W ostatnim czasie bardzo odkrywczą sprawą dla wielu osób stało się uzdrowienie międzypokoleniowe. Dokonało się to pod wpływem książki autorstwa o. Roberto DeGrandis pod tytułem Uzdrowienie międzypokoleniowe: osobista podróż ku przebaczeniu, wydana przez Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi. Dlatego pragnę włączyć się w dyskusje na ten temat po to, aby ubogacić zrozumienie tego problemu własnymi spostrzeżeniami i doświadczeniem. Uzdrowienie wewnętrzne, modlitwa o uwolnienie jest to chleb powszedni w mojej posłudze kapłańskiej, dlatego jestem zainteresowany tematem, który zaproponował o. Roberto DeGrandis. Wydaje mi się, że podjęcie tego tematu i rzetelna refleksja nad nim jest ważne dla nas wszystkich, bo wszyscy mamy swoje pokolenia, i jeżeli pokolenia mają wpływ na nas, to warto się tym zainteresować. Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem prowadzenia modlitw o uzdrowienie międzypokoleniowe, sam je przeprowadzam, ale przyznam się, że z wielką ostrożnością. Niestety jest to jeszcze dziewiczy teren i dlatego wymaga dużej ostrożności, ale nie można go przemilczeć.
Z mojej osobistej praktyki, rozmów i opinii wielu osób dowiedziałem się, że modlitwa o uzdrowienie międzypokoleniowe przynosi dobre owoce. Wielu ludzi poczuło wielką ulgę doświadczalną nie tylko na duszy czy psychice, a także i fizycznie. Wielu ludzi zaczęło rozumieć skąd mogą pochodzić ich problemy nie tylko osobiste ale i rodzinne. Ważne jest w tej modlitwie znalezienie źródła zranienia, ale jeszcze bardziej ważne jest zaufanie Bogu, bo nie zawsze jest możliwe dowiedzenie się jakie jest źródło naszych problemów. Bóg natomiast wie wszystko, bo jak jest napisane w Słowie Bożym: Bo w nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28). On widzi wszystko w jednym momencie, obejmuje wszystkie wieki i zdarzenia, dlatego podstawą jest nasze zawierzenie Jemu. To On uzdrawia a nie człowiek, metoda czy nasza wiedza.
Jak we wszystkim, tak i w tej materii istnieje wiele niebezpieczeństw. Np. ktoś, komu nie zależy na przemianie osobistego życia, ale na znalezieniu usprawiedliwienia dla własnych grzechów i słabości może powiedzieć: To moi przodkowie są winni moich nieszczęść. Taka postawa może prowadzić do wielkiego niebezpieczeństwa, że zaczniemy oskarżać naszych pradziadków, dziadków, rodziców a sami poczujemy się wolni od odpowiedzialności za nasze postępowanie. Dobrze znaleźć kozła ofiarnego, prawda!
Ale dla wielu może to być bodziec do refleksji i głębokiego zastanowienia, a nawet i szansy, aby przerwać pasmo nieszczęść, które, wypływa z poprzednich pokoleń. Nie ma co się dziwić takiej postawie, że szukamy rozwiązania naszych problemów, bo przecież nikt z nas nie chce ich mieć i dlatego myśl o uzdrowieniu międzypokoleniowym jest jakąś nadzieją.
Na pewno wszyscy zgadzamy się z tym, że wszelkie nieszczęścia pochodzą z grzechu, jak nie z osobistego, czy z grzechów rodziców, to na pewno z grzechu pierworodnego. Nie muszę tego udowadniać, że to właśnie grzech, rozumiany bardzo szeroko, jest źródłem wszelkiego nieszczęścia w moim życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i na całym świecie.
Przypomnijmy sobie Księgę Rodzaju: Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: Dlaczego to uczyniłaś? Niewiasta odpowiedziała: Wąż mnie zwiódł i zjadłam. Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. Do niewiasty powiedział: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą. Do mężczyzny zaś Bóg rzekł: Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść - przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz! Mężczyzna dał swej żonie imię Ewa, bo ona stała się matką wszystkich żyjących. Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. Po czym Pan Bóg rzekł: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki. Dlatego Pan Bóg wydalił go z ogrodu Eden, aby uprawiał tę ziemię, z której został wzięty. Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia (Rdz 3,11-24).
Nieszczęścia, które sprowadzili na nas Adam i Ewa dotykają nas wszystkich, chociaż to nie my popełniliśmy ten grzech. Może ktoś powiedzieć, że cierpię niesprawiedliwie, bo z jakiej racji mam cierpieć za cudze grzechy. Faktycznie tak jest. Grzech pierworodny to osobisty grzech Adama i Ewy. A jednak skutki ich grzechu osobistego dotykają także nas, i to do dzisiaj, chociaż przyjęliśmy chrzest. Nie wiem jak dawno temu Adam i Ewa popełnili swój osobisty grzech, ale na pewno bardzo, bardzo dawno. Może dziesięć milionów lat temu. Jest to bardzo dawno, prawda!? A skutki ich grzechu czujemy tak bardzo wyraźnie jakby został popełniony wczoraj! Jakże ich postępek zmienił oblicze ziemi, na której żyjemy. Jakże bardzo zmienił oblicze naszych serc. Często gdy mówię o grzechu pierworodnym śmieję się, że pierwszą rzeczą jaką zrobię po wejściu do nieba, jak spotkam Adama i Ewę, to im porządnie dołożę za to, co nam zrobili, że musieliśmy przez nich tyle cierpieć. Warto się nad tym zastanowić.
Może skutki grzechów naszych bezpośrednich przodków też na nas wpływają? Niewątpliwie tak! Często jest tak, że mój grzech osobisty dotyka nie tylko mnie ale też i innych, niewinnych. Np. gdy jadę pijany autem i powoduję wypadek, w którym przez moją głupotę cierpią niewinni. Albo ojciec pije a przy nim cierpią niewinne dzieci i cała rodzina. Albo fakt z drugiej wojny światowej, zrzucenie bomby atomowej na Japonię do dzisiaj są widoczne tego skutki chociaż minęło już wiele lat. Gdy matka w stanie błogosławionym bierze narkotyki, jej dziecko już w jej łonie jest uzależnione od narkotyków. Sami dobrze wiemy, że można mnożyć bardzo wiele przykładów. Np. dziecko poczęte poza związkiem sakramentalnym może cierpieć na duszy i psychice z powodu grzechu swojej matki. Dziecko poczęte w gwałcie, będzie cierpieć z tego powodu. Albo dziecko niechciane lub odrzucone przez swoich rodziców też będzie cierpieć. Dziecko w łonie matki oddane szatanowi może być opętane. A co powiedzieć o powtarzających się nieszczęściach w rodzinie np. dziadek pił, jego syn pił, wnuki piją, ich dzieci piją. Albo babcia się rozwiodła, jej córka się rozwiodła, wnuczka się rozwiodła itd. Albo babcia popełniła aborcję, jej córka to zrobiła i wnuczka. Jak to zrozumieć, że w rodzinach powtarzają się nieszczęścia? Przykładów można przytaczać w nieskończoność. Czy to są zwykłe przypadki? A może faktycznie trzeba się zastanowić nad skutkami grzechów, które były popełnione w naszych pokoleniach? Możemy dotknąć też i innych rzeczy dziedziczenia zdolności okultystycznych. Babcia wróżyła, jej córka wróżyła i wnuczka wróży. Dotyczy to też wszelkiego rodzaju zdolności mediumicznych itd. itd. Chciałbym to powiedzieć, że skutki grzechów naszych pokoleń nas nie dotykają, ale nie mogę tak powiedzieć, bo zaprzeczało by to doświadczeniu ludzi, którzy modlą się o uzdrowienie wewnętrzne.
Wielu ludzi mówi: przecież Jezus na zbawił, jakże to możliwe?
Teologia określa nasz stan na ziemi po Chrzcie Świętym takim sformułowaniem: JUŻ, ALE JESZCZE NIE! Oznacza to: już jesteśmy zbawieni, ale jeszcze w pełni tego nie doświadczamy. Oznacza to, że skutki grzechu pierworodnego, które objawiają się w naszym życiu przez pożądliwość oczu, ciała i pychę żywota, śmierć, choroby, niesprawiedliwość itd. itd., czy nam się to podoba czy nie, niestety są.
Powtórzę jeszcze raz za Księgą Rodzaju: Do niewiasty powiedział: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą. Do mężczyzny zaś Bóg rzekł: Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść - przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!.
Przekleństwo to towarzyszy nam tu na ziemi. Kto z nas może temu zaprzeczyć? Możemy zatem powiedzieć, że zło, które nas spotyka wypływa w jakiś sposób z pokoleń. Jeżeli ktoś nie wierzy, że nasze pokolenia sięgają Adama i Ewy to proszę przeczytać sobie Łk 3,23-38. Czy nam się to podoba czy nie, niestety dziedziczymy pewne cechy naszych przodków i to nie zawsze te pozytywne. Jest to dla nas jasne, że na pewno stan człowieka po śmierci Jezusa Chrystusa stał się inny niż był do tego momentu. Dzięki ofierze naszego Pana niebo zostało dla nas otwarte, zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i zbawieni. To jest fakt. Jednak w postępowaniu zewnętrznym nic się nie zmieniło grzech pozostał na świecie ten sam i niestety ulegamy mu. Dręczą nas te same pożądliwości co dręczyły ludzi starotestamentalnych. Diabeł jak działał przed Chrystusem działa także i dzisiaj. Temu chyba nikt z nas nie ośmieli się zaprzeczyć? Może się mylę, a nawet powiem, obym się mylił, ale wydaje mi się, że taki stan będzie trwał aż do powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa.
Święty Paweł stara się nam to wyjaśnić między innymi tymi słowami: Stworzenie bowiem zostało poddane marności - nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał - w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując - odkupienia naszego ciała. W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy (Rz 8, 20-25). Przytoczę jeszcze inne słowa św. Pawła: I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć (1Kor 15,22-26).
Czy oznacza to, że jeszcze nie wszystko zostało pokonane? A może lepiej wyrazić to biblijnym sposobem myślenia: że pełne zwycięstwo Chrystusa jeszcze się w pełni nie objawiło. Niestety, nawet po Chrzcie mamy możliwość grzeszenia i ranienia nie tylko siebie, ale i innych. Grzech dokonuje się w sercu człowieka. Sam Jezus wskazuje na serce człowieka jako źródło grzechu: I mówił dalej: Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7,20-23).
Na pewno wszystkich nas interesuje jak może dojść do skażenia międzypokoleniowego? Otóż związane jest ono ze środowiskiem naszych rodzin. Bo przecież każda rodzina takie środowisko stwarza. Widzimy, że każda rodzina ma swoje specyficzne środowisko, które wyraża się w sposobie wychowania, zachowania, kultury, posiada swoje charakterystyczne cechy, sposób wypowiadania się itp. Nieraz spotkałem się z opinią ludzi, którzy przychodzili do mnie na modlitwę: nie potrafię kochać, bo nie kochała mnie mama. Gdy zadałem pytanie mamie, dlaczego nie potrafiła kochać swojego dziecka, uzyskiwałem zadziwiającą odpowiedź, bo nie otrzymałam miłości od mojej mamy. Wydaje mi się, że gdybym zadał to samo pytanie babci, dlaczego nie kochała swojej córki otrzymał bym odpowiedź, bo też nie byłam kochana. Widzimy więc, że błąd, jakaś wada w rodzinie może się powtarzać jeżeli nie zostanie skorygowana i nie zmieni się sposobu postępowania. Podobnie może być z wpływem na mnie skutków grzechów mojego pradziadka. Oczywiście grzech dziadka np. pijaństwo, nie jest moim grzechem, ale skutki jego postępowania mogą dotykać wielu osób w naszej rodzinie przez pokolenia nie wyłączając i mnie Dlaczego? Bo mój dziadek nauczył się pijaństwa od pradziadka. Dziadek z kolei przekazał to obciążenie swoim dzieciom, oni z kolei swoim i tak łańcuch pijaństwa dochodzi aż do mnie. Jeżeli ja zacznę pić to nauczę picia moje dzieci, one swoje i tak problem będzie się rozszerzał. Często spotykam się ze stwierdzeniami: w naszej rodzinie zawsze się piło. Tak może powielać się każdy problem.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że obciążeniu pokoleniowemu może towarzyszyć działanie szatana, jakiegoś złego ducha, który ukrywa się pod konkretnym problemem. Najgorsze wydają mi się grzechy dotyczące pierwszego przykazania: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Chodzi tu przede wszystkim o ateizm wszelkiego rodzaju, okultyzm, magię, czary, uroki, gusła, zabobony, spirytyzm, satanizm a także grzechy przekleństwa, krzywdy ludzkiej, nienawiści, zemsty, aborcji, nieprzebaczenie, kazirodztwa, zabójstwa itp. Przy modlitwach wstawienniczych często ujawnia się zły duch, którego można nazwać: duch pijaństwa, śmierci, spirytyzmu, okultyzmu, magii, nienawiści, nieprzebaczenie itd. Oczywiście nie jest to żadną regułą, że jeżeli jest rodzina pijacka, to wszyscy jej członkowie muszą być pijakami. Ale na pewno się z tym zgodzicie, że patologia, rozumiana bardzo szeroko, powiela patologię. Łatwiej jest stać się złym w złym środowisku. Środowisko uczy.
Zdaję sobie sprawę, że ten artykuł może wzbudzić wiele kontrowersji, i dobrze. Bo jak uczył Sokrates: wstępne zacznij nauczanie, w głowie zamieszaj i pytaj o zdanie. W następnym artykule będę mówił o tym w jaki sposób możemy prosić Boga o błogosławieństwo w uzdrowieniu międzypokoleniowym. Bogu niech będą dzięki, że z najgorszego zła umie wyprowadzić dobro. Na pewno w życiu doświadczamy wiele zła, ale możemy doświadczyć nieskończenie więcej błogosławieństwa Bożego. I o tym pragnę mówić w następnym artykule.
© http://www.jeruzalem.alleluja.pl Napisz komentarz (0 Komentarze) |