Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow ODNOWA KOŚCIOŁA arrow Ekumenizm arrow MISTER PENTECOST - DAVID DU PLESSIS arrow XXIII. KATOLICY

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
XXIII. KATOLICY PDF Drukuj E-mail
Napisał DAVID DU PLESSIS   

I znów Światowa Rada Kościołów, przez tak wielu pogardzana, przyczyniła się do otwarcia dla mnie wielu możliwości. Stało się to w małym miasteczku St.Andrews w Szkocji. Znajduje się tam stary port nad Morzem Północnym. Miasto ma bogatą chrześcijańską przeszłość. Jego historia datuje się od początków XII w. Na wysokim klifie nad morzem wzniesiono pomnik ku czci męczenników z czasów reformacji.

Do tego interesującego miasteczka zawędrowałem na zaproszenie Komisji Wiary i Ustroju Światowej Rady Kościołów. Celem było rozważenie hasła „Jezus Chrystus Światłością Świata” jako tematu trzeciego zgromadzenia Rady Kościołów w New Delhi w 1961 r. Mnie, zielonoświątkowca, poproszono o wygłoszenie kazania.

I znów znalazłem się w społeczności mężczyzn i kobiet z Kościołów historycznych z całego świata. I jak zwykle dostrzec można było napływ liberalizmu, ale byli tam też Boży ludzie. I On znał ich lepiej niż ja.

Jako zielonoświątkowiec czułem się trochę nieswojo, gdy poproszono nas, abyśmy zmieścili się z przemówieniami w godzinie. W moich kręgach wystar­czyłoby to zaledwie na rozgrzewkę przed właściwym występem. Ale zgodziłem się spróbować. I po raz pierwszy spytałem Pana, czy mogę zrobić notatki. Znów kłóciło się to z zasadami zielonoświątkowców. Ale skoro musiałem się streszczać, chciałem mieć pewność, że powiem jak najwięcej. Zapisałem sobie pytania i odpowiedzi, które pojawiły się już w czasie wstępnych rozmów z delegatami, i połączyłem to z moją wieścią o Jezusie jako tym, który chrzci w Duchu Świętym, a przede wszystkim jako o dawcy zbawienia.

Stojąc przed międzynarodową ekumeniczną społecznością 150 osób tak zakończyłem moje przygotowane wystąpienie:

„Nie przybyłem tu, by konfrontować was z pentekostalizmem. Nie mam zamiaru do niczego was namawiać. Jestem tu, by skonfrontować was z Jezusem Chrystusem, światłością świata, tak, ale również z tym, który chrzci w Duchu Świętym. Chciałbym zapytać Kościoły, dlaczego nigdy nie mówią o Jezusie jako o tym, który chrzci w Duchu. O ile się orientuję, Jezus nigdy nie powierzył tej służby Kościołowi. Jest to służba, którą zachował dla siebie”.

Oklaski były serdeczne i szczere. Moje przesłanie dotarło do wielu. Ale potem pojawiły się pytania. Tradycyjne już: – A co z językami?

Arcybiskup Canterbury Michael Ramsey wstał, by zadać mi pytanie:

– Jak myślisz, czy języki są ważne? Pan dał mi dowcipną odpowiedź:

– A kto mówi, że nie są?

– No cóż – powiedział pięknym brytyjskim akcentem. – Czy teologowie nie zgadzają się, że jest to najmniejszy z darów?

– Tak, zgadzam się z tym. I dlatego myślę, że najlepiej powinniśmy zaczynać od najmniejszego.

Uśmiechnął się mile, troszkę poczerwieniał na twarzy i pomachał ręką. Nie powiedział nic, ale zdawało mi się, że usłyszałem „Touched” (wzruszony).

W krótkiej przerwie pomiędzy moim wystąpieniem a następnym mówcą arcybiskup we wspaniałej purpurowej szacie podszedł do mnie i uścisnął mi rękę.

– Zadałem panu, przyjacielu, kłopotliwe pytanie, prawda? I wybrnął pan z tego wspaniale.

Czułem, że przyjaźń została nawiązana. Był wspaniałym człowiekiem, prawdziwym mężem Bożym.

Skończył się wieczorny program. Ludzie tłoczyli się, rozmawiając z pod­nieceniem, witając się ze znajomymi. Słychać było żarty i przekomarzania. Wielu podchodziło do mnie, ściskało mi rękę, gratulowało przemówienia, niektórzy zadawali pytania próbne. Duch Święty pracował.

Podszedł do mnie mężczyzna w koloratce. „Wygląda na katolika” – pomyś­lałem. Zbliżył się do mnie i prawie mnie objął.

– Proszę przyjąć szczere podziękowanie i wdzięczność od katolickiego księdza za zwrócenie naszej uwagi na chrzest w Duchu Świętym. Zawsze wydawało mi się, że mam Ducha, ale dzisiaj przekonał mnie pan, że brakuje mi chrztu w Duchu.

– Dziękuję bardzo – powiedziałem. Trudno powiedzieć teraz, jak się wtedy czułem. Stał przede mną ksiądz katolicki. Nie wiedziałem, że byli tam katolicy. Byłem spięty i przestraszony.

Ksiądz był bardzo miły.

– Jestem Bernard Leeming z Anglii, z Oksfordu.

– Miło mi poznać.

– Co do chrztu – ciągnął dalej pomijając dalsze formalności – czy możesz mi go udzielić? Wiem, że sam to przeżyłeś.

– Tak, przeżyłem – odpowiedziałem – ale nie mogę ci tego przekazać.

– To znaczy, że nie możesz włożyć na mnie rąk i udzielić mi Ducha Świętego?

– Nie. To nie przychodzi przez apostolską sukcesję, choć przynosi apostol­skie sukcesy. Musisz otrzymać Go od Pana Jezusa. Jedynie On chrzci w Duchu Świętym.

Jego twarz wyrażała rozczarowanie i zdziwienie.

– Chciałbym jeszcze o tym porozmawiać. Czy moglibyśmy spotkać się rano?

– Oczywiście.

W drodze do pokoju myślałem: „Uważaj, Dawidzie. Nie wiesz, co ten stary lis może mieć w zanadrzu”. Wzbierały we mnie dawne uprzedzenia. Ale tak naprawdę to byłem przestraszony.

Desperackim zwrotem woli wróciłem do wspomnienia przeszłości: „Jeżeli macie coś przeciwko komu … coś przeciwko komu … i przebacz nam nasze winy jak i my … przebacz … przebacz … miłuj bliźniego swego jak siebie samego … miłuj … przebacz”.

Spotkaliśmy się następnego dnia przy śniadaniu. Usiedliśmy sami przy stole. Ksiądz wydawał się zachmurzony.

– No cóż, profesorze – dowiedziałem się, że jest profesorem w Oksfordzie, osobistym przedstawicielem papieża Jana. – Czy dobrze pan spał? Potrząsnął głową.

– Szczerze mówiąc – nie. Nie mogłem spać. Cały czas myślałem.

– Czy to przeze mnie?

– Tylko – popatrzył mi w oczy. Po chwili mówił dalej: – Nigdy przedtem nie słyszałem o Jezusie Chrzcicielu.

– Tak?

– Otworzyłem więc Pismo. Nie znalazłem co prawda terminu „chrzciciel”, ale znalazłem, że On „chrzci”. W kilku miejscach: Mt 3,11; Mk 1,8; Łk 3,16; J 1,33. We wszystkich czterech ewangeliach napisane jest, że Jan chrzci w wodzie, ale Jezus chrzcić będzie w Duchu Świętym. Za każdym razem.

Nie wypadało mi nic mówić. Uśmiechnął się.

– U Jana 1,33 – ciągnął – napisane jest: „Ten który mnie posłał, aby chrzcić wodą, rzekł do mnie: Ujrzysz tego, na którego zstępuje Duch i na nim spocznie. Ten chrzci Duchem Świętym”. Gdy to zobaczyłem, powiedziałem: Po co sprzeczać się z Dawidem. On ma Boga po swojej stronie. Ale nie dosyć na tym. W Dziejach Ap. 1,15 znalazłem, jak Pan Jezus sam mówi, że Jan chrzcił wodą, ale uczniowie wkrótce będą ochrzczeni w Duchu Świętym. A to oznacza, że powiedział to nie tylko Bóg Ojciec, ale i Chrystus. A potem jeszcze w Dziejach Apostolskich 11,16 zapisana jest opowieść Piotra o tym, co działo się w domu Korneliusza: „I przypomniał sobie słowo Pana, gdy powiedział: Jan chrzcił wodą, ale wy będziecie ochrzczeni Duchem Świętym”. A kto przypomniał o tym Piotrowi, jeśli nie Duch Święty? Przecież Pan Jezus powiedział, że Duch przypomni im wszystkie rzeczy, które On wypowiedział. Wszyscy trzej zgadzają się z tobą – Ojciec, Syn i Duch Święty. Wszyscy są po twojej stronie!

Był podekscytowany. Wszystko, co mi przyszło w tym momencie do głowy, to słowa:

– Dodał mi ksiądz otuchy.

– Okay – powiedział. – To dobrze. Ale Rzym musi to usłyszeć. Nie wiem, czy sam Ojciec Święty o tym wie. Pracowałem tam przez jedenaście lat, znam wszystkich osobiście i osobiście znam papieża Jana. Musisz przyjechać do Rzymu i opowiedzieć o tym Ojcu Świętemu!

Znowu nie mogłem wymyślić, co mam powiedzieć:

– Ja do Rzymu!? Niemożliwe. Ale ksiądz Leeming powiedział:

– Modliłem się wczoraj wieczorem za ciebie i za Ojca Świętego.

Uśmiechnął się. Miał wilgotne oczy. Nie powiedziałem, że ja też modliłem się, bo byłem przestraszony. Nigdy przedtem nie spotkałem katolika. Ciągle nie mogłem uwierzyć, że Pan mnie przez to prowadzi.

Szybko zaprzyjaźniliśmy się z księdzem i utrzymywał ze mną kontakt aż do ponownego spotkania w Oksfordzie na seminarium katolickim. W tym starym ośrodku uniwersyteckim profesor odciągnął mnie na stronę:

– Powiedziałem o tobie Rzymowi. Powiedziałem, że spotkałem człowieka pełnego Ducha Świętego i mocy. Powiedziałem im też o twojej miłości, bracie. Musisz tam pojechać. Kościół musi usłyszeć twoje poselstwo.

Coś jakby nóż przeniknęło moje serce. Uważał mnie za człowieka pełnego miłości. Czy zasługiwałem na to?

– Zatrzymam się w Rzymie w drodze powrotnej z New Delhi – jeżeli się to na coś przyda.

Drzwi do Rzymu stały otworem.


Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl