Wydana niedawno książka autorstwa o. Roberta DeGrandisa zatytułowana Uzdrowienie międzypokoleniowe: osobista podróż ku przebaczeniu(Łódź 2003) omawia pasjonujące problemy wpływu minionych pokoleń na obecne życie chrześcijan. Ten temat od wielu lat jest poruszany we wspólnotach Odnowy Charyzmatycznej i dlatego trzeba się cieszyć, że wreszcie otrzymaliśmy materiał solidnie przedstawiający podstawy zarówno biblijne, jak i naukowe rozszerzającego się ruchu uzdrawiania międzypokoleniowego.
Skąd ta radość? Oto wreszcie można podjąć dyskusję: czy podstawy biblijne są wystarczająco mocne oraz czy fundament naukowy jest
no właśnie: naukowy.
Na początku swojej intrygującej książki o. DeGrandis pisze:
Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie [uzdrawiania międzypokoleniowego] i dlatego ta książka nie przedstawia wyników dogłębnego badania. Mam tylko nadzieję, że uda mi się wzbudzić zainteresowanie i zachęcić do badań, które przyczynią się do powstania dalszych rozsądnych wytycznych postępowania (DeGrandis, s. 7).
Autor zaprasza więc otwarcie do podjęcia wspólnotowego rozważenia, czy upowszechnianie w naszych wspólnotach praktyk uzdrowienia międzypokoleniowego jest słuszne. Korzystając z tej zachęty o. DeGrandisa, proponuję poniżej kilka refleksji na temat tez o uzdrowieniu międzypokoleniowym zawartych w jego książce. Pragnąłbym, aby zaproszenie o. DeGrandisa do dyskusji zaowocowało też kolejnymi wypowiedziami zarówno krytycznymi, jak też przekonująco argumentującymi za praktyką modlitw o uzdrowienie międzypokoleniowe.
Czym jest uzdrowienie międzypokoleniowe?
Tam gdzie mówi się o uzdrowieniu tam musi być jakaś choroba. Wiara w potrzebę uzdrowienia międzypokoleniowego zakłada więc wiarę w jakiś rodzaj choroby. Zapewne jest to w pewnym sensie duchowa choroba międzypokoleniowa, czyli taka, której źródłem nie są wirusy czy bakterie, ale raczej wpływ na mnie poprzednich pokoleń: rodziców, dziadków, pradziadków
a nawet moich przodków, powiedzmy, z XVII wieku.
Oto przykład: proponuje się nam, abyśmy przeciwstawili się w modlitwie negatywnym czynom i emocjom czternastego pokolenia przodków matki, na przykład: zemście, masakrze, wojnom religijnym, oraz byśmy związali te wszystkie negatywne czyny i emocje w Bożym świetle (DeGrandis, s. 96). Z pewnością ta propozycja wynika z wiary, że udział prapra
dziadka w wojnach religijnych za króla Sasa odbija się dziś na moich emocjach tak silnie, że dopóki nie przerwę tego związania, nie będę prawdziwie wolny. I rzeczywiście taki praktyczny wniosek wyciąga się z tego nauczania w niektórych grupach modlitewnych.
Wniosek ten jest wyraźnie sugerowany w omawianej książce. Czytamy na przykład, że zaburzenia w przyjmowaniu pokarmu przeżywane dziś przez pewną kobietę były spowodowane tym, że przed wiekami jej przodkowie brali udział w rebelii wskutek głodu. Jeden z krewnych umarł nawet z głodu w więzieniu. Jaki był tego duchowy rezultat? Kobieta ta odczuwała związek z tym wydarzeniem w nieświadomości zbiorowej, a jak podkreśla o. DeGrandis wydaje się to możliwe. Nie chodziło tu o skutek na przykład opowiadań o tych krewnych w tradycji rodzinnej. Nie, w jakiś duchowy sposób dramat głodującego więźnia zaważył na nieświadomości zbiorowej i dręczył po wiekach kobietę nie mającą o niczym pojęcia. Trzeba więc było, aby podczas modlitwy wizualizacyjnej w procesie wybaczania przyprowadzić tę uwięzioną osobę do Pana Jezusa Chrystusa (DeGrandis, s. 29). Usilne wyobrażanie sobie, że zmarły krewny spotkał się z Jezusem, dało błyskawiczny skutek: kobieta wyzdrowiała.
Dwa fundamenty teorii uzdrowienia międzypokoleniowego
Teoria uzdrowienia międzypokoleniowego przedstawiona w książce wspiera się na dwóch filarach. Dość jasno wynika to ze zdania: Budujemy na fundamencie, jakim jest Jezus Chrystus. Dodajemy psychologiczną i naukową wiedzę, historię Kościoła, tradycje, doświadczenie ludzkie i zdrowy rozsądek (DeGrandis, s. 32). Tak więc te elementy to fundament biblijny oraz naukowy psychologiczny i psychiatryczny. (Odwołań do historii Kościoła, do kościelnej Tradycji i do zdrowego rozsądku niech czytelnik sam spróbuje w książce poszukać
)
fundament biblijny
W książce znajdziemy wiele odniesień do różnych miejsc w Piśmie Świętym, ale niektóre z nich mają wagę szczególną. O. DeGrandis pisze: załączam kilka krótkich cytatów z Pisma Świętego, które mówią o konsekwencjach, jakie ponoszą dzieci z powodu ich rodziców. Przytacza następujące fragmenty Starego Testamentu:
Przodkowie nasi zgrzeszyli ich nie ma, a my dźwigamy ich grzechy (Lm 5,7)
Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom (Ez 18,2)
Ja, Pan, twój Bóg, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia (Wj 20,5).
Przywołuje też od razu wersety mówiące o pozytywnym wpływie poprzednich pokoleń na pokolenia następne (Wj 20,6; Ps 112,1-2), ale co dziwne wcale nie nasuwa mu to myśli o błogosławionym wpływie na nas naszych przodków: mówi za to tylko o naszej odpowiedzialności za następne pokolenia (DeGrandis, s. 26-27).
Sam autor podkreśla kluczową rolę jednego z tych fragmentów:
«Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom» (Ez 18,2). Dobrze byłoby, gdybyś przestudiował pierwsze dwadzieścia wersetów Księgi Ezechiela ze względu na gruntowną naukę odnoszącą się do tego problemu [czyli do uzdrowienie międzypokoleniowego]. Ojciec J. Hampsch sugeruje, że ta część Pisma Świętego jest podstawą dla całego procesu uzdrawiania rodu (DeGrandis, s. 27).
Tu czeka nas jednak spore zaskoczenie: jeśli zgodnie ze wskazówką o. DeGrandisa zajrzymy do Księgi Ezechiela, to ze zdumieniem odkryjemy, że cały fragment bez skrótów brzmi tak:
Pan skierował do mnie następujące słowa: «Z jakiego powodu powtarzacie między sobą tę przypowieść o ziemi izraelskiej: Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom? Na moje życie wyrocznia Pana. Nie będziecie więcej powtarzali tej przypowieści w Izraelu (Ez 18,1-2).
Nieco dalej znajdziemy jeszcze wyjaśnienie: Syn nie ponosi odpowiedzialności za winę swego ojca (Ez 18,1-2.20). Trudno oprzeć się wspomnieniu, jak to niegdyś uczono, że należy być posłusznym biblijnemu tekstowi, a jako przykład podawano werset: Nie ma Boga (Ps 14,1). Wtedy był to rodzaj żartu. Dziś okazuje się, że należy być posłusznym tekstowi: Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom, chociaż Bóg wyraźnie mówi: Nie będziecie więcej powtarzali tej przypowieści w Izraelu.
Warto też zajrzeć do innych zacytowanych fragmentów. Zdanie: Przodkowie nasi zgrzeszyli ich nie ma, a my dźwigamy ich grzechy (Lm 5,7) odnosi się do niewoli politycznej, w jaką popadł Izrael. Królowie grzeszyli w poprzednich pokoleniach, a dziś cały naród musi cierpieć jarzmo babilońskie. Związku z genetycznymi rodzicami czy dziadkami brak. Słowo przodkowie nie oznacza dziadków czy pradziadków w mojej genetycznej rodzinie, ale ogólnie Izraelitów, którzy żyli kilka pokoleń wcześniej. Podobnie mogę powiedzieć w polskim kontekście, że czytam dzieła Mickiewicza jako dorobek minionych pokoleń, chociaż jako żywo Adam Mickiewicz nie był pradziadkiem mojego dziadka.
Cytat: Pan, Bóg twój, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia okaże się zaś częścią zdania. Jego druga połowa brzmi: Ja, Pan, okazuję łaskę aż do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań (Wj 20,5). Sens zdania jest dość oczywisty: to nie tyle informacja o karach do czwartego pokolenia, co raczej przeciwstawienie niewielkiej kary ogromowi błogosławieństwa i miłosierdzia. Ale o pozytywnym wpływie naszych przodków książka ma niezwykle mało do powiedzenia, chociaż jest on według Biblii setki razy silniejszy.
fundament naukowy psychologia
O. DeGrandis podkreśla niezwykły wpływ, jaki wywarła na jego dzieło myśl Carla Junga, szwajcarskiego psychiatry. Szczególnie chodzi tu o jego koncepcję zbiorowej nieświadomości i wpływu naszych przodków na obecny stan naszej osobowej nieświadomości.
Nauka szwajcarskiego psychiatry Carla Junga (1875-1961): Carl Jung wykazał się badaniami nad nieświadomością i stworzeniem terminów «osobowa» i «zbiorowa» nieświadomość [
]. Z nauk Junga wynika, że istnieje wyraźny związek między życiem ludzi, jest on kontynuowany poza grobem. Wygląda na to, że w naszej «osobowej» nieświadomości możemy podsumować w swoim wnętrzu emocjonalny charakter naszych przodków [
]. Jeśli nie zażegnano konfliktu w rodzinie, wówczas zostanie on przekazany następnym pokoleniom [
]. Z perspektywy psychologicznej można dostrzec potrzebę procesu uzdrowienia, który naprawi i odbuduje źródło powodujące szkody we wcześniejszych pokoleniach (DeGrandis, s. 27-28).
Wpływ Junga na teorię uzdrowienia międzypokoleniowego wyraźnie widać choćby we wspomnianym już fragmencie książki o. DeGrandisa o uzdrowieniu dręczonej niewiasty: odczuwała związek z tragicznymi wydarzeniami w nieświadomości zbiorowej i dopiero podczas modlitwy wizualizacyjnej udało się ją wyzwolić. Tymczasem wydany prawie równocześnie z tą książką watykański dokument o New Age mówi o prekursorach Ery Wodnika (czyli New Age) w następujących słowach:
Carl Jung wprowadził ideę nieświadomości kolektywnej [a więc zbiorowej] i przyczynił się do «sakralizacji psychologii», które to zjawisko stało się istotnym elementem myśli i praktyki New Age. Jung wprowadził do psychologii elementy ezoterycznych spekulacji i mówił o archetypach, które miałyby być formami należącymi do odziedziczonych struktur ludzkiej psychiki[1].
fundament naukowy doświadczenia psychiatry
Jak sam autor wyznaje, jego książka zawdzięcza również bardzo wiele metodom rozpropagowanym przez Kennetha McAlla. O. DeGrandis pisze:
Treść zawarta na tych stronach powstała dzięki inspiracji, jaką stała się dla mnie książka Uzdrowienie drzewa genealogicznego doktora Kennetha McAlla [
]; bez jego pracy nie mógłbym napisać tej książki (DeGrandis, s. 5).
Kenneth McAll (1910-2001) to urodzony w Chinach psychiatra angielski. Wiele lat pracował w szpitalach psychiatrycznych. Jako anglikanin starał się łączyć uzdrowieńcze doświadczenie zdobyte na Dalekim Wschodzie z psychiatrią oraz z Biblią.
Jakiego typu był to człowiek? Biograf Kennetha McAlla podaje ciekawe wiadomości na jego temat. Dzieła McAlla o uzdrowieniu międzypokoleniowym zawierają także wyjaśnienia na takie tematy, jak ukazywanie się duchów (np. ducha pisarza Artura Conan Doyla w jego posiadłości), oraz zgłębiają nadzwyczajne przypadki zdarzające się w Trójkącie Bermudzkim. Kenneth McAll swoje przemówienie na uniwersytecie Notre Dame w USA zaczął niegdyś od słów: Kiedy przechadzałem się po chińskich równinach, Jezus często podchodził do mnie, by ze mną pospacerować: był ubrany w brązową szatę. Kenneth McAll często spotykał też aniołów świetlistych młodzieńców z mieczami.
O. DeGrandis wielokrotnie wspomina o tym psychiatrze jako o ważnym źródle swoich inspiracji. Jednak przenoszenie terapii stosowanej wobec osób ze schorzeniami psychicznymi na osoby zdrowe jest zabiegiem wątpliwym. Równie dziwne są wnioski, jakie wyciąga z tego DeGrandis:
To, co mówi doktor McAll, uzasadnia całą naukę o chrzczeniu niemowląt: chrzest niemowlęcia jest egzorcyzmem w celu oczyszczenia dziecka z międzypokoleniowego zła lub zła otrzymanego od matki (DeGrandis, s. 102).
Cóż, być może osoba chora psychicznie potrzebuje traktowania swojej matki jako źródła zła: trzeba by być psychiatrą, by na to kompetentnie odpowiedzieć. Ale aby tak prezentować normalną więź między dzieckiem a matką raczej to wydaje się chorobliwe. Oto głównym celem chrztu dla całkiem zwyczajnej, zdrowej osoby ma być egzorcyzm od demonicznego zła przeniesionego na kształt choroby od rodziców i dziadków!
Rodzice, dziadkowie, pradziadkowie to osoby, których portrety wisiały tradycyjnie na ścianach domów. Uczono dzieci, aby byli z nich dumni. Nie wolno było źle mówić o rodzicach ani o przodkach. A tu nagle głównym powodem zainteresowania nimi staje się pytanie, jakie zło mi wyrządzili. Podstawowy motyw mojego myślenia o nich to problem ich demonicznych wpływów na mnie. Stąd wynika potrzeba egzorcyzmu od zła wyrządzonego przez matkę, a doktor McAll modli się w ten sposób: «Zrywam w imieniu Jezusa Chrystusa każdą więź demoniczną w moim rodzie, będącą rezultatem nieposłuszeństwa moich przodków» (DeGrandis, s. 90).
Osobiście spotkałem się z przypadkami osób, które po sesji charyzmatycznej o uzdrowieniu międzypokoleniowym wprowadzały w praktykę to nauczanie, udając się do swoich rodziców i pytając, czy nie popełniły takiego to a takiego okropnego grzechu. Uzasadnienie tego pytania? Przecież ja mam takie poważne problemy w życiu: skądś się musiały wziąć! To na pewno wasza wina!
Wnioski
O. DeGrandis zachęcił do dyskusji na temat praktyk uzdrowienia międzypokoleniowego. Pisze: Mam nadzieję, że uda mi się wzbudzić zainteresowanie i zachęcić do badań, które przyczynią się do powstania dalszych rozsądnych wytycznych postępowania. Winniśmy wielką wdzięczność autorowi za to, że zechciał podać swoje doświadczenie i refleksje otwartej dyskusji, zapewne przede wszystkim wśród tych, dla których Odnowa w Duchu Świętym jest umiłowanym środowiskiem duchowym i miejscem ich wzrastania w Panu.
Chciałem połączyć tę wdzięczność z propozycją pewnej tezy:
Problem przekleństwa zła dziedziczonego przez naturę ludzką każdego człowieka najlepiej opisuje Tradycja Kościoła w nauce o grzechu pierworodnym. Natomiast problem błogosławieństwa dobra dziedziczonego przez nas najlepiej opisuje nauka o obcowaniu świętych.
a. Tradycyjna nauka katolicka znacznie lepiej nadaje się do wyrażenia biblijnego przekazu o przekleństwie grzechu Adama i o jego wpływie na nas niż nauczanie o uzdrowieniu czy uwolnieniu z międzypokoleniowego przekleństwa. Dlaczego? To uwalnianie wynika raczej z dowolnego naciągania cytatów biblijnych niż z lektury Biblii już nie mówię o lekturze całych rozdziałów, ale po prostu zdań w całości, a nie urwanych w połowie. Dodatkowo użytek robiony z wyrażeń zaczerpniętych z języka naukowego zapewne zdziwiłby każdego, kto rozumie ich znaczenie, na przykład słowa gen (niewybaczone cierpienia są przypuszczalnie zakodowane genetycznie w systemie i ujawniają się w przyszłych pokoleniach DeGrandis, s. 14). Poza tym przenoszenie doświadczeń zdobytych w szpitalu psychiatrycznym przez lekarza na medycznych laików: księży, liderów i animatorów środowiska grup modlitewnych, przyniesie w rezultacie histeryczne doszukiwanie się demonicznych zaburzeń w codziennych trudach życia.
b. Tradycyjna nauka katolicka znacznie lepiej nadaje się też do wyrażenia biblijnego przekazu o naszym udziale w błogosławieństwie naszych rodziców, dziadków i pradziadków, a szczególnie o naszym udziale w błogosławieństwie Abrahama, Sary i na koniec Maryi.
Należy więc cieszyć się z podjęcia w książce ważnych praktycznych tematów o międzypokoleniowej więzi, ale na trafne rozwiązanie poruszonych problemów w świetle Pisma Świętego i Tradycji Kościoła nasze wspólnoty charyzmatyczne muszą jeszcze poczekać. Do tego celu na pewno zaś przybliży nas zabranie głosu w tej ważnej dla nas sprawie.
P R Z Y P I S Y:
[1] Papieska Rada Kultury, Papieska Rada do Spraw Dialogu Międzyreligijnego, Chrześcijańska refleksja na temat New Age: Jezus Chrystus dawcą wody żywej, Watykan 2003. Informacje te znajdują się w punktach 2.3.2 oraz 7.2. Napisz komentarz (0 Komentarze) |