Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow INNE POLEMIKI arrow Sekty arrow ZBIÓR ARTYKUŁÓW: SEKTY arrow CZY W KOŚCIELE ISTNIEJĄ SEKTY?

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
CZY W KOŚCIELE ISTNIEJĄ SEKTY? PDF Drukuj E-mail
Napisał ABP CHRISTOPH SCHÖNBORN   

„L'Osservatore Romano” , wyd. polskie, nr 11 (197)1997, s.54-58.

Od pewnego czasu w środkach przekazu mówi się o "sektach wewnątrzkościelnych" lub o "sektach wewnątrzkatolickich". To negatywne określenie wymierzone jest przeciw całej serii ruchów i wspólnot, które powstały w ostatnich dziesięcioleciach. Podczas gdy wcześniej wiele z tych grup opatrywano etykietką "konserwatywnych" lub "fundamentalistycznych", teraz próbuje się je odizolować jako "sekty wewnątrzkościelne".[1] Przestrzega się przed nimi tak samo jak przed klasycznymi sektami lub tak zwanymi "religiami młodzieżowymi", które nadwerężają zdrowie psychiczne swoich członków i traktują ich nieludzko. Wielu wiernych zdaje sobie sprawę, że zawsze w przeszłości istniały i nadal istnieją sekciarskie odłamy chrześcijaństwa. Wielu chrześcijan jednak z pewnym zaskoczeniem przyjmuje twierdzenie, że "sekty" istnieją jakoby także wewnątrz Kościoła, chociaż określane tym mianem grupy zyskały uznanie i aprobatę Kościoła.

1. Wyjaśnienie teologiczne

Pojęcie "sekty" wywodzi się ze środowiska religijno-kościelnego, ale ostatnio znajduje szersze zastosowanie także w sferze polityczno-społecznej. Z tego powodu traci cechy naukowej ścisłości i jednoznaczności. W potocznym języku jest coraz częściej stosowane w sposób sloganowy na oznaczenie pewnych grup uważanych za "niebezpieczne", ponieważ nie przestrzegają fundamentalnych zasad liberalnego społeczeństwa demokratycznego.

Dość powszechnie przyjmuje się dzisiaj, że do cech wyróżniających sekty należą: formowanie elitarnych grup, które odcinają się od rzeczywistości społecznej, a nierzadko przyjmują wobec niej postawę sprzeciwu; tworzenie alternatywnych stylów życia, które często prowadzą do irracjonalnych skrajności i do niebezpiecznej przesady. Jako cechy wewnętrzne sekty - obok dążenia do określonego celu albo kultu jakiegoś duchowego idola - wymienia się: odrzucenie fundamentalnych wartości naszych czasów, takich jak wolność osobista i tolerancja, czemu towarzyszy aktywne działanie, czasem agresywne, na rzecz wartości przeciwnych; totalitarny styl życia; odebranie członkom wolności sumienia; zerwanie kontaktów z wszystkimi, którzy nie należą do danej grupy, oraz dążenie do rozciągnięcia kontroli na całe społeczeństwo lub na niektóre jego sektory. Gdy w jakiejś grupie zauważa się te cechy, natychmiast określa się ją jako sektę.

W języku religijnym, który bardziej adekwatnie (i dlatego bardziej precyzyjnie) opisuje to zjawisko, sekta to ugrupowanie, które oderwało się od wielkich Kościołów, Kościołów masowych. Często sekty zachowują wybrane wartości, idee religijne i formy życia wspólnot kościelnych, od których się oderwały. Te pierwotne elementy zostają w nich jednak wyniesione do rangi absolutu, wyizolowane i ujęte w ramy życia wspólnotowego, które zrywa wszelkie więzi z pierwotną społecznością i zabiega przede wszystkim o zachowanie i obronę samej siebie. W powiązaniu z tymi podstawowymi elementami można jeszcze wymienić następujące cechy charakterystyczne sekt: irracjonalne idee religijne (na przykład oczekiwanie bliskiego końca świata); odrzucenie wszelkiego porozumienia duchowego z osobami myślącymi inaczej; przesadny entuzjazm w przedstawianiu i realizowaniu własnej wizji; agresywny prozelityzm i przesadne poczucie misji w stosunku do świata, traktowanego pogardliwie; kategoryczna wiara w możliwość zbawienia jedynie ograniczonej liczby ludzi, należących do danej grupy.

W języku teologii katolickiej sekta odznacza się przede wszystkim odrzuceniem wspólnej prawdy biblijno-apostolskiej i podstawowych treści wiary. Dlatego w ocenie Kościoła sekta zawsze wiąże się z herezją lub schizmą.

Nie trzeba studiować teologii, żeby dostrzec podstawową sprzeczność zawartą w obiegowym określeniu "sekty wewnątrzkościelne". W tezie o rzekomym istnieniu "sekt" wewnątrz Kościoła zawiera się ukryta przygana pod adresem Papieża i biskupów. Mają oni bowiem obowiązek badać doktrynę i działalność stowarzyszeń kościelnych i oceniać, czy są one zgodne z wiarą Kościoła. Dlatego odmowa ich uznania przez kompetentną władzę kościelną jest istotnym warunkiem określenia danego stowarzyszenia jako "sekty" w znaczeniu teologiczno-eklezjalnym. Sekty znajdują się poza Kościołem (nie uczestniczą też w ruchu ekumenicznym). Są izolowane, a ich samoświadomość nie pozwala im poddawać się osądowi władz kościelnych. Natomiast uznane wspólnoty kościelne pozostają w stałym kontakcie z władzami Kościoła, które badają ich statuty i sposób życia. Jest zatem czymś niestosownym, gdy pewne instytucje, osoby lub środki przekazu określają mianem sekt wspólnoty uznane przez Kościół czy wręcz traktują styl życia oparty na trzech radach ewangelicznych jako przejaw "praktyk sekciarskich".

W myśl prawodawstwa kościelnego wierni mają prawo tworzyć stowarzyszenia. Zadaniem biskupów i Stolicy Apostolskiej jest badanie nowych wspólnot i ruchów - w języku św. Pawła mówi się też o nowych "charyzmatach" - i ewentualne uznanie ich autentyczności. Władza kościelna ma obowiązek wspomagać i rozwijać to, czego Duch Święty dokonuje w Kościele. Winna także interweniować i korygować ewentualne nieprawidłowości lub odchylenia w doktrynie i praktyce. Na tym właśnie polega zasadnicza różnica między sektą, która nie ma nad sobą i nie uznaje żadnej instancji nadrzędnej, a grupami kościelnymi, które świadomie i dobrowolnie podporządkowują się władzy kościelnej i zawsze gotowe są przyjąć ewentualną korektę z ich strony. Można wykazać na wielu konkretnych przykładach, że tak jest rzeczywiście.

Libero Gerosa formułuje zwięźle następujące podstawowe kryteria, które pozwalają uznać autentyczność charyzmatów: "Charyzmaty są to 'szczególne łaski', które Duch Święty rozdziela wedle własnego zamysłu 'wiernym wszelakiego stanu' i 'przez które czyni ich zdolnymi i gotowymi do podejmowania rozmaitych dzieł lub funkcji mających na celu odnowę i dalszą pożyteczną rozbudowę Kościoła'. Są wśród nich charyzmaty 'nadzwyczajne' oraz 'bardziej pospolite, a szerzej rozpowszechnione', jednakże ocena autentyczności ich wszystkich, bez żadnego wyjątku, należy do tych, którzy 'są w Kościele przełożonymi' i którzy winni też zważać, aby nie gasić charyzmatów autentycznych".[2]

W każdym przypadku nikt nie powinien się niepokoić, jeśli w środkach przekazu niektóre wspólnoty uznane przez Kościół nazywane są "sektami wewnątrzkościelnymi". Nawet gdyby powstawały jakieś wątpliwości czy pytania, istnieje zawsze możliwość uzyskania dokładniejszych informacji od kompetentnych organów Kościoła.

2. Zjawisko "fundamentalizmu">

Mianem "fundamentalizmu" określano pierwotnie ruch religijno-ideologiczny powstały w Stanach Zjednoczonych przed pierwszą wojną światową. Opowiadał się on za ściśle literalną interpretacją Biblii (zwłaszcza opisów stworzenia) i stał się zbiorowym ruchem konserwatywno-protestanckim. Typowe cechy współczesnego fundamentalizmu w kraju macierzystym są następujące: odrzucenie wszelkiej wizji historyczno-krytycznej tekstów biblijnych, skupienie uwagi na wyidealizowanej, prawie mitycznej przeszłości, odmowa pozytywnej oceny wszelkich przejawów nowoczesnego rozwoju świata, nieustępliwy moralizm, krytyczny zwłaszcza wobec nadużyć społeczeństwa konsumpcyjnego, czasem także pewne tendencje polityczne o charakterze skrajnie prawicowym oraz krytyczne poglądy na temat demokracji. We współczesnej filozofii i socjologii ten amerykański fundamentalizm jako przejaw American Civil Religion oceniany jest krytycznie, ale mimo wszystko traktowany jako zjawisko poważne, co stanowi konsekwencję nierozwiązywalnych sprzeczności skrajnego liberalizmu.

Nie ma związku z tą rzeczywistością pojęcie "fundamentalizmu religijnego", powstałe dopiero w latach 80. w Europie - pojęcie dosyć mylące i nieprecyzyjne. Obejmuje ono zjawiska tak różnorodne, jak fanatyczny ekstremizm muzułmański, który domaga się nawet stosowania kary śmierci w przypadku odstępstwa od religii, a z drugiej strony także dążenie katolików do zachowania tradycyjnej wiary Kościoła. Zarzut "fundamentalizmu" stawia się bez żadnego rozróżnienia zarówno pewnym stowarzyszeniom kościelnym, które od początku uznają fundamentalne nauczanie Kościoła i są wierne Soborowi Watykańskiemu II, jak i zwolennikom abpa Marcela Lefebvre'a.

W praktyce określenie "fundamentalizm" jest często stosowane jako ogólnikowy zarzut przeciw komuś, kogo chce się zaatakować, a nie jako termin ujmujący pewne wyraźnie określone zjawisko religijne. W takim kontekście mówi się też czasem o "dogmatyzmie", "integralizmie" i "tradycjonalizmie", o "podejrzliwości w stosunku do ludzi myślących i żyjących inaczej" lub o "lęku przed samodzielnym myśleniem".

Krytyka fundamentalizmu zwraca się przeciw przeżywaniu wiary w ostawie leku i niepewności, która nie pozwala na uznanie żadnego rozwoju dogmatu ani rozumienia prawdy, każe trzymać się uparcie sztywnych form i formuł, nie ma odwagi stawić czoła zmieniającej się praktyce życia codziennego. Krytyka tego rodzaju jest uzasadniona. Jednakże niektórzy krytycy skłonni są posądzać o fundamentalizm wszystkie grupy i ruchy, które mimo wielorakich przemian, jakie się obecnie dokonują, wierzą niezmiennie w istnienie trwałych prawd i zawsze obowiązujących wartości i nie chcą odejść od "pełni, ładu i piękna świata wiary katolickiej".[3] Krytycy ci winni się zastanowić, czy sami raczej nie ulegają niebezpiecznej skłonności, łączącej relatywizm w stosunku do wartości i prawd z postawą swoistego absolutyzmu, który sam chce decydować o tym, co stanowi fundament współczesnej rzeczywistości życia i wiary.

W swej nowej książce Sól ziemi kard. Joseph Ratzinger odpowiada w sposób bardzo wyważony na pytanie o znaczenie fundamentalizmu i o zagrożenia z nim związane: "Wspólny element wielu różnych nurtów, określanych jako fundamentalistyczne, stanowi poszukiwanie pewności i prostoty wiary. Zjawisko to samo w sobie nie jest czymś negatywnym, jeśli zważymy, że wiara - jak często nam powtarza Nowy Testament - jest przecież przeznaczona dla ludzi prostych i dla 'maluczkich'. (...) Poszukiwanie pewności i prostoty staje się niebezpieczne tylko wówczas, gdy prowadzi do fanatyzmu i do duchowej ciasnoty. Gdy łączy się to z nieufnością wobec rozumu, wówczas sama wiara ulega zafałszowaniu i staje się swego rodzaju stronniczą ideologią, która nie ma nic wspólnego z ufnym zawierzeniem żywemu Bogu, który jest pierwotnym źródłem naszego życia i naszego rozumu. Rodzą się wówczas patologiczne formy religijności, takie jak poszukiwanie objawień, kontaktów z drugim światem i wiele innych podobnych praktyk. Jednakowoż teologowie, zamiast krytykować nieustannie fundamentalizm, powinni się raczej zastanowić, w jakiej mierze sami ponoszą odpowiedzialność za to, że coraz więcej ludzi szuka ucieczki w ciasnych i wypaczonych formach religijności. Kiedy stawia się wyłącznie pytania, a nie wskazuje się pozytywnej drogi wiary, ucieczki tego typu stają się nieuniknione".[4]

3. Konkretne zarzuty

W pierwszej części artykułu staraliśmy się wyjaśnić pokrótce pojęcia "sekty" i "fundamentalizmu", w drugiej natomiast zajmiemy stanowisko wobec poszczególnych zarzutów stawianych nowym wspólnotom kościelnym. Jak stwierdziliśmy, grupy i ruchy uznane przez Kościół nie mogą być określane jako "sekty", ponieważ aprobata władz kościelnych oznacza, iż są one zakorzenione w Kościele. Zarzuty wysuwane wobec nowych charyzmatów, mimo ich uznania przez Kościół, są czasem bardzo poważne. W związku z tym trzeba pamiętać, że należy zawsze rozróżniać miedzy doktryną i praktyką tych wspólnot, uznanych przez Kościół jako charyzmaty, a ułomnościami poszczególnych osób. Wszyscy jesteśmy świadomi niedoskonałości ludzkiego działania. Dlatego raz jeszcze podkreślamy, że władza kościelna powinna interweniować w przypadkach, gdy dochodzi do wypaczeń.

Konkretne zarzuty są następujące: "pranie mózgu", izolacja i oderwanie od świata, wyobcowanie z rodziny, uzależnienie od postaci charyzmatycznych, ustanawianie własnych struktur wewnątrzkościelnych, łamanie praw człowieka, problem byłych członków. Jak należy odpowiedzieć na te zarzuty?

"Pranie mózgu": tego określenia nie można stosować nawet w przypadkach zmiany osobowości, które często spotyka się w sektach. Termin ten oznacza bowiem nieludzkie metody stosowane przez reżimy totalitarne w celu oddziaływania na osobowość człowieka i wywoływania w niej pożądanych zmian. Nie ma on zatem żadnego zastosowania do formacji członków wspólnot kościelnych. Formacja bowiem jest przemianą dobrowolną, szanującą godność człowieka, przemianą całego człowieka w Chrystusie, której punktem wyjścia jest programowe wezwanie Jezusa do nawrócenia i do przyjęcia wiary (por. Mk 1, 14 n.). Kto idzie za tym wezwaniem mocą łaski i dobrowolnie, zaczyna patrzeć w perspektywie wiary na wszystkie wymiary życia. O takiej przemianie mówi także św. Paweł w jednym ze swoich listów: "Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe" (Rz 12, 2). W tradycji chrześcijańskiej proces ten znany jest jako metanoia - przemiana życia. Punktem wyjścia takiej przemiany życia jest doświadczenie człowieka, który został powołany przez żywego Boga do pójścia za Nim pewną określoną drogą. Nawrócenie jest procesem żywym, który wciąż na nowo wymaga od chrześcijanina podejmowania dobrowolnej decyzji. Wspólnoty kościelne mają obowiązek czuwać nad tym, aby była to decyzja rzeczywiście dobrowolna. Ma to gwarantować także cała seria przepisów prawa kanonicznego.

Izolacja i oderwanie od świata: Ewangelia głosi, że chrześcijanie nie są "ze świata" (J 17, 16), ale pełnią swoją misję "w świecie" (por. J 17, 18). Oddzielenie się od świata nie oznacza oddzielenia od ludzi, od ich radości, trosk i potrzeb, ale oddzielenie od grzechu. Dlatego Jezus modli się za swoich uczniów: "Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego" (J 17, 15). Jeśli chrześcijanie nie robią pewnych rzeczy tak jak inni i nie dostosowują się do panującej mody, to nie znaczy, że "pogardzają" światem. Odrzucają jedynie to, co jest sprzeczne z wiarą i co przestało być dla nich ważne, ponieważ znaleźli "skarb ukryty w roli" (Mt 13, 44). Jedność z Chrystusem winna ich przynaglać nie do ucieczki we własny świat, ale do uświęcania świata, do przekształcania go w duchu prawdy, sprawiedliwości i miłości. W społeczeństwie zdominowanym przez mass media, w którym Kościół musi być "przejrzysty" niczym "dom z kryształu", istnieje także potrzeba wyrazistego świadectwa, o jakim mówi św. Piotr w swoim Pierwszym Liście: "bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest" (1 P 3, 15). Dotyczy to również wspólnot kontemplacyjnych, które żyją za murami klasztorów i przez modlitwę oraz wyrzeczenia służą dobru ludzkości. Kościół jest bowiem z jednej strony "społecznością sprzeciwu",[5] ale zarazem wspólnotą misyjną działającą pośród świata.

Sobór Watykański II wielokrotnie zwraca uwagę na ten aspekt Kościoła, cytując między innymi starożytny List do Diogneta. List ten, pochodzący z II lub III w., podkreśla, że chrześcijanie tak jak wszyscy ludzie żyją w świecie, ale zarazem przeciwstawiają się duchowi świata, ponieważ zmierzają do celu, który znajduje się poza tym światem. W ten właśnie sposób spełniają swoją misję dla dobra świata.

"Krótko mówiąc: czym dusza w ciele, tym w świecie chrześcijanie. Dusza przenika wszystkie członki ciała, chrześcijanie wszystkie miasta świata. Dusza żyje w ciele, ale nie należy do ciała, chrześcijanie żyją w świecie, ale nie należą do świata.

Dusze więzi widzialne ciało, ale sama pozostaje niewidzialna, chrześcijan dostrzegają wszyscy, ale nikt nie widzi ich religii. Dusza ma w ciele wroga, chociaż mu nic złego nie zrobiła, lecz tylko wzbrania się dzielić jego rozkosze; chrześcijan wrogiem jest świat, choć w niczym go nie skrzywdzili, lecz tylko unikają jego uciech. (...) Chrześcijanie żyją w doczesności, licząc na życie wieczne. Dusza wzrasta w doskonałości pod wpływem umartwienia przez posty i czuwanie nocne, chrześcijanie z dnia na dzień wzrastają w liczbę pod wpływem prześladowania. Oto rola, którą im Bóg wyznaczył i z której nie wolno im zrezygnować".[6]

Wyobcowanie z rodziny: Obowiązek okazywania szacunku rodzicom i innym członkom rodziny, otoczenia ich miłością i troską, to istotny element chrześcijańskiego orędzia. Kiedy jednak Jezus wzywa człowieka, by poszedł za nim drogą szczególnej konsekracji, wymaga też oderwania się od rodziny: apostołowie porzucili rodziny, pracę, rodzinne strony. Taki sposób naśladowania Chrystusa przetrwał w dziejach aż do naszych dni. Niektórzy rodzice cieszą się z takiej decyzji swojego syna czy córki, ale może się ona stać również przyczyną konfliktów w łonie rodziny; mówi o tym sam Jezus (por. Mt 10, 37).

Nie zawsze łatwo jest pozwolić odejść własnemu dziecku, nawet w przypadku gdy zawiera związek małżeński. Jeżeli jednak ktoś opuszcza dom, aby pójść za wezwaniem Jezusa, i czyni to w sposób całkowicie wolny, nie można stawiać zarzutu wspólnocie, że wywarła na niego niewłaściwy wpływ. Krytyka byłaby uzasadniona tylko wówczas, gdyby próbowano celowo doprowadzić do całkowitego zerwania z rodzicami, którzy również wybrali jakąś drogę życia chrześcijańskiego. Każdy członek rodziny ma bowiem prawo wybrać swoją życiową drogę wedle własnego uznania. Także w tej dziedzinie potrzebna jest tolerancja i szacunek dla decyzji podyktowanych przez sumienie.

Niewątpliwie w przeszłości powstawały nieraz trudne sytuacje i nawet dzisiaj dochodzi czasem do konfliktów, na przykład kiedy wspólnoty próbują wywierać wpływ na nieletnich wbrew woli rodziców albo kiedy rodzice nie rozumieją i nie akceptują decyzji swojego dziecka, które chce wstąpić do wspólnoty zakonnej. Jeżeli jednak naśladuje się Chrystusa z miłością, konsekwentnie, ale z zachowaniem postawy chrześcijańskiego szacunku, oraz jeśli respektuje się wolne wybory każdego, można stworzyć relacje oparte na zaufaniu między rodziną "naturalną" a "duchową", co przynosi bardzo pozytywne skutki. Wiele osób może to potwierdzić własnym doświadczeniem.

Uzależnienie od postaci charyzmatycznych: Należy bardzo starannie odróżniać osoby, które wykorzystują swoje zdolności w sposób egoistyczny i zafałszowany, aby panować nad innymi i zmuszać ich do uległości, od postaci naprawdę charyzmatycznych, jakie również dzisiaj można znaleźć w Kościele. Ofiarowują one całe swoje życie "przez miłość nieobłudną" (por. 2 Kor 6, 6) dla Kościoła i dla dobra ludzi. W dziejach zbawienia wielokrotnie stykamy się z takimi postaciami, obdarzonymi szczególnymi zdolnościami. Ich "prawzorem" jest sam Jezus Chrystus. W Jego szkole niezliczeni ludzie znaleźli drogę życia i szczęście. Założyciele zakonów i inne postaci charyzmatyczne, jak na przykład święci Benedykt czy Ignacy, Klara czy Angela Merici, starali się zdobywać innych dla Chrystusa. Nie naruszając wolności dzieci Bożych, przekazali innym nadprzyrodzone bogactwo swojego życia i zawsze okazywali posłuszeństwo władzom kościelnym. Czy nie powinniśmy być wdzięczni Bogu za to, że również dzisiaj daje nam ludzi tak pełnych ducha? Czy zachowując struktury rozwinięte już i umocnione, nie powinniśmy zarazem być otwarci na tchnienie Ducha Świętego, który jest "duszą" Kościoła?

Ustanawianie własnych struktur wewnątrzkościelnych: Często wysuwa się zarzut, że niektóre grupy tworzą "Kościół w Kościele". Aby uniknąć takiego niebezpieczeństwa, trzeba nieustannie zabiegać o utrzymanie zrównoważonych relacji między istniejącymi strukturami kościelnymi, zwłaszcza parafialnymi, a nowymi grupami. Kard. J. Ratzinger tak pisze na ten temat: "Mimo wszystkich przemian, jakich można się spodziewać, jestem przekonany, że parafia pozostanie podstawową komórką życia wspólnotowego. (...) Jak prawie zawsze w przeszłości będą istniały grupy skupione wokół pewnego charyzmatu, wokół postaci założyciela lub określonej drogi duchowej. Między parafią a 'ruchem' musi istnieć relacja wzajemnej owocnej wymiany: ruch potrzebuje więzi z parafią, aby nie stać się sektą, a parafia potrzebuje ruchów, aby nie zamknęła się sama w sobie i nie zastygła w sztywnych schematach. Już dzisiaj istnieją nowe formy życia zakonnego pośród świata. Kto przygląda się uważnie rzeczywistości Kościoła, może już dziś dostrzec zaskakująco wiele nowych form życia chrześcijańskiego, w których jest już obecny wśród nas Kościół jutra".[7]

Łamanie praw człowieka: Od najdawniejszych czasów rdzeniem życia konsekrowanego było naśladowanie Chrystusa przez celibat (dziewictwo), posłuszeństwo i ubóstwo. Kto wybiera tę drogę i po latach namysłu i modlitwy podejmuje wynikające z niej zobowiązania, dobrowolnie rezygnuje z określonych praw: z prawa do zawarcia małżeństwa, prawa do kierowania własnym życiem, prawa do samodzielnego nabywania dóbr materialnych i rozporządzania nimi. Sobór naucza: "Rady ewangeliczne dotyczące poświęconej Bogu czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, jako ugruntowane w słowach i przykładach Pana, a zalecane przez Apostołów, Ojców i Doktorów Kościoła oraz pasterzy, są darem Bożym, który Kościół otrzymał od swego Pana i z łaski Jego ustawicznie zachowuje".[8] Wybór takiej formy życia, jeżeli został dokonany dobrowolnie, nie sprzeciwia się prawom człowieka, ale jest odpowiedzią na szczególne powołanie Chrystusa. Osoby kierujące różnymi wspólnotami mają jednak obowiązek wspomagać szczerym sercem dobrą wolę członków, tak aby mogła przynosić owoce w duchu prawdziwej communio, dla zbudowania Kościoła i dla dobra ludzi.

Problem byłych członków: We wszystkich wspólnotach zakonnych osoby nowo wstępujące przeżywają najpierw pewien etap przygotowawczy, który pozwala na wzajemne poznanie się, na wzrost, na refleksję nad samym sobą, i przygotowuje do podjęcia definitywnych decyzji. Przełożeni mają również prawo usunąć pewne osoby, jeśli istnieją po temu poważne przyczyny. Zdarzają się niestety również przypadki odejścia lub usunięcia osób, które podjęły już nieodwołalne decyzje. Są ludzie, którzy opuściwszy daną wspólnotę zachowują z nią przyjazne więzi, choć za obopólnym porozumieniem idą dalej własną drogą. Rzecz jasna, wspólnoty uznane przez Kościół dają swoim członkom i byłym członkom także możliwość odwołania się - w przypadku konfliktów - do kompetentnych instancji kościelnych.

Wśród byłych członków zdarzają się jednak i tacy, którzy wykorzystują środki społecznego przekazu, aby rozpowiadać o swoich negatywnych doświadczeniach. Zawsze gdy grupa ludzi żyje razem, wychodzą na jaw ich ograniczenia i ułomności. Nie ma jednak podstaw, aby przedstawiać trudności, z jakimi ktoś zetknął się w ramach danej wspólnoty, jako problemu dotyczącego wszystkich, chociaż tego typu negatywne doświadczenia jednostek są bolesne dla całej wspólnoty Kościoła.

Takie negatywne doświadczenia stają się z kolei przedmiotem zainteresowania świeckich środków przekazu, które jednak nie zajmują się kwestiami doktrynalnymi, ale jedynie ludzkimi zachowaniami i ich konsekwencjami. W dyskusjach podkreśla się fakt, że Kościół w swoich różnych wspólnotach jest "społecznością sprzeciwu" wobec społeczeństwa liberalnego i świeckiego. "Kto akceptuje religie wyłącznie pod postacią religii 'kulturowej', dostosowanej do mentalności społeczeństwa, temu wszystkie formy bardziej radykalne będą się wydawać podejrzane".[9] Jeżeli krytyka opiera się na faktach rzeczywiście dyskusyjnych, powinna stać się dla władz kościelnych bodźcem do wnikliwej kontroli; krytyka może zresztą przyczynić się też do oczyszczenia i wzrostu danej wspólnoty. Watykański raport z 1986 r. na temat "Zjawiska sekt i nowych ruchów religijnych" stwierdza, że pewne postawy sekciarskie (jak na przykład wzmiankowana w tymże raporcie nietolerancja lub agresywny prozelityzm) nie wystarczają, by można było mówić o istnieniu sekty, oraz że takie postawy zdarzają się również w pewnych wspólnotach kościelnych. Wspólnoty takie - czytamy w tekście - "mogą przejść stopniową ewolucję dzięki pogłębieniu formacji oraz kontaktom z innymi chrześcijanami. W ten sposób mogą się rozwinąć w kierunku postawy bardziej 'eklezjalnej'".[10] Postawa eklezjalna wymagana jest od obydwu stron: od poszczególnych wspólnot, aby przedstawiały swój charyzmat jako dar jeden z wielu (opierając się pokusie "kościelnego absolutyzmu"), ale także od tych wszystkich, którzy nie mają bezpośredniego kontaktu z takimi formami życia kościelnego, aby umieli rozpoznać w tych wspólnotach dar Ducha Świętego, który daje życie - dar, który wielu ludziom otwiera drogę do wiary.

W wielu krajach świata budzi się dziś nowe pragnienie bardziej radykalnego przeżywania orędzia Chrystusa, mimo wszelkich ludzkich słabości, i służenia Kościołowi w jedności z Ojcem Świętym i z biskupami. Wielu dostrzega w nowych charyzmatach znak nadziei. Inni uznają je za zjawiska dziwne, inni znów przyjmują je jako wyzwanie czy wręcz jako wyrzut, przed którym się bronią, czasem także przez ich krytykę. Niektórzy z kolei próbują upowszechniać pewną formę humanizmu, która coraz bardziej odrywa się od swoich chrześcijańskich korzeni. Nie powinniśmy jednak zapominać, że "soborowe słowa o Ecclesia semper reformanda wskazują nie tylko na konieczność refleksji nad strukturami, ale także na potrzebę otwierania się na wciąż nowe rzeczywistości oraz wystrzegania się zbyt układnych stosunków z duchem czasu">[11].

Abp Christoph Schönborn
Ordynariusz Wiednia


[1] Por. Hans Gasper, Ein problematisches Etikett. Mit dem Sektenbegriff sollte man behutsam umgehen, "Herder Korrispondenz" 50 (1996), 577-580; Hans Maier, Sekten in der Kirche? Es mul) Platz geben fur unterschiedliche Wege, "Klerusblatt" 76 (1996), 208.

[2] Libero Gerosa, Charisma und Recht, Trier 1989, 66; w tekście cytaty z Lumen gentium, 12.

[3] Leo Scheffczyk, Katholische Glaubenswelt, Wahrheit und Gestalt, Aschaffenburg 1977, 351.

[4] Joseph Ratzinger, // sale delia terra. Cristianesimo e Chiesa cattolica nella svol-ta del millennio. Un colloquio con Peter Seewald, Torino 1997, 156n.

[5] Por. Gerhard Lohfink, Wie hat Jesus Gemeinde gewollt?, Freiburg 1993, 142n, 181n.

[6] List do Diogneta, 6, tłum. za: ks. Marian Michalski, Antologia literatury patrystycznej, IW "Pax" 1975, t. 1, 119.

[7] Joseph Ratzinger, dz. cyt., 229n.

[8] Lumen gentium, 43.

[9] Hans Gasper, dz. cyt.

[10] Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan, Sekretariat ds. Niechrześcijan, Sekretariat ds. Niewierzących, Papieska Rada ds. Kultury, Raport wstępny Zjawisko sekt i nowych ruchów religijnych, Wprowadzenie: "Enchiridion Vaticanum" 10, (1986-1987), 254.

[11] Hans Maier, dz. cyt. l

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl