Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow Słowo wśród nas arrow JAK WYBRAĆ 'NAJLEPSZĄ CZĄSTKĘ' - SŁOWO WŚRÓD NAS 5/2005 arrow WYBRAĆ 'NAJLEPSZĄ CZĄSTKĘ'

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
WYBRAĆ 'NAJLEPSZĄ CZĄSTKĘ' PDF Drukuj E-mail
JAK WYBRAĆ 'NAJLEPSZĄ CZĄSTKĘ' - SŁOWO WŚRÓD NAS 5/2005
Napisał SŁOWO WŚRÓD NAS   

W porównaniu z innymi świętymi Marta nie ma „dobrej prasy”. Wystarczyło, że raz poprosiła Jezusa, by nakazał jej siostrze pomóc jej w obowiązkach domowych, a już na zawsze przypięto jej łatkę przyziemnej, drobiazgowej lub, co gorsza, złośliwej. Zresztą nawet sam Jezus odrzucił prośbę Marty, dając do zrozumienia, że to właśnie jej hierarchia wartości pozostawia wiele do życzenia.

Cóż złego było w zachowaniu Marty? Za co otrzymała od Jezusa to nieoczekiwane upomnienie? Czy to grzech, że chciała, aby wszystko było bez zarzutu na przyjęcie tak dostojnego Gościa? Czy grzechem jest sprzątanie i gotowanie? Czyż wszyscy nie zachowujemy się dokładnie tak samo, spodziewając się wizyty krewnych czy przyjaciół?

W gruncie rzeczy Jezus był prawdopodobnie zadowolony z wysiłków Marty. Cieszyło Go jej pragnienie służenia Mu z całą gorliwością. Dlaczego więc zareagował tak, jak zareagował? Ponieważ pragnął uświadomić Marcie – i nam wszystkim – że istnieje pewien punkt krytyczny, po osiągnięciu którego nasze zajęcia zaczynają nas niszczyć, odbierać nam pokój ducha i oddzielać nas od Boga.

Wszyscy mamy na sumieniu poddawanie się licznym rozproszeniom, pewnej nadaktywności. Wszyscy ulegamy pokusie zajmowania się tym, co uznajemy za ważne i niezbędne – kosztem naszej relacji z Jezusem. W tym miesiącu spróbujemy więc postawić się na miejscu Marty i rozważyć, czy nasze obowiązki nie są dla nas przeszkodą w naszym kontakcie z Jezusem i w przyjmowaniu wszystkiego, co On pragnie nam ofiarować.

Działanie i kontemplacja

Najogólniej można powiedzieć, że Marta reprezentuje tych wszystkich członków Kościoła, którzy czują się wezwani do aktywnego zaangażowania się w jego działalność zewnętrzną. Należący do tej kategorii pragną całym sercem służyć Jezusowi i Jego ludowi. Natomiast siostra Marty, Maria, reprezentuje tych z nas, którzy skłaniają się ku kontemplacyjnej stronie chrześcijaństwa. Ci z kolei cenią sobie przede wszystkim przebywanie z Jezusem, rozmowę z Nim i wsłuchiwanie się w Jego głos.

Oczywiście nikt z nas, poza nielicznymi wyjątkami, nie należy w stu procentach do jednej z tych kategorii. Także wezwani do działania spędzają czas na modlitwie. Nietrudno wyobrazić sobie nawet Martę na kolanach w wolnym od zajęć czasie. Podobnie ci z nas, należący do kategorii kontemplatyków, oddają się również działaniu. Nie możemy przecież zakładać, że Maria nie wykonywała żadnych prac domowych w rodzinnym gospodarstwie czy sąsiedztwie. Ściśle biorąc, mówimy więc tu jedynie o określonej proporcji działania i służby w stosunku do kontemplacji i modlitwy.

Co więc było istotą upomnienia udzielonego Marcie przez Jezusa? Nie dotyczyło ono bynajmniej jej szczerego pragnienia służby, lecz raczej pełnienia jej w sposób, który odrywał ją od Jezusa i Jego słowa. Marta dała się całkowicie pochłonąć swoim zajęciom. Wymagania gościnności stały się dla niej ciężarem, który dźwigała w poczuciu krzywdy wyrządzonej jej przez siostrę. W rezultacie zaczęła użalać się nad sobą w przekonaniu o własnej wyższości, o swojej racji, co musiało wywołać taką, a nie inną reakcję Jezusa. Możemy sobie wyobrazić, że po zakończeniu tej sceny Jezus powiedział jej coś w rodzaju: „Marto, nie daj sobie odebrać pokoju. Nie rzucaj się w pracę bez umiaru. Nie pozwól, by twoje pragnienie służenia Mi przesłoniło to wszystko, czym Ja pragnę ci służyć”.

Czy to nie zaskakujące? Od najmłodszych lat uczono nas dawać, dawać i dawać… Służba weszła nam niemal w krew. Dlatego też prosząc Jezusa o interwencję, Marta prawdopodobnie czuła się całkowicie usprawiedliwiona. Jej problem polegał jednak na niezrozumieniu tego, że przyjęcie posługi Jezusa wobec nas jest ważniejsze od naszej posługi wobec Niego. Nigdy bowiem nie potrafimy Go prześcignąć w hojności.

Dwa poziomy rozproszeń

Jak ukazuje historia Marii i Marty, łatwo można oderwać się od Pana, dając się pochłonąć komuś lub czemuś do tego stopnia, że zabraknie nam miejsca dla Jezusa. Rozproszenia te są czasem wynikiem pokus, kiedy indziej naszych własnych chorych motywacji i sposobów myślenia.

Rozproszenia mogą mieć naturalnie bardzo różny charakter. Czasami odwracamy się od Jezusa do świata wskutek grzesznych pożądań naszej natury. Istnieje jednak bardziej subtelny poziom rozproszeń, kiedy – podobnie jak Marta – dajemy się zwieść naszym własnym dobrym intencjom. W tym sensie może oderwać nas od Jezusa nasza praca, rodzina, a nawet konkretne zaangażowanie w Kościele.

Na poziomie podstawowym odrywają nas od Jezusa pokusy nieczystości, plotek, oszustwa, zawiści, osądów i innych grzechów. Pokusy te podpowiadają nam, że określone działanie zapewni nam szczęście, że mamy do niego prawo, nawet jeśli wiemy, że jest to sprzeczne z postawą, jakiej Jezus od nas oczekuje. Pokusy te – niezależnie od tego, czy pochodzą wprost od diabła, czy od naszej upadłej natury – łudzą nas rzekomymi korzyściami, które dane działanie ma nam przynieść. Kiedy jednak już się im poddamy, niepokoją nasze sumienia, pozostawiając w nich gorzki smak wstydu i poczucia winy.

Takie właśnie doświadczenie stało się udziałem króla Dawida na krótko po tym, jak objął panowanie nad Izraelem. Kiedy cała jego armia toczyła bój z Amalekitami, Dawid pozostał w domu. Pozbawiony bezpośredniej motywacji do kontaktu z Bogiem, w momencie słabości dopuścił się cudzołóstwa z Batszebą. Następnie, próbując zatuszować swój grzech, posłał na pewną śmierć męża Batszeby, Uriasza. Choć na ogół był człowiekiem prawym i uczciwym, tym razem nie widział nic złego w swoim postępowaniu. Jego sumienie zostało uśpione do tego stopnia, że zupełnie przestał czuwać nad swoim umysłem, znajdując przekonujące usprawiedliwienie dla oszustwa, cudzołóstwa, a nawet morderstwa.

Zazwyczaj rozproszenia z niższego, podstawowego poziomu, jakim uległ król Dawid, nie są zbyt trudne do wykrycia. Natomiast te bardziej subtelne – biorące swój początek w naszych dobrych intencjach – często umykają naszej uwagi. Na tym poziomie odrywamy się od Pana, pozwalając się całkowicie pochłonąć swoim planom, dążeniom i życiowym obowiązkom. Tu właśnie kryje się powód, dla którego Jezus odrzucił prośbę Marty. Gdyby zaplanowała przygotowanie prostszego posiłku, znalazłaby czas na przebywanie z Jezusem, jak to uczyniła Maria, i uniknęłaby Jezusowej nagany.

Z nadzieją wobec rozproszeń

Chcąc przybliżyć się do Jezusa, powinniśmy uporać się z rozproszeniami na obu poziomach – tym wyższym, i tym niższym. Jezus powiedział kobiecie cudzołożnej: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8,11). Mężczyźnie przy sadzawce Betesda: „Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5,14). Upominał też Apostołów, aby przestali rywalizować pomiędzy sobą, a zaczęli służyć sobie nawzajem (Łk 22,24). Te same słowa Jezus kieruje także do nas, wzywając nas do badania własnych serc i usuwania z nich wszystkich grzesznych pożądliwości.

Jednocześnie powinniśmy mieć się na baczności przed „pozytywnymi” rozproszeniami, takimi jak praca, sprawy finansowe, małżeństwo czy rodzina. Choć wszystkie te sprawy i obowiązki z nimi związane są niezmiernie ważne, mogą one oderwać naszą uwagę od Jezusa, łudząc fałszywym poczuciem bezpieczeństwa i spełnienia.

Nie brzmi to zbyt zachęcająco, prawda? Zanim jednak stracisz wszelką nadzieję i dojdziesz do wniosku, że nigdy nie zdołasz uporać się z rozpro­szeniami w swoim życiu, przypomnij sobie jedno, że Jezus był kuszony jedną pustą obietnicą po drugiej. On wie z własnego doświadczenia, jak trudno jest opierać się pokusom. Wie też, na jak wiele pokus jesteśmy narażeni każdego dnia. Wiedział to wszystko także i wtedy, gdy upominał Martę, a przecież wezwał ją do przemiany życia. Musiał więc być przekonany, że jest ona w stanie to podjąć, a także – co jeszcze bardziej pocieszające – z pewnością był gotów sam pomóc jej w przezwyciężaniu wszystkich rozproszeń, którym się poddawała, w zmianie jej mentalności. Również dziś nikomu z nas nie odmówi łaski potrzebnej do walki z pokusami.

Bóg nie zrezygnował z Dawida, Mojżesza czy Pawła, pomimo iż mieli na rękach krew niewinnych. Nie zrezygnował z Samarytanki, choć miała już na koncie pięciu mężów i dalej żyła w grzechu. Nie rezygnuje z żadnej owcy, która zagubiła się, odchodząc od stada. Nie zrezygnuje także z nas.

Jezus wskazał Marcie właściwą drogę, którą i nam pragnie wskazać. Czyni to tylko w jednym celu – aby przekonać nas, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga, zawsze bliskimi Jego sercu. Jakichkolwiek rozproszeń byśmy doznawali, z pomocą Jezusa jesteśmy w stanie poradzić sobie z nimi i uwolnić się od ich wpływu. Z czasem odkryjemy w sobie coraz większe pragnienie spędzania czasu u stóp Jezusa i słuchania Jego słowa. Owocem tego będzie coraz głębszy, coraz bardziej intymny związek z Panem.

Napisz komentarz (0 Komentarze)

dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl