Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow Słowo wśród nas arrow ŁASKA PUSTYNI - SŁOWO WŚRÓD NAS - WIELKI POST/2005 arrow BOHATEROWIE BIBLIJNI - KAIN (Rdz 4,1-17)

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
BOHATEROWIE BIBLIJNI - KAIN (Rdz 4,1-17) PDF Drukuj E-mail
Napisał MIRA MAJDAN   

Adam i Ewa opuszczają raj mądrzejsi o nabytą wiedzę. Bóg ma rację. Warto Mu ufać nawet wtedy, kiedy oczy i emocje mówią zupełnie co innego.

Podejmują trud życia z goryczą, ale i nadzieją. Oni oddali wprawdzie pole nieprzyjacielowi, ale ich potomstwo ugodzi go w głowę. A potomstwo już jest – przyjęte jako dar od Boga. „Otrzymałam mężczyznę od Pana” (Rdz 4,1) – mówi Ewa po urodzeniu swego pierworodnego, Kaina. Przychodzi na świat także jego brat, Abel. A nuż to właśnie któryś z nich odmieni losy ludzkości?

Chłopcy rosną, obierają zawód. Kain zostaje rolnikiem, Abel pasterzem trzód. Obaj są religijni. To jeszcze te czasy, kiedy obecność Boga wydaje się wszystkim zupełnie oczywista, a On przemawia wprost do swoich dzieci. Kain i Abel składają więc Bogu ofiarę – Kain płody ziemi, Abel zaś pierwociny bydła ze swojej trzody. I oto Bóg spogląda łaskawie na ofiarę Abla, a od ofiary Kaina z rozmysłem odwraca wzrok. Kain nie może tego znieść. Jak to, on, pierworodny, został tak dotkliwie upokorzony?

Grzech leży u wrót

I patrząc na ponurą twarz Kaina, sami zaczynamy pytać: dlaczego? Bo i w naszych zranionych grzechem sercach czai się nieufność – a jeśli to jakiś Boży kaprys? Bo dlaczego właściwie Bóg miałby wywyższać jednego brata kosztem drugiego? Za co się na niego obraził? Ale Bóg wcale nie jest obrażony na Kaina. Przeciwnie, to On sam rozpoczyna z nim rozmowę. „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura?” (Rdz 4,6) – pyta rozdrażnionego brata. Ba, dlaczego? Śmieszne pytanie! Czy warto sobie język strzępić? Sprawa jest oczywista. Jeśli ktoś ma tu się z czegokolwiek tłumaczyć, to z pewnością nie on, Kain!

Jednak Bóg, który wie, co kryje się w sercu człowieka, nie oczekuje żadnych tłumaczeń. To on sam wyjaśnia Kainowi, skąd biorą się jego wrogie uczucia. „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować” (Rdz 4,7). A słowa te skierowane są nie tylko do Kaina, brata Abla, ale i do tego Kaina, który czai się w każdym z nas.

Jeśli chodzisz zamknięty w sobie – mówi Bóg – z ponurą twarzą i zaciśniętymi zębami, nie miej pretensji do Mnie, lecz do siebie – bo oddałeś panowanie nad sobą grzechowi. Ten, kto panuje nad grzechem, ma pokój w sercu i pogodną twarz.

I jest to strasznie trudne do przyjęcia.

Gdy grzech panuje nad człowiekiem

Popatrzeć uczciwie na własne serce, na własne możliwości i przyznać się przed sobą, że ta zawziętość, która ogarnia moje serce, jest moją własną winą. Nie ludzi, nie Boga, nie okoliczności. Moją własną.

I może tego właśnie pragnie teraz Bóg od Kaina. Bo prawda wyzwala. I wielkością człowieka, który otrzymał dar wolności, jest brać odpowiedzialność za swoje postępowanie. Ale kiedy ktoś się zapiecze w swej prawdziwej czy wyimaginowanej krzywdzie, to sam Bóg nie zdoła przemówić mu do rozsądku, jeśli on nie zechce słuchać. A Kain nie chce. Bo łatwiej jest niszczyć drugiego lub ściągać go do swojego poziomu, niż samemu podjąć trud nawrócenia.

I Kain idzie ze swym bratem, Ablem, na pole, rzuca się na niego i zabija go. Sprawa załatwiona. Brat nie jest już od niego lepszy. Już go nie ma wcale.

Bóg nie odwraca się od grzesznika

Lecz Bóg, który jeszcze nie zrezygnował z Kaina, pyta: „Gdzie jest brat twój, Abel?” (Rdz 4,9). Ojciec Kaina, Adam, przyciśnięty kiedyś do muru, wyznał: „Zjadłem”. I choć zrzucił winę na Ewę, to przecież przyznał, że dopuścił się zakazanego czynu. Jednak Kain pytany o brata odpowiada: „Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?” Innymi słowy – To nie moja sprawa, Boże.

Daleko zabrnąłeś w zło, Kainie, a zło mści się na tych, którzy mu służą. „Cóżeś uczynił?” (Rdz 4,10) – ubolewa Bóg. Czy naprawdę sądzisz, że morderca może sobie tak żyć, jak gdyby nigdy nic? Rola, w którą wsiąkła krew niewinnego, nie wyda już plonu, a ty sam będziesz zbiegiem i tułaczem. Popełniona zbrodnia odcięła cię od twojej wspólnoty. Cios zadany bratu uderzył w ciebie samego. Tak jest zawsze.

Czy może teraz, w obliczu tra­gicznych konsekwencji, Kain przyzna, że postąpił źle? Nie, Kain nie uzna swego grzechu. Bo Kain w dalszym ciągu myśli tylko o sobie i ma pretensje do Boga. „Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść”. Jak to, wypędzasz mnie, Boże? Oddzielasz od swoich? Co może człowiek bez rodziny, bez wspólnoty? Przecież każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić!

I Bóg, który nie wyciągnął ręki, by ocalić Abla, daje Kainowi chroniące go znamię. Będzie bezpieczny. Wciąż jeszcze masz szansę, Kainie. Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale by się nawrócił i żył na wieki.

Kain odchodzi od Pana i nie niepokojony przez nikogo osiedla się w kraju Nod, na wschód od Edenu. Tam rodzą mu się dzieci, które, niestety, idą w ślady swego ojca. I zło mnoży się z pokolenia na pokolenie, aż wreszcie przyjdzie moment, kiedy Bóg pożałuje, że stworzył człowieka (Rdz 6,6).

Droga Kaina

Nie potępiajmy jednak Kaina, lecz spójrzmy we własne serce w świetle Bożego słowa. Bo oto w Nowym Testamencie czytamy: „Biada im, bo poszli drogą Kaina” (Jud 11). I nie jest tu wcale mowa o niewierzących, o mordercach, o wyrzutkach społeczeństwa. Chodzi o tych, którzy „na waszych agapach są zakałami, którzy oddają się rozpuście” (Jud 12), czyli tych, którzy mienią się chrześcijanami, uczestniczą w zgromadzeniach chrześcijańskich, a mimo to zostaną uznani za bezbożników. „Ci zawsze narzekają – mówi św. Juda Apostoł – i są niezadowoleni ze swego losu, choć postępują według swoich żądz. Usta ich głoszą słowa wyniosłe i dla korzyści mają wzgląd na osoby” (Jud 16-17).

Bo taka jest droga Kaina, że za wszelką cenę chcę robić to, na co mi przyjdzie ochota. Że nie potrafię zobaczyć dobroci Boga w tym, co mi się przydarza, i zaciskając zęby, powtarzam: „Zbyt ciężka jest kara moja, abym mógł ją znieść”. Że patrzę złym okiem na tych, którym się powiodło, a mój brat, Kain, woła do mnie: To niesprawiedliwe. Zniszcz. Życz im źle. Bo jakim prawem jest im lepiej od ciebie? Bo na co ci wierność Bogu, skoro nie przekłada się ona na wymierne korzyści?

My jednak wiemy, dokąd wiedzie ta droga. I do nas należy decyzja, czy iść nią dalej wraz z Kainem, czy oprzeć się na słowie Boga, które mówi: To ty masz panować nad grzechem. I w twojej mocy jest pogoda twojej twarzy.

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl