Ruch
Odnowy w Duchu Świętym w drugiej połowie XX stulecia upowszechnił
przekonanie, że po wielu wiekach przerwy powróciła do
wspólnoty wierzących powszechna praktyka modlitwy w
językach, zwana inaczej glosolalią. Termin glosolalia pochodzi
z języka greckiego i oznacza tyle co mówienie językami (skoro
mówić językami to po grecku lalein glossais).
Zdecydowanie najczęściej spotykaną dziś formą modlitwy w językach
jest wypowiadanie sylab i słów, których nie rozumie ani
wypowiadający, ani słuchający. W tym sensie mówi się też
czasem o niej jako o modlitwie w Duchu, gdyż tylko
jak się tłumaczy Duch Święty jest w stanie zrozumieć dźwięki
modlitewne podsuwane przez Niego modlącemu się charyzmatykowi.
Modlitwa taka jak się uważa była żywo obecna w
czasach apostolskich, potem jednak zanikła, albo przynajmniej
występowała wyjątkowo.
Wielu uczestników odnowy charyzmatycznej niewzruszenie wierzy,
że ma udział w tym samym charyzmacie, który został udzielony
Apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy (Dz 2,1-11) i którym
posługiwali się także uczniowie Apostołów, na przykład w domu
Korneliusza (Dz 10,44-47), w Efezie (Dz 19,5-7) i w Koryncie (1 Kor
12,4-10 i 14,2-28). Wskazuje się przy tym na przykłady z historii
Kościoła. Wydaje się, że można zauważyć tendencję do traktowania
jakichkolwiek niecodziennych modlitewnych zjawisk fonetycznych z
przeszłości jako potwierdzenie tezy, że dar języków
nigdy nie zanikł w Kościele oraz że dar języków
udzielony Apostołom trwa do dziś w grupach modlitewnych odnowy
charyzmatycznej. Oto dość reprezentatywny przykład, który
odzwierciedla opinie panujące w wielu charyzmatycznych wspólnotach
modlitewnych: Teologowie zauważają dar języków
m.in. u św. Pachomiusza, św. Teresy z Avila, św. Teresy od Dzieciątka
Jezus, św. Proboszcza z Ars, św. Franciszka z Asyżu, św. Franciszka
Ksawerego, św. o. Pio, bł. Matki Teresy z Kalkuty i wielu innych[1].
1.
Ojcowie Kościoła się mylili?
Dzisiaj
nazywa się darem języków recytowaną lub śpiewaną głośną
modlitwę, której dźwięków jednak nie sposób
zrozumieć. Normą jest, że nie rozumie jej ani żaden ze słuchaczy, ani
nawet sam wypowiadający taką modlitwę. Rzecz ciekawa, że takie
pojmowanie mówienia językami jest wyraźnie odmienne od
reprezentowanego przez starożytnych chrześcijan. Jeden z czołowych
teologów katolickich zajmujących się początkami ruchu odnowy
charyzmatycznej, o. Francis A. Sullivan, stwierdza kategorycznie:
Ojcowie [Kościoła] i niemal wszyscy piszący na ten temat, aż
do ostatnich czasów, rozumieli dar języków jako cudowną
zdolność głoszenia Ewangelii w obcym, niewyuczonym języku[2].
Po pierwsze więc, daru języków w Kościele pierwotnym nie
rozumiano jako jakiegoś rodzaju modlitwy, ale jako obdarowanie do
głoszenia chrześcijańskiego orędzia. Po drugie zaś, istotę daru
upatrywano w jego zrozumiałości.
To rozumienie jest oczywiście kłopotliwe dla współczesnej
Odnowy w Duchu Świętym, gdyż bardzo trudno byłoby znaleźć w odnowie
charyzmatycznej świadków istnienia cudownego daru posługiwania
się w ewangelizacji nowym, niewyuczonym językiem, na przykład
rosyjskim albo litewskim. Trudno nam stanąć przed faktem, że przez
całą historię Kościoła aż do lat trzydziestych XX wieku praktycznie
nikt nie nazwałby darem języków modlitwy, której nie da
się rozpoznać jako konkretnej mowy istniejącej na ziemi. Powszechny
dziś w odnowie charyzmatycznej pogląd, że Pismo Święte Nowego
Testamentu opisuje modlitwę z zasady niezrozumiałą dla nikogo na
świecie jako dar języków, okazuje się poglądem w
skali historycznej nowym, mającym zaledwie kilkadziesiąt lat. Nie
znaczy to oczywiście z konieczności, że jest to pogląd błędny:
niektóre poglądy mogą być przecież prawdziwe, choć są całkiem
niedawne. Znaczy to jednak, że warto przyjrzeć się tej opinii bliżej.
Jej nowość jest w każdym razie niewygodnym zaskoczeniem dla wielu
charyzmatyków, przekonanych o ciągłości istnienia daru języków
(w postaci glosolalii) w historii Kościoła, nawet jeśli uważa się, że
być może w minionych wiekach występował rzadko.
Z tej niewygodnej pozycji istnieją dwa wyjścia. Pierwsze z nich
wskazał nam sam F.A. Sullivan. W jego opinii Kościół
pierwszych wieków po prostu się mylił: dopiero w XX wieku
właściwie zrozumieliśmy, co naprawdę oznaczał biblijny dar języków.
Warto przyjrzeć się takiemu postawieniu sprawy, tym bardziej że
Sullivan reprezentuje wybitny teologiczny autorytet. Ten profesor
Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie jest autorem artykułu o ruchu
charyzmatycznym w słynnym i renomowanym francuskim słowniku
teologicznym Dictionnaire de spiritualité[3],
a także autorem tekstów w międzynarodowym słowniku ruchów
zielonoświątkowych i charyzmatycznych[4].
Warto w szczególności przyjrzeć się cenie, jaką ten autor
zapłacił za swój pogląd: ceną tą jest odrzucenie wiarygodności
narracji biblijnej. Był on gotów tę cenę zapłacić. Św.
Paweł jest bardziej wiarygodnym świadkiem niż Łukasz, pisze ów
teolog i uzasadnia to tak: Łukasz nie był naocznym świadkiem
tego, co się wydarzyło w Jerozolimie w pierwszą chrześcijańską
Pięćdziesiątnicę, a jego opis wydarzeń opiera się na tradycji.
Dlatego dla Sullivana nie jest pewne, czy Łukaszowy opis
zjawiska języków w czasie Pięćdziesiątnicy należy rozumieć
dosłownie jako cudowne mówienie rzeczywistymi obcymi
językami, a skoro jest to wątpliwe, to stoimy na pewnym
gruncie, jeżeli za przykładem współczesnych egzegetów
nasze rozumienie daru języków opieramy bardziej na Pierwszym
Liście do Koryntian niż na drugim rozdziale Dziejów
Apostolskich[5].
Mówiąc prościej, Sullivan chce przekazać czytelnikowi myśl, że
opis z Dziejów mówiący o mówieniu w wielu
faktycznych językach, nie odpowiada faktom. W rzeczywistości, według
niego, doszło bowiem tylko do wydawania głosów niezrozumiałych
dla nikogo z obecnych. Bóg wcale nie sprawił, by wypowiedź
Apostołów zabrzmiała w wielu zrozumiałych językach. Ich mowa,
wręcz odwrotnie, stała się niezrozumiała nawet dla samych mówiących.
W taki właśnie niezrozumiały zarówno dla siebie, jak i dla
innych ludzi sposób Apostołowie mieli wyrażać intencje swoich
serc, uwielbiając Boga. Idąc tą drogą, Sullivan w kilku zdaniach
pożegnał się zarówno z zaufaniem do rzetelności opisu Dziejów
Apostolskich, jak i ze zgodnym przekonaniem Ojców Kościoła.
Chociaż niektórzy współcześni egzegeci
utrzymują, że glosolalia Koryntian była mówieniem w nieznanym
im obcym języku, to znacznie powszechniejszy jest obecnie pogląd, [że
«języki» to] «wypowiedź ekstatyczna», «język
ekstazy» i temu podobne[6].
Czy istnieje jakieś inne wyjście z zarysowanej niewygodnej sytuacji?
Warto zacząć od opinii innych egzegetów, że dar języków
w opisie Łukaszowych Dziejów Apostolskich przedstawiony jest
wyraźnie jako mowa zrozumiała[7].
Przytaczane czasem przykłady nieskładnej mowy proroczej zaczerpnięte
spoza chrześcijaństwa, z innych kultur mające być analogią do daru
języków są jak wskazują owi bibliści słabe:
Łukasz opisuje tę mowę nie jako nieskładną, lecz jako
oddawanie czci Bogu w językach, których mówiący nie
znali[8].
Wydaje się raczej oczywiste, że intencją autora Dziejów
Apostolskich było przekazanie czytelnikowi, iż w dzień
zesłania Ducha Świętego uczniowie ogłaszają dziwy Boże w językach,
które rozumieją zebrani tam ludzie[9].
Jeśli tak, to zdanie Ojców Kościoła i całej teologicznej
tradycji aż do prawie połowy XX wieku może mieć większą wartość, niż
się to na początku wydawało.
Stajemy wobec tego przed całą serią problemów:
Czy chrześcijanie opisani w I Liście do Koryntian (1 Kor
12-14) posługiwali się modlitwą w postaci dźwięków
niemożliwych do zrozumienia w żadnym istniejącym ziemskim języku, tak
jak brzmi dzisiejsza glosolalia charyzmatyczna?
Czy takie same dźwięki wydawali Apostołowie zgromadzeni w
dzień Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie?
Czy może czymś innym był cud posługiwania się faktycznymi,
niewyuczonymi językami w Jerozolimie (Dz 2) w przeciwieństwie do
niemożliwej do zrozumienia glosolalii korynckiej (1 Kor 12-14)?
Czy pierwsze pokolenia chrześcijańskie, które wydały
Ojców Kościoła, myliły się w ocenie tych zjawisk?
Czy bliżej prawdy będziemy, traktując zdanie starożytnych
chrześcijan jako błędne, czy też przyjmując głos Ojców jako
wiarygodny?
Czy współczesna glosolalia to powtórzenie cudu
dnia Pięćdziesiątnicy, mówienia językami z Koryntu, czy też
może jeszcze coś innego?
Oto cała seria pytań, które domagają się wnikliwych
odpowiedzi. Aby rozważyć przynajmniej niektóre aspekty tych
problemów, w niniejszym tekście zapytamy najpierw, czego
uczyli chrześcijanie pierwszych wieków na temat biblijnego
daru mówienia językami. Niech pomogą nam w tym autentyczne
teksty pochodzące ze starożytności. Spróbujmy się dowiedzieć,
jak rozumieli te zagadnienia i jak interpretowali odnośne teksty
biblijne przedstawiciele chrześcijaństwa pierwszych stuleci.
2.
Mówienie językami w oczach starożytnych chrześcijan
Głos
pierwszych chrześcijan, starożytnego Kościoła, średniowiecza i całej
późniejszej Tradycji (aż do pierwszych dziesięcioleci XX
wieku) jest jednoznaczny: zarówno w Dziejach Apostolskich, jak
i w I Liście do Koryntian opisany jest dar języków w sensie
posługiwania się niewyuczonym, faktycznym językiem ludzi. Mamy
wyraźny dowód, że na przykład Orygenes († 253) rozumiał
dar języków opisywany przez Apostoła Pawła w 1 Kor 14
jako zdolność komunikowania się w istniejących językach. Pisze on, że
Paweł od Ducha Świętego otrzymał łaskę przemawiania w językach
wszystkich ludów. Sam o tym mówi: «[
]
mówię językami lepiej od was wszystkich»[10].
Kiedy św.
Jan Chryzostom (ok. 350-407) stawia pytanie: Dlaczego na
początku wszyscy ochrzczeni mówili językami?, od razy
wyjaśnia sens języków. Pyta: Co to znaczy «mówić
językami»?, i udziela odpowiedzi, z której jasno
i precyzyjnie wynika, jak to rozumie: Ochrzczony mówił
zaraz w języku Hindusów, Egipcjan, Persów, Scytów,
Traków; jeden rozumiał wiele języków [
]. Kiedy
Paweł włożył na nich ręce, wszyscy zaczęli mówić językami[11].
W bardzo wielu miejscach swoich homilii tak właśnie wyjaśniał ów
dar. W komentarzu do fragmentu z I Listu do Koryntian: Ten
bowiem, kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu.
Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy
tajemne (1 Kor 14,2-3); Chryzostom pisał:
Gdy budowano wieżę [Babel], jeden język podzielony został na
wiele; tak więc wtedy [w dniu Pięćdziesiątnicy] wiele języków
często spotykało się w jednym człowieku i ta sama osoba przemawiała
zarówno po persku, jak i po łacinie, i po hindusku i w wielu
innych językach, gdy Duch w nich brzmiał. Dar ten zwano darem
języków, ponieważ człowiek taki mógł od razu mówić
wieloma językami[12].
Komentując
zaś tekst św. Pawła: Jeżeli jednak nie będę rozumiał, co jakiś
dźwięk znaczy, będę barbarzyńcą dla przemawiającego, a przemawiający
barbarzyńcą dla mnie [
]. Będę się modlił duchem, ale będę się
też modlił i umysłem, będę śpiewał duchem, będę też śpiewał i
umysłem (1 Kor 14,11.15); stwierdzał:
Jeśli
ktoś mówiłby tylko po persku, albo w jakimś innym języku, i
nie rozumiałby tego, co mówi, to oczywiście i dla siebie
samego byłby barbarzyńcą, a nie tylko dla innych, nie rozumiejąc
dźwięku słów. Wielu bowiem było dawniej, którzy mieli
dar modlitwy razem z darem języków; modlili się więc i
językiem mówili, modląc się czy to w perskim języku czy po
łacinie, ale rozumem nie wiedzieli, co mówili[13].
Podobnie jak inni autorzy starożytnego Kościoła, także Augustyn
(360-430) rozumiał mówienie językami tylko i wyłącznie w
sensie daru porozumiewania się w jakimś faktycznie istniejącym obcym
języku ludzkim, niewyuczonym przez człowieka. Duch Święty
dlatego jako pierwszy dar udzielił ludziom daru języków
które zostały ustanowione w celu porozumiewania się i dla
przyjemności ludzi [
] aby pokazać, w jaki sposób
z największą łatwością mógłby ludzi uczynić mądrymi mądrością
Bożą[14].
Jeśli podawano jakieś przykłady trwania tego charyzmatu, to tylko w
takim właśnie sensie: wspomniany w życiu Pachomiusza, mnicha żyjącego
w IV wieku w Egipcie, fenomen mówienia językami polegał na
tym, że ten chociaż nigdy nie uczył się łaciny po
kilkugodzinnej modlitwie był w stanie rozmawiać z gościem w tym
właśnie języku[15].
Św. Augustyn nie słyszał o darze języków rozumianym tak, jak
rozumie się współczesną glosolalię, czyli rodzaj modlitewnego
gaworzenia za pomocą dźwięków bez szczególnej
dyskursywnej treści na chwałę Bożą. Jak się wydaje, nie słyszał też o
tym żaden z innych pisarzy pierwotnego chrześcijaństwa. W każdym
razie nie sposób przytoczyć jakiegoś tekstu, który by o
takim rozumieniu świadczył. Kiedy więc w pierwotnym chrześcijaństwie
mówi się o darze języków, ma się na myśli cud:
posługiwanie się niewyuczonym i osobiście nieznanym, ale jednak
rzeczywistym językiem obcym. Takim darem języków za czasów
Augustyna (całkiem podobnie jak i dzisiaj wśród charyzmatyków
dowolnych wyznań) wyjąwszy przypadki rzadkich cudów
wierni się nie posługiwali. Jakie wnioski wyciąga z tego święty
biskup?
Dlaczego nikt nie mówi językami wszystkich narodów,
jak mówili ci, którzy wtedy zostali napełnieni Duchem
Świętym? Bo to, co oznaczał [ten dar], zostało wypełnione [
].
To, że mały Kościół mówił językami wszystkich narodów,
[oznaczało], że ów wielki Kościół, od wschodu do
zachodu, będzie mówił językami wszystkich narodów.
Teraz wypełniło się to, co wtedy zostało wypowiedziane[16].
Warto zauważyć, że z tym zdaniem starożytnego Ojca Kościoła
współbrzmią w naszej współczesnej liturgii słowa
prefacji na Zesłanie Ducha Świętego, która wyraża przecież
najczystszą wiarę Kościoła: Duch Święty w początkach Kościoła
[
] zjednoczył różne języki w wyznawaniu tej samej
wiary.
Ale wróćmy do Augustyna: jak dokładnie rozumiał on biblijne
mówienie językami, wynika niedwuznacznie z jego dalszego
komentarza. Dar języków był dla niego udzieloną przez Boga
zdolnością porozumiewania się w mowie jednego z okolicznych ludów:
Śmiem ci powiedzieć, że mówię językami wszystkich.
Jestem w ciele Chrystusowym, jestem jego w Kościele. Jeżeli ciało
Chrystusowe już przemawia językami wszystkich, to i ja jestem pośród
tych wszystkich języków. Mój jest grecki, mój
jest syryjski, mój jest hebrajski, mój jest język
wszystkich ludów, ponieważ należę do jedności wszystkich
ludów[17].
Jeszcze wyraźniej pisze o tym św. Hieronim (żyjący w latach 347-419).
Odróżnia on dar Ducha Świętego udzielony ósmego dnia w
Wieczerniku (J 20,21-23) od daru Ducha udzielonego w dzień
Pięćdziesiątnicy (Dz 2). W swoim liście z 406 roku Hieronim pisze: w
tym pierwszym zesłaniu Ducha Apostołowie otrzymali łaskę,
dzięki której mieli odpuszczać grzechy, chrzcić, czynić synami
Bożymi i udzielać wierzącym ducha usynowienia według słów
samego Zbawiciela: «Którym odpuścicie grzechy, są im
odpuszczone». Są to więc łaski sakramentalne udzielone
Apostołom i przekazane biskupom, jako ich następcom, oraz
prezbiterom. Natomiast dzień Pięćdziesiątnicy przyniósł dar
kolejny: Przyobiecano im, że mają być ochrzczeni Duchem
Świętym i przyobleczeni mocą z wysokości [
], aby mieli dar
czynienia cudów i łaskę uzdrowień, aby dla głoszenia Ewangelii
wielu narodom uzyskali znajomość różnych języków.
Po tym Hieronim dokładnie opisuje, jak rozumie ów dar języków:
Uzyskali znajomość różnych języków, by już wtedy
można się było przekonać, którzy z Apostołów którym
narodom mieli zwiastować [Ewangelię]. Wszak Apostoł Paweł, który
głosił Ewangelię od Jeruzalem aż po Ilirię, a stąd przez Rzym szybko
podąża do Hiszpanii, dziękuje Bogu, że lepiej od innych Apostołów
mówi językami (1 Kor 14,18). Ten bowiem, który
wielu narodom miał głosić Ewangelię, otrzymał łaskę znajomości wielu
języków [
]. [Apostołowie] otrzymali znajomość języków
wszystkich narodów, aby mając głosić Chrystusa, mogli się
obchodzić bez żadnego tłumacza[18].
Żyjący niewiele później Teodoret z Cyru (393-466), który
opisuje charyzmatyczne dary łaski wspomniane w Dziejach Apostolskich
lub w listach Pawłowych jako charakterystyczne raczej tylko dla
początków głoszenia Ewangelii, wspomina przy tym także dar
języków. Rozumie go jako mówienie faktycznym obcym
językiem.
W tych, którzy przyjęli Bożą naukę i zostali uznani za
godnych zbawczego chrztu, niegdyś jawnie działała duchowa łaska.
Jedni mówili różnymi językami, których ani nie
znali sami z siebie, ani nie nauczyli się ich od drugich, inni
dokonywali cudów i leczyli choroby, jeszcze inni otrzymywali
dar prorokowania i przepowiadali przyszłość, a niekiedy ujawniali
sprawy, które dokonywały się w tajemnicy[19].
Dar języków opisany przez św. Pawła (1 Kor 12,10)
Teodoret rozumie tak samo jak rozumie je całe chrześcijaństwo
starożytne: zdarzało się, że człowiek, który znał tylko
język grecki, tłumaczył słuchaczom przemówienia wygłaszane po
scytyjsku albo tracku[20],
gdyż idzie o to, aby ci, którzy udają się do
mieszkańców Indii, głosili im naukę w ich języku, a ci, którzy
przemawiają do Persów, Rzymian czy Egipcjan, głosili im
Ewangelie w ich ojczystej mowie[21].
W tym też świetle Teodoret rozumie napomnienia Pawła skierowane
przeciw nadużywaniu języków. Koryntian szczególnie
wbijał w pychę dar języków, gdyż posługiwali się różnymi
językami bez pomocy znawców i tłumaczy; i nie czynili tego po
kolei, ale często po dwóch, po trzech czy czterech
jednocześnie[22].
Tak samo rozumie biblijne mówienie językami św. Bazyli
(† 379), który zauważa, że Apostoł, pisząc:
«Jeśli modlę się pod wpływem daru języków, duch
mój wprawdzie się modli, ale umysł nie odnosi żadnych
korzyści» (1 Kor 14,14), mówi o tych,
którzy modlą się w języku nieznanym dla słuchających.
Wtedy, skoro słowa modlitwy pozostają niezrozumiałe dla
obecnych, umysł modlącego się nie osiąga celu, gdyż modlitwa taka
nikomu nie jest pomocna[23].
Mówienie językami wspomina nieco później św. Grzegorz
Wielki († 604), ale znowu oczywiście rozumie je tak jak
cała starożytność chrześcijańska. Oto – jak wspomina Grzegorz –
pewien mnich imieniem Ammoniusz na dowód prawdziwości swoich
widzeń proroczych otrzymał dar języków: «Mówię
wszystkimi językami! [
] Mów do mnie po grecku [i
przekonaj się], czy mówię prawdę, twierdząc, że otrzymałem
znajomość wszystkich języków!» Pan domu przemówił
do niego po grecku, [a potem] miecznik Bułgar po bułgarsku. [
]
I uwierzyli, że zna wszystkie języki[24].
Wniosek z lektury tekstów chrześcijaństwa pierwszych wieków
wydaje się jednoznaczny. Opisane w Nowym Testamencie mówienie
językami nie było według starożytnych chrześcijan tworzeniem
niezrozumiałych dźwięków pod wpływem duchowego natchnienia,
ale faktycznym posługiwaniem się autentycznym ludzkim językiem. Jeśli
Biblia wspomina o ich niezrozumiałości (1 Kor 14), to starożytne
chrześcijaństwo powiedziałoby nam, że wynikało to z tego, że język
taki mógł być nieznany w konkretnym środowisku: na przykład
język tracki w Koryncie albo scytyjski w Rzymie[25].
Porównując rozumienie przez Kościół pierwszych wieków
tekstów biblijnych o mówieniu językami z rozumieniem
powszechnym dziś w odnowie charyzmatycznej, zauważamy więc istotną
różnicę interpretacyjną. Dziś przecież jednoznacznie używa się
tych tekstów (Dz 2,1-11; 10,44-47; 19,5-7; 1 Kor 12,4-10;
13,1; 14,2-28) dla wyjaśnienia zjawiska modlitewnej glosolalii Odnowy
w Duchu Świętym. A glosolalia jest z reguły niezrozumiała ani dla
mówiącego, ani dla słuchacza. Czy istnieje jakieś rozwiązanie
tego zagadnienia?
3.
Jubilacja: głos bez słów (vox sine verbis)
Wiemy
już, że Kościół pierwszych wieków inaczej niż
dzisiejsza odnowa charyzmatyczna rozumiał dar języków
wspomniany w Nowym Testamencie. Czy znaczy to jednak, że w
starożytności nie znano modlitwy podobnej do dzisiejszej modlitwy w
językach praktykowanej w odnowie charyzmatycznej? Taki wniosek byłby
przedwczesny.
Kontynuując nasze wczytywanie się w źródła starożytnego
Kościoła, za kolejny punkt startowy przyjmiemy teraz jeden z
najbardziej przejmujących opisów cudów u św. Augustyna.
Dotyczy on wydarzenia, gdy Augustyn nakazał pewnego razu w
ramach kazania w kościele odczytanie sprawozdania z
uzdrowienia. Podczas lektury rozległy się w zgromadzeniu okrzyki,
gdyż doszło do kolejnego uzdrowienia w kaplicy świętego męczennika:
zdawało się, że nieprzerwany jeden wrzask z płaczem pomieszany
końca mieć nie będzie[26].
Co ciekawe, ludzie poruszeni wdzięcznością wobec Boga za Jego dobroć,
radosnym wołaniem wielbili Boga, słów żadnych nie
wymawiając (laudem voce sine verbis),
tak głośno, że uszy nasze z ledwością znieść to mogły[27].
W opisie tym odkrywamy ślad pewnego intrygującego sposobu modlitwy. W
rozmaitych miejscach w pismach św. Augustyna pojawia się odwołanie do
tego specjalnego rodzaju modlitewnego zachowania się ludzi.
Zachowanie to ów wielki doktor Kościoła określa łacińską nazwą
iubilatio. W wielu szczegółach opisuje, jak taka
jubilacja wygląda, czego jest wyrazem i czemu powinna służyć.
Sprawdźmy, czy nie doprowadzi nas to krok dalej w zrozumieniu
współczesnej glosolalii praktykowanej w Odnowie w Duchu
Świętym.
a. Ani nie mówmy, ani nie milczmy!
Po pierwsze więc, jubilacja jest to modlitwa głośna,
ale obywająca się bez sylab jakichś
konkretnych słów. Powodem użycia takiej formy wypowiedzi jest
niemożność wypowiedzenia wielkości tajemnic wiary. To, co
chrześcijanin chciałby wysłowić, przekracza możliwości człowieka.
Jeśli nie potrafimy wypowiedzieć, to wznieśmy jubilację
(iubilemus), pisze Augustyn i wyjaśnia dalej, jak
należy to zrozumieć. Chrześcijanin, przeżywając, że dobry jest
Bóg, z jednej strony doświadcza, że nie
potrafimy wyrazić tego, a z drugiej strony wie, że Bóg
nie pozwala nam zamilczeć. Cóż więc należy
zrobić? Jeśli zatem nie potrafimy wypowiedzieć, a radość nie
pozwala nam milczeć, ani nie mówmy, ani nie milczmy (nec
loquamur, nec taceamus). Jak jest to możliwe, aby modląc
się, nie milczeć, a jednocześnie nie mówić? Co uczynimy
nie mówiąc i nie milcząc? Odpowiedź brzmi: Jubilacja!
(iubilemus). Augustyn wyjaśnia dalej: co znaczy:
jubilacja (iubilate)? Podnieście głos bez słów (vocem
ineffabilem) waszej radości i wykrzykujcie swoją radość.
Wspaniałość tego sposobu wypowiedzi przywodzi na myśl doktorowi
Kościoła chwałę niebieską: jakież to będą głosy po nasyceniu
[zbawieniem wiecznym], skoro obecnie po skromnym posiłku
[doczesności] tak bardzo ogarnia to naszą duszę?[28].
Wysiłek człowieka w czasie takiej modlitwy nie powinien kierować się
na formułowanie pojęć: Nie wyszukuj słów, którymi
potrafiłbyś pokazać, czym Bóg się raduje. Z jubilacją śpiewaj
(in iubilatione cane) [
]. Zrozumieć ani słowami
wytłumaczyć tego niepodobna, co śpiewa serce[29].
Trudzenie umysłu w takiej chwili formułowaniem
konkretnych słów i wyrażeń byłoby ograniczeniem: Już
wiecie, co znaczy jubilacja (iubilare). Radujcie się i
opowiadajcie. Jeśli radujecie się, a nie potraficie tego
wypowiedzieć, wykrzykujcie w jubilacji (iubilate). Waszą
radość wyraża radosna jubilacja (iubilatio), jeśli słowa tego
nie potrafią. Podobnym ograniczeniem radości byłby jednak
również przymus pozostawania w ciszy z powodu niemożności
sformułowania wdzięcznych myśli: Jednak niech radość nie
będzie niema , apeluje Augustyn. I rozumuje tak: Bóg
uzdrowił cię, abyś żył dla Niego, więc zwracaj się do Niego w
modlitwie: Jeśli Jego prawica uzdrowiła się dla Niego, mów
Temu, dla którego zostałeś uzdrowiony[30].
Specjalną formułą używaną kilkakrotnie przez
Augustyna jest wyrażenie sine verbis, czyli bez słów.
To wyrażenie nie oznacza modlitwy bezdźwięcznej, czyli
w ciszy, ale raczej głośnej, dźwięcznej tyle że
bez dźwięków ubranych w słowa wyrażające pojęcia.
Ten, kto wznosi jubilację (iubilat),
nie wypowiada słów, ale wydaje dźwięki radości bez słów
(sine verbis). Jest to bowiem głos umysłu zalanego radością,
wyrażającego uczucie, jak potrafi [
]. Człowiek, w
rozradowaniu ciesząc się dźwiękami, których nie można
zrozumieć i wypowiedzieć, wydaje odgłosy wesela bez słów.
Czyni to tak, że wydaje się, że on samym głosem się raduje, ale
słowami nie potrafi wyrazić tego, jak się raduje, bo jest wypełniony
nadzwyczajną radością[31].
W najgłębszym ujęciu wyraża się w ten sposób
niewyrażalność ostatecznych tajemnic wiary. Słowo Wcielone nie może
być wyrażone przez najmądrzejsze nawet ludzkie słowa, więc można je
wyrazić raczej przez odgłosy zachwytu. Okrzyk (iubilationem)
zamiast słowa możemy wyrazić, słowa w miejsce Słowa nie
potrafimy. Wykrzykuj (iubilate) radośnie Panu, cała ziemio[32].
b. Jak przy żniwach czy przy
winobraniu
Po drugie, jubilacja jest śpiewem co do
zewnętrznej formy podobnym do świeckich zwyczajów epoki
Augustyna. Święty biskup nie uważa takiego śpiewu za cudowny dar. Nie
uważa go za charyzmat ani za specjalne uzdolnienie mające udowodnić
napełnienie Duchem Świętym. Z całą pewnością nie widzi związku między
modlitwą jubilacji a biblijnym darem charyzmatycznym mówienia
językami[33].
Wręcz przeciwnie, wyraźnie odwołuje się do świeckich wzorców
tego sposobu wyrażania uczuć.
Ponieważ ci, co śpiewają czy to przy
żniwach, czy przy winobraniu, czy przy jakiejkolwiek pracy
pożytecznej, kiedy rozpoczynają wyśpiewywać z radości pieśń słowami,
niejako napełniają się takim weselem, że nie potrafią tego wyrazić
słowami, porzucają sylaby słów, a przechodzą w wydawanie tylko
dźwięku jubilacji (sonum iubilationis). Taki dźwięk jubilacji
(iubilum sonus) czasami oznacza, że w sercu rodzi się coś,
czego wypowiedzieć niepodobna[34].
Sama zewnętrzna forma jubilacji nie była więc
czymś wyjątkowym w otaczającej chrześcijan kulturze starożytnego
świata śródziemnomorskiego. Raczej odtwarzała to, co i tak
działo się przy innych okazjach w świecie poza Kościołem. Spójrzcie
na tych, którzy wyśpiewują w jubilacji (iubilant in
cantilenis), i to choćby podczas zapasów światowej
radości – zachęca Augustyn. Kiedy napełnia ich
radość, jakiej język nie potrafi sprostać wyrazami, niejako
wykrzykują w jubilacji (quemadmodum iubilent), a przez taki
głos wskazują na stan duszy, nie mogąc wyrazić słowami tego, co
sercem pojmują. Doktor Kościoła stawia ich za przykład: Jeśli
zatem oni z radości ziemskiej wykrzykują w jubilacji (iubilant),
to czyż my nie powinniśmy wykrzykiwać w jubilacji (iubilare) z
wesela niebieskiego, którego słowami wyrazić nie potrafimy?[35].
Mamy wzorować się na tych, którzy
robią coś na polu, pośród pieśni ubranych w słowa,
kiedy wplatają pewne głosy bez słów w natchnieniu
rozradowanego ducha, i to nazywa się jubilacją (iubilatio).
Mamy naśladować ich oczywiście w połączeniu z wewnętrzną intencją
serca: Ofiarują Bogu jubilację (iubilationem) godną
uwieńczenia[36].
c. Nie zdołasz Go wypowiedzieć, a nie powinieneś milczeć
Dlatego, po trzecie, tym, co stanowi o
specjalnej wartości takiej modlitwy, jest nastawienie wdzięcznego
serca. Co znaczy jubilacja (iubilare)? Trzeba
wznosić jubilację (iubilare) i słuchać słów psalmu, a
nie rozumieć jubilacji (iubilationem) w taki sposób,
żeby tylko głos nasz miał udział w jubilacji (iubilet), a
serce nie miało w jubilacji udziału (iubilet)[37].
Wartość wyśpiewywania bez formułowania wyrazów zależy tylko od
gorącego serca wierzącego chrześcijanina. Augustyn uczy więc dalej:
Komu przystoi taka jubilacja (iubilatio), jeśli nie
Bogu? Ponieważ jest niewypowiedziany, wyrazić Go nie zdołasz.
Wdzięczność jest tu tym większa, że łączy się z nieograniczoną
radością za Boże dary: Jeśli nie zdołasz Go wypowiedzieć, a
nie powinieneś milczeć, co ci pozostaje jak nie jubilacja (ut
iubiles), aby serce twoje weseliło się bez słów, a
niezmierzona wielkość radości nie była krępowana ograniczeniem
sylab?[38].
Doktor Kościoła nieustannie wraca do tego
właśnie motywu: radości nie potrafi wyrazić słowami, a
jednak głosem świadczy o tym, co się dzieje wewnątrz, a czego słowami
powiedzieć niepodobna: to znaczy jubilacja (iubilare)[39].
Wznoście Bogu jubilację (iubilate
Deo) wszystkie ziemie. Co to znaczy «wznoście jubilację»
(iubilate)? Wykrzykujcie głosem radości, jeśli nie potraficie
słowami. Albowiem nie słowami wznosi się jubilację (iubilatur)[40].
O ile słowa lepiej wyraziłyby treść precyzyjnych pojęć, o tyle
głośna, choć bezsłowna modlitwa lepiej wyraża modlitewne uczucia. Co
powiemy, a raczej co odczujemy w jubilacji (in iubilatione)?
Posłuchajcie: Ponieważ Bóg jest wielkim Panem, dlatego wznośmy
Mu jubilację (iubilemus illi)[41].
d. Pan zewsząd domaga się jubilacji
Szczególnym aspektem omawianej modlitwy podkreślanym przez św.
Augustyna jest jej moc jednocząca. W takim sensie trzeba
modlić się nią po katolicku: Wszystkie
ziemie niechaj wznoszą jubilację (iubilet), po katolicku niech
wznoszą jubilację (catholica iubilet). Katolickość obejmuje
wszystko. Kto trzyma się części, a od całości został odcięty, wyć
pragnie, a nie wielbić (iubilare)[42].
Ponieważ w tłumaczeniu Biblii używanym przez
św. Augustyna słowa iubilare i iubilatio występują
często w połączeniu z frazą wszystkie ziemie (łac.
omnis terra), stało się to okazją do napominania, by modlitwa
wdzięczności i uwielbienia była rzeczywiście wyrazem katolickiego
zjednoczenia Kościoła. Zrozumiałeś jubilację (iubilationem)
całej ziemi, jeśli twoja jubilacja (iubilas) jest dla Pana[43];
ponieważ Pan wszędzie zasiał błogosławieństwo, zewsząd domaga
się jubilacji (iubilationem)[44].
Podsumujmy to, czego dowiedzieliśmy się o jubilacji. W opisie św.
Augustyna jawi nam się ona jako modlitwa głośna, choć nie posługująca
się konkretnymi słowami. W tym aspekcie wydaje się podobna do tego,
czym jest współczesna glosolalia w środowiskach
charyzmatycznych. Jubilacja nie jest jednak traktowana jako charyzmat
sam w sobie: jest raczej wzorowana na świeckich zwyczajach
środowiska, które Augustyn znał w swojej epoce, na przykład na
obyczajach ludzi pracujących na roli i wyrażających radość z udanych
zbiorów. Tym, co stanowi o sensie tej modlitwy, jest
nastawienie wdzięcznego serca. Szczególnie ważny jest aspekt
jednoczący takiej modlitwy, gdyż jest to modlitwa wspólna,
dynamiczna i głośna.
4.
Wnioski
Materiały
historyczne zdają się potwierdzać tezę: kiedy pierwsze pokolenia
Kościoła mówiły o biblijnym charyzmacie języków,
wówczas zawsze i jednoznacznie myślano o cudownym darze
posługiwania się niewyuczonym, istniejącym faktycznie językiem
ludzkim. Kiedy natomiast mówiono o modlitewnych dźwiękach
nieskładających się w zrozumiałe słowa jakiegoś ludzkiego języka,
wówczas doceniając i taki rodzaj modlitwy nie
łączono tego zjawiska z biblijnym darem języków.
Mówiąc precyzyjniej:
a. W Kościele pierwszych pokoleń chrześcijańskich czytano i
interpretowano teksty z Dziejów Apostolskich oraz z I Listu do
Koryntian wspominające mówienie językami lub
języki. Wszyscy starożytni autorzy rozumieli te
wzmianki jednoznacznie: jako cudowny dar posługiwania się językiem
nieznanym osobie mówiącej, który słuchacze rozumieli
albo bezpośrednio, albo wskutek udzielenia przez Boga daru
tłumaczenia języków (1 Kor 12 i 14). Taki sposób
rozumienia biblijnego mówienia językami trwał też przez
następne stulecia. Był charakterystyczny jeszcze w XX wieku nawet dla
pierwszego pokolenia protestanckich zielonoświątkowców (którzy
skądinąd w darze języków upatrywali niezbędny warunek
zbawienia).
Dar
języków, jak uważano, ze swojej istoty powinien być
komunikatywny: czy to wskutek rozumienia od razu mowy wypowiadanej
pod wpływem daru języków, czy też wskutek charyzmatycznego
daru ich tłumaczenia. Gdyby taka mowa pozostała ostatecznie
niezrozumiała dla słuchacza, uważano by ją za bezcelową: Gdyby
nie było tłumacza, nie powinien mówić na zgromadzeniu; niech
zaś mówi sobie samemu i Bogu! (1 Kor 14,28).
b. W Kościele starożytnym można spotkać wzmianki o modlitwie za
pomocą dźwięków nieskoordynowanych w słowa czy w zrozumiałe
zdania. Modlitwę taką św. Augustyn nazywa jubilacją, ale nigdy nie
łączy jej z biblijnym mówieniem językami. Podstawowym powodem
tego odróżnienia jest niezrozumiałość jubilacji dla innych
ludzi.
c. Pomiędzy Kościołem pierwszych stuleci a dzisiejszą odnową
charyzmatyczną powstaje więc ważna rozbieżność interpretacyjna.
Współczesne utożsamianie biblijnego daru mówienia
językami z jubilacją polegającą na wydawaniu dźwięków z zasady
niezrozumiałych ani dla mówiącego, ani dla słuchacza, jest
nowością. Nowość ta upowszechniła się dopiero około lat trzydziestych
XX wieku. Powodem pojawienia się takiego poglądu była, jak się
wydaje, potrzeba wyjaśnienia, dlaczego glosolalia powszechnie używana
w środowisku pentekostalno-charyzmatycznym nie spełniała pokładanych
w niej oczekiwań: nie okazała się darem posługiwania się faktycznymi
i niewyuczonymi wcześniej językami ludzkimi.
Od początków nowożytnego ruchu charyzmatyczno-pentekostalnego,
czyli od początku XX wieku, ludzie posługujący się glosolalią
wierzyli, że mówią którymś z języków ludzkich.
Początkowo wierzyli, że pozwoli im to głosić Ewangelię w innych
krajach bez potrzeby uczenia się języków obcych, później
że będą mogli przynajmniej modlić się w jakimś obcym języku.
Wreszcie, po kilkudziesięciu latach realia zmusiły do reinterpretacji
tej tezy: zaczęto uczyć, że większość nowotestamentowych wzmianek o
mówieniu językami odnosi się do glosolalii w takiej postaci, w
jakiej najczęściej obecna jest we współczesnym ruchu odnowy
charyzmatycznej.
Gdyby przyjąć powyższe etapy rozumowania, można by zaproponować kilka
tez do dyskusji. Być może dyskusja taka pomogłaby w uzgodnieniu
doświadczenia Kościoła pierwszych wieków ze współczesnym
doświadczeniem charyzmatycznym.
Charyzmatyczną glosolalię nazywaną we współczesnej
Odnowie w Duchu Świętym modlitwą językami roztropniej
byłoby interpretować jako coś analogicznego do starożytnej jubilacji
niż jako odpowiednik mówienia językami w sensie biblijnym.
Pewną trudność stanowi tu fakt, że Augustyn
pisze o człowieku, któremu brakuje środków wyrazu dla
ekspresji radości Bożej, więc sięga po znany sobie i używany przy
innych okazjach sposób wyrażania radości: jubilację. Tymczasem
dziś glosolalia nie jest naturalnym sposobem wyrażania emocji, raczej
trzeba taką umiejętność dopiero nabyć. Ponieważ we współczesnym
świecie ludzie raczej nie wyrażają przez glosolalię swojej radości w
sytuacjach świeckich, więc tezę tę trzeba by przedyskutować głębiej.
Charyzmatyczność modlitwy nazywanej dziś modlitwą w
językach należałoby rozumieć podobnie jak charyzmatyczność
modlitwy w jakimś zrozumiałym języku, na przykład polskim. Sam fakt
posługiwania się polskim językiem nie jest przecież charyzmatem, ale
Bóg może posłużyć się naszym językiem do przekazania na
przykład proroczego orędzia. Podobne, nie ma podstaw, by sam fakt
posługiwania się glosolalią uważać za charyzmat, ale jej modlitewne
wykorzystanie może być charyzmatem. Dodatkowym argumentem powinno tu
być dobrze udokumentowane występowanie glosolalii w religiach
niechrześcijańskich, na przykład w szamanizmie lub buddyzmie, a nawet
w ogóle poza kontekstem religijnym[45].
Podobnie jak językiem polskim można się posłużyć do wyrażenia zarówno
treści chrześcijańskich, jak i na przykład buddyjskich, podobnie za
pomocą glosolalii może modlić się zarówno szaman, jak
chrześcijanin.
Wynika z tego, że nie należy przedstawiać samej zdolności do
modlitwy w językach jako niezawodnego znaku działania
Ducha Świętego albo jako charyzmatu.
Warto doceniać pożytek takiej modlitwy, zwłaszcza wobec
wielkiej liczby przykładów ludzi, którzy w ten sposób
podtrzymywali swoją relację z Bogiem i trwali w Jego obecności.
Miliony ludzi w ten właśnie sposób odkrywały w naszych czasach
nową więź z Bogiem i przeżywało Jego działanie w swoim sercu.
PRZYPISY:
[1]
M. Wrzos, Dar języków, Zeszyty Odnowy w Duchu
Świętym 74 (wrzesień-październik 2004) nr 5, s. 47-56.
[2]
F.A. Sullivan, Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna, Warszawa
1986, s. 130.
[3]
Tenże, Pentecôtisme, w: Dictionnaire de
spiritualité, t. XII, Beauchesne/Paris 1984.
[4]
S.M. Burges, E.M. van der Maas, International Dictionary of
Pentecostal and Charismatic Movements, Grand Rapids (Mi) 2002.
[5]
F.A. Sullivan, Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna, dz. cyt.,
s. 104-105.
[7]
R.E. Brown, J.A. Fitzmyer, R.E. Murphy, Katolicki komentarz
biblijny, Warszawa 2001, s. 1192.
[8]
C.S. Keener, Komentarz historyczno-kulturowy do Nowego
Testamentu, Warszawa 2000, s. 239.
[9]
X. Léon-Dufour, Słownik Nowego Testamentu, Poznań
1986, s. 319.
[10]
Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, I, 13-15.
[11]
Jan Chryzostom, Pierwsze kazanie na Zielone Świątki, 4.
[14]
Augustyn, Traktat o ośmiu problemach ze Starego Testamentu,
I, w: Problemy Heptateuchu, cz. II, Warszawa 1990, s. 219.
[15]
Paralipomena de sanctis Pachomio et Theodoro, 27.
[16]
Augustyn, Mowa 267, PL 38, 1230n, w: Karmię was, czym sam
żyję, red. M. Starowieyski, rok C, Warszawa 1984, s. 128.
[17]
Por. Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 147, 19. Augustyn
w bardzo wielu miejscach podaje takie samo wyjaśnienie tego
zagadnienia, np.: Powie ktoś, że jeśli teraz ktoś otrzymuje
Ducha Świętego, dlaczego nie mówi językami wszystkich
narodów? Bo teraz już Kościół mówi językami
wszystkich narodów. Skoro więc jesteś członkiem tego ciała,
które mówi językami, to wiesz, że wszystkimi językami
mówisz, Augustyn, Homilie na Ewangelie św. Jana,
32, 7.
[18]
Hieronim, Listy, t. III, CXX, 9.
[19]
Teodoret z Cyru, Komentarz do 1 i 2 Listu do Koryntian, III,
XII, 1.
[20]
Tamże, III, XII, 10.
[21]
Tamże, III, XIV, 2. Języki aniołów (1 Kor
13, 1) to według niego nie tyle mowa po prostu niezrozumiała (jak
bywa to interpretowane we współczesnej odnowie
charyzmatycznej), ale pozajęzykowy sposób modlitwy
wewnętrznej, czyli kontemplacja bez słów: Paweł nie ma
tu na myśli języków zmysłowych, lecz swego rodzaju mowę
duchową, którą posługują się aniołowie, wysławiając Boga
wszechrzeczy; por. tamże, III, XIII, 1.
[23]
Bazyli, Reguły krótsze, 278.
[24]
Por. Grzegorz Wielki, Dialogi, IV, 26.
[25]
Taki sam sens mają relacje z czasów późniejszych, na
przykład łączone z osobami św. Franciszka Ksawerego oraz ze św.
Wincentego Ferrariusza: zarówno jeden, jak i drugi święty
mieli przemawiać w językach, których nie znali, albo
rozumiano ich, choć przemawiali w języku nieznanym słuchaczom, por.
T.A.K. Reilly, Gift of Tongues,
www.newadvent.org/cathen/14776c.htm (2005).
[26]
Augustyn, Państwo Boże, XXII, VIII.
[28]
Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 102, 8.
[29]
Tamże, 32 (2), 8 (t. 37, s. 302-303).
[30]
Tamże, 97, 4 (t. 40, s. 300).
[31]
Tamże, 99, 4 (t. 40, s. 320).
[32]
Tamże, 99, 6 (t. 40, s. 323).
[33]
Wspomniany już teolog, Francis Sullivan, stwierdza, że chociaż
istnieją oczywiste podobieństwa pomiędzy tradycyjną praktyką
jubilacji, to jest radosnych okrzyków, a współczesnym
«śpiewem w językach», to jednak ani
Ojcowie Kościoła, ani inni pisarze chrześcijańscy, którzy
mówią o wykrzykiwaniu z radości, nie utożsamiają tego
zjawiska z «darem języków» w Nowym Testamencie;
por. F.A. Sullivan, Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna,
Warszawa 1986, s. 130.
[34]
Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 32 (2), 8
(t. 37, s. 302-303).
[35]
Tamże, 94, 3 (t. 40, s. 257).
[36]
Tamże, 99, 4 (t. 40, s. 320).
[37]
Tamże, 99, 3 (t. 40, s. 320).
[38]
Tamże, 32 (2), 8 (t. 37, s. 302-303).
[39]
Tamże, 94, 3 (t. 40, s. 257).
[40]
Tamże, 65, 2 (t. 39, s. 122).
[41]
Tamże, 94, 5 (t. 40, s. 258).
[42]
Tamże, 65, 2 (t. 39, s. 122).
[43]
Tamże, 99, 6 (t. 40, s. 323).
[44]
Tamże, 99, 2 (t. 40, s. 320).
[45]
R.P. Spittler, Glossolalia, w: S.M. Burges, E.M. van der
Maas, International Dictionary of Pentecostal and Charismatic
Movements, dz. cyt., s. 670-676; J.L. Smith, Glossolalia: An
Outsiders’s Perspective, w: tamże, s. 676-677.
Napisz komentarz (45 Komentarze) |