Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow Słowo wśród nas arrow ŚPIEWAJCIE PANU - SŁOWO WŚRÓD NAS 4/2005 arrow APOSTOŁ NADZIEJ

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
APOSTOŁ NADZIEJ PDF Drukuj E-mail
ŚPIEWAJCIE PANU. BŁOGOSŁAWCIE JEGO IMIĘ - SŁOWO WŚRÓD NAS 4/2005
Napisał BOB FRENCH   

Komunistyczny śledczy musiał być już mocno zniecierpliwiony. «Przyznaj się! – ryknął na przesłuchiwanego kapłana. – Uczestniczyłeś w watykańskim spisku! Jesteś zwykłym imperialistycznym pachołkiem!» Jednak odpowiedź nowo mianowanego arcybiskupa Sajgonu, Franciszka Ksawerego Nguyen Van Thuana była spokojna i niewzruszona: «Nie przyznaję się do niczego».

Thuan został aresztowany 15 sierpnia 1975 roku, w uroczystość Wniebowzięcia Maryi. W więzieniu spędził następne trzynaście lat, z czego dziewięć lat w izolatce, przechodząc potworne cierpienia fizyczne, moralne i duchowe. Jednak Bóg posłużył się tymi doświadczeniami, czyniąc z niego apostoła nadziei, człowieka, którego życie stało się świadectwem triumfu Ewangelii Chrystusa nad rozpaczą i zamętem ateizmu i materializmu.

Przygotowany na cierpienie

Bóg od dawna przygotowywał Thuana na podjęcie tego powołania. Dorastając w latach trzydziestych w wietnamskim mieście Hue, uczył się od swoich najbliższych wartości poświęcenia. Wszyscy oni byli gorliwymi katolikami, trwającymi w wierze pomimo ciężkich prześladowań. Uważali też za swój obowiązek służbę ojczyźnie. Z rodziny Thuana wyszło wielu wybitnych liderów o istotnym znaczeniu dla przyszłości Wietnamu, a jego wuj Diem został pierwszym premierem w historii tego kraju.

Thuan pragnął służyć swoim rodakom jako kapłan. W wieku zaledwie trzynastu lat wstąpił do seminarium duchownego, gdzie znalazł się pod głębokim wrażeniem wiary i świętości wykładających tam księży. Także lektura żywotów świętych, a szczególnie Teresy z Lisieux, Jana Vianneya i Franciszka Ksawerego, rozpaliła w nim pragnienie upodobnienia się do Chrystusa.

Już w latach młodości Thuan niejeden raz zetknął się z twardą rzeczywistością cierpienia i śmierci. W 1945 roku komuniści stracili jego wuja Khoi wraz z synem. Wkrótce po święceniach śmierć zagroziła także samemu Thuanowi, który zaraził się gruźlicą. Jednakże nieustanne modlitwy rodziców wyjednały mu cudowne uzdrowienie. Następnie, w 1963 roku, kiedy to Wietnam Północny przeszedł z rąk francuskich pod władzę komunistów, Thuana spotkał jeszcze dotkliwszy cios – dwaj bracia jego matki, wuj Diem i wuj Can zginęli w wyniku zamachu.

Przebaczenie zabójcom wujów kosztowało Thuana wiele walki wewnętrznej. Jak przyznał później, największą pomocą był mu w tym przykład matki, która czerpała siły do zaakceptowania tej tragedii ze swej heroicznej wiary. Przed zamachem na Diema powiedziała Thuanowi: «Wszystko w ręku Boga. Powinniśmy modlić się o ich bezpieczeństwo, ale musimy również być gotowi przyjąć Jego wolę». Jej pokój wewnętrzny był przejmującym świadectwem.

Thuan był również głęboko przywiązany do innej Matki – Najświętszej Maryi Panny. Podczas studiów w Rzymie odbył w 1957 roku pielgrzymkę do Lourdes. Rozważał tam słowa Maryi skierowane do św. Bernadety: «Nie obiecuję ci radości i pociech na tym świecie, ale próby i cierpienia». Thuan przeczuwał, że te słowa przeznaczone są także dla niego. Odpowiedział na nie modlitwą: «W imię Twego Syna i w Twoje imię, Maryjo, przyjmuję próby i cierpienia».

Tak więc w chwili swego aresztowania, w uroczystość Wniebowzięcia Maryi 1975 roku, Thuan wiedział, że jest w ręku Boga.

Decyzja na miłość

Pomimo wszystko aresztowanie było dla Thuana ciężkim przeżyciem. «Moje serce jest rozdarte, gdyż oderwano mnie od mego ludu» – napisał dzień później. Miał za sobą już ponad dwadzieścia lat posługi kapłańskiej. Przez ostatnie osiem lat, jako biskup prowincji Nha Trang, pracował nad umacnianiem parafii i instytucji kościelnych, budował nowe seminaria i wyświęcał kapłanów. Koordynował też potężną akcję humanitarną na rzecz czterech milionów uchodźców, którzy stracili swoje domy podczas trwającej przeszło ćwierć wieku wojny. Pobyt w więzieniu wydawał się uniemożliwiać mu dalszą pracę duszpasterską.

Jednak wkrótce po swoim zatrzymaniu Thuan postanowił się nie poddawać. Przysiągł sobie: «Nie mam zamiaru czekać. Będę żył każdą chwilą obecną, wypełniając ją po brzegi miłością». Uświadomił sobie, że może wciąż paść swój lud, przyjmując strategię św. Pawła piszącego w więzieniu listy pasterskie. Spisywał więc pełne nadziei przesłania na odwrocie kartek z kalendarza, które przeszmuglowano na wolność, a następnie opublikowano w formie książki zatytułowanej Droga nadziei.

Kiedy rzecz doszła do uszu jego dręczycieli, Thuan został umieszczony w pojedynczej, wąskiej, słabo oświetlonej i pozbawionej okna celi. Była ona tak duszna, że niekiedy przykładał nos do szpary pod drzwiami, aby zaczerpnąć trochę powietrza. Po kilku miesiącach Thuan czuł się kompletnie bezużyteczny i miał wrażenie, że traci rozum. Chwilami nie mógł nawet sobie przypomnieć słów modlitwy Zdrowaś Maryjo.

Nowe spojrzenie

Jednak pewnego dnia Thuanowi zaświtała myśl, która zmieniła jego życie. Zrozumiał, że Jezus także wydawał się całkowicie «bezużyteczny», gdy wisiał na krzyżu. A jednak właśnie wtedy, gdy na pozór był zupełnie bezsilny, dokonał najbardziej «użytecznego» ze swoich dzieł – zbawienia całej ludzkości. Usłyszał głos Pana mówiący do niego: «To za Mną masz iść, nie za moim dziełem! Jeśli zechcę, sam dokończę dzieła, które tobie powierzyłem». Uświadomienie sobie tego «dało mi nowy impuls, który kompletnie przemienił mój dotychczasowy sposób myślenia» – wyjaśniał później Thuan.

Przemieniony tym doświadczeniem, Thuan otrzymał łaskę wnoszenia nadziei w beznadziejne sytuacje. Gdy wraz z innymi więźniami znalazł się na statku płynącym do Wietnamu Północnego, przyjął to jako szansę posługi duszpasterskiej i zdołał odwieść jednego ze współwięźniów od popełnienia samobójstwa. W kolejnym miejscu pobytu, obozie więziennym Vinh Quang w górach Wietnamu Północnego, udało mu się odprawić Mszę świętą, wykorzystując wino otrzymane na «kłopoty żołądkowe» i chleb przeszmuglowany w latarce. Rozdzielał katolikom Komunię świętą pod osłoną moskitier.

Zaraźliwa radość i rosnąca popularność Thuana wśród więźniów nie zachwycała zbytnio jego nadzorców. Przeniesiono go więc do innego więzienia, przydzielając mu do celi szpicla. Ten jednak, choć posłuszny otrzymanym rozkazom, wkrótce stał się przyjacielem Thuana i nawet obiecał mu modlitwę – co, jak na komunistę, było dość niezwykłą obietnicą!

Historia powtórzyła się, gdy przeniesiono Thuana do wioski Giank Xa. Tamtejsi mieszkańcy wkrótce stali się jego sprzymierzeńcami, a nawet strażnik znalazł się pod urokiem jego do­broci. Cała siatka donosicieli komunistycznych legła w gruzach dzięki świadectwu miłości chrześcijańskiej jednego człowieka. Pod koniec swojego pobytu Thuan odprawiał Mszę świętą dla setek wieśniaków, a dwóch najbardziej zatwardziałych informatorów poprosiło go o spowiedź.

Co miały począć władze w obliczu tak niewzruszonej wiary? Próbowano jeszcze raz odizolować Thuana, zmieniając mu często strażników, aby nie zdążyli się «zarazić». Choć strażnicy nie odzywali się do niego, on znajdował sposoby, aby okazać im swoją miłość. Uśmiechał się do nich, opowiadał o swoim życiu. Wkrótce zaczynali go prosić, aby uczył ich języków obcych, a nawet pieśni religijnych. Jeden ze strażników nauczył się hymnu do Ducha Świętego – Veni Creator – i śpiewał go co rano w drodze na gimnastykę!

«Czego chcesz?»

Thuan nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek jeszcze odzyska wolność. Jego sprawy nie przedstawiały się dobrze. Kiedy w 1985 roku jego kardynał zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o beatyfikację 117 męczenników wietnamskich, Thuanowi oznajmiono, że nigdy nie zostanie uwolniony. Działanie Watykanu wywołało wielkie napięcia we władzach komunistycznych. Thuan nie przejął się tym. Był uszczęśliwiony, gdy papież Jan Paweł II dokonał beatyfikacji w czerwcu 1988 roku.

Z tym samym zdaniem się na wolę Bożą Thuan obudził się pewnego ranka kilka miesięcy później na dźwięk dzwoniącego nieustannie telefonu. Przeczuwając, że telefon dotyczy jego osoby, pomodlił się do Maryi: «Matko, jeśli jestem potrzebny Kościołowi w więzieniu, udziel mi łaski i zaszczytu pozostania tu aż do śmierci. Jeśli jednak uważasz, że mogę jeszcze służyć Kościołowi w inny sposób, udziel mi łaski uwolnienia».

Modlitwa Thuana została wysłuchana w sposób zadziwiający. Jeszcze tego samego poranka stanął przed obliczem ministra policji, który poinformował go, że władze komunistyczne nie są już wrogo nastawione do jego rodziny. Dygnitarz zapytał go, czy ma jakieś szczególne życzenie.

- Chciałbym odzyskać wolność – odparł Thuan.

- W jakim terminie? – zapytał zaskoczony minister.

- Dzisiaj.

Tak też się stało. Jeszcze tego samego dnia Thuan został zwolniony z więzienia. Było to 21 października 1988 roku – w święto Ofiarowania Maryi i sześćdziesiątą trzecią rocznicę ślubu jego rodziców.

Ambasador pokoju

W Drodze nadziei Thuan pisał: «Bóg wykorzystuje próby i cierpienia, aby nauczyć nas lepiej rozumieć i okazywać większą cierpliwość wobec cierpienia innych». Nie mógł wtedy przewidzieć, jak wiele będzie miał okazji świadczyć życiem o prawdzie tych słów – miał spędzić resztę swych dni na dzieleniu się z innymi tym, co odkrył poprzez swoje nieszczęścia.

Zmuszony przez władze do opuszczenia Wietnamu, Thuan przeniósł się do Watykanu. Jedną z jego pierwszych oficjalnych misji było odwiedzanie wspólnot wietnamskich na całym świecie, którym opowiadał o swoim życiu, umacniając je przykładem swej żywej wiary. Wkrótce był już popularnym mówcą i autorem kolejnych kilku książek, które stały się religijnymi bestsellerami.

Papież Jan Paweł II, doceniając wiarę i doświadczenie Thuana, powołał go do Papieskiej Rady Sprawiedliwości i Pokoju. Z czasem został on jej przewodniczącym, działając na rzecz prześladowanych i spychanych na margines osób na całym świecie. W 1999 roku na zaproszenie Papieża wygłosił doroczne rekolekcje wielkopostne dla kardynałów w Watykanie. Mówił na temat nadziei, przypominając słuchaczom, że nadzieja Kościoła leży również we wspólnocie wiernych: «Oto nowość – drugi człowiek nie jest już przeszkodą, ale drogą do świętości».

Jeszcze przed mianowaniem na kardynała w 2001 roku u Thuana stwierdzono raka. Po dwóch latach choroby umarł spokojnie 16 września 2002 roku.

Thuan kontynuuje dziś swą posługę apostoła nadziei poprzez świadectwo swego życia i pozostawione pisma. Jego tryskająca radością modlitwa, ułożona przed laty w ponurej celi więziennej, wyznacza drogę wszystkim, którzy złożyli swą ufność w Chrystusie:

«Wyśpiewuję Twoje miłosierdzie w ciemności, w mojej słabości, w moim ogołoceniu. Przyjmuję swój krzyż, osadzając go oburącz w mym sercu. Gdybyś pozwolił mi wybrać, nic bym nie zmienił, ponieważ Ty jesteś ze mną! Nie boję się już, zrozumiałem wszystko. Idę za Tobą w Twoją śmierć i zmartwychwstanie».

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl