Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
ROZŁAMY I JEDNOŚĆ WEDŁUG PIERWSZEGO LISTU DO KORYNTIAN PDF Drukuj E-mail
Napisał KS. ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI   

Katecheza została wygłoszona w katolickiej wspólnocie charyzmatycznej HALLELU JAH. Nauczanie ks. Siemieniewskiego można również wysłuchać w formacie MP3. Zalogowani czytelnicy naszego serwisu moga pobrać plik dźwiękowy z [tego] miejsca.

Dzisiaj zaczniemy od najprawdziwszego w świecie pokarmu biblijnego. Nie pokarmu rozumianego przenośnie i metaforycznie („słowo Boże jest pokarmem”), ale pokarmu całkiem dosłownego. Pismo Święte mówi o różnych pokarmach – o przepiórkach, o mannie – ale takich pokarmów nie miałem pod ręką, natomiast odkryłem, że Pismo Święte mówi między innymi o plackach figowych. Tak się złożyło, że akurat mam ze sobą kawałek placka figowego. Niestety nieduży, dlatego nie będę mógł poczęstować wszystkich – starczy tylko dla Tomka. W Starym Testamencie kilka razy czytamy o takich plackach. Czytamy na przykład o bardzo dobrych ciastkach figowych, które upiekła Abigail.

Proszę bardzo, wszyscy mogą popatrzeć, jak Tomek je placek figowy. Bardzo mu smakuje. Zjadł… Zaraz! Co on robi?! Zjadł nadzienie, a resztę zostawił! Co to za moda: wyjeść z keksu rodzynki i zostawić resztę ciasta?! Wyjeść z ciastka figowego najlepsze kąski, a zostawić resztę?! Co to ma znaczyć?! Kto to widział?!

Niestety, dzieje się tak nie tylko przy degustacji placka figowego albo keksu z rodzynkami. Niestety, dzieje się tak często również przy czytaniu Pisma Świętego, przy spożywaniu tego pokarmu, jakim jest słowo Boże.

Dla odnowy charyzmatycznej szczególnie ważnym tekstem, do którego się szczególnie często odwołujemy, jest Pierwszy List do Koryntian. Ale niestety, często przypomina to degustację ciasta figowego metodą, którą przed chwilą widzieliśmy: wyjeść słodkie nadzienie, a to, co jest mniej przyjemne, choć bardziej pożywne, odrzucić. Wyjeść rodzynki z keksu, a resztę uznać za rzecz niepotrzebną.

Pytałem niedawno w charyzmatycznym gronie, o czym jest Pierwszy List do Koryntian. I usłyszałem odpowiedź: o charyzmatach – o językach, o proroctwach i o uzdrowieniach – właśnie o tym.

Czy to prawda, że Pierwszy List św. Pawła Apostoła do Koryntian jest o charyzmatach? To jest prawda w takim samym sensie jak zdanie, że keks składa się z rodzynków albo że ciasto figowe składa się ze słodkiego nadzienia. To jest prawda, ale prawda częściowa. A jeżeli uznajemy tylko prawdę częściową, to prawda staje się nagle nieprawdą.

Otóż Pierwszy List św. Pawła Apostoła do Koryntian, który bardzo słusznie jest szczególnie ulubionym tekstem w odnowie charyzmatycznej, mówi o czymś więcej niż tylko o charyzmatach. Prawda, o której list św. Pawła mówi z większą powagą i z większym naciskiem, to prawda o jedności Ciała Chrystusa.

W Pierwszym Liście do Koryntian św. Paweł w kilku miejscach wyraźnie zachwyca się wielkim skarbem jedności. Na przykład w rozdziale dziesiątym pisze tak:

„Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa?” (1 Kor 10,16).

I dalej, gdzie słyszymy jak gdyby hymn na cześć jedności:

„Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1 Kor 10,17).

Albo mówi nam św. Paweł Apostoł, po co zostaliśmy ochrzczeni w Duchu Świętym:

„Wszyscyśmy w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (1 Kor 12,13).

Kiedy św. Paweł rozglądał się po Kościele i oglądał skutek chrztu w Duchu Świętym: mnogość i rozmaitość charyzmatów, to też wprawiało go w zachwyt. Kiedy widział, jak różnorodne funkcje zaczynają ludzie spełniać w Kościele pod wpływem działania Ducha Świętego, napisał tak:

„Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor 12,27).

Dużo jest w Liście św. Pawła o jedności Kościoła, którą porównuje z jednością ciała. Ciało oczywiście jest tylko jedno, chociaż bardzo różnorodne. Najróżniejsze części ciała spełniają rozmaite role: słyszenia, widzenia, chodzenia, chwytania, dotykania, ale tworzą jedno ciało.

Jednak obok zachwyconych słów św. Pawła o jedności Ciała Chrystusa, które zapisał w swoim Pierwszym Liście do Koryntian, są też niestety głosy negatywne. Na przykład tuż obok w rozdziale dwunastym napisał tak:

„Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała?” (1 Kor 12,15).

Zastanówmy się, jaki może być powód pisania takich słów. Musiała się zdarzyć jakaś smutna okazja, którą św. Paweł tak właśnie skomentował. Ktoś zachował się właśnie w ten sposób wobec jedności Ciała Chrystusa, że św. Paweł musiał wołać: Popatrzcie, to tak jakby ręka powiedziała: „Nie należę do ciała”. Albo – mówi św. Paweł – jakby ucho powiedziało: „Nie jestem okiem, nie należę do ciała”. To nie są rozważania teoretyczne ani dywagacje teologiczne. To są komentarze do wydarzeń, które zaszły w Koryncie, i to do wydarzeń niewesołych.

Św. Paweł w rozdziale trzecim pisze tak:

„Ciągle jeszcze jesteście cieleśni” (1 Kor 3,3).

Ciekawa jest motywacja, jaką podał. Dlaczego uznał, że Koryntianie są cieleśni? Jest to tym bardziej intrygujące, że przy początku Listu do Koryntian napisał:

„Nie brakuje wam żadnego daru łaski” (1 Kor 1,7).

To bardzo ciekawe: z jednej strony pisze: „nie brakuje wam żadnego daru łaski”, a z drugiej – o tych samych ludziach wyrokuje: „ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni”. I tłumaczy to tak:

„Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku? Skoro jeden mówi: «Ja jestem Pawła», a drugi: «Ja jestem Apollosa», to czyż nie postępujecie tylko po ludzku?” (1 Kor 3,3n).

Pierwszy List św. Pawła do Koryntian, który bardzo słusznie jest naszym ulubionym listem, niech stanie się biblijnym sztandarem ruchu charyzmatycznego, ale łącznie z surowymi upomnieniami, które również zawiera. Na samym początku, jako zapowiedź głównego tematu tego Listu, św. Paweł tak uroczyście i surowo napomina chrześcijan z Koryntu:

„Upominam was, bracia, w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów” (1 Kor 1,10).

Warto zauważyć, że św. Paweł używa tu dwóch ważnych słów. Jedno słowo greckie to schizma, a drugie to hairesis. Od greckiego schizma pochodzi słowo tak samo brzmiące po polsku, a od hairesis po spolszczeniu powstało słowo „herezja”. Mówi nawet św. Paweł do człowieka wprowadzającego rozłamy (anthropos hairetikos – Tt 3,10):

„Upominam was, bracia […], by nie było wśród was rozłamów, byście byli jednego ducha i jednej myśli” (1 Kor 1,10).

Niestety, św. Paweł nie pisał tego zapobiegawczo. To była reakcja na coś, co w Koryncie się wydarzyło. Pisze dalej Apostoł tak:

„Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa»” (1 Kor 1,11n).

Upomnienie św. Pawła nie było profilaktyczne, lecz było lekarstwem na już zaistniałą sytuację. Koryntianie – zamiast tworzyć jeden Kościół w Koryncie – stworzyli kilka stronnictw, grup, pewnie po prostu kilka kościołów. Jeden z takich kościołów brał imię od Apollosa, którego znamy z Dziejów Apostolskich. Inni mówili: A my jesteśmy z kościoła Kefasa. A jeszcze inni: my – z kościoła Pawła. Szczególnie ciekawe, że jedno z tych stronnictw twierdziło: a my jesteśmy z kościoła Chrystusa. Takie stronnictwo w Koryncie też było. Po oddzieleniu się, po rozłamie (schizma, hairesis), mówili: My jesteśmy kościołem Jezusa Chrystusa. Tak wygląda opisana przez św. Pawła sytuacja: „Ja jestem Pawła, ja Apollosa, ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa”.

Warto postawić pytanie: Dlaczego w Pierwszym Liście do Koryntian, w którym o charyzmatach jest więcej niż gdziekolwiek indziej w Nowym Testamencie, jednocześnie jest tak dużo o potrzebie jedności i o rozłamach? To ciekawe, dlaczego jeden list porusza akurat te dwa tematy: charyzmaty i rozłamy.

Niech ten znak zapytania przez chwilę nam towarzyszy, niech nas intryguje, a w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie przenieśmy się z połowy I wieku (1 Kor powstał w 56 roku) o prawie dwadzieścia wieków później – i mamy rok 2004. Rozejrzyjmy się po sytuacji w Kościele polskim i zobaczmy, czy dzisiaj znajdziemy jakieś wskazówki, które nam pozwolą odgadnąć, dlaczego przed dwudziestoma wiekami św. Paweł połączył te dwa tematy.

Zajrzyjmy do fragmentu, który znalazłem kiedyś w wysokonakładowym dzienniku. Czytamy tam tak:

„Kaliska wspólnota opuściła Kościół rzymskokatolicki, a teraz nabożeństwa odprawia w sali wynajmowanej od Kościoła zielonoświątkowego i liczy blisko pięćset osób”.

Ciekawe, co to może być za wspólnota? Czy to może jest jakaś parafia kaliska? Nie. Czy to może jest Neokatechumenat? Też nie. Czy to może jest lokalne kółko różańcowe? Też nie. W tym dzienniku możemy przeczytać, że jest to wspólnota ruchu Odnowy w Duchu Świętym.

Przeglądałem kiedyś „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym”, materiały formacyjne Odnowy charyzmatycznej, i znalazłem tam taką wzmiankę:

„Nowosądecka wspólnota w ciągu dwudziestu lat swojego istnienia przechodziła różne koleje aż po bolesne doświadczenie rozłamu, kiedy duża część grupy odeszła od Kościoła katolickiego”.

Może ktoś pomoże nam zgadnąć, co to mogła być za grupa: Czy to była jakaś parafia nowosądecka, czy może to był nowosądecki Neokatechumenat, a może Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży w Nowym Sączu? Nie. Była to – jak czytamy w „Zeszytach Odnowy” – nowosądecka wspólnota Odnowy w Duchu Świętym.

Jeśli rozejrzymy się po mapie wyznaniowej naszego kraju i zauważymy grupy, które kiedyś były katolickie, a od dwóch, trzech, pięciu, czy dziesięciu lat, nie są katolickie, bo wystąpiły z Kościoła, zauważymy coś intrygującego. Chociaż takich grup jest dużo i są rozsiane po całej Polsce – od Wrocławia przez Szczecin, Gdynię, Warszawę, Kraków, Kielce, Kalisz, Nowy Sącz i wiele innych miejscowości – rzecz ciekawa: to zjawisko nie jest rozsiane po wszystkich wspólnotach i wszystkich ruchach kościelnych w Polsce. To zjawisko jest skoncentrowane w jednym ruchu – i nie jest to ani Droga Neokatechumenalna, ani nie są to lokalne koła różańcowe, ani nie są to parafie. Jest to ruch odnowy charyzmatycznej.

Rzut oka na współczesną panoramę wyznaniową w Polsce być może ułatwi nam odgadnięcie, dlaczego św. Paweł nie pisał o rozłamach do Rzymian, nie pisał o rozłamach do Galatów, nie pisał o rozłamach do Tesaloniczan, lecz pisał akurat do Koryntian. Nie pisał ani do Rzymian, ani do Galatów, ani do Tesaloniczan, bo tam była jedność. Pisał o rozłamach do Koryntian z bardzo prostego powodu: bo tam były rozłamy. Podobnie, nie ma potrzeby wygłaszać katechezy o rozłamach w żadnej parafii wrocławskiej. Jeżeli urządza się adwentowe albo wielkopostne rekolekcje parafialne, nie ma potrzeby podejmowania tematu rozłamów, bo takich zjawisk w parafiach wrocławskich nie ma. Jeżeli się głosi homilię w Neokatechumenacie albo w Stowarzyszeniu Brata Alberta, albo w Duszpasterstwie Akademickim „Wawrzyny”, nie ma potrzeby poruszać takich tematów, natomiast w odnowie charyzmatycznej – owszem. Z jakiego powodu? Z takiego samego powodu, z jakiego ten temat poruszał św. Paweł lat temu prawie dwa tysiące. Otóż nie jest to „problem katolicki” (w sensie: ogólnokatolicki) – jest to problem ruchu odnowy charyzmatycznej. Tak wyglądają realia wyznaniowe w Polsce ostatnich kilkunastu lat.

Dlaczego spośród tylu gmin, do których św. Paweł pisał listy – Rzym, Kolosy, Tesalonika – dlaczego akurat do najbardziej charyzmatycznej wspólnoty, do Kościoła w Koryncie, pisał tyle o darach duchowych oraz tyle o rozłamach i potrzebie jedności? Obdarowanie jest wielkim błogosławieństwem, ale stwarza też pokusy. Weźmy przykład z życia. Czy żebrak ma pokusę defraudowania pieniędzy? Nie. On ma inne pokusy, ale akurat pokusy defraudowania pieniędzy – nie. A teraz wyobraźmy sobie, że żebrak został obdarowany stanowiskiem kasjera. Teraz owszem, pokusę niewydania reszty już może mieć. A teraz wyobraźmy sobie, że będąc na stanowisku kasjera, został jeszcze bardziej obdarowany: został konwojentem. Teraz, być może, ma już nawet pokusę pożyczenia sobie bez wiedzy właścicieli walizki z dolarami. A wyobraźmy sobie, że został jeszcze bardziej obdarowany: został szefem banku. Teraz może go kusić już nie tylko walizka z dolarami, ale może się zastanawiać, ile zer dopisać do swojego konta.

Obdarowanie jest błogosławieństwem, ale obdarowanie przynosi też pokusy. Charyzmaty są wielkim błogosławieństwem i ciągle trzeba nam wracać do Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, żeby odkrywać, jak wielkim są darem dla budowania Kościoła. Trzeba też jednak do tego Listu wracać, żeby odkrywać, że obdarowanie wraz z błogosławieństwem przynosi pokusę, ponieważ obdarowanym jest człowiek, a człowiek bywa grzeszny i słaby. Człowiek nieobdarowany przez Ducha Świętego może mieć inne pokusy, ale nie będzie miał pokusy rozłamu. Człowiek nieobdarowany przez Ducha Świętego może mieć pokusę lenistwa, może mieć pokusę gnuśności, może mieć mnóstwo innych pokus, ale akurat pokusa rozłamu go ominie.

Kiedy przyjrzymy się listom św. Pawła, to zauważymy, że obdarowanie charyzmatyczne jest rodzajem ryzyka ze strony Pana Boga. Pan Bóg dar, skarb, składa w ręce grzesznych ludzi, a grzeszni ludzie miewają pokusy. Często przyczyną takiej pokusy jest fakt, że trwanie w jedności w Kościele bywa trudne. Ktoś, kto otrzymał nadzwyczajne dary duchowe, jest podatny, jak się okazuje, na pokusę, aby przebywać wyłącznie wśród ludzi podobnie obdarowanych. Kto nie jest aktywny, nie jest zaangażowany w życie Kościoła, nie zauważy, że trwanie w jedności jest trudne. Podobnie jak kawaler nie zauważy, że trwanie w jedności małżeńskiej wymaga trudu, tak samo człowiek, który w Kościele zachowuje się biernie i jest tam rzadko obecny, nie zauważy, że trwanie w jedności kościelnej jest trudne.

Często rozłamy mają taką przyczynę, że trwanie w jedności w Kościele bywa trudne i niewygodne. To prawda, ale dla chrześcijanina drogowskazem, który pokazuje dobro i zło, nie jest wygoda, drogowskazem nie jest to, co łatwe. Dobro i zło to jest inne rozróżnienie niż wygodne – niewygodne. Chrześcijanin nie dowiaduje się, co jest dobre, a co jest złe, patrząc na siebie: Czy to jest dla mnie wygodne? Chrześcijanin dowiaduje się, co jest dobre i co jest złe, po pierwsze: z sumienia, a po drugie – i pewnie w sprawach jedności kościelnej jest to nawet źródło bardziej podstawowe – z Pisma Świętego.

Rzecz ciekawa, że ludzie skądinąd bardzo zaangażowani i bardzo na swój sposób rozmodleni, potrafią nie zauważać wymagań dotyczących dobra i zła spisanych w Piśmie Świętym. Jest pewne miejsce w Liście do Galatów, do którego teraz sobie zajrzymy:

„Jest rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą” (Ga 5,19-21).

Przyjrzymy się przez chwilę tej liście i zobaczymy, czy ona nam nie pomoże w ocenie problemu, którym się dzisiaj zajmujemy. Więc po kolei. Pisze św. Paweł tak: „Jest rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała”, i zaczyna od grzechów, które często nazywamy grzechami cielesnymi – albo według nowszego sposobu mówienia – grzechami seksualnymi: nierząd, nieczystość, wyuzdanie. Już tutaj warto zauważyć, że chociaż bardzo jasno jest napisane w wielu miejscach Nowego Testamentu, na czym polega chrześcijańska czystość, i dla każdego powinno być jasne, czym wobec tego jest nierząd, nieczystość i wyuzdanie, to są tacy chrześcijanie, którzy się z tym nie zgadzają. Mają inną opinię. Na przykład w dalekich Stanach Zjednoczonych pewna grupa chrześcijan wybrała sobie homoseksualistę na biskupa i radośnie świętowała jego ordynację. To była podniosła uroczystość wśród śpiewów, uśmiechów i robionych przy okazji fotografii, które miały to wydarzenie udokumentować. Obecny był oczywiście także partner owego biskupa. Próba dialogu z takimi ludźmi skończyła się na niczym. Powiedzieli, że mają takie właśnie przekonania i tak rozumieją Biblię.

Druga grupa grzechów to grzechy, które można by nazwać grzechami religijnymi: uprawianie bałwochwalstwa i czary. Tu znowu można znaleźć ludzi, choćby na Haiti, gdzie często rano świętują w Kościele, a wieczorem na zebraniach celebrują pogańską religię voodoo. I znowu, dialog z takimi ludźmi jest bezowocny. Mówią: My tak to czujemy, my tak to przeżywamy, takie jest nasze doświadczenie – rano się modlimy w Kościele, a wieczorem praktykujemy religię voodoo.

Są też takie grzechy, które dotyczą relacji międzyludzkich w życiu codziennym: nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie. Tu chyba już nie trzeba tak daleko sięgać po przykłady, bo kto wie, czy i nam czasem nie udaje się godzić takich postaw ze świętowaniem, i to często radosnym.

Są też na tej liście z piątego rozdziału Listu do Galatów grzechy dotyczące nałogów: pijaństwo i hulanki. Wiemy, że są ludzie, którzy łączą jedno z drugim. Często na pasterce w kościele można spotkać pijanych. I próba dialogu z takim człowiekiem, że nie jest rzeczą właściwą przychodzić pijanym na świętowanie, skończy się na niczym. On powie: Ja tak to przeżywam, ja tak to czuję.

Specjalnie zostawiłem na koniec jeszcze grupę grzechów, które są grzechami przeciwko jedności kościelnej. Mianowicie: niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, zazdrość i rozłamy.

O ile inne grzechy częściej zobaczymy raczej gdzie indziej, to być może nie trzeba bardzo daleko szukać, żeby w Odnowie znaleźć ludzi, którzy dobrze się czują w gronie tych, którzy odeszli od Kościoła katolickiego i często razem z nimi świętują. Próba dialogu z nimi kończy się na niczym. Powiedzą: My tak to rozumiemy, my tak to czujemy; nie wiemy, dlaczego nie mielibyśmy świętować, chwalić Boga z tymi, którzy dokonali rozłamu i odeszli z Kościoła – bo przecież łączy nas charyzmatyczny sposób uwielbienia!

Dochodzi do tego, że z tekstu biblijnego wybiera się to, co jest wygodne, to, co jest przyjemne. Ponieważ świąteczne celebrowanie ma w sobie też wiele przyjemnych cech, to przyjmujemy to chętniej, natomiast zastanawianie się nad tym, co jest grzeszne, bywa trudne i wymagające – i to potrafimy zostawić jak pokarm, który nam nie odpowiada. My wolimy rodzynki. My wolimy słodkie nadzienie. Więc jeszcze raz niech zabrzmią poważne i surowe słowa z Listu do Galatów. Św. Paweł pisze tak:

„Jest rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą” (Ga 5,19-21).

Patrząc praktycznie na Odnowę charyzmatyczną w Polsce, a mam z Odnową kontakt przy różnych okazjach i w różnych diecezjach – w ciągu ostatnich czterech tygodni byłem na czterech różnych szkołach animatorów lub liderów w różnych diecezjach w Polsce – myślę, że doszło do ocenzurowania Pisma Świętego. Bardzo często charyzmatyk jest nieświadomy istnienia takiego grzechu jak rozłam. Nie wie o takim grzechu, a nawet kiedy jego wzrok pada w Piśmie Świętym na słowo „rozłam”, wówczas mu się to z niczym nie kojarzy. Co najwyżej może mu się to kojarzyć z wydarzeniami sprzed dwudziestu wieków, ale nie z czymś, z czym się spotkał, z czymś, co zna.

Celowo przytoczyłem przykład również innych środowisk, bo inne środowiska chrześcijańskie potrafią cenzurować Pismo Święte w innych aspektach. Ale zostawmy innym ich własny rachunek sumienia, a my zróbmy sobie nasz rachunek sumienia. Otóż rozłam – jak wskazuje rzut oka na panoramę wyznaniową Polski ostatnich kilkunastu lat – jest specjalnością charyzmatyczną. To jest zjawisko, które prawie się nie zdarza poza szeroko rozumianą odnową. Może też zdarzyć się w Ruchu Światło-Życie, ale wtedy, jeśli dotarły tam specyficzne formy zachowań czy modlitwy charyzmatycznej. Poza tym gremium taki grzech praktycznie się nie zdarza. Jest to więc nasz problem, a jeżeli to jest nasz problem, to ktoś go powinien rozwiązać, ktoś się powinien za niego zabrać. I kto się powinien zabrać za nasz problem? Może ktoś ma jakąś propozycję, kto powinien rozwiązywać nasze problemy?

Czasem mamy pokusę powiedzieć: Niech oni rozwiążą nasze problemy. Tymczasem postawa chrześcijańska, jeżeli już poważnie się zastanawiamy, oczywiście zakłada: To jest nasz problem, dlatego my powinniśmy się tą sprawą zająć. To nie jest sprawa, która jest omawiana w Piśmie Świętym w kontekście jakichś rad, dodatkowych uwag, dopowiedzeń. To jest sprawa poważna, która w Piśmie Świętym pada w kontekście słów: „Ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą”. Ma to znaczyć, mówiąc dzisiejszym językiem teologicznym, że rozłam jest grzechem, i to grzechem ciężkim. Dlatego nie jest powodem do świętowania i nie jest powodem do uwielbiania Boga, lecz – jak każdy grzech zresztą – jest powodem do pokutowania i nawracania się. Ci, którzy wyświęcili biskupa-homoseksualistę, powinni pokutować. Czy to znaczy, że my potępiamy tych ludzi? Nie. Za ludzi to my się modlimy, żeby weszli przed nami do królestwa niebieskiego. Pan Jezus mówi, że kiedy spotykamy celnika, nieuczciwego urzędnika państwowego, to mamy się modlić i tak mu głosić Ewangelię, żeby on wszedł do królestwa przed nami. Albo kiedy słyszymy o prostytutce, to mamy się za nią modlić i – gdyby taka okazja się zdarzyła – tak głosić Ewangelię, żeby weszła przed nami w bramy królestwa. To dotyczy każdego grzechu. Więc oczywiście ocenę ludzi zostawiamy Panu Bogu, ale ocenę czynów Pan Bóg zostawił nam. Dlatego św. Paweł mówi o uczynkach: „wiadomo, jakie uczynki rodzą się z ciała”, a jednym z takich uczynków jest rozłam.

To jest nasz problem, nasz w sensie Odnowy w Duchu Świętym. Jeżeli ktoś w Odnowie charyzmatycznej jest dłużej niż kilka lat, to zna ludzi, którzy są w grupach, które kiedyś były katolickie, a teraz są poza Kościołem katolickim. Możecie zrobić eksperyment. Zapytajcie kogoś, kto nigdy nie miał kontaktu z Odnową – może babcię, może sąsiadkę, która mieszka obok, może panią na targu – czy zna kogoś, kto był w katolickiej grupie modlitewnej, a dzisiaj ta grupa jest poza Kościołem katolickim. Taki człowiek prawie na sto procent powie: nie, nawet nie słyszałem, że takie problemy istnieją. Powie nam: O Świadkach Jehowy to słyszałem, ale o grupach, które były w Kościele, a potem odeszły od Kościoła, nawet nie słyszałem.

A teraz ten eksperyment powtórzcie w gronie ludzi, którzy w Odnowie charyzmatycznej są trzy, cztery, pięć lat. Jeśli są odpowiednio długo, to nie tylko wam powiedzą, że słyszeli o takich problemach, ale każdy wyliczy nam znajomych, swoich kolegów, przyjaciół, z którymi ma dalej kontakt i może się dalej przyjaźni, ale już nie w jednym Kościele. O czym to świadczy? Że jest to problem charyzmatyczny! Aby być wiernym językowi biblijnemu, nie powinno się nawet określać tego jako problem charyzmatyczny, lecz jako charyzmatyczny grzech. W listach Apostoła Pawła próżno by szukać takich określeń, jak „problem”, „kłopot”, „zjawisko”, „fenomen”, „nurt”, „prąd” czy „trend”. Św. Paweł nazywał rzecz po imieniu: rozłam jest grzechem, a „ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą”.

Jest jeszcze jedno bardzo ważne zdanie w Piśmie Świętym, które podkreśla wagę tego, o czym mówię, i podkreśla przyczynę, dlaczego św. Paweł pisał o rozłamach i o jedności. To zdanie znajduje się w Ewangelii według św. Jana. Czytamy tam o tym, dlaczego Jezus umarł na krzyżu. Na pewno moglibyśmy wymieniać różne powody: aby nas zbawić, aby odkupić nasze grzechy, aby nas ocalić od piekła, aby otworzyć nam drogę do nieba. Na pewno można by z różnych stron te powody opisywać, ale w Ewangelii św. Jana czytamy akurat tak:

„Jezus miał umrzeć […], by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11,51n).

Dlatego grzech przeciw jedności jest grzechem przeciwko krzyżowi Chrystusa. Tak pisze św. Paweł: „czyż Chrystus jest podzielony?”, a Ewangelia: „Jezus miał umrzeć […], by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”.

Dlatego zapraszam do spożywania Bożego pokarmu w całości, do spożywania nie tylko nadzienia z figowych ciastek. Byśmy nie musieli zasłużyć na surowe upomnienie św. Pawła:

„Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni” (1 Kor 3,2).

Ale myśmy zasłużyli na pochwałę, że naszym pokarmem, chlebem, jest wszelkie słowo. Nie przebrane – wszelkie słowo, które pochodzi z ust Bożych.

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl