Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI arrow Tradycjonalizm arrow ZBIÓR ARTYKUŁÓW: TRADYCJONALIZM arrow BŁĘDY DOKTRYNALNE «RUCHU ARCYBISKUPA LEFEBVRE'A»

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
BŁĘDY DOKTRYNALNE «RUCHU ARCYBISKUPA LEFEBVRE'A» PDF Drukuj E-mail
Napisał KS. STANISŁAW GRZECHOWIAK   

Tekst pochodzi z serwisu Sekty.net


To przede wszystkim fałszywe rozumienie Tradycji, kwestionowanie Soboru Watykańskiego II i jego następstw w okresie postconcilium, odrzucanie autorytetu Papieży Soboru, nieakceptowanie reformy liturgicznej, nauki soborowej o wolności religijnej, ekumenizmu oraz obecności Kościoła we współczesnym świecie.

Na pierwszy błąd zwrócił uwagę Jan Paweł II, pisząc w liście Motu proprio „Ecclesia Dei afflicta”:: „Korzenie tego aktu schizmatyckiego tkwią w niepełnym i wewnętrznie sprzecznym pojęciu Tradycji. Niepełnym, gdyż nie bierze ono w wystarczającym stopniu pod uwagę żywego charakteru Tradycji, która – jak naucza jednoznacznie Sobór Watykański II – 'Wywodząc się od Apostołów, rozwija się w Kościele pod opieką Ducha Świętego. Wzrasta bowiem zrozumienie tak rzeczy jak i słów przekazanych, już to dzięki kontemplacji oraz dociekaniu wiernych […], już też dzięki doświadczalnemu głębokiemu pojmowaniu spraw duchowych, już znowu dzięki nauczaniu tych, którzy wraz z sukcesją biskupią – otrzymali niezawodny charyzmat prawdy' (DV7). Ale przede wszystkim wewnętrznie sprzeczne jest pojęcie Tradycji, które przeciwstawia się uniwersalnemu Magisterium, strzeżonemu przez Biskupa Rzymu i kolegium biskupów. Nie można dochowywać wierności Tradycji zrywając eklezjalną więź z tym, komu sam Chrystus poprzez osobę św. Piotra powierzył posługę jedności w Kościele”:.

W odniesieniu do Tradycji Lefebvre podkreśla do znudzenia swoją dla niej wierność i nieustannie pomawia Kościół, że całe Vaticanum II i postconcilium prowadzone pod okiem papieży Pawła VI i Jana Pawła II od tej Tradycji odeszło. W książce „List do przyjaciół i dobroczyńców”: pisze na przykład w ten sposób: „Ponieważ jesteśmy zdania, że cała nasza wiara znalazła się w niebezpieczeństwie, wskutek soborowych reform i tendencji, poczuwamy się do obowiązku odmówienia posłuszeństwa i zachowania Tradycji”:.

Jeśli nie jest to objaw uparcie złej woli, to z pewnością jest to dowód braku w tym względzie elementarnej wiedzy teologicznej. Chodzi mianowicie o to, że mając za sobą choćby tylko zwykłą formację intelektualną z seminarium, nie można nie znać rozróżnienia: Tradycji w Kościele oraz „tradycji kościelnych”:. Nie można zatem nie wiedzieć, że „Przez Tradycję rozumiemy to wszystko, co o Chrystusie i Jego nauce przekazali apostołowie jako naoczni wiarogodni świadkowie […] że w [Ewangeliach jest] zawarta Tradycja Apostolska, tak jak i w pozostałych księgach Nowego Testamentu. W księgach tych Tradycja została spisana w sposób szczególny, pod wpływem łaski natchnienia”:. Nie można także nie wiedzieć, że „Tradycja Apostolska została utrwalona również i w innej formie: w najstarszej liturgii i w sztuce sakralnej, w zwyczajach pierwotnych gmin chrześcijańskich, w starochrześcijańskiej literaturze I i II w oraz w pismach Ojców Kościoła”:.

I właśnie ta, ale wyłącznie ta Tradycja, to depozyt prawd objawionych przez Pana Jezusa. Kościół zaś ma go wiernie przechowywać, strzec jego integralności oraz autentycznie i nieomylnie przekazywać każdemu pokoleniu.

Nie może też Arcybiskup nie wiedzieć i tego, że zgoła czymś innym są „tradycje kościelne”:, całkowicie ludzkie, choć w społeczności Kościoła wytworzone i z jego wiarą oraz życiem ściśle powiązane. Początek ich bowiem jest taki, że pewne formy społecznego działania z czasem krzepną i ulegają swoistej sakralizacji, co nadaje im nieraz cechy zdumiewającej trwałości. Ten proces sakralizacji tradycji powstających w społeczności kościelnej jest tym bardziej do zrozumienia, że zwykle są one ściśle powiązane z życiem religijnym danej epoki, wręcz w jego środowisku powstają. Te tradycje chociażby przez wiele wieków owocujące, na przykład w rytach liturgicznych, w regułach zakonnych, jako wytworzone przez ludzi i odpowiadające w danym czasie oraz przystające do ich potrzeb, są czymś mimo wszystko przypadkowym, nie mają źródła w niezmiennej prawdzie Bożego Objawienia. Z racji tej ich czasowej odpowiedniości są funkcjonalne tak długo, jak długo przystają do ludzkich potrzeb i stąd mogą być poniechane, zmieniane czy wprost zastępowane innymi, lepszymi, bardziej adekwatnymi formami duszpasterskimi, czy w ogóle przejawami życia religijnego. Tymczasem, idąc wiernie za mistrzem, jego uczeń, ks. K. Stehlin uważa, że „Całe dzieło Tradycji nie jest niczym innym, jak kontynuacją w s z y s t k i e g o [podkr. – S.G.], czego Kościół nauczał i nakazywał aż do rewolucji Soboru Watykańskiego II. Kontynuowanie tego, co zawsze było normą Kościoła, nie może nagle być czymś złym”:.

Abp Lefebvre przeto odrzucając, czy to posoborową liturgię, czy treść Deklaracji o wolności religijnej, Dekretu o ekumenizmie, czy wreszcie Konstytucji duszpasterskiej o obecności Kościoła w świecie współczesnym, winien dostrzegać i rozumieć, że ani w posoborowej praktyce liturgicznej, ani w doktrynie, nie została naruszona Tradycja, lecz że dokonano zmian w liturgii wyłącznie odnośnie do umożliwienia współczesnym ludziom owocniejszego z niej korzystania oraz, że nie naruszając wcale istoty prawd Objawienia, przez pogłębione znajomości jego treści dostosowano sposób i język nauczania do dzisiejszych możliwości współczesnych ludzi; w duchu zaś niezmiennej treści Sobór postuluje praktykę życia chrześcijańskiego; w duchu właśnie Prawdy Ewangelii jako światła dla nas w obecnych warunkach życia tę praktykę Sobór inspiruje. Jednak Lefebvre tego uznać nie chciał i stąd „wszem i wobec”: oświadczał: „Odmawiamy i zawsze odmawialiśmy postępowania za Rzymem w tendencjach neo–modernistycznych i neo–protestanckich, które ukazują się jasno w Soborze Watykańskim II i po Soborze we wszystkich wywodzących się z niego reformach”:. Trzeba przyznać, że na tym tle w Kościele posoborowym zaistniała polaryzacja postaw i przybrała charakter dwojakiej, zawsze skrajnej kontestacji: „[…] tradycjonalistycznej, jaką reprezentuje Arcybiskup Lefebvre i tak progresistowskiej, w rodzaju ks. prof. H. Künga. I jedna i druga kontestacja zagraża ortodoksji Kościoła i jego jedności”:. O zerwanie z Tradycją Lefebvre pomawia i Sobór Watykański II i „Papieży Soboru”:, czego zresztą rozdzielić nie można.

Prócz tego, co dotąd już tu napisałem o stosunku Arcybiskupa do Soboru, a czego nie dało się wydzielić, opisując uprzednio jego drogę ku schizmie, dla całości obrazu warto jeszcze dorzucić następujące uwagi. Ponieważ w Tradycji upatruje on błędnie jakiś „[…] spetryfikowany zbiór definicji dogmatycznych, przepisów prawnych i praktyk Kościoła”: , przeto we wszystkich zmianach posoborowych konsekwentnych do treści Soboru Lefebvre zakłada właśnie owo odejście od Tradycji. Tę myśl sam wypowiada wielokrotnie, jak to będzie widać poniżej w związku z jego ustosunkowywaniem się do tematów szczegółowych.

Arcybiskup przede wszystkim ma swoistą wizję doktryny Soboru. W jednej z konferencji do kapłanów powiedział na ten temat: „Im dokładniej analizuję te dokumenty Soboru Watykańskiego II oraz daną im przez kościelne autorytety interpretację, lepiej daje się dostrzec, iż chodzi nie tylko o kilka błędów; ekumenizm, wolność religijna, kolegialność, liberalizm, lecz dodatkowo jeszcze o moralne zepsucie dusz. Jest to całkiem nowa filozofia oparta na modernistycznej filozofii subiektywizmu […] jestem głęboko przekonany, że katolicy świeccy i księża powinni odrzucić podobne teksty [tu : Dekret o wolności religijnej], gdyż są one sprzeczne z magisterium Kościoła, ponieważ może się w nich znajdować nauczanie błędne [nieomylność nauczania 'ex cathedra' i zwyczajnego w określonych warunkach, Lefebvre twierdzi, że uznaje – S.G.], lecz obok niego może istnieć magisterium sprzeczne z Tradycją […] oni doskonale wiedzą, że nie jestem przeciwny soborowi. W soborze istnieją rzeczy, których nie akceptuję, nie podpisałem na przykład schematu o wolności wyznań, nie podpisałem schematu o Kościele we współczesnym świecie. Lecz nie można powiedzieć, że jestem całkowicie przeciwny soborowi. Są jedynie sprawy, na które nie można się zgodzić, które są sprzeczne z Tradycją. Nie powinno to ich nadmiernie żenować, ponieważ sam papież powiedział: 'Należy postrzegać sobór w świetle Tradycji”:.

Tej filozofii, jaką kwestionował, dopatruje się Lefebvre przede wszystkim u Jana Pawła II i to już, kiedy ten głosił na zaproszenie Pawła VI rekolekcje w Watykanie. Arcybiskup powołuje się na ich ocenę w książce J. Dormanna „Dziwna teologia Jana Pawła II a duch Asyżu”: (wydaną w lefebrowskim wydawnictwie „Fideliter”: w języku francuskim): „Autor pokazuje, iż u Papieża wszystko jest subiektywne. Czytając powtórnie jego przemówienia, wyraźnie zauważa się, iż taka jest filozofia Papieża. Wbrew pozorom nie jest ona katolicka. Filozofia Papieża na temat Boga, Naszego Pana Jezusa Chrystusa, wypływa z głębokich tajników jego sumienia, a nie z obiektywnego objawienia, które człowiek uznaje rozumem. Papież konstruuje własną ideę Boga. Ostatnio, w nieprawdopodobnym wprost dokumencie, powiedział on, iż idea Trójcy Świętej mogła pojawić się jedynie bardzo późno, ponieważ koniecznym było, aby psychologia wewnętrznego człowieka mogła być zdolna do pojęcia Trójcy Świętej. Oznacza to zatem, że idea Trójcy nie wynika z objawienia, lecz pochodzi ona z tajników sumienia. Jest to zupełnie błędna koncepcja objawienia, wiary i filozofii i całkowite zepsucie moralne […] nie są to drobne błędy. Stoimy wobec całego prądu filozoficznego, sięgającego aż do Kartezjusza, Kanta oraz całego szeregu filozofów nowożytnych którzy przygotowali Rewolucję Francuską”:.

I jeszcze głos ucznia: „[…] rzeczywiście Sobór stawia 'człowieka w świecie współczesnym' w centrum swych rozważań. Od tego czasu większość biskupów i kapłanów mówi wiernym nie o Bogu, lecz o człowieku. Sam Papież określa człowieka jako drogę Kościoła, co wobec słów Chrystusa Ja jestem drogą prawdą i życiem (J 14,8) daje pewien obraz reorientacji w Kościele i w Liturgii katolickiej”:. Nadto o przyczynach odrzucania Soboru przez lefebrystów: „Autentycznym wyrazem przenikania tej postawy duchowej [w której w centrum myśli, słów i czynów znajduje się człowiek i świat] i humanizmu do Kościoła jest zapoczątkowana w Vaticanum II praktyka 'ołtarza ludowego' celebrowania mszy 'versus populum', przodem do wiernych. Nagle odwracamy ołtarze o 180 stopni. Łatwo zrozumieć, że ten zwrot o 180 stopni nie jest zwrotem czysto zewnętrznym. Uzasadnia się go duchem soborowym, mentalnością 'człowieka współczesnego', duchem ekumenizmu, a wreszcie i tym, że tak było we wczesnym Kościele”:.

Dlatego u Lefebvre'a kwestionowanie Soboru i niedopuszczalny w odniesieniu do niego eklektyczny stosunek, wiąże się wbrew pewnym deklaracjom z kontestowaniem „Papieży Soboru”: oraz ich stylu i sposobu przewodzenia Kościołowi. Najpierw: już uprzednio pisałem, że ks. D. J. Olewiński dopatruje się w lefebryzmie zawartego implicite sedeswakantyzmu. Na pozór tak nie jest. Oto wypowiedzi samego Lefebvre'a z konferencji do kapłanów, jakie głosił w latach 1974–1990: „[…] Obecnie stoimy w obliczu takich trudności. Winniśmy odrzucić błędy, by wytrwać właśnie w taki sposób, aby przy powrocie papieża w rodzaju św. Piusa X, nie było już problemów. Kościół Święty odnajdzie nas w Prawdzie i będziemy w pełnej komunii z papieżem, który powróci do Tradycji. O, nie będzie mnie już prawdopodobnie na świecie …Lecz należy mieć nadzieję, że z papieżem Janem Pawłem II sprawy się ułożą”:.

„[…] Można by powiedzieć: 'Nie, Papież jest nie tylko liberałem, lecz również heretykiem, prawdopodobnie nawet więcej niż heretykiem, zatem nie ma papieża!' […] Jest to błędne. Jako liberał nie jest on koniecznie ani heretykiem, ani poza Kościołem. Aby pozostać na pełnej drodze, ażeby rzeczywiście pozostać w Kościele, należy umieć poczynić niezbędne rozeznanie […] dzisiaj mówię: papież istnieje, lecz nie jesteśmy zmuszeni słuchać go we wszystkim. Mogą istnieć papieże, którzy w całkowitym tego słowa znaczeniu nie są dobrymi pasterzami; nie jesteśmy zmuszeni we wszystkim ich słuchać. Lecz aby posunąć się do stwierdzenia, iż nie ma papieża, to nie!”:.

Fakt istnienia złych pasterzy w Kościele Lefebvre zakłada, zresztą słusznie i przed nimi przestrzega: „Strzeżcie się złych pasterzy. Zatem nikt inny jak On [Chrystus Pan] naucza nas, że istnieją źli pasterze, którzy zajmują kościelne stanowiska, którzy mogą żądać, abyśmy zrobili rzeczy sprzeczne z dobrem Kościoła lub szkodliwe dla dusz. […] Tak więc jest rzeczą oczywistą że w Kościele mogą znajdować się źle pasterze, którzy co więcej, zawsze istnieli”:.

„Nie zgadzam się z tymi, którzy mówią: nie ma papieża. Uważam, iż jest to bardzo niebezpiecznie tak mówić; to nie dlatego, że papież jest liberałem, przestaje nim być. Myślę, że papież Jan Paweł II nie jest do tego stopnia przesiąknięty liberalizmem jak Paweł VI, lecz na nieszczeście sam oświadcza, że jest duchowym synem Pawła VI, że idzie jego śladem, aby bronić oraz kontynuować dzieło Pawła VI, że czuje w sobie jakby obowiązek kontynuowania postanowień swoich poprzedników Jana i Pawła, których imiona przyjął. Jesteśmy zatem zaniepokojeni […] Ten Papież na pewno bardziej od swoich poprzedników pragnie wrócić do Tradycji w tym, co dotyczy seminariów, duchowieństwa, kościelnej dyscypliny, dyscypliny zakonnej; gdy o tym mówi wypowiada piękne rzeczy, cieszymy się słysząc to”:.

„Osobiście nigdy nie byłem przeciwny papieżowi. Nigdy nie mówiłem, że papież przestał być papieżem. Jestem absolutnie za papieżem, za następcą św. Piotra. Nie chcę odłączyć się od Rzymu. Lecz jestem przeciwny modernizmowi, przeciwny progresizmowi, przeciwny temu całemu złemu i zgubnemu wpływowi protestantyzmu widocznemu w reformach oraz przeciwny wszystkim tym zmianom, które nas zatruwają i zatruwają życie wiernych […] Nie, nie jestem przeciwny papieżowi. Przeciwnie spieszę mu z pomocą, ponieważ papież nie może być modernistyczny, nie może popierać progresistów! Nawet, jeżeli, kierowany pobłażliwością, przymyka oczy, może się to zdarzyć […]”:.

Ale Lefebvre uważa, że trzeba mieć odwagę mówić prawdę. „[…] Mówimy: Ojcze Święty, nie spełniasz swego obowiązku. Jeżeli chcesz, aby Kościół na nowo rozkwitnął, musisz powrócić do Tradycji! Zrujnujesz Kościół jeżeli pozwolisz na prześladowanie Tradycji”:.

Swoisty zabieg wybiórczości stosuje Lefebvre, podobnie jak to było z jego stosunkiem do Soboru, również w odniesieniu do papieża: „Czy Rzym może się mylić? Czy może przymuszać nas do złego posłuszeństwa? Należy bez żadnej wątpliwości odpowiedzieć: Tak. Wiara, że we wszystkich dziedzinach i w całym nauczaniu to, co przyszło z Rzymu, było zawsze dobre i korzystne dla Kościoła, stanowi zaprzeczenie całej jego historii. Takie przekonanie jest błędne [uznaje nieomylność nauczania ex cathedra oraz zwyczajnego pod pewnymi warunkami]. Lecz poza tymi dwoma szczególnymi przypadkami papież może się mylić [jako przykład Lefebvre podaje, że papież Leon XIII przez zgodę na współpracę katolików z republiką uniemożliwił restaurację monarchii, umożliwił natomiast dojście do władzy lewicy – S.G.]. Poza tym należy wziąć również pod uwagę nacisk wywierany na niego przez osoby z jego otoczenia”:.

W odniesieniu do dogmatu nieomylności papieskiej polski zwolennik Lefebvre'a twierdzi: „Obowiązuje nas, gdybyśmy go odrzucali, stawialibyśmy się poza Kościołem. Ale rozróżniamy nauczanie zwykłe i 'extraordynaryjne'. Temu pierwszemu poddaję się, jeżeli jest zgodne z Magisterium”:. Przypomina jednak, że Sobór był pastoralny, nie dogmatyczny, więc nie ma takiej rangi, jak na przykład Tridentinum. Kontynuując relację ze spotkania z tym zwolennikiem, M. Okoński relacjonuje dalej jego poglądy: „A encykliki Jana Pawła II, jak mówią często się wykluczają z innymi. Na przykład 'Ut unum sint' z 'Mortalium animos' Piusa XI (1928 r.). Zdaniem ich to, że 'żaden z papieży posoborowych nie wypowiedział się ex cathedra, pośrednio wskazuje na nietrafność ich nauczania'. Dystans [do Papieża] powodowała dopiero lektura tekstów encyklik. Szczególnie 'Ut unum sint' i 'Tertio millennio adveniente', które Tomasz odczytuje jako wezwanie do stworzenia nowej, synkretycznej religii”:.

„Lecz Rzym i papieże sami przyznają, iż wybrali nową drogę, że Sobór Watykański II otworzył nową erę oraz, że Kościół przeżywa nowy etap”:.

„[…] Jest rzeczą jasną, że musimy zwalczać idee aktualne i modne w Rzymie, poglądy, jakie wypowiada papież, a także kardynałowie: Ratzinger, Casaroli, Willebrands i wielu innych. Zwalczamy ich, ponieważ wciąż powtarzają odwrotność tego, co papieże uroczyście mówili i potwierdzali przez półtora wieku”:.

„A więc, jeżeli nieprzyjaciel jest wewnątrz Kościoła, czyż należy być mu posłusznym? Och, ale przecież on reprezentuje papieża. Przede wszystkim wcale tego nie wiemy. Nie wiemy dokładnie, co czuje papież”:.

Pozostaje problemem, jak na tle tych wypowiedzi pojmować zapewnienia wiernego ucznia Lefebvre'a, ks. K. Stehlina, że: „W każdej Mszy św. odprawianej codziennie przez któregokolwiek z biskupów i 370 księży Bractwa wymieniane są imiona obecnego papieża, Jana Pawła II oraz miejscowego biskupa ordynariusza. Jednocześnie żaden z biskupów z Bractwa nie posiada jurysdykcji zwyczajnej?”:.

W próbie syntezy doktryny lefebryzmu, jak słusznie zauważa ks. St. Nagy, za doniosłe uznać trzeba właśnie co dopiero omówione błędy teologiczne. Chodzi mianowicie najpierw o negowanie autentyczności Soboru Watykańskiego II poprzez wmawianie mu błędów doktrynalnych, lub wręcz kwestionowanie jego znaczenia doktrynalnego rzekomo z tego powodu, iż Jan XXIII zwoływał go jako sobór duszpasterski. Po wtóre zaś, chodzi o podważanie przez Lefebvre'a autorytetu Papieża i to nie z większym uporem Pawła VI, niż Jana Pawła II, chociaż emocjonalnie Lefebvre był chyba rzeczywiście bardziej wrogo nastawiony do Pawła VI. 

Generalnie rzecz biorąc, w tych błędach mają swoje źródło: zaprzeczenie przez Lefebvre'a i ekumenizmu i wolności religijnej oraz postawy Kościoła wobec współczesnego świata. Zacytuję tu jedynie kilka myśli na temat wolności religijnej. Najpierw trzeba zauważyć, że zdaniem lefebrystów, „Deklaracja o wolności religijnej”: jest niczym innym, jak przeniesieniem we wnętrze Kościoła ideału Rewolucji Francuskiej. „Toleruje się błędy, gdy nie można zapobiec ich rozpowszechnianiu się. Lecz nie stawia się na tym samym poziomie, co Prawdę. W przeciwnym razie zanika duch misyjny! Jeżeli wszystkie te fałszywe religie zbawiają, dlaczego zatem urządzać misje? […] Zostawcie ich w swoich religiach i wszyscy oni się zbawią […] co zatem robił przez 20 wieków Kościół?”:.

„Twierdzę […] że deklaracja o wolności religijnej nie jest zgodna z tym, co było początkowo nauczane. Wszyscy papieże dotąd zawsze głosili, że istnieje tylko jedna prawda, że Kościół jest prawdą i że nie ma żadnego przyrodzonego prawa wyboru pomiędzy prawdą i fałszem. Otóż, wspomniana deklaracja wyraźnie mówi, że istnieje takie przyrodzone prawo wyboru – nie tylko prawo cywilne lub jakiekolwiek inne prawo legalne – ale prawo przyrodzone oparte na 'godności ludzkiej osoby'. Sobór uprawomocnia postępowanie według własnego widzimisię. Lecz Kościół nigdy nie nauczał czegoś podobnego; odwrotnie – zawsze polecał on, aby opowiadać się tylko za prawdą […] czyż możemy więc przyjąć deklarację o wolności religijnej, będącą błędem nauczanym przez sobór?”:.

Nie sposób jednak nie poruszyć szerzej sprawy liturgii i Mszy św. zajmującej tak wiele miejsca od początku w lefebryzmie: „W końcu od początku wszystko sprowadzało się do Mszy św.”: – powie Lefebvre w jednej z konferencji do kapłanów. Być może, iż w istocie zaczęło się to u niego samego od niemożności psychicznej odejścia od tego, co trwało dotychczas niezmiennie przez kilkadziesiąt lat kapłańskiego życia. Być może „nie mógł nie kontynuować”:. Ale przecież jednocześnie wyraźnie do swego uporu „dorabiał”: teologię. Być może, iż nawet przerażał się tym, co kapłanom przypominał: „[…] Sobór minął, nadeszły reformy. Należy wynieść ołtarze, owo ogromne, zdobiące je tabernakulum, zniszczyć to wszystko, wyrzucić figury, oczyścić kościół ze wszystkich staroci, relikwii. Trzeba usunąć z ołtarzy krzyże, tylko mieć prosty stół ołtarzowy, taki, jakiego rzekomo wymagały regulaminy liturgicznych reform. Należy uprościć dekoracje. W końcu trzeba wziąć nowe modlitwy […] Jest to kompletny bałagan, kompletna desakralizacja liturgii, profanacja”:.

Znowu głos polskiego wyznawcy lefebryzmu: „Ale są i poważniejsze zarzuty, że zamiast Bogu 'nowa Msza' służy ludziom; że jej język jest 'potoczny', zamiast 'świętej' (bo nie używanej na co dzień) łaciny, że zamiast ołtarza jest stół, a wreszcie – że zaprzeczono ofiarnemu charakterowi Mszy. „[…] przed Soborem pisano 'ofiara', dziś mówi się 'uczta' – ma to świadczyć o protestantyzacji, tam bowiem: zamiast ofiary jest: spotkanie, pamiątka.

O zastąpieniu łaciny językami ojczystymi raz jeszcze pisze ks. St. Maessen: „Śmierć łaciny we Mszy św. niszczy jedność kultu, a zniszczenie jedności kultu prowadzi do zniszczenia jedności wiary. W ten sposób Msza św. ulega zmianom w różnych miejscach i czasie. Zniszczono jedność w Kościele; każdy język ma inną Mszę, inny kult i wkrótce inną wiarę. Rozumiemy, że mówienie do ludzi w zwykłym języku narodowym sprawia, że Mszą św. odprawiana w takim języku także staje się zwykłą, banalną, trywialną. W ten sposób wierni tracą sens wartości i wielkości Mszy św. i także tracą respekt, uwielbienie, cześć”:.

Ks. A. Bardecki tak widzi podejście Arcybiskupa do Mszy św.: „W ujęciu Lefebvre'a posiada ona dwa aspekty: niedochowanie wierności dotychczasowej tradycji oraz aspekt dużo ważniejszy – 'sprotestantyzowanie' Mszy św.”:. Otóż, zdaniem cytowanego tu autora, Lefebvre wprawdzie w zasadzie nie był przeciwny wprowadzeniu języków narodowych do liturgii, ale jednak niezmiennie się upierał, by w niczym nie modyfikować tego rytu, jaki dotąd trwał w takiej samej formie od soboru trydenckiego.

Uważał to bowiem za istotne sprzeniewierzenie się Tradycji, za niedopuszczalne jej przerwanie. I znowu, o czym zresztą już pisałem, na podstawie wiedzy wyniesionej z seminarium Arcybiskup nie mógł nie wiedzieć, że w odniesieniu do całości Mszy św. wchodzą w grę elementy pochodzące od Pana Jezusa i te muszą pozostać niezmienne. Ale też tworzą ją elementy ludzkie, cała mianowicie „oprawa liturgiczna”: tych elementów Boskich. Dalej, nie mógł nie wiedzieć, że zmienianie tych ludzkich zawsze leżało w możności Kościoła. Przecież ów ryt trydencki, przy którym tak bardzo się upierał, w ten sposób właśnie powstał. W efekcie mianowicie pracy soboru trydenckiego i jego wskazań, zainicjował go papież, św. Pius V. Podobnej zmiany, w konsekwencji Vaticanum II, dokonał Ojciec Święty Paweł VI. Twierdząc, że to i zresztą cała reforma liturgiczna ze względów zasadniczych, bo według Lefebvre'a dogmatycznych, jest niedopuszczalna, ponieważ według niego przerwała Tradycję kościelną i zmieniła samą istotę samej Mszy św., Arcybiskup daje dowód złej woli albo braku elementarnej wiedzy. Swój zarzut o „sprotestantyzowaniu”: Mszy św. uzasadnia tym, że kierowano się fałszywymi intencjami ekumenicznymi: „Chciano nas przybliżyć do protestantów, nie przez pociągnięcie ich do katolicyzmu, lecz przeciwnie, upodabniając katolicyzm do protestantyzmu. Z tego to powodu zmieniono sformułowania Najświętszej Ofiary Mszy, jak również formuły sakramentów św. zmodyfikowano brewiarz kapłański, kalendarz. Wszystko to zrobiono po to, aby uniknąć wszystkiego, co mogłoby być nie do przyjęcia dla protestantów. Lecz poprzez ciągłe konsultowanie protestantów odnośnie zamierzonych reform, w sposób oczywisty dochodzi się do wyeliminowania wszystkiego tego, co jest typowo katolickie, wszystkiego tego co, w przeciwieństwie do błędów protestantów, rzeczywiście przypomina naszą wiarę […] Również gdy chodzi o Mszę, aby przypodobać się Żydom, wprowadzono nowe ofertorium, będące niczym innym, jak żydowskim błogosławieństwem, pochodzącym z IV w., modlitwą Rabina błogosławiącego rodzinny posiłek”:.

Dlatego „[…] największą obrazę w jego oczach budził ekumenizm oraz dialog Kościoła ze światem; zaś za przejawy ostatecznego upadku Rzymu uznał odwiedziny Papieża w synagodze; dzień modłów o pokój w Asyżu”:.

W tym przekonaniu o owym protestantyzowaniu Mszy św. tkwiło źródło determinacji Lefebvre'a, aby odprawiać ją wyłącznie po trydencku: „[…] nie chcę, aby zmuszano mnie do mówienia, że nowa Msza jest dobra, że jest ona jedynie nieco gorsza od poprzedniej, ale mimo wszystko dobra. Tego nie mogę powiedzieć. Nie mogę powiedzieć, że nowe sakramenty są dobre. Zostały one opracowane przez protestantów, były zrobione przez Bugniniego”:. Tego zresztą darzy wyjątkową antypatią.

Świecki zwolennik lefebryzmu ma już wpojone, że „Msza modernistów […] w ogóle nie jest Mszą katolicką”:. Na podstawie rozmowy z takimi wiernymi, M. Okoński stwierdza: „[…] uznają wprawdzie jej ważność, ale sami nie biorą w niej udziału. Uważają że jest 'sztucznie wyprodukowana', że to właśnie Bugnini na papieżu ją wymusił”:.

Oprócz owej zmiany ofertorium za kamień obrazy lefebryści uważają również dopuszczenie dziewcząt do liturgicznych funkcji ministranckich i lektorskich: przez to Kościołowi grozi samozniszczenie, jak utrzymują papież podpisał odpowiedni dokument przed pójściem do szpitala na operację żołądka. Ten podpis mógł być wyłudzony, gdy Papież źle się czuł. W swym zapamiętałym ekstremizmie Arcybiskup posunął się nawet do pytania: „[…] co robić, gdy nie ma już prawdziwych księży, nie ma już Ofiary, gdy wszystko zmierza ku upadkowi? Kontynuować Tradycję!”:. A pewnie bardziej by w tym stwierdzeniu chodziło o uspokojenie własnego sumienia i usprawiedliwienie wobec innych swego nagannego postępowania przez bezprawne święcenie kapłanów i konsekrowanie biskupów. Lefebvre kiedyś jakby podsumowywał swój pogląd na reformę liturgiczną, gdy stwierdzał: „Reforma ta wywodzi się z liberalizmu, modernizmu i jest całkowicie zatruta. Wywodzi się z herezji i do herezji prowadzi, nawet jeśli poszczególne akty liturgiczne nie są formalnie heretyckie. Jest więc rzeczą niemożliwą dla świadomych i wiernych katolików przyjęcie jej lub poddanie się jej w jakikolwiek sposób […]”:.

Podsumowując całość poglądów Lefebvre'a, słuszne są chyba słowa, iż: „Wydaje się zatem, że lefebryzm jako zespół tez nie stanowi zbyt poważnego wyzwania dla Magisterium. Problem leży w tym, że lefebryzm jako sposób myślenia i jako odmiana duchowości znalazł przecież odźwięk wśród duchowieństwa i świeckich w Europie i w obu Amerykach”:.

© 1998 - 2001 Copyright by DOIoNRRiS - Centrum Informacji o Sektach w Szczecinie

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl