Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI arrow Problemy charyzmatyczne arrow ZBIÓR ARTYKUŁÓW O PROBLEMACH CHARYZMATYCZNYCH arrow W SPRAWIE DARU JĘZYKÓW

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
W SPRAWIE DARU JĘZYKÓW PDF Drukuj E-mail
Napisał JOANNA MALZ   

Zainteresowaniedarem języków– specyficznym rodzajem modlitwy – jako faktem z dziedziny kultury i teologii nakazuje przede wszystkim zwrócić uwagę na biblijne miejsca dotyczące tego fenomenu, a następnie odnieść się do zjawisk napotykanych w dziejach chrześcijaństwa aż do dziś.

1. Poświadczenia „daru języków”

a. Nowy Testament

Dzień Pięćdziesiątnicy. W drugim rozdziale Dziejów Apostolskich opisany jest dzień Pięćdziesiątnicy – modlący się wraz z Maryją uczniowie zostają napełnieni Duchem Świętym, a wydarzeniu temu towarzyszą języki ognia, szum z nieba i właśnie „mówienie obcymi (lub innymi) językami”. Te szczególne znaki, jak i niecodzienne zachowanie Apostołów, wskazują na stan prorockiego uniesienia.Na podstawie tak zdawkowej relacji nie można jednak stwierdzić, czy było to uniesienie ekstatyczne, całkowicie wyrywające umysł z doświadczenia realnego świata. Wątpliwości budzi również interpretacja występującego tu daru języków. Pierwszą możliwość stanowi tzw. ksenoglosja – Apostołowie zaczynają przemawiać do zgromadzonych w ich własnych językach, choć nigdy wcześniej się ich nie uczyli. Niektórych przekonuje inne wyjaśnienie: wielonarodowy tłum rozumiał w rodzimych językach („cud uszu”2) orędzie o „wielkich dziełach Bożych” (nie rozstrzyga się w tej interpretacji, w jakim języku – i czy w ogóle w jakimś języku – przemawiali Apostołowie).

I List do Koryntian. Św. Paweł w I Liście do Koryntian pomaga młodemu Kościołowi stawić czoło problemom życia wspólnotowego i piętnując występujące w nim nadużycia i błędy, dostarcza licznych informacji o tamtejszym „mówieniu językami” i ich „tłumaczeniu”. Modlitwa językami jest w tym ujęciu przemawianiem w nieznanym słuchaczom i mówiącemu języku, ma ona sens jedynie jako indywidualne zbudowanie wierzącego („nie ludziom mówi, lecz Bogu” – 1 Kor 14,2), chyba że towarzyszy jej nadprzyrodzony dar tłumaczenia i wówczas przynosi ona korzyść całej wspólnocie. Znamienne, że Apostoł podkreśla, że byłby „barbarzyńcą”3, gdyby przemawiał tak bezsensownie „w zgromadzeniu”. Dopowiedzenie – „jakże na twoje błogosławienie odpowie «Amen» ktoś nie wtajemniczony?” (1 Kor 14,16) – sugeruje, że chodziło o prowadzenie modlitwy wspólnotowej (publicznej). Nie należy zatem automatycznie uznać tego za zakaz w ogóle modlenia się językami w trakcie nabożeństw pierwszych gmin Kościoła, ale za troskę o porządek i treść liturgii.

Ważnym rysem korynckiego mówienia językami jest możliwość zapanowania nad tym darem, utrzymania kontaktu z otoczeniem (nie jest więc klasyczną ekstazą) – przemawiać mają kolejno jeden po drugim.

„Tłumaczenie języków” w tym wypadku jest uczestnictwem w charyzmatycznym udzieleniu się Ducha Świętego, jest drugim darem. Wówczas języki stają się pewnego rodzaju znakiem, który domaga się prorockiego, natchnionego odczytania na kształt znanej z Księgi Daniela sytuacji, gdy prorok ten wyjaśnia tajemnicze słowa „mene, tekel, ufarsin” (Dn 5,25). Same w sobie były bezsensownym napisem, zbitką liter, lecz uzyskały znaczenie w komentarzu prorockim. Św. Paweł podzielał przekonanie, że „żaden dźwięk nie jest bez znaczenia”, stąd ta forma modlitwy była przez niego nazwana „językiem”.„Tłumaczenie” mogło być prowadzone też przez samego mówiącego w „językach” (1 Kor 14,3), lecz częstsze wydaje się wystąpienie nowej osoby jako interpretatora (1 Kor 14,5; 14,27).

Warto zauważyć pewną sprzeczność – św. Paweł mówi z jednej strony, że glosolalia jest darem dla pogan, by dodać im wiary, z drugiej jednak – ostrzega przed zgorszeniem osób spoza wspólnoty tym osobliwym sposobem modlitwy. Zapewne więc liczył się ze specyfiką ówczesnej religijności grecko-rzymskiej, w której doświadczenia „entuzjastyczne” nie stanowiły podstawowej struktury i mogły wręcz odstraszać przeciętnego przedstawiciela społeczeństwa. Niemniej siła oddziaływania tego znaku w początkach drogi wiary okazywała się niezwykle istotna dla duchowego wzrostu.

W domu Korneliusza(Dz 10,44). Podczas mowy Piotra do pogan Duch Święty zstąpił na wszystkich słuchających, którzy zaczęli wielbić Boga, mówiąc językami. Lakoniczność tej wzmianki utrudnia jednoznaczne stwierdzenie, na czym polegało to mówienie językami – w czym przypominało doświadczenie Pięćdziesiątnicy, a w czym koryncką modlitwę? Brak wyraźnego podkreślenia, jak w opisie Dz 2, że mówili obcymi językami, sugeruje doświadczenie daru języków przypominającego modlitwę Koryntian – wielbili Boga tak jak inni uczestnicy daru Ducha (dotąd tylko judeochrześcijanie). Jednak funkcja tego udzielenia Ducha Świętego wyraźnie zbiega się z doświadczeniem Wieczernika; można tu mówić o drugiej, Małej Pięćdziesiątnicy4; to mówienie językami również jest znakiempierwszegowylania Ducha Bożego, choć nie ma tu aspektu głoszenia orędzia obcym narodom (ksenoglosja). Należy się też zastanowić, czy był to akt jednorazowy, czy udzielenie „na stałe” „zdolności mówienia językami”.

Zakończenie Ewangelii wg św. Marka (16,17). Wśród znaków i cudów obiecanych przez Chrystusa „tym, którzy uwierzą”, znalazły sięnowejęzyki, które można rozumieć jako nowy dla mówiącego, ale istniejący (ksenoglosja), lub nowy, nikomu nieznany język. Można przyjąć, że są to znaki towarzyszące wyłącznie pierwszemu głoszeniu Ewangelii i potwierdzają sam akt przyjęcia daru wiary lub też należą do stałego wyposażenia tych, którzy żyją w wierze.

List do Rzymian 8,26. „[…] Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami”. Tekstu tego nie można bezdyskusyjnie odnieść do modlitwy językami, choć notorycznie w środowiskach Odnowy Charyzmatycznej uznaje się go za dobry komentarz do „niewymownego błagania” (czyli modlitwy Ducha Świętego w człowieku, która ujawnia się w darze języków)5. Przekonująco jednak podkreśla Yves M.J. Congar OP, że chodzi w Rz 8,26 raczej „o modlitwę samego Ducha Świętego, która jest niewypowiedziana i niesłyszalna, w odróżnieniu od modlitwy językami, i która nie należy do naszej świadomości, lecz do Obecności bądź zamieszkiwania Ducha Świętego w nas […]. Ale to „niewymowne błaganie” jest na tyle bliskie mówieniu, modlitwie czy śpiewaniu „według daru języków” – zakładając, że mamy tu naprawdę do czynienia z darem Bożym – że jedno i drugie dokonuje się „w głębi naszego serca”6. Jeżeli zatem odnosi się ten tekst do komentowania daru języków, to trzeba mieć świadomość, że pewniej czynić to należy przez analogię niż bezpośrednio.

Hymn o miłościrozpoczyna zdaniem komentatorów (BT) wyraźna aluzja do glosolalii (daru języków): „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”. Za odniesieniem tego tekstu do daru języków przemawia następujący po nim werset poświęcony darowi prorokowania (1 Kor 13,2). Podobnie też w nakazach dla Koryntian św. Paweł najpierw mówi o darze języków, by potem przejść do daru proroctwa. W aluzji do daru języków pobrzmiewałoby wyraźne wskazanie moralne: bez miłości nawet posługa charyzmatyczna nie sprawia, że człowiek jest czymś ponad rzeczy.Trudno rozstrzygnąć, czy słuszna jest spotykana niekiedy interpretacja „języków aniołów” jako daru języków.

Śpiew pod wpływem łaski w sercachwspomniany w listach św. Pawła (Kol 3,16; Ef 5,19) jest również odnoszony do zjawiska glosolalii. Nie można jednak poprzestać na tak wąskim rozumieniu tej – jak wynika z kontekstu – modlitwy dziękczynnej: z pewnością improwizowane wypowiedzi i proste wezwania modlitewne, jak „Alleluja!”, również mieszczą się w możliwościach interpretacji tego sformułowania. Pewnych analogii dla rekonstrukcji tego zjawiska wydaje się dostarczać chorał gregoriański, gdzie przykładowo wydłużenie śpiewu ostatniej samogłoski w wielkanocnym „Alleluja” stanowi uwielbienie bez słów, jakby przekracza możliwości samego – nawet uwznioślonego śpiewem – słowa. Jeszcze pełniej ten rodzaj modlitwy przedstawia tzw.jubilus(albo jubilacja). „Są to – wyjaśnia św. Augustyn – dźwięki wydawane z pełni serca, wyrażające to, czego się nie da wyrazić słowami. A komuż bardziej przystoi taka głośna radość niż najwyższemu Bogu? Bo On jest niewyrażalny, nie da się ująć słowami; a jeżeli nie możesz Go wyrazić słowem, również nie możesz trwać w milczeniu, a więc nic innego nie pozostaje, jak krzyczeć radośnie (jubilatio), aby serce cieszyło się bez słów, a nieskrępowana radość nie ograniczała się do sylab i wyrazów”7. We wczesnym średniowieczu jubilacja jest wciąż obecna w liturgii, by w późniejszych czasach stać się formą modlitwy indywidualnej, dostępną na drodze mistyki (np. św. Jan od Krzyża, św. Teresa z Avila)8.

b. Mówienie językami w dziejach chrześcijaństwa

Dar języków, często uważany za doświadczenie wyłącznie czasów Apostołów (np. Mac Arthur), występuje w historii chrześcijaństwa na przestrzeni wszystkich wieków. Jeden z ojców pierwotnego Kościoła, Ireneusz, w swym najsłynniejszym dzieleAdversus haeresesinformuje: „Jak słyszymy, wielu braci posiada w kościele charysmaty prorocze. Za sprawą Ducha mówią rozmaitemi językami, odsłaniają skrytości ludzkie, o ile to pożyteczne, i objaśniają tajemnice boże”9. Nie zabrakło jednak w tym czasie również „fałszywych proroków”. Chrześcijanie drugiego wieku, pragnąc ożywić swą wiarę, dążyli do powtórnego przeżycia Pięćdziesiątnicy wraz ze wszystkimi towarzyszącymi jej nadnaturalnymi znakami. Początkowo ruch ten był dobrze przyjmowany, potem jednak jego przywódcę Montanusa i towarzyszące mu „prorokujące niewiasty” uznano za heretyków. Montanusa bowiem, jak donosi Euzebiusz, „demon opętał, tak że popadł nagle w rodzaj zachwycenia i ekstazy, począł szaleć, gadać, dziwne wydawać dźwięki, i prorokował zgoła przeciwko zwyczajowi kościelnemu, opartemu na tradycji i od dawna ustalonej kolejności”10. W IV w. Jan Chryzostom pisał: „Obecny Kościół jest jak kobieta, dla której skończyły się dawne, pomyślne czasy. W wielu sprawach zachowała ona jedynie ślady tej dawnej pomyślności” – przypuszczalnie glosolalia nie była więc wówczas zjawiskiem powszechnym. Znana jest jednakże wzmianka o św. Pachomiuszu, założycielu pierwszego klasztoru chrześcijańskiego, który był w stanie mówić po grecku i łacinie, choć nie uczył się nigdy tych języków (ksenoglosja). Podobne informacje dotyczą żyjącego w XIV w. św. Wincentego Ferrera, a w XVI w. – św. Franciszka Ksawerego. W 1830 r. w Szkocji Maria Campbell, pragnąca zostać misjonarką, zaczyna mówić w nieznanym sobie języku. Interpretuje go początkowo jako pomoc w pracy misyjnej (byłaby to więc ksenoglosja), nigdy jednak nie udało się jej go zidentyfikować. W USA mormoni mówią językami w swojej kolonii w Nauvoo, w Illinois, w tym samym czasie podobne wieści napływają z prawosławnego Kościoła w carskiej Rosji. W 1880 r. w Szwajcarii Maria Gerber śpiewa duchowe pieśni w nieznanym sobie języku. Po przybyciu do Ameryki, nie znając angielskiego, podczas modlitwy w intencji chorej przyjaciółki płynnie mówi w tym języku. „Języki” towarzyszyły wielu wielkim przebudzeniom duchowym; językami mówili waldensi (XII w.), a w dobie nowożytnej janseniści, kwakrzy i metodyści11.

c. Dzisiejsze doświadczenia charyzmatu języków

Występowanie mówienia językami we współczesnym chrześcijaństwie wymyka się jakimś dokładnym statystykom. Wielość nurtów ożywienia duchowego sięga od tradycyjnych Kościołów – aż po nowo powstające grupy religijne. W konsekwencji pojawiają się – przy dość zbliżonej zewnętrznej formie samego daru języków – rozmaite teologie, poszukujące źródeł w pokładach wiekowej tradycji Ojców, a niekiedy tylko literalnie nawiązujące do Biblii, która dla wszystkich ma moc wiążącą. Poszukiwanie głębi mistycznego przeżycia ustępuje czasem wobec czysto sytuacyjnych, a nierzadko infantylnych wyjaśnień, co mówienie językami daje modlącej się w ten sposób osobie. Zwróćmy uwagę na kilka typowych sytuacji spotkania się z tym fenomenem.

Chrzest w Duchu. Karl Rahner zauważa, że „poza katolicyzmem oraz w nim samym istnieją tzw. ruchy entuzjastyczne. Występuje w nich silne pragnienie doświadczenia Ducha i Jego mocy, odprawiane są we wspólnotach długie, charyzmatycznie nacechowane nabożeństwa modlitewne, w których poczucie tchnienia Ducha jest tak silne, że występuje ekstatyczne mówienie językami. W chwilach takiej modlitwy jej uczestnicy mają wrażenie, że doświadczają tego, co nazywają „chrztem w Duchu” – dokonującym się raz na zawsze napełnieniem Duchem Bożym”12. Szczególne znaczenie posiada glosolalia w Kościołach zielonoświątkowców, gdzie traktuje się ją jako zewnętrzny znak, „dowód” zesłania Ducha Świętego podczas tzw. chrztu w Duchu, rozumianego tu jako „pieczęć Boża na dzień odkupienia”13.

Modlitwa indywidualna (także w wymiarze wspólnoty). Służy wewnętrznemu duchowemu zbudowaniu osoby posługującej się tym charyzmatem (w myśl słów św. Pawła z 1 Kor 14,4). Wypowiadane słowa nie są zrozumiałe ani dla słuchacza, ani dla mówiącego. Modlitwa taka to przede wszystkim forma uwielbienia i pozostając osobistym przeżyciem, może mieć miejsce również we wspólnocie, kiedy zgromadzeni mówią równocześnie lub na tle pieśni. Odczytuje się ją jako świadectwo działania Ducha Świętego w zgromadzonych. Ponadto – chyba przede wszystkim – szmer słów (a zwłaszcza śpiew w językach), tworząc harmonię, jest szczególnym, wyraźnie doświadczanym znakiem i przeżyciem jedności zgromadzonych.

Modlitwa wstawiennicza. Znaczenie glosolalii jako modlitwy pozakonceptualnej (różnej od zwyczajnego posługiwania się rozumem) podkreśla fakt wykorzystywania jej w wielu grupach charyzmatycznych w modlitwie wstawienniczej. Jest to prośba w intencji danej osoby, w konkretnej sprawie, lecz bez konieczności wyjaśniania szczegółów tej sytuacji czy nawet dokładnego podawania intencji (zwłaszcza w sytuacji dylematu, o co właściwie się modlić, jest to forma „zdania się na Boga”). Zgromadzeni często proszą wówczas Boga o potrzebne łaski w językach.

„Prorokowanie” w językach i jego „tłumaczenie”. W nawiązaniu do powyższych uwag na temat 1 Kor – fakt indywidualnego, głośnego przemawiania w glosolalii pojedynczych osób spotyka się w grupach modlitewnych z równoległym „tłumaczeniem”. Takie wyjaśnienie zawiera na ogół przesłanie dla zgromadzonych na modlitwie (tak wspólnoty, jak i jednostki). Przyjęcie tego przesłania, w niektórych grupach urastającego do rangicredo, na ogół wymaga dodatkowego rozeznania i jest sprawą dość subiektywnego – ale przecież ważnego! – odbioru adresatów. Liczyć się też trzeba z pewnymi trudnościami w odczytywaniu tych wewnętrznych impulsów i natchnień, zwłaszcza gdy słowa tłumaczenia okazują się kłopotliwe, bliskie pytyjskich wyroczni. Te trudności nie zmieniają jednak faktu, że w ogólnym ujęciu z charyzmatycznych doświadczeń rodzą się autentyczne owoce w życiu wiary.

Ksenoglosja i „cud uszu”. Zjawisko daru języków jako ksenoglosji nie posiada dziś zbyt pewnej dokumentacji, choć spotyka się głosy potwierdzające jego występowanie. Opisane przez Sherrilla14przykłady uzmysławiają, że niekoniecznie musi tu chodzić o cud mówienia w obcym, nieznanym języku, lecz o – w nazewnictwie autora – „cud uszu”, czyli usłyszenie w rodzimej mowie glosolalii lub wypowiedzi w obcym języku.

2. Dar języków a glosolalia, ksenoglosja i ekstaza

Dar języków w sensie mówienia nowym, nieznanym ludziom „językiem” na ogół określa się terminem glosolalii (gr.glossa– językilalia– paplanina, gadanina15. Słownikowe definicje ujmują ją jako obecne „w niektórych kultach religijnych wykrzykiwanie w stanie ekstazy bezładnych słów i dźwięków uważanych za głos Boży” lub „dowolnie tworzone zespoły dźwięków bez znaczenia, np. w przyśpiewkach ludowych (oj, dana!)”16. W tak zakreślonych ramach mieści się bardzo wiele zjawisk na przestrzeni wieków i w obrębie rozmaitych kultur i religii. W starożytnej Grecji paplanina występowała w obrzędach ku czci Dionizosa przy wtórze cymbałów, trąbek i uderzeń w gongi. Także kapłani Apollona wpadali w profetyczne uniesienia i wypowiadali niezrozumiałe dźwięki. Fakty glosolalii znano też w dawnej Mezopotamii i obecne są w szamanizmie (np. syberyjskim) aż po dziś dzień.

M. Eliade zakwalifikował znany z Listu do Koryntian fenomen do kategorii zjawisk „entuzjastycznych”17, właściwych obrzeżom oficjalnej religii greckiej. Zgodzić się z tym stanowiskiem w pełni nie można, gdyż „pogląd, że mówiący językami wpada w rodzaj ekstazy religijnej i traci przy tym kontrolę nad swymi emocjami, jest sprzeczny z tym, co mówi zarówno Pismo Święte, jak i obecne doświadczenie. Osoba, która korzysta z tego daru, zachowuje pełną kontrolę nad sobą i swymi emocjami”18. By umocnić to stanowisko, przytoczmy opis ekstazy w ujęciu badacza kultury: „typową ekstazą religijną w ścisłym znaczeniu nazywa się stan, przy którym – często w towarzystwie przejawów silnego podniecenia itp. – normalna świadomość ulega zawieszeniu, tok myśli przerywa się, a ponad tworzącą się intelektualną pustkę wzbija się z wielką siłą jedna jakaś myśl – uczucie, nie dające się dobrze sformułować, czy też majaczy ekstatykowi uczuciowy symbol mas podświadomego, absolutnie niemożliwy do dokładnego uchwycenia w słowa, lecz tylko powodujący przeświadczenie bliskości czegoś obcego, nieskończenie ważnego, potężnego, boskiego lub demonicznego”19. Dodajmy, że stan ten osiąga się na drodze odpowiednich technik i praktyk (długotrwałe posty, udręczanie ciała, usilne wpatrywanie się w blask ognia lub górskiego kryształu, skoki i tańce, upajające narkotyzujące zioła i napoje), czego z pewnością nie można powiedzieć o doświadczeniu chrześcijańskim opisanym przez św. Pawła – i jego późniejszych analogiach.

Nieco inaczej wygląda w tej perspektywie doświadczenie Pięćdziesiątnicy, gdzie pojawiają się pewne elementy ekstatyczne nasuwające porównanie ze stanem upojenia młodym winem,choć nie są osiągnięte jakąś szczególną techniką. Podobnie też w doświadczeniu dzisiejszych charyzmatyków, a przynajmniej dla części z nich, wygląda pierwsze spotkanie z darem języków (w trakcie tzw. chrztu w Duchu Świętym). W. Samarin twierdzi, że „zmieniony stan świadomości rzadko towarzyszy glosolalii wśród chrześcijan”20. Natomiast Virginia Hine zauważa, że „glosolalia łączy się czasem ze zmienionym stanem umysłowym, z pewnym stopniem rozkojarzenia lub transu, czasem łączy się z niekontrolowanymi odruchami motorycznymi lub rzadziej z całkowitą utratą świadomości. Takie zachowania są najczęstsze przy wstępnym doświadczeniu glosolalii, które jest subiektywnym przeżyciem napełnienia Duchem Świętym. Dalsze używanie daru języków najczęściej niezależne jest od zmiany stanu umysłowego lub zachowania znamionującego trans”21. Te doświadczenia nie wiążą się jednak z jakąś stymulacją pozamodlitewną, choć trzeba liczyć się z niebezpieczeństwem wystąpienia quasi-magicznych porad typu: „Jak zacząć mówić językami?”. Otwarcie się na ten fenomen zawsze zakłada jakąś inicjatywę ze strony człowieka, i krytykowanie ewentualnych porad winno ten fakt uwzględniać. Tym większe znaczenie posiada w tym kontekście jednostkowe rozeznawanie teologiczne, które wymyka się prostej refleksji nad zewnętrznym (kulturowym) kształtem przeżycia, zwłaszcza gdy podbuduje ją niechęć do charyzmatyków i złe doświadczenia we własnych poszukiwaniach mistyki (np. Mac Arthur).

Rzadziej niż glosolalia spotykanym fenomenem okazuje się ksenoglosja, a wielu badaczy zjawiska żywi głębokie wątpliwości co do jej istnienia. Niemniej zjawisko to w jakimś stopniu potwierdza materiał porównawczy z duchowości niechrześcijańskich. We wschodniej Afryce w czasie obrzędów kultowych osoby opanowane przez siły duchowe mówią płynnie po angielsku czy w języku swahili, choć w normalnym stanie nie rozumieją tych języków22. Znany jest przypadek młodej kobiety z Genewy, Katarzyny-Elizy Muller (w międzynarodowej literaturze znana pod pseudonimem Helene Smith), w której – inspirowanych parapsychologią (somnambulizm) – wypowiedziach wybitny językoznawca, Ferdinand de Saussure, odnalazł ślady sanskrytu23. Istnieje jeszcze kilka, nie najlepiej udokumentowanych rozpoznań słów lub zdań rzeczywistego, lecz nieznanego mówiącej osobie dialektu.

Liczyć się też trzeba z możliwością istnienia jeszcze innego fenomenu – rozumienia wypowiedzi mówionej w obcym, nieznanym słuchającemu lub „nieistniejącym” (glosolalia) języku. Chodzi tu o tzw. cud uszu, który wydaje się czymś jeszcze innym niż wspomniany przez św. Pawła dar tłumaczenia języków.

Podsumowując: dar języków w chrześcijaństwie występuje w dwóch formach – ksenoglosji i glosolalii. Drugi z tych terminów jest jednak nieadekwatny w rozumieniu podawanym przez słowniki. Glosolalia bowiem zawsze wiąże się z ekstazą i „sztucznymi” metodami jej osiągania – i takie pojęcie jest właściwe dla religii pogańskich. Zatem samo przywoływanie terminu „glosolalia” może ewokować niewłaściwe skojarzenia, automatycznie wiążąc ją z ekstazą i negatywnie oceniając. Problem ekstatyczności i nieekstatyczności mówienia językami wydaje się być jednak niewłaściwie postawiony. Właściwym odniesieniem nie jest oś glosolalia – ekstaza, ale powiązanie tak ekstazy, jak i glosolalii z chrztem w Duchu Świętym. Ekstaza towarzyszy zatem przede wszystkim napełnieniu Duchem, i tak samo glosolalia, choć każdy z tych elementów może wystąpić pojedynczo w ramach chrztu w Duchu Świętym. W tym kontekście słuszne wydaje się wprowadzenie pojęcia „glosolalii chrześcijańskiej” – w odróżnieniu od „zwykłej”, tj. ekstatycznej glosolalii, albo też wstępne definiowanie glosolalii tak, by poszerzyć jej rozumienie o aspekt właściwy Nowemu Testamentowi i niektórym współczesnym nurtom odnowy Kościoła.

3. Glosolalia a język. „Tłumaczenie” daru języków

Kryteria uznania danego potoku dźwięków w dzisiejszym językoznawstwie odbiegają od tych, którymi kierowano się w odbiorze teologicznym fenomenu opisanego w 1 Kor. Św. Paweł zdawał sobie sprawę z odmienności mówienia językami od normalnego języka. Podkreślał, że jest to „mówienie Bogu” – modlitwa „duchem, nie umysłem”; tym, co decyduje o przypisaniu tym dźwiękom określonego, „pozaumysłowego” znaczenia, jest właśnie fakt komunikacji z osobą (z Bogiem). Dar ten posiada tę samą funkcję, co zwykłe języki ludzkie. Jest to jednak argument natury teologicznej – trzeba w niego uwierzyć.

William Samarin sądzi, że „glosy z różnych stron świata będą miały uderzające podobieństwo, może nawet więcej podobieństwa między sobą, niż każda z nich ma do swojego językowego źródła”24. Badacze zauważyli zadziwiające analogie między przypadkami glosolalii w rosyjskiej sekcie mistycznej chłystów a neozielonoświątkowymi wypowiedziami25. Istnieją również odrębne badania dotyczące wyłącznie glosolalii chrześcijańskiej. John Sherrill nagrał „modlitwę w Duchu” i przeprowadził eksperyment, w którym sześciu językoznawców nie rozpoznało żadnego istniejącego – czy to martwego, czy współczesnego – języka. Stwierdzili oni również, że „ze względu na «formę», kształt rzeczywistych języków, a także ze względu na różnorodność kombinacji dźwiękowych, rzadkość powtórzeń i temu podobne cechy jest rzeczą zupełnie niemożliwą sztuczne stworzenie czegoś takiego poprzez świadome usiłowanie”26. Sullivan zauważa, że rozmyślne wytwarzanie pseudojęzyka, świadome łączenie bezsensownych sylab, wymaga wysiłku, rzeczywistą zaś glosolalię można kontynuować bez zmęczenia27.

Uderza zatem spontaniczność „mówienia językami”. Jednak ostatecznie wiążące okazują się wnioski Samarina: „Gdy cały aparat językoznawczy zajmuje się glosolalią, okazuje się ona tylko pozornie językiem – choć czasem naprawdę bardzo ładnym. Gdy rozumiemy, czym jest język, musimy dojść do wniosku, że żadna glosolalia, nawet o najlepszej strukturze, nie jest ludzkim językiem, bo nie ma wewnętrznej organizacji ani w sposób systematyczny nie stoi w relacji do świata postrzeganego przez człowieka”28.

Mimo że glosolalia nie stanowi werbalnego narzędzia komunikacji, to jednak jest ona również pewnym sposobem metaforycznego (wobec niedoskonałości zwykłych słów) wyrażania myśli i uczuć: tak jak istnieje język muzyki, malarstwa czy tańca, tak można mówić także o „języku modlitwy i uwielbienia”29. Nie jest on oparty na słowie, ale wywołuje określone wrażenia, oddziałuje na władze umysłu, a zwłaszcza na sferę emocjonalną.

„Tłumaczenie” języków.Grecki czasownikhermeneinużyty w biblijnym tekście odnośnie do tłumaczenia języków wskazuje raczej na interpretację, wykład (łac.interpraetatio) niż na zgodny z filologicznymi regułami przekład (łac.translatio). Z doświadczeń współczesnych grup charyzmatycznych wynika jasno, że słowa wypowiadane w „obcym”, niezrozumiałym, języku „tłumaczone” są właśnie w ten sposób. „Tłumacz” odczuwa wewnętrzną pewność (wierząc, że to natchnienie jest darem Ducha Świętego), że jego słowa oddają sens wypowiedzianego w językachprzesłania. Występuje tu drugi fenomen natury charyzmatycznej, który towarzyszy darowi języków (w tym wypadku tzw. proroctwu w językach). Pozwala to spojrzeć na mówienie językami jako na pewien znak – symbol zwiastujący szczególną w tym momencie obecność Boga, któryprzemawiado wspólnoty, dając natchnienie któremuś z jej członków. „Tłumaczenie języków” również nie wiąże się z koniecznością ekstazy30, choć często porusza ono emocje mówiącego i słuchaczy.

4. Między teologią a psychologią

Dar języków stanowi przypominający mowę znak rzeczywistości duchowej. Teologiczna ocena tego zjawiska, znanego historii wszystkich wieków i rozmaitych kręgów kulturowych, nie może wynikać wyłącznie z zewnętrznego oglądu fenomenu. Glosolalia i ksenoglosja nie są jednoznaczne z darem języków. W tradycji Kościoła samo wystąpienie zjawiska nie dowodzi jednoznacznie działania Ducha Świętego (wśród kryteriów opętania również znajduje się mówienie obcymi, nieznanymi językami).

Sprzeciw tradycyjnych środowisk chrześcijańskich, tak protestanckich, jak i katolickich, wobec mówienia językami osłabł na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Przykładowo ruch Odnowy w Duchu Świętym, w którym ten fenomen wciąż występuje, wkomponował się w paletę nurtów ożywienia katolicyzmu, mających szansę stać się niejako nową pobożnością ludową (w znaczeniu jak najbardziej pozytywnym!).

„Takie entuzjastyczne doświadczenia – skonstatował K. Rahner – nie muszą z góry i w każdym wypadku odrzucać i poddawać sceptycznie w wątpliwość trzeźwej, racjonalnej teologii i psychologii. Jeśli nawet pielgrzymujący jeszcze w czasie i historii człowiek nie ma prawa sądzić, że jest spełniony, że otrzymał absolutnie pewną i ostateczną obietnicę Ducha (tradycyjna teologia nazwałaby to „umocnieniem w łasce”), to przecież nie ma potrzeby kwestionować istnienia szczególnie sugestywnych i przemieniających człowieka, ukazujących mu całkiem nowe horyzonty życiowe i wyzwalających doświadczeń łaski, które odciskają piętno na najbardziej wewnętrznej postawie chrześcijanina, mogą być w pełni (jeśli ktoś tego zechce) nazwane «chrztem w Duchu»”31.

Niektóre współczesne ruchy pentekostalne (opierające swe przeżycie na doświadczeniu Pięćdziesiątnicy), rezygnując z osadzonego w tradycji pojmowania sakramentów inicjacji (chrztu i bierzmowania), głoszą konieczność „chrztu w Duchu”. Tej postawy nie podzielają środowiska katolickiej Odnowy Charyzmatycznej, w których niekiedy nie mówi się o „chrzcie w Duchu”, ale o „odnowieniu w Duchu Świętym” albo „napełnieniu Duchem”, traktowanych jako świadome potwierdzenie aktem dojrzałej wiary przyjętych uprzednio sakramentów32. „Modlitwa o chrzest w Duchu Świętym jest prośbą natchnioną przez wiarę i nadzieję, aby sakrament chrztu i bierzmowania zajaśniały na nowo w świadomości i w całym życiu, aby dar Ducha Świętego mógł przynieść trwałe i prawdziwe owoce. O owocach Ducha mówią liczne świadectwa ludzi, którzy w swoim własnym życiu doświadczyli Jego działania. Chrzest w Duchu uzdalnia chrześcijanina do przeżycia w nowy sposób bliskości zmartwychwstałego Chrystusa («On żyje!»), obecności Ducha i Jego przemieniającej mocy”33.

Dar języków (glosolalia) towarzyszy chrztowi w Duchu Świętym oraz innym modlitwom, i stąd niewłaściwym punktem wyjścia w refleksji nad nim jest zewnętrzne środowisko innych fenomenów, jak ekstaza czy odczuwanie natchnień, myśli, które same w sobie mogą niekiedy budzić uzasadniony sceptycyzm. W refleksji nad glosolalią w modlitwie należy zatem podkreślić wymiar teologiczny i zwrócić uwagę na jedność modlitewnego przeżycia, które obejmuje różne władze umysłu i ciała – wyrokowanie o prawdziwości tego przeżycia na podstawie samego wystąpienia fenomenu nie wystarcza. Duch Święty w swoim działaniu nie jest przywiązany do jakichkolwiek zewnętrznych form przejawiania sięsacrum, ale też nie można sprowadzić Jego obecności w Kościele i świecie jedynie do tradycji. To stanowisko pozwala zaniechać dyskusji nad poglądami rezerwującymi nadzwyczajne dary początkom Kościoła – czy to z racji jednorazowej potrzeby zbudowania podwalin Kościoła, czy też wskutek postępującego z czasem upadku świętości. Sytuacja dzisiejszego chrześcijaństwa, nowe wyzwania wobec postępującej laicyzacji kierują uwagę ku doświadczeniom duchowym, mistycznym. Dla teologii ważne okazuje się wystąpienie znaków „wiosny Kościoła” (do których papież Paweł VI na kongresie w Rzymie w 1976 r. zaliczył ruch Odnowy w Duchu Świętym).

Ważne jest, że doświadczenie daru języków w ogóle uzmysławia istnienie świata duchowego. Jak zaznacza św. Paweł, „dar języków jest znakiem nie dla wierzących, lecz dla pogan” (1 Kor 14,22), by przez ten znak mocy doświadczyli prawdziwego działania Boga. Odgrywa rolę w reewangelizacji skostniałego, sprowadzonego niekiedy do ludzkiej już tylko tradycji świata o dawnej chrześcijańskiej metryce. Jednak równie ważne jest udzielanie tego daru na ogromnych połaciach misyjnych Wschodu i Afryki, gdzie zmysł, otwarcie na Ducha nie zostało osłabione i ma on rzeczywiste – wskazane w NT – zadanie, by towarzyszyć „tym, którzy uwierzą”.

Istnieją dwa zasadnicze aspekty, w których realizuje się dar języków – modlitwa indywidualna i modlitwa wspólnotowa. Co ważne, obydwa te wymiary w przypadku tego daru wzajemnie się przenikają, czego najlepszym przykładem jest możliwość swoistej modlitwy „indywidualnej we wspólnocie”. Różne możliwości budowania jednostki i grupy podniesiono w opisie dzisiejszych doświadczeń charyzmatycznych (zob. wyżej).

Występują zarzuty, że glosolalia jest wynikiem ulegania sugestii, pewnym automatyzmem, analogicznym do zniekształceń mowy u osób chorych psychicznie czy po ciężkich urazach mózgu34, że stanowi bierną postawę rezygnacji ze świadomej kontroli. Takie stanowisko nie znajduje uzasadnienia wobec zebranego wyżej materiału.

F. Sullivan opowiada się za tym, że wybór dźwięków w modlitwie językami jest podporządkowany „poziomowi własnej podświadomości”, a nie jest bezpośrednim podsuwaniem „języka” przez Ducha. Bóg zatem, objawiając się człowiekowi w sposób nadprzyrodzony, wykorzystuje wrodzone mu możliwości. „Rozpoczęcie mówienia językami oznacza po prostu zaktywizowanie ukrytej możliwości, którą prawdopodobnie ma każdy człowiek”35. Jest to właściwy moment, by za kard. Y. Congarem podkreślić, że modlitwa chrześcijańska nie jest jednak jakimś rodzajem techniki, treningu umysłowego. W przeciwieństwie do praktyk pogańskich (zwłaszcza magii) nie stara się „sprowadzić bóstwa do nas, natomiast oddaje się w ręce Boga, który nas kształtuje i prowadzi”36. Z tym rozróżnieniem dobrze koresponduje podniesiona wyżej różnica między glosolalią pogańską (osiąganą przez techniki czy środki odurzające itp.) a mówieniem językami w chrześcijaństwie.

Y. Congar zwraca uwagę na niebezpieczeństwa, na jakie narażony jest ruch Odnowy Charyzmatycznej z racji swej specyfiki, lecz głos ten stanowi przede wszystkim wezwanie do odpowiedzialnego przyjęcia bogactwa darów charyzmatycznych. „Testy psychologiczne wykazują u osób mówiących «językami» skłonności do uzależniania się od pewnego wzoru, od lidera czy grupy, ale dowodzą również, że członkowie Odnowy na ogół nie są ani mniej dojrzali, ani bardziej bojaźliwi czy nieprzystosowani niż inni. Od strony pozytywnej zwrócono uwagę, że «mówienie językami» uwalnia od zahamowań i odblokowuje psychicznie. Nie tylko zaczynają się wówczas aktualizować głębokie, nieuświadomione dotąd możliwości, lecz człowiek przestaje być także zamknięty wobec Boga i ludzi, a także uwalnia się od względu ludzkiego i bojaźni, która nie pozwala mu zwracać się do Boga, będącego ponad wszelką wypowiedzią. Zostaje uruchomiony wewnętrzny dynamizm człowieka w podwójnym wymiarze: mistycznym i apostolskim. Wykazuje to codzienne doświadczenie”37.


Literatura

teologiczna:
Y. Congar OP.,Wierzę w Ducha Świętego, t. II, Warszawa 1995.
Y. Congar,Kościół, jaki kocham, Kraków 1997.
B. Ferdek,Sekty i nowe ruchy religijne, Wrocław 1998.
W. Hryniewicz,Nasza Pascha z Chrystusem, t. II:Zarys chrześcijańskiej teologii paschalnej, Lublin 1987.
K. Rahner,Sakramenty Kościoła, Kraków 1997.
F.A. Sullivan,Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna, Warszawa 1992.

formacyjna:
M. Harper,Tak jak na początku. Z dziejów przebudzenia pentekostalnego w XX wieku, (b.m.r.).
J.F. Mac Arthur,Charyzmatycy, Warszawa 1987.
T.M. Micewicz,Szkoła modlitwy: vademecum charyzmatyka, Katowice 1991.
J.L. Sherrill,Oni mówią innymi językami,(b.m.r.).
E. Tardif,Jezus żyje, Szczecin 1991.
E. Tardif,Życie w Duchu Świętym, (b.m.) 1979.

pomocnicza:
M. Eliade,Historia wierzeń i idei religijnych, t. II, Warszawa 1994.
R. Jakobson,W poszukiwaniu istoty języka, Warszawa 1989.
W. Kopaliński,Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1983.
K. Moszyński,Kultura ludowa Słowian, t. II, cz. 1, Warszawa 1967.

P R Z Y P I S Y :

1 Słowa wdzięczności kieruję do p. Stanisława Rosika, którego pomoc umożliwiła powstanie tego tekstu, oraz do ks. Mariusza Rosika – za przejrzenie całości.
2 J.L. Sherrill,Oni mówią innymi językami,(b.m.r.), s. 159-160.
3 Pierwotnie Grecy tak nazywali wszystkich spoza ich kręgu językowego i kulturowego od onomatopeibar-barprzedrzeźniającej niezrozumiałe dźwięki.
4 Zob.: M. Rosik,Dwie Pięćdziesiątnice. Biblia czytana w Ziemi Świętej, [w:] ks. M. Rosik, S. Rosik (red.),Duch i Oblubienica… Materiały z III Forum popularyzacji teologii i kultury chrześcijańskiej (Wrocław – Leśnica, 12 grudnia 1998 r.), Wrocław 1999, s. 17-21.
5 J.L. Sherrill, dz. cyt., s. 140; E. Tardif,Jezus żyje, Szczecin 1991, s. 69.
6 Y. Congar,Wierzę w Ducha Świętego, t. II, Warszawa 1995, s. 212.
7 Cyt. [za:] F.A. Sullivan,Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna, Warszawa 1992, s. 127.
8 Tamże.
9 Cytat zamieszcza Euzebiusz z Cezarei,Historia kościelna, tłum. ks. A. Lisiecki [w:]Pisma Ojców Kościoła, t. III, red. J. Sajdak, Poznań 1924 (reprint I wydania, Kraków 1993), s. 215.
10 Tamże, s. 225.
11 Powyżej zebrane fakty można napotkać w niezbyt mocno obciążonej studiami naukowymi i zaangażowanej w spór o dar języków literaturze ruchów i grup pentekostalnych – obok wspomnianej już pozycji Sherrilla np. M. Harper,Tak jak na początku. Z dziejów przebudzenia pentekostalnego w XX wieku, (b.m.r.), czy J.F. Mac Arthur,Charyzmatycy, Warszawa 1987. Z drugiej strony miejsce obecności charyzmatu języków w dziejach poświęcają naukowe opracowania katolickich teologów (np. F.A Sullivan).
12 K. Rahner,Sakramenty Kościoła, Kraków 1997, s. 33.
13 Y. Congar, dz. cyt., s. 227; B. Ferdek,Sekty i nowe ruchy religijne, Wrocław 1998, s. 77, 104; W. Hryniewicz,Nasza Pascha z Chrystusem, t. II:Zarys chrześcijańskiej teologii paschalnej, Lublin 1987, s. 292.
14 Tamże, s. 160.
15 Przypis redakcji (A.K.): WWielkim słowniku grecko-polskimpod red. R. Popowskiego, s. 256:lalia– pierwotnie w sensie negatywnympaplanina,gadanina,gadulstwo; w NTpozytywnie,mowa,mówienie; słownik podaje inne miejsca użycia tego słowa: J 4,42 (relacja kobiety), Mt 26,73 (wymowa Piotra), J 8,43 (o mowie Jezusa).
16 W. Kopaliński,Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1983.
17 M. Eliade,Historia wierzeń i idei religijnych, t. II, Warszawa 1994, s. 229.
18 Pogląd L. Christensona [za:] F.A. Sullivan, dz. cyt., s. 120.
19 K. Moszyński,Kultura ludowa Słowian, t. II, cz. 1, Warszawa 1967, s. 349, przyp. 3.
20 Pogląd W. Samarina przytacza F.A. Sullivan, dz. cyt., s. 120.
21 Tamże, s. 115.
22 J.F. Mac Arthur, dz. cyt., s. 239.
23 R. Jakobson,W poszukiwaniu istoty języka, Warszawa 1989, s. 229-230.
24 Tamże, s. 326.
25 Tamże, s. 326-329.
26 J.L. Sherrill, dz. cyt., s. 169.
27 F.A. Sullivan, dz. cyt., s. 122.
28 Tamże, s. 116.
29 Tamże.
30 J.L. Sherrill, dz. cyt., s. 145.
31 K. Rahner, dz. cyt., s. 33-34.
32 W. Hryniewicz, dz. cyt., s. 295.
33 Tamże, s. 296.
34 J.F. Mac Arthur,Charyzmatycy, Warszawa 1987, s. 244.
35 F.A. Sullivan SJ, dz. cyt., s. 123.
36 Y. Congar,Kościół, jaki kocham, Kraków 1997, s. 100.
37 Tenże,Wierzę w Ducha Świętego, dz. cyt., s. 214.

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl