją oryginalną chwałę”[178].

Podobnie w sumaryczny sposób streszcza przesłanie jogi William James: „Joga oznacza doświadczalne zjednoczenie tego, co indywidualne, z tym, co boskie. Wiemy o sobie to, czym naprawdę jesteśmy: tożsami z Atmanem, czyli z Duszą Uniwersalną”[179]. Nauka Upaniszad głosi, że osiągnięcie wyzwolenia, moksza, nie polega na znalezieniu się w sytuacji bytowo nowej, ale że jest to jedynie rozpoznanie sytuacji, która zawsze była człowiekowi właściwa, jakkolwiek uprzednio na sposób nieświadomy. Jest to więc przełom dotyczący świadomości, a nie przemiana ontologiczna[180]. Jest to droga poznania, jnanamarga, mająca decydujący wpływ na cały hinduizm i wyrażająca główne intuicje religii Wschodu: akceptację osamotnienia natury ludzkiej nie tylko jako sytuacji nieuniknionej, ale jako przynoszącej spełnienie i przezwyciężenie cierpienia przez uświadomienie sobie nierealności świata zjawisk. Jest to jednak równocześnie odrzucenie odkupienia, jako czegoś nieużytecznego: wszyscy bowiem są potencjalnie zbawieni, chociaż na razie nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą[181]. Jiddu Krisznamurti (1895-1986) może więc powiedzieć: „Nie ma przewodnika, nie ma nauczyciela, nie ma autorytetu. Jesteście tylko wy – wasz stosunek do innych ludzi i do świata – poza tym nie ma nic”[182].

Upaniszada Czhandogja formułuje to orędzie w słowach Uddalaka Aruni zwróconych do jego syna, Śwetaketu: „Wszystkie stworzenia, choć w byt weszły, nie rozpoznają, że osiągnęły byt […] to właśnie, co jest najsubtelniejsze, to jest dusza całego świata, to rzeczywistość, to atman, tattwamasi – ty jesteś tym, Śwetaketu!”[183]

b. Czciciel sam jest Panem? – zróżnicowanie mistyki hinduistycznej

Czy mistyka hinduska w całości jest tak monistyczna, jak wynikałoby to z tych wstępnych uwag? Pytanie to ma również bardzo praktyczny wymiar, gdyż „pewna liczba ludzi Zachodu ma nadzieję znaleźć w nowych ruchach hinduistycznych to, czego brakowało im w ich synagogach i kościołach: […] prawdziwe doświadczenie mistyczne”[184]. A skoro tak, to trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy jest to droga do Boga takiego, jak rozumieli to zawsze w swojej dwutysiącletniej tradycji chrześcijanie. W poszukiwaniu odpowiedzi konieczne jest zauważenie, że najważniejszy podział hinduizmu, na trzy „drogi”, jest też jego podziałem na trzy typy religijności. Jest to podział na: karmamarga (droga czynów), jnanamarga (droga wiedzy), bhaktimarga (droga uwielbienia pełnego miłości)[185]. Zamiast określenia marga (droga) stosuje się często – jako synonim – określenie joga (zjednoczenie), mówiąc wtedy o jodze karma, jodze bhakti i jodze jnana[186]. Jeden z tych typów religijności hinduskiej – bhakti-marga, jest wybitnie teistyczny, najczęściej monoteistyczny, często o podkreślanej niezbywalnej różnicy między Jedynym, Panem i Bogiem a człowiekiem. Omówienie tego nurtu zostawimy do następnego rozdziału.

Próbowano też wskazać na pewną analogię istniejącą między tradycją trzech etapów życia chrześcijańskiego (oczyszczenie, oświecenie, zjednoczenie mistyczne) a odpowiadającą jej tradycją wymienionych trzech dróg w hinduizmie: karma, jnana i bhakti. Od razu jednak rzucało się w oczy, że w chrześcijaństwie aspekt autonomicznego wysiłku człowieka, czyli wewnętrznej pracy, nie nadawał ważności owym etapom, jako że przede wszystkim odwoływały się one w swoim oryginalnym ujęciu do darmowej łaski Boga udzielonej przez sakramenty i przez działanie ludzi posługujących w Kościele: przez sakrament chrztu (z oczyszczającym etapem katechez chrzcielnych wdrażających w życie Słowem Bożym), bierzmowania (umacniającego chrzcielne oświecenie przez dar Ducha Świętego) i Eucharystii (życiodajnego dziękczynienia dającego prawdziwe communio, zjednoczenie z Bogiem)[187].

J. Sudbrack również zauważa, że nie można jednoznacznie zakwalifikować mistyki hinduistycznej jako monistycznej i panteistycznej (jak czynili to na przykład przedstawiciele filozofii dialogu F. Rosenzweig i M. Buber), gdyż za R. C. Zaehnerem rozróżnia cztery główne doświadczenia religijne charakterystyczne dla religijności hinduizmu: 1. świadomość kosmiczna; 2. przekroczenie czasu; 3. doświadczenie absolutnej jedności; 4. nieskończona miłość do Boga[188].

Podobnie Eliadowska Encyklopedia religii wyodrębnia w religii hinduistycznej bardzo różne dążenia mistyczne. Jedno z nich określone jest przez hasło „mistyka własnego Ja” (mysticism of the Self). Także ten rodzaj mistyki powinien podlegać dalszym podziałom terminologicznym, jako że zawiera bardzo rozbieżne tendencje.

Podziały te zaczynają się od niedualistycznego monizmu Advaita, czyli duchowości Wedanty, utożsamiającego w mistycznym przeżyciu wewnętrznego Atmana z wszechkosmicznym Brahmanem. W tej interpretacji nawet najbardziej obiecująca z punktu widzenia personalizmu droga, droga bhakti, czyli czci wobec bóstwa, okazuje się drogą apersonalizmu. Widzieliśmy już wyżej, jak impersonalistycznie interpretował bhakti jogę Chinmayananda. Według wyjaśnień tego nurtu człowiek wyraża wprawdzie swoją miłość wobec bóstwa i doświadcza wszędzie obecności „Pana swojego serca” tak, że w ekstatycznym doświadczeniu istnieje w końcu już tylko czciciel i Pan. Kulminacyjny moment tej pobożności jest opisany jednak w sposób dla chrześcijanina głęboko zaskakujący: „badanie samego siebie i zwrócenie się do swego wnętrza doprowadzi do uświadomienia, że czciciel sam jest Panem”[189].

Tak rozumiana religia praktycznie nie interesuje się osobą Boga: „religijne podręczniki przepisują stosowanie pewnych reguł życia , które określają dla nas sposoby kontaktowania się z przedmiotami wokół nas, aby nasza egzystencja była bardziej harmonijna”[190]. Rozumie się to w tym sensie, że „religia dostarcza szczegółowych strategii i metod do zastosowania w celu osiągnięcia wewnętrznej zmiany i transformacji”[191]. Podkreśla się nawet, że jakkolwiek Pisma pokazują nam drogę do życia zdrowszego i bardziej inteligentnego, to jednak osiągnąć te cele można jedynie wskutek własnego zdecydowania i skoordynowanych wysiłków[192].

Wyraźnie ateistyczną postać posiada natomiast joga samkhya, w której jednostka czystej świadomości (purusza), musi zostać uwolniona od zmieszania z materialnym elementem świata i źródłem energii (prakriti) przez wysiłek koncentracji wewnętrznej. Wysiłek ten jest jednak dokładnie odwrotny niż w duchowości Advaita: tam bowiem chodziło o połączenie z Bytem transcendentalnym, tu natomiast – o radykalny indywidualizm pragnący oddzielić się od wszelkich połączeń. Mistycyzm hinduistyczny obejmuje na końcu także „ograniczony dualizm”. Określenie to, odnoszące się bardziej do wymiaru praktyczno-pobożnościowego niż do sfery spekulatywno-mistycznej, podkreśla jednak tradycyjne pojęcie osobowego Boga wraz z jego personalistycznymi atrybutami (Brahman saguna), które zastępują wtedy atrybuty absolutnej substancji bezosobowej (Brahman nirguna). Bóg jest przeżywany jako osobowy zbawiciel. Szczególnym literackim wyrazem tej ostatniej formy pobożności jest księga Bhagavadgita, a jej manifestacją społeczną – ruch bhaktów, szczególnie żywy we współczesnej pobożności hinduskiej[193]. Ruch bhaktów znany jest w Europie choćby z praktyki Misji Czaitanii i Międzynarodowego Ruchu na Rzecz Świadomości Kriszny (tzw. Ruch Hare Kriszna).

Bardzo przejrzystą klasyfikację szkół hinduistycznej religijności przedstawia Dictionnaire de spiritualité. Porządkuje on religijno-mistyczne dążenia tej religii w sześć szkół jogi:

1. hatha joga, której główną metodą jest opanowanie praktyk oddechowych, a wtórnie także ćwiczeń cielesnych, w celu oddziaływania na „ciało subtelne” utworzone przez pranę;

2. laya joga, w której dąży się do obudzenia i odpowiedniego ukierunkowania duchowej energii Kundalini, wędrującej poprzez kolejne czakramy, co do których wierzy się, że jest ich w ciele człowieka sześć;

3. radża joga, opracowana i rozpropagowana przez nauczyciela z trzeciego wieku, Patańjalego, głosi konieczność ograniczenia przeżywania różnorodnych i rozpraszających człowieka stanów psychicznych w celu ich uproszczenia i na tej drodze ostatecznej realizacji Siebie;

4. karma joga, w której zainteresowanie kieruje się głównie w stronę reinkarnacji; dobre życie sprawi, że reinkarnacja stanie się pomyślna, a życie złe – prowadzić będzie do negatywnych konsekwencji reinkarnacji;

5. gnana joga, proponująca w wersji niedualistycznej drogę wiedzy i poznania, prowadzącą do stania się Absolutem, Brahmanem; a w wersji teistycznej – obiecuje drogę jedności z Bogiem przez łaskę i miłość;

6. bhakti joga, wzywająca do pełnej emocjonalizmu czci dla osobowego Boga, poprzez praktykowanie wiary, miłości i oddania serca Bogu[194].

Szkoły te, przynajmniej niektóre, są zasygnalizowane już w Upaniszadach. Z późno powstałej upaniszady Maitri dowiedzieć się można: „Oto zasada jogi: powstrzymywanie oddechu, odciągnięcie zmysłów, medytacja, skupienie, kontemplacja, wtopienie się”[195]. Wcześniejsza upaniszada Katha poucza z kolei na temat „drogi uważanej za jogę”: „gdy uwolniony z wszystkich pragnień w sercu skrytych, śmiertelnik nieśmiertelnym się staje, osiąga brahmana”, podczas gdy nieco dalej czytamy: „sto jeden jest kanałów serca, jeden z nich ku szczytowi głowy wiedzie; podążając nim w górę, ku nieśmiertelności się dąży”[196].

Podział ten jest jasny i zrozumiały, łatwo też można wyróżnić na jego podstawie konieczne dla każdego rodzaju jogi elementy wiary religijnej. Elementy te, łatwo dostrzegalne, to odpowiednio: wiara w istnienie ciała subtelnego, w istnienie prany lub energii Kundalini, w tożsamość człowieka z absolutną substancją lub wiara w reinkarnację. Może też chodzić o wiarę w historyczne wcielenie bóstwa, a więc w konkretne objawienie miłości i łaski Boga, a w jodze bhakti – w uniwersalne znaczenie inkarnacji Boga w postaci Kriszny. Już teraz warto zasygnalizować, że owe niezbędne dla różnych form jogi elementy doktryny religijnej stawiają ważne pytania pod adresem wniosku na temat istnienia „jogi chrześcijańskiej” kończący artykuł na temat jogi w Dictionnaire de spiritualité: „Techniki jogi można oddzielić od teologii hinduskiej i napełnić teologią chrześcijańską; mogą wtedy dla chrześcijanina stać się drogą przygotowania do spotkania z Bogiem”[197]. Wniosek ten jest dyskusyjny, gdyż techniki te bazują na rozmaitych hinduistycznych doktrynach, nieobojętnych przecież wobec wiary chrześcijańskiej, takich jak nauka o Kundalini lub pranie.

Religijność hinduska jest więc niezmiernie zróżnicowana, nie tylko w swoich historycznych manifestacjach, ale również w tych przejawach, które docierają obecnie do różnych krajów Europy wskutek obecności grup prowadzących działalność misyjną na rzecz hinduizmu. Aby zrozumieć mistyczne orędzie niesione przez różne szkoły jogi, przez Ruch Świadomości Kriszny lub przez religijne księgi hinduizmu, trzeba uświadomić sobie specyfikę przynajmniej niektórych szkół mistycyzmu hinduistycznego, przede wszystkim takich jak: Wedanta, joga samkhya i klasyczna joga.

Wedantaprzedsystemowa (doktryna Upaniszad), a więc sprzed Siankary (który żył na przełomie VIII i IX w.), głosi, że stworzenie to maya, jest złudne jak sen. Podobnie zresztą istnienie odrębnych Atmanów (ludzkich dusz) jest złudne. Religijne „przebudzenie” polega na tym, aby obudzić się w szczęśliwości tego, co odwiecznie obecne[198]. W odróżnieniu od rytualistyczno-ofiarniczej religii Wed, Wedanta Upaniszad głosi naukę ezoteryczną, niezależną od rytuału, naukę o drodze ku wolności i nieśmiertelności poprzez proces koncentracji i duchowej interioryzacji. Nauka ta jest podwaliną hinduskiej tradycji mistycznej[199].

Joga samkhya jest ateistyczna, a drogą do wyzwolenia jest metafizyczne poznanie[200]. „Jaźń nie może mieć kontaktu ani ze światem, ani z innymi duchami. Kosmos jest zaludniony owymi odwiecznymi, wolnymi, nieruchomymi monadami, między którymi żadna łączność nie jest możliwa. Chodzi tu o koncepcję ducha tragiczną i paradoksalną”[201]. Podobnie tak zwana „stara teologia” – klasyczna Mimamsa – nie uznaje istnienia żadnego Boga (Iśvara) ani jako stworzyciela, ani jako niszczyciela wszechświata[202].

Joga klasyczna „zaczyna się tam, gdzie się kończy samkhya”. Nauczyciel jogi, Patańdżali, definiuje jogę jako „zniweczenie stanów świadomości”. Chodzi tu zarówno o stany świadomości zaliczane do „klasy pierwszej” (sny, halucynacje, pomyłki), jak i zaliczane do „klasy drugiej” (zwykłe doświadczenia psychiczne). Celem jest zastąpienie ich doświadczeniem enstatycznym, ponadzmysłowym i pozarozumowym[203]. Joga klasyczna jest teistyczna, choć rola pełniona w niej przez Boga może znacznie odbiegać od tradycyjnych oczekiwań chrześcijanina. Drogą do wyzwolenia jest bowiem nie tyle łaska Boga, co technika medytacyjna[204]. Joga oznacza więc tu techniki ascetyczne i metody medytacji, których celem jest zniesienie stanów świadomości. Rolę Boga na tej drodze dość dobrze odzwierciedla zdanie: „Punktem wyjścia jest koncentracja na jednym przedmiocie, którym może być czubek nosa, jakaś myśl lub Bóg”[205]. Celem jest osiągnięcie stanu zwanego kaivalya, bycie samotnym, bycie tylko ze sobą samym, bycie niczym innym jak tylko świadomością. Jeśli pojawia się tu postać Boga, zwanego Iśvara, to jedynie jako jedna z pomocy w osiąganiu koncentracji[206]. Bóg nie jest celem, choć może być pomocą w procesie wyzwolenia. Joga pierwszego, klasycznego okresu prowadzi do absolutnej wolności człowieka za cenę całkowitej negacji życia i ludzkiej osobowości[207]. Mircea Eliade podsumowuje dążenia dwóch szkół duchowości hinduizmu, jogi samkhya i jogi klasycznej: „Rozwiązanie samkhyi wyrzuca człowieka poza człowieczeństwo, da się bowiem urzeczywistnić wyłącznie przez zburzenie osobowości ludzkiej. Proponowane przez Patańdżalego praktyki yogi mają ten sam cel. […] Dla osiągnięcia absolutnej wolności trzeba poświęcić kondycję ludzką i «osobowość»”[208].

Jako pierwszy element oceny mistyki jogi z chrześcijańskiego punktu widzenia niech posłuży cytowana przez Sudbracka opinia ks. Julesa Monchanina (zm. 1957) o tak zwanej „chrześcijańskiej jodze”: „Joga w swojej najgłębszej postaci jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem. W sercu jogi nie ma żadnego miejsca dla łaski, a więc w konsekwencji także i dla Boga. Jest to narcyzm bez Narcyza”[209].

W języku teologizującej filozofii dialogu M. Bubera i F. Rosenzweiga krytyka ta zabrzmi nieco inaczej. Buber podkreśla dwa etapy konieczne w duchowym wzrastaniu. Istnieje potrzeba początkowego psychicznego „zjednoczenia” ludzkiego Ja w procesie koncentracji wewnętrznej, aby wyjść z duchowego chaosu i z rozbiegania myśli. Jednak ten pierwszy etap ma wartość względną. Istnieje zawsze tylko po to, aby później mogło dojść do bezpośredniego spotkania z Boskim Ty. Tym, którzy uważają, że Absolut i ludzkie Ja (Buber nazywa je odpowiednio „wszechistota” i „istota jaźni”) są ostatecznie tym samym, „tak że żadne mówienie Ty nie może przybliżyć ostatecznej rzeczywistości”, Martin Buber odpowiada, że ściśle monistyczna mistyka jest realizowaniem „świata Ono”. Określeniem tym nazywa on świat depersonalizującej religijności, która „postuluje i obiecuje wejście w Myślącą Jednię, «przez którą myślany jest świat», w czysty podmiot […] Są to punkty kulminacyjne języka Ono […] świata Ono, w którym nie ma zbawiennego życia”[210] .

Biorąc poprawkę na specyficzny użytek uczyniony przez Rosenzweiga ze słowa „mistyka” (w tym kontekście ma ono oznaczać tylko i wyłącznie mistykę monistyczną), warto usłyszeć także jego ocenę, jako że uzupełnia punkt widzenia filozofów dialogu: „Jest ciężką winą mistyka, że zatrzymał on Sobość [das Selbst] na jej drodze ku postaci [zur Gestalt]. […] Mistyk nie jest człowiekiem, nawet połowicznie. Jest on tylko naczyniem swego przeżytego zachwycenia”[211].

Zdania te należy rozumieć jako wypowiadane z pozycji człowieka, który zrozumiał pełnię obietnicy religijnej w otwartej możliwości spotkania z Osobą Boga. W takiej perspektywie propozycja monistycznej wersji Wedanty wydawać się musi uboga i okrojona. Obietnica monistycznego hinduizmu jawi się jako absolutnie niewystarczająca dla człowieka nastawionego dialogicznie i reprezentującego personalistyczną religijność biblijną.

Obietnica ta odnosi się do uzyskania pewnego szczególnego stanu świadomości. Hinduska tradycja Upaniszad, czyli ścieżka jnana-marga, opisuje cztery stany świadomości. Stany te to: normalna świadomość, świadomość marzeń sennych, sen bez marzeń i wreszcie turiya, czyli docelowy stan joginów[212]. Turiya polega na samopoznaniu, na tym, że byt poznaje sam siebie, jest to świadomość podmiotu jako czystej percepcji bez szczególnego przedmiotu poznania, poznanie siebie jako podstawy wszelkiego bytu i wszelkiej wiedzy[213]. Krótka upaniszada Mandukja, w całości poświęcona znaczeniu świętej dla hinduistów sylaby Om, zapowiada, że „słowo wypowiadane jako Om,jeśli rozumie się je właściwie, oddaje wszelkie doświadczenie: wszystko co jest, co kiedykolwiek było, i to co się stanie”[214]. Owo doświadczenie okazuje się w końcu zwrócone samo na siebie, nieotwarte na Drugiego jako realny byt, nie biorące pod uwagę nikogo, kogo można by spotkać. Oto jak wygląda spełnienie wspomnianej obietnicy, opisane w ostatnim wersecie Mandukji: „Om jest więc nie-dwoistością: prawda włącza to, co jest «sobą», w siebie i to, co jest «sobą», samo w sobie świeci, samo”[215].

Samopoznanie, czyli poznanie samego siebie, to obietnica spotkania ze sobą samym. Dla człowieka przyzwyczajonego do języka personalistycznego teizmu, zastanawiającego się nad atrakcyjnością takiej propozycji duchowej, wniosek będzie taki, jak sformułował to L. Bouyer: „Więcej zbliżeń do autentycznego mistycyzmu znajdziemy w ludowych formach religii hinduskiej, jakkolwiek zapełnionych dziecinnymi przesądami, zwłaszcza w buddyzmie […] myślę tu w różnych formach mahayany[216].

Ludowe wydania hinduizmu, zresztą w praktyce o wiele popularniejsze w Indiach od czasów średniowiecznych niż elitarne i intelektualistyczne postacie jogi, wydają się o wiele bogatsze i bardziej obiecujące. W klasycznej jodze bowiem obecność Boga, jakkolwiek werbalnie deklarowana, okazuje się tylko pozorna. „To, co naśladuje jogin, jest sposobem istnienia czystego ducha. Wyrzeczenie się kondycji ludzkiej, to znaczy praktyka jogi, ma walor religijny w tym sensie, że joga naśladuje sposób istnienia Iśvary: nieruchomość, koncentracja na sobie samym. […] Jogin staje się żywym posągiem, naśladującym model ikonograficzny”[217]. W ostatecznym rozrachunku jest to mistyczny narcyzm, mistycyzm wpatrzonego w siebie Narcyza[218].

Sama Wedanta, jako najbardziej wpływowa szkoła duchowości hinduizmu, zasługuje na jeszcze wnikliwsze spojrzenie. W średniowiecznej teologii Wedanty pojawiają się trzy zasadnicze nurty, jedna o kierunku bardziej monistycznym: Advaita (szkoła Siankary, 788-820 r.), dwie inne zdecydowanie bardziej teistyczne: Viśistadvaita-Vedanta (wielką rolę odegrał tu Ramanuja, 1017-1137 r.) i Dvaita-Vedanta (szkoła Madhvy, 1238-1317 r.). Te trzy typy teologii są też reprezentatywne dla trzech głównych typów mistycyzmu hinduskiego[219].

Dla Siankary pojęcie Boga jest czymś potrzebnym jedynie przejściowo, a ostateczne wyzwolenie obejmuje także uwolnienie od tego pojęcia. Natomiast Ramanuja interpretuje Upaniszady zdecydowanie bardziej teistycznie i utożsamia Boga-Iśvarę po prostu z Wisznu, kiedy pisze: „Cała Wedanta przedkłada naukę o tym, że bóstwa winny być czczone o tyle, o ile tworzą ciało Najwyższej Osoby, ale właściwie należy oddawać cześć tylko samej Najwyższej Osobie, ponieważ Ona jest ich istnieniem”[220]. Teistyczna interpretacja hinduizmu prezentuje główną historyczną linię tej religii, która dominowała od średniowiecza w praktyce religijnej Indii. Podobnie ma się rzecz z teologią Madhvy: Iśvarą jest Wisznu, który stworzył świat, a wszystko zależy od jego wolnej woli. Człowieczy Atman jest obrazem Boga, a drogą do wyzwolenia jest doskonałe osobiste oddanie się Wisznu przez czynną miłość koncentrującą się na czci jego wizerunków[221].

W wybitnie teistycznej Bhagavadgiciemamy do czynienia z wyniesieniem mistycznej pobożności do rangi najwyższej drogi. Pojawia się też koncepcja łaski, będąca zapowiedzią jej błyskotliwego rozwoju w literaturze wisznuickiej. Wszystko jest stworzone i kierowane przez Boga. Co więcej, Bóg nie porzucił świata po jego stworzeniu, ale wciąż jest w nim obecny, czynny na wszystkich poziomach, od struktur materialnych kosmosu po świadomość człowieka. Jest to pobożność wobec Boga, który jest jednocześnie osobowy i nieosobowy, twórczy i niszczący, wcielony i transcendentny[222]. Dlatego do mistyki hinduskiej w wydaniu teistycznym (bhakti-marga, joga bhakti) będzie nam trzeba powrócić w częściach późniejszych, traktujących o mistyce teistycznej.

c. Schronienie przed głosem prawdziwego Boga? – buddyjski monizm mistyczny

Kolejną religią, w której mistycyzm monistyczny odgrywa zasadniczą rolę, jest buddyzm, przynajmniej w oryginalnej wersji, takiej jak głoszona była przez Buddę, oraz w niektórych postaciach współczesnych, zwłaszcza obecnych dziś w krajach Zachodu. W zależności od interpretacji i konkretnego stylu duchowości buddyjskiej, mistycyzm ten zaliczyć wypada albo do mistyki natury (panenhenistycznej), albo do mistyki monistycznej. Dla teologii opartej na zasadach teistycznych najważniejszym elementem oceny buddyzmu jest fakt, że Budda odrzucał samą ideę Boga jako istoty najwyższej[223]. Istnieją też pokrewne do buddyzmu religie, jak dżinizm, którego założyciel – Mahavira – „neguje istnienie Boga, ale nie zaprzecza istnieniu bogów, którzy jednak nie są nieśmiertelni”[224]. Ze względu jednak na znacznie mniejszą popularność tych religii wśród ludzi poszukujących współczesnych form mistyki, pozostawimy tę problematykę na boku.

Precyzyjne określenie rodzaju mistyki buddyjskiej też jest sprawą złożoną. Religia ta według najbardziej rozpowszechnionej interpretacji polegałaby na tym, aby doprowadzić człowieka do nirvany, której sednem jest zgaśnięcie bytu indywidualnego. Pierwotne zaistnienie indywidualnego bytu było nieszczęściem, od którego właśnie trzeba się uwolnić. Istnieje jednak druga interpretacja, bardziej pozytywna: nirvana jest uwolnieniem od złudnych przedstawień ostatecznej rzeczywistości, jest wejściem w doskonałe błogosławieństwo[225]. Encyklopedia religii M. Eliadego umieszcza mistykę buddyjską pod zbiorczym określeniem „mistyka pustki” (mysticism of emptiness), choć podkreśla też, że w tym fundamentalnie pesymistycznym systemie celem jest osiągnięcie stanu, w którym niezmienność ochroniłaby przed niebezpieczeństwami charakterystycznymi dla dotychczasowej egzystencji[226].

Interpretację pierwszą dobrze ilustruje wypowiedź popularyzatora idei buddyjskich na Zachodzie, dra D. T. Suzuki: „Ilekroć spojrzę na wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa, myślę o głębokiej różnicy dzielącej chrześcijaństwo od buddyzmu. Na Zachodzie podkreśla się silnie osobowe Ja. Na Wschodzie nie ma żadnego Ja […] W buddyzmie potrzebujemy jedynie oświecenia, a nie Ukrzyżowanego […] Buddyzm wyjaśnia, że od samego początku nie ma żadnego Ja, które miałoby być ukrzyżowane”[227].

Podobny sens płynie z wypowiedzi dra Suzuki na temat Mistrza Eckharta. O ile ten wielki średniowieczny mistrz dominikańskiej duchowości mistycznej słusznie uważany bywa za „przyczółek dialogu buddyjsko-chrześcijańskiego”, a Suzuki „znalazł w Eckharcie wiele elementów współbrzmiących z buddyzmem zen”, to jednak otwarcie przyznaje, że według niego „Bóg Eckharta jest całkiem inny od chrześcijańskiego Boga”; tylko w ten sposób japoński buddysta mógł „uratować” owo buddyjsko-chrześcijańskie pokrewieństwo[228].

O tym, że buddyzm w wersji silnie monistycznej nie polega na pragnieniu otrzymania nowego daru, ale na uświadomieniu sobie daru będącego od zawsze w posiadaniu człowieka, dowiadujemy się od jego nauczycieli i propagatorów: „Natura Buddy jest naszą pierwotną naturą. Mamy ją, zanim zaczniemy praktykować zazen i zanim uznamy ją kategoriami świadomości”[229]. W tym samym znaczeniu: „Wielki umysł, w którym musimy pokładać ufność, nie jest czymś, czego możecie doświadczyć w sposób obiektywny. Jest to coś, co zawsze masz, co zawsze jest z tobą. Jest to umysł uniwersalny, zawsze ten sam, nie różniący się od umysłu kogoś innego”[230]. Dlatego buddyzm, nawet w najbardziej ateistycznej postaci, jest religią: wyraża wiarę w konkretne pojęcie o całości istnienia, w tym istnienia człowieka. „Zen nie polega na jakiejś szczególnej nauce. Praktykujemy, aby wyrazić naszą prawdziwą naturę, a nie żeby osiągnąć oświecenie”[231].

Mistyka buddyjska jest więc mistyką w bardzo specjalnym znaczeniu. Można ją określić za J. Sudbrackiem jako „mistykę własnego Ja”. Kulminacją takiego rodzaju mistyki w starożytności europejskiej byłoby nauczanie Plotyna, a w tradycji pozaeuropejskiej – właśnie doświadczenie buddyzmu zen. Kierunek ten byłby opisany przez M. Bubera jako „coś, co dokonuje się w człowieku”[232]. Sformułowanie to podkreśla, że jest to mistyka nie poszukująca spotkania z Bogiem obiektywnie istniejącym odrębnie od człowieka, ale dążąca do doświadczenia duchowego na radykalnie przeciwstawnej drodze. W tym, co dotyczy wniknięcia przez człowieka w tajemniczy świat wewnętrzosobowy za pomocą sztuki medytacji, nauka taka jest oceniona przez M. Bubera jako pożyteczna również dla wyznawców biblijnej religii teistycznej. Jednak wspólna droga dość szybko się kończy.

„Budda – chce on uczyć nie poglądów, lecz drogi […] Do tego momentu, wierni prawdzie naszego spotkania, możemy iść za Buddą, następny krok byłby sprzeniewierzeniem się rzeczywistości naszego życia. […] Budda na pewno prowadzi do celu pośredniego, który dotyczy i nas: do zjednoczenia duszy. Ale prowadzi do niego nie tylko z dala od «tumultu poglądów», lecz także od «złudy upostaciowań», dla nas będących autentycznym światem […] Droga ta nie prowadzi zjednoczonej istoty dalej, do owego najwyższego mówienia Ty, które stoi przed nim otworem”[233].

Jeśli doświadczenie duchowe polega tylko na uświadomieniu sobie nierealności ludzkiego Ja i na zjednoczeniu z Najwyższym Bytem na kształt monistyczno-panteistyczny, a może nawet na sposób abstrahujący zupełnie od istnienia Boga, wtedy – dla Bubera – takie „nauki o pogrążeniu opierają się na gigantycznym złudzeniu”. Buber przypomina, że dla ludzi wierzących w osobowego Boga zgodnie z biblijnym objawieniem, „duch dzieje się” na zupełnie inny sposób, mianowicie realizując wrodzony mu „zmysł relacji” na drodze międzyosobowej więzi, spotkania i dialogu. „W rzeczywistości dzieje się on wychodząc z człowieka: między człowiekiem i tym, co nim nie jest”[234].

Opinie personalistycznej filozofii dialogu wyrażone przez M. Bubera w tej materii są jednoznacznie ostre, a nawet – chciałoby się powiedzieć – nieubłagane. „Dopóki ktoś zbawia się tylko w swej jaźni, dopóty nie może dać światu ani miłości, ani cierpienia, nie ma z nim do czynienia. […] Tylko wtedy, gdy kochamy świat prawdziwy, który nigdy nie chce dać się usunąć – i kiedy naprawdę kochamy go w całej grozie – mamy odwagę objąć go ramionami naszego ducha i nasze dłonie spotykają dłonie, które go trzymają”[235]. Wyrzeczenie się pytania o realność istnienia Stwórcy i Zbawcy w postaci osobowego Boga sprawia, że powstaje religia diametralnie różna od personalizmu biblijnego, powstaje mistyka o strukturze i celach radykalnie odmiennych od mistyki judeochrześcijańskiej. „Pozornie religijna relacja spełnia się w obrębie ich własnego ducha, obejmuje usamodzielnione obrazy i «idee». Ludzie ci sądzą, że religia nigdy nie była czymś innym, jak tylko procesem wewnątrzpsychicznym, […] że każdy rzekomy dialog z tym, co boskie, był tylko monologiem, czy raczej jedynie dialogiem różnych warstw jaźni”[236]. A jednak „posiadane przez rodzaj ludzki wielkie obrazy Boga nie rodzą się z fantazji, lecz z prawdziwych spotkań z prawdziwą mocą i chwałą Bożą”[237], dlatego też „spotkania z pramową, z pramówcą Tak i Nie nie można zastąpić przez spotkanie z sobą”[238]. Próba taka prowadziłaby do rezultatów odmiennych od celów biblijnego powołania do wiary: „kto ogranicza Boga do immanencji, ten ma na myśli kogoś innego niż Boga”[239].

Polemizując nie tylko z historycznymi postaciami religii nieteistycznych lub monistycznych, ale i z ich dwudziestowiecznymi wersjami, Buber pisał o Jungu, „czołowym psychologu naszych czasów”:

„O religii czytamy [u Junga], iż jest ona «żywym stosunkiem do procesów psychicznych, które nie zależą od świadomości, lecz przebiegają z drugiej strony – w ciemności tła psychicznego» […] mówi się zatem, że istotą religii nie jest relacja Ja z Ty – a tak przecież niewątpliwie pojmowali religię ludzie religijni wszystkich czasów”[240].

Polemika Buberowska nie polega tylko na przeciwstawianiu różnych opinii na temat znaczenia mistyki. Idzie ona dalej, stawiając wprost zarzut głoszenia nowej postaci religii, jednak w sposób niejawny, a nawet pod pozorem nauki.

„Nawet jeśli psychologia ta [Junga] zapewnia, że nie jest światopoglądem, lecz tylko nauką, to nie zadowala się ona rolą interpretatorki religii; głosi ona nową religię – jedyną, która może być jeszcze prawdziwa: religię czystej immanencji psychicznej […] Zamiast owego zjednoczenia duszy z będącym w sobie Bogiem, Jung ustanawia «Jaźń», pojęcie, które u Junga traci prawdziwie mistyczne znaczenie i przyjmuje sens gnostyczny”[241].

Wspomnieliśmy wyżej wypowiedziane przez Junga ostrzeżenia przed narażaniem się na okrutne konsekwencje pewnych praktyk duchowych związanych z jogą. Nawet jeśli tak straszliwych przeżyć Jung nie uważa za normę monistycznej mistyki, a jedynie za niefortunny wypadek, to i tak w najlepszym wypadku upragnionym celem praktyki duchowej propagowanej przez pisaną w duchu tybetańskiego buddyzmu Księgę zmarłych w Jungowskiej interpretacji jest odkrycie, „że psychiczne ja człowieka i dawca wszystkich danych – to jedno i to samo”[242]. Ostatecznie więc najbardziej pomyślny kres tej drogi duchowej polega na uświadomieniu sobie absolutnej niemożliwości spotkania i dialogu z nikim poza sobą samym. Dla chrześcijan przyzwyczajonych do dialogicznej i personalistycznej interpretacji życia religijnego koncepcja ta musi wydawać się tragiczna.

Potwierdzają to pozostałe komentarze do tej samej Księgi zmarłych. Wprawdzie autor jednego z nich, lama Angarika Govinda, ujmuje duchowy cel tybetańskiego buddyzmu w sformułowaniu brzmiącym w uszach chrześcijanina dziwnie znajomo – mianowicie „nowe narodzenie”[243] – jednak treść tego doświadczenia prowadzi w zupełnie inną stronę, niż tradycja chrześcijańska. Przypomina się nam, że „Wielki Nauczyciel” (to jest Budda), uważał wiarę lub też niewiarę w Najwyższe Bóstwo za nieistotne dla duchowego oświecenia ludzkości. Taką fundamentalną rolę pełni bowiem wierzenie całkiem inne: w bezosobowe Najwyższe Prawo lub Najwyższą Moc, prawo przyczyny i skutku. Nie istnieje też zresztą ani osobowy byt nazywany przez chrześcijan „duszą”, ani możliwość zasadniczej zbawczej ingerencji spoza człowieka, która mogłaby zmienić jego duchowy los. Bezosobowe prawo przyczyny i skutku nie może być zmienione przez łaskę żadnego Zbawiciela, żadne odpuszczenie grzechów, żadne odkupienie[244].

Istota zapału Buberowskiej krytyki zwraca się nie tyle w stronę ontologii (a więc teoretycznego problemu istnienia lub nieistnienia Boga), gdyż tradycja buddyjska często z takich ontologicznych zainteresowań świadomie rezygnowała, pragnąc być nauką jedynie praktyczną i prowadzącą do „zbawienia”, do wyzwolenia. Krytyka owa bierze na cel raczej duchowe, wewnętrzne nastawienia, jakie z owej postaci religii wynikają: „To nie Boga odsuwa ze wstrętem «świadomość współczesna», lecz wiarę. Niech się dzieje z Bogiem, co chce – człowiekowi o współczesnej świadomości zależy jedynie na tym, aby nie pozostawać z nim w stosunku wiary”[245]. Chodzi tu o „wiarę” w dialogicznym, Buberowskim sensie, a więc taką, która nie będzie jedynie wyznawaniem prawdziwości określonej doktryny, ale równocześnie stanie się żywotną, na co dzień przeżywaną więzią z Bogiem. Nie inaczej ocenia tę kwestię Franz Rosenzweig, w swojej wypowiedzi łącząc ocenę buddyzmu i taoizmu: „W ten sposób zostały tu, w Nirwanie i Tao, nakreślone plany budowy, zgodnie z którymi, aż do dnia dzisiejszego, musi być wznoszony wszelki gmach, w jakim chciałoby się schronić myślenie o bogu przed głosem prawdziwego Boga”[246].

Postawienie problemu wyraża się więc następującym pytaniem: Czy w przeżyciu mistycznym doświadczam siebie czy doświadczam Boga? Albo, według sformułowania pochodzącego od J. Sudbracka: owszem, można poprzez intensywne metody usunąć ze świadomości człowieka wszelką zawartość przedmiotową i umożliwić w ten sposób wyłonienie się świadomości intuicyjnej, nazwanej nirvaną lub „prawdą”. „Ale czy w ten sposób osiąga się «istotę bytu», «to, co boskie», czy tylko pustą, bezprzedmiotową świadomość, spoczywającą samą w sobie? Człowiek stoi tu przed pokusą rajską: utożsamić swoje Ja z Bogiem”[247].

W zrozumieniu tego aspektu omawianego problemu może dopomóc pewna metafora użyta przez znanego propagatora buddyzmu na Zachodzie. Oto przed narodzeniem sytuacja człowieka jest stanem zjednoczenia z wszechświatem. Przypomina to wielką rzekę płynącą jednym, zwartym nurtem, zjednoczonym strumieniem. Narodzenie człowieka sprawia, że od rzeki odłącza się mały strumyczek, jak na przykład bywa to w wodospadach. Część wody spada w powietrzu, rozdziela się na krople. Obrazuje to pojawianie się uczuć i przywiązanie do nich. Powstaje świadomość indywidualnego Ja. Śmierć ludzka opisana jest w tej metaforze tak: „Kiedy woda powraca do swojej pierwotnej jedności z rzeką, nie żywi już do niej żadnego indywidualnego uczucia, odzyskuje własną naturę i znajduje spokój”[248].

Dramatycznie polemiczne wypowiedzi M. Bubera w tej materii trzeba rozumieć jako wypowiedzi konwertyty. On sam przeszedł drogę od abstrakcyjnej religii nieokreślonego mistycyzmu, która to droga zaczęła się od religijności będącej „jeszcze tylko rodzajem nad-religii, a ekstaza wszechjedności była szczytem doświadczenia religijnego”[249]. W takim duchu były pisane jego wczesne Ekstatische Konfessionen. Być może właśnie w świetle osobistego zaangażowania na drodze do odkrycia religijnej prawdy należy rozumieć mistrzowskie analizy Bubera rozróżniające personalistyczną i apersonalistyczną mistykę.

„A mistyka? Znam dwa zdarzenia: […] mistyka myli je czasem w swojej mowie. Zdarzenie pierwsze to zjednoczenie duszy. Nie jest to coś, co wydarza się między człowiekiem i Bogiem, lecz coś, co dokonuje się w człowieku. [Wtedy] człowiek będący jednością może wyjść na spotkanie […] z tajemnicą i zbawieniem. Ale może też zakosztować błogosławieństwa skupienia i nie biorąc na siebie najwyższego zobowiązania, powrócić do rozproszenia”[250].

„Drugim zdarzeniem jest ów niezbadany charakter samego aktu relacji. Ja i Ty znikają, człowieczeństwo, które dopiero co stało naprzeciw Boga, rozpływa się w Nim, pojawia się chwała, przebóstwienie, wszechjednia. [Ale] to, co ekstatyk nazywa zjednoczeniem, jest zachwycającą dynamiką relacji […] Samą relację, jej żywą jedność, odczuwa się tak gwałtownie, że na jej tle jej człony zdają się blednąć, że ponad jej życiem zapomina się o Ja i Ty, między którymi została ustanowiona”[251].

Widzieliśmy już uprzednio, że F. Rosenzweig potrafił użyć terminu „mistyka” w sensie negatywnym, o ile odnosił się on do apersonalistycznych przeżyć medytacyjnych. Podobnie M. Buber potrafił w sensie czysto negatywnym użyć określenia „duchowość”. Takie rozumienie rezerwował jednak tylko dla religijności niedialogicznej, a więc monistycznej. „Jeśli [samotność] jest twierdzą odosobnienia, w której człowiek prowadzi dialog z samym sobą […] rozkoszując się figuracjami swej duszy, to jest to prawdziwy upadek ducha w duchowość”. Religia taka nie tylko nie odgrywa roli przygotowawczej dla prawdziwego spełnienia powołania człowieka, ale może nawet stanowić przeszkodę w postaci fałszywie uspokojonego sumienia. Człowiek taki „może dotrzeć aż na samo dno przepaści, gdzie samooszukany, roi sobie, że ma w sobie Boga i z Nim rozmawia; ale chociaż Bóg ogarnia nas i w nas mieszka, nigdy nie mamy Go w sobie”[252].

Trudno byłoby znaleźć ostrzegawcze określenia, których w polemicznym zapale Buber nie użyłby dla obrony przed monistyczną redukcją przeżycia religijnego. W najgorszym przypadku ów rozważany tutaj, łudzący się swoimi przeżyciami wewnętrznymi człowiek „«ma» tylko marę, którą nazywa Bogiem; Bóg, wieczna obecność, nie daje się mieć; biada opętanemu, który roi sobie, że posiada Boga”[253]. W wizji Bubera religia jako środek psychoterapeutyczny prowadzi w dokładnie odwrotną stronę niż prawdziwa wiara; co więcej – jest gorsza od szczerego ateizmu. Jeśli czyjaś „modlitwa jest procedurą przynoszenia ulgi, wpada w uszy pustki”. To właśnie taki człowiek, a nie „«ateista», który z głębi swej alkowy zagaduje Bezimienne, jest człowiekiem bezbożnym”[254].

Uwagi powyższe odnoszą się do oryginalnej nauki Buddy oraz do niektórych współczesnych, nie-teistycznych nurtów buddyzmu. Realia religijności ludowej w wielu krajach o tradycji buddyjskiej są jednak zupełnie inne. Bardzo wielu tradycyjnych buddystów w tych krajach zwraca się do Boga używając imienia Buddy, w tym sensie niejako „wypierając się” oryginalnej nauki swojego mistrza. Jakkolwiek oceniać mogliby to zwolennicy ortodoksyjnej nauki Gautamy Siakiamuniego, to jednak – według sformułowania M. Bubera „«Wielki Wóz» [czyli buddyzm mahayana] wspaniale wyparł się [Buddy]: zagadnął wieczne Ty człowieka – imieniem Buddy. I oczekuje Buddy, który spełni miłość”[255].

d. Monistyczny aspekt mistyki chrześcijańskiej

Przy tak ustawionym ostrzu oceny wielkich tradycji mistycznych i tak dobranym kryterium wartościowania, powstaje ważki problem: Czy pewne nurty mistyki chrześcijańskiej nie będę musiały też być zaliczone do tradycji monistycznej, apersonalistycznej, szukającej utożsamienia ludzkiego Ja z odwiecznym duchem wszechświata? Szczególnie wyraźnie zagadnienie to pojawia się w przypadku „duchowości filozoficznej”, czyli linii tradycji reprezentowanej począwszy od przełomu drugiego i trzeciego wieku chrześcijaństwa przez takich pisarzy, jak Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Ewagriusz, Grzegorz z Nyssy, Diadoch z Photike, Pseudodionizy (oraz Augustyn i Grzegorz Wielki na Zachodzie). Wiele miejsca poświęca temu zagadnieniu A. Louth[256].

Jego odróżnienie tradycji chrześcijańskiej mistyki filozofującej od monistycznej religijności nurtu platońskiego wydaje się na pierwszy rzut oka raczej tylko wskazaniem na inne rozłożenie akcentów i proporcji. Pisze bowiem: „choć mistycyzm patrystyczny czerpie wskazówki z mistycyzmu platońskiego, kiedy próbuje wyrazu intelektualnego, wydaje mi się, że w kilku punktach to intelektualne podłoże zostaje zmodyfikowane”[257]. Jednak bliższe przyjrzenie się intencjom autora postawi problem w zupełnie jasnym świetle. Tych „kilka punktów”, jak skromnie zostały nazwane, stanowi bowiem dla katolickiego teologa najbardziej radykalną różnicę ze wszystkich możliwych. Stanowi właśnie o odmienności między religią zatracenia się Ja w bezosobowym Ono a religią, w której dominuje relacja typu Ja – Ty. Wymienionych przez Loutha punktów rozbieżności między chrześcijańską mistyką platonizującą w formie wyrazu a oryginalnym neoplatonizmem jest cztery: pojęcie Boga, pojmowanie relacji między duszą a Bogiem, rola moralności w życiu mistycznym, miejsce w nim drugiego człowieka.

– Pojęcie Boga

Dla Plotyna istota Najwyższa, Absolut, „Jedno” jest nieświadome zarówno siebie, jak i oczywiście czegokolwiek poza sobą. O ile może stanowić przedmiot tęsknoty duszy, to nie może świadomie inspirować tych poszukiwań ani na nie odpowiadać. Mówiąc krótko – nie może być partnerem dialogu. Wykazuje więc cechy analogiczne do Brahmana Wedanty. Dla chrześcijańskich Ojców Kościoła natomiast Bóg jest Osobą, i to osobą zainteresowaną poszukiwaniem jej przez człowieka, aktywnie stającą po jego stronie. I tak na przykład św. Augustyn znajdując Boga znajduje Kogoś, kto uprzedził go w tych poszukiwaniach i zainspirował je uprzednią swoją inicjatywą. Nawet u Dionizego, najbardziej platońskiego w formie literackiej mistycznego mistrza starożytności, ekstatyczna miłość duszy do Boga jest jej odpowiedzią na miłość Boga do niej. Podczas gdy platonik pojmuje mistycyzm jako wycofanie się duszy ze świata i jej mozolne wstępowanie wzwyż, to chrześcijanin przeżywa go jako odpowiedź duszy na łaskawe zstąpienie ku niej Boga, szczególnie wyraźne we Wcieleniu[258].

– Pojmowanie relacji między duszą a Bogiem

Dla mistyki platońskiej dusza jest z natury boska, w sensie spokrewnienia z boskim królestwem form. Dlatego mistyczne wznoszenie się polegało właściwie na procesie stawania się duszy tym, czym „prawdziwie zawsze była”, na urzeczywistnieniu jej wrodzonej boskości. Nietrudno tu odkryć ideowe pokrewieństwo z podstawowymi intuicjami Wedanty, gdzie podobnie wierzy się w boskość duchowego pierwiastka w człowieku.

Ojcowie Kościoła zaś, jako chrześcijanie, uświadamiali sobie oczywistą odrębność takiego założenia w stosunku do ortodoksji biblijnej, wiedzieli z całą jasnością o „obcości tej przesłanki w chrześcijańskim pojmowaniu stosunku stworzenia do Boga”[259]. Dla chrześcijanina uświadomienie sobie „czym dusza naprawdę zawsze była” polega na przypomnieniu sobie, że dusza nigdy nie była, ani nie będzie „boska”. Chodzi, wręcz przeciwnie, o umocnienie przekonania o wrodzonym oddzieleniu od Boga i o możliwości przyjęcia od Niego daru duchowego odrodzenia.

– Pojmowanie cnót moralnych

Dla filozofującego mistyka neoplatońskiego cnoty moralne są jedynie sposobem kontrolowania ciała, tak aby nie obciążało ono duszy w jej wzlotach i w duchowej wędrówce. Moralność, analogicznie jak w apersonalistycznym hinduizmie, jest sposobem wyzwalania się od ciała. Natomiast w przypadku mistyki chrześcijańskiej cnoty moralne nie są przejściowym etapem, wprawdzie użytecznym, ale jednak dla przeżycia mistycznego nieistotnym. Dla chrześcijanina są one przecież owocami Ducha, a zatem i „świadectwem przebywania Chrystusa w duszy chrześcijanina”[260].

– Sprawa innych ludzi żyjących obok mistyka

Postać drugiego człowieka stanowi dla neoplatońskiego mistyka przejściową tylko konieczność, występującą niejako „po drodze”, a dla chrześcijanina jest stałą i niezbywalną częścią religijnego przeżycia. „Istnieje kontrast pomiędzy końcową wizją Ennead, która zawiera jak gdyby «ucieczkę samotnika do Samotnika», a końcową wizją Biblii: «Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć (Ap 7, 9)»”[261]. Biblijne zbawienie lokuje człowieka we wspólnocie z innymi zbawionymi.

Łatwo zauważyć, że we wszystkich czterech punktach wymienionych przez Loutha istnieje daleko idąca zbieżność między mistycyzmem platońskim a tradycją buddyzmu oraz tradycją nieteistycznej Wedanty w hinduizmie oraz w pewnych nurtach buddyzmu. Dlatego jego analizy zachowują niezwykłą aktualność dla czytelnika nawet niespecjalnie interesującego się historią starożytnej religijności, gdyż z łatwością mogą być odniesione do przeżywanego dziś przez nas spotkania religijności chrześcijańskiego Zachodu z propozycjami religii Dalekiego Wschodu.

Podobne stanowisko znajdziemy u H. Ursa von Balthasara. Podkreśla on, że w medytacji wschodniej „ćwiczenie się w miłości bliźniego jest środkiem prowadzącym do celu, którym jest wyższa kontemplacja”, natomiast w chrześcijaństwie „miłość bliźniego nigdy nie może spaść do poziomu stopnia wstępnego”. Zwraca też uwagę na odmienną rolę technik medytacyjnych w różnych religiach. O ile w medytacji wschodniej medytujący będzie się starał przez „odrzucenie wszelkich przedmiotowych myśli, wyobrażeń, osiągnąć prostotę nastawienia wewnętrznego”, to dla chrześcijanina ten rodzaj wewnętrznego skupienia „jest tylko środkiem mającym wprowadzić ład w całego człowieka”. To, co buddyście wydaje się celem, dla chrześcijanina jest środkiem. Zachodzi zresztą sytuacja odwrotna, gdy stosowany w hinduizmie apersonalistycznym wstępny środek, jakim jest utrzymanie uwagi na osobowym Bogu, zostaje zarzucony później dla „wyższych” form medytacji, podczas gdy w chrześcijaństwie żywa świadomość Bożej obecności jest szczytem religijnego przeżycia. Szwajcarski teolog, von Balthasar, przypomina, że centralnymi problemami nauki chrześcijańskiej są: wina grzechu i łaska przebaczenia. Otóż „dla otrzymania przebaczenia potrzebny jest stan nie bezrefleksyjnego pogrążenia, lecz skupionej świadomości […] Postawa etyczna [buddysty] jest [natomiast] uwarunkowana teoretyczną wiedzą, że Ja i Ty nie są to ostateczne podmiotowości, tak że owo etyczne wyzucie się pozostaje tylko aspektem metafizycznego wyzucia się kontemplującego człowieka”[262].

* * * * *

Jeśli przez „medytację wschodnią” rozumie się apersonalistyczną interpretację charakterystyczną dla Wedanty, to wtedy obowiązuje Balthasarowa diagnoza tego, co szczególnie odróżnia medytację chrześcijańską od medytacji religii orientalnych. W chrześcijaństwie, zgodnie z orędziem Biblii: „śmiertelne Ja zostaje przez Boga ustanowione, akceptowane, jest kochane, i to nie tylko moje Ja, lecz Ja każdego człowieka, każdy bowiem jest odbiciem Jedynego Boga”[263]. W tym kontekście Balthasar nie waha się mówić o „wyższości medytacji chrześcijańskiej” (nawiasem mówiąc – trzeba odwagi, by w dzisiejszej atmosferze teologiczno-intelektualnej użyć takiego sformułowania!). Wyższość ta przejawia się – według niego – na trzech płaszczyznach.

Po pierwsze, na płaszczyźnie zdecydowanie personalistycznej wizji człowieka: „stworzone, wolne Ja jest ustanowione przez Boga i jako takie Bóg je ceni, chce i kocha; jest ono dla Boga Ty. Wolne Ty jest godne […], by przyjąć Boga”[264].

Po drugie, w sferze akceptacji świata takiego, jakim jest, wraz z nieuniknionym elementem cierpienia w nim zawartym: „ciężar bólu świata nie może być zniesiony przez medytację ani przez «współczucie»”, gdyż jedynie „wydarzenie na Golgocie jest zastępczym dźwiganiem winy świata”[265].

Po trzecie wreszcie, w innym rozłożeniu akcentów tego, co decyduje o religijnym przeżyciu: „przeciwieństwem wschodniego mistrza jogi czy zen jest nie chrześcijański mistyk, lecz chrześcijański święty”, którego życie religijne osiąga największą głębię w postawie wyrażonej słowami „Mów Panie, bo sługa Twój słucha”[266].

Wielki mistrz teologii duchowości, Louis Bouyer, w swoim ważnym dziele The Christian Mystery[267] zajął zdecydowane stanowisko wobec całości fenomenu mistycyzmu dalekowschodniego w jego wydaniu apersonalistycznym. Podstawą jego oceny jest fundamentalne założenie o realności istnienia osobowego Boga i o możliwości egzystencjalnego spotkania z Nim. „Wielkim złudzeniem myśli nowoczesnej i nowoczesnej duchowości” nazywa L. Bouyer mniemanie, że doświadczenie mistyczne nie miałoby być doświadczeniem czegoś, co nas przerasta, ale „doświadczeniem naszego własnego doświadczenia w jego subiektywności”[268]. Dlatego mówiąc o mistycyzmie religii orientalnych z jednej strony dostrzega w nim owoc powszechnego działania Ducha Świętego, którego tchnienia nie sposób wykluczyć wśród ludzi szczerze poszukujących Boga. Z drugiej strony jednak używa też słów ostrej oceny w tej materii.

Pierwszy aspekt jest wyrażony w komentarzu do dwóch dróg mistycyzmu hinduistycznego. Jedna z nich to ekstaza, a więc „droga przyjęcia tego, co w świecie pociąga nas do rzeczywistości, która świat przekracza”, druga zaś to enstaza, czyli „droga powrotu do siebie”. Na obu drogach, jak przyznaje Bouyer, „zdają się istnieć przynajmniej pewne ujęcia prawdziwego Boga, realne, choć pełne niejasności zarówno w treści, jak i w wyrażaniu jej”. Opinia ta nie odnosi się jednak do całości zjawisk religijności hinduskiej, a tylko do jej niektórych fragmentów, gdyż, jak podkreśla Bouyer, są to „ulotne spojrzenia, chwilowe błyski […] zdaje się, że to właśnie zaszło w Indiach, zwłaszcza w przypadku Buddy”[269].

Aspekt drugi natomiast wyraża sprecyzowaną ocenę mistycyzmu dalekowschodniego w świetle podstawowych danych wiary chrześcijańskiej i założeń katolickiej teologii. Bouyer znów pisze o dwóch kierunkach, w jakich wyrażać się może w religiach Wschodu przeżycie mistyczne: ekstaza i enstaza. O obu pisze: „dotknięte są tam dwuznacznościami i pokusami trudnymi do przezwyciężenia dla upadłej ludzkości”. Powody tej opinii są następujące:

„Ekstaza kosmiczna stoi oczywiście w obliczu niebezpieczeństwa przekształcenia się w czyste bałwochwalstwo «mocy». Enstaza […] zagrożona jest jeszcze groźniejszym niebezpieczeństwem […] Pozorne zbawienie odnalezione w takim oderwaniu od wszystkiego, że pozostaje już tylko jaźń, jest niebezpiecznie bliskie najbardziej radykalnego bałwochwalstwa, na które nie ma lekarstwa. Błąd Narcyza jest śmiertelny”[270].

4. „Obiekt miłosnego zainteresowania” – mistyka Osobowego Absolutu w hinduizmie

„A kto Mnie wielbi, oddając Mi wszystkie swoje czyny,
i w pełnym oddaniu Mnie się powierza, pełniąc służbę oddania
i zawsze medytując o Mnie, pogrążywszy swój umysł we Mnie –
tego, o synu Prithy, szybko wyzwalam z oceanu narodzin i śmierci”.
(Bhagavadgita)

„O Panie, który utrzymujesz wszystko, co żyje,
Twoja prawdziwa twarz jest zakryta przez Twój oślepiający blask.
Usuń tę zasłonę i ukaż się Twojemu czystemu wielbicielowi”.
(Sri Isopaniszad)[271]

a. Kriszna czy bezosobowy Absolut? – postacie teizmu w mistyce

Po przedstawieniu dwóch pierwszych typów mistyki, panenhenistycznej mistyki jedności natury i monistycznej mistyki ducha, czas na rozważenie mistyki teistycznej. Również tu jednak będą potrzebne ważne rozróżnienia i uściślenia, może nawet jeszcze bardziej niż poprzednio, gdyż „teizm «w ogóle» nie istnieje, podobnie jak nie istnieje mistyka «w ogóle»”[272]. W przyjętej przez nas optyce opartej na dialogicznej koncepcji człowieka i dialogicznej koncepcji więzi religijnej obowiązuje zasada: „o pierwiastku religijnym nie można mówić w przedstawionym tu ścisłym rozumieniu tam, gdzie nie ma i nie może być relacji”[273].

Mistycyzm teistyczny odróżnia się wyraźnie od poprzednich dwóch typów. Dla katolickiego czytelnika jest on najbardziej zrozumiałą i intuicyjnie najbliższą postacią przeżycia mistycznego, a do tego postacią najlepiej znaną z lektur i opisów. Wielu chrześcijan doświadczało przecież zjednoczenia z Bogiem przez intensywną miłość duchową, wielu pozostawiło pisemne tegoż świadectwa. Pewne analogie do tych przeżyć znaleźć można w religijnych przeżyciach na przykład hinduizmu. W odróżnieniu od Wedanty typu Advaita, podkreślającej zasadniczą niedwoistość bytu, gdzie ludzka dusza jest boska i dlatego nie ma miejsca na żadną dwoistość między nią a Bogiem[274], w teistycznym przeżyciu mistycznym hinduisty indywidualna dusza nie zostaje wchłonięta ani roztopiona we wszechogarniającej ją całości. Jakkolwiek możemy spotkać teistyczny język mistyczny używający takich sformułowań jak „przebóstwienie” lub „zjednoczenie”, to jednak są to bardziej metafory (często zaczerpnięte z języka miłości ludzkiej) niż dokładne pod względem ontologicznym sformułowania.

Co ważne, badacz problematyki mistycyzmu, Zaehner, zauważa, że tak różni autorzy tekstów mistycznych, jak chrześcijanie: Ruysbroeck, Eckhart, Suso; czy muzułmanie Abu'l Qasim al-Qusharyi i Ghazali – przywołują w swoich opisach doświadczenia, które można by zinterpretować jako panenhenizm. Doświadczenia te stały się udziałem albo ich samych, albo ich uczniów. Zinterpretowali je jednak bądź jako wypaczenie prawdziwej drogi życia z Bogiem, bądź też jako przejściowy etap na drodze, w każdym razie bardzo wyraźnie różny od celu drogi, jakim było zjednoczenie z Bogiem w miłości. Co najwyżej terminologia tych autorów może nasuwać skojarzenia z mistyką monistyczną, szczególnie jeśli w pokorze oceniali Boga jako „wszystko”, a duszę jako „nicość”[275]. Dominującym nurtem obrazowania mistycznego w mistycyzmie personalistyczno-teistycznym jest jednak sceneria miłości oblubieńczej, narzeczeńskiej i małżeńskiej.

Mistycyzm może też być teistyczny jedynie pozornie, w postaci szaty słownej, która jednak ustąpi na ostatnich szczeblach mistycznej drogi realiom monistycznym. W takim sensie H. Urs von Balthasar pisał o medytacji wschodniej:

Jej „celem może być jedynie […] zniesienie dwoistości w formułach jedności między duszą indywidualną i wszechogarniającym wiecznym bytem […] Absolut może na pierwszym planie mieć cechy osoby – w tym pierwszym planie jednostkowa jeszcze osoba-człowiek może modlić się do jednostkowej Osoby-Boga, może jej siebie powierzyć i tak dalej. Ale […] te osobowe cechy i sposoby zachowań ustępują na ostatnich stopniach zdepersonalizowanemu doświadczeniu”[276].

Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka jednoznacznie teistycznie brzmią na przykład takie słowa Bhagavadgity:

„A kto Mnie wielbi, oddając Mi wszystkie swoje czyny, i w pełnym oddaniu Mnie się powierza, pełniąc służbę oddania i zawsze medytując o Mnie, pogrążywszy swój umysł we Mnie – tego, o synu Prithy, szybko wyzwalam z oceanu narodzin i śmierci”[277].

Wydaje się, że jedyną możliwą interpretacją tego typu tekstów jest personalistyczny teizm. Sudbrack ocenia ten przekaz równie jednoznacznie, nawiązując zresztą do terminologii M. Bubera: „to jest mistyka spotkania”[278]. Niemniej jednak wielu wyznawców hinduizmu rozumie takie fragmenty według tradycji apersonalistycznej i niedialogicznej. Współczesny hinduistyczny mistrz duchowy, Swami Chinmayananda, w swoim praktyczno-duchowym komentarzu do tego właśnie wersetu podkreśla raczej przejściowy charakter dialogu z osobą Boga:

„Kriszna przekazuje pewne warunki dla medytujących o Formie Pana […] staranne studium tych warunków pokaże nam, jak wyznawca wzrasta umysłowo do postaci tak Boskiej i Wzniosłej, że później nie będzie już potrzebował pomocy w ogóle od nikogo”[279].

Ewentualne wątpliwości u czytelnika, czy ma stawiać się w obecności osobowego Boga czy bezosobowego Absolutu, rozwiane są ostatecznie nieco dalej, gdyż ów Bóg okazuje się nie różnić ostatecznie od tego człowieka, który medytuje: „Śmiertelnik może odkryć siebie na nowo w osobie Jego, odwiecznie Boskiego”. Wprawdzie metodą medytacji jest „skoncentrowanie myśli na Boskiej Formie [Kriszny]”[280], ale jeśli ostatecznie zawieszone zostaje rozróżnienie między ludzkim Ja a boskim Ty, to z całą pewnością nie jest to mistyka spotkania, gdyż spotkanie okazało się, ostatecznie rzecz biorąc, spotkaniem z samym sobą. Wracając zaś do metaforycznego sposobu wyrażania się, to spotkanie z sobą samym, nawet w Boskiej postaci, znajdzie analogię bardziej w narcystycznym zachwycaniu się własnym odbiciem w lustrze niż w oblubieńczej miłości.

Sudbrack zapewne trafnie oddaje stan ducha szerokich rzesz ludzi poszukujących autentycznej religijności, gdy zadaje – metodologicznie w ich jakby imieniu – pytania: „Na czym polega to, co jest specyficznie chrześcijańskie? Czy nie powinniśmy mówić raczej o jednej wielkiej religijności, która w różnych kulturach bywa różnie praktykowana i wyjaśniana różnymi teoriami? Czyż nie zauważy każdy człowiek, że medytujący (muzułmanin czy hinduista) stoi przed tym samym Bogiem, przed którym sam każdy chciałby się modlić, tylko że nie potrafi tego robić tak intensywnie, jak ów hinduistyczny współczłowiek?”[281] Dodaje też zwięźle ujętą diagnozę współczesnego stanu umysłów w dziedzinie spotkania między różnymi propozycjami religijnymi: „przeżywamy dziś na szerokiej płaszczyźnie załamanie się poglądu o absolutnej wiedzy, co w odniesieniu do chrześcijaństwa oznacza niewiarę w możliwość sprowadzenia wszelkich wysiłków religijnych do jednego, absolutnego, chrześcijańskiego mianownika”[282].

Warto dodać, że taki stan umysłów chrześcijańskich spotyka się z żywą działalnością misyjną przedstawicieli hinduizmu. Już ponad sto lat temu Swami Wiwekananda (1863-1902), rodzaj proroka z Kalkuty, przemierzał Europę i Amerykę z duchową nowiną o uniwersalnej religii opartej na Wedancie. Głosił: „Leży przed nami wielki ideał: zdobycie całego świata przez Indie. Powstańcie, Indie, i zdobądźcie waszą duchowością cały świat! Duchowość musi zwyciężyć Zachód. Gdzie znajdą się ludzie gotowi, aby iść do każdego kraju na świecie z przesłaniem od wielkich mędrców Indii?”[283]

Bliższe przyjrzenie się realiom tak zwanych „religii wschodnich” postawi jednak przed nami problem jeszcze dokładniejszego rozróżnienia i nazwania proponowanego w nich przeżycia medytacyjno-mistycznego. To jest szczególnie ważne wobec nasilającej się obecności grup religijnych, nurtów duchowości, a nawet sekt, przynoszących nowe duchowo-religijne propozycje. Jest na przykład rzeczą oczywistą, że uwagi o depersonalizującej medytacji, o technikach koncentracji i o roztopieniu się człowieka w bytowym wszechoceanie jedności duchowej nie odnoszą się do niektórych nurtów hinduizmu, jak choćby do Misji Czaitanii lub Międzynarodowego Stowarzyszenia na Rzecz Świadomości Kriszny (ISCCON – znany jako Ruch Hare Kriszna). Religijność w nich proponowana jest właśnie wysoce personalistyczna i kieruje się nie tylko ku Bogu osobowemu, ale także Bogu wcielonemu i obecnemu pośród ludzkich trosk i codziennych zajęć. W tym aspekcie mistyczne orędzie bhaktów stanowi najważniejsze wyzwanie teologiczne dla autentycznej mistyki chrześcijańskiej.

Ten nurt hinduizmu precyzyjnie odróżnia, nawet w popularnym nauczaniu pobożnościowym, trzy odmienne sposoby przeżywania boskości: po pierwsze – apersonalistyczny panteizm religii Brahmana, po drugie – świadomość obecności w każdej żywej istocie boskiej cząstki – Paramatma, po trzecie wreszcie – kult osobowego Boga, Bhagavana.

„Prawda Absolutna jest jedna, lecz postrzegana jest w trzech aspektach zwanych Brahmanem, Paramatmą i Bhagavanem. Oryginalnym, kompletnym aspektem Prawdy Absolutnej jest Bhagavan, najwyższy Osobowy Bóg, a jego pełną ekspansją jest przebywająca w każdym sercu Paramatma, czyli Kszirodakaśayi Wisznu. Trzecim aspektem Prawdy Absolutnej jest Brahman – wszechprzenikająca, bezosobowa światłość Absolutu”[284].

O ile reprezentanci Wedanty traktowali kult osobowego Boga jako przejściowy etap na drodze do odkrycia jedności z bezosobowym Absolutem, o tyle współcześni misjonarze popularnych form bhakti jogi twierdzą, że jest dokładnie odwrotnie. Bezosobowa światłość Absolutu jest tylko przejściowym etapem dla tych, którzy pragną spotkania z boską Osobą. Mantra zaczerpnięta z Iśopaniszad (”Twoja prawdziwa twarz jest zakryta przez Twój oślepiający blask – usuń tę zasłonę i ukaż się Twojemu czystemu wielbicielowi”) jest interpretowana przez mistyczny hinduizm personalistyczny jako wezwanie do usunięcia bezosobowej światłości Brahmana, aby móc ujrzeć Osobowy aspekt Pana, czyli „zobaczyć Go takiego, jakim jest”[285]. Thomas Merton tak właśnie oceniał główne orędzie Bhagavadgity w tekście, który zresztą służył kiedyś za wstęp do tej księgi w wydaniu i z komentarzem słynnego założyciela i misjonarza Ruchu Hare Kriszna, Swami A. C. Bhaktivedanty. „Jeśli przedmiotem Upaniszad jest kontemplacja niczym nie uwarunkowanego, bezosobowego brahmana, Bóstwa istniejącego poza stworzonym istnieniem i poza osobowością, to Bhagavadgita mówi o brahmanie uwarunkowanym formą i obdarzonym imieniem Kriszna”[286].

A. C. Bhaktivedanta Prabhupada, opisuje człowieka podobnie jak czynił to Swami Chinmayananda – jako złożonego z elementów materii „grubej”, z elementów materii subtelnej (duch, inteligencja i fałszywe Ego) i z duchowej duszy. O ile element materialny i element materii subtelnej są wytworami zewnętrznych energii Boga, o tyle dusza duchowa jest wytworem duchowej, boskiej natury, wewnętrznej energii Boga, i dlatego dusza co do swoich właściwości jest równa Bogu. „Każda istota żywa jest częścią Boga”, z tego powodu też „indywidualna dusza jest częścią Boga: co do jakości jest z Nim czymś jednym, chociaż co do ilości – jest od Niego różna”[287]. W celu zobrazowania relacji: człowiek – Bóg, użyta została następująca metafora: „Człowiek, nawet jeśli posiada setkę dzieci, nie przestaje być obecny. Podobnie Bóg, czyli Kriszna, pomimo swoich niezliczonych dzieci, zawsze jest obecny”[288].

Oto ilustracja tych poglądów za pomocą kilku cytatów z bardzo praktycznie i misyjnie nastawionego popularnego czasopisma „Haribol Polska”, ukierunkowanego na szerzenie duchowości opartej na hinduistycznej tradycji Czaitanii, bengalskiego mistyka z XV wieku (1485-1533). „Kriszna nie jest bezosobowy – jest On Najwyższą Osobą”; „Pojawia się na tym świecie, aby obalić nieosobowy obraz Boga”; „Najwyższy Pan pojawił się na tym świecie pięć tysięcy lat temu w Swojej oryginalnej transcendentalnej postaci”; „Kriszna uwielbia być obiektem miłosnego zainteresowania”[289]. Bhaktivedanta Prabhupada powołuje się obficie na autorytet Czaitanii w sprawie używania śpiewanej mantry „Hare Kriszna, Hare Kriszna, Hare Hare, Hare Rama, Hare Rama, Rama Rama, Hare Hare”, poprzez którą „człowiek zbliża się do Absolutnego Boga”[290].

Religijność tego typu cechuje nie tylko personalistyczne podejście zarówno do człowieka, jak i do Boga, ale to samo podejście obowiązuje w odniesieniu do łączącej ich relacji. Jest ona wyraźnie określana jako „łaska” udzielona przez Boga i niemożliwa do osiągnięcia przez same tylko wysiłki lub zabiegi człowieka.

„Nawet najwięksi filozoficzni spekulanci nie mają dostępu do królestwa Pana. Upaniszady mówią, że Najwyższa Prawda, Absolutny Osobowy Bóg, znajduje się poza zasięgiem możliwości intelektualnych nawet największych filozofów […] Poznać Go może tylko ten, kto otrzymał Jego łaskę”[291].

Jakkolwiek pouczenie to pochodzi z popularyzatorskiej prelekcji, to jednak propozycje mistyczne stały się dziś właśnie przedmiotem popularyzacji. Jeśli więc mamy zrozumieć je prawdziwie w świetle katolickiej teologii, trzeba wziąć pod uwagę wszystkie realia duchowości dalekowschodniej. Należy uwzględnić również taką hinduistyczną propozycję duchową, która jest personalistyczna, która mówi o roli Boskiego wcielenia oraz ewidentnie opisuje więź między człowiekiem a Bogiem jako „miłość”, jako „dar” łaski. Jest to więc w pełnym tego słowa znaczeniu mistyka teistyczna i jako taka również musi zostać poważnie rozważona. Nie możemy przejść obojętnie wobec świadectwa dążeń religijnych, które z całą pewnością są właśnie teistyczne i personalistyczne. Zapewne w dalszej kolejności chrześcijanin będzie musiał zadać w tym kontekście innego rodzaju pytania, związane z pojęciem „wcielenia”: o historyczność podstaw wiary i o rolę postaci avatara, czyli wcielenia Boga na Ziemi. Ale na tym etapie niech jako jeszcze jedno potwierdzenie personalistycznego teizmu omawianego nurtu hinduizmu zabrzmią słowa czasopisma Misji Czaitanii:

„Podczas gdy niektórzy jogini usiłują pogrążyć się w promieniowaniu Pana «tak jak kropla rosy wchłonięta przez ocean blasku», bhakti jogin w najmniejszym stopniu nie jest zainteresowany doświadczeniem czy pogrążeniem się w «białym świetle» Pana. Ujrzenie pięknej transcendentalnej formy Pana i świadczenie miłosnej służby dla Niego jest po prostu wszystkim, czego pragnie taki wielbiciel”[292].

Misja Czaitanii jest o tyle ważnym zjawiskiem, że nawiązuje świadomie do bogatej tradycji teistycznego hinduizmu. Istnieją bowiem najróżniejsze rodzaje mistyki bhakti,[293] a jeden z typów tego temperamentu religijnego znajdziemy u Czaitanii, gdzie mamy do czynienia z prawdziwą „erotyką Kriszny” o bardzo gorącej temperaturze uczuć. Rodzaj katechizmu dla bhaktów, ułożony przez Czaitanię w formie pytań i odpowiedzi, naucza:

„Jaka wiedza jest najwyższa? – Nie ma innej wiedzy poza oddaniem Krisznie;
Co jest najwyższą chwałą? – Być uważanym za czciciela Kriszny;
Co należy uważać za bogactwo człowieka? – Najbogatszy jest ten, kto ma miłość do Radha-Kriszny”[294].

Zjednoczenie z przedmiotem miłości jest poszukiwane w stopieniu granic indywiduum w żarze uczuć quasi-erotycznych[295].

J. Sudbrack sygnalizuje problem zaliczenia pewnych nurtów hinduizmu do mistyki Boga[296]. Do mistyki Boga zalicza także buddyzm Amida. Wszystko to są – w jego ocenie – dialogiczne formy doświadczenie miłości Boga[297]. Rzeczywiście, mimo popularnych jednoznacznych skojarzeń buddyzmu tylko i wyłącznie z bezosobowym i ateistycznym podejściem do problemu zbawienia, na przykład Shinran (1173-1262), założyciel buddyjskiego nurtu Czysta Ziemia, głosił, że niepotrzebne są wszelkie ascetyczne praktyki, gdyż nawet największy grzesznik, jeśli tylko wezwie imię Buddy-Amidy z głęboką wiarą, odrodzi się w Czystej Ziemi[298]. Podobnie japoński buddyzm przechodzi nieoczekiwanie z monistycznego poszukiwania pustki w religię znajdującą miejsce dla odwoływania się do wizerunków Avalokiteśvary: uśmiechniętej i pełnej współczucia postaci bodhisattvy[299]. Buddysta może odwoływać się do tej postaci w modlitwie i powierzać jej trudne ludzkie sprawy.

Ph. Kapleau w swoim ważnym dziele propagującym buddyzm na Zachodzie pisze o postaci Awalokiteśwary, jednego z najbardziej duchowo rozwiniętych uczniów Buddy (w Japonii znany jest on pod imieniem Kannon, ucieleśniając się zresztą w kobiecie). Opis Kapleau waha się między realistycznym personalizmem a alegorycznym mistycyzmem cech własnej głębi duchowej:

„Awalokitaśwara (czyli Kannon) jest ucieleśnieniem twojego własnego współczującego serca. Jednak to oświadczenie wyraża jedynie połowę prawdy. Kannon stanowi żywą rzeczywistość, reagującą niezawodnie na gorące wołanie o pomoc tych, którzy w niego wierzą. W buddyjskich krajach azjatyckich Kannon jako postać, wobec której wyraża się cześć i oddanie, przyćmiewa samego Buddę”[300].

Jest tak do tego stopnia, że współczesne świadectwo Japończyka, który osiągnął oświecenie praktykując zen brzmi: „Doszedłem do oświecenia! Siakjamuni [tj. Budda] i patriarchowie nie zawiedli mnie! Nie zawiedli mnie! Pokłoniłem się przed fotografią Kannon, a następnie zapaliłem laskę kadzidła”[301].

O takim właśnie religijnym personalizmie w ludowym buddyzmie dowiadujemy się, że: „dla wierzących mas w Japonii, w buddyzmie Czystej Ziemi, największe znaczenie miała mantra Namu Amida Butsu”, co oznacza: „Uciekam się do Ciebie, Buddo-Amido[302]. Mantra ta jest wybitnie personalistyczna i wyraźnie odróżnia się od apersonalizmu buddyzmu zen, przeznaczonego zresztą z reguły tylko dla społecznej elity. Dlatego trudno przyjąć komentarz W. Johnstona na ten temat. Pisał on, że w buddyzmie „nie jest ważne znaczenie mantry, a tylko jej wibracje, oddziaływujące na wprowadzenie w głębsze i bardziej subtelne pokłady świadomości i życia psychicznego”[303]. Otóż znaczenie mantry jest zapewne nieważne dla przedstawicieli nurtów apersonalistycznych – na przykład buddyzmu zen. Ale dla nurtu personalistycznego właśnie znaczenie jest najważniejsze: w tym wypadku odczucie obecności Buddy-Amidy. Podobnie „mantra chrześcijańska” – jak się wyraża Johnston – mianowicie imię „Jezus”, zawsze miało znaczenie ze względu na Osobę noszącą to imię, a nie ze względu na rzekomo zawarte w nim „wibracje”.

Na marginesie można dodać, że im bardziej ludowa jest wersja owego nurtu buddyzmu, tym bardziej staje się on personalistyczny i teistyczny. Niech jeszcze raz zabrzmią w tym kontekście słowa M. Bubera podkreślające pozytywny charakter tej ewolucji: „«Wielki Wóz» wspaniale wyparł się [Buddy]: zagadnął wieczne Ty człowieka – imieniem Buddy. I oczekuje Buddy, który spełni miłość”[304]. W. Johnston zauważa jednak systematyczne odcinanie się od personalizmu w mistyce przez buddyjskie elity: „nawet buddyzm Czystej Ziemi kończy na powiedzeniu, że Amida to twój własny umysł: tak przynajmniej głoszą ortodoksyjni uczeni buddyjscy”[305].

b. Teizm między historią a mitem

„Leży przed nami wielki ideał: zdobycie całego świata przez Indie.
Powstańcie, Indie, i zdobądźcie waszą duchowością cały świat!
Duchowość musi zwyciężyć Zachód.
Gdzie znajdą się ludzie gotowi, aby iść do każdego kraju na świecie
z przesłaniem od wielkich mędrców Indii?”
(Swami Wiwekananda)

Analiza orędzia popularnego hinduizmu niesionego od dziesiątków już lat do tradycyjnie chrześcijańskich krajów Europy i Ameryki pokazała nam, że oblicza tej religijności bywają bardzo różnorodne. Niekiedy zwiastuje radykalny monizm wraz z zaproszeniem do depersonalizującej postawy wiary, innym zaś razem zachęca do otwarcia duchowego na spotkanie z osobowym Bogiem, które to spotkanie jest umożliwione przez łaskę Boga, a jego sens polega na pełnym miłości wzajemnym oddaniu. Ta druga twarz hinduizmu (a także – w wielu przypadkach – ludowych wersji buddyzmu) sprawia, że niewystarczające stają się kategorie, za pomocą których tradycyjnie rozróżniano wielkie religie świata przypisując religiom dalekowschodnim monizm i panteizm.

Jeśli pragniemy dokonać teologicznej oceny w świetle nauczania katolickiego duchowych propozycji płynących do nas od misjonarzy religii azjatyckich, to musimy stanąć wobec problemu trudniejszego niż te podejmowane dotychczas. Skoro gorliwi zwolennicy Misji Czaitanii i Ruchu Hare Kriszna proponują egzystencjalne spotkanie z Bogiem żywym i prawdziwym, skoro według ich nauki indywidualna osobowość człowieka nie tylko zostanie zachowana, ale nawet uwznioślona w ostatecznym spotkaniu z Bogiem po drugiej stronie śmierci, stanowi to ważne wyzwanie teoretyczne dla katolickiej teologii duchowości. Jest ona bowiem zobowiązana do przedstawienia tego, co specyficzne dla propozycji chrześcijańskiej. Jej obowiązkiem jest też przedstawienie motywów zarówno przywiązania do opartej na Biblii i kierującej się Tradycją duchowości katolickiej, jak i postawy apologetycznej wobec odmiennego duchowego orędzia, z jakim coraz częściej mamy do czynienia. W tym właśnie celu dokonamy teraz rozróżnienia mistycznych nurtów o silnie teistycznym zabarwieniu na te, które bazują na fundamencie mitycznym, i na te, które mają zakorzenienie w historii[306]. Dla większej przejrzystości materiału pożyteczne więc będzie wprowadzenie jeszcze dalszego rozróżnienia w obrębie mistycyzmu teistycznego na trzy działy, mianowicie: na mistykę teistyczną opartą na micie (hinduizm bhakti), mistykę podkreślającą odległość Boga od człowieka i prawdziwie historyczną inkarnacyjną mistykę teistyczną (judaizm i chrześcijaństwo).

Popularne skojarzenie ze słowem „mit” jest dziś często jednostronnie negatywne. Określenie więc pewnego typu mistyki jako mistyki opartej na religii mitycznej może kierować ku myśleniu, które zaszeregowałoby ten typ mistyki automatycznie niżej niż monistyczną mistykę głównego nurtu wielkich religii Orientu. Nie jest to jednak wcale jedyny możliwy kierunek oceny. Franz Rosenzweig podejmując ten problem w swojej Gwieździe zbawienia rozkłada akcenty zupełnie inaczej i dochodzi do całkiem odmiennych wniosków:

”Mityczność nie oznacza wcale niższej, lecz wyższą formę, w stosunku do «duchowych religii» Wschodu […] Żywi «bogowie Grecji» byli godniejszymi przeciwnikami dla Boga żywego niż widma azjatyckiego Wschodu […] Podobnie jak bóg chiński zamyka się w przejściu od Nicości do wszechobejmującej mocy, tak bóg Indii zamyka się na drodze pomiędzy Nicością i czystą, wszystko przenikającą ciszą istoty, boskiej physis. W niemy krąg Brahmy nigdy nie przeniknął dźwięk boskiej wolności. […] Patrząc z punktu widzenia żywych postaci bogów mitu, te «bóstwa» – określenie tych wszystkich, którzy przed obliczem żywego Boga umykają w niebo abstrakcji – stanowią regresję w elementarność”[307].

Zupełnie wbrew obiegowym odczuciom i pierwszym popularnym intuicjom, Rosenzweig wyżej stawia religię zwracającą myśli człowieka ku boskiej osobie, choćby ewidentnie mitycznej, niż ku bezosobowym siłom kosmicznym i apersonalnym, wszechprzenikającym energiom. Trzeba zauważyć jednak, że do tak generalizującego obrazu „boga Indii” nie pasuje bhakti-marga, czyli joga bhakti. Rosenzweig po prostu nie wnikał w szczegóły historycznych przemian religijności hinduskiej, a poza tym aspekt teistyczny hinduizmu stał się w zauważalny sposób obecny w kontekście europejskim dopiero w ostatnich dziesięcioleciach, choć w Indiach stanowi zdecydowanie najpopularniejszy nurt pobożności. Jakkolwiek hinduska tradycja Upaniszad (Wedanta typu Advaita) jest apersonalistyczna i monistyczna, to jednak ludowa religijność Hindusów najczęściej utożsamia Brahmana z Wisznu, Sziwą lub Devi (Szakti), przypisując mu wszelkie cechy osobowego, jedynego Boga stworzyciela, najwyższej osoby[308].

Pozwala nam to odnieść tę opozycję, jaką Rosenzweig widział między grecką religią mitu a dalekowschodnim monizmem, do sytuacji rozważanej przez nas obecnie. Konkretnie zaś do opozycji między personalistyczną żywiołowością bhakti jogi, choćby karmiła się mitycznymi wyobrażeniami o Bogu, a tradycyjną Wedantą z jej niezmiennym Absolutem wchłaniającym w ostatecznym rachunku wszystko w nieporuszoną jednię. Trawestując sformułowania Rosenzweiga można by powiedzieć: „Mityczny Kriszna nie oznacza wcale niższej, lecz wyższą formę w stosunku do «duchowych religii» bezosobowego Absolutu […] Żywy bóg mitu jest godniejszym przeciwnikiem dla Boga żywego niż widma azjatyckiego Wschodu”.

Klasyczna Wedanta, a także taoizm, uczą o transcendencji ostatecznie identycznej z immanencją (z Atmanem czy istotą człowieka), o transcendencji, która w ostateczności wyklucza nie tylko personalistyczne spotkanie, ale nawet jego ontologiczną możliwość. Jak możliwy byłby religijny dialog międzyosobowy, jeśli z jednej strony taoistyczny Absolut jest opisany w sposób skrajnie bezosobowy – „Wielka Droga, choć wszystko porusza, cicha jest i nieporuszona” – a z drugiej strony jest negowany osobowy charakter ludzkiego podmiotu: „cierpisz z własnego powodu – gdybyś był pozbawiony «ja», dolegliwości istnienia nie znalazłyby obiektu”[309]. Dlatego właśnie Rosenzweig potrafi zdecydowanie głosić wyższość mitycznych bóstw starożytnego świata nad bezosobowym Absolutem Orientu, którego podstawowym brakiem jest brak „życia”:

„Bogowie mitu […] – żyli. [Wprawdzie] zarówno bóg Indii jak i Chin, także już przed tym ostatecznym rozpłynięciem się w Nirwanie i Tao, dzieli słabość owych bogów mitu, niemożność przekroczenia samego siebie. Ale ustępuje im nieskończenie w […] swojej bezsile co do tego, czym potężnie tchną bogowie mitu: tchną oni życiem”[310].

Transcendentny duch Absolutu, jeśli nie jest obdarzony życiem i możnością komunikowania się z człowiekiem, nie jawi się przedstawicielowi filozofii dialogu jako szczególnie atrakcyjny przedmiot religijnych dążeń. Nad atrakcyjnością religijnej propozycji Wschodu warto częściej się zastanawiać wraz z Franzem Rosenzweigiem, szczególnie w dobie nasilających się kontaktów międzyreligijnych we współczesnym świecie.

Biorąc pod uwagę powyższe refleksje żydowskiego filozofa zatrzymamy się teraz przy teistycznych formach hinduizmu, manifestujących się w Europie, także w Polsce, choćby w takich nurtach religijności jak ruch Hare Kriszna czy Misja Czaitanii. Najbardziej zapewne popularna religijna księga hinduizmu, Bhagavadgita, rozwija teistyczne wątki upaniszady Iśa. Kriszna jako Bóg osobowy i źródło prawdziwie mistycznych doznań (bhakti) zostaje utożsamiony z Brahmanem spekulatywnej mistyki starszych Upaniszad[311]. Bhakti to życie w nieustannej relacji z osobowym Bogiem. W komentarzu do Bhagavadgity(3, 13) możemy przeczytać: „Osoby świadome Kriszny, będąc zawsze w miłosnym związku z Najwyższą Osobą Boga, Kriszną (wszechatrakcyjną osobą), nie mogą przyjąć niczego, nie ofiarowując tego wpierw Najwyższej Osobie”[312].

W takim wydaniu hinduizm jawi się ewidentnie jako religia monoteistyczna, pomimo słownej szaty politeizmu. Komentarz do Bhagavadgity (4, 12) mówi: „Bóg jest jeden, ale Jego cząstki są liczne […] Nawet tak wielcy półbogowie jak Brahma i Sziwa nie mogą być porównywani z najwyższym Panem. W rzeczywistości Pan wielbiony jest przez takich półbogów jak Brahma i Sziwa”[313]. W tej formie pobożności hinduskiej „półbogowie” zdają się pełnić rolę analogiczną do roli aniołów w duchowości judeochrześcijańskiej.

Rzeczywiście, w tym sztandarowym i najbardziej popularnym, najczęściej czytanym i komentowanym dziele hinduistycznego teizmu, jakim jest księga Bhagavadgita, czytamy słowa przypisane Krisznie: „Ten, kto utwierdził się w jedności i czci Mnie, mieszkającego we wszystkich bytach, taki jogin przebywa we Mnie, niezależnie od sposobu jego życia”[314]. Jeśli Bhagavadgita przyznaje jodze wybitne znaczenie, to jest to „joga” w bardzo specjalnym sensie, mianowicie przystosowana do wisznuickiego doświadczenia religijnego. Jest to ni mniej ni więcej, tylko „metoda osiągania unionis mysticae”, gdzie medytacja i koncentracja stają się narzędziami zjednoczenia mistycznego z jedynym Bogiem, objawiającym się jako Osoba[315]. Istota tej wybitnie teistycznej, a więc i personalistycznej doktryny religijnej, objawionej przez Krisznę w Bhagavadgicie brzmi: „Zrozum mnie i naśladuj”[316].

W Bhagavadgicie zalecona jest pobożność mistyczna (bhakti), której przedmiotem jest Kriszna. Jogin uzyskuje nirvanę, która jest stanem doskonałej unii mistycznej między duszą a Bogiem[317]. Czciciel Wisznu, zwany bhaktem Wisznu, zna wszystkie odcienie miłości, od pełnego szacunku uwielbienia sługi dla Pana, poprzez czułą relację, taką jak między rodzicami a dziećmi, aż do pełnego emocji erotyzmu Kriszny i Radhy[318]. Można znaleźć nawet zadziwiające podobieństwa pobożności bhakti do niektórych fragmentów Biblii. Podobnie jak w Księdze Psalmów (por. Ps 63), także u bhaktów „tęsknota za Panem z całego serca jest drogą do nieśmiertelności”. Nie wystarczy też sama religijna wiedza: podobnie jak czytamy w nowotestamentowym Liście św. Jakuba (por. Jk 2, 19), „ci, co nienawidzą Pana, też mają wiedzę, ale brakuje im miłosnego oddania się Panu”[319]. Te podobieństwa i analogie do pobożności biblijnej stawiają nas wobec tym bardziej naglącego zadania opisania i skonkretyzowania propozycji chrześcijańskiej duchowości właśnie tym precyzyjniej, im bardziej spotyka się ona z teistyczną i inkarnacyjną „konkurencją”. Zadanie to wydaje się w świetle przytoczonych wyżej analogii tym pilniejsze. Wzywał do tego zresztą wyraźnie Jan Paweł II: „Istnieje paląca potrzeba, aby ukazać jasno i wyraźnie prawdę o Chrystusie jako o jedynym Pośredniku między Bogiem a ludźmi i jedynym Odkupicielu świata, odróżniając Go wyraźnie od założycieli innych wielkich religii”[320].

W powszechnym użyciu są współcześnie bardzo wyraźnie dialogiczne interpretacje Bhagavadgity. Na przykład propagator Ruchu Świadomości Kriszny, Bhaktivedanta Swami Prabhupada, tak opisuje wieczny los człowieka:

„Kiedy żywa istota porzuca to materialne ciało i wchodzi do świata duchowego, odzyskuje swoje ciało duchowe, w którym to ciele może oglądać najwyższą Osobę Boga, twarzą w twarz”[321].

Jakkolwiek tego typu autorzy zabiegają o werbalne pogodzenie wątków monistyczno-panteistycznych, charakterystycznych dla bardziej intelektualistycznej tradycji hinduizmu, z wątkami personalistyczno-teistycznymi, charakterystycznymi z kolei dla tradycji nowszej i zdecydowanie bardziej ludowej, jednak zadanie to nie zawsze jest łatwe. Można to zaobserwować na przykład, gdy czytamy, że „Fragmentaryczna cząstka Najwyższego Pana obecna jest w każdym indywidualnym ciele […] Żywa istota, będąc fragmentaryczną cząstką Najwyższego Pana, jest Mu jakościowo równa, tak jak cząstka złota jest również złotem”[322]. W takim razie jednak owa „mistyka spotkania” przestaje być proponowaniem doświadczenia spotkania człowieka z Bogiem, a zaczyna być próbą doświadczenia spotkania dwóch bóstw. W chrześcijaństwie między człowiekiem a Bogiem istnieje zawsze różnica ontologiczna w stopniu nieskończonym – w hinduizmie, nawet personalistycznym, niekoniecznie tak musi być.

Komentarz Prabhupady wskazuje, że trudno byłoby komuś podważać możliwość personalnego charakteru jogi bhakti; podpowiada też jednak, że można pod jej adresem kierować pytania w dwóch kierunkach. Kierunek pierwszy to pytanie o mitologiczny (w sensie: a-historyczny) charakter wielu nauk tej postaci hinduizmu. Kierunek drugi zaś, to problem zrównania statusu ontologicznego „duszy” (Atmana) człowieka ze statusem Osoby Najwyższego Pana – Kriszny. W tym sensie adekwatne mogą być co do jogi bhakti refleksje Rosenzweiga, choć były stosowane przez żydowskiego filozofa w odniesieniu do bóstw mitologii starożytnej Grecji i Rzymu. „Zarówno bóg Indii jak i Chin, także już przed tym ostatecznym rozpłynięciem się w Nirwanie i Tao, dzieli słabość owych bogów mitu, niemożność przekroczenia samego siebie”[323]. Podobnie też L. Bouyer komentując hinduistyczną koncepcję wcielenia bóstwa mówi, że osobowość, która jest tutaj przedmiotem wiary i podmiotem łaski, jest jedynie avatarem, tylko szczególną manifestacją boskiego bytu, który równie dobrze mógłby przyjąć inną formę. Nie spełnia to więc, jak można wnioskować, pełnych kryteriów mistyki spotkania realnych osób[324].

Ów zarazem personalistyczny i mityczny charakter bhakti ujawni się w komentarzu Prabhupady (do Bhagavadgity 2, 2), gdzie znajdziemy świadectwo wiary w wiele kolejnych inkarnacji Boga na ziemi:

„Znawca Prawdy Absolutnej realizuje ją w trzech fazach poznania, i wszystkie one są tożsame: Brahman [wszechprzenikający duch]; Paramatma [aspekt Najwyższego w sercu wszystkich żywych istot]; Bhagavan [Najwyższa Osoba Boga – Pan Kriszna] […] Bhaktowie, czyli transcendentaliści, którzy zrealizowali cechę Bhagavana w Absolutnej Prawdzie, są najwyższymi transcendentalistami […] Pan Kriszna jest Najwyższą Osobą Boga. Nikt nie jest Mu równy, ani też nikt Go nie przewyższa […] W Bhagavatam znajduje się wykaz wielu inkarnacji Najwyższej Osoby Boga, ale Kriszna opisany został jako oryginalna Osoba Boga, źródło wielu, wielu inkarnacji i Osób Boga”[325].

Ahistoryczny, czyli mityczny charakter tej religii, daje się odczuć w wielu innych miejscach podobnych współczesnych komentarzy. I tak na przykład w wyjaśnieniu słów Bhagavadgity (4, 1) czytamy: „Obecnie mamy już za sobą 5 tys. lat Kali-yugi, która trwa już 432 tys. lat. Przed tym okresem była Dvapara-yuga (800 tys. lat), a wcześniej Treta-yuga (1 200 tys. lat)”[326]. Na innym miejscu informuje się wierzącego bhaktę: „Pan Buddha jest inkarnacją Kriszny […] każdy avatar [jest] inkarnacją Pana”[327]. Możemy się dowiedzieć, że inkarnacje Kriszny pojawiają się wśród zwierząt i ludzi, a raz nawet „Kriszna inkarnował w postaci ryby”[328]. Równie mityczny charakter mają szczegóły życia Kriszny na ziemi: czytamy, że kiedy poślubił szesnaście tysięcy żon, rozprzestrzenił się natychmiast w szesnaście tysięcy postaci, wzniósł szesnaście tysięcy pałaców i w każdym z nich mieszkał z inną żoną[329]. Innym przyczynkiem do oceny tego typu religijności przez chrześcijanina może być następujący szczegół: kiedy Bhaktivedanta opisuje cielesne igraszki Kriszny z pasterkami, to jakkolwiek postępowanie takie samo w sobie ocenione jest jako negatywne, to o ile czyni to Kriszna, będący „absolutnym Bogiem „ i „wszechatrakcyjną postacią” – to jest to dobre[330].

W tej wersji hinduizmu bhakti personalizm nie ma charakteru przejściowego, jak można to zauważyć w duchowości Wedanty. Problem ten jest wyraźnie poruszony w popularno-pobożnościowym komentarzu do Bhagavadgity (2, 12): „Pan Kriszna nie potwierdził teorii mówiącej, że dusza indywidualna po wyzwoleniu połączy się z bezosobowym Brahmanem i straci swoją indywidualną egzystencję […] Również w przyszłości będzie wiecznie istniała indywidualność Pana i innych istot”[331]. Równie łatwo jednak znaleźć teksty podkreślające brak istotowej, ontologicznej różnicy, która odpowiadałaby chrześcijańskim pojęciom „Stwórcy” i „stworzenia”. O istotowej równości (choć nie tożsamości!) duszy i Boga możemy się dowiedzieć na przykład z komentarza Prabhupady (do Bhagavadgity 2, 13):

„Fragmentaryczne części Najwyższego istnieją wiecznie […] i mają one tendencję do upadku w naturę materialną. Te fragmentaryczne cząstki są wieczne, zatem indywidualna dusza pozostaje taką samą – fragmentaryczną, nawet po wyzwoleniu. Raz wyzwolona, żyje ona wiecznym życiem, w szczęściu i wiedzy, z Osobą Boga”[332].

W takim ujęciu rozumie się „różnicę pomiędzy sobą a Najwyższą Istotą jako związek pomiędzy częścią a całością”[333], gdyż „mała, fragmentaryczna cząstka Najwyższego Ducha wielkości atomu jest jakościowo równa Najwyższemu”[334]. Nieoczekiwanym dla chrześcijańskiego czytelnika skutkiem tego jest, że pośród tekstów sławiących personalizm Boga można spotkać nagle wypowiedzi twierdzące, że mistrzowi duchowemu należy okazywać taki sam szacunek jak Najwyższemu osobowemu Bogu, a to dlatego, że „mistrz duchowy jest Bogiem i Kriszna jest Bogiem, lecz Kriszna jest Bogiem wielbionym, podczas gdy mistrz duchowy jest Bogiem wielbiącym”[335].

Podsumowując trzeba zauważyć, że istnieje wiele podobieństw, zwłaszcza formalnych, ale też wewnętrzno-strukturalnych, między mistyką chrześcijańskiej miłości do Boga a mistycznym rozpaleniem religijnej miłości wśród hinduskich bhaktów. Jak zauważył Rudolf Otto, „woluntarystyczna” mistyka średniowiecza i jej paralela, mistyka bhakti na Wschodzie, to mistyka ekscytacji i ekstazy uczuciowej, gdzie w silnej emocji dwóch osób, Ja i Ty, połączonych w uczuciu, następuje rodzaj bytowego zlewania się w jedno, połączenia bytowego w formie fali uczuć. W tym sensie obie te formy mistyki – głównego nurtu chrześcijaństwa i hinduistycznej bhakti – można przeciwstawić wspólnie mistyce o zabarwieniu monistycznym. Od siebie jednak wzajemnie radykalnie odróżnia je pojęcie osoby ludzkiej (jako stworzenia, lub jako – odpowiednio – „fragmentu Boga”), a także rola, jaką w Bożym objawieniu odgrywa historia. Chrześcijanin (a wraz z nim wyznawca judaizmu i islamu) wierzą we wkroczenie Boga w historię, tę samą historię, którą opisują kroniki ludzkości, w historię znaczoną postaciami konkretnych ludzi, których imiona i losy znamy, którzy zamieszkiwali znane nam miasta i kraje. Wyznawca teizmu mitycznego wierzy natomiast w istnienie paralelnej historii, rządzącej się swoimi prawami, odmiennymi od praw dziejów zwykłych ludzi. W tej paralelnej historii mogą istnieć zarówno takie okresy jak Dvapara-yuga (800 tys. lat) lub wcześniej Treta-yuga (1 200 tys. lat), jak i Boska osoba wcielona w sposób pozwalający jej na poślubienie szesnastu tysięcy żon i na zamieszkanie z każdą z nich.

c. Wobec mistyki chrześcijańskiej

Niektórzy badacze próbowali odnieść pewne formy czci oddawanej Wisznu do wpływów chrześcijańskich. Podobnie rozwój ruchu bhakti, szczególnie w Indiach północnych, gdzie kładziono nacisk na jedyność Boga i wyłączność miłości ku niemu, a także na równość wielbicieli Boga i na rozwój ludzkich cnót, można próbować łączyć z przenikaniem wątków islamskich[336]. Inni zachodni religioznawcy wskazywali też na motywy chrześcijańskie w samym tekście Bhagavadgity, chociaż było to zdecydowanie odrzucane przez naukowców hinduskich. Jeszcze inni mówili o kształtowaniu się pobożności bhakti wobec Kriszny pod wpływem chrześcijaństwa[337], lub że „chrześcijaństwo miało bezpośredni wpływ na ruchy odnowy religii i kultury hinduistycznej od czasu renesansu bengalskiego”, tak że „miłość agape, której nauczał Jezus w Kazaniu na Górze, a która objawiona została w życiu i śmierci Jezusa, była centralnym wątkiem wpływającym na renesans hinduizmu”[338]. Pozostawiając na boku te uwagi, przejdźmy do dalszych rozróżnień między charakterystyczną dla chrześcijaństwa mistyką teizmu poważnie traktującego historię, a cechującym hinduizm mitycznym podejściem do mistyki teistycznej.

Interesujące jest w tym względzie studium R. Otto zestawiające mistyczną myśl Eckharta (jednego z najbardziej zapewne panteizujących spośród chrześcijańskich mistyków) z twórczością Siankary (średniowiecznego mistyka hinduistycznego, twórcy najważniejszej szkoły Wedanty). Według Otto dominujący nurt mistyki chrześcijańskiej to pojęcie miłości jako chrześcijańskiej cnoty agape, mocnej jak śmierć, ale pokornej. Natomiast „o agape Plotyn ani Siankara nic nie mówią, ani nie wiedzą”. Dla Plotyna miłość to eros – czyli doznanie [Genuß] zmysłowego i nadzmysłowego piękna[339]. R. Otto w swoim dziele West-Östliche Mystik, niezmiernie ważnym dla pogłębienia rozumienia mistyki, wyraża opinię o twórczości Siankary: „jest on świadkiem tego, o czym Paweł mówi w Dziejach Apostolskich 14, 17”[340].

Rudolf Otto porównał mistykę Siankary i Mistrza Eckharta, obie posługujące się terminologią personalistyczną i obrazami miłości ludzkiej, metaforami zaczerpniętymi z relacji miłości mężczyzny i kobiety. Wyciągnął przy tym wniosek: u Mistrza Eckharta mamy do czynienia z nieredukowalnym personalizmem i stopniowym umacnianiem poczucia tożsamości odrębnych osób pozostających w związku; u Siankary natomiast przejawia się wiara w fundamentalną jedność ontologiczną osób, która tylko powierzchownemu obserwatorowi jawi się jako różnica[341].

Zasygnalizował w ten sposób potrzebę zmierzenia się z paralelami do nauki chrześcijańskiej, jakie można znaleźć w tekstach Siankary, najważniejszego świadka myśli związanej z jogą i z Wedantą. Szczególnie cenny jest w tej mierze komentarz Siankary do Bhagavadgity, która jest przecież podstawowym źródłem pobożności bhakti w hinduizmie.

Oto, po pierwsze, Absolut, Brahman jest określany jako Parameśwara – Bóg osobowy, dobry, wolny i czysto duchowy, którego poznaje się nie tyle przez filozofię, co raczej przez Jego objawienie się w Wedach. Bóg ten nie jest jednak całkowicie niedostępny drogą rozumową, gdyż Jego obecność manifestuje się w Jego racjonalnym działaniu. Siankara zna drogi dowodzenia istnienia Boga, analogiczne do Tomaszowych. Problem politeizmu hinduistycznego znajduje swoje rozwiązanie, jeśli zauważy się, że bóstwa hinduskie spełniają wobec osobowego Boga taką rolę, jak aniołowie wobec chrześcijańskiego Boga. Nie tyle chodzi tu więc o pluralizm „bogów”, co raczej o pluralizm „bytów duchowych”. Dalej, w odniesieniu do człowieka, Parameśwara okazuje się Bogiem zbawienia. Udzielił On świętym księgom Wed swojego natchnienia, a zbawienie przychodzi przez Jego łaskę i wybranie. Zbawienie wcale nie jest, jak można by się spodziewać na podstawie powierzchownej wiedzy, jedynie owocem wysiłku człowieka.

Niemniej jednak, kiedy dochodzi do przeciwstawienia „wiedzy wyższej” i „wiedzy niższej”, okazuje się, że nauka o owym „najwyższym Panu” znika wchłonięta przez „wyższego Brahmana[342]. Wartościowanie tego, co niższe, i tego, co wyższe, okazuje się dokładnie odwrotne niż u współczesnych wyznawców bhakti. Dla równowagi trzeba jednak dodać, że Rudolf Otto zauważa: za płytki byłby wniosek, że wiara w osobowego Boga czczonego w miłości wiary po prostu ustępuje miejsca i schodzi w cień, gdy tylko pojawi się przekonanie, że tat tvam asi – „ty jesteś tym”, a więc jesteś odwiecznym, bezosobowym Brahmanem[343]. Wniosek wyciągnięty przez R. Otto brzmi nieco inaczej. Jakkolwiek mistyka Siankary nie jest teizmem w takim znaczeniu jak bhakti joga (a tym mniej w takim, jak biblijna wiara judeochrześcijańska), to jednak nie jest ona obojętna wobec teizmu.

Równowaga między personalizmem teistycznej bhakti a monizmem mistyki identyfikującej istotę indywidualnej duszy z Bytem Absolutnym, z Brahmanem, wymaga więcej subtelności w sformułowaniach. Można powiedzieć, że z jednej strony „u Siankary jest obecna bhakti-marga, czyli droga zbawienia polegająca na osobistej czci oddawanej Bogu przez kult, modlitwę, wychwalanie w osobowym oddaniu, miłości i zaufaniu do osobowego i zbawiającego Boga”[344], z drugiej strony jednak „uczniowie Siankary czują się wyniesieni «ponad» upasana [czyli ponad cześć dla osobowego Pana, Iśvary]; nie czują potrzeby osobistej więzi z jakimkolwiek transcendentnym przedmiotem”[345].

Po podkreśleniu podobieństw mistyki obu wielkich religijnych postaci, Otto przeszedł do nakreślenia podstawowych różnic między mistyką Siankary a najbardziej nadającym się do monistycznej interpretacji świadectwem chrześcijańskiego mistycyzmu, jakim jest dzieło literackie Mistrza Eckharta. Podobnie przecież jak u Siankary, u Eckharta człowiek jest nie tylko unitus (zjednoczony), ale też unus (jeden) z Bogiem. Niezmiernie istotne dla stanu dyskusji, a zapewne świeże i odkrywcze nawet dzisiaj, są słowa diagnozy sytuacji: różnice między mistyką Eckharta a religijnym przeżyciem Siankary wynikają po prostu z różnicy między chrześcijaństwem a hinduizmem. A więc doświadczenie mistyczne jest nabudowane – świadomie lub nieświadomie, refleksyjnie lub bezrefleksyjnie, ale zawsze nieuchronnie i koniecznie – na doktrynie religijnej i podstawowych jej strukturach pojęciowych[346].

Oto Bóg Eckharta jest dynamiczny: „Bóg sam w sobie jest potężnym ruchem życia”[347]. Życia tego Bóg udziela przez swojego Ducha, zgodnie z chrześcijańskim wyznaniem wiary: „wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela”[348]. U Siankary Byt Absolutny, Brahman, jest statyczny, jako że prawdziwy byt „nie działa”. Relacja między jednością a wielością u Siankary jest wykluczeniem, a u Eckharta – jest najżywotniejszym napięciem. Przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że wola w Bogu pojmowanym po chrześcijańsku jest czynnikiem wiecznie działającym i dynamicznym, w przeciwieństwie do Bytu zastygłego w swym odwiecznym spokoju – u Siankary[349].

Zbieżność obserwacji R. Otto ze wspomnianymi wyżej uwagami F. Rosenzweiga dotyczącymi „życia” w obrazie Boga są godne uwagi. Ważną staje się w opisie R. Otto kategoria „żywotności” (Lebendigkeit) Eckhartowskiego pojęcia Boga, ważna jest też wewnętrzna żywotność (innere Lebendigkeit) mistyka, jako tego, który przeżywa. Ostateczną gwarancją bytowej odrębności indywidualnej duszy oraz osobowej, indywidualnej formy Boga, jest postulat miłości. Wyrażony w bardzo prostych słowach, sięga jednak zapewne największej głębi chrześcijańskiej mistyki, stanowiąc o jej najważniejszej różnicy w porównaniu z Wedantą Siankary: „gdyby dusza stała się Bogiem – zauważa Eckhart – Bóg nie mógłby kochać!”[350] Jest to różnica podstawowych kategorii religijnych, zakorzeniona w atmosferze i w temperamencie formacji kulturowej. Eckhartowa dusza „szukająca Boga z «pasją» nie jest hinduska ani nie jest platońska: jest ona gotycka”[351].

Jeszcze większe różnice ujawniają się, gdy dochodzi do głosu problematyka zbawienia. Siankara jest tak zainteresowany subiektywnym biegunem zbawienia (”jak zdobyć nieutracalną radość”), że w cień idzie biegun obiektywny (”jak stać się sprawiedliwym przed Bogiem”). Odzwierciedla się w tej postawie dominujący ton całej hinduskiej nauki o zbawieniu, w której to kwestii wysublimowana spekulacja teologiczna jest zgodna z nauczaniem religijnego przeżycia na poziomie popularnym. „Zło” w hinduizmie – to przede wszystkim przeciwności przyrody, choroby, starość, konieczność reinkarnacji, a więc zło subiektywne, to, co stanowi zło dla mnie. Ze złem niekoniecznie jednak kojarzy się grzech i niesprawiedliwość, jak jest to u chrześcijan, a więc oczywiście i u Eckharta, gdzie na plan pierwszy wysuwa się pojęcie zła obiektywnego, tego, co złe w oczach Bożych[352].

Mistyka Siankary nie jest, jak u Eckharta, mistycznie ujętą nauką o usprawiedliwieniu albo mistyką łaski jako usprawiedliwienia i uświęcenia. Nie jest nią z prostego powodu, gdyż „nie wznosi się na fundamentach religijności palestyńsko-biblijnej, ale na duchowym gruncie Indii”. W tym sensie można powiedzieć, że mistyka Siankary jest „a-moralna” (moral-los), choć oczywiście nie jest „nie-moralna” (unmoralisch). Mianowicie na wyższym, mistycznym etapie życia duchowego zaleca się wygaszenie wszelkiego czynu. U Eckharta z kolei to, co przyjęliśmy w kontemplacji, winniśmy oddawać innym w aktywnym dzieleniu się wiarą[353]. Jest to zgodne ze słynnym dominikańskim hasłem przekazywania innym tego, co osobiście przeżyło się w kontemplacji: contemplata aliis tradere.

Ostatecznie więc, kiedy „Siankara mówi «Ty jesteś Tym» „, to jest to „coś więcej niż unio mystica, niż zjednoczenie w czystej, ścisłej relacji. To jest lub powinno być pełne utożsamienie”[354]. Dlatego nasz wniosek podsumowujący tę część rozważań możemy przejąć od Rudolfa Otto: „Jak religie bywają różne, jak są «religie natury» i «religie ducha», i wiele innych ich typów, tak jest też «mistyka natury» i «mistyka ducha», i wiele innych typów mistyki”[355].

5. Dialogiczna mistyka Boga w islamie i judaizmie

Nasza refleksja nad różnymi rodzajami mistyki przebiegała dotychczas metodą kolejnego zwiększania precyzji i coraz to większego „przybliżenia” w analizowaniu tego, co dla rozmaitych typów mistyki jest najistotniejsze. W pierwszej części naszego przeglądu rozmaitych mistycznych dróg główna opozycja została zarysowana między „bezdrożami mistyki” a mistyką uznawaną za szacowną i istotną część wielkich religii świata. W dalszej kolejności podział przebiegał między mistyką natury (za jej charakterystyczny typ można uważać buddyzm) a mistyką ducha. Następnie, w kolejnym przybliżeniu, ważne okazały się podziały w obrębie samej mistyki ducha, skoro może ona przybrać postać zdecydowanego panteizmu lub radykalnie przeżywanego teizmu personalistycznego. Sam teizm również okazał się niejednoznaczny, przyszła więc kolej na podkreślenie różnicy między doświadczeniem religijnym opartym na micie a doświadczeniem wiary zakorzenionym w historii. Ta ostatnia opozycja dzieli na przykład hinduistyczną bhakti jogę od wyznawców religii Abrahamowych, czyli religii szczepu semickiego (judaizm, chrześcijaństwo, islam).

Teraz nadszedł więc czas, aby podjąć problem nazwania i opisania tego, co specyficzne w propozycji mistyki chrześcijańskiej jako wyodrębnionej zarówno w stosunku do mistycznego doświadczenia muzułmańskiego, jak i wobec przeżycia judaistycznego.

a. „Moje upojenie jest w Tym, który podaje kielich” – mistyka islamu

„Potrzebuję Pana domu; cóż mi po domu samym?”
(Rabi'a al-'Adawiyya)

Louis Bouyer podsumowuje wielowiekową wiarę Kościoła, zasadnicze przekonanie chrześcijan dwudziestu wieków, gdy stwierdza: „Droga poszukiwania Boga udaje się tylko wtedy, gdy odkryje się Boga poszukującego już człowieka”. Ten wielki francuski teolog duchowości nie ma też wątpliwości, gdzie odkrycie to może nastąpić: otóż droga ta „zbliża się do swego celu tylko w judaizmie, by osiągnąć go w chrześcijaństwie, czy to katolickim, czy prawosławnym”[356]. Przekonanie to jako swój fundament ma fakt, że według wiary chrześcijańskiej człowiek nie jest „kreatorem”, czyli twórcą swojej religii, jest natomiast zaproszony do roli „lektora”. Wiara biblijna polega na słuchaniu Słowa wypowiedzianego przez objawiającego się Boga.

Diagnoza L. Bouyera obejmuje jednak również w pewnej mierze mistycyzm muzułmański, a to z powodu historycznego pokrewieństwa islamu z nurtem wiary judeochrześcijańskiej. Pokrewieństwo to jest najbardziej oczywiste na poziomie źródłowych ksiąg religijnych: „w Koranie jest niezaprzeczalnie wystarczająco dużo pozostałości biblijnych, aby dać ludziom odpowiednio nastawionym możliwość postępowania na drodze mistycznej, czasem tak daleko, by zawstydzić przeciętnego chrześcijanina lub Żyda”[357]. Bouyer powiedział o mistycyzmie żydowskim: „Jeśli Jezus nie wahał się powiedzieć o Abrahamie, że «ujrzał on Jego dzień», to nie ma powodu odmawiać autentycznym synom Abrahama możliwości wstępowania w jego ślady”[358]. Wydaje się logiczne, aby przy odpowiedniej modyfikacji, wypowiedzieć podobne słowa także o islamie. Wyznawcy islamu zresztą widzą sami siebie w kontekście judeochrześcijańskiej historii zbawienia: Bóg „ustanowił dla was, jeśli chodzi o religię, to, co już polecił Noemu, […] i to, co poleciliśmy Abrahamowi, Mojżeszowi i Jezusowi: przestrzegajcie należycie religii i nie rozdzielajcie się w niej!”[359].

Spotykany niekiedy obiegowy pogląd o zasadniczo zewnętrznym charakterze duchowości muzułmańskiej nie jest prawdziwy. Rytualna modlitwa muzułmańska nie jest przeciwstawna prawdziwej duchowości. I tak na przykład ostatnie dni Ramadanu znajdują swoją kulminację w „nocy przeznaczenia” (laylat al-qadr), w której odżywa noc obdarowania Mahometa słowem Bożym i przeżywa się na nowo intymność bliskości między tym, co Boże, i tym, co ludzkie. Podobne znaczenie duchowe ma skoncentrowanie kultu wokół kamienia Ka'ba. Reprezentuje on trzy archetypiczne momenty Koranu, kiedy to świat umieszczony w doczesności i świat wieczności spotykają się. Momenty te to kolejno: stworzenie (Ka'ba uważana jest za relikt pierwotnego stworzenia), proroctwo (szczególnie to dane Mahometowi) oraz dzień sądu[360].

Samo pochodzenie islamu jako religii ma charakter mistyczny[361]. Objawienie przeżyte przez Mahometa to fenomen tego rodzaju, który nazwalibyśmy według kategorii teologicznych „objawieniem prywatnym”. Rzecz się ma podobnie, gdy rozpatruje się ją w aspekcie historycznym: przed wiekiem dziewiętnastym mistycyzm sam w sobie nie był nigdy uważany za temat kontrowersyjny albo oddzielony od istoty życia tej religii[362]. Poeci sufizmu często porównywali stan mistycznej ekstazy (wajd) do upojenia wywołanego winem[363], zachowując jednak wyraźnie personalistyczny charakter takiego przeżycia. Jest to zwłaszcza zauważalne w ich upodobaniu do wykorzystywania poezji miłosnej, opiewającej zjednoczenie umiłowanego z umiłowaną albo przywołującej poczucie oddzielenia i poszukiwania przedmiotu miłości[364]. „Krążący kielich upoił ludzi; ale moje upojenie jest w Tym, który podaje kielich”[365].

Ważna dla mistycyzmu muzułmańskiego jest uważana za paradygmat mistyczna wędrówka Mahometa, czyli jego nocna pielgrzymka duchowa najpierw z Mekki do świątyni w Jerozolimie (ta część wędrówki nazywa się Isra'), a potem – poprzez kolejne nieba w liczbie siedem – aż do Bożego tronu (ta część to z kolei Mi'raj). W niebie Mahomet miał spotkać się i zostać potwierdzony w swojej misji przez poprzedzających go proroków: Adama, Jezusa, Idrysa (tzn. Henocha), Aarona, Mojżesza i Abrahama. Tam też miał otrzymać od Boga modlitwy do odmawiania przez nową, islamską wspólnotę[366]. A'isha, żona Mahometa, głosiła, że nocna wędrówka (Isra') miała charakter duchowy, gdyż ciało Mahometa znajdowało się przez cały czas na swoim miejscu[367]. Utworzony na bazie takich fundamentów mistycyzm muzułmański, a zwłaszcza sufizm (początki w X wieku, szczyt rozwoju w wieku XIII) prowadził do przeżywania Boga jako Absolutu o charakterze relacyjnym, jako przedmiot ludzkiej miłości, aż do całkowitego zapamiętania się w Nim[368]. „Zdumiałem się, gdy ktoś powiedział «Wspomniałem na Pana»; czyżbym zapominał, abym musiał wspomnieć o Tym, którego zapomniałem?”[369]. Podobny sens można odczytać ze słów słynnej mistyczki islamu, Rabi'a al-'Adawiyya, żyjącej w Basrze w ósmym wieku: „Potrzebuję Pana domu; cóż mi po domu samym?”[370].

Niektórzy późniejsi mistycy muzułmańscy przeżywali bliskość z Bogiem w stopniu doprawdy niezwykłym. Bistami (żyjący w IX wieku) był znany z wywołującego do dziś kontrowersje okrzyku: „Chwała mi!”, o którym to zawołaniu nie wiadomo, czy było oznaką szaleństwa czy odczuciem obecności Boga przemawiającego przez swego sługę. Bistami przeżył Mi'raj analogiczny do wstąpienia na niebiosa przez Mahometa. Gdy mistyk ten przebył sześć niebios i wstąpił do siódmego nieba, Allah „napoił go ze źródła łaskawości z kielicha bliskości swojej”, a potem „przyciągał go coraz bliżej i bliżej do siebie, aż stał się mu bliższy, niż duch jest bliski ciału”. Scena ta stała się okazją do nawiązania przez Bistamiego dialogu z duchami poprzednich proroków[371].Komentując koraniczny tekst o zbliżeniu się Boga do proroka na odległość „jakby dwóch łuków” Ja'far as-Sadik, żyjący w VIII wieku szósty z kolei imam islamu, napisał, że w zbliżeniu między Bogiem a człowiekiem „bliskość ze strony Boga Najwyższego nie ma granic, tylko ze strony sługi – ma granice”[372]. Postęp w intymnej modlitwie do Boga został opisany przez jedenastowiecznego nauczyciela sufizmu, Qushayri, w sposób następujący: „jest to jak gdyby najpierw ktoś zobaczył morze, potem żeglował po morzu, a w końcu – zatopiłby się w nim”[373]. Wyrażenia tego typu zwiastują już pewien ładunek odchodzenia od czystego personalizmu w religijności. Po pierwszym stopniu mistycznego przeżycia, jakim jest stała pamięć o umiłowanym (choć ciągle jeszcze przebywającym „za zasłoną”) przychodzi czas na etap drugi – obecność „bez zasłony”, aby ustąpić wreszcie miejsca przeżyciu „świadectwa”, które pociąga za sobą utratę własnego ja. „Pojawienie się Prawdziwego, Najbardziej Chwalebnego, jest zniknięciem stworzenia […] niekoniecznie musi tu istnieć wzajemna relacja dwóch partnerów. Mawiają przecież: «Gdy pojawia się poranek, jego promienie gaszą blask gwiezdnych świateł»”[374]

W zupełnie innym kierunku szły mistyczne wynurzenia pielgrzymującej kobiety drugiego stulecia islamu, imieniem Rabi'a al-'Adawiyya. „Panie, jeśli wielbię Cię z obawy przed piekłem, spal mnie w piekle. Jeśli zaś wielbię Cię z powodu nadziei raju, odrzuć mnie od niego. A jeśli wielbię Cię z powodu Ciebie samego, nie pozbawiaj mnie Twej wiekuistej piękności”[375]. Warto porównać jej słowa z perspektywą hinduistycznej Wedanty: tam rozmyślanie o osobowym Absolucie miało być przejściowym etapem na drodze do osiągnięcia pewnego stanu ducha. Tutaj zaś stan ten (”niebo” właśnie) okazuje się zupełnie bez wartości, jeśli zabrakłoby w niebiańskim domu „Pana”.

Jak wygląda z kolei ocena islamu w świetle założeń filozofii dialogu
F. Rosenzweiga? Ten żydowski filozof i myśliciel religijny przechodzi do zestawienia religijnej myśli judaizmu (a także chrześcijaństwa) z islamem, aby dokonać zarówno porównania, jak i wartościującej oceny. Podkreśla w islamie wielką wagę wiary w jedynego i osobowego Boga, ale równocześnie stwierdza zasadniczą statyczność tej religii. Widzi także dwuznaczność roli przypisywanej Koranowi jako kulminacji tego, co może wydarzyć się między człowiekiem a Bogiem: „Islam posiada jedynie Objawienie, a nie proroctwo […] Koran jest cudem w sobie samym, a więc cudem magicznym”[376]. Rzeczywiście, jako przykład potwierdzający tę opinię można przytoczyć wypowiedź Bahrama Elahi, przekazującego naukę teherańskiego przewodnika duchowego, Nur 'Ali Elahi, wywodzącą się ze środowiska kurdyjskich derwiszów i przenikniętą wpływami szyickiego islamu: „Największym cudem sprawionym przez Muhammada [Mahometa] było podyktowanie Koranu […] Najwięksi mędrcy i poeci nie zdołali nigdy wymyślić jednego urywka, który by mógł być wzięty za surę Koranu; Koran Muhammada jest prawdziwym cudem”[377]. Cud świętej księgi islamu Elahi zestawia z cudami Jezusa Chrystusa.

Przekonać się o tym może zresztą każdy czytelnik Koranu. Sura Dym przekazuje słowa Allaha opisujące szczyt samoudzielenia się Boga Jego stworzeniu: „Na tę Księgę jasną! Zesłaliśmy ją w noc błogosławioną”[378]. Wiara w objawiającego się Boga jest w islamie z jednej strony elementem pouczającym o Bożej bliskości i miłości, z drugiej jednak strony istnieje poważna rozbieżność między wizją judeochrześcijańską a muzułmańską. Autentyczna Boża miłość, jak podkreśla F. Rosenzweig, „nie jest wszechmiłością; objawienie nic nie wie o «wszechmiłującym» Ojcu”[379]. Natomiast, według Koranu, „istotą Allaha jest ta wszechmiłość”. Dlatego właśnie Bóg jest, owszem, miłosierny – „Miłosierdzie twego Pana jest lepsze niż to, co oni gromadzą”[380]. Bóg nakazuje także miłosierdzie swoim wyznawcom – „miłosierdzie dla czyniących dobro”[381]. Ale z drugiej strony „Bóg jest bogaty, a wy jesteście biedni. Jeśli się odwrócicie, On zamieni was na inny lud; i oni nie będą wam podobni”[382]. Bóg nie potrzebuje człowieka; to tylko człowiek może potrzebować Boga.

Ważna jest też jeszcze jedna różnica: „że niedostatki człowieka są mocniejszą przyczyną pobudzenia Bożej miłości niż jego zasługi, oto idea niepojęta dla islamu, idea absurdalna; a przecież jest to centralna idea wiary”[383]. Istotnie, czytamy w świętej księdze islamu: „zaprawdę, On nie miłuje niewierzących”[384]. Dlatego ostatecznie „droga Allaha nie wznosi się ponad drogą człowieka, tak jak niebo nad ziemią, lecz oznacza bezpośrednio drogę jego wiernych. Jest to droga posłuszeństwa”[385]. Islam jest więc drogą życia w świetle obecności osobowego i miłującego Boga-Stworzyciela, ale – w opinii wybitnego przedstawiciela filozofii dialogu – drogą zakrojoną według ludzkiej jedynie wyobraźni. Owocem tego jest odczuwalna w nastroju tej pobożności odległość między człowiekiem a Bogiem. Stwórca nawet do najbliższego sobie, do Mahometa, przemawia przez Anioła Gabriela. A Anioł ten „zbliżył się na odległość jakby dwóch łuków, albo nawet bliżej i objawił słudze swemu to, co objawił”[386]. Wprawdzie w koranicznej surze Góra czytamy, że Bóg jest „bliższy człowieka niż nawet żyła w szyi”, to jednak bliskość ta ma charakter głównie niemożliwości ukrycia przed Bożym sądem czynów i myśli człowieka: „My stworzyliśmy człowieka i wiemy, co podszeptuje jemu dusza. My jesteśmy bliżej niego aniżeli arteria jego szyi. […] Człowiek nie wypowie ani jednego słowa, które by nie dotarło do będącego przy nim nadzorcy”[387].

Rosenzweig podkreśla, że dystans ten należy do samej istoty religii muzułmańskiej, która jest – według swojej własnej definicji – religią Księgi. Ale jeśli tak, to w porównaniu z chrześcijańską i judaistyczną wiarą w obecność Boga „zstępującego pośród Lud swój” islam wyda się wiarą głoszącą Boga działającego „z dystansu”. Oto słowa Rosenzweiga o pojęciu Koranu jako księgi objawionej Mahometowi i mającej stanowić kulminację interwencji Boga w historię świata:

„Księga zesłana z nieba – czyż może istnieć głębsze odwrócenie się od wyobrażenia, że Bóg osobiście «zstępuje», sam się ludziom daje, sam im się ofiarowuje? Oto zasiada On w swoim najwyższym Niebie, a ludziom daje – Księgę”[388].

Rzeczywiście, porównując biblijne opisy bliskości Boga z religijną wyobraźnią Koranu, znajdziemy najpierw w sercu Starego Testamentu opis „świętej nocy” działania Pańskiego: „Tej nocy czuwał Jahwe nad wyjściem synów Izraela z ziemi egipskiej; tego samego dnia wywiódł Jahwe synów Izraela z ziemi egipskiej według ich zastępów” (por. Wj 12, 42. 51). Potem, w sercu Nowego Testamentu znajdziemy „świętą noc” Narodzenia – „Pasterze trzymali straż nocną nad swoją trzodą, nagle stanął przy nich anioł Pański i rzekł: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel” (por. Łk 2, 8-9. 11), a także Wielką Noc Zmartwychwstania – „Gdy było jeszcze ciemno udała się Maria Magdalena do grobu”; „odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa” (por. J 20, 1. 14). Jeśliby natomiast poszukiwać w tym samym sensie serca Koranu, to znajdziemy je zapewne w surze Qadr:

„Zesłaliśmy go [Koran] w Noc Przeznaczenia (Qadr). Noc Przeznaczenia – lepsza niż tysiąc miesięcy! Aniołowie i Duch zstępują tej Nocy, za pozwoleniem swego Pana, dla wypełnienia wszelkich rozkazów. Ona to pokój – aż do pojawienia się zorzy porannej”[389].

O takiej właśnie duchowości pisał Rosenzweig: Bóg zasiada w swoim najwyższym Niebie, a ludziom daje – Księgę. W islamie słowo Boga nie jest osobą, ale raczej jest tekstem, Koranem; kulminacją cudownego działania Boga w historii jest Koran (dlatego też jest on zasadniczo nieprzetłumaczalny)[390].

Niekiedy w Koranie pojęcie objawienia świętej Księgi jako szczytu historycznego zbliżenia między Bogiem a ludźmi jest nawet – jak się wydaje – przeciwstawiane chrześcijańskiej wierze w obecność Syna Bożego na ziemi. Koraniczna sura Grota przepowiada: „Chwała niech będzie Bogu, który zesłał księgę Swojemu słudze, […] aby ostrzegała tych, którzy mówią: «Bóg wziął sobie syna»”[391]. W tym właśnie punkcie księga Koranu wielokrotnie wchodzi w otwartą polemikę z chrześcijaństwem. Czytamy na przykład: „Syn Marii […] jest tylko sługą, którego obdarzyliśmy dobrocią […] Jeśli Miłosierny posiada syna, ja jestem pierwszym z czcicieli, [ale] chwała niech będzie Panu niebios i ziemi, będącemu ponad to, co Jemu przypisują!”[392] Według proroka islamu Bóg nie może być taki, nie może być tak blisko człowieka. Na marginesie dodać można, że pojawiające się w Koranie w surze Zwycięstwo słowo sakina, może być echem hebrajskiego słowa szekina. Czytamy tam: „Zesłał sakina (dosł. „pokój”, „spokój bezpieczeństwa”) w serca wierzących, aby ich wiara wzrosła”[393].

O ile chrześcijanie i Żydzi wierzą, że objawiona Księga Biblii poświadcza Bożą interwencje w historię (szekina Jahwe mieszka pośród Izraela, Słowo rozbiło swój namiot pośród swojego ludu), o tyle Koran sam w sobie jest taką interwencją. „Na Księgę jasną! Oto uczyniliśmy ją Koranem arabskim! On jest w Matce Księgi u nas”[394]. Rosenzweig tu właśnie widzi największą różnicę między teizmem Boga zaangażowanego „egzystencjalnie”, by tak powiedzieć, w losy człowieka, a teizmem Boga zsyłającego miłosierdzie „w dół” z wyżyn swojej niedostępnej boskości.

Izraelskie pojęcie szekina obejmuje „zstąpienie Boga pomiędzy ludzi i Jego zamieszkanie pośród nich”. Bóg „udaje się na wędrówkę ze swym ludem, cierpi jego cierpienia, idzie z nim na poniewierkę wygnania”[395]. Jeszcze dalej idzie chrześcijańskie pojęcie zamieszkiwania Boga pośród ludzi: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca” (J 1, 14). W islamie zaś owym sposobem obecności staje się Księga, która za pomocą objawienia przekazanego Mahometowi przez Anioła została zesłana z nieba na dół, na ziemię. O ile obecność Jezusa, Syna Bożego dla chrześcijan jest „odblaskiem chwały Boga i odbiciem Jego istoty” (por. Hbr 1, 3), o tyle dla muzułmanów analogicznym odblaskiem jest Koran, odpis wieczystej księgi Bożej, wzniosłej i pełnej mądrości[396]. Miejsce osobowej obecności, Boga-pośród-nas, Emanuela, zajmuje księga opisująca charakter Boga i Boże wymagania wobec człowieka. Nawet w relacjonowaniu działania Bożego wśród Izraela Koran mniej kładzie nacisk na zstępującą Bożą obecność wśród swojego ludu, a bardziej na obecność świętej Księgi: „Daliśmy synom Izraela Księgę, mądrość i proroctwo. Zaopatrzyliśmy ich we wspaniałe rzeczy i wynieśliśmy ich ponad światy. Daliśmy im jasne przykazania”[397].

Symbolika koranicznych opisów nieba przedstawia nam człowieka zaopatrzonego we wszystko, co trzeba, aby być szczęśliwym, ale elementem tej szczęśliwości nie jest widzenie Boga twarzą w twarz. Nawet w opisie raju i nagrody wiecznej dla sprawiedliwych i wierzących, pojawia się wątek nieprzebytej przestrzeni między Wielkim Miłosiernym a zbawionymi. „Pan niebios i ziemi, i tego wszystkiego, co jest między nimi; Miłosierny; nie będą oni mieli możności przemawiania do Niego”[398]. Mówi się o oczekiwaniu na spotkanie Boga – „kto spodziewa się spotkania Boga – to przecież termin Boga nadejdzie”[399] – ale ostatecznie zalety wiecznej szczęśliwości prezentują się tak: „bogobojni będą przebywać w miejscu bezpiecznym, wśród ogrodów i źródeł, ubrani w atłas i brokat i połączymy ich w pary z hurysami o wielkich oczach; oni tam będą wołać o wszelkiego rodzaju owoce, bezpieczni”[400], a do tego „krążyć będą pośród nich młodzieńcy nieśmiertelni, kiedy ich zobaczysz, uznasz ich za rozsypane perły”[401].

b. „Któryż naród ma bogów tak bliskich?” – dialogiczny teizm mistycznego judaizmu

„Człowiek, który zwraca się do Boga,
nie musi odwracać się od żadnej innej relacji Ja – Ty:
przynosi Mu je wszystkie
i pozwala im rozpromienić się w obliczu Boga”.
(Martin Buber)

W swojej śmiałej wizji zarysowanej w książce Gwiazda zbawienia obejmującej najważniejsze rodzaje wiary religijnej na całym świecie F. Rosenzweig widzi zasadniczą granicę między religiami pozabiblijnymi a tymi, które wywodzą się z tradycji Abrahamowej. W religiach pozabiblijnych, w antyku i na Wschodzie, bóstwo pozostaje w dystansie wobec świata, niezaangażowane, wzniesione ponad: „Świat i człowiek muszą stać się naturą boga, muszą dać się przebóstwić, lecz bóg się do nich nie zniża. Nie ofiarowuje się, nie kocha, nie musi kochać. Albowiem swoją physis zachowuje dla siebie. Pozostaje więc taki, jaki jest: metafizyczny”[402]. W religiach zakorzenionych na innym gruncie duchowym niż objawienie biblijne, świat pozostaje dramatycznie oddzielony od dialogicznego Boskiego i ludzkiego logosu, dlatego świat ten jest „głuchy i ślepy, aż Bóg nie oświeci, a człowiek nie wypowie słowa […] wolno światu jeszcze być: meta-logicznym”[403].

Zasadnicza nowość zostaje wprowadzona na świat dopiero przez religijne odczucie ludzi z kręgu kultury biblijnej. „Nieograniczona Opatrzność, taka, że rzeczywiście bez woli Boga żaden włos nie spada z głowy ludzkiej, jest nowym pojęciem Boga przyniesionym przez Objawienie”[404]. Bóg-Stwórca staje się dla człowieka także Bogiem-który-przemówił. Dlatego według Rosenzweiga: „Stworzenie jest proroctwem, które zostaje potwierdzone dopiero przez cudowny znak Objawienia”[405]. Proces ten ma charakter wybitnie dialogiczny. Oto przy stworzeniu człowieka „po raz pierwszy z jedynych ust [Boga], które dotąd mówiły w Stworzeniu, zamiast nieosobowego «ono» rozbrzmiewa Ja, i więcej niż Ja, wraz z Ja jednocześnie Ty; Ty, które Ja wypowiada do siebie samego: «uczyńmy»”[406].

Szczególnie zadziwiającą stroną nowego pojmowania Boga i możliwości związku z Nim jest fakt – jak podkreśla M. Buber – że fenomen ten nie pojawił się jako owoc przemyśleń jednej z dojrzałych cywilizacji, jako efekt długotrwałej i łatwej do prześledzenia ewolucji, ale jako nieoczekiwane zjawisko w grupie pozostającej na uboczu wielkich wydarzeń światowych.

„Nową próbę [nową – po pojęciach ukształtowanych w Chinach, Indiach, Persji i Grecji] powiązania Absolutu z działalnością polegającą na oddzieleniu dobra i zła podjęła gromada hodowców bydła i nomadów, którzy opuścili samo centrum wysoko rozwiniętej kultury Egiptu, gdzie wiedli na poły wolne życie; udali się stąd na wędrówkę w poszukiwaniu ziemi. Po drodze zatrzymali się w oazie, gdzie ukonstytuowali się jako związek, którego panem był Bóg. […] To nie ład kosmiczny nadawał znaczenie poszczególnym wydarzeniom, ale górujący nad nim Pan nieba i ziemi”[407].

W rozumieniu Rosenzweiga dopiero takie, zarówno w pełni personalistyczne, jak i w pełni dialogiczne pojmowanie bohaterów tego religijnego dramatu, jakim jest życie, wprowadza zasadniczą możliwość mistyki zachowującej integralną osobowość człowieka, świadomej odrębności osoby Boga kierującej się ku dialogowi spotkania miłości między nimi. „Bóg ogarnia świat, nie będąc nim; ale tak samo też Bóg ogarnia moją jaźń, nie będąc nią. […] Ze względu na to niewyrażalne istnieje Ja i Ty, istnieje dialog, jest język, jest duch, którego praaktem jest język, istnieje słowo wieczności”[408].

Podobnie ocenia realia biblijnej wiary M. Buber: „Relacja Ja – Ty ma swój najbardziej skoncentrowany i pełen blasku wyraz w rzeczywistości religijnej, w której nieograniczony byt staje się jako osoba moim partnerem […] Boska prawda chce – jak mówi Franz Rosenzweig – aby «błagano» o nią «obiema rękami» filozofii i teologii”[409]. Samoobjawienie Boga jako partnera dialogu, ale też i Wszechmocnego Pana historii, Pana życia i śmierci, trwa już na zawsze, jako istota biblijnej wiary. „Najgłębsza zasada żydowskiej idei Boga może być osiągnięta jedynie przez pogłębienie Ehje – owego wypowiedzianego przez Boga do Mojżesza «Oto jestem»; osobowe istnienie Boga – jego żywa obecność – zostały wyrażone jako atrybut […] wiąże się [z tym] w nierozerwalny sposób samookreślenie mówcy jako Boga Abrahama, Boga Izaaka i Boga Jakuba”[410]. Mistyka staje się możliwością dopełniającą doskonale byt człowieka na ziemi, a jednocześnie nie zagrażającą jego integralności osobowej. „Pierwotnym stosunkiem łączącym mnie z innym nie jest wzajemna relacja podmiotu i przedmiotu, ale wzajemna relacja Ja z Ty […] podstawowy i decydujący stosunek Ja z Ty, którego relacja podmiot–przedmiot jest tylko uporządkowującym opracowaniem”[411]. W komentarzu do słów Heideggera M. Buber zawarł esencję swojego poglądu na religię: „Oto świadectwo tego, co nazywam zasadą dialogiczną, co nazywam dialogiczną relacją boskiego i ludzkiego od-siebie [ein Von-sich-her]”[412].

Pewną trudnością dla katolickiej teologii duchowości w pogodzeniu filozofii dialogu i wynikającej z niej wizji mistyki jest fakt, że Buber pisząc w 1950 roku o „dwóch rodzajach wiary” zasadniczo przypisywał wiarę polegającą na ufności (a więc w formie ufnego dialogu Ja – Ty) Izraelowi, natomiast wiarę uprzedmiotowioną (wiarę, że coś ma miejsce) – zhellenizowanemu chrześcijaństwu. W pierwszym przypadku cały nacisk położony jest na aspekt: „wierzę komuś”, w drugim zaś – „wierzę w coś”. Pomijając jednak pytanie o zasadność owego Buberowskiego utożsamiania rodzajów wiary z tymi akurat dwiema religiami, rozróżnienie dokonane przez niego jest z pewnością nadal ważne.

„Istnieją dwa – i ostatecznie tylko dwa – odmienne od siebie typy wiary. Występuje oczywiście wielka rozmaitość treści wiary, ale ją samą znamy tylko w dwóch podstawowych postaciach […] Jedna wiąże się z faktem, że mam do kogoś zaufanie, choć nie mogę tego zaufania dostatecznie «uzasadnić», druga z faktem, że – również nie mogąc tego ostatecznie uzasadnić – uznaję za prawdziwy pewien stan rzeczy”[413].

U Bubera, przeciwnie niż u Rosenzweiga, jest podkreślana opozycja między judaizmem a chrześcijaństwem, dryfująca miejscami niepokojąco w stronę zachęty do irracjonalizmu. Charakterystyczne dla ortodoksyjnego chrześcijaństwa zaufanie do rozumu będzie musiało szukać swojego partnera w tej akurat materii raczej u F. Rosenzweiga. Według Martina Bubera bowiem zyskiem z ewolucji przebiegającej w stronę intelektualnego porządkowania treści wiary była wprawdzie teologia „najbardziej wysublimowana ze wszystkich teologii”, ale za to „zapłacić za nią trzeba było prostą, konkretną, sytuacyjnie uwarunkowaną, odnajdującą wieczność nie w ponadczasowym duchu, lecz w głębiach realnej chwili, dialogiką człowieka dawnej Biblii”[414].

Analogiczna trudność wystąpi, kiedy zauważymy u późnego Bubera dość surową ocenę mistyki, gdzie – jak pisze – „proste, faktyczne obcowanie ze sobą twarzą w twarz Boga i człowieka z relacji Księgi Rodzaju zostaje zastąpione przez dokonujące się w wierze – i jedynie w niej – wzajemne przenikanie siebie; w miejsce sytuacji dialogicznej wchodzi sytuacja mistyczna”[415].

Punkty styczne obu tradycji, chrześcijaństwa i judaizmu, lepiej więc odczytywać w dziele F. Rosenzweiga:

„Przed Bogiem obydwaj, Żyd i chrześcijanin, są robotnikami w tym samym dziele. Bez żadnego z nich nie może się On obejść. Nam [Żydom] dał życie wieczne, kiedy zapalił w naszych sercach ogień Gwiazdy swej prawdy. Ich [chrześcijan] postawił na wiecznej drodze, kiedy kazał im pospieszać za promieniami swej prawdy w każdym czasie aż po wieczny kres […] Prawda, cała prawda, nie przynależy ani im, ani nam”[416].

Jeśli Rosenzweig widzi odmienności w obrębie biblijnej wiary, to nie na zasadzie przeciwstawiania i hierarchizującego wartościowania, ale raczej w sensie komplementarności powołania i zamierzonej przez Boga misji. „Odrodzenie Żyda […] nie jest jego osobistym odrodzeniem, lecz przekształceniem jego narodu ku wolności w przymierzu z Bogiem Objawienia. Naród i on w nim, a nie on osobiście jako jednostka, doświadczył wówczas drugich narodzin. Wprost przeciwnie dzieje się teraz z chrześcijaństwem. Dla niego, jednostki, cud odrodzenia dokonuje się któregoś dnia w jego własnym życiu”[417]. Owe różnice i pokrewieństwa wyrażają się w tym, co najbardziej duchowe, w modlitwie i w liturgii chrześcijaństwa i judaizmu: „W liturgii można zauważyć zarówno pokrewieństwo Żydów i chrześcijan, jak i głębokie między nimi różnice: Żyd jest zawsze w domu, chrześcijanin jest zawsze w drodze”[418].

To, co chrześcijanin znajduje w nauce o Inkarnacji, w przekonaniu o obecności Boga pomiędzy ludźmi w Jezusie Chrystusie, to Rosenzweig odczytuje w mistycznym posłaniu o spotkaniu Izraela z Bogiem i wynikającym z tego zobowiązaniu, w mistycznej nauce o szekinie.

Szekina, zstąpienie Boga pomiędzy ludzi i jego zamieszkanie wśród nich, jest przedstawione jako rozdzielenie, które dokonuje się w samym Bogu. Sam Bóg oddziela się od siebie, oddaje się swojemu Ludowi, współcierpi z nim, przenosi się wraz z nim na wygnanie, towarzyszy mu w jego pielgrzymowaniu”[419].


[96] W. Johnston, The Mystical Way, dz. cyt., s. 269.
[97] Tamże, s. 270.
[98] C. Jung, The Tibetan Book of the Dead Psychological Commentary, [w:] W. Y. Evans (red.), The Tibetan Book of the Dead, London/Oxford/New York 1972, s. XXXVI.
[99] Tamże, s. XLVI.
[100] Tamże, s. XLVI.
[101] H. Gottschalk, Der Aberglaube Wesen und Unwesen, Güttersloh 1965, s.152 n.
[102] W. Johnston, The Mystical Way, dz. cyt., s. 21.
[103] Tamże, s. 106-107.
[104] A. Gentili, I cristiani e le prassi meditative delle grandi religioni asiatiche, dz. cyt., s. 383.
[105] Por. np. M. Eliade, Okultyzm, czary, mody kulturowe, Kraków 1992.
[106] M. Buber, Zaćmienie Boga, Warszawa 1994, s. 111. Pokrewną dziedziną zainteresowań pseudomistycznych jest okultyzm, a zwłaszcza jego najbardziej popularna dziś forma – astrologia, wywodząca się z babilońskiej i egipskiej religii astralnej. Por. I. P. Culianu, Astrology, [w:] M. Eliade (red.), Encyclopedia of Religion, t. I, New York/London 1986, s. 472-475.
[107] W. Johnston, Mystical Theology, dz. cyt., s. 317.
[108] Tamże.
[109] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, Albany (NY) 1994, s. 156-157.
[110] M. Buber, Zaćmienie Boga, dz. cyt., s. 111.
[111] „A sort of religious mysticism turned upside down”, W. James, The Varieties…, dz. cyt., s. 334.
[112] M. Buber, Zaćmienie Boga, dz. cyt., s. 84-85.
[113] R. Otto, West-Östliche Mystik, dz. cyt., s. 95.
[114] W. Johnston, Mystical Theology,dz. cyt., s. 150.
[115] Tamże, s. 151.
[116] Tamże, s. 138.
[117] Tamże, s. 318.
[118] Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, 3, 31, 5.
[119] Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, 3, 31, 5.
[120] H. Urs von Balthasar, Meditation als Verrat, „Geist und Leben” 50(1977) nr 4, s. 266.
[121] Tamże, s. 262.
[122] L. Bouyer, The Christian Mystery, dz. cyt., s. 273.
[123] W. Johnston, The Mystical Way, dz. cyt., s. 54.
[124] Tamże, s. 103.
[125] Tamże, s. 103.
[126] W. James, The Varieties…, dz. cyt., s. 304-305.
[127] S. Grof, Varieties of Transpersonal Experiences: Observations from LSD Psychoterapy, [w:] S. R. Dean, Psychiatry and Mysticism, Chicago 1975, s. 314.
[128] Por. tamże, s. 316-345.
[129] A. Bancroft, Współcześni mistycy i mędrcy, Warszawa 1991, s. 19.
[130] W. Johnston, Lord, Teach us to Pray, London 1991, s. 35.
[131] W. Johnston, The Mystical Way, dz. cyt., s. 100.
[132] [Za:] Ph. Kapleau, Trzy filary zen, Warszawa 1990, s. 211.
[133] W. Johnston, The Mystical Way, dz. cyt., s. 29.
[134] Tamże, s. 32.
[135] Tamże, s. 51.
[136] I. Marcoulesco, Mystical Union, s. 239, [w:] The Encyclopedia of Religion, M. Eliade (red.), t. X, New York 1987.
[137] H. Küng, Theologie im Aufbruch, dz. cyt., s. 282.
[138] R. C. Zaehner, Mysticism, Sacred and Profane, dz. cyt., s. 78.
[139] Polski tekst oddaje sens tych słów przez wyrażenie: „wszystko, co istnieje, to ty”, Upaniszady, Kauszitaki, I. 6, Kraków 1999, s. 288.
[140] I. Marcoulesco, Mystical Union, dz. cyt., s. 240.
[141] Czyli „all-in-one-ism”. R. C. Zaehner, Mysticism, Sacred and Profane, dz. cyt., s. 28 i s. 50.
[142] Por. tamże, s. 45; 144-145; 150.
[143] Por. P. Teilhard de Chardin, Mój Wszechświat, [w:] Człowiek i inne pisma, Warszawa 1984, s. 142-146.
[144] J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 94-95.
[145] I. Marcoulesco, Mystical Union, dz. cyt., s. 240.
[146] L. Dupré, Mysticism, dz. cyt., s. 248.
[147] W. Johnston, Mystical Theology, dz. cyt., s. 131-133. Por. także: W. Johnston, Zen et connaissance de Dieu, Descleé De Brouwer 1973 (tłum. fr., tytuł oryginału angielskiego: The Still Point).
[148] W. Johnston, Mystical Theology, dz. cyt., s. 182.
[149] Tamże, s.186.
[150] Sotetsu Yuzen Sensei, Mumon-Kai: Wspólnota bez bram, dz. cyt., s. 6-7.
[151] D. T. Suzuki, Wprowadzenie do buddyzmu zen, Warszawa 1992, s. 36-37.
[152] Ph. Kapleau, Trzy filary zen, dz. cyt., s. 15 i 31. Por. też wypowiedź Daisetz T. Suzuki (1870-1966) dotyczącą treści religijnej wiary buddysty: „Każda osoba przy narodzinach otrzymuje od swoich rodziców umysł Buddy”, D. T. Suzuki, Odpowiedzi pytającym, [w:] M. Fostowicz-Zahorski i in. (red.), Kurz zen, Wrocław 1992, s. 73.
[153] D. T. Suzuki, Wprowadzenie do buddyzmu zen, dz. cyt., s. 104.
[154] Tamże, s. 40.
[155] Tamże, s. 143-144.
[156] E. Herrigel, Droga zen, Wrocław 1992, s. 16.
[157] [Za:] D. T. Suzuki, Wprowadzenie do buddyzmu zen, dz. cyt., s. 6-7.
[158] Ph. Kapleau, Zen: świt na Zachodzie, Warszawa 1992, s. 76.
[159] J. López-Gay, Zen, [w:] Dictionnaire de spiritualité, t. XVI, Paris 1994, k. 1618-1625.
[160] W. Johnston, Mystical Theology, dz. cyt., s. 188.
[161] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 210.
[162] Por. Czhandoghja VI. 14. 3 i VI. 8. 7 i Brihadaranjaka IV. 4. 5, Upaniszady, tłum. M. Kudelska, Kraków 1999.
[163] Swami Chinmayananda, The Art of Living, Bombay 1979, s. 114-116.
[164] Tamże, s. 32-108.
[165] Tamże, s. 83-85.
[166] Tamże, s. 110.
[167] Por. tamże, s. 42-43.
[168] Tamże, s. 7.
[169] Tamże, s. 80.
[170] Tamże, s. 106.
[171] Tamże, s. 1.
[172] Tamże, s. 13.
[173] Tamże, s. 61.
[174] Tamże, s. 92.
[175] Tamże, s. 3.
[176] Tamże, s. 53-55.
[177] Tamże, s. 119.
[178] Tamże, s. 110-116.
[179] W. James, The Varieties…, dz. cyt., s. 315.
[180] Por. „Ten, kto wie: «to ja jestem brahmanem», staje się wszystkim. Nawet bogowie nie mogą przeszkodzić temu, kto staje się samym sobą”, Brihadaranjaka I. 4. 10, [w:] Upaniszady, tłum. M. Kudelska, dz. cyt., s. 67. Albo, jak podaje tłumaczenie Ananda Wooda: „Nawet bogowie nie mogą przeszkodzić temu, kto odnalazł tożsamość z tym, co jest także ich bytem”, Ananda Wood, Interpreting the Upanishads, New Delhi 1997, s. 43.
[181] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 219-220.
[182] Jiddu Krisznamurti, Wolność od znanego, Warszawa 1989, s. 11.
[183] Czhandogja VI. 8. 7 i VI. 9. 4, [w:] Upaniszady, tłum. M. Kudelska, s. 245.
[184] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 29.
[185] Tamże, s. 151.
[186] Tamże, s. 397.
[187] A. Gentili, I cristiani e le prassi meditative delle grandi religioni asiatiche, dz. cyt., s. 371. Związek teologii trzech dróg Dionizego Pseudoareopagity z jego wizją Kościoła hierarchicznego i porządku sakramentalnego: L. Bouyer, La spiritualit dei Padri, Bologna 1986, s. 138-139 oraz C. Sorsoli i L. Dattrino, Dionigi Areopagita (pseudo), [w:] E. Ancilli (red.), Dizionario enciclopedico di spiritualit , t. I, Roma 1990, s. 789-791.
[188] Por. J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 89. Dla naszych potrzeb odróżnienie doświadczenia przekroczenia czasu wydaje się nieistotne i dlatego nie zostanie uwzględnione w dalszych refleksjach.
[189] Swami Chinmayananda, The Art of Living, dz. cyt., s. 118.
[190] Tamże, s. 4.
[191] Tamże, s. 27.
[192] Por. tamże, s. 31.
[193] L. Dupré, Mysticism, dz. cyt., s. 247-249.
[194] M. Dhavamony, Yoga, [w:] Dictionnaire de spiritualité, t. XVI, Paris 1994, k. 1534-1544.
[195] Maitri VI. 8, [w:] Upaniszady, tłum. M. Kudelska, dz. cyt., s. 425.
[196] Katha VI. 11 i VI. 14-16, [w:] Upaniszady, tłum. M. Kudelska, dz. cyt., s. 365-366.
[197] M. Dhavamony, Yoga, dz. cyt., k. 1543-1544.
[198] M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, Warszawa 1994, s. 38.
[199] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 193-194.
[200] M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, dz. cyt., s. 38.
[201] Tamże, s. 43.
[202] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 409.
[203] M. Eliade, Joga, Warszawa 1984, s. 51-53.
[204] Tamże, s. 38.
[205] M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, dz. cyt., s. 43-44.
[206] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 402.
[207] M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, dz. cyt., s. 47-51.
[208] M. Eliade, Joga, dz. cyt., s. 50.
[209] „Es ist ein Narzißmus ohne Narziß”, J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 128.
[210] Tamże, s. 95.
[211] „Der Mystiker aber ist kein Mensch, kaum ein halber Mensch; er ist nur Gefäß seiner erlebten Verzückungen”, F. Rosenzweig, Der Stern der Erlösung, Frankfurt am Main 1990, s. 232.
[212] Opis tych czterch stanów świadomości, a także ich związek ze świętą w hinduizmie sylabą Om (czyli AUM), jest treścią krótkiej, zaledwie dwustronicowej upaniszady Mandukja. Por. Mandukja, [w:] Upaniszady, tłum. M. Kudelska, dz. cyt., s. 451-452.
[213] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 199.
[214] Mandukya, 1, [w:] Ananda Wood, Interpreting the Upanishads, dz. cyt., s. 172.
[215] Mandukya, 12, [w:] Ananda Wood, Interpreting the Upanishads, dz. cyt., s. 172. Po angielsku tekst ten brzmi w tłumaczeniu podanym przez Ananda Wooda: „Om is thus non-duality: where truth but merges self in self and self shines by itself, alone”.
[216] L. Bouyer, The Christian Mystery, dz. cyt., s. 274.
[217] M. Eliade, Joga, dz. cyt., s. 83.
[218] J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 128.
[219] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 426.
[220] Ramanudża, Gita-bhasya, 2, [w:] L. Renou, Hinduism, New York 1972, s. 168.
[221] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 413-423.
[222] M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, dz. cyt., s. 161-163.
[223] Tamże, s. 52.
[224] Tamże, s. 61.
[225] L. Bouyer, The Christian Mystery, dz. cyt., s. 271.
[226] L. Dupré, Mysticism, dz. cyt., s. 249.
[227] D. T. Suzuki, [za:] J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 143.
[228] W. Johnston, Mystical Theology,dz. cyt., s. 68.
[229] Shunryu Suzuki, Umysł zen, umysł początkującego, Gdynia 1990, s. 120.
[230] Tamże, s. 124.
[231] Tamże, s. 125.
[232] J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 90; por. M. Buber, Ja i Ty, dz. cyt., s. 92.
[233] M. Buber, Ja i Ty, dz. cyt., s. 96-97.
[234] Tamże, s. 97.
[235] Tamże, s. 98.
[236] M. Buber, Zaćmienie Boga, dz. cyt., s. 11-12.
[237] Tamże, s. 12.
[238] Tamże, s. 16.
[239] Tamże, s. 24.
[240] Tamże, s. 70.
[241] Tamże, s. 76.
[242] C. Jung, The Tibetan Book of the Dead Psychological Commentary, [w:] W. Y. Evans (red.), The Tibetan Book of the Dead, dz. cyt., s. LI.
[243] Lama Angarika Govinda, The Tibetan Book of the Dead Introductory Forword,[w:] W. Y. Evans (red.), The Tibetan Book of the Dead, dz. cyt., s. LIX.
[244] Adenda, [w:] W. Y. Evans (red.), The Tibetan Book of the Dead, dz. cyt., s. 236-237.
[245] M. Buber, Zaćmienie Boga, dz.cyt., s. 78.
[246] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 40. Zresztą sympatie Rosenzweiga wystarczająco dobitnie oddaje następująca opinia: „Można powiedzieć ku chwale rodzaju ludzkiego, że nigdzie indziej poza Chinami tak nudny człowiek jak Konfucjusz nie mógł się stać wzorem człowieczeństwa”. Tamże, s. 81.
[247] J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 122.
[248] Shunryu Suzuki, Umysł zen, umysł początkującego, dz. cyt., s. 85.
[249] Por. M. Buber, Werke,I, Heidelberg 1962, s. 135-142.
[250] M. Buber, Ja i Ty, dz. cyt., s. 92.
[251] Tamże, s. 93. Podkreślenia moje.
[252] Tamże, s. 105.
[253] Tamże, s. 106.
[254] Tamże, s. 107.
[255] Tamże, s. 97.
[256] A. Louth, Początki mistyki chrześcijańskiej, Kraków 1997.
[257] Tamże, s. 235.
[258] Tamże, s. 236-237.
[259] Tamże, s. 238.
[260] Tamże, s. 239.
[261] Tamże, s. 241.
[262] H. U. von Balthasar, W pełni wiary, Kraków 1991, s. 475-477.
[263] Tamże, s. 478-479.
[264] Tamże, s. 479.
[265] Tamże, s. 480.
[266] Tamże, s. 481.
[267] L. Bouyer, The Christian Mystery from Pagan Myth to Christian Mysticism, Edinburgh 1990.
[268] Tamże, s. 279.
[269] Tamże, s. 272-273.
[270] Tamże, s. 273.
[271] Charakterystyczne jest, że tak brzmi ten tekst w wybitnie personalistycznej interpretacji teizmu Misji Czaitanii. W tłumaczeniu M. Kudelskiej rys osobowy Boga jest znacznie słabiej zaznaczony: „Oblicze prawdy przysłonięte złotą pokrywą, Puszanie, odsłoń je, by je mógł zobaczyć wierny prawdzie! Rozsuń promienie, ściągnij blask! Widzę twój kształt najpiękniejszy, ten oto purusza to ja!” Iśa, 15-16, [w:] Upaniszady, tłum. M. Kudelska, dz. cyt., s. 64.
[272] R. Otto, West-Östliche Mystik, dz. cyt., s. 208.
[273] B. Buber, Zaćmienie Boga, dz. cyt., s. 89.
[274] R. C. Zaehner, Mysticism, Sacred and Profane, dz. cyt., s. 29.
[275] Tamże, s. 171.
[276] H. U. von Balthasar, W pełni wiary, dz. cyt., s. 471.
[277] Bhagavadgita 12, 6, [za:] Bhagavadgita Vaduz/Warszawa 1992, s. 527 (dalej: Bhagavadgita (pol.)).
[278] „Das ist Begegnungsmystik”, J. Sudbrack, Mystik, dz. cyt., s. 107.
[279] Komentarz do: Bhagavadgita 12, 7-8: The Holy Geeta – Commentary by Swami Chinmayananda, Bombay [wyd. po 1965 r.], s. 736 i 740.
[280] Komentarz do: Bhagavadgita 12, 7-8: The Holy Geeta,dz. cyt., s. 736 i 740.
[281] J. Sudbrack, Meditative Erfahrung, dz. cyt., s. 15.
[282] Tamże, s. 16.
[283] Vivekananda, The Complete Works, t. III, Almora 1924-1932, [w:] L. Renou, Hinduism, New York 1972, s. 202-203.
[284] Śri Śrimad A. C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada, Nauki Królowej Kunti, Bhaktivedanta Book Trust (bm) 1992, s. 79.
[285] Tamże, s. 214.
[286] The Bhagavadgita, as it is, New York 1968. Wszystkich, którzy mieli do czynienia z bardzo specyficznym i wyjątkowo kontrowersyjnym obliczem działalności misyjnej i religijnej prowadzonej przez Ruch Świadomości Kriszny zapewne zastanowi fakt, że Merton we wstępie do tego wydania Bhagavadgity pisał, że „niniejsze tłumaczenie, opatrzone komentarzami Swami A. C. Bhaktivedanty jest kolejnym dowodem nieprzemijającego znaczenia Gity”, a nawet że przynosi „zbawcze przypomnienie” o jednostronności zachodniej kultury. (Por. Th. Merton, Dziennik azjatycki, Kraków 1993, s. 278-279.)
[287] Der Manifest der Hare-Krsna-Bewegung, [w:] A. C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada, Varnaśrama Dharma, Bhaktivedanta Book Trust (bm) 1979, s. 141 i 143.
[288] Vollkommene Fragen – Vollkommene Antworten: Gespräche zwischen His Divine Grace A. C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada und Bob Cohen, The Bhaktivedanta Book Trust – Güttersloh 1979, s. 15.
[289] Jagad Guru Siddhaswarupananda Paramahamsa, Kim jest Kryszna?, „Haribol Polska” nr 5/1997, s. 4-5.
[290] Der Manifest der Hare-Krsna-Bewegung, dz. cyt., s. 144.
[291] Śri Śrimad A. C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada, Nauki Królowej Kunti, dz. cyt., s. 7.
[292] Jagad Guru, Śri Isopaniszad – Mantra Piętnasta, „Haribol Polska”, nr 2/1996, s. 14.
[293] R. Otto, West-Östliche Mystik, dz. cyt., s. 227 n.
[294] Caitanya, A Bhakti Shorter Catechism, [w:] E. Renou, Hinduism, New York 1972, s. 193.
[295] Odmienne zaś będzie doświadczenie mistyczne Prahlady: akty bhakti, czyli osobowej miłości i zaufania do Pana (Wisznu), przechodzą w doświadczenie mistycznego wszechbytu, który jest tylko jedną istotą obejmującą całe istnienie. Mistyk „jest” Panem. Jest to więc „mistyka balansująca” – między personalistyczną miłością i jednością z wszechbytem. Jedno przechodzi w drugie i odwrotnie. Temperatura duszy bardziej wyraża się w tym przypadku w ciszy przed Bogiem, w trwaniu w świętym zobojętnieniu. R. Otto, West-Östliche Mystik, dz. cyt., s. 225.
[296] Por.: „Należy zrozumieć Pana jako Najwyższa Osobę Boga, tak jak został On bezpośrednio zrozumiany przez Arjunę, pierwszego ucznia Pana Kriszny”, A. C. Bhaktivedanta Swami, Słowo wstępne, w: Bhagawadgita taka jaką jest, Warszawa/Vaduz 1988, s. XIX; „Najwyższy Pan jest najwyższym podmiotem radości, a my, żywe istoty, jesteśmy Jego sługami. Zostaliśmy stworzeni dla Jego radości i stajemy się szczęśliwi wtedy, gdy uczestniczymy w tej wiecznej radości z Najwyższą Osobą Boga”; tamże, s. 18.
[297] J. Sudbrack, Meditative Erfahrung, dz. cyt., s. 35.
[298] W. Johnston, Mystical Theology, dz. cyt.,s. 128.
[299] Tamże, s. 158.
[300] Ph. Kapleau, Zen: świt na Zachodzie, dz. cyt., s. 190-191.
[301] [Za:] Ph. Kapleau, Trzy filary zen, dz. cyt., s. 195.
[302] W. Johnston, The Mystical Way, dz. cyt., s. 62.
[303] Tamże, s. 62.
[304] M. Buber, Ja i Ty, dz. cyt., s. 97.
[305] W. Johnston, Lord, Teach Us to Pray, dz. cyt., s. 215.
[306] Również ks. Dajczer podkreśla różnicę między historiocentryzmem chrześcijaństwa (wraz z judaizmem i islamem) a grawitacją wokół mitu hinduizmu i buddyzmu. Por. T. Dajczer, Buddyzm w swej specyfice i odrębności wobec chrześcijaństwa, Warszawa 1993, s. 323 n.
[307] „Das Mytische […] bedeutet keine niedrigere, sondern die höhere Form gegenüber den «Geistesreligionen» des Ostens”, F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 38.
[308] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 205-206.
[309] Lao-Tse, Droga, 13 i 37, Wrocław 1992, s. 19 i 43.
[310] „Die Götter des Mythos […] – sie lebten”, F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 41.
[311] M. Eliade, Joga, dz. cyt., s. 176.
[312] Bhagavadgita (pol.), s. 154.
[313] Bhagavadgita (pol.), s. 204.
[314] Bhagavadgita 6, 31 (za tłumaczeniem ang. The Holy Geeta, dz. cyt.). Tłumaczenie polskie (Vaduz/Warszawa 1988) dodaje: „wiedząc, że Ja [jogina] i Dusza Najwyższa [Kriszna] jesteśmy jednym”.
[315] M. Eliade, Joga, dz. cyt., s. 168 i 176.
[316] Tamże, s. 170-171.
[317] Tamże, s. 174.
[318] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 145.
[319] Sandilya, Bhaktidarszana, [za:] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 222.
[320] Jan Paweł II, Tertio millenio adveniente, 38.
[321] Komentarz A. C. Bhaktivedanty Swami Prabhupady do Bhagavadgity 15, 7; Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 614.
[322] Tamże, s. 615.
[323] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 41.
[324] L. Bouyer, The Christian Mystery, dz. cyt., s. 70.
[325] Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 65-66.
[326] Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 187.
[327] Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 195-196.
[328] Śri Śrimad A. C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada, Nauki Królowj Kunti, dz. cyt., s. 105.
[329] Tamże, s. 93.
[330] Vollkommene Fragen – Vollkommene Antworten, dz. cyt., s. 2-3.
[331] Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 77.
[332] Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 79-80.
[333] Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 83.
[334] Bhagavadgita (pol.), dz. cyt., s. 87.
[335] Śri Śrimad A.C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada, Nauki Królowj Kunti, dz. cyt., s. 224.
[336] K. K. Klostermaier, A Survey of Hinduism, dz. cyt., s. 46-47 i 56.
[337] Tamże, s. 539
[338] M. M. Thomas, A Christ-centered Humanist Approach to Other Religions in the Indian Pluralistic Context, [w:] G. D'Costa (red.), Christian Uniqueness Reconsidered: the Myth of a Pluralistic Theology of Religions, Maryknoll (NY) 1990, s. 52 n. Autor wspomina na tym miejscu cały szereg autorów i wybitnych postaci hinduizmu, na których życie spotkanie z osobą Jezusa wywarło ważny wpływ: Raja Rammohan Roy, Sree Ramakrishna, Swami Vivekananda, Rabindranath Tagore, Sarvepalli Radhakrishnan, Mahatma Gandhi. Tagore – jak zauważa M. M. Thomas, mówił o nowej duchowości, która weszła do Indii przez Jezusa.
[339] R. Otto, West-Östliche Mystik, dz. cyt., s. 296-298.
[340] Tamże, s. 168. Odnośny tekst biblijny brzmi: „Bóg pozwolił w dawnych czasach, że każdy naród chodził własnymi drogami, ale nie przestawał dawać o sobie świadectwa, czyniąc dobrze. Zsyłał wam deszcz z nieba i urodzajne lata, karmił was i radością napełniał wasze serca”.
[341] L. Bouyer, The Christian Mystery, dz. cyt., s. 267-268.
[342] R. Otto, West-Östliche Mystik, dz. cyt., s. 144-148.
[343] Tamże, s. 209.
[344] Tamże, s. 147.
[345] Tamże, s. 224.
[346] Tamże, s. 228 i 280.
[347] Tamże, s. 238.
[348] Tamże, s. 242-243.
[349] Tamże, s. 244-246.
[350] Tamże, s. 252
[351] Tamże, s. 254.
[352] Tamże, s. 265-267.
[353] Tamże, s. 289-290.
[354] Tamże, s. 132.
[355] Tamże, s. 103.
[356] L. Bouyer, The Christian Mystery, dz. cyt., s. 277.
[357] Tamże, s. 275.
[358] Tamże, s. 275.
[359] Koran 42, 13, według: Koran, Warszawa 1986.
[360] M. A. Sells, Introduction, [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, New York/Mahwah 1996, s. 13-14.
[361] C. W. Ernst, Preface, [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 1.
[362] Tamże, s. 1.
[363] Np. Qushayri, [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 68.
[364] Np. Dhu ar-Rumms, O obozowisku w Mayya, [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 71 n.
[365] Qushayri [za:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 125.
[366] M. A. Sells, Introduction, [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 19.
[367] Ibn Hisham, Isra', [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 54.
[368] M. A. Sells, Introduction, [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 20.
[369] Qushayri, [za:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 127.
[370] Rabi'a al'Adawiyya, [za:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 157.
[371] Bistami, [za:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 249.
[372] Ja'afar as-Sadik, Komentarz do „Sury Gwiazdy” (Surat an-Najm), [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 84..
[373] Qushayri, Ecstatic Existentiality (wujud), [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 114.
[374]Qushayri, [za:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 132.
[375] Rabi'a al-'Adwaiyya, [za:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 169.
[376] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 129.
[377] Bahram Elahi, Droga do doskonałości, Warszawa 1990, s. 108.
[378] Koran 44, 2-3.
[379] [Gottes] „Liebe ist nicht «Allliebe»; vom «allliebenden» Vater weiß die Offenbarung nicht”, F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 183.
[380] Koran 43, 32.
[381] Koran 31, 3.
[382] Koran 47, 38.
[383] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 184-185.
[384] Koran 30, 44.
[385] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 240.
[386] Koran 53, 9.
[387] Koran 50, 16 i 18.
[388] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 186.
[389] Koran 97, 1-5.
[390] M. A. Sells, Introduction, [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 16.
[391] Koran 18, 1-4.
[392] Koran 43, 59 i 81.
[393] Odpowiednio – shekheenah i sakeenah w angielskiej transkrypcji. Por. Koran 48, 4, według: Koran, Penguin Books (bm) 1978, s. 275, wraz z przypisem. Warte zastanowienia byłoby też, że Mahomet, według pewnego nurtu tradycji, stworzony został na wieki przed początkiem wszelkiego stworzenia, jako świetlista kolumna: „Bóg Najwyższy i najbardziej Chwalebny stworzył go jako światło w postaci kolumny światła, tysiąc tysięcy lat przed stworzeniem stworzeń, z sercem pełnym ukrytej wiary. Stał on przed Nim pełen czci”. (Tustari Tafsir, Selections Komentarz do „Sury Gwiazdy” (Surat an-Naim), [w:] M. A. Sells (red.), Early Islamic Mysticism, dz. cyt., s. 96.
[394] Koran 43, 2 i 4.
[395] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 455.
[396] Por. Koran 43, 4.
[397] Koran 45, 16.
[398] Koran 78, 37.
[399] Koran 29, 5.
[400] Koran 44, 51-55.
[401] Koran 76, 19.
[402] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 43.
[403] Tamże, s. 66.
[404] Tamże, s. 105.
[405] Tamże, s. 149.
[406] Tamże, s. 171.
[407] M. Buber, Zaćmienie Boga, dz. cyt., s. 95.
[408] M. Buber, Ja i Ty, dz. cyt., s. 99.
[409] M. Buber, Zaćmienie Boga, dz. cyt., s. 40.
[410] Tamże, s. 54.
[411] Tamże, s. 58-59.
[412] Tamże, s. 67.
[413] M. Buber, Dwa typy wiary, dz. cyt., s. 17.
[414] Tamże, s. 40.
[415] Tamże, s. 51.
[416] „Vor Gott sind so die beiden, Jude und Christ, Arbeiter am gleichen Werk. […] Die Wahrheit, die ganze Wahrheit, gehört so weder ihnen noch uns”. F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 462.
[417] Tamże, s. 440-441.
[418] G. Scholem, Nachwort, [w:] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 546.
[419] F. Rosenzweig, Der Stern…, dz. cyt., s. 455.


Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl