Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow INNE POLEMIKI arrow Spirytyzm arrow OBLICZA ASTROLOGII - JAROSŁAW OLSZEWSKI arrow IV. DUCHOWY ASPEKT ASTROLOGII

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
IV. DUCHOWY ASPEKT ASTROLOGII PDF Drukuj E-mail
Napisał JAROSŁAW OLSZEWSKI   

– Poprzednie dwa spotkania zwróciły moją uwagę na zasadnicze niekonsekwencje astrologii, przynajmniej z punktu widzenia naukowej analizy jej podstaw, oraz na głębokie związki ze światopoglądem magicznym. Z tego, co pamiętam, pan Stanisław w czasie naszej rozmowy nie próbował jednak grać roli kapłana nowej religii. Czy to znaczy, że wątki religijne są całkowicie obce współczesnemu ujęciu astrologii? – pytam Marcina od progu.

– Starożytna astrologia skupiała w sobie zarówno obiektywną wiedzę o charakterze czysto astronomicznym, jak również elementy magii, mitologii, przesądów oraz religii wyznawanej przez członków konkretnej społeczności lokalnej. Pierwotne teorie astrologiczne mogły się odwoływać wyłącznie do pojęć religijnych, bowiem nauka w naszym rozumieniu tego słowa jeszcze nie istniała. To właśnie Grecy posiadali w swoim panteonie bogów: Heliosa, Selenę, Hermesa, Afrodytę, Aresa, Zeusa i Kronosa. Mitologia rzymska wspomina o Solu, Dianie, Merkurym, Wenus, Marsie, Jowiszu i Saturnie. Owe bóstwa w naturalny sposób umieszczane przez wierzących na firmamencie nieba, poza cechami nadprzyrodzonymi charakteryzowały się również wieloma słabostkami typowymi dla najzwyklejszych śmiertelników. Stąd dobrotliwy Jowisz, wojowniczy Mars, wymagający i surowy Saturn lub Merkury pełniący funkcję posłańca bogów, posłużyli astrologom do stworzenia modelu zachowań, charakterystycznych dla każdego z bóstw. Zwolennicy astrologii powołują się na istnienie jakiejś mitycznej, zapomnianej dziś prawiedzy, znanej ponoć we wszystkich cywilizacjach od samego zarania dziejów człowieka. W wyniku cierpliwej analizy rzeczywistych losów ludzi i porównywania ich z towarzyszącymi wydarzeniom konfiguracjami planet bardzo różne kultury miały rzekomo niezależnie od siebie dojść do zbieżnych wniosków.

I tak babiloński Marduk jako odpowiednik czczonego w Grecji Zeusa i Jupitera (Jowisza), znanego w Imperium rzymskim, w kosmogramie oznaczał niezmiennie życiową ekspansję oraz cały zestaw cech przypisywanych przez mitologię Mardukowi, Zeusowi i Jowiszowi. Musimy im wierzyć na słowo, bo archiwa z tak odległych epok są dziś dostępne jedynie w szczątkowym zakresie. Setki lat empirycznego analizowania związków między planetami a cechami charakteru, symbolizowanymi przez ich pozycje w kosmogramie, miały ponoć zaowocować opracowaniem pewnych schematów zachowań, które z niewielkimi modyfikacjami obowiązują w astrologii po dziś dzień.

– Czy w takim razie kilka tysięcy lat doświadczenia w porównywaniu losów ludzi z towarzyszącymi im konfiguracjami planet chcesz zlekceważyć tylko dlatego, że trudno to uzasadnić w sposób naukowy? – nie daję za wygraną.

– Według pewnych koncepcji wiedza różnych kultur miała rzekomo przetrwać w tzw. nieświadomości zbiorowej28, o której wspomina psychologia jungowska. Dzięki temu kolejne pokolenia mogły jakoby intuicyjnie odwoływać się do dorobku wcześniejszych cywilizacji, korzystając z doświadczeń zapisanych w nieświadomości całego rodzaju ludzkiego. Wartość naukowa hipotez, powstających w tak niekonwencjonalny sposób, wydaje się jednak szalenie problematyczna.

– Na dobrą sprawę, jeśli się głębiej zastanowić, to mówienie o 5 000 lat doświadczenia astrologicznego wydaje się głębokim nieporozumieniem. Można wymienić co najmniej kilka zupełnie naturalnych przeszkód, które nie pozwalały na korzystanie w tym zakresie z dorobku wcześniejszych kultur – mówi Marcin.

ˇ Problem rzetelności przekładu. Część tekstów, odnajdywanych przez archeologów, była już uprzednio wielokrotnie tłumaczona. Przekład z przekładu nie pozwala na dotarcie do tekstu źródłowego. Sam język starożytnych przepowiedni jest enigmatyczny i pełen niejasnych symboli29, mało zrozumiałych z powodu różnic kulturowych i skąpej wiedzy o funkcjonowaniu wymarłych cywilizacji. Ograniczona próbka zachowanych materiałów stanowi dla tłumacza zasadniczą trudność przy analizowaniu pojęć starożytnego języka, który już dawno wyszedł z użycia i nierzadko jest bardzo słabo znany, nawet specjalistom.

ˇ Wojny z okolicznymi plemionami były w starożytności zjawiskiem częstym i prowadzono je w sposób równie bezwzględny jak dzisiaj. Wszelkie archiwa mogące obejmować dane z wcześniejszych pokoleń, jak się wydaje, podlegały systematycznie skutecznemu niszczeniu.

ˇ Znaków zodiaku jest zawsze dwanaście. Jeśli nawet ktoś ze starożytnych miałby czas na studiowanie zachowanych kosmogramów z ubiegłych stuleci, to napotka zasadniczą trudność. Znaki zodiaku nigdy nie występują w sposób wyizolowany, więc nie ma możliwości eksperymentalnego zbadania wpływu tylko jednego znaku w jego czystej postaci, bo przecież zawsze musimy liczyć się z jednoczesnym domniemanym oddziaływaniem pozostałych 11 sektorów nieba. Podobnie rzecz się przedstawia, gdy chodzi o planety. Zawsze występują w komplecie, więc jeśli oddziałują na zachowania człowieka, to muszą jednocześnie wpływać na siebie i wzajemnie modyfikować swoje „fluidy”.

ˇ Dwa zupełnie identyczne kosmogramy teoretycznie mogą zaistnieć raz na ok. 26 tysięcy lat! Nasza planeta wiruje wokół własnej osi na podobieństwo gigantycznego bąka, kiwającego się miarowo na swojej nodze. Innymi słowy, oś ziemi ulega precesji, czyli zmienia nieco swoje nachylenie w stosunku do płaszczyzny orbity Ziemi, która stanowi dla nas punkt odniesienia. Z powodu precesji gwiazdozbiory widoczne są na nieboskłonie pod nieco innym kątem. Nawet jeśli oś ziemska może przyjmować identyczne położenie mniej więcej co 26 000 lat, to przecież w tak długim okresie czasu, pozycje gwiazd również ulegają przesunięciu. Stąd praktycznie na przestrzeni dziejów nie ma możliwości znalezienia dwóch zupełnie identycznych kosmogramów i porównania charakteru obu osób lub konkretnych wydarzeń z ich życia. W tak niewyobrażalnych przedziałach czasu warunki egzystencji zmieniają się zasadniczo, a postęp cywilizacyjny szalenie utrudnia porównywanie losów ludzi wychowanych w zupełnie innych kulturach30.

ˇ Różne cywilizacje stosowały kalendarze o niejednakowej rachubie czasu31, oparte nierzadko na miesiącach księżycowych (ok. 29 dni). Nauka badająca najstarsze przekazy historyczne natrafia często na luki, spowodowane zwyczajem rozpoczynania liczenia lat z chwilą wstępowania na tron nowego władcy. Z tej przyczyny w chronologii najdawniejszych wydarzeń roi się od pomyłek. Do dziś w Europie przetrwały kalendarze juliański i gregoriański, które różnią się w sposobie obliczania dat. Widać to zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, które Kościół prawosławny obchodzi dwa do trzech tygodni później niż Kościół katolicki. Tak więc nawet kiedy dysponujemy datą jakiegoś zamierzchłego wydarzenia astrologicznego, trudno będzie określić jej odpowiednik liczony według współczesnego kalendarza. Dawniej pozycje planet ustalano wyłącznie za pomocą nieprecyzyjnych obserwacji nieba dokonywanych okiem nieuzbrojonym. Gdyby nawet dokonać żmudnego przeliczenia daty urodzin np. króla Nabuchodonozora według dzisiejszych kryteriów i wyznaczyć pozycje planet naszego Układu Słonecznego na ten dzień, to trzeba pamiętać, że dokładne obliczenia, uwzględniające znane dziś prawa mechaniki nieba, w wielu wypadkach mogą być rozbieżne z niedoskonałymi wynikami obserwacji starożytnych magów-astrologów.

ˇ Metody badawcze stawały się z czasem coraz doskonalsze, stąd inną wartość poznawczą będzie miał kosmogram współczesny, a inną notatka wykonana pismem klinowym przez szamana sumeryjskiego, który nie miał pojęcia o istnieniu rozwiniętej matematyki, fizyki oraz nie dysponował precyzyjnymi urządzeniami do pomiaru czasu, zwłaszcza nocą, kiedy prowadzono większość obserwacji. Dzisiejsza astrologia przyjmuje, że moment urodzenia wiązany z pierwszym oddechem dziecka musi być określony z dokładnością do 4 minut. W przeciwnym razie astrolog może mieć problemy z odczytaniem informacji rzekomo zapisanej w kosmogramie. Czego więc można się spodziewać po starożytnym astrologu posługującym się w najlepszym przypadku zaledwie zegarem słonecznym w ciągu dnia i wątpliwej dokładności metodami pomiaru czasu w porze nocnej?

ˇ Astrologia nigdy nie spełniała warunków rzetelnego eksperymentu naukowego. Pracochłonne obliczenia skutecznie limitowały ilość wykonywanych kosmogramów. W konsekwencji ewentualne badania porównawcze nie były możliwe ze względu na bardzo ograniczoną próbkę dostępnych materiałów. Nie bez znaczenia musiał być również fakt uprawiania astrologii wyłącznie w wąskich grupach osób wtajemniczonych w jej arkana. Przeciętny człowiek unikał naprzykrzania się wszechmocnym bogom, korzystając raczej z pośrednictwa kapłanów i magów. Strach przed naruszeniem tabu skutecznie zniechęcał przeciętnego zjadacza chleba do osobistego kontaktu z nieobliczalnymi bóstwami, wykazującymi przecież całkiem ludzkie słabostki i przywary.

– Nie chcesz chyba powiedzieć, że starożytni lękali się badać nasze naturalne środowisko – indaguję Marcina.

– Nic na to nie poradzę, ale tak właśnie się zachowywali – mówi Marcin. – Ponieważ kosmos, Ziemia, przyroda i bogowie stanowiły według ówczesnych panteistycznych pojęć jeden, żywy, organicznie powiązany organizm, wszelkie próby naukowego badania otaczającego nas środowiska nosiły znamiona świętokradczego zamachu na nietykalność wszechobecnych bogów. Sakralne pojmowanie świata uniemożliwiało jego badanie. Świętości się nie bada. Świętość można jedynie zaakceptować. Dopiero z nadejściem monoteizmu zaczęła się kształtować świadomość naukowa, która doprowadziła do radykalnego oddzielenia tego, co świeckie, od tego, co sakralne. Ziemia przestała rodzić, zaczęła produkować. Prawdziwie naukowe podejście do otaczającego nas świata stało się możliwe w kulturze chrześcijańskiej, w której Bóg, Stwórca nieba i ziemi, podtrzymywał istniejący świat, ale nie był jego częścią. Był transcendentny. Dzisiejsza astrologia wzorem starożytnych wierzeń nadal traktuje kosmos jak przeogromny żywy organizm, decydujący o naszym życiu za pomocą bliżej nieokreślonych sił o niespotykanych w przyrodzie własnościach. Dawniej szukano ich źródeł w tajemniczym promieniowaniu odległych gwiazd oraz konfiguracjach planet względem Ziemi. Twórcy współczesnych horoskopów nadal bezpodstawnie wierzą w istnienie specyficznych „fluidów” i nie przeszkadza im brak nawet przybliżonego modelu, który mógłby uzasadniać domniemane oddziaływania astrologiczne.

W przeciwieństwie do dynamicznych zmian obserwowanych w świecie fizyki pewniki astrologiczne nie zmieniły się od prawie 2 000 lat, czyli od czasów kiedy Ptolemeusz pisał swój Czworoksiąg. Astrologii nie można bowiem analizować według kryteriów naukowych, ze względu na brak powtarzalnych wyników (nawet współcześnie, wśród kilku miliardów ludzi, nie znajdziemy dwóch zupełnie identycznych kosmogramów), a także subiektywne zaangażowanie osób sporządzających profesjonalne horoskopy. Proponowany model teoretyczny jest wyjątkowo niespójny i niezgodny z prawami fizyki. Skoro żadna ze znanych energii występujących w przyrodzie nie tłumaczy wierzeń astrologicznych, a odkrycie zupełnie nowej formy energii wydaje się niezwykle mało prawdopodobne, pozostaje nam jedynie szukać wyjaśnień na gruncie wiary, w kontekście religioznawczym. W kanonach uznawanych aktualnie przez astrologów przetrwały przecież echa skompromitowanego modelu kosmologicznego pełnego pojęć wywodzących się bezpośrednio z prastarych religii astralnych. Mimo że astrologia wypiera się dziś swoich religijnych korzeni, w rzeczywistości jest światopoglądem, który chętnie operuje terminologią okultystyczną, zaczerpniętą z panteistycznych wierzeń ludów pierwotnych.

Marcin podchodzi do szafy w rogu pokoju. Przez chwilę patrzy na książki i wyjmuje z mojej biblioteczki Katechizm Kościoła katolickiego, czym, muszę przyznać, trochę mnie zaskakuje. Jakoś nigdy nie było okazji zabrać się za lekturę. Otwieramy na stronie 486.

Co mówi katechizm?

Nr 2115. Bóg może objawić przyszłość swoim prorokom lub innym świętym. Jednak właściwa postawa chrześcijańska polega na ufnym powierzaniu się Opatrzności w tym, co dotyczy przyszłości, i na odrzuceniu wszelkiej niezdrowej ciekawości w tym względzie. Nieprzewidywanie może stanowić brak odpowiedzialności.

Nr 2116. Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość (Pwt 18,10; Jr 29,8). Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidzenia, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem – połączonym z miłującą bojaźnią – które należą się jedynie Bogu.

Nr 2117. Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalna władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka.

– Jestem pod wrażeniem przeczytanych słów. Gdyby je przyjąć dosłownie, to wróżbiarze musieliby zbankrutować! Skąd więc biorą się tłumy szukające tam porad?

– Mechanizm jest dość prosty – mówi Marcin. – Astrologia w jakiś sposób wychodzi naprzeciw ludzkim lękom i niepokojom, związanym z niepewnością jutra. Wiedząc o pewnych wydarzeniach zawczasu, czujemy się bardziej bezpieczni. Muszę ci jednak zadać zasadnicze pytanie. Czy nadal jesteś człowiekiem wierzącym?

– No, w zasadzie tak. Co niedzielę staram się uczestniczyć we Mszy świętej, przystępuję do sakramentów, ale to już nie ten sam zapał z jakim działaliśmy w ruchu oazowym…

– Skąd więc twoja wizyta u pana Stanisława?

– Trudno powiedzieć. Taką głęboką analizę zagadnienia przeprowadzam po raz pierwszy. Domyślam się, że podobnie jak ja, większość osób traktuje wizytę u astrologa jako świetną zabawę.

– Rozrywkę niebezpieczną – mówi Marcin. – Z tego, co czytaliśmy wcześniej, wynikają pewne konsekwencje. Po pierwsze, to nie jest zabawa, lecz konkretne działanie przeciwko pierwszemu przykazaniu. Wielu ludzi nie miało okazji zapoznać się ze stanowiskiem Pisma Świętego i może dlatego nie zdają sobie sprawy z wagi problemu. Przyznam się, że, kiedy pierwszy raz odkryłem pewne wersety w Biblii, byłem zdumiony, jak mogłem nie zauważyć ich wcześniej.

Marcin zdejmuje z półki Biblię Tysiąclecia i otwiera na Księdze Izajasza: „Lecz przyjdzie na ciebie nieszczęście, którego nie potrafisz zażegnać, i spadnie na ciebie klęska, której nie zdołasz odwrócić, i przyjdzie na cię zguba znienacka, ani się spostrzeżesz. Trwajże przy swoich zaklęciach i przy mnogich twych czarach, którymi się próżno trudzisz od swej młodości. Może zdołasz odnieść korzyść? Może zdołasz wzbudzić postrach? Masz już dosyć mnóstwa twoich doradców. Niechaj się stawią, by cię ocalić, owi opisywacze nieba, którzy badają gwiazdy, przepowiadają na każdy miesiąc, co ma się z tobą wydarzyć. Oto będą jak źdźbła słomiane, ogień ich spali. Nie uratują własnego życia z mocy płomieni. Nie będą to węgle do ogrzewania, to nie ognisko by przy nim posiedzieć. Takimi będą dla ciebie twoi czarownicy, z którymi się próżno trudzisz od młodości. Każdy sobie pójdzie w swoją stronę, nikt cię nie ocali” (Iz 47,11-15).

Warto również zajrzeć do Księgi Powtórzonego Prawa (4,19), Księgi Jeremiasza (10,2) oraz Księgi Daniela (2,27-28). Angażowanie się w praktyki wróżbiarstwa jest traktowane przez Pismo Św. z całą surowością:

ˇ „Gdy ty wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, nie ucz się popełniania tych samych obrzydliwości jak tamte narody. Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie, czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza. Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu. Te narody bowiem, które ty wydziedziczysz, słuchały wróżbitów i wywołujących umarłych. Lecz tobie nie pozwala na to Pan, Bóg twój” (Pwt 18,9-14).

ˇ „Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz!” (Kpł 19,31).

ˇ „Także przeciwko każdemu, kto się zwróci do wywołujących duchy albo do wróżbitów, aby uprawiać z nimi nierząd, zwrócę oblicze i wyłączę go spośród jego ludu” (Kpł 20,6).

– Wróżbiarstwo musi być szczególnie niebezpieczne, skoro Bóg używa tak dosadnych słów jak plugastwo i nierząd – podsumowuję wywód Marcina. –Takie określenia nawiązują bezpośrednio do zdrady. Zdrady kogoś, kto tak bezgranicznie obdarza ludzi miłością!

– Rzeczywiście – słyszę. –Wszelkie próby zaspakajania ciekawości dotyczącej naszych przyszłych losów przez stosowanie technik wróżbiarskich mają, w moim przekonaniu, charakter niewierności, a nawet świadomego sprzeniewierzenia się Bogu. W ten sposób przecież próbujemy uniknąć nawiązania bardzo osobistej więzi z Bogiem, przyjmując tandetną namiastkę darów Ducha Świętego oferowanych przez wróżbitę. Bóg zna doskonale każdego z nas i jeśli uzna to za stosowne, potrafi nam objawić przyszłość bezpośrednio, w sposób pełny miłości, bez naruszania naszej wolności wyboru. Docieranie do tej wiedzy, powiedzmy, kuchennymi drzwiami, z pominięciem osobistej relacji z Bogiem, grozi zniewoleniem przez samą świadomość wydarzeń, jakie nas czekają. Dlatego w słowach Pisma Świętego kochający Bóg przestrzega nas przed praktykami groźnymi dla duszy człowieka.

Dziedzina okultyzmu jest przecież szczególnie narażona na ingerencje demoniczne. Bardzo dramatycznie brzmi wezwanie z Księgi Kapłańskiej: „Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz!” (19,31) – wskazując bezpośrednio na jedyne źródło rozwiązania naszych problemów. Miłość Boga potraktowana serio będzie jednak skłaniała do przyjęcia postawy odpowiedzialności za swoje czyny, podczas gdy wizyta u jasnowidza jest wyborem alternatywy, nie wymagającej od nas żadnego wysiłku lub też pracy nad sobą.

– Chyba nie każdego stać na tak heroiczną wiarę – próbuję ostudzić zapał Marcina.

– Zgoda – słyszę w odpowiedzi – ale przecież korzystanie z „porady” wróżbiarskiej nie tylko nie pomaga tej wiary zbudować, a wręcz grozi jej całkowitą utratą. Jednocześnie zwykła ludzka ciekawość skłania nas do interesowania się wszystkim, co nowe, tajemnicze i nieznane. Jednak nie wszystkie nowości służą naszemu rozwojowi. Niektóre z nich, mimo pozornie atrakcyjnego wyglądu, mogą zniszczyć człowieka. Ponownie przestrzega nas Ewangelia: „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mk 8,36-37).

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną prawidłowość. Przy każdej próbie głębszego analizowania podstaw astrologii dochodzi zazwyczaj do zauważalnej polaryzacji na jej gorących zwolenników i zaciekłych przeciwników. Zdecydowana mniejszość zachowuje postawę obojętności. Kiedy ktoś, zafascynowany astrologią, zaczyna zgłębiać jej tajniki, może ją albo przyjąć z całym bagażem niekonsekwencji, albo zdecydowanie odrzucić. Niemniej pewna subtelna atmosfera niezwykłości i tajemniczości zawarta w pojęciach, którymi operuje astrologia, potrafi niekiedy zafrapować nawet sceptyków. Osoba zakładająca prawdziwość twierdzeń astrologicznych nienaturalnie szybko traci zmysł krytyczny i obiektywizm na rzecz głębokiej fascynacji możliwościami świadomego wpływania na swój los i przewidywania wydarzeń w życiu innych ludzi. Mało kto jest w stanie opierać się skutecznie tak atrakcyjnym perspektywom.

Przez wiele lat łudziłem się, że w miarę zgłębiania zagadnień astrologii będę mógł skuteczniej kierować własnym losem, a nawet uszczęśliwiać innych ludzi. Mimo szczerych chęci rezultaty okazały się nader skromne. Tak naprawdę, wiedza astrologiczna stwarza jedynie iluzję panowania nad przeznaczeniem. Każdy chrześcijanin powołany jest do życia w wolności, a kiedy poważnie potraktuje Ewangelię, uwolni się jednocześnie od lęku o swoją przyszłość. Skoro moje losy spoczywają w ręku kochającego Boga, to przecież wszelkie horoskopy tracą swoją atrakcyjność.

– No, a co powiesz o ludziach znajdujących się w tarapatach, przeżywających jakieś tragedie życiowe, i z tego powodu szukających porady u astrologa?

– Zagadnienie cierpienia stanowi nieodłączny element nauki katolickiej, wskazującej na sens jednoczenia ludzkiego bólu z ofiarą ukrzyżowanego Jezusa. Nie chodzi tu o jakieś szczególne cierpiętnictwo, ale o świadome akty poświęcenia i wyrzeczenia, podejmowane na rzecz bliźnich w odruchu najgłębszego człowieczeństwa. Długotrwałe i wielostronne cierpienie ma często charakter ekspiacyjny i wiąże się w jakiś sposób z procesem ogołocenia człowieka z jego egoistycznych zachowań. Z tej perspektywy szczęście doczesne nabiera innego znaczenia, niż chce tego astrologia, szukająca protekcji u bożków znanych z mitologii. Bóg chrześcijan to Bóg żywy, któremu zależy na każdym z nas. To Bóg, który wspiera człowieka w jego zmaganiach z przeciwnościami życiowymi i który to czyni z miłości. Działania podyktowane miłością nie zawsze muszą być przyjemne. Matka, odmawiająca dziecku kolejnej porcji czekolady, czyni to dla jego dobra, w trosce o zachowanie właściwej diety, natomiast dziecko w takiej sytuacji będzie najczęściej zdecydowanie protestować, przekonane, że niesłusznie zostało pozbawione oczekiwanej przyjemności.

Rozważmy jeszcze jedną skrajna sytuację. Załóżmy, że ktoś pragnie za wszelką cenę doprowadzić do związku małżeńskiego z wymarzoną osobą. Astrolog podaje daty, w których, jego zdaniem, gwiazdy sprzyjają ceremonii ślubnej. Pomyślna prognoza stanowi zachętę i osoby zainteresowane pobierają się. Dopiero po czasie dochodzi do ujawnienia różnic charakterów tak silnych, że małżeństwo ulega rozpadowi. Zachęcony klient pomyślnie zrealizował swoje plany małżeńskie, których efektem był rozwód i w konsekwencji tragedia dzieci w rozbitej rodzinie. Nasuwa się wniosek, że nie każde szczęście, do którego usilnie dążymy, musi oznaczać faktyczną pomyślność. Widać to zwłaszcza w tragicznych losach wielu rodzin, których członkom dopisało szczęście w loteriach czy grach liczbowych. Zdobycie upragnionej wygranej nierzadko kończyło się destabilizacją życia rodzinnego i osobistymi dramatami pozornych szczęśliwców, nie umiejących poradzić sobie z nadmiarem gotówki.

– Cierpienie dotyka bezpośrednio wielu ludzi i jest jednocześnie zagadnieniem, którego nie da się streścić w kilku słowach. Jego sens jest o wiele głębszy, niż chcą tego zwolennicy New Age, koncentrujący swe działanie na całkowitym unikaniu i eliminowaniu cierpienia z własnego życia – mówię do Marcina.

Nasza dzisiejsza rozmowa jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że moja wizyta u pana Stanisława wynikała z braku wiedzy i rozsądku. Większość ludzi zamawiających sobie kosmogramy z pewnością nie zdaje sobie sprawy z tego wszystkiego, o czym dzisiaj mówiliśmy. Rozumiem, że Ojcowie Kościoła musieli jakoś reagować na astrologiczne ciągoty kultur, z którymi sąsiadowali chrześcijanie – próbuję nieco sprowokować Marcina.

[…] Faktycznie, zrobiło się już bardzo późno. Marcin pośpiesznie zbiera wszystkie swoje materiały i pakuje do przepastnej torby. Odprowadzam go do samej bramy, a przy pożegnaniu umawiamy się na kolejne spotkanie. Przez chwilę spoglądam na sylwetkę Marcina, znikającą w półmroku ulicznych lamp, a potem mój wzrok zatrzymuje się na rozgwieżdżonym i bezchmurnym niebie. Tuż nad linią drzew dumnie połyskuje okazały warkocz komety Hale-Boppa, o której było ostatnio głośno w prasie, radiu i telewizji. Astronomowie mówią, że można ją będzie oglądać jeszcze prawie przez miesiąc. Dzięki wiadomościom uzyskanym od Marcina mogę teraz spokojnie podziwiać efektowne zjawisko astronomiczne. Uśmiecham się na samą myśl o przerażeniu, z jakim starożytni obserwowali tajemnicze komety, zwiastujące rzekomo nadciągające kataklizmy. Dobrze, że te czasy należą już do przeszłości.

Czy aby na pewno?


Napisz komentarz (0 Komentarze)

dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl