Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
CZY KOŚCIÓŁ PIERWSZYCH WIEKÓW ZNAŁ MODLITWĘ W JĘZYKACH? PDF Drukuj E-mail
Problemy charyzmatyczne - ZBIÓR ARTYKUŁÓW O PROBLEMACH CHARYZMATYCZNYCH
Napisał KS. ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI   

Ruch Odnowy w Duchu Świętym w drugiej połowie XX stulecia upowszechnił przekonanie, że po wielu wiekach przerwy powróciła do wspólnoty wierzących powszechna praktyka „modlitwy w językach”, zwana inaczej glosolalią. Termin glosolalia pochodzi z języka greckiego i oznacza tyle co mówienie językami (skoro „mówić językami” to po grecku lalein glossais). Zdecydowanie najczęściej spotykaną dziś formą modlitwy w językach jest wypowiadanie sylab i słów, których nie rozumie ani wypowiadający, ani słuchający. W tym sensie mówi się też czasem o niej jako o „modlitwie w Duchu”, gdyż tylko – jak się tłumaczy – Duch Święty jest w stanie zrozumieć dźwięki modlitewne podsuwane przez Niego modlącemu się charyzmatykowi. Modlitwa taka – jak się uważa – była żywo obecna w czasach apostolskich, potem jednak zanikła, albo przynajmniej występowała wyjątkowo.

Wielu uczestników odnowy charyzmatycznej niewzruszenie wierzy, że ma udział w tym samym charyzmacie, który został udzielony Apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy (Dz 2,1-11) i którym posługiwali się także uczniowie Apostołów, na przykład w domu Korneliusza (Dz 10,44-47), w Efezie (Dz 19,5-7) i w Koryncie (1 Kor 12,4-10 i 14,2-28). Wskazuje się przy tym na przykłady z historii Kościoła. Wydaje się, że można zauważyć tendencję do traktowania jakichkolwiek niecodziennych modlitewnych zjawisk fonetycznych z przeszłości jako potwierdzenie tezy, że „dar języków nigdy nie zanikł w Kościele” oraz że „dar języków udzielony Apostołom trwa do dziś w grupach modlitewnych odnowy charyzmatycznej”. Oto dość reprezentatywny przykład, który odzwierciedla opinie panujące w wielu charyzmatycznych wspólnotach modlitewnych: „Teologowie zauważają dar języków m.in. u św. Pachomiusza, św. Teresy z Avila, św. Teresy od Dzieciątka Jezus, św. Proboszcza z Ars, św. Franciszka z Asyżu, św. Franciszka Ksawerego, św. o. Pio, bł. Matki Teresy z Kalkuty i wielu innych”[1].


1. Ojcowie Kościoła się mylili?

Dzisiaj nazywa się darem języków recytowaną lub śpiewaną głośną modlitwę, której dźwięków jednak nie sposób zrozumieć. Normą jest, że nie rozumie jej ani żaden ze słuchaczy, ani nawet sam wypowiadający taką modlitwę. Rzecz ciekawa, że takie pojmowanie mówienia językami jest wyraźnie odmienne od reprezentowanego przez starożytnych chrześcijan. Jeden z czołowych teologów katolickich zajmujących się początkami ruchu odnowy charyzmatycznej, o. Francis A. Sullivan, stwierdza kategorycznie: „Ojcowie [Kościoła] i niemal wszyscy piszący na ten temat, aż do ostatnich czasów, rozumieli dar języków jako cudowną zdolność głoszenia Ewangelii w obcym, niewyuczonym języku”[2]. Po pierwsze więc, daru języków w Kościele pierwotnym nie rozumiano jako jakiegoś rodzaju modlitwy, ale jako obdarowanie do głoszenia chrześcijańskiego orędzia. Po drugie zaś, istotę daru upatrywano w jego zrozumiałości.

To rozumienie jest oczywiście kłopotliwe dla współczesnej Odnowy w Duchu Świętym, gdyż bardzo trudno byłoby znaleźć w odnowie charyzmatycznej świadków istnienia cudownego daru posługiwania się w ewangelizacji nowym, niewyuczonym językiem, na przykład rosyjskim albo litewskim. Trudno nam stanąć przed faktem, że przez całą historię Kościoła aż do lat trzydziestych XX wieku praktycznie nikt nie nazwałby darem języków modlitwy, której nie da się rozpoznać jako konkretnej mowy istniejącej na ziemi. Powszechny dziś w odnowie charyzmatycznej pogląd, że Pismo Święte Nowego Testamentu opisuje modlitwę z zasady niezrozumiałą dla nikogo na świecie jako „dar języków”, okazuje się poglądem w skali historycznej nowym, mającym zaledwie kilkadziesiąt lat. Nie znaczy to oczywiście z konieczności, że jest to pogląd błędny: niektóre poglądy mogą być przecież prawdziwe, choć są całkiem niedawne. Znaczy to jednak, że warto przyjrzeć się tej opinii bliżej. Jej nowość jest w każdym razie niewygodnym zaskoczeniem dla wielu charyzmatyków, przekonanych o ciągłości istnienia daru języków (w postaci glosolalii) w historii Kościoła, nawet jeśli uważa się, że być może w minionych wiekach występował rzadko.

Z tej niewygodnej pozycji istnieją dwa wyjścia. Pierwsze z nich wskazał nam sam F.A. Sullivan. W jego opinii Kościół pierwszych wieków po prostu się mylił: dopiero w XX wieku właściwie zrozumieliśmy, co naprawdę oznaczał biblijny dar języków. Warto przyjrzeć się takiemu postawieniu sprawy, tym bardziej że Sullivan reprezentuje wybitny teologiczny autorytet. Ten profesor Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie jest autorem artykułu o ruchu charyzmatycznym w słynnym i renomowanym francuskim słowniku teologicznym Dictionnaire de spiritualité[3], a także autorem tekstów w międzynarodowym słowniku ruchów zielonoświątkowych i charyzmatycznych[4]. Warto w szczególności przyjrzeć się cenie, jaką ten autor zapłacił za swój pogląd: ceną tą jest odrzucenie wiarygodności narracji biblijnej. Był on gotów tę cenę zapłacić. „Św. Paweł jest bardziej wiarygodnym świadkiem niż Łukasz”, pisze ów teolog i uzasadnia to tak: „Łukasz nie był naocznym świadkiem tego, co się wydarzyło w Jerozolimie w pierwszą chrześcijańską Pięćdziesiątnicę, a jego opis wydarzeń opiera się na tradycji”. Dlatego dla Sullivana nie jest pewne, „czy Łukaszowy opis zjawiska języków w czasie Pięćdziesiątnicy należy rozumieć dosłownie jako cudowne mówienie rzeczywistymi obcymi językami”, a skoro jest to wątpliwe, to „stoimy na pewnym gruncie, jeżeli za przykładem współczesnych egzegetów nasze rozumienie daru języków opieramy bardziej na Pierwszym Liście do Koryntian niż na drugim rozdziale Dziejów Apostolskich”[5]. Mówiąc prościej, Sullivan chce przekazać czytelnikowi myśl, że opis z Dziejów mówiący o mówieniu w wielu faktycznych językach, nie odpowiada faktom. W rzeczywistości, według niego, doszło bowiem tylko do wydawania głosów niezrozumiałych dla nikogo z obecnych. Bóg wcale nie sprawił, by wypowiedź Apostołów zabrzmiała w wielu zrozumiałych językach. Ich mowa, wręcz odwrotnie, stała się niezrozumiała nawet dla samych mówiących. W taki właśnie niezrozumiały zarówno dla siebie, jak i dla innych ludzi sposób Apostołowie mieli wyrażać intencje swoich serc, uwielbiając Boga. Idąc tą drogą, Sullivan w kilku zdaniach pożegnał się zarówno z zaufaniem do rzetelności opisu Dziejów Apostolskich, jak i ze zgodnym przekonaniem Ojców Kościoła. „Chociaż niektórzy współcześni egzegeci utrzymują, że glosolalia Koryntian była mówieniem w nieznanym im obcym języku, to znacznie powszechniejszy jest obecnie pogląd, [że «języki» to] «wypowiedź ekstatyczna», «język ekstazy» i temu podobne”[6].

Czy istnieje jakieś inne wyjście z zarysowanej niewygodnej sytuacji? Warto zacząć od opinii innych egzegetów, że dar języków w opisie Łukaszowych Dziejów Apostolskich przedstawiony jest wyraźnie jako mowa zrozumiała[7]. Przytaczane czasem przykłady nieskładnej mowy proroczej zaczerpnięte spoza chrześcijaństwa, z innych kultur mające być analogią do daru języków są – jak wskazują owi bibliści – słabe: „Łukasz opisuje tę mowę nie jako nieskładną, lecz jako oddawanie czci Bogu w językach, których mówiący nie znali”[8]. Wydaje się raczej oczywiste, że intencją autora Dziejów Apostolskich było przekazanie czytelnikowi, iż „w dzień zesłania Ducha Świętego uczniowie ogłaszają dziwy Boże w językach, które rozumieją zebrani tam ludzie”[9]. Jeśli tak, to zdanie Ojców Kościoła i całej teologicznej tradycji aż do prawie połowy XX wieku może mieć większą wartość, niż się to na początku wydawało.

Stajemy wobec tego przed całą serią problemów:

– Czy chrześcijanie opisani w I Liście do Koryntian (1 Kor 12-14) posługiwali się modlitwą w postaci dźwięków niemożliwych do zrozumienia w żadnym istniejącym ziemskim języku, tak jak brzmi dzisiejsza glosolalia charyzmatyczna?

– Czy takie same dźwięki wydawali Apostołowie zgromadzeni w dzień Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie?

– Czy może czymś innym był cud posługiwania się faktycznymi, niewyuczonymi językami w Jerozolimie (Dz 2) w przeciwieństwie do niemożliwej do zrozumienia glosolalii korynckiej (1 Kor 12-14)?

– Czy pierwsze pokolenia chrześcijańskie, które wydały Ojców Kościoła, myliły się w ocenie tych zjawisk?

– Czy bliżej prawdy będziemy, traktując zdanie starożytnych chrześcijan jako błędne, czy też przyjmując głos Ojców jako wiarygodny?

– Czy współczesna glosolalia to powtórzenie cudu dnia Pięćdziesiątnicy, mówienia językami z Koryntu, czy też może jeszcze coś innego?

Oto cała seria pytań, które domagają się wnikliwych odpowiedzi. Aby rozważyć przynajmniej niektóre aspekty tych problemów, w niniejszym tekście zapytamy najpierw, czego uczyli chrześcijanie pierwszych wieków na temat biblijnego daru mówienia językami. Niech pomogą nam w tym autentyczne teksty pochodzące ze starożytności. Spróbujmy się dowiedzieć, jak rozumieli te zagadnienia i jak interpretowali odnośne teksty biblijne przedstawiciele chrześcijaństwa pierwszych stuleci.

2. Mówienie językami w oczach starożytnych chrześcijan

Głos pierwszych chrześcijan, starożytnego Kościoła, średniowiecza i całej późniejszej Tradycji (aż do pierwszych dziesięcioleci XX wieku) jest jednoznaczny: zarówno w Dziejach Apostolskich, jak i w I Liście do Koryntian opisany jest dar języków w sensie posługiwania się niewyuczonym, faktycznym językiem ludzi. Mamy wyraźny dowód, że na przykład Orygenes († 253) rozumiał dar języków opisywany przez Apostoła Pawła w 1 Kor 14 jako zdolność komunikowania się w istniejących językach. Pisze on, że Paweł „od Ducha Świętego otrzymał łaskę przemawiania w językach wszystkich ludów. Sam o tym mówi: «[…] mówię językami lepiej od was wszystkich»”[10].

Kiedy św. Jan Chryzostom (ok. 350-407) stawia pytanie: „Dlaczego na początku wszyscy ochrzczeni mówili językami?”, od razy wyjaśnia sens języków. Pyta: „Co to znaczy «mówić językami»?”, i udziela odpowiedzi, z której jasno i precyzyjnie wynika, jak to rozumie: „Ochrzczony mówił zaraz w języku Hindusów, Egipcjan, Persów, Scytów, Traków; jeden rozumiał wiele języków […]. Kiedy Paweł włożył na nich ręce, wszyscy zaczęli mówić językami”[11]. W bardzo wielu miejscach swoich homilii tak właśnie wyjaśniał ów dar. W komentarzu do fragmentu z I Listu do Koryntian: „Ten bowiem, kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu. Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne” (1 Kor 14,2-3); Chryzostom pisał:

„Gdy budowano wieżę [Babel], jeden język podzielony został na wiele; tak więc wtedy [w dniu Pięćdziesiątnicy] wiele języków często spotykało się w jednym człowieku i ta sama osoba przemawiała zarówno po persku, jak i po łacinie, i po hindusku i w wielu innych językach, gdy Duch w nich brzmiał. Dar ten zwano darem języków, ponieważ człowiek taki mógł od razu mówić wieloma językami”[12].

Komentując zaś tekst św. Pawła: „Jeżeli jednak nie będę rozumiał, co jakiś dźwięk znaczy, będę barbarzyńcą dla przemawiającego, a przemawiający barbarzyńcą dla mnie […]. Będę się modlił duchem, ale będę się też modlił i umysłem, będę śpiewał duchem, będę też śpiewał i umysłem” (1 Kor 14,11.15); stwierdzał:

„Jeśli ktoś mówiłby tylko po persku, albo w jakimś innym języku, i nie rozumiałby tego, co mówi, to oczywiście i dla siebie samego byłby barbarzyńcą, a nie tylko dla innych, nie rozumiejąc dźwięku słów. Wielu bowiem było dawniej, którzy mieli dar modlitwy razem z darem języków; modlili się więc i językiem mówili, modląc się czy to w perskim języku czy po łacinie, ale rozumem nie wiedzieli, co mówili”[13].

Podobnie jak inni autorzy starożytnego Kościoła, także Augustyn (360-430) rozumiał mówienie językami tylko i wyłącznie w sensie daru porozumiewania się w jakimś faktycznie istniejącym obcym języku ludzkim, niewyuczonym przez człowieka. „Duch Święty dlatego jako pierwszy dar udzielił ludziom daru języków – które zostały ustanowione w celu porozumiewania się i dla przyjemności ludzi […] – aby pokazać, w jaki sposób z największą łatwością mógłby ludzi uczynić mądrymi mądrością Bożą”[14]. Jeśli podawano jakieś przykłady trwania tego charyzmatu, to tylko w takim właśnie sensie: wspomniany w życiu Pachomiusza, mnicha żyjącego w IV wieku w Egipcie, fenomen mówienia językami polegał na tym, że ten – chociaż nigdy nie uczył się łaciny – po kilkugodzinnej modlitwie był w stanie rozmawiać z gościem w tym właśnie języku[15].

Św. Augustyn nie słyszał o darze języków rozumianym tak, jak rozumie się współczesną glosolalię, czyli rodzaj modlitewnego gaworzenia za pomocą dźwięków bez szczególnej dyskursywnej treści na chwałę Bożą. Jak się wydaje, nie słyszał też o tym żaden z innych pisarzy pierwotnego chrześcijaństwa. W każdym razie nie sposób przytoczyć jakiegoś tekstu, który by o takim rozumieniu świadczył. Kiedy więc w pierwotnym chrześcijaństwie mówi się o darze języków, ma się na myśli cud: posługiwanie się niewyuczonym i osobiście nieznanym, ale jednak rzeczywistym językiem obcym. Takim darem języków za czasów Augustyna (całkiem podobnie jak i dzisiaj wśród charyzmatyków dowolnych wyznań) – wyjąwszy przypadki rzadkich cudów – wierni się nie posługiwali. Jakie wnioski wyciąga z tego święty biskup?

„Dlaczego nikt nie mówi językami wszystkich narodów, jak mówili ci, którzy wtedy zostali napełnieni Duchem Świętym? Bo to, co oznaczał [ten dar], zostało wypełnione […]. To, że mały Kościół mówił językami wszystkich narodów, [oznaczało], że ów wielki Kościół, od wschodu do zachodu, będzie mówił językami wszystkich narodów. Teraz wypełniło się to, co wtedy zostało wypowiedziane”[16].

Warto zauważyć, że z tym zdaniem starożytnego Ojca Kościoła współbrzmią w naszej współczesnej liturgii słowa prefacji na Zesłanie Ducha Świętego, która wyraża przecież najczystszą wiarę Kościoła: „Duch Święty w początkach Kościoła […] zjednoczył różne języki w wyznawaniu tej samej wiary”.

Ale wróćmy do Augustyna: jak dokładnie rozumiał on biblijne mówienie językami, wynika niedwuznacznie z jego dalszego komentarza. Dar języków był dla niego udzieloną przez Boga zdolnością porozumiewania się w mowie jednego z okolicznych ludów:

„Śmiem ci powiedzieć, że mówię językami wszystkich. Jestem w ciele Chrystusowym, jestem jego w Kościele. Jeżeli ciało Chrystusowe już przemawia językami wszystkich, to i ja jestem pośród tych wszystkich języków. Mój jest grecki, mój jest syryjski, mój jest hebrajski, mój jest język wszystkich ludów, ponieważ należę do jedności wszystkich ludów”[17].

Jeszcze wyraźniej pisze o tym św. Hieronim (żyjący w latach 347-419). Odróżnia on dar Ducha Świętego udzielony ósmego dnia w Wieczerniku (J 20,21-23) od daru Ducha udzielonego w dzień Pięćdziesiątnicy (Dz 2). W swoim liście z 406 roku Hieronim pisze: w tym pierwszym zesłaniu Ducha Apostołowie „otrzymali łaskę, dzięki której mieli odpuszczać grzechy, chrzcić, czynić synami Bożymi i udzielać wierzącym ducha usynowienia według słów samego Zbawiciela: «Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone»”. Są to więc łaski sakramentalne udzielone Apostołom i przekazane biskupom, jako ich następcom, oraz prezbiterom. Natomiast dzień Pięćdziesiątnicy przyniósł dar kolejny: „Przyobiecano im, że mają być ochrzczeni Duchem Świętym i przyobleczeni mocą z wysokości […], aby mieli dar czynienia cudów i łaskę uzdrowień, aby dla głoszenia Ewangelii wielu narodom uzyskali znajomość różnych języków”. Po tym Hieronim dokładnie opisuje, jak rozumie ów dar języków:

„Uzyskali znajomość różnych języków, by już wtedy można się było przekonać, którzy z Apostołów którym narodom mieli zwiastować [Ewangelię]. Wszak Apostoł Paweł, który głosił Ewangelię od Jeruzalem aż po Ilirię, a stąd przez Rzym szybko podąża do Hiszpanii, dziękuje Bogu, że lepiej od innych Apostołów mówi językami (1 Kor 14,18). Ten bowiem, który wielu narodom miał głosić Ewangelię, otrzymał łaskę znajomości wielu języków […]. [Apostołowie] otrzymali znajomość języków wszystkich narodów, aby mając głosić Chrystusa, mogli się obchodzić bez żadnego tłumacza”[18].

Żyjący niewiele później Teodoret z Cyru (393-466), który opisuje charyzmatyczne dary łaski wspomniane w Dziejach Apostolskich lub w listach Pawłowych jako charakterystyczne raczej tylko dla początków głoszenia Ewangelii, wspomina przy tym także dar języków. Rozumie go jako mówienie faktycznym obcym językiem.

„W tych, którzy przyjęli Bożą naukę i zostali uznani za godnych zbawczego chrztu, niegdyś jawnie działała duchowa łaska. Jedni mówili różnymi językami, których ani nie znali sami z siebie, ani nie nauczyli się ich od drugich, inni dokonywali cudów i leczyli choroby, jeszcze inni otrzymywali dar prorokowania i przepowiadali przyszłość, a niekiedy ujawniali sprawy, które dokonywały się w tajemnicy”[19].

Dar języków opisany przez św. Pawła (1 Kor 12,10) Teodoret rozumie tak samo jak rozumie je całe chrześcijaństwo starożytne: „zdarzało się, że człowiek, który znał tylko język grecki, tłumaczył słuchaczom przemówienia wygłaszane po scytyjsku albo tracku”[20], gdyż „idzie o to, aby ci, którzy udają się do mieszkańców Indii, głosili im naukę w ich języku, a ci, którzy przemawiają do Persów, Rzymian czy Egipcjan, głosili im Ewangelie w ich ojczystej mowie”[21]. W tym też świetle Teodoret rozumie napomnienia Pawła skierowane przeciw nadużywaniu języków. Koryntian „szczególnie wbijał w pychę dar języków, gdyż posługiwali się różnymi językami bez pomocy znawców i tłumaczy; i nie czynili tego po kolei, ale często po dwóch, po trzech czy czterech jednocześnie”[22].

Tak samo rozumie biblijne mówienie językami św. Bazyli († 379), który zauważa, że Apostoł, pisząc: „«Jeśli modlę się pod wpływem daru języków, duch mój wprawdzie się modli, ale umysł nie odnosi żadnych korzyści» (1 Kor 14,14)”, mówi „o tych, którzy modlą się w języku nieznanym dla słuchających”. Wtedy, „skoro słowa modlitwy pozostają niezrozumiałe dla obecnych, umysł modlącego się nie osiąga celu, gdyż modlitwa taka nikomu nie jest pomocna”[23].

Mówienie językami wspomina nieco później św. Grzegorz Wielki († 604), ale znowu oczywiście rozumie je tak jak cała starożytność chrześcijańska. Oto – jak wspomina Grzegorz – pewien mnich imieniem Ammoniusz na dowód prawdziwości swoich widzeń proroczych otrzymał dar języków: „«Mówię wszystkimi językami! […] Mów do mnie po grecku [i przekonaj się], czy mówię prawdę, twierdząc, że otrzymałem znajomość wszystkich języków!» Pan domu przemówił do niego po grecku, [a potem] miecznik Bułgar po bułgarsku. […] I uwierzyli, że zna wszystkie języki”[24].

Wniosek z lektury tekstów chrześcijaństwa pierwszych wieków wydaje się jednoznaczny. Opisane w Nowym Testamencie mówienie językami nie było według starożytnych chrześcijan tworzeniem niezrozumiałych dźwięków pod wpływem duchowego natchnienia, ale faktycznym posługiwaniem się autentycznym ludzkim językiem. Jeśli Biblia wspomina o ich niezrozumiałości (1 Kor 14), to starożytne chrześcijaństwo powiedziałoby nam, że wynikało to z tego, że język taki mógł być nieznany w konkretnym środowisku: na przykład język tracki w Koryncie albo scytyjski w Rzymie[25].

Porównując rozumienie przez Kościół pierwszych wieków tekstów biblijnych o mówieniu językami z rozumieniem powszechnym dziś w odnowie charyzmatycznej, zauważamy więc istotną różnicę interpretacyjną. Dziś przecież jednoznacznie używa się tych tekstów (Dz 2,1-11; 10,44-47; 19,5-7; 1 Kor 12,4-10; 13,1; 14,2-28) dla wyjaśnienia zjawiska modlitewnej glosolalii Odnowy w Duchu Świętym. A glosolalia jest z reguły niezrozumiała ani dla mówiącego, ani dla słuchacza. Czy istnieje jakieś rozwiązanie tego zagadnienia?

3. Jubilacja: głos bez słów (vox sine verbis)

Wiemy już, że Kościół pierwszych wieków inaczej niż dzisiejsza odnowa charyzmatyczna rozumiał dar języków wspomniany w Nowym Testamencie. Czy znaczy to jednak, że w starożytności nie znano modlitwy podobnej do dzisiejszej modlitwy w językach praktykowanej w odnowie charyzmatycznej? Taki wniosek byłby przedwczesny.

Kontynuując nasze wczytywanie się w źródła starożytnego Kościoła, za kolejny punkt startowy przyjmiemy teraz jeden z najbardziej przejmujących opisów cudów u św. Augustyna. Dotyczy on wydarzenia, gdy Augustyn nakazał pewnego razu – w ramach kazania w kościele – odczytanie sprawozdania z uzdrowienia. Podczas lektury rozległy się w zgromadzeniu okrzyki, gdyż doszło do kolejnego uzdrowienia w kaplicy świętego męczennika: „zdawało się, że nieprzerwany jeden wrzask z płaczem pomieszany końca mieć nie będzie”[26]. Co ciekawe, ludzie poruszeni wdzięcznością wobec Boga za Jego dobroć, „radosnym wołaniem wielbili Boga, słów żadnych nie wymawiając (laudem voce sine verbis), tak głośno, że uszy nasze z ledwością znieść to mogły”[27].

W opisie tym odkrywamy ślad pewnego intrygującego sposobu modlitwy. W rozmaitych miejscach w pismach św. Augustyna pojawia się odwołanie do tego specjalnego rodzaju modlitewnego zachowania się ludzi. Zachowanie to ów wielki doktor Kościoła określa łacińską nazwą iubilatio. W wielu szczegółach opisuje, jak taka jubilacja wygląda, czego jest wyrazem i czemu powinna służyć. Sprawdźmy, czy nie doprowadzi nas to krok dalej w zrozumieniu współczesnej glosolalii praktykowanej w Odnowie w Duchu Świętym.

a. Ani nie mówmy, ani nie milczmy!

Po pierwsze więc, jubilacja jest to modlitwa głośna, ale obywająca się bez sylab jakichś konkretnych słów. Powodem użycia takiej formy wypowiedzi jest niemożność wypowiedzenia wielkości tajemnic wiary. To, co chrześcijanin chciałby wysłowić, przekracza możliwości człowieka. „Jeśli nie potrafimy wypowiedzieć, to wznieśmy jubilację (iubilemus)”, pisze Augustyn i wyjaśnia dalej, jak należy to zrozumieć. Chrześcijanin, przeżywając, że „dobry jest Bóg”, z jednej strony doświadcza, że „nie potrafimy wyrazić tego”, a z drugiej strony wie, że Bóg „nie pozwala nam zamilczeć”. Cóż więc należy zrobić? „Jeśli zatem nie potrafimy wypowiedzieć, a radość nie pozwala nam milczeć, ani nie mówmy, ani nie milczmy (nec loquamur, nec taceamus)”. Jak jest to możliwe, aby modląc się, nie milczeć, a jednocześnie nie mówić? „Co uczynimy nie mówiąc i nie milcząc?” Odpowiedź brzmi: „Jubilacja! (iubilemus)”. Augustyn wyjaśnia dalej: „co znaczy: jubilacja (iubilate)? Podnieście głos bez słów (vocem ineffabilem) waszej radości i wykrzykujcie swoją radość”. Wspaniałość tego sposobu wypowiedzi przywodzi na myśl doktorowi Kościoła chwałę niebieską: „jakież to będą głosy po nasyceniu [zbawieniem wiecznym], skoro obecnie po skromnym posiłku [doczesności] tak bardzo ogarnia to naszą duszę?”[28]. Wysiłek człowieka w czasie takiej modlitwy nie powinien kierować się na formułowanie pojęć: „Nie wyszukuj słów, którymi potrafiłbyś pokazać, czym Bóg się raduje. Z jubilacją śpiewaj (in iubilatione cane) […]. Zrozumieć ani słowami wytłumaczyć tego niepodobna, co śpiewa serce”[29].

Trudzenie umysłu w takiej chwili formułowaniem konkretnych słów i wyrażeń byłoby ograniczeniem: „Już wiecie, co znaczy jubilacja (iubilare). Radujcie się i opowiadajcie. Jeśli radujecie się, a nie potraficie tego wypowiedzieć, wykrzykujcie w jubilacji (iubilate). Waszą radość wyraża radosna jubilacja (iubilatio), jeśli słowa tego nie potrafią”. Podobnym ograniczeniem radości byłby jednak również przymus pozostawania w ciszy z powodu niemożności sformułowania wdzięcznych myśli: „Jednak niech radość nie będzie niema ”, apeluje Augustyn. I rozumuje tak: Bóg uzdrowił cię, abyś żył dla Niego, więc zwracaj się do Niego w modlitwie: „Jeśli Jego prawica uzdrowiła się dla Niego, mów Temu, dla którego zostałeś uzdrowiony”[30].

Specjalną formułą używaną kilkakrotnie przez Augustyna jest wyrażenie sine verbis, czyli „bez słów”. To wyrażenie nie oznacza modlitwy „bezdźwięcznej”, czyli w ciszy, ale raczej głośnej, „dźwięcznej” – tyle że bez dźwięków ubranych w słowa wyrażające pojęcia.

„Ten, kto wznosi jubilację (iubilat), nie wypowiada słów, ale wydaje dźwięki radości bez słów (sine verbis). Jest to bowiem głos umysłu zalanego radością, wyrażającego uczucie, jak potrafi […]. Człowiek, w rozradowaniu ciesząc się dźwiękami, których nie można zrozumieć i wypowiedzieć, wydaje odgłosy wesela bez słów. Czyni to tak, że wydaje się, że on samym głosem się raduje, ale słowami nie potrafi wyrazić tego, jak się raduje, bo jest wypełniony nadzwyczajną radością”[31].

W najgłębszym ujęciu wyraża się w ten sposób niewyrażalność ostatecznych tajemnic wiary. Słowo Wcielone nie może być wyrażone przez najmądrzejsze nawet ludzkie słowa, więc można je wyrazić raczej przez odgłosy zachwytu. „Okrzyk (iubilationem) zamiast słowa możemy wyrazić, słowa w miejsce Słowa – nie potrafimy. Wykrzykuj (iubilate) radośnie Panu, cała ziemio”[32].

b. Jak przy żniwach czy przy winobraniu

Po drugie, jubilacja jest śpiewem co do zewnętrznej formy podobnym do świeckich zwyczajów epoki Augustyna. Święty biskup nie uważa takiego śpiewu za cudowny dar. Nie uważa go za charyzmat ani za specjalne uzdolnienie mające udowodnić napełnienie Duchem Świętym. Z całą pewnością nie widzi związku między modlitwą jubilacji a biblijnym darem charyzmatycznym mówienia językami[33]. Wręcz przeciwnie, wyraźnie odwołuje się do świeckich wzorców tego sposobu wyrażania uczuć.

„Ponieważ ci, co śpiewają czy to przy żniwach, czy przy winobraniu, czy przy jakiejkolwiek pracy pożytecznej, kiedy rozpoczynają wyśpiewywać z radości pieśń słowami, niejako napełniają się takim weselem, że nie potrafią tego wyrazić słowami, porzucają sylaby słów, a przechodzą w wydawanie tylko dźwięku jubilacji (sonum iubilationis). Taki dźwięk jubilacji (iubilum sonus) czasami oznacza, że w sercu rodzi się coś, czego wypowiedzieć niepodobna”[34].

Sama zewnętrzna forma jubilacji nie była więc czymś wyjątkowym w otaczającej chrześcijan kulturze starożytnego świata śródziemnomorskiego. Raczej odtwarzała to, co i tak działo się przy innych okazjach w świecie poza Kościołem. „Spójrzcie na tych, którzy wyśpiewują w jubilacji (iubilant in cantilenis), i to choćby podczas zapasów światowej radości” – zachęca Augustyn. „Kiedy napełnia ich radość, jakiej język nie potrafi sprostać wyrazami, niejako wykrzykują w jubilacji (quemadmodum iubilent), a przez taki głos wskazują na stan duszy, nie mogąc wyrazić słowami tego, co sercem pojmują”. Doktor Kościoła stawia ich za przykład: „Jeśli zatem oni z radości ziemskiej wykrzykują w jubilacji (iubilant), to czyż my nie powinniśmy wykrzykiwać w jubilacji (iubilare) z wesela niebieskiego, którego słowami wyrazić nie potrafimy?”[35]. Mamy wzorować się na tych, „którzy robią coś na polu, pośród pieśni ubranych w słowa”, kiedy „wplatają pewne głosy bez słów w natchnieniu rozradowanego ducha, i to nazywa się jubilacją (iubilatio)”. Mamy naśladować ich oczywiście w połączeniu z wewnętrzną intencją serca: „Ofiarują Bogu jubilację (iubilationem) godną uwieńczenia”[36].

c. Nie zdołasz Go wypowiedzieć, a nie powinieneś milczeć

Dlatego, po trzecie, tym, co stanowi o specjalnej wartości takiej modlitwy, jest nastawienie wdzięcznego serca. „Co znaczy jubilacja (iubilare)? Trzeba wznosić jubilację (iubilare) i słuchać słów psalmu, a nie rozumieć jubilacji (iubilationem) w taki sposób, żeby tylko głos nasz miał udział w jubilacji (iubilet), a serce nie miało w jubilacji udziału (iubilet)”[37]. Wartość wyśpiewywania bez formułowania wyrazów zależy tylko od gorącego serca wierzącego chrześcijanina. Augustyn uczy więc dalej: „Komu przystoi taka jubilacja (iubilatio), jeśli nie Bogu? Ponieważ jest niewypowiedziany, wyrazić Go nie zdołasz”. Wdzięczność jest tu tym większa, że łączy się z nieograniczoną radością za Boże dary: „Jeśli nie zdołasz Go wypowiedzieć, a nie powinieneś milczeć, co ci pozostaje jak nie jubilacja (ut iubiles), aby serce twoje weseliło się bez słów, a niezmierzona wielkość radości nie była krępowana ograniczeniem sylab?”[38].

Doktor Kościoła nieustannie wraca do tego właśnie motywu: „radości nie potrafi wyrazić słowami, a jednak głosem świadczy o tym, co się dzieje wewnątrz, a czego słowami powiedzieć niepodobna: to znaczy jubilacja (iubilare)”[39]. „Wznoście Bogu jubilację (iubilate Deo) wszystkie ziemie. Co to znaczy «wznoście jubilację» (iubilate)? Wykrzykujcie głosem radości, jeśli nie potraficie słowami. Albowiem nie słowami wznosi się jubilację (iubilatur)”[40]. O ile słowa lepiej wyraziłyby treść precyzyjnych pojęć, o tyle głośna, choć bezsłowna modlitwa lepiej wyraża modlitewne uczucia. „Co powiemy, a raczej co odczujemy w jubilacji (in iubilatione)? Posłuchajcie: Ponieważ Bóg jest wielkim Panem, dlatego wznośmy Mu jubilację (iubilemus illi)”[41].

d. Pan zewsząd domaga się jubilacji

Szczególnym aspektem omawianej modlitwy podkreślanym przez św. Augustyna jest jej moc jednocząca. W takim sensie trzeba modlić się nią „po katolicku”: „Wszystkie ziemie niechaj wznoszą jubilację (iubilet), po katolicku niech wznoszą jubilację (catholica iubilet). Katolickość obejmuje wszystko. Kto trzyma się części, a od całości został odcięty, wyć pragnie, a nie wielbić (iubilare)[42].

Ponieważ w tłumaczeniu Biblii używanym przez św. Augustyna słowa iubilare i iubilatio występują często w połączeniu z frazą „wszystkie ziemie” (łac. omnis terra), stało się to okazją do napominania, by modlitwa wdzięczności i uwielbienia była rzeczywiście wyrazem katolickiego zjednoczenia Kościoła. „Zrozumiałeś jubilację (iubilationem) całej ziemi, jeśli twoja jubilacja (iubilas) jest dla Pana”[43]; „ponieważ Pan wszędzie zasiał błogosławieństwo, zewsząd domaga się jubilacji (iubilationem)”[44].

Podsumujmy to, czego dowiedzieliśmy się o jubilacji. W opisie św. Augustyna jawi nam się ona jako modlitwa głośna, choć nie posługująca się konkretnymi słowami. W tym aspekcie wydaje się podobna do tego, czym jest współczesna glosolalia w środowiskach charyzmatycznych. Jubilacja nie jest jednak traktowana jako charyzmat sam w sobie: jest raczej wzorowana na świeckich zwyczajach środowiska, które Augustyn znał w swojej epoce, na przykład na obyczajach ludzi pracujących na roli i wyrażających radość z udanych zbiorów. Tym, co stanowi o sensie tej modlitwy, jest nastawienie wdzięcznego serca. Szczególnie ważny jest aspekt jednoczący takiej modlitwy, gdyż jest to modlitwa wspólna, dynamiczna i głośna.

4. Wnioski

Materiały historyczne zdają się potwierdzać tezę: kiedy pierwsze pokolenia Kościoła mówiły o biblijnym charyzmacie języków, wówczas zawsze i jednoznacznie myślano o cudownym darze posługiwania się niewyuczonym, istniejącym faktycznie językiem ludzkim. Kiedy natomiast mówiono o modlitewnych dźwiękach nieskładających się w zrozumiałe słowa jakiegoś ludzkiego języka, wówczas – doceniając i taki rodzaj modlitwy – nie łączono tego zjawiska z biblijnym darem języków.

Mówiąc precyzyjniej:

a. W Kościele pierwszych pokoleń chrześcijańskich czytano i interpretowano teksty z Dziejów Apostolskich oraz z I Listu do Koryntian wspominające „mówienie językami” lub „języki”. Wszyscy starożytni autorzy rozumieli te wzmianki jednoznacznie: jako cudowny dar posługiwania się językiem nieznanym osobie mówiącej, który słuchacze rozumieli albo bezpośrednio, albo wskutek udzielenia przez Boga daru tłumaczenia języków (1 Kor 12 i 14). Taki sposób rozumienia biblijnego mówienia językami trwał też przez następne stulecia. Był charakterystyczny jeszcze w XX wieku nawet dla pierwszego pokolenia protestanckich zielonoświątkowców (którzy skądinąd w darze języków upatrywali niezbędny warunek zbawienia).

Dar języków, jak uważano, ze swojej istoty powinien być komunikatywny: czy to wskutek rozumienia od razu mowy wypowiadanej pod wpływem daru języków, czy też wskutek charyzmatycznego daru ich tłumaczenia. Gdyby taka mowa pozostała ostatecznie niezrozumiała dla słuchacza, uważano by ją za bezcelową: „Gdyby nie było tłumacza, nie powinien mówić na zgromadzeniu; niech zaś mówi sobie samemu i Bogu!” (1 Kor 14,28).

b. W Kościele starożytnym można spotkać wzmianki o modlitwie za pomocą dźwięków nieskoordynowanych w słowa czy w zrozumiałe zdania. Modlitwę taką św. Augustyn nazywa jubilacją, ale nigdy nie łączy jej z biblijnym mówieniem językami. Podstawowym powodem tego odróżnienia jest niezrozumiałość jubilacji dla innych ludzi.

c. Pomiędzy Kościołem pierwszych stuleci a dzisiejszą odnową charyzmatyczną powstaje więc ważna rozbieżność interpretacyjna. Współczesne utożsamianie biblijnego daru mówienia językami z jubilacją polegającą na wydawaniu dźwięków z zasady niezrozumiałych ani dla mówiącego, ani dla słuchacza, jest nowością. Nowość ta upowszechniła się dopiero około lat trzydziestych XX wieku. Powodem pojawienia się takiego poglądu była, jak się wydaje, potrzeba wyjaśnienia, dlaczego glosolalia powszechnie używana w środowisku pentekostalno-charyzmatycznym nie spełniała pokładanych w niej oczekiwań: nie okazała się darem posługiwania się faktycznymi i niewyuczonymi wcześniej językami ludzkimi.

Od początków nowożytnego ruchu charyzmatyczno-pentekostalnego, czyli od początku XX wieku, ludzie posługujący się glosolalią wierzyli, że mówią którymś z języków ludzkich. Początkowo wierzyli, że pozwoli im to głosić Ewangelię w innych krajach bez potrzeby uczenia się języków obcych, później – że będą mogli przynajmniej modlić się w jakimś obcym języku. Wreszcie, po kilkudziesięciu latach realia zmusiły do reinterpretacji tej tezy: zaczęto uczyć, że większość nowotestamentowych wzmianek o mówieniu językami odnosi się do glosolalii w takiej postaci, w jakiej najczęściej obecna jest we współczesnym ruchu odnowy charyzmatycznej.

Gdyby przyjąć powyższe etapy rozumowania, można by zaproponować kilka tez do dyskusji. Być może dyskusja taka pomogłaby w uzgodnieniu doświadczenia Kościoła pierwszych wieków ze współczesnym doświadczeniem charyzmatycznym.

– Charyzmatyczną glosolalię nazywaną we współczesnej Odnowie w Duchu Świętym „modlitwą językami” roztropniej byłoby interpretować jako coś analogicznego do starożytnej jubilacji niż jako odpowiednik mówienia językami w sensie biblijnym. Pewną trudność stanowi tu fakt, że Augustyn pisze o człowieku, któremu brakuje środków wyrazu dla ekspresji radości Bożej, więc sięga po znany sobie i używany przy innych okazjach sposób wyrażania radości: jubilację. Tymczasem dziś glosolalia nie jest naturalnym sposobem wyrażania emocji, raczej trzeba taką umiejętność dopiero nabyć. Ponieważ we współczesnym świecie ludzie raczej nie wyrażają przez glosolalię swojej radości w sytuacjach świeckich, więc tezę tę trzeba by przedyskutować głębiej.

– Charyzmatyczność modlitwy nazywanej dziś „modlitwą w językach” należałoby rozumieć podobnie jak charyzmatyczność modlitwy w jakimś zrozumiałym języku, na przykład polskim. Sam fakt posługiwania się polskim językiem nie jest przecież charyzmatem, ale Bóg może posłużyć się naszym językiem do przekazania na przykład proroczego orędzia. Podobne, nie ma podstaw, by sam fakt posługiwania się glosolalią uważać za charyzmat, ale jej modlitewne wykorzystanie może być charyzmatem. Dodatkowym argumentem powinno tu być dobrze udokumentowane występowanie glosolalii w religiach niechrześcijańskich, na przykład w szamanizmie lub buddyzmie, a nawet w ogóle poza kontekstem religijnym[45]. Podobnie jak językiem polskim można się posłużyć do wyrażenia zarówno treści chrześcijańskich, jak i na przykład buddyjskich, podobnie za pomocą glosolalii może modlić się zarówno szaman, jak chrześcijanin.

– Wynika z tego, że nie należy przedstawiać samej zdolności do „modlitwy w językach” jako niezawodnego znaku działania Ducha Świętego albo jako charyzmatu.

– Warto doceniać pożytek takiej modlitwy, zwłaszcza wobec wielkiej liczby przykładów ludzi, którzy w ten sposób podtrzymywali swoją relację z Bogiem i trwali w Jego obecności. Miliony ludzi w ten właśnie sposób odkrywały w naszych czasach nową więź z Bogiem i przeżywało Jego działanie w swoim sercu.

PRZYPISY:

[1] M. Wrzos, Dar języków, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” 74 (wrzesień-październik 2004) nr 5, s. 47-56.

[2] F.A. Sullivan, Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna, Warszawa 1986, s. 130.

[3] Tenże, Pentecôtisme, w: Dictionnaire de spiritualité, t. XII, Beauchesne/Paris 1984.

[4] S.M. Burges, E.M. van der Maas, International Dictionary of Pentecostal and Charismatic Movements, Grand Rapids (Mi) 2002.

[5] F.A. Sullivan, Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna, dz. cyt., s. 104-105.

[6] Tamże, s. 106.

[7] R.E. Brown, J.A. Fitzmyer, R.E. Murphy, Katolicki komentarz biblijny, Warszawa 2001, s. 1192.

[8] C.S. Keener, Komentarz historyczno-kulturowy do Nowego Testamentu, Warszawa 2000, s. 239.

[9] X. Léon-Dufour, Słownik Nowego Testamentu, Poznań 1986, s. 319.

[10] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, I, 13-15.

[11] Jan Chryzostom, Pierwsze kazanie na Zielone Świątki, 4.

[12] Tenże, Homilia 35 o I Liście do Koryntian, tekst ang., www.newadvent.org/fathers/220135.htm (2005).

[13] Tamże.

[14] Augustyn, Traktat o ośmiu problemach ze Starego Testamentu, I, w: Problemy Heptateuchu, cz. II, Warszawa 1990, s. 219.

[15] Paralipomena de sanctis Pachomio et Theodoro, 27.

[16] Augustyn, Mowa 267, PL 38, 1230n, w: Karmię was, czym sam żyję, red. M. Starowieyski, rok C, Warszawa 1984, s. 128.

[17] Por. Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 147, 19. Augustyn w bardzo wielu miejscach podaje takie samo wyjaśnienie tego zagadnienia, np.: „Powie ktoś, że jeśli teraz ktoś otrzymuje Ducha Świętego, dlaczego nie mówi językami wszystkich narodów? Bo teraz już Kościół mówi językami wszystkich narodów. Skoro więc jesteś członkiem tego ciała, które mówi językami, to wiesz, że wszystkimi językami mówisz”, Augustyn, Homilie na Ewangelie św. Jana, 32, 7.

[18] Hieronim, Listy, t. III, CXX, 9.

[19] Teodoret z Cyru, Komentarz do 1 i 2 Listu do Koryntian, III, XII, 1.

[20] Tamże, III, XII, 10.

[21] Tamże, III, XIV, 2. „Języki aniołów” (1 Kor 13, 1) to według niego nie tyle mowa po prostu niezrozumiała (jak bywa to interpretowane we współczesnej odnowie charyzmatycznej), ale pozajęzykowy sposób modlitwy wewnętrznej, czyli kontemplacja bez słów: Paweł „nie ma tu na myśli języków zmysłowych, lecz swego rodzaju mowę duchową, którą posługują się aniołowie, wysławiając Boga wszechrzeczy”; por. tamże, III, XIII, 1.

[22] Tamże, III, XII, 1.

[23] Bazyli, Reguły krótsze, 278.

[24] Por. Grzegorz Wielki, Dialogi, IV, 26.

[25] Taki sam sens mają relacje z czasów późniejszych, na przykład łączone z osobami św. Franciszka Ksawerego oraz ze św. Wincentego Ferrariusza: zarówno jeden, jak i drugi święty mieli przemawiać w językach, których nie znali, albo rozumiano ich, choć przemawiali w języku nieznanym słuchaczom, por. T.A.K. Reilly, Gift of Tongues, www.newadvent.org/cathen/14776c.htm (2005).

[26] Augustyn, Państwo Boże, XXII, VIII.

[27] Tamże.

[28] Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 102, 8.

[29] Tamże, 32 (2), 8 (t. 37, s. 302-303).

[30] Tamże, 97, 4 (t. 40, s. 300).

[31] Tamże, 99, 4 (t. 40, s. 320).

[32] Tamże, 99, 6 (t. 40, s. 323).

[33] Wspomniany już teolog, Francis Sullivan, stwierdza, że chociaż „istnieją oczywiste podobieństwa pomiędzy tradycyjną praktyką jubilacji, to jest radosnych okrzyków, a współczesnym «śpiewem w językach»”, to jednak „ani Ojcowie Kościoła, ani inni pisarze chrześcijańscy, którzy mówią o wykrzykiwaniu z radości, nie utożsamiają tego zjawiska z «darem języków» w Nowym Testamencie”; por. F.A. Sullivan, Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna, Warszawa 1986, s. 130.

[34] Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 32 (2), 8 (t. 37, s. 302-303).

[35] Tamże, 94, 3 (t. 40, s. 257).

[36] Tamże, 99, 4 (t. 40, s. 320).

[37] Tamże, 99, 3 (t. 40, s. 320).

[38] Tamże, 32 (2), 8 (t. 37, s. 302-303).

[39] Tamże, 94, 3 (t. 40, s. 257).

[40] Tamże, 65, 2 (t. 39, s. 122).

[41] Tamże, 94, 5 (t. 40, s. 258).

[42] Tamże, 65, 2 (t. 39, s. 122).

[43] Tamże, 99, 6 (t. 40, s. 323).

[44] Tamże, 99, 2 (t. 40, s. 320).

[45] R.P. Spittler, Glossolalia, w: S.M. Burges, E.M. van der Maas, International Dictionary of Pentecostal and Charismatic Movements, dz. cyt., s. 670-676; J.L. Smith, Glossolalia: An Outsiders’s Perspective, w: tamże, s. 676-677.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze.
Prosze zaloguj się i dodaj komentarz.

Komentarze
Dodane przez ansa w dniu - 2005-08-09 21:55:26
Czy są znane jakieś świadectwa patrystyczne o naturze daru języków, pochodzące z okresu pomiędzy czasami NT a Orygenesem, cytowanym w artykule jako najstarsze świadectwo Ojców? Cytowani Ojcowie chyba już nie mieli doświadczenia tego charyzmatu we własnych wspólnotach, a przynajmniej nie było to doświadczenie powszechne. Stawali więc w swych homiletyczno-egzegetycznych nauczaniach przed podobnym problemem co my obecnie: czym jest dar języków opisany w NT? Jaka jest jego natura? Przyjęli wyjaśnienie najbardziej oczywiste (takie, które narzucało się sponatnicznie również pierwszym zielonoświątkowcom): że chodzi o głoszenie Ewangelii w nieznanym sobie języku. Czy nie należało by jednak ich opinii traktować jako egzegetycznej hipotezy, którą próbowali oni wyjaśnić fakt, że we współczesnym im Kościele nie spotykało się już daru języków? Interesujące byłoby prześledzenie, jak do zaniknięcia daru języków przyczynił się montanizm i jaki w ogóle był mechanizm tego procesu.
Dodane przez wesoły w dniu - 2005-06-22 08:48:19
a masz może jakieś namiary na nich, adres, meyla, telefon? (z gory przepraszam jacka - administratora - że robimy sobie tutaj księge pogaduch)
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-21 12:23:55
Mam , ale mój egzemplarz jest wadliwy (brakuje części kartek). Proponuję napisać do Magdalenki - oni to wydali, może będą mieli.
Dodane przez wesoły w dniu - 2005-06-21 09:40:04
a masz moze te dokumenty?? zwracam koszta ksero i przesyłki.. bo zgodze sie z toba ze trudno je dostac jakby co to prosze o kontakt gg 7546398
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-18 22:19:21
parę lat temu wydała je Magdalenka. Są niestety trudno dostępne. To zastanawiające, bo "Dokumenty z Malines" to - teoretycznie - podstawa działania Odnowy. Czyż nie jest charakterystyczne że mało kto o nich słyszał, nie mówiąc już o czytaniu ?
Dodane przez rzuf w dniu - 2005-06-18 20:44:57
a gdzie można znaleść te dokumenty??
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-18 13:25:28
To jeszcze nie to,ale trochę mówi Dokument z Malines "Ekumenizm a Odnowa charyzmatyczna" , rozdział "Rozeznanie poszczególnych charyzmatów", podr. "Proroctwo w Kościele"
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-18 13:01:03
Wydaje mi się że czytalem to w Dokumentach z Malines - ale teraz nie udało mi się tego znależć. 
Natomiast ogólnie można tu chyba zacytować Lumen gentium nr 12 : 
Ponadto ten sam Duch Święty nie tylko przez sakramenty i posługi uświęca i prowadzi Lud Boży oraz cnotami go przyozdabia, ale "udzielając każdemu, jako chce" (1 Kor 12,11) darów swoich, rozdziela między wiernych wszelakiego stanu także szczególne łaski, przez które czyni ich zdatnymi i gotowymi do podejmowania rozmaitych dzieł lub funkcji mających na celu odnowę i dalszą pożyteczną rozbudowę Kościoła, zgodnie ze słowami: "Każdemu dostaje się objaw Ducha dla ogólnego pożytku" (1 Kor 12,7). A ponieważ te charyzmaty, zarówno najznamienitsze, jak i te bardziej pospolite a szerzej rozpowszechnione, są nader stosowne i pożyteczne dla potrzeb Kościoła, przyjmować je należy z dziękczynieniem i ku pociesze. O dary zaś nadzwyczajne nie należy się ubiegać lekkomyślnie ani spodziewać się zarozumiale po nich owoców apostolskiej działalności, sąd o ich autentyczności i o właściwym wprowadzeniu ich w czyn należy do tych, którzy są w Kościele przełożonymi i którzy szczególnie powołani są, by nie gasić Ducha, lecz doświadczać wszystkiego i zachowywać to, co dobre (por. 1 Tes 5,12 i 19- 21).
zapytanie o rozeznanie
Dodane przez tek w dniu - 2005-06-18 00:49:10
Marek: "Warto też zauważyć, że rozeznanie proroctw odnośnie czyjejś drogi życiowej jest w Kosciele w zasadzie zarezerwowane dla biskupa ordynariusza." 
Marku skąd ta wiedza ? możesz to jakoś uzasadnić ?
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-17 15:43:02
Warto też zauważyć, że rozeznanie proroctw odnośnie czyjejś drogi życiowej jest w Kosciele w zasadzie zarezerwowane dla biskupa ordynariusza. Gdyby tego przestrzegano, może nie spotykało by się małzeństw zawartych z powodu rzekomego "proroctwa" (znam dwa takie przypadki)
skład diakonii rozeznającej
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-17 14:59:28
we wspólnocie "Studni Jakuba": 
- jeden kapłan [obowiązkowo] 
- ktoś z Rady Starszych [obowiązkowo] 
- przewodniczący zgromadzenia 
- sekretarz [spisujący teksty, obrazy i proroctwa] 
- 2 inne osoby z diakonii [nie związane z władzami wspólnoty, ale po solidnej formacji n/t rozeznawania] 
 
Wyjatkowo, w przypadku małego zgromadzenia, w ramach formacji dla wszystkich, w rozeznawaniu uczesticzyło całe zgromadzenie. Wtedy padało pytanie: było takie to proroctwo, czy kogoś to dotknęło i jak. okazywało się, że czasem nikogo [kiks], czasem spowodowało zamieszanie [błąd], a czasem poruszyło do głębi i wezwało do czrgoś dobrego [dar autentyczny]. Padało też pytanie: czy wtedy ktoś czył, że ma coś powiedzieć, ale się przestraszył i nie powiedział ? Czy komuś by to słowo coś dało ? i znów padały różne odpowiedzi. 
 
NIEPRAWDOPODOBNIE POUCZAJĄCE. Ale nie na darmo mieliśmy założyciela jezuitę !
errata
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-17 12:38:04
miało być: 
"Z tym, że ważny jest też skład grupy rozeznającej - jeśli będzie to w praktyce ten sam skład liderów co animuje spotkanie to . "kiepsko
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-17 11:58:19
Myślę Jacku że trafiłeś w sedno. Z tym, że ważny jest też skład grupy rozeznającej - jeśli będzie to w praktyce ten sam skład liderów co animuje spotkanie. 
W swoim czasie zabiegałem o to w "Janie Chrzcicielu" (bez skutku...) ale wówczas pytałem i innych grup - i okazało się że w żadnej nie było to zwyczajem...
relektura zgromadzenia
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-17 10:28:22
We wspólnocie "Studni Jakuba" ze Strasbourga odbywała się po kazdym zgromadzeniu obowiązkowa "relektura". Tam diakonia rozeznajaca badała krok po kroku przebieg zgromadzenia i i rozeznawała [na podstawie świadectw uczestników i reguł św. Ignacego] co było autentyczne, co było "chciejstwem", co było błedem, a co przyniosło duchowy pożytek w budowaniu Koscioła. Polecam to wszystkim ! W Polsce jedynie grupy modlitewne "Chemin Neuf" to praktykuja. W mojej grupie nie zdołałem tego przepchnąć - bo to wymaga wiele wysiłku, czasu i dodatkowych formacji.
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-16 22:40:16
A ja bym chciał wrócić na chwilę do naszych spotkań modlitewnych. Skąd (poza powszechnym mniemaniem) czerpiecie przekonanie że to co się dzieje na spotkaniach jest charyzmatem ? Skąd w ogóle ten pomysł ?
Po co Koryntianom byłaby potrzebna kseno
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-14 15:49:40
Ponawiam pytanie, ponieważ mnie intryguje: 
 
1/ aby przyciągnąć uwagę zgromadzenia ? 
2/ aby posłać otrzymującego ten dar na misje do "barbarzyńców" ? 
3/ aby zewangelizować lądującego w korynckim porcie Araba albo Persa ? 
4/ aby upewnić ich, że otrzymali tego samego Ducha co Paweł [który pod jego wpływem mówił w językach] ? 
5/ inny pomysł ?
co w końcu jest charyzmatem ?
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-14 15:33:09
Jeśli uznamy, że charyzmat ma służyć wyłącznie budowaniu Kościoła zgodnie 1Kor 12,7 to oczywiście jedyna dopuszczalna postać daru języków może być tylko ksenolalią i to tylko w kontekście przpowiadania Ewangelii "barbarzyńskim" poganom.Św. Paweł być może dlatego zakazuje modlić się w zgromadzeniu językami w sposób niezrozumiały dla uczestników - jedynym wyjątkiem od reguły jest obecność tłumacza. Dlatego też zakazuje modlić się równocześnie, gdyż słowa modlitwy muszą być najpierw przetłumaczone. 
 
Natomiast nie wyklucza to faktu, że ten, kto modli się językami "sam siebie buduje" i może to z pożytkiem dla siebie czynić poza zgromadzeniem, w modlitwie indywidualnej. To też jest dar duchowy, ale nie "charyzmat", ponieważ charyzmat służy do budowania Kościoła, a nie pojedynczego wiernego (zgodnie z 1Kor 12,7). 
 
Co do "glossolalii wspólnotowej" wypada jednak zgodzić się, że jest to nowe zjawisko, nieznane w NT i u Ojców. Proponuję na razie bardzo szkicowe rozwiązanie polegające na połączeniu głośnej glossolalii indywidulnej przy towarzyszeniu jublilacji zgromadzenia (taka jest moja prywatna obserwacja).  
 
i oczywiście nie zgadzam się z poglądem, że zjawisko opisane w Rz 8,26 da się sprowadzić do "naturalnej" jubilacji ; zgodziłbym się też, że nie jest to charyzmat w ścisłym sensie jak to wyjaśniłem wyżej
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-14 12:36:24
Nie wiem czy kryterium jest słuszne, Korze, ale jeśli tak to powiedziałbym że akurat odwrotnie - właśnie kiedy nie ograniczamy daru języków do ksenolalii, mówimy o bezużytecznym - dla Kościoła - darze (co podnosi św.Paweł w 14 rozdziale). 
 
Ja bym jednak w tym kierunku nie szedł. Wygląda na to że był - ceniony przez Pawła - dar proroctwa w językach, że był dar przepowiadania w językach (Pięćdziesiątnica) i myślę że Paweł też mówi o darze ksenolalii kiedy stwierdza: 
"Tak więc dar języków jest znakiem nie dla wierzących, lecz dla pogan, proroctwo zaś nie dla pogan, lecz dla wierzących." - bo, szczerze mówiąc, gdyby ów dar nie polegał na mówieniu obcymi językami a jedynie na "gluglaniu" to jakim mógłby byc znakiem dla pogan ? 
No , chyba że jest to tłumaczone proroctwo :"Kiedy się przeto zgromadzi cały Kościół i wszyscy poczną korzystać z daru języków, a wejdą podczas tego ludzie prości oraz poganie, czyż nie powiedzą, że szalejecie?" 
 
W kontekście tego ponawiam (po raz kolejny) moje pytanie : jak pogodzić "wpólnotowy śpiew w językach" z nakazem : 
"Jeżeli korzysta ktoś z daru języków, to niech mówią kolejno dwaj, najwyżej trzej, a jeden niech tłumaczy! ?
1Kor 14,2-4.14
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-14 11:25:38
Problem jest w tym, po co Koryntianie mieliby otrzymywać bezużyteczne dary, skoro nikt nie miałby z nich żadnego pożytku... A jednak św. Paweł stwierdza, że otrzymujący go "sam siebie buduje", czyli że jest on dla pożytku obdarowanej osoby, a nie całego zgromadzenia. Logiczny jest zatem wniosek, że jest to dar do indywidualnego używania, nieprawdaż ? 
 
Czy był to w Koryncie zawsze jakiś konkretny obcy język ? Nawet jeśli cytowani w artykule Ojcowie Kościoła mają rację, pozostaje wyjaśnienie problemu, dlaczego Koryntianie mieliby otrzymywać takie dary i co one dla nich miały oznaczać ? Obecnośc tego samego Ducha co w dniu Pięćdzisiątnicy ? Powołanie do misji głoszenia Ewangelii wśród "barbarzyńców" ? 
 
I czy w ogóle Duch Święty daje kiedykolwiek dary efektowne, ale zupełnie bezużyteczne ? Gdyby sprowadzić 1Kor 14 wyłącznie do ksenolalii wyglądałoby to właśnie na coś takiego... Dlaczego zatem Paweł pragnie "aby wszyscy modlili się językami i wszyscy prorokowali" ? Przy tak restryktywnej interpretacji pozostaje to zagadką.
glossolalia wspólnotowa
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-14 11:12:17
Oczywiście, że taka forma nie jest nigdzie opisana w NT, stąd też trudno ją nazywać "charyzmatem". Z moich skromnych obserwacji wynika, że właściwie tylko jedna osoba modli sie wtedy "językami" wszystkie zaś inne towarzyszą jej w radosnej "jubilacji towarzyszącej". No może czasem 2 albo 3 osoby śpiewają coś równocześnie, ale wtedy muszą pozostawać w harmonii, inaczej jest to racze "antyświadectwo" wspólnoty szarpanej wewnętrznymi konfliktami, gdzie jeden drugiego przekrzykuje i stara sie mu narzucić swoją melodię. 
 
W każdym razie we Francji wyraźnie uczono nas: w czasie grupowej "modlitwy językami" wsłuchujemy się w to, co artukułuje z siebie zgromadzenie. Nie włączamy się "każdy ze swoją melodią", a raczej akompaniujemy tej, którą słyszymy. Jest to śpiew jedności zgromadzenia, brak harmonii w śpiewie świadczyłby raczej o braku jedności ! 
 
Tak więc glossolalia wspólnotowa nie jest prostym do opisania zjawiskiem: 
1/ w wielu wypadkach jest to rzeczywiście zwykłe "chciejstwo", wyuczony ceremioniał, bez którego zgromadzenie nie byłoby w pełni "charyzmatyczne". [coś na pograniczu kakofonii i prymitywnego refrenu] 
2/ w przypadku glossolalii autentycznej jest to śpiew jednej osoby "w językach", któremu towarzyszy akompaniament radosnej jubilacji ; nie wykluczam, że śpiewające w "językach" osoby mogą się kolejno zmieniać, gdy fenomen ten trwa dłużej (np 5 minut) 
3/ bardzo rzadko może mieć miejsce harmonijna glossolalia kilku osób na raz (jaby "symfoniczna"), której też może towarzyszyć radosna jubilacja zgromadzenia 
 
Jeśli zjawisko to jest autentyczne, powinno owocować udzielaniem się pokoju, większym uwewnętrznieniem zgromadzonych [wyraża to często interwał przejmujacej ciszy], otwarciem na Bożą obecność w zgromadzeniu, na zanikające ponoć w naszym zlaicyzowanym świecie "sacrum". 
 
To wszystko jest moim osobistym doświadczeniem i to bardziej wyniesionym z Francji niż z ostatniego polskiego okresu, chociaż i w Polsce też byłem kilkanaście razy świadkiem bardzo pięknej "glossolalii wspólnotowej". 
 
Wydaje się, że potrzebne by były następne pogłębienia na tym etapie naszych dociekań. Czytałem kiedyś, że melodyka chorału gregorianskiego stanowi do tej pory sporą zagadkę muzyczną, ponieważ nie nawiązuje bezpośrednio do żadnej znanej starożytnej praktyki muzycznej. Niektórzy badacze podejrzewają tu rozwiniętą formę glossolalii pierwotnego Kościoła [jest to tylko jedna z hipotez oczywiście, ale do mnie akurat przemawia]. Może jednak znalazłoby się jeszcze trochę świadectw starożytnych, gdyby trochę dalej poszukać ?
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-14 11:07:07
Rozumiem że wówczas należałoby odczytywać "nikt go nie słyszy" w sensie "nikt go nie rozumie" (z nim włącznie jeśli nie zna arabskiego). 
 
Jeśli przyjąć tę interpretację, to 1 Kor 14,14 i 1 Kor 14,1-2 nie mówią o glosolalii, a jednak o ksenolalii... i nie ma to nic wspólnego ze współczesnym wspólnotowym (a nawet indywidualnym) "śpiewem w językach".
Dodane przez siema w dniu - 2005-06-14 10:33:54
Niekoniecznie musimy się w tak drobnej sprawie zgadzać z ojcami Kościoła, ale wielu z nich zrozumiałoby 1 Kor 14,14 oraz 1 Kor 14,1-2 tak: 
"Ten bowiem, kto mówi językiem [np. mówi po arabsku na zgomadzeniu w Koryncie, gdzie nikt nie rozumie po arabsku], nie ludziom mówi, lecz Bogu. Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne. Ten zaś, kto prorokuje [po grecku w Koryncie, gdzie wszyscy rozumieją grecki], mówi ku zbudowaniu ludzi, ku ich pokrzepieniu i pociesze. Ten, kto mówi językiem [np. arabskim], buduje siebie samego, kto zaś prorokuje [po grecku], buduje Kościół." (1Kor 14,2-4)  
 
"Jeśli bowiem modlę się pod wpływem daru języków [np. po arabsku, którego to języka sam nie rozumiem], duch mój wprawdzie się modli [bo mam wewnętrzną intencję modlitewną], ale umysł nie odnosi żadnych korzyści [bo nie znam arabskiego]".  
(1 Kor 14:14)
zgoda - i niezgoda
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-14 00:53:29
Jacku, przyjmuję korektę jeśli idzie o glosolalię "indywidualną" - tu 1Kor 14,2-4.14 oczywiście pasuje. Jednak ja mówię o glosolalii wspólnotowej - do której owe wersety ani rusz nie pasują. 
A gdyby ją podciągac pod dar języków (co jest jednak chyba nieuprawnione) to należałoby nawet przyjąć że wiersze 27-28 tego samego wersetu nawet jej zakazują
Ja też słyszałem zgodny chór kilkudziesięciu głosów w glosolalii, sam w nim śpiewałem - ale nie sądzę by do wytworzenia tego zjawiska konieczny był charyzmat. To się da zrobić po prostu włączając się w tonację.
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-13 23:15:08
Oczywiscie, Marku. Wspólczesna glossolalia to po czesci: 1/ chciejstwo 2/ wyuczony sposob modlitwy 3/ czasami jubilacja taka jak w opisach sw. Augustyna. A zatem nie jest to charyzmat. 
 
Równoczesnie spotkalem wielu ludzi, na których laska ta spadla nagle, jakby wbrew ich woli i pomimo ogromnej niecheci do modlenia sie w podobny sposob. Bynajmniej nie po jakims tam seminarium odnowowym, ale przez Najsw. sakramentem, w domu, na ulicy itd.  
 
Jesli przyjrzymy sie uwaznie tekstowi sw. Pawla, to okazuje sie, ze modlitwa ta ma takze postac indywidualna i nie polega na gloszeniu Ewangelii w obcym jezyku poganom : 
"Ten bowiem, kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu. Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne. Ten zaś, kto prorokuje, mówi ku zbudowaniu ludzi, ku ich pokrzepieniu i pociesze. Ten, kto mówi językiem, buduje siebie samego, kto zaś prorokuje, buduje Kościół." (1Kor 14,2-4) 
 
Jeśli bowiem modlę się pod wpływem daru języków, duch mój wprawdzie się modli, ale umysł nie odnosi żadnych korzyści. 
(1 Kor 14:14) 
 
Co to znaczy "mówic Bogu, a nie ludziom" ? Jaki to mialoby sens ? IMHO wlasnie Rz 8,26 to dobrze tlumaczy: jest to modlitwa Ducha przebywajacego we mnie w mojej intencji, a ja tej modlitwy jestem swiadomy, bo sam ja wypowiadam. 
 
Czy to jest charyzmat ? IMHO jest to postac daru jezykow, ale moge tez zgodzic sie na inne okreslenia. Z pewnoscia nie jest to jednak charyzmat nadzwyczajny; z kontekstu wrecz wynika, ze jest bardzo powszechny, "najmniejszy". Z pewnoscia u kazdej osoby przejawial sie on w nieco inny sposob, czasem "nadzyczajnie", czasem "zwyczajnie"... 
 
Oczywiscie jego brak o niczym nie swiadczy, bo laka moze sie przjawiac na tysiace roznych sposobow, ani tym bardziej nie swiadczy o zbawieniu.  
 
Wystepowanie takich zjawisk [w pewnym okresie Odnowy we Francji dosc powszechne] jest jednak dowodem na pewna nadzwyczajnosc sytuacji, w jakij znalazl sie tamtejszy Kosciól. Dazenie do niego na sile jest grubym bledem - podobno w latach 80-tych w Polsce modlono sie nad delikwentem tak dlugo, az wreszcie zrezygnowany cos tam z siebie wydusil, a to uznawano za "dar jezykow" ! 
 
Niemniej sprowadzanie tego typu zjawisk do jubilacji jest w moim aktualnym odczuciu sporym uproszczeniem. Dar ten przejawia sie bowiem takze w sytuacji nie majacej nic wspolnego z sercem przepelnionym radoscia, a jego owocem jest najczesciej odzyskanie pokoju wewnetrznego i wzrost cnot teologalnych. 
 
W Polsce zauwazam, ze tych darow jest mniej, a te ktore wystepuja, sa jakze czesto "chciejstwem" jakiegos gorliwego "zgromadzeniowego zapiewajly". Niestetynic nie wymaze ze mnie sily niektorych wspomnien, boskiej symfonii choru kilkudzisieciu osob, w ktorym kryla sie pociagajaca Tajemnica. W pisemkach wspolnoty "Emmanuel" zdarzaly sie swiadectwa bardzo dalekich od wiary ludzi, ktorzy przezyli wewnetrzny wstrzas sluchajac tego spiewu i zainteresoawli sie, co to takiego. Inne srodki nie moglyby poskutkowac... 
 
No coz, tam jednak nikt nikogo nie uczyl jak spiewac "aaaa.aaaa" za liderem, a raczej przygotowywal, ze taki dar moze ktos otrzymac i aby przygotowal sie na taka ewentualnosc.  
 
Tak wiec dla mnie problem nie jest zakonczony. Zjawisko jest za bardzo subtelne, aby poszufladkowac je raz na zawsze za pomoca 2-3ch kategorii. 
 
Z tym ze artykul ks. Andrzeja jak na poczatek analizowania zjawiska glossolalii jest ogromnie pozyteczny, a zawarte informacje warte sa szerokiego rozpowszechnienia w srodowiskach odnowowych.
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-13 21:15:26
Ależ Rz 8,26 mówi o tym, że o to, czego nie da wyrazić słowami przyczynia się Duch Święty - a nie że Duch Święty powoduje że my modlimy się "nie słowami" ! 
Nie widzę żadnego powodu żeby ten fragment odnosić w ogóle do charyzmatów. 
 
Podobnie rozumowanie, na mocy którego brak glosolalii prowadzi do wniosku że... Łaska się nie przejawia a Nowy Człowiek jest fikcja prawną. 
 
Pójdę jeszcze dalej - według mnie współczesna glosolalia nie jest żadną jubilacją tylko - w najlepszym wypadku jeszcze jednym sposobem modlitwy a w najgorszym - zwykłym chciejstwem, naśladowaniem charyzmatu i to takiego, jak sobie go wyobrażali Ci, co to wymyślili.
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-13 18:04:34
"W Rz 8,26 czytamy o wzdychaniu niewymownym (alaletois). Jest to więc coś, co nie jest mową (lalein), poniewaz jest niewy-mowne (a-laletois). I jest to wzdychanie. Czy języki we Francji brzmią jak wzdychanie? " 
 
Bardzo słusznie, a jednak u Homera słowo to oznacza nawet... okrzyk wojenny! 
To, że coś jest "alaletos" nie oznacza, że jest niesłyszalne, stąd właśnie u św. Pawła owe "wzdychania". Jest to zewnętrzny znak wewnętrznej modlitwy Ducha św. , coś co odbywa się niejako poza ludzkimi władzami woli i rozumu. Nie jest to jeszcze oczywiście "ludzki lub anielski język".  
 
Mnie uczono, że w darze jezyków chrześcijanin otrzymuje łaskę stania się świadomym na tę modlącą obecność Ducha w jego wnętrzu. Różną to może mieć postać: albo westchnień, albo niemowlecego gaworzenia, albo też jakiejś mowy. Może to być wreszcie dar przmawiannia nieznanym sobie jezykiem. Niemniej wypływa to zawsze z owej modlacej obecności Ducha. 
 
W scisłym sensie przyznaję oczywiście rację i ks. Andrzejowi i Markowi: to co się słyszy na charyzmatycznych zgromadzeniach modlitewnych nie może być uznane za "język" w sensie mowy. Chyba, że rozszerzymy znaczenie słowa "glossa" na takie pojęcia jak język ciała", "język zmysłów" itp.  
 
Niemniej artykuł daje mocne podstawy do tego, aby nie uważać daru języków w takiej postaci jaką obecnie najczęściej słyszymy, za charyzmat nadzwyczajny, bo cała Tradycja rozumie tu jednogłośnie przepowiadanie Ewangelii w niezrozumiałym dla mówcy języku. To jest już dla mnie jasne.  
 
Nie może z tego jednak wynikać zepchnięcie powszechnej formy daru języków jedynie do jubilacji, także dostępnej w kulturach pogańskich, ponieważ wtedy wracamy do poglądu, że łaska niewidzialna w zasadzie nie przejawia się prawie nigdy w widzialny sposób. A jednak KKK 2005 ujmuje to nieco inaczej... Własnie o to powracam do Rz 8,26, aby pokazać, że dla św. Pawła niewidzialna łaska staje się dośc często widoczna, nawet jeśli są to tylko jakieś "stękania". Gdyby nie było żadnego efektu - Nowy Człowiek w nas byłby tylko fikcją prawną.
jednak chciałbym poznać odpowiedź
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-13 15:50:26
Wiem co to jest glosolalia i ksenolalia, wiem że te słowa nie zostały wprost użyte w Biblii - pytam o co innego : czy Twoim zdaniem glosolalia jako zjawisko (charyzmat) występuje w Piśmie Świętym ? A jęśli tak, to które fragmenty byś z nią łączył ?
:o)
Dodane przez wesoły w dniu - 2005-06-13 11:14:24
do MRB: glosolalia i ksenolalia to dar języków na stronie www.okiem.boo.pl przeczytasz wiecej, zresztą mój wpis pt. inne spojrzenie to skopiowany fragment z tej strony (w ogóle polecam tą stronę - bardzo dobra stronka) - stwierdzienia, słowa glosolalia i ksenolalia bezpośrednio nie mam użytego w Biblii
pytanie
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-10 10:28:02
Mariuszu, wspomniałeś o glosolalii i ksenolalii. 
 
Moje pytanie brzmi : czy coś takiego jak glosolalia istnieje w Piśmie Świętym (a jesli tak to które fragmenty byś z nią łączył)?
Dodane przez siema w dniu - 2005-06-10 08:06:01
Uwaga druga: nie powielamy tych samych błędów w różnych wątkach. Na przykład, jeśli raz napisaliśmy "Św. Paweł nazywa dar języków najmniejszym" na jednym wątku i ktoś poprosił nas o podanie miejsca w Biblii, gdzie św. Paweł tak napisał, to nie uciekamy od problemu pisząc na innym wątku znowu to samo, tylko szukamy tego miejsca w Biblii. W przeciwnym razie tworzymy śmietnik, a nie dyskusję.
Dodane przez siema w dniu - 2005-06-10 08:02:36
W dyskusji nie piszemy: "wszystko wskazuje, że dyskutant pomylił to albo tamto". W dyskusji podajemy cytat z artykułu, w którym - jak sądzimy - zaszła pomyłka, następnie wyjaśniamy sedno tej pomyłki. W przeciwnym razie posty zaśmiecają stronę .  
;o)
Dodane przez wesoły w dniu - 2005-06-09 12:58:11
już nie pisze wyjaśnieliśmy sobei wszystko na gg :)
???
Dodane przez wesoły w dniu - 2005-06-09 11:49:10
wszystko wskazuje na to że ksiądz pomylił glosolalie z ksenolalią 
 
 
============= 
MARIUSZU 'WESOŁY' 
POWSTRZYMAJ SIE OD PISANIE DZIESIĄTKÓW POSTÓW W KTÓRYCH SIEJESZ PLOTKI (CZYT. ODEJŚCIE Z KOŚCIOŁA PP, NEDOMÓWIENIA I INSYNUACJA. 
 
POZDRAWIAM 
JACEK 'ADMIN' JURECZKO
???
Dodane przez wesoły w dniu - 2005-06-09 11:19:18
inne spojrzenie
Dodane przez wesoły w dniu - 2005-06-09 11:14:56
definicja: Glosolalia - to mówienie językami, na ogół niezrozumiałymi; dar języków, charyzmat, kontemplacja werbalna. Wzmiankowany w Piśmie Świętym ok. 30 razy. Dar ten ma funkcję modlitewną, osobistą, rzadko funkcje komunikacyjną. Glosolalia często zachowuje struktury języków naturalnych. Szczególnym typem jest ksenolalia - czyli mówienie językami istniejącymi, ale nieznanymi mówiącemu. W przypadku perfekcyjnego mówienia o zawyżonym poziomie inteligencji, szczególnie w transie (ksenoglozja) zachodzi podejrzenie o opętanie szatańskie. 
 
ocena: 
Najmniejszy z darów Św. Paweł nazywa dar języków najmniejszym. Rozumiemy przez to, że jest to "niska brama", przez którą można wejść dalej, aby dostąpić dalszych darów Ducha Świętego. 
Potrzebna jest pokora Glosolalia z punktu widzenia powagi jest śmieszną dziecinadą. Stosowanie jej jest więc aktem pokory. "Zdając sobie sprawę, że możemy wydawać się infantylni i śmieszni, odczuwamy radość z odkrycia sposobu modlitwy wolnej od słów i wszelkiego intelektualizmu." (kard. Suenens) 
Badania Z badań wynika, że pomimo tego, że wypowiadający uważa, że jest to zbitka słów języków istniejących (choć nieznanych), w rzeczywistości podobna jest tylko struktura, podczas gdy faktycznie mowa jest zbitką sylab jedynie podobnych do naturalnych. (na podst. W. J. Samarina) Nie jest to język a werbalizacja zachowująca pewne powierzchowne struktury językowe (na podst. J.J.R. Jaquith) 
Niektóre słowa faktycznie można rozpoznać, lecz są to przeważnie popularne, religijne słowa religijne lub łacińskie (alleluja, hosanna, shalom itp.), które osoba może pamiętać lub mieć w podświadomości, a które kojarzą jej się z aktywnością religijną. 
Badania Z badań wynika, że pomimo tego, że wypowiadający uważa, że jest to zbitka słów języków istniejących (choć nieznanych), w rzeczywistości podobna jest tylko struktura, podczas gdy faktycznie mowa jest zbitką sylab jedynie podobnych do naturalnych. (na podst. W. J. Samarina) Nie jest to język a werbalizacja zachowująca pewne powierzchowne struktury językowe (na podst. J.J.R. Jaquith) 
Niektóre słowa faktycznie można rozpoznać, lecz są to przeważnie popularne, religijne słowa religijne lub łacińskie (alleluja, hosanna, shalom itp.), które osoba może pamiętać lub mieć w podświadomości, a które kojarzą jej się z aktywnością religijną. 
Budowanie wspólnoty a nie order "Wszystkie charyzmaty są nam dane dla zbudowania Kościoła, a nie dla naszych prywatnych korzyści. Nie są one także "orderem" czy też "nagrodą za świętość". Posiadanie charyzmatów nie jest wyróżnieniem za szczególne osiągnięcia duchowe czy też wieloletni staż we wspólnocie. Są darem od Pana, który udziela ich tak jak chce" (Ojciec Krzysztof Czerwionka CR, za serwisem OPOKA)  
 
Zjawiska szczególne: 
Apostołowie Św. Łukasz opisuje w Dniu Pięćdziesiątnicy jak Apostołowie byli zrozumiali przez mieszkańców różnych zakątków ziemi. Ojcowie Kościoła często przedstawiają to jako wybitne głoszenie ewangelii. Liczni egzegeci skłaniają się jednak do opinii św. Pawła, który w przeciwieństwie do Łukasz, opierającego się na tradycji ustnej, sam widział w Koryncie i sam "mówił językami". Wszystko wskazuje jednak na to, że pisze on o glosolalii, a nie o mówieniu w innym, znanym języku.  
Franciszek Ksawery, Ojciec Pio a także inni święci posiadali dar ksenolalii, rozumienia i mówienia w innych językach. Znane są przypadki rozmowy podczas spowiedzi przez Ojca Pio w języku chińskim, w dialektach afrykańskich a nawet w żargonie nowojorskich dokerów. 
 
Niebezpieczeństwa: 
Ezoteryzm, okultyzm Dar języków łatwo można naśladować lub dostąpić go w transie mediumicznym. Może posłużyć do udowodnienia swojego "wyższego wtajemniczenia" w jakąś ezoteryczną wiedzę. 
Herezje, objawienia prywatne Zbyt wielkie zaufanie swoim wrażeniom, bez uczestnictwa kogoś, kto ma dar tłumaczenia lub rozeznania duchów niekiedy prowadzi do wiary w dostępowanie objawień (sugestia lub wizje szatańskie). Może to prowadzić do herezji i odstępstwa od prawdziwej wiary. 
Weryfikacja świętości? Niekiedy we wspólnotach dar ten jest uważany za dowód bycia gotowym. U Zielonoświątkowców naciska się na nowicjusza, aby w męcie "chrztu w Duchu" zaczęła mówić językami. Dar języków jest uważany za inicjację, a osoby niestosującego go odrzuca się, jako "jeszcze nie gotowe". 
Nierozumienie Św. Paweł przestrzega, aby gdy glosolalia stosowana jest na forum wspólnoty zawsze obecny był ktoś, kto tłumaczy (dar tłumaczenia daru języków). "Duch mój wprawdzie się modli się, ale umysł mój nie odnosi żadnej korzyści" (1Kor 14, 14) 
Nad Darem ma się kontrolę Niektóre osoby twierdzą, że Duch Święty tak je opanował, że nie mogą się powstrzymać od wybuchów glosolalii. Jednak jak twierdzi św. Paweł (1Kor14,32) dary Ducha są poddane temu, kto je dostał. Niemożliwość utrzymania daru może świadczyć o udziale demonicznym. 
Robienie wrażenia "Wychowałem się w kościele zielonoświątkowym i jestem przekonany, że rzadko słyszałem prawdziwe tłumaczenia mnóstwa poselstw w językach. Jeżeli w tych wczesnych latach kiedykolwiek je słyszałem, to nie jestem tego świadomy. Po długich wypowiedziach w językach następowały krótkie tłumaczenia. Po krótkich - długie. Zwykle tłumaczono mi, że nie jest to tłumaczenie, lecz interpretacja, co szybko akceptowałem. Zauważyłem jednakże, że niekiedy w przesłaniu w językach powtarzała się jedna i ta sama fraza, podczas gdy rzekoma interpretacja nie zawierała żadnych powtarzających się fraz." (z protestanckiej książki Chucka Smitha "Charyzma czy charyzmania") 
 
Przykład zbiorowych opętań Na spotkaniach modlitewnych trzeciej fali pentekostalnej [doświadczenie ducha świętego] spodziewano się "znaków i cudów", przez co rozumiano fizyczne uzdrowienia, ale też i niezwykłe cielesne manifestacje: padanie na podłogę, drgawki, śmiech. Sanktuarium owej duchowości stało się od 1994 roku Toronto, które zradykalizowało jej styl do niespotykanego wcześniej stopnia. Działania Ducha Świętego upatrywano w objawianiu się mocy powalającej ludzi masowo na podłogę, przyprawiającej ich o konwulsje, zbiorowe histeryczne śmiechy, a nawet wydobywającej z ludzkich gardeł odgłosy przypominające zwierzęce ryki. Takie szokujące rozumienie chrześcijaństwa "doświadczalnego" wywarło jednak olbrzymi wpływ na styl spotkań modlitewnych także polskich grup zbierających się w parafialnych salkach. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby wspomniane dziwaczne fenomeny skojarzyć z animistycznymi religiami pogańskimi. Znawca Pisma Świętego raczej nie znajdzie opisów działania Ducha Świętego podobnych do przyniesionych przez trzecią falę objawów podejrzanej mocy. Zwykła roztropność nakazuje zastanowić się, czy moc manifestująca się tego rodzaju modlitwie na pewno pochodzi od Ojca i Syna. (Aleksandra Kowal "Ekumenizm czy obrona jedności?" na serwisie OPOKA) 
 
Autorzy cytatów: 
** kard. Suenens - jest odpowiedzialny z ramienia Watykanu za Odnowę w Duchu Świętym 
** W. J. Samarin - prof. antropologii i lingwistyki Uniwersytetu w Toronto 
** Ojciec Krzysztof Czerwionka CR - Dyrektor Szkoły Nowej Ewangelizacji św. Marka w Stryszawie, Pasterzem Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego "Galilea" 
 
Wykorzystane materiały: 
** Katechizm Kościoła Katolickiego 
** Encyklopedia Białych Plam 
** Korzystano także ze stron na serwisach Opoka
Nie przesadzajmy w intepretacją
Dodane przez MRB w dniu - 2005-06-03 20:57:43
Zaraz, zaraz. Jak coś "niewymowne" może być "modlitwą językami" (tylko dlatego że człowiek nie jest czysto duchowy) ? 
Jak mowy nie ma to nie ma i już. 
Dodane przez siema w dniu - 2005-06-02 23:28:25
W Rz 8,26 czytamy o wzdychaniu niewymownym (alaletois). Jest to więc coś, co nie jest mową (lalein), poniewaz jest niewy-mowne (a-laletois). I jest to wzdychanie. Czy języki we Francji brzmią jak wzdychanie? 
Człowiek na pewno nie może się modlić w sposób "czysto duchowy", ponieważ nie jest "czystym duchem", ale duchem w ciele. 
A języki aniołów są spisane np. przez chrześcijan celtyckich. Ale tam wyglądają na coś całkiem podobnego do łaciny... 
O językach aniołów mówią też apokryfy żydowskie i parę tesktów pogańskich...
języki anielskie
Dodane przez jswiec w dniu - 2005-06-02 22:42:37
Zastanawia mnie cytowana w przypisie wypowiedź Teodoreta: 
"Języki aniołów” (1 Kor 13, 1) to według niego nie tyle mowa po prostu niezrozumiała (jak bywa to interpretowane we współczesnej odnowie charyzmatycznej), ale pozajęzykowy sposób modlitwy wewnętrznej, czyli kontemplacja bez słów: Paweł „nie ma tu na myśli języków zmysłowych, lecz swego rodzaju mowę duchową, którą posługują się aniołowie, wysławiając Boga wszechrzeczy”. 
 
Czy jednak człowiek, który nigdy ciała się nie pozbędzie - nawet w niebie! - jest w stanie się modlić w sposób "czysto duchowy" nie używając przy tym swojego języka i ciała ? To byłoby zaprzeczenie jego natury, która koniec końcem nie ustępuje w godności naturze aniołów, choć jest od niej różna. 
 
Czy zatem do "języka aniłów" nie możemy odnieśc doświadczenia modlitwy Ducha św. w naszych sercach opisanego lakonicznie w Rz 8,26 ? 
 
Powracam z uporem maniaka do tego wersetu, ponieważ cała katolicka odnowa we Francji uczy że jest to podstawa rozumienia charyzmatu języków. Kto jeszcze oprócz Teodoreta interpretuje w chrześcijańskiej starożytności sens wyrażenia "język aniołów" ?
Dodane przez MRB w dniu - 2005-05-29 19:54:30
Jeszcze podrążę... 
Napisałeś też : 
"I jeszcze jedna taka moja smutna dygresja choć z księdzem całkowicie się zgadzam że nie wszystko musi być darem języków może to boże jodłowanie może jubilacja ale to nie znaczy że On tego daru nie udziela jeśli w taki sposób tylko rozumowy i bez wiary człowiek do tego podejdzie to można tak naprawdę podwarzyć każdy charyzmat i czytałem wiele artykułów które całkowicie neguję dar Odnowy i charyzmaty.A przecież poznajemy po owocach to przecież sam Duch Święty daje nam świadectwo tego co jest prawe, co pochodzi od Niego a co nie" 
 
Mam wrażenie że takie podejście zamienia miejscami wiarę i przedmiot wiary. 
Bo równie dobrze czlowiek ktory mial rzekome objawienia w Oławie może powiedzieć "jeśli podejdziesz do tego objawienia bez wiary to je podważysz - aprzecież są owoce (ludzie przyjeżdżają modlić się do Oławy i nawet zbudowali świątynię). 
A przecież wyraźnie czytamy w Dziejach, że dar języków udzielony Apostołom w czasie Pięćdziesiątnicy stanowił raczej ZNAK, a nie OBIEKT wiary. 
Podobnie pisze o tym św.Paweł : 
 
"Napisane jest bowiem w Prawie: Przez ludzi obcych języków i ust obcych będę przemawiał do tego ludu, ale i tak Mnie nie usłuchają - mówi Pan. 
Tak więc dar języków jest znakiem nie dla wierzących, lecz dla pogan, proroctwo zaś nie dla pogan, lecz dla wierzących." 
/1 Kor 14,21-22/ 
 
Jak widać dar języków (o ile jest) powinien być znakiem dla niewierzących - a nie czymś w co powinno się wierzyć że w ogóle jest ! Wygląda na to że był bardzo wyraźnie weryfikowalny dla niewierzącego (a więc poza kontekstem apriorycznej wiary). 
 
Widać też że nie jest potrzebny jako "dowód" dla wierzących, lecz własnie dla niewierzących. 
 
Nie przeczę że dar języków może się zdarzać - ale protestuję przeciwko czynieniu z niego "dowodu na zawołanie" (no, bo np.uzdrowienie da się zweryfikować, zaś dar języków to taka sobie rzecz że zawsze można powiedzieć że był...). 
 
Nie chodzi o podważanie swojej (lub czyjejś) wiary lecz o jej weryfikację w duchu Prawdy, a nie "chciejstwa" - zgodnie z wezwaniem : 
 
"Bracia, nie bądźcie dziećmi w swoim myśleniu, lecz bądźcie jak niemowlęta, gdy chodzi o rzeczy złe. W myślach waszych bądźcie dojrzali!" /1 Kor 14,20/ 
 
 
Dodane przez MRB w dniu - 2005-05-29 19:54:12
Jeszcze podrążę... 
Napisałeś też : 
"I jeszcze jedna taka moja smutna dygresja choć z księdzem całkowicie się zgadzam że nie wszystko musi być darem języków może to boże jodłowanie może jubilacja ale to nie znaczy że On tego daru nie udziela jeśli w taki sposób tylko rozumowy i bez wiary człowiek do tego podejdzie to można tak naprawdę podwarzyć każdy charyzmat i czytałem wiele artykułów które całkowicie neguję dar Odnowy i charyzmaty.A przecież poznajemy po owocach to przecież sam Duch Święty daje nam świadectwo tego co jest prawe, co pochodzi od Niego a co nie" 
 
Mam wrażenie że takie podejście zamienia miejscami wiarę i przedmiot wiary. 
Bo równie dobrze czlowiek ktory mial rzekome objawienia w Oławie może powiedzieć "jeśli podejdziesz do tego objawienia bez wiary to je podważysz - aprzecież są owoce (ludzie przyjeżdżają modlić się do Oławy i nawet zbudowali świątynię). 
A przecież wyraźnie czytamy w Dziejach, że dar języków udzielony Apostołom w czasie Pięćdziesiątnicy stanowił raczej ZNAK, a nie OBIEKT wiary. 
Podobnie pisze o tym św.Paweł : 
 
"Napisane jest bowiem w Prawie: Przez ludzi obcych języków i ust obcych będę przemawiał do tego ludu, ale i tak Mnie nie usłuchają - mówi Pan. 
Tak więc dar języków jest znakiem nie dla wierzących, lecz dla pogan, proroctwo zaś nie dla pogan, lecz dla wierzących." 
/1 Kor 14,21-22/ 
 
Jak widać dar języków (o ile jest) powinien być znakiem dla niewierzących - a nie czymś w co powinno się wierzyć że w ogóle jest ! Wygląda na to że był bardzo wyraźnie weryfikowalny dla niewierzącego (a więc poza kontekstem apriorycznej wiary). 
 
Widać też że nie jest potrzebny jako "dowód" dla wierzących, lecz własnie dla niewierzących. 
 
Nie przeczę że dar języków może się zdarzać - ale protestuję przeciwko czynieniu z niego "dowodu na zawołanie" (no, bo np.uzdrowienie da się zweryfikować, zaś dar języków to taka sobie rzecz że zawsze można powiedzieć że był...). 
 
Nie chodzi o podważanie swojej (lub czyjejś) wiary lecz o jej weryfikację w duchu Prawdy, a nie "chciejstwa" - zgodnie z wezwaniem : 
 
"Bracia, nie bądźcie dziećmi w swoim myśleniu, lecz bądźcie jak niemowlęta, gdy chodzi o rzeczy złe. W myślach waszych bądźcie dojrzali!" /1 Kor 14,20/ 
 
 
Dodane przez MRB w dniu - 2005-05-29 11:19:14
A ja mam jednak wątpliwości. Pozwól że je przedstawię (jednak prośba - potraktuj to jako wątpliwości) : 
1.Jeżeli coś jest jubilacją, a bywa przedstawiane jako dar języków, to czy sami siebie nie oszukujemy ? 
 
2.Jeżeli podczas modlitwy w językach "wydaje nam się że rozumiemy" (i każdy rozumie co innego) to można to uznać za "dar tłumaczenia języków" ? 
Zwłaszcza że w Piśmie czytamy o dareze TŁUMACZENIA a nie "rozumienia sercem" (które jest jednak polem do chciejstwa). Sam byłem świadkiem że osoba "tłumacząca proroctwo" w językach" na koniec tłumaczenia zorientowała się że było rozpoznawalne "Alleluja" na końcu wypowiedzi "językowej" i wyraźnie je dodała do zakończonego tłumaczenia. Oczyście jeden casus nie udawadnia normy, ale pokazuje iż rodzaju dowód jest nieco mało rozstrzygający. 
 
3.Nawet jeśli przyjąć za dobrą monetę wszystko co napisałeś, to czy sformułowanie "I tak pierwsza odczytana w społeczeństwie katolickim modlitwa w językach" (a czasy apostolskie to pies ?) pokazuje pewne nastawienie jakie ma Odnowa jako taka do sprawy. 
 
4.No i wreszcie powtarzam kwestię - czy wolno używać tego co się ma za glosolalię bez tłumaczenia języków ? 
Napisałeś że "Bóg nie daje nam falsyfikatów" - NO WŁAŚNIE. Jeśli nasze praktyki są (tak mi się wydaje) sprzeczne z nakazem biblijnym, to czy pochodzą od NIego ? 
pozdrawiam 
Marek
Dodane przez siema w dniu - 2005-05-28 18:05:23
Bardzo dziękujemy za piękne świadectwo modlitwy i doświadczania Bożej obecności. Prosimy o więcej!  
W tych natomiast aspektach, w których świadectwo to nawiązuje do tekstu o językach, kluczem wydaje mi się fragment: "nie wszystko musi być darem języków; może to Boże jodłowanie, może jubilacja, ale to nie znaczy, że On tego daru nie udziela". 
W pełni się zgadzam. Bóg może udzielić daru języków, może udzielić daru śpiewania, daru jubilacji albo daru jodłowania na chwałę Bożą. I o to właśnie chodzi w naszej dyskusji: jak nazywa się w języku Biblii i w języku Tradycji Kościoła ten piękny dar, którego udzielił ci Bóg? 
Czy Apostołowei i Ojcowie Kościoła nazywaliby go darem języków? Czy darem jubilacji? Czy może jeszcze jakoś inaczej?
języki
Dodane przez spjack w dniu - 2005-05-28 16:52:50
Szczęść Boże 
Mam na imię Jacek mieszkam w Głuszycy, na początku chciałbym księdzu Siemieniewskiemu podziękować za artykuł, Bogu dziękuję że mogłem księdza wiele lat temu poznać na szkole animatora był to błogosławiony czas. Chciałbym się podzielić moim osobistym doświadczeniem daru języków, brakuje mi natym forum świadectw, a przecież nie jeden z nas mógłby tak wiele powiedzieć o swoim osobistym doświadczeniu tej formy modlitwy. Myślę że wiele by to wnoisło niż sama tylko dyskusja.Używam zwrotu że jest to dar ponieważ wszystko co mamy dobrego jest tak naprawdę darem Ducha Świętego co mam czego bym nie otrzymał. A ten sposób modlitwy doświadczyłem jako daru otrzymanemu darmo gdyż oten dar prosiłem świadomie jak wiele tysięcy ludzi na całym świecie. A zaczęło się to około 11 lat temu na rekolekcjach ewangelizacyjnych w Żłobiźnie. Pamiętam siebie wówczas jako zamkniętego i zakopleksionego który nie mógł uwierzyć że Bóg naprawdę kocha mnie bezinteresownie i do końca i że On namnie cały czas czekam a ja go szukałem po omacku. Na jednym ze spotkań modlitewnych była modlitwa o dar języków i w czsie tej modlitwy otrzymałem ten dar i zacząłem się w nowy sposób modlić. Doświadczyłem wtedy niewypowiedzianej radości poczucia obecności Boga może właśnie wtedy było to moje doświadczenie chrztu w Duchu Świętym. Pamiętam następne dni po tym wydarzeniu kiedy modliłem się często w nowy sposób co raz przerywając modlitwę aby zachwilę znów się zacząć modlić i zawsze kiedy po przerwie zaczynałem się znowu modlić ,modliłem się winny sposób innym językiem. Wiem że wtedy było mi to bardzo potrzebne abym uwierzył że rzeczywiście otrzymałem ten dar i że zachwile on nie zniknie i że modlę się w językach, a Pan wiedział otym i bardzo mnie przekonywał dając wielki pokój radość wielbienia Go i to że te języki ciągle się zmieniały i wiem że nie było to tylko kilka sylab które ciągle powtarzały się.Gdyby to nie był dar od Niego nie musiałby On mnie o tym przekonywać a jednak to czynił tak długo aż dał mi pewność że nie jest to mój wymysł ani coś co zachwile zniknie zwłaszcza w chwilach strapienia czy walki duchowej czułem pokusy aby się nie modlić a gdy się jednak modliłem przychodził pokój i pewność w sercu taka prostota że to jest od Niego że on jest dawcą dobrych darów i że On udziela tych darów o które się go prosi czystym sercem i jeśli On zechce sam ich nam udzielać. Później po dłuższym czasie używania tego daru doświadczałem jak on się staje jakby dojrzalszy, zacząłem śpiewać w językach i zauważyłem że ten język z czasem jakby stał się jeden stały już nie zmieniał się tak często. Chociaż przy różnych wydarzeniach nieraz słyszę że on się zmienia jest inny gdy później znów powraca ten znajomy w brzmieniu czy intonacji czy akcencie. Nieraz gdy się modlę w językach mam poczucie głęboko w sercu jakbym przez chwilę rozumiał sercem co wypowiadam w językach wtedy zawsze po takiej modlitwie wypowiadam to w swoim ojczystym języku Bogu. Nie jest to tak że rozumię poszczególne słowa ale rozumiem jakby sens wypowiadanych słów sercem. U początku Odnowy w Duchu Świętym w Kościele Katolickim jest właśnie to doświadczenie modlitwy i śpiewu w językach. Sięgam do początku rok 1967 uniwersytet katolicki w Pittsbrghu i w Notre Dame i znajduję tam taki oto opis(książka ks.Bp Dembowski - Wiatr wieje tam, gdzie chce str.120): cyt:... Niektórzy z nich otrzymali dar modlitwy w językach, czy glosolalii. Bardzo charakterystyczne było pierwsze odczytanie modlitwy w językach. Stało się to na spotkaniu modlitewnym w sobotę niedzielę po Wielkanocy. Po wielogodzinnej modlitwie w niedzielę jeden z obecnych zaczął modlić się w niezrozumiałym języku. Wtedy prowadzący spotkanie, świecki teolog Kevin Ranaghan, postawił pytanie: czy w czasie, gdy nasz przyjaciel modlił się, rozumieliśmy to, co on mówił? Oczywiście nie chodziło o rozumienie filologiczne, ale o jakąś wiedzę, świadomość tego, co on mówił. To dziwne-odpowiedział jeden z uczestników- cały czas miałem taką myśl:"Pan z Tobą po wszystkie czasy". Ktoś drugi powiedział: A mnie przypomniały się słowa"Módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci". Na to obecny teolog biblista dodał: A ja cały czas słyszałem po grecku"Chaire Maria, Zdrowaś Mario". Drugi ksiądz, który był przy tym, sięgnął do kalendarza liturgicznego i powiedział: Nie zauważyłem tego, że święto Zwiastowania Anielskiego zostało z racji Wielkiego Tygodnia przeniesione na jutro, na poniedziałek po Białej Niedzieli. O tym nikt nie pamiętał! I tak pierwsza odczytana w społeczeństwie katolickim modlitwa w językach okazała się Pozdrowieniem Anielskim, i to w dniu wigilii przed świętem Zwiastowania.- koń. cyt. 
Kiedy modlę się w językach nie wypowiadam tylko kilku sylab ale całe wyrazy które owszem powtarzają się w ciągu całej modlitwy kilka razy ale jakby całośc toworzy "język" nieraz tak jakbym mówił jakieś wezwanie , czy akt strzelisty lub modlitwę Jezusową. Jest to dar który jest u początkach Odnowy w naszym Kościele Katolickim i opoczątku był on odczytywany jako dar języków. Tak wielu z nas doświadczyło tego w czasie spotkania modlitewnego że po modlitwa w językach przeradzała się w śpiew w językach aby następnie stać się nośnikiem słowa proroctwa czy słowa poznania.Dar języków jest przez wielu ludzi doświadczany właśnie jako dar Ducha Świętego(a nie tylko ludzka umiejętność) który zwłaszcza w śpiewie w językach jednoczy całą modlącą się wspólnotę i otwiera na inne dary Ducha Świętego rodzi w sercach pokój, radość i szczęście że Pan jest żeczywiście między nami. Wtej samej książce możemy przeczytać cyt:" W początkach charyzmaty otrzymywali nawet niegodni, ponieważ tamte czasy wymagały tej pomocy dla wsparcia wiary; teraz nie otrzymują ich nawet godni, poniważ wiara jest wystarczająco silna i ugruntowana, tak iż nie wymaga takiej pomocy" Wydaje się cytowany tekst św. Jana Chryzostoma posłużył przyszłym pokoleniom do wyjaśnienia tej sprawy. Ale zwróćmy uwagęna to, że żyjemy w pokoleniu które przeżywa kryzys wiary, i można bo pomyśleć że zjawisko Odnowy Charyzmatycznej jest jakąś odpowiedzią Boga, jakąś pomocą Boga. Znów nawet niegodni otrzymują charyzmaty, gdyż dziś wiara wymaga szcególnego wzmocnienia. koń. cyt. 
A na stronie 197-198 tejże ksiąki czytamy cyt: Z odrodzenia w Duchu Świętym rodzi się wdzięczność: Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny(ŁK1,49). Wdzięczność ta wyraża się niekiedy tak zwaną modlitwą w językach. Warto sobie przypomnieć to, co mówił amerykański teolog i biblista Montague: Nie bój się przyjąć najmniejszego daru! Dar języków jest najmniejszym darem. Jest on ciągle znakiem sprzeciwu? Często słyszę pytanie: Po co taki dar? Przecież nic nie rozumię. A muzykę organową rozumiesz? A śpiew skowronka rozumiesz? A śmiech ludzki rozumiesz? Jest to jednak jakiś znak. Mogę powiedzieć, że ten znak rozumię. Rozumiem przecież i śmiech, i płacz, jako wyraz pewnego nastroju. Radosne wielbienie bez pojęć jest w tej płaszczyźnie i nie róbmy z tego problemu, bo problemu tu nie ma. Nie róbmy też z tego zasady, jak czynią to niektórzy zielonoświątkowcy, którzy twierdzą, że modlitwa w językach jest koniecznym przejawem otrzymania darów Ducha. Brak tego przejawu miałby świadczyć, że nie otrzymaliśmy tych darów. Tak twierdzić nie wolno. Jednocześnie pamiętajmy, że ten dar niesie ze sobą pewne wyzwolenie, które gdybym lekceważył, to może byłby jakiś brak w moim uwielbieniu. koń cyt. Jak widać na przykładzie a tych przykładów moglibyśmy mnożyć jest ten sposób modlitwy odczytywany jako dar, charyzmat i takie jest doświadczenie całej Odnowy także wtej kwestii że jest to dar bo przecież poczucie obdarowania rodzi wdzięczność i służbę i dlatego wierzę że jest to dar charyzmat dany ku chwale Boga i ku dobru całego Kościoła. Tak często jesteśmy zachęcani aby prosić o ten najmniejszy z darów i Bóg go nam udziela tym którzy Go proszą nawet jeśli ma on w dzisiejszych czasach inny wymiar niż na początku Kościoła. Bóg jest Prawdą i nie prowadzi nas na manowce iudziela nam tego o co Go prosimy i jeśli to jest zgodne z Jego wolą a nie daje nam falsyfikatów, a przecież doświadczenie Odnowy w tej kwestii to jest doświadczenie jako daru charyzmatu... chyba że wszyscy tak bardzo się mylą i się dali zwieść? Choć oczywiście wszystko mamy badać co pochodzi od Boga a co nie jakie owoce rodzi dany dar w naszym życiu osobistym i we wspólnocie Kościoła.Pragnę jeszce jednym doświadczeniem się podzielić. Kiedy zdarzyło mi się upaść pod wpływem grzechu ciężkiego abył taki okres w moim życiu to choć mogłem się tym darem posługiwać cały czas to jednak w sercu czułem że nie chcę się teraz w taki sposób modlić bo to tak jakbym nadużywał tego charyzmatu i bardzo wtedy to odczuwałem w moim sercu, że będzie ta modlitwa wtedy owocna i miła Bogu kiedy się najpierw nawrócę i czystym sercem będę Go mógł uwielbiać. W wielu książkach możemy przeczytać świadectwo czym dla danej osoby jest dar języków i w jaki sposób on go doświadcza w życiu osobistym czy w służbie Kościołowi przykładem niech będzie tu książka Marie Kollins - Płonący Krzew. Znam też moich znajomych którzy otrzymali ten dar ale go nie wykorzystywali wstydzili się nie byli go pewni lub go zaniedbywali i ten dar zanikał. Jeśli by to była by tylko ludzka umiejętność to myślę żeby to w nich nie zanikło tak samo jest w doświadczeniu innych darów np. daru proroctwa jeśli jest gaszony lub osoba dan nie chce dzielić się tym ten dar zanika a Pan daje go innej osobie. Także moim doświadczeniem modlitwy w językach jest to że nie tylko mogę to wypowiadać głośno kiedy jestem rozradowany ale także w czasie strapienia czy modlitwy za kogoś np. modlitwy wstawienniczej. Nie muszę otwierać ust aby to wypowiadać mogę modlić się i śpiewać w językach w duchu i czy to wtedy jest także jubilacja bo to już wogóle nie pasuje do przykładu jubilacji. Ostatnio na spotkaniu liderów i animatorów w Częstochowie ks. Grefkowicz mówił abyśmy nieustannie sięgali do naszych korzeni a naszymi korzeniami jest właśnie doświadczenie pięćdziesiątnicy i to doświadczenie, doświadczenie chrztu w Duchu Świętym mamy nieść Kościołowi. 
A jednym ze znaków towarzyszącym wylaniu Ducha Świętego jest modlitwa w językach i śpiew w językach. Kiedy się modlę pragnę stać przed Panem w prostocie serca i uwielbiam Go całym sobą i tak jak On mnie do tego uzdalnia i nie zastanawiam się wtedy czy to co wypowiadam jest autentycznym językiem czy nie, tak naprawdę nikt tego nie piotrafi autorytatywnie stwierdzić, podchodzę do tego z wiarą że nie wszystko może potrafię zrozumieć pojąć czy nazwać ale przecież Bóg właśnie objawia swoją moc maluczkim aby zawstydzić mądrych tego świata idzielając nawet takiego daru który dla innych jest głupstwem znakiem sprzeciwu i tak jest przecież z każdym innym charyzmatem. Skoro Bóg go tak chojnie udziela to znaczy że ma wym Bóg jakiś swój cel. Ksiądz Grefkowicz powiedział w Częstochowie że nie poto otrzymaliśmy charyzmaty aby je stawiać pod korcem ale żeby były na świeczniku. Abym służył tym co otrzymałem dla chwały Boga i ku dobru innch. 
Artykuł księdza Siemieniewskiego jest bardzo mądry ja takiej wiedzy i mądrości nie mam ale bardzo chciałem się podzielić moim doświadczeniem tego daru i jestem przekonany że świadectw takich mogło by być tak wiele jak wile osób ten dar otrzymało. Ktoś kiedyś powiedział po co mi dar języków to takie głupie a zaraz po tym otrzymał słowa w sercu lepiej być głupim dla Chrystusa. I jeszcze jedna taka moja smutna dygresja choć z księdzem całkowicie się zgadzam że nie wszystko musi być darem języków może to boże jodłowanie może jubilacja ale to nie znaczy że On tego daru nie udziela jeśli w taki sposób tylko rozumowy i bez wiary człowiek do tego podejdzie to można tak naprawdę podwarzyć każdy charyzmat i czytałem wiele artykułów które całkowicie neguję dar Odnowy i charyzmaty.A przecież poznajemy po owocach to przecież sam Duch Święty daje nam świadectwo tego co jest prawe, co pochodzi od Niego a co nie. I pragnę słuchać całego Kościoła co mówi o Odnowie i jakie z tym wiąże nadzieje. A Duch Święty nieustannie nas wzywa i to ostatynio tak bardzo było mówione w Częstochowie abyśmy na nowo rozpalili charyzmat który otrzymaliśmy.  
Niech Dobry Jezus wszystkim Wam błogosławi.
Dodane przez siema w dniu - 2005-05-23 10:06:31
Tak rzeczywiście stoi w Biblii: "Gdyby nie było tłumacza, nie powinien mówić na zgromadzeniu; niech zaś mówi sobie samemu i Bogu!" Warto by szerzej skomentowaćto biblijne zalecenie. Może ktoś się za to zabierze?
Jubilacja, języki, nakaz/zakaz biblijny
Dodane przez MRB w dniu - 2005-05-23 00:42:07
Wygląda na to że jedynie uznając że współczesna wspólna modlitwa "w językach" tak naprawdę jest jubilacją można obronić się przed zarzutem że modląc się publicznie językami bez ich wykładu postępuje się wbrew wyraźnemu zakazowi biblijnemu: 
"Jeżeli korzysta ktoś z daru języków, to niech mówią kolejno dwaj, najwyżej trzej, a jeden niech tłumaczy! 
Gdyby nie było tłumacza, nie powinien mówić na zgromadzeniu; niech zaś mówi sobie samemu i Bogu!" /1 Kor 14,27-28/

Powered by AkoComment 1.0 beta 2!

dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl