Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI arrow Tradycjonalizm arrow ZBIÓR ARTYKUŁÓW: TRADYCJONALIZM arrow PRZYCZYNY POWODZENIA «RUCHU ARCYBISKUPA LEFEBVRE'A»

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
PRZYCZYNY POWODZENIA «RUCHU ARCYBISKUPA LEFEBVRE'A» PDF Drukuj E-mail
Napisał KS. STANISŁAW GRZECHOWIAK   

Tekst pochodzi z serwisu Sekty.net


Wydaje się, że główne z przyczyn powodzenia „Ruchu abp. Lefebvre'a” tkwią w sytuacji, jaka w Kościele zaistniała już bezpośrednio przed, głównie jednak podczas trwania Soboru, a chyba najwyraźniej dały o sobie znać w okresie posoborowym. Z tym, że w miarę upływu lat od Soboru ostrość spraw kontrowersyjnych, jako z pewnością owoc posoborowego kryzysu w Kościele, który czasem uważano za „kryzys wzrostu”, powoli się wyciszała.

Ma rację ks. A. Boniecki, gdy pisze: ”Kryzys posoborowy wypróżnił kościoły i seminaria, spadła liczba przystępujących do sakramentów, nietolerancja praktykowana wobec inaczej myślących w imię tzw. 'ducha Soboru' odstraszały od Kościoła wielu szlachetnych ludzi. Ci szukali schronienia u lefebrystów. Człowiek pragnie bezpieczeństwa pewności”.

„Dramat w Écône – pisze z kolei ks. A. Bardecki, można również oceniać jako końcową reakcję na pewne, niezgodne z uchwałami Soboru i intencjami Stolicy Apostolskiej, samowolne, nieodpowiedzialne i szkodliwe dla Kościoła poczynania oraz inicjatywy pewnych osób duchownych i świeckich w dziedzinie liturgii, ekumenizmu, teologii, reformy seminariów duchownych, życia zakonnego. Spowodowały one wiele zamieszania w Kościele i przyczyniły się do osłabienia wiary i moralności”.

Z tych właśnie powodów dla ludzi szczerze zaniepokojonych takimi objawami „Ruch arcybiskupa Lefebvre'a” stawał się jakimś ocaleniem. Gdyby zaś owego zamieszania posoborowego nie było, takie zjawisko jak lefebryzm z pewnością by nie miało podłoża do zaistnienia. Z tej racji ma słuszność J. Guitton, gdy stwierdza: „Jeżeli Rzym nie okaże miłosierdzia, to logika wskazuje, że tym mocniej winni być potępiani ci, którzy zasłaniając się Soborem, poddają w wątpliwość samą istotę wiary”.

Nie widzę potrzeby szczegółowego wyliczania objawów wspomnianego kryzysu, nawet nie wiem, czy jest to do dziś kompetentnie i całościowo opracowane. Poprzestanę jedynie na przypomnieniu sytuacji w niektórych seminariach, posługując się znowu tym, co pisał ks. A. Boniecki, że ówczesny lefebryzm „Stał się miejscem ucieczki […] dla tych, którzy […] uciekali z francuskich seminariów w lęku o własną wiarę i powołanie, przerażeni panującym tam zamieszaniem. Czytanie duchowne z 'Le Monde', teologia wymieszana z marksizmem, walka z noszeniem sutann, nieustanna krytyka Ojca Świętego, zarzucenie systematycznego nauczania teologii na rzecz dowolnie wybranych dywagacji na tematy wybrane, zanik sacrum […]”. W obliczu takiego stanu rzeczy, wielu idąc do Lefebvre'a, schroniło się, jak im się wydawało, w bezpieczne miejsce, by przetrwać jakby „pożar Kościoła”. Szkoda, że mimo wszystko patrzyli na te zjawiska negatywne zbyt jednostronnie oraz z pochopnym uogólnianiem. Po wtóre, jeszcze większa szkoda, że nie dostrzegli, iż z upływem lat tego z początku nieco nieuporządkowanego soborowego aggiornomento, widać coraz wyraźniej odnowione właśnie przez Sobór oblicze Kościoła.

Jeszcze w odniesieniu do seminariów duchownych: wprowadzanie do nich nieprzemyślanych zmian, jakie najczęściej miały charakter wątpliwej wartości ułatwień, te seminaria wyludniało i jednocześnie powodowało obniżanie etosu tych, którzy wychodzili z nich jako kapłani. Było zaś do przewidzenia i życie rzeczywiście to potwierdziło, że musi się to odbijać na jakości samych kapłanów oraz musi obniżać styl ich zbawczego posługiwania. Tymczasem, jak pisał w 1976 r. ks. A. Bardecki: „Trzeba przyznać, że seminarium duchowne w Écône, prowadzone ściśle według wzorów przedsborowych z surowym regulaminem, posiada nadmiar kandydatów z kilkunastu krajów. […] Przepełnione seminarium w Écône stanowi jeden z silnych atutów abpa Lefebvre'a”. Tak, być może, iż jest to prawda. Jednakże dla obiektywizmu tego stwierdzenia trzeba mieć na uwadze, że chodzi o „teren rekrutacyjny” obejmujący przecież kilka krajów. Z drugiej jednak strony i to jest znaczące, że lefebryści w październiku 1996 mieli aż 6 seminariów, choć nie podają ilości alumnów, którzy w nich studiują.

Gdy chodzi natomiast o świeckich, tworzących „Ruch arcybiskupa Lefebvre'a”, to w dużej mierze rekrutują się oni z ludzi o postawach zachowawczych, niechętnych wszelkim zmianom tradycjonalistów, którzy moralnie i także materialnie popierają Arcybiskupa. Godne uwagi jest tu spostrzeżenie ks. A. Bonieckiego, iż mamy do czynienia z zadziwiającym fenomenem jednej opcji politycznej. Swoje miejsce wśród tradycjonalistów Lefebvre'a znajdują mianowicie elementy zawsze prawicowe, a nawet skrajnie prawicowe. Może jakiś związek z tym ma postawa samego Arcybiskupa, który jeszcze krótko przed śmiercią był skazany na wysoką grzywnę za artykuł podsycający nienawiść rasową. Skądinąd wiadomo mi, że lefebryzm na Zachodzie przyciąga uwidaczniającą się wyraźnie grupę młodzieży; zresztą i u nas, jak się ostatnio pisze, również młodzi do tego „Ruchu” się garną. W sumie zatem, być może lefebryzm nie miałby tak podatnego gruntu, gdyby w Kościele posoborowym nie ujawnił się ów kryzys. Czy jednak wyłącznie wybitnie skrajne interpretacje Soboru, a nie Lefebvre sam jako w określony sposób uformowana osobowość spowodowały taką odpowiedź, mianowicie w formie lefebryzmu, wydaje się kwestią raczej dyskusyjną. Dość jasno bowiem widać, że od samego początku pracy soborowej Lefebvre opowiadał się przeciw zmianom. Świadczyć może o tym choćby jego obecność i zaangażowanie się w „Coetus Internationalis” oraz demonstracyjne opuszczenie Soboru przed jego uroczystym zakończeniem. Po tej linii idzie też wypowiedź J. Guittona zaprzyjaźnionego z papieżem Pawłem VI: „Jan XXIII był papieżem bardzo konserwatywnym i posiadał ten sam typ formacji, co Lefebvre”. Formacja przeto raczej sprawy nie wyjaśnia. Osobowość? Być może, tak.

Może też, twierdzi się, lefebryzm nie bardzo miałby rację bytu, gdyby Stolica Apostolska zgodziła się na jedną z pierwszych próśb, mianowicie o pozwolenie na odprawianie Mszy św. w rycie przedsoborowym. Słusznie jednak był przeświadczony Paweł VI, że nie chodzi tu jedynie o czysto zewnętrzny problem. Domyślał się głębszych powodów i z tej racji odmawiał, a – jak czas wykazał – odmawiał zasadnie, skoro lefebryści czynili z posoborowego rytu nakazanego w 1969 r. główny, ale i mocny, choć wadliwie skonstruowany, argument za rzekomą słusznością całokształtu swej drogi. Wiadomo, że 3 października 1984 r. Jan Paweł II poprzez stosowny indult Kongregacji Kultu Bożego, pod określonymi pięcioma warunkami, zezwolił na „ryt trydencki” według mszału z 1962 r. Uzasadnione jednak wydają się wątpliwości, czy „[…] można domniemywać, że gdyby od razu zadośćuczyniono owym pierwszym żądaniom lefebrystów, spór między Écône a Watykanem nie wszedłby na poważniejsze doktrynalne trudności?”. No, a problem wolności religijnej i ekumenizmu, a nadto pomawianie „Mszału Pawła VI” o protestantyzm?

Wreszcie rozwojowi i popularności lefebryzmu miała się dobrze przysłużyć sprawa powołania specjalnych seminariów o „wyrazie tradycjonalistycznym”. Przeznaczono je dla kleryków, którzy z racji zasadniczych (zwłaszcza po 30 czerwca 1988 r.) opuszczali seminaria „Bractwa kapłańskiego św. Piusa X”. Powodem ich zakładania miał być fakt, że ci klerycy nie czuli się dobrze w seminariach diecezjalnych. Z czasem jednak te seminaria zamknięto, a ich studentów mimo wszystko przekazano do seminariów diecezjalnych. Ostatnie planowano zlikwidować w 1990 r. Jeden z kleryków, którego spotkał ten los, rozczarowany zaistniałą sytuacją, napisał do Lefebvre'a list, którym tenże, jako dobrym dla siebie argumentem, posłużył się podczas konferencji prasowej, na której 15 czerwca 1988 r. ogłosił swą wolę konsekrowania biskupów. Trzeba stwierdzić, że poza informacją w jednym artykule, inni autorzy o tej sprawie milczą.

Jeżeli nawet by się chciało przyznać jakąś słuszność zaprezentowanym tu racjom, to przecież trzeba obiektywnie uznać, że główną rolę w trwaniu, pogłębianiu się i rozpowszechnianiu się lefebryzmu odegrał bez wątpienia fanatyczny wprost upór i zakorzeniona w tym uporze nieustępliwość Lefebvre'a.

© 1998 - 2001 Copyright by DOIoNRRiS - Centrum Informacji o Sektach w Szczecinie

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl