Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow Słowo wśród nas arrow SŁOWO WŚRÓD NAS 11/2004 arrow PATRON SZCZĘŚLIWEJ ŚMIERCI. SZCZEGÓLNE ZADANIE ŚW. JÓZEFA

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
PATRON SZCZĘŚLIWEJ ŚMIERCI. SZCZEGÓLNE ZADANIE ŚW. JÓZEFA PDF Drukuj E-mail
Napisał LOUISE PERROTA   

Z rozpoczęciem listopada wkraczamy w porę rzeczy ostatecznych. Ci z nas, którzy są mieszkańcami półkuli północnej, patrzą na opadające resztki liści i odlot ostatnich ptaków. W kalendarzu zostało już niewiele kart. Rok kościelny kończy się tym razem 27 listopada, na krótko przed upływem miesiąca sprzyjającego refleksji nad tym, co tradycyjnie nazywa się „czterema ostatecznymi rzeczami człowieka” – śmiercią, sądem Bożym oraz niebem i piekłem.

Listopad rozpoczyna się od uroczystości Wszystkich Świętych, która zaprasza nas, by utkwić swój wzrok w niebie i żyć w sposób wiodący do wiecznej radości. We wspomnienie Wszystkich wiernych zmarłych, 2 listopada, myślimy o tych, którzy zmarli w Chrystusie. Kościół zachęca nas, abyśmy przez cały ten miesiąc nieśli im wsparcie naszą modlitwą.

Wszystkie te listopadowe znaki, przypominające o śmiertelności nas samych i naszych bliskich, mogą wprawić nas w zamieszanie. Nie lubimy myśleć o śmierci, a już szczególnie o swojej własnej śmierci. Jednak wśród zwycięskich świętych, których czcimy 1 listopada, jest też ojcowska postać, która może pomóc nam w przygotowaniu i spokojnym przejściu do wiecznego życia. Mowa tu o św. Józefie, szczególnym patronie umierających.


Szczęśliwa śmierć


Powód, dla którego św. Józef ma wszelkie dane, by pełnić tę rolę, wzruszająco ukazuje rzeźba znajdująca się w sanktuarium św. Józefa w St. Louis, w stanie Missouri. Przedstawia ona tego świętego na łożu śmierci, wraz ze stojącą przy nim Maryją i Jezusem. Nastrój jest poważny. Chociaż Jezus jest Zbawicielem świata, Jego rodzina ma właśnie zaznać bólu rozłąki. Śmierć nie jest przyjacielem, ale wrogiem, który ma zostać pokonany „jako ostatni” (1 Kor 15,26).

Smutna Maryja nachyla się nad Józefem, załamując ręce. (Jak często wspominamy Ją jako „Matkę Bolesną”, zapominając, że była również bolesną wdową). Józef wskazuje na siebie ze wzniesionymi oczyma, jakby szukając pociechy. Udziela mu jej Jezus. Czule podtrzymując głowę Józefa lewą ręką, prawą dłoń wznosi w geście błogosławieństwa nad tym, którego nazywał ojcem.

Jest to najlepsza ze wszystkich dobrych śmierci; śmierć, jakiej wszyscy sobie życzymy. „Żaden inny mężczyzna ani żadna kobieta nie mieli tego zaszczytu, by umierać w towarzystwie Jezusa i Maryi – zauważa Francis Filas SJ. – Przy żadnym innym łożu śmierci nie stanęli świadkowie niosący większą pociechę. Jest więc rzeczą logiczną prosić św. Józefa o wstawiennictwo, abyśmy naśladując jego śmierć, oddali ostatnie tchnienie w bliskości Jezusa i Maryi.”


Uzasadnione domysły


W Biblii nie znajdziemy opisu śmierci Józefa. Ostatni raz pojawia się on na jej kartach przy okazji odnalezienia Jezusa w świątyni (Łk 2,41-52). Po tym wydarzeniu wymienia się czasem jeszcze tylko samo jego imię (np. Mt 13,55). Łukasz sugeruje jednak, że kiedy dwunastoletni Jezus powrócił posłusznie do Nazaretu, cała rodzina przebywała tam przez długi czas – były to „lata” Jezusowego wzrastania w mądrości i łasce pod kierunkiem zarówno Maryi, jak i Józefa (Łk 2,52).

Nasuwa się tu logiczny wniosek, że Józef towarzyszył Jezusowi przez większość ukrytego życia w Nazarecie i zmarł na krótko przed rozpoczęciem Jego działalności publicznej. W przeciwnym razie trudno byłoby wyjaśnić jego nieobecność wśród gości weselnych w Kanie Galilejskiej (J 2,1-2) oraz przy Maryi i pozostałych krewnych, którzy pojawili się, gdy Jezus nauczał swoich uczniów (Mk 3,31-32). Czy gdyby Józef wciąż pozostawał przy życiu, Jezus musiałby powierzać z krzyża swą Matkę umiłowanemu uczniowi (J 19,26-27)?

Zakładając, że Jezus w momencie śmierci Józefa mieszkał jeszcze w domu rodzinnym, możemy przypuszczać, że to On właśnie zajął się przygotowaniem do pogrzebu. W tamtejszej kulturze syn był zobowiązany do oddania ostatniej posługi swoim rodzicom. Najprawdopodobniej Jezus sam obmył ciało Józefa, namaścił je olejkiem i obłożył wonnościami (nadejdzie dzień, kiedy przyjaciele spoza rodziny oddadzą tę samą przysługę ciału Jezusa por. Dz 9,37; Mt 26,12; J 19,40).

Pogrzeby w starożytnym świecie odbywały się zwykle w dniu śmierci lub nazajutrz po niej. Krewni i przyjaciele zebrani w domu Józefa umieścili jego ciało na drewnianych noszach – kolejny bolesny moment. Józef i Jezus zapewne zrealizowali wiele zamówień na takie mary w swoim warsztacie. Zaniesiono ciało do grobu poza miastem. Ponieważ głośny lament był czymś ogólnie przyjętym, nie był to raczej cichy pochód (por. Dz 8,2; Mt 9,23). Obok podobnego orszaku pogrzebowego Jezus zatrzyma się kiedyś ze współczuciem w miasteczku Nain (Łk 7,11-14).

Czy byli tam obecni kapłani? Jakie modlitwy, mowy czy błogosławieństwa wygłaszano po drodze i w trakcie samej ceremonii pogrzebowej? Ponieważ nie zachowały się żadne miarodajne świadectwa zwyczajów z I wieku, możemy tylko przypuszczać, że miały miejsce jakieś modlitwy, a Jezus, jako pierworodny syn, odgrywał w nich wiodącą rolę. Choć nie wiemy, jakie dokładnie były Jego obowiązki, na pewno wypełnił je wobec swego ziemskiego ojca z największą miłością.


Teraz i w godzinę śmierci naszej


Św. Józef zasłynął jako patron umierających szczególnie w XVII wieku, podczas ostatniego z gwałtownych wybuchów zarazy pustoszącej Europę. W obliczu gwałtownej śmierci wielu ludzi szczerze zapragnęło pomocy do dobrego jej przyjęcia.

Na potrzebę tę odpowiedzieli jezuici, ukazując św. Józefa jako wzór dobrej śmierci, przeżywanej w bliskości Jezusa. Aby zapewnić pomoc do realizacji tego celu, założyli „Bractwo Dobrej Śmierci” i wydawali różne opracowania, jak na przykład Sztuka dobrego umierania, autorstwa kardynała i teologa, św. Roberta Bellarmina. Jak mówi o. Michael Malone, przesłanie było zasadniczo jedno: życie w bliskości Jezusa – poprzez częste przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dobre uczynki – jest „najlepszą drogą do osiągnięcia pokoju na tym świecie i wiecznej radości w świecie przyszłym”.

W naszych czasach, a szczególnie w Ameryce, postęp medycyny oraz ogólne trendy kulturowe starają się odsunąć od nas jak najdalej wszelką myśl o śmierci. Jeśli już ten temat w ogóle się pojawia, mówi się o tym, jak oswoić, zmanipulować czy nawet zaprojektować własną śmierć. W żartobliwym artykule z New York Timesa David Brooks przepowiada, że ten dominujący ton przybierze jeszcze na sile, kiedy pokolenie wyżu demograficznego lat sześćdziesiątych wejdzie w swój „optymalny czas odchodzenia”. Usłyszymy wówczas o tym, jak „przekształcić śmierć w formę autoekspresji”. Do dobrego tonu będą należały stwierdzenia typu „nie zamierzam tak po prostu umrzeć, ale skorzystać z przysługującego mi prawa do śmierci” i nabywanie poradników zatytułowanych na przykład: Siedem sekretów satysfakcjonującego umierania.

Taka postawa maskuje jedynie głęboko zakorzeniony lęk przed śmiercią, który jest udziałem każdej ludzkiej istoty. Tylko Jezus, który przez swoją śmierć i zmartwychwstanie kieruje do nas obietnicę życia wiecznego, może ten lęk uciszyć.

Wyzbyć się błędnych postaw i przygotować do prawdziwie chrześcijańskiej śmierci, ufając Bogu jako Stwórcy i Dawcy życia od samego początku aż po jego naturalny kres – trudne to zadanie i nie da się go wykonać bez pomocy Ducha Świętego. Być może też jeszcze bardziej niż w poprzednich epokach potrzebna jest nam pomoc i wstawiennictwo patrona umierających.

Św. Józef, patron szczęśliwej śmierci, jest gotów zaspokoić tę potrzebę. Jeśli go o to poprosimy, pomoże nam przedrzeć się przez ogarniający nas zamęt i lęk, i zrozumieć, co to znaczy szczęśliwie umierać. Wraz z Maryją będzie wstawiał się za nami w ostatniej godzinie. Obyśmy za jego wstawiennictwem potrafili przyjąć swoją śmierć w sposób, który oddaje chwałę Bogu.

Święty Józefie,

Pociecho nieszczęśliwych,

Nadziejo chorych,

Patronie umierających,

Postrachu duchów piekielnych,

Opiekunie Kościoła świętego

- módl się za nami.

(Z Litanii do świętego Józefa)

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl