W
połowie VI wieku pewien włoski mnich napisał wskazania dla osób
zainteresowanych życiem monastycznym. W rezultacie powstała niewielka
książka, którą on sam określił jako Napomnienia łaskawego
ojca (Reguła, Prolog).
Mnich
ów nosił imię Benedykt, a wpływ jego skromnej książeczki okazał się
zupełnie niewspółmierny do jej rozmiarów. Znana jako Reguła św.
Benedykta, zapoczątkowała w Kościele duchowy ferment, trwający aż po
dziś dzień. Stała się bowiem nie tylko fundamentem całego
monastycyzmu zachodniego, lecz również źródłem inspiracji dla
niezliczonych rzesz świeckich pragnących bliższego kontaktu z Panem. Wielki
Post jest jak najbardziej właściwym czasem, by wgłębić się w tę
sprawdzoną drogę świętości, przedstawioną przez Benedykta w jego
maleńkiej regule, którą z łaski Chrystusa napisaliśmy dla
początkujących (por. Reguła, 73). Reguła ta zawiera
zresztą oddzielny rozdział poświęcony w całości obchodzeniu Wielkiego
Postu. Jak można się spodziewać, zachęca on czytelnika do
podejmowania w tym okresie dodatkowych umartwień. Znajdujemy tam
jednak również i to dwukrotnie nieco zaskakującą
uwagę, że ma to być czas radości. Podobnie jak Jezus nauczał,
że ci, którzy poszczą, nie powinni mieć ponurego wyglądu (Mt 5,16),
tak i Benedykt zachęca swoich czytelników, aby rozpoczynali Wielki
Post w radości Ducha Świętego (Reguła, 49).
W
Regule św. Benedykta znajdujemy wiele fragmentów, które mogą
nam pomóc doświadczyć tej radości. Zanim jednak omówimy niektóre z
nich, przyjrzyjmy się bliżej człowiekowi, którego mądrość już przez
całe wieki karmi i podtrzymuje dziesiątki tysięcy wierzących.
Życie
św. Benedykta
Większość
tego, co wiemy o Benedykcie, pochodzi z drugiej spośród czterech
ksiąg zwanych Dialogami, a napisanych około pięćdziesięciu lat
po śmierci Benedykta. Ich autorstwo tradycja przypisuje papieżowi
Grzegorzowi Wielkiemu.
Benedykt
urodził się około 480 roku w Nursji, nieco ponad sto kilometrów na
północny wschód od Rzymu. Jako młodzieniec został wysłany przez
rodziców na naukę do Rzymu, gdzie jednak nie zabawił zbyt długo, gdyż
widząc panujący tam upadek obyczajów, postanowił porzucić rozpoczęte
studia i poświęcić się modlitwie.
Najbliższe
kilka lat przeżył Benedykt w grocie w Subiaco, gdzie kilka stuleci
wcześniej miał jedną ze swoich rezydencji cesarz Neron. Żywność
donosił mu dyskretnie mnich z pobliskiego klasztoru. Z czasem jednak
obecność Benedykta została odkryta przez okolicznych mieszkańców, a
szerząca się opinia o jego świętości i mądrości spowodowała, że
zaczęli gromadzić się wokół niego uczniowie i w szybkim tempie stał
się on założycielem kilkunastu niewielkich klasztorów.
Jak
to się często zdarza w życiu tych, którzy na serio dążą do świętości,
Benedykt oprócz wielbicieli przyczyniał sobie również wrogów. Jeden z
mieszkających w pobliżu kapłanów był przyczyną tylu kłopotów, że
Benedykt za najlepsze rozwiązanie uznał opuszczenie Subiaco.
Przeniósł się na zbocze Monte Cassino, wzgórza leżącego w połowie
drogi między Rzymem a Neapolem. Ciesząc się spokojem nowego
otoczenia, znalazł okazję, by podsumować lata modlitw i doświadczeń
mniszego życia, ujmując je w prostą Regułę, która pomogła tak
wielu ludziom przybliżyć się do Chrystusa.
O
życiu Benedykta zachowało się niewiele danych, poza relacjami wielu
przypisywanych mu cudów. Jednak zdaniem Grzegorza Wielkiego
najważniejsze źródło informacji pochodzi od samego Benedykta. Każdy,
kto chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o życiu Benedykta i jego
charakterze pisał papież Grzegorz może przeczytać w
jego Regule, jakim mianowicie był opatem, ponieważ jego życie
nie mogło się różnić od jego nauczania.
Jest
to dla nas dobra nowina. Chociaż nie znamy wielu szczegółów życia św.
Benedykta ani nie mieliśmy okazji poznać go osobiście, możemy
skorzystać z jego mądrego kierownictwa. Czytając Regułę
Benedykta oraz Dialogi Grzegorza, otrzymujemy bezcenne
świadectwa o charakterze tego wielkiego świętego. Mamy również szansę
odkryć sekret tej radości, która przenikała całe jego życie
radości, której każdy z nas może doświadczyć w rozpoczynającym się
Wielkim Poście.
Świadomość
Bożej obecności
Papież
Grzegorz pisze, że w przeciwieństwie do syna marnotrawnego, który
odzyskał rozsądek przyszedł do siebie
pracując przy świniach, Benedykt nigdy nie przestał być u
siebie. Innymi słowy, czuwał uważnie nad swoim życiem, aby
badając nieustannie swoją duszę, zawsze mieć świadomość
obecności Boga.
Świadomość
obecności Bożej znajdowała już wcześniej ważne miejsce w nauczaniu
mnichów, takich jak na przykład św. Bazyli czy św. Antoni. W jednej
ze swoich homilii św. Bazyli cytował słowa św. Pawła: Przeto
czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na
chwałę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31). Bazyli wyjaśnił następnie,
że chodzi tu o świadome zwracanie się do Boga w modlitwie przez cały
dzień, pośród codziennych zajęć: kiedy wstajemy, ubieramy się, kiedy
spożywamy posiłek czy idziemy do pracy, a także pod koniec dnia,
podziwiając piękno rozgwieżdżonego nieba.
Wzorem
swoich poprzedników Benedykt zachęcał do tego samego ale
szczególnie wtedy, gdy znajdujemy się w kościele. Na początku jednego
z najpiękniejszych rozdziałów swojej Reguły stwierdza, że
chociaż wierzymy iż Bóg jest wszędzie obecny i nic nie uchodzi Jego
uwagi, to jednak szczególnie powinniśmy o tym pamiętać, kiedy
zbieramy się na modlitwę. Zastanówmy się zatem, jak należy
zachowywać się w obliczu Boga i Jego aniołów, i tak śpiewajmy psalmy,
aby nasze serce było w zgodzie z tym, co głoszą nasze usta”
(Reguła, 19).
Ta
mądra rada św. Benedykta jest w naszych czasach może jeszcze bardziej
aktualna, niż była w VI wieku we Włoszech. Przy dzisiejszym tempie
życia i ilości bodźców, jakiej ono ze sobą niesie, bardzo łatwo jest
zatracić poczucie radości i zachwytu nad Bożą miłością i to
nawet wtedy, kiedy jesteśmy w kościele. Choć Benedykt był świadom, że
nie ma szybkiego i działającego w sposób automatyczny środka na
opanowanie błądzących myśli, mimo to jednak radził wytrwale do tego
dążyć. Wiedział, że im częściej będziemy wspominać Boga, tym głębiej
potrafimy pojąć zdumiewającą prawdę, że nie jesteśmy na tym świecie
sierotami, ale umiłowanymi synami i córkami Ojca. Świadomość ta
będzie dla nas umocnieniem i podtrzyma nasze serca w każdej sytuacji,
w jakiej się znajdziemy.
Uporządkowane
życie
W
napisanej przez św. Benedykta regule życia monastycznego obok
wzniosłych fragmentów o obecności Boga, pokorze czy posłuszeństwie,
znajdujemy również bardzo praktyczne wskazówki co do rozkładu dnia w
klasztorze. Benedykt był zdania, że mnisi powinni sami zarabiać na
życie, toteż około pięciu do sześciu godzin dziennie wyznaczył na
pracę. Poza tym przepisał swoim mnichom osiem godzin modlitwy,
przeznaczając cztery godziny na Mszę świętą i modlitwę brewiarzową, a
pozostałe cztery na osobistą modlitwę i medytację. Spośród praktyk
modlitwy osobistej Benedykt polecał przede wszystkim tzw. lectio
divina święte czytanie modlitewną,
medytacyjną lekturę Pisma świętego lub innych pobożnych ksiąg.
To
prawda, że dziś niewielu z nas może sobie pozwolić na poświęcenie
takiej ilości czasu na codzienną modlitwę i medytację. Benedykt
wprowadził taki rozkład dnia po to, aby pomóc swym braciom zachować
łączność z Bogiem i uchronić ich przed nadmiernym pochłonięciem
pracą. Choć sam rozkład godzin może wydawać nam się dziś zupełnie
nierealistyczny, to jednak troska Benedykta pozostaje całkowicie
uzasadniona. Widział on jasno zagrożenie, jakim dla życia
chrześcijańskiego jest pracoholizm, i próbował znaleźć
na nie radę.
Benedyktyn,
o. Dawid Knowles, bardzo pięknie opisuje benedyktyński ideał
uporządkowanego życia w następujących słowach: Mnich, który w
zwyczajnych okolicznościach wykonuje jakąkolwiek pracę z gorliwością
pochłaniającą cały jego czas i energię oraz osłabiającą płomień jego
sił i zdrowia, rozmija się z tym, co jest dla niego drogą zbawienia.
Dla mnicha nie jest cnotą
brak czasu na udział we wspólnym
odmawianiu Świętego Oficjum, na odpowiednią ilość lektury duchowej i
kontakt ze swoją wspólnotą.
To
samo można odnieść także do tych, którzy nie żyją w klasztorach. Tu
także przeciążony i nieuporządkowany tryb życia może wyzuć nas z
energii i pozbawić radości. Przeznaczanie nadmiernej ilości czasu na
pracę przy jednoczesnym zaniedbywaniu przebywania z własną rodziną i
tego, co średniowieczni mnisi nazywali świętym odpoczynkiem,
jest szkodliwe pod względem fizycznym, emocjonalnym i duchowym. Może
w tegorocznym Wielkim Poście uda nam się pójść za radą św. Benedykta,
przemyśleć własny styl życia i przywrócić właściwe proporcje pomiędzy
pracą, wypoczynkiem i praktykami duchowymi.
Współczujące
serce
Benedykt
rozumiał, że każdy człowiek ma inne potrzeby i inne możliwości.
Nalegał więc, by opat klasztoru miał to na względzie, stawiając
mocniejszym braciom większe wymagania, a słabszych nie obciążając
ponad to, co patrząc realistycznie są w stanie
wykonać. W karaniu pisał Benedykt niech
postępuje roztropnie i bez przesady, aby usuwając rdzę, nie zniszczył
samego naczynia. Niech baczy na własną ułomność i niech pamięta, że
nie godzi się łamać zgniecionej trzciny (Reguła, 64).
W
następnym rozdziale Benedykt porusza problem braci, którzy przez
grzech wyłamują się z poświęconego modlitwie i pracy życia wspólnoty.
W takich przypadkach poleca przełożonym, aby naśladowali przykład
Jezusa, Dobrego Pasterza, który pozostawia w górach dziewięćdziesiąt
dziewięć owiec i wyrusza na poszukiwanie tej jednej zabłąkanej.
Benedykt wyraża też pragnienie, aby przełożeni pocieszali strapionych
braci, zapewniając ich o miłości i wsparciu wspólnoty.
Tu
również dostrzegamy ponadczasową mądrość Benedykta. Choć niewielu z
nas będzie miało okazję upominać zbłąkanych mnichów, to jednak idąc
za myślą Benedykta, możemy zapytać siebie, jak często zdarza nam się
po prostu spisywać na straty osoby, które dopuściły się
jakiegoś wykroczenia. Taka postawa nie tylko odbiera winowajcy radość
pojednania i uzdrowienia, ale i nam samym nie pozwala zakosztować
radości, gdyż czujemy, że cierpi ktoś z nami związany. Benedykt
zachęca nas, byśmy nie skreślali żadnego człowieka. Wie, że ten, kto
oddalił się od domu czy wspólnoty, potrzebuje przede wszystkim
miłości, zrozumienia i rozsądku. Czy zresztą my sami nie chcielibyśmy
być tak traktowani przez tych, od których potrzebujemy miłosierdzia?
Sekrety
radości
Nawet
pobieżne przyjrzenie się życiu i nauce św. Benedykta pomaga nam
zrozumieć, dlaczego tysiące chrześcijan nie żyjących w klasztorach
przyjmuje dziś pewne elementy jego duchowości. Poprzez modlitwę,
zrównoważone życie i braterską miłość każdy z nas może w
rozpoczynającym się Wielkim Poście zbliżyć się do Jezusa. Jest to
również najprostsza droga do przeżycia tej radości, która była
udziałem Benedykta i którą pragnie on zaszczepiać wszystkim
swoim uczniom w kolejnych epokach.
Napisz komentarz (0 Komentarze) |