Lud,
który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom
cienistej krainy śmierci światło wzeszło. (Mt 4,16)
Zbudź
się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. (Ef
5,14)
Przypomnijcie
sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką
nawałę cierpień. (Hbr 10,32) W
Piśmie świętym znajdujemy bardzo wiele fragmentów, które łączą
światło z Bogiem, a ciemność z grzechem. Każdy, kto choć raz
uczestniczył w Wigilii Paschalnej, z pewnością pamięta moment, kiedy
do ciemnego kościoła wnosi się zapalony paschał i od niego zapalają
swe świece wszyscy wierni. Stopniowo, w miarę jak coraz więcej świec
oświetla wnętrze świątyni, widzimy jak światło Chrystusa przezwycięża
ciemności także naszego grzechu i oddzielenia od Boga.
Od
pierwszego rozdziału Biblii, gdzie czytamy o tym, jak Bóg stworzył
światłość, aż po rozdział ostatni, w którym sam Jezus staje się
źródłem światła dla nowego Jeruzalem, przekonujemy się, że przyjście
do Chrystusa jest jak wybawienie z ciemności, z mroku ślepoty.
Zaczynamy widzieć nasze życie w zupełnie nowy sposób. Zaczynamy
«widzieć» Bożą miłość. Zaczynamy dostrzegać Jezusa we
wszystkich otaczających nas ludziach i kochać ich tak, jak kocha ich
Bóg.
Światłość
świata
Jezus
powiedział do Żydów: «Ja jestem światłością świata. Kto idzie
za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło
życia» (J 8,12). Uzdrawiając ludzi dotkniętych ślepotą
fizyczną, Jezus ukazał, co to znaczy zostać uleczonym z ciemności
duchowej.
Jako
dzieci Adama, mamy na oczach zasłonę, która będąc
konsekwencją grzechu pierworodnego nie pozwala nam
doświadczać Boga tak bezpośrednio, jak On by sobie tego życzył. Bóg
ubolewa nad tą sytuacją. To właśnie z powodu naszej duchowej ślepoty
Jezus przyszedł na świat i oddał za nas życie. Jego najgorętszym
pragnieniem jest otwierać nam oczy na miłość Ojca i na wspaniałą
przyszłość, którą On dla nas zaplanował.
Rozważymy
teraz dwie historie niewidomych uzdrowionych przez Jezusa, aby przez
to lepiej zrozumieć, co znaczy przejść z duchowej ciemności do
duchowego światła. Przeczytajmy te fragmenty z ufnością, że Ten sam,
który otwierał oczy niewidomych, może otworzyć również oczy naszych
serc.
Niewidomy
z Betsaidy
Jezus
kończył już swoją posługę w Galilei, gdzie dokonał większości swoich
cudów i głosił słowo Boże. Można by się spodziewać, że przynajmniej
Jego uczniowie rozumieją, kim On jest. Jednak ich rozumienie nauki
Jezusa wciąż było bardzo niepełne.
Na
krótko przed uzdrowieniem niewidomego Jezus zapytał Dwunastu:
«Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie
Macie oczy, a nie
widzicie; macie uszy, a nie słyszycie?» (Mk 8,17-18). Dopiero
co byli świadkami cudownego rozmnożenia przez Niego pokarmu dla
tysięcy ludzi i to dwukrotnie! a wciąż nie potrafili
zrozumieć i przyjąć Jego nauki. To Jezusowe upomnienie uczniów jest w
Ewangelii według św. Marka bezpośrednim przygotowaniem do spotkania
Jezusa z niewidomym człowiekiem.
W
relacji Ewangelisty o tym cudzie uderza przede wszystkim osobista
troska Jezusa o tego człowieka. Sam wyprowadza go poza wieś. Dotyka
go z czułością w geście nałożenia rąk. Kiedy wreszcie mężczyzna
stwierdza, że zaczyna widzieć, choć jeszcze niewyraźnie, Jezus
ponownie kładzie na niego ręce, aż następuje całkowite uzdrowienie.
Podobnie
jak wzrok niewidomego mężczyzny nie został przywrócony natychmiast,
tak i nasza duchowa ślepota nie ustąpi od razu. Jezus zaprasza nas,
abyśmy codziennie spotykali się z Nim na osobności podczas modlitwy.
Jeśli przyjmiemy Jezusa osobiście i pozwolimy, by nas dotknął, nasz
duchowy wzrok zacznie się poprawiać. Znikną zadawnione rany.
Uzdrowione zostaną bolesne wspomnienia. Uwierzymy, że naprawdę
zostały nam przebaczone wszystkie nasze grzechy. Obiecane niebo
stanie się dla nas realną perspektywą. Zaczniemy doświadczać
obecności i mocy Ducha Świętego.
Marek
ukazuje nam fizyczne uzdrowienie niewidomego jako znak uzdrowienia
duchowego, którego Jezus dokona w sercach uczniów. Bezpośrednio po
tym cudzie Piotr składa odważne wyznanie wiary, mówiąc Jezusowi: «Ty
jesteś Mesjasz» (Mk 8,29). Uzdrowienie niewidomego ewidentnie
poruszyło Apostołów. Ich widzenie wciąż jednak było «niewyraźne»
Piotr nie potrafił jeszcze zaakceptować faktu, że Jezus
Mesjasz będzie musiał wycierpieć hańbę krzyża (Mk 8,31-33). Pełną
jasność widzenia otrzymują Apostołowie dopiero jako dar Ducha w dzień
Pięćdziesiątnicy (Dz 2,36).
Niewidomy
z Jerycha
Jako
ostatni cud przed wjazdem Jezusa do Jerozolimy św. Marek przedstawia
w swej Ewangelii uzdrowienie innego niewidomego o imieniu Bartymeusz.
Tu znowu spotykamy człowieka, który nie widzi otaczającego go świata.
A jednak w rzeczywistości «widzi» on o wiele wyraźniej
niż inni. Słysząc, że przechodzi obok niego Jezus, natychmiast
zaczyna wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»
(Mk 10,47).
Bartymeusz
wiedział, że Jezus ma moc go uzdrowić. Wiedział jednak również, że
jako «Syn Dawida», Jezus jest czymś więcej niż wielkim
cudotwórcą. Przeczuwał, że to właśnie w Nim wypełniają się Boże
obietnice dane niegdyś Dawidowi. Pragnąc więc osobiście doświadczyć
tych obietnic, wołał coraz głośniej, mimo iż próbowano go uciszyć.
Jezus
jest zawsze gotów odpowiadać na wołanie tych, którzy mają wiarę
Bartymeusza. Ten niewidomy człowiek nie żądał znaku ani nie
powątpiewał w moc Jezusa. On po prostu wierzył, że Jezus może go
uzdrowić. I Jezus uczynił dokładnie to, czego Bartymeusz od Niego
oczekiwał. Pochwalił jego wiarę i otworzył mu oczy. Uzdrowienie
objęło nie tylko ciało, ale i serce Bartymeusza, gdyż natychmiast
podążył on za Jezusem jako Jego nowy uczeń (Mk 10,52).
Tu
ponownie Ewangelista Marek ukazuje nam uzdrowienie fizyczne jako znak
uzdrowienia duchowego, którego Jezus pragnie dokonać w sercach swoich
uczniów a także w naszych sercach. Przez to ostatnie
uzdrowienie dokonane przez Jezusa przed Jego męką Marek poucza nas,
że Jezus pragnie przede wszystkim otwierać nam oczy na zbawienie,
które wyjednał nam przez swoją śmierć i zmartwychwstanie.
Przyjdźcie
do światła
Przez
cały Okres Wielkanocny Jezus jest gotów napełniać nasze serca swoim
światłem. Aby mógł to czynić, musisz powiedzieć Mu o swoich
potrzebach i otworzyć się na Jego uzdrawiającą moc. Jeśli chcesz
doświadczyć Bożej obecności w sposób odczuwalny, przychodź codziennie
do Jezusa na modlitwie i pozwalaj, by Jego obecność dotykała twego
serca. W miarę zbliżania się Pięćdziesiątnicy przyzywaj Ducha
Świętego, prosząc Go o głębszą ufność i śmiałość w modlitwie. Wtedy
będziesz mógł wyznać wraz ze św. Pawłem: «Albowiem Bóg, Ten,
który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w
naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na
obliczu Chrystusa» (2 Kor 4,6).
Napisz komentarz (0 Komentarze) |