Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow GORĄCE POLEMIKI arrow uzdrowienie wewnętrzne arrow UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE – ZNAKI ZAPYTANIA

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE – ZNAKI ZAPYTANIA PDF Drukuj E-mail
Napisał ALEKSANDRA KOWAL   

„Nie płaczę już nad sobą, nad mymi ranami”…
(słowa pieśni Błogosławiona wina
z I kasety Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej
pt. Dotyk ognia)

Istnieje dzisiaj w środowiskach charyzmatycznych praktyka nazywana uzdrawianiem wewnętrznym. Polska Odnowa w Duchu Świętym poświęca mu nawet specjalną stronę internetową[1]. Organizuje się rekolekcje uzdrowienia wewnętrznego, modlitwy i kursy. Wydano wiele książek i publikacji na ten temat. Można śmiało powiedzieć, że to zjawisko przybrało postać potężnego ruchu. Chciałabym zastanowić się nad przydatnością tej praktyki dla chrześcijańskiej duchowości.

Postać założycielki

Książka dr Jane Gumprecht Abusing Memory (Przeklęta pamięć) przedstawia historię ruchu oraz ujawnia jego założycielkę, Agnes Sanford.

Nowy międzynarodowy słownik ruchów pentekostalnych i charyzmatycznych podaje na jej temat między innymi następujące informacje: „Agnes Mary SANFORD (1897–1982), prekursorka posługi uzdrawiania (healing ministry). Córka prezbiteriańskich misjonarzy, Agnes White, spędziła młodość w Chinach, oprócz lat szkoły średniej, które spędziła w USA. Wyszła za mąż za episkopalnego duchownego, Edgara Sanforda, w 1923 roku, w roku 1925 razem wrócili do Stanów Zjednoczonych.

Zainteresowanie pani Sanford uzdrawianiem rozwinęło się, gdy sama została uzdrowiona z przewlekłej depresji. Studiując Pismo, odkryła u siebie dar uzdrawiania. Jej posługa na szerszą skalę rozpoczęła się, gdy w 1947 r. została wydana jej pierwsza książka, The Healing Light (Uzdrawiające światło), która stała się bestsellerem. Około 1953–54 Sanford przeżyła ostateczne umocnienie w Duchu Świętym i wtedy po kontakcie z charyzmatykami otrzymała dar języków. Sanford była główną prekursorką uzdrawiania pamięci, co dla niej było tym samym, co odpuszczenie grzechów”[2].

Jeżeli samo pojęcie uzdrowienia wewnętrznego oraz pomysł takiej praktyki zrodził się dopiero 50 lat temu, to NIE MOŻE mieć, jak się wydaje, swoich źródeł w Piśmie Świętym, Tradycji i nauce Kościoła. Jednak ciężar obowiązku znalezienia takich źródeł pozostawiam zwolennikom i znawcom tego ruchu.

Definicja uzdrowienia wewnętrznego

Na czym, w istocie, polega uzdrawianie wewnętrzne (inner healing)? Na stronie Odnowy w Duchu Świętym poświęconej uzdrowieniu wewnętrznemu znajdujemy kilka definicji tego procesu. Autor strony, Wojciech Godlewski, za najciekawszą uważa definicję podaną przez Jima McManusa. Według McManusa uzdrowienie wewnętrzne jest:

„przeżyciem uzdrawiającej miłości Boga, przez co dana osoba uświadamia sobie, że jest kochana (uzdrowienie obrazu samego siebie), że jest zdolna kochać i przebaczać (uzdrowienie relacji), że może dziękować Bogu nawet za trudne doświadczenia ze swej przeszłości, z wdzięcznością korzystając z nich w teraźniejszości (uzdrowienie pamięci)”[3].

Wojciech Godlewski komentuje tę definicję następująco: „[…] uzdrowienie obejmuje trzy etapy. Najpierw poznajemy prawdę o samym sobie, że jesteśmy kochani i akceptowani przez Boga. Następnie przebaczenie, które otrzymujemy od Boga, przekazujemy innym osobom. Na koniec łaska uzdrowienia pamięci daje nam siłę do wyrażania wdzięczności Bogu za wszystkie wydarzenia dotychczasowego życia”.

Zacieranie prawdy o grzechu

Prawda o miłości Bożej względem człowieka stanowi pierwszą, pozytywną część orędzia wiary. Jednak istnieje też jego część druga – negatywna. Takie ujęcie kerygmatu zaciera prawdę o grzeszności człowieka i konieczności wyznania grzechów. Właśnie dla Agnes Sanford uzdrowienie pamięci, czyli przyjęcie miłości Bożej, było tym samym, co przebaczenie grzechów, ale nam, katolikom, nie wolno zapomnieć, że odpuszczenie grzechów następuje przede wszystkim poprzez chrzest, a grzechy popełnione po chrzcie trzeba wyznać: z ciężkich grzechów oczyszcza nas Chrystus w sakramencie pojednania, grzechy powszednie wystarczy wyznać np. podczas spowiedzi powszechnej albo prywatnie przed Bogiem.

Jedynym prawdziwym zranieniem człowieka, o którym mówi Biblia, jest rana grzechu. A jedynym uzdrowieniem z grzechu jest wyznanie grzechów, pokuta i nawrócenie. Wiele przytoczonych na stronie Odnowy definicji istotnie to podkreśla, ale nieporozumienia pojawiają się, gdy ten aspekt pozostanie pominięty, jak np. w definicji McManusa.

Charakterystyczny dla osób zajmujących się uzdrawianiem wewnętrznym pogląd: „Brak miłości własnej jest korzeniem każdego grzechu”[4], który zaczerpnęłam z książki braci Dennisa i Matthew Linnów.

Natomiast Pismo Święte ma inną diagnozę, np. taką: „korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” – a więc upadła natura ludzka (1 Tm 6,10).

Psychologia opisująca uzdrowienie wewnętrzne zamazuje poczucie grzechu, mówiąc o akceptacji samego siebie. Stara się w ten sposób usunąć poczucie winy, które drąży grzesznika, i powinno go drążyć, jeśli nie jest pozbawiony sumienia. Na czym oparty jest pogląd, że człowiek powinien akceptować samego siebie?

Psychologia taka uczy: Czy nasz Pan nie powiedział, że przede wszystkim trzeba miłować samego siebie? – powołując się na słowa Ewangelii według św. Marka: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Mk 12,31). Wielu rozumie to w ten sposób, że przede wszystkim należy kochać swoją osobę. Np. Philippe Madre napisał książkę pt. Najpierw pokochaj siebie[5]. Czy Jezus rzeczywiście nakazał nam miłować samego siebie? NIE! On nie powiedział: „Będziesz miłował samego siebie”, On powiedział: „Będziesz miłował bliźniego swego”. To drugiego człowieka nakazuje miłować Jezus. I mało że „jak samego siebie” (to był cytat ze starotestamentowego Prawa – Kpł 19,18), ale tak, jak On nas umiłował, czyli aż do ofiary z życia, znacznie bardziej niż samego siebie (por. J 15,12). Co więc oznacza to „jak samego siebie” w tym przykazaniu? Otóż to znaczy to samo, co zostało nazwane przez redaktorów Pisma Świętego „złotą zasadą postępowania”: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7,12).

O miłości samego siebie nie ma wiele w Nowym Testamencie, tyle że: „nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje” (Ef 5,29). To odnosi się do ciała, natomiast na temat duszy słowa Pisma są o wiele bardziej twarde: „Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). A więc chodzi o pewne oderwanie się nie tylko od więzów krwi, ale również od swojego Ja. Punkt ten budzi zwykle wielki sprzeciw, tak bardzo jesteśmy przywiązani do myśli, że powinniśmy siebie samego kochać, np. dlatego, że człowiek jest wspaniałym dziełem Boga obdarzonym przez Niego godnością i chwałą (por. np. Ps 8,5-9; Ps 139,14), a chrześcijanin w sposób specjalny posiada godność dziecka Bożego i stanowi świątynię Ducha Świętego (por. np. Rz 8,16-18; 1 Kor 6,19). Jednak wysławianie wielkich dzieł Bożych to nie to samo, co zachwyt dla swojej własnej osoby. Gdyby nie wiem jak usiłować tłumaczyć i obłaskawiać przytoczoną wypowiedź Jezusa z Ewangelii według św. Łukasza, w żaden sposób nie uda się słowa NIENAWIŚĆ zamienić na słowo MIŁOŚĆ.

Wydaje się, że psychologia tego rodzaju niepostrzeżenie zamieniła ewangeliczny nakaz miłości w zasadę egoistyczną: „będziesz miłował SAMEGO SIEBIE, a bliźniego swego DLA siebie samego”. Na tym właśnie polega niebezpieczeństwo psychologicznego zwiedzenia. Psychologia (w sensie ogólnym) formułuje prawdy na pozór podobne do prawd naszej wiary, niepostrzeżenie je modyfikuje, zamieniając je w karykaturę chrześcijaństwa. Ten proces jest tak subtelny, że naprawdę wiele osób nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa ani z tego, że dało się uwieść „kultowi swojego Ja”, jak to precyzyjnie nazwał kard. Suenens. Jednym z przejawów „kultu własnego Ja” jest nieustanne wpatrywanie się z upodobaniem w swoje wnętrze.

Przebaczenie

Zwolennicy uzdrowienia wewnętrznego twierdzą, że jednym z warunków relacji z Bogiem jest przebaczenie innym ich win wobec nas. Ale życie chrześcijańskie nie wymaga przecież żadnych warunków wstępnych! Wszystkim, którzy przyjmują Słowo, daje Ono moc, aby się stali dziećmi Bożymi (por. J 1,12). Przebaczenie nie jest warunkiem wstępnym życia chrześcijańskiego, jakimś rzadkim i trudnym do zdobycia darem, ale NAKAZEM. Myślę, że pewne nieporozumienia mogą się brać z nieznajomości terminów semickich. Ewangelia św. Mateusza zawiera następujące ostrzeżenie: „Podobnie uczyni wam Ojciec [tj. wyda was katom – przyp. A.K.], jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18,35). Przebaczenie jest decyzją człowieka, gdyż serce jest w mentalności żydowskiej siedliskiem woli i osobowości, a nie uczuć. Pojmowanie sentymentalne tego nakazu powoduje oskarżanie się, że ciągle – mimo przebaczenia – pojawiają się we mnie wrogie uczucia. Uczucia nie zależą od mojej woli, więc nie jestem za nie odpowiedzialny, odpowiedzialny jestem, co zrobię z tymi uczuciami. W tym wypadku ma zastosowanie surowy nakaz konieczności zaparcia się samego siebie: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16,24-25).

Dennis i Matthew Linnowie precyzują pojęcie uzdrowienia wewnętrznego w ten sposób:

„Jesteśmy uzdrowieni nie wtedy, gdy potrafimy powiedzieć: «w porządku», ale «Przebaczam ci, że mnie zraniłeś, gdyż obdarzyło mnie to wzrostem i jestem wdzięczny, iż tak się stało»”[6].

To by znaczyło: Przebaczam ci, bo – koniec końców – OPŁACIŁO mi się to. To nie jest chrześcijańskie podejście. Chrześcijanin przebacza, dlatego że sam jest grzesznikiem, któremu Bóg przez ofiarę Chrystusa przebaczył wszystkie grzechy: „Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,32).

Jednak ta ogólna definicja nic nie mówi nam o tym, jakich technik właściwych dla uzdrawiania wewnętrznego używa się w celu „przeżycia uzdrawiającej miłości Boga”. Gdyby uzdrowienie wewnętrzne nie różniło się od tego biblijnego pojęcia, to nie miałoby sensu wprowadzanie jakiejś innej, niebibijnej terminologii.

Co zatem jest istotą uzdrowienia wewnętrznego?

Technika stosowana w uzdrowieniu wewnętrznym

W książce opracowanej przez Zbigniewa Lityńskiego, wydanej przez Centrum Formacji Odnowy w Duchu Świętym „Wieczernik” w Magdalence, znajdujemy takie zalecenie:

„Aby otworzyć się na łaskę uzdrowienia wspomnień, trzeba:
1. dokonać podróży w czasie poprzez historię naszego życia, prześwietlając każdy szczegół, wyciągając na światło dzienne to, co wydaje się bolesne, raniące, co jest źródłem niepokoju, co negatywnie na nas wpłynęło;
2. poprosić Pana Jezusa, aby uzdrowił skutki bolesnych przeżyć, uzdolnił do przebaczenia i wylał balsam swojej miłości, wprowadził radość i pokój w miejsce zranień”[7].

Ten pierwszy punkt jest chyba najbardziej kontrowersyjny. Co mówi Biblia na temat odnoszenia się do przeszłości?

  • „Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: Pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?” (Iz 43,18-19). Słowa te odnoszą się do wyjścia z Egiptu, które nieustannie jest wspominane z wdzięcznością przez Żydów, podczas gdy obecnie Bóg chce uczynić dla nich coś nowego: sprowadzić ich z powrotem z niewoli babilońskiej. Skoro nawet wielkie dzieła Boże mają ustąpić temu, co Bóg dla nas przygotował, czy watro w ogóle wspominać zdarzenia niepomyślne?

  • „Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już to zdobyłem [Apostoł Paweł mówi o doskonałości chrześcijańskiej – przyp. A.K.], ale to jedno [czynię]: zapominając o tym, co za mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie” (Flp 3,13-14). Apostoł Paweł również wpatruje się raczej w to, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (por. 1 Kor 2,9).

  • „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9,62). To są słowa Jezusa Chrystusa: powołany przez Pana uczeń należy całkowicie do Niego i postępuje w nowości życia, w oderwaniu od wszelkich innych spraw, również przeszłych.

Nie wydaje się więc, aby Pismo Święte taką „podróż w czasie” zalecało.

Tak na marginesie przyznam otwarcie, że jest mi trudno zrozumieć, w jaki sposób psychice człowieka może pomóc powracanie do jakichś zadawnionych przeżyć, zabliźnionych ran.

W swojej książce Psychologiczne uwiedzenie (Psychological Seduction)[8], z której zaczerpnęłam wiele refleksji natury ogólnej, William Kilpatrick przytacza wyniki badań, które dowodzą, że ludzie poddani psychoterapii oraz ludzie pozostawieni sami sobie jednakowo szybko przychodzili do równowagi psychicznej po traumatycznych wydarzeniach. Wydaje się więc, że czas oraz serdeczna troska najbliższych są w takich wypadkach, jak np. śmierć bliskiej osoby, najlepszym lekarzem i że powracanie po latach do tego rodzaju przeżyć może wyłącznie równowadze człowieka zaszkodzić. Warto zauważyć, że angielskie słowo seduction użyte w tytule oznacza uwiedzenie, jak i zwiedzenie.

Przypomnę: Sama technika zasadza się na przekonaniu, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, z powodu tego, „co wydaje się bolesne, raniące, co jest źródłem niepokoju, co negatywnie na nas wpłynęło”, czyli zranień w przeszłości, które muszą zostać uzdrowione poprzez cofnięcie się do przeszłości i wprowadzenie Osoby Jezusa do wydarzeń z przeszłości. Jest to typowa wiara w psychologię. Technikę operującą na psychice człowieka próbuje się stosować jako duchową. Natomiast w rozumieniu św. Pawła świat uczuć i przeżyć, czyli psychika człowieka, jest częścią jego natury wymagającą zbawienia. Psychika jest więc tym, co CIELESNE w rozumieniu św. Pawła. W V Dokumencie z Malines Kult mojego Ja i moja wiara kard. Suenens zwraca uwagę na to rozróżnienie:

„Kiedy mowa jest o wytyczaniu dróg, jakie musi przebyć pragnący swego wzrastania chrześcijanin, to ważną rzeczą jest rozstrzygnięcie, co pochodzi ze zdobyczy psychologii, a co z dziedziny wiary chrześcijańskiej. Postępowanie drogą mającą na celu pogłębienie życia wewnętrznego nie może być utożsamiane z pogłębianiem duchowym”[9].

Świat uczuć i przeżyć, czyli życie wewnętrzne człowieka właściwe jego naturze, nie jest tym samym, co życie duchowe, Boży dar życia nadprzyrodzonego. Praktyka „rekolekcji uzdrowienia wewnętrznego” miesza te dwie sfery. Dlaczego zatem nie organizujemy rekolekcji odzwyczajania od nałogów albo rekolekcji zapobiegających chorobie wrzodowej?

Przez pomieszanie technik psychologicznych uzdrowienie wewnętrzne staje się złudną mieszanką psychologii freudowskiej, okultystycznej wizualizacji i chrześcijaństwa. Osoba prowadząca modlitwę o uzdrowienie (wspomnień, pamięci, wnętrza – te terminy są stosowane zamiennie) podziela przekonanie, że obecne problemy są przejawem ran, które muszą zostać uzdrowione, aby człowiek przezwyciężył codzienne problemy i zaczął radzić sobie z życiem.

Wizualizacja, wyobrażanie sobie przebaczenia Jezusowego

Osoba prowadząca modlitwę o uzdrowienie wnętrza poprzez różne techniki zachęca człowieka, aby przypomniał sobie wypadki z przeszłości i powiązał je z obecnymi problemami lub cierpieniem. Może użyć hipnozy albo tylko zasugerować, co mogło się wydarzyć. Podobne sugestie często działają tak samo jak hipnoza na ludzi, którzy są podatni na sugestię lub mają rozwiniętą wyobraźnię. „Uzdrowiciel” może poprowadzić daną osobę ponownie wstecz poprzez przeszłe wydarzenia – które mogły się wydarzyć albo i nie – stosując metodę wizualizacji.

„Uzdrowiciel” nie tylko pomaga tej osobie przeżyć na nowo rzeczywistą czy wyimaginowaną przeszłość, ale także odczuć ten sam ból i cierpienie. Ten wysoce emocjonalny moment uzdrowienia wewnętrznego jest podobny do wprowadzonego przez Freuda pojęcia odreagowania. Albo uprzednio, albo w tym momencie emocjonalnej intensywności zostaje wprowadzona na scenę postać Jezusa, aby przyniósł uzdrowienie[10].

Przyjrzyjmy się konkretnej metodzie uzdrowienia na przykładzie zaczerpniętym z książki formacyjnej Odnowy. Autor proponuje do rozważenia scenę ewangeliczną z Mk 4,35-41 (Jezus ucisza burzę na jeziorze):

„Wyobraź sobie wydarzenia opisane w tekście biblijnym […]. A potem przeżyj te wydarzenia jeszcze raz, tym razem uczestnicząc w nich. Teraz to ty jesteś jednym z Apostołów […]. Zobacz, co czyni Pan […]. Wyobraź sobie, co Jezus ci mówi”[11].

Proponowana metoda odbiega znacząco od klasycznej medytacji scen biblijnych polecanej np. przez św. Ignacego w Ćwiczeniach duchownych. Tutaj medytuje się sceny „ewangelii pocieszenia” własnego pomysłu. Cały proces wydaje się dziełem wyobraźni człowieka. Czy ten Jezus, którego powołaliśmy do działania mocą swojej wyobraźni, który żyje dzięki procesowi wizualizacji, który jest w istocie naszym własnym dziełem, czy to jest na pewno ten sam Jezus, Pan panów i Król królów, któremu dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi? Nie jestem w stanie mocą swojej wyobraźni sprawić, aby Jezus Chrystus uczynił to czy tamto. Ponadto wydarzenia, która tak naprawdę dzieją się wyłącznie w mojej wyobraźni, nie mogą w żaden sposób wpłynąć na rzeczywistość. Należy również podkreślić, że wszelkie próby oddziaływania na rzeczywistość według własnej woli są ni mniej, ni więcej tylko okultyzmem, nie mają zaś nic wspólnego z chrześcijaństwem.

Jezus działa w cudowny sposób w najskrytszej głębi naszego wnętrza poprzez słowo Boże oraz przez działanie Ducha Świętego i przez to powoduje coś, co można by nazwać „uzdrowieniem wewnętrznym”. Ale tutaj kończy się podobieństwo tego, czego dokonuje Jezus, a co robi osoba prowadząca uzdrawianie. Podobieństwo istnieje wyłącznie przez użycie słów „uzdrowienie wewnętrzne”, i właśnie dlatego jest to takie zwodnicze. Ludzie sądzą, że ponieważ to Jezus działa we wnętrzu, wszystkie osoby zajmujące się tym uzdrawianiem niezawodnie muszą pochodzić od Niego. Niemniej jednak, chociaż ruch uzdrowienia wewnętrznego uważa się za chrześcijański – w dużej mierze posługując się Pismem Świętym oraz stosując wizualizację czy tylko wyobrażanie sobie Jezusa – ruch ten pochodzi „ze świata” i „z ciała”. Polega na ideach psychologicznych i technikach zebranych i wchłoniętych ze świata. Cały proces przemawia do „ciała”, ponieważ to właśnie „ciało” może być „uzdrowione”, a nie potępione z powodu grzechu[12]. Należy poddać pod rozwagę, czyim dziełem jest to zwiedzenie.

Drugi przykład pochodzi z książki braci Linnów:

„Teraz pozwól, aby Chrystus wszedł w scenę zranienia, i obserwuj, w jaki sposób ci odpowiada. Jakie słowa kieruje do ciebie Chrystus i co czyni, aby cię uzdrowić? Jakie dobro widzi w tobie i w jaki sposób się modli, by ono wzrosło? […] W jaki sposób Chrystus bierze cię w ramiona takiego, jaki jesteś, i nie żąda zmiany, a jedynie prosi cię o szansę miłości?”[13].

Cały proces uzdrawiania ma na celu, jak się wydaje, aby dana osoba poczuła się lepiej. Czy Pan Jezus jest Wielkim Terapeutą? Jak to się ma do wymagania np.: „W całym swoim postępowaniu stańcie się również świętymi na wzór Świętego, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty” (1 P 1,16, cytat z Kpł 11,44)?

Cele metody

Zgodnie z zaleceniem kard. Suenensa, które zawarł w rozdziale Metody wzrastania w chrześcijańskiej analizie cytowanego już V Dokumentu z Malines, zbadamy cele uzdrawiania wewnętrznego: „Każda metoda formacji i wzrostu winna […] jasno ukazywać cel, ku któremu dąży, oraz rozeznawać drogi i środki, którymi będzie się posługiwała. Ku czemu kieruje się chrześcijanin? Jaki jest ostateczny cel, ku któremu zmierzają jego wysiłki mające na celu rozwój?”[14].

Aby przyjrzeć się celom metody uzdrowienia wewnętrznego, znowu posłużę się fragmentem książki opracowanej przez Zbigniewa Lityńskiego:

„Nasze zranienia, w szczególności te nieuświadomione, sprawiają, że nie potrafimy być szczęśliwi […], postępujemy egoistycznie”[15].

A zatem pragniemy osiągnąć szczęście. Tymczasem żeby być szczęśliwym, paradoksalnie trzeba przestać o to zabiegać, trzeba zapomnieć o sobie i o swoich uczuciach, przestać nieustannie wpatrywać się w swoje wnętrze, ale skierować się ku innym ludziom, ku innym sprawom, przeżywać coś całą swoją osobą. Analizowanie własnych uczuć odbiera wszelki autentyzm przeżyciom i powoduje, że w istocie kontemplujemy tylko własne niezaspokojone wnętrze. Np. całkowicie uszczęśliwiające może być przebywanie w towarzystwie ukochanej osoby, natomiast skupienie się w tym samym czasie na własnych odczuciach doświadczanych w tej sytuacji szczęścia żadną miarą przynieść nie może.

Na cele rozpatrywanej metody pewne światło rzuca następujący cytat z tej samej książki: „Dobrze, jeśli prośba o uzdrowienia fizyczne poprzedzona jest modlitwą o uzdrowienie duchowe (wyzwolenie z grzechu) i wewnętrzne (emocjonalne, uzdrowienie wspomnień), ponieważ często uzdrowienie duchowe i uzdrowienie wewnętrzne są warunkiem otwarcia na łaskę uzdrowienia fizycznego”[16].

A zupełnie już kuriozalny wydaje się tytuł jednego z rozdziałów w książce Linnów: „Zapobieganie nowotworom i ich leczenie poprzez uzdrawianie gniewu i poczucia winy”[17].

Niejawnym celem całego procesu staje się po prostu wyleczenie człowieka z konkretnej choroby lub zapobieganie następnym. Czy to nazwiemy wzrostem duchowym? W takim razie chrześcijaństwo niewiele różniłoby się od nauki zwanej higieną.

Ocena metody

Aby dokonać próby oceny metody uzdrawiania wewnętrznego, oprę się ponownie na autorytecie kard. Suenensa: „Osąd, jaki będziemy musieli podjąć co do konkretnej metody, będzie zależał także w dużej mierze od sposobu, w jaki jest ona przedstawiana. Jeśli reklamuje się ona jako taka, bez której i Bóg sobie nie poradzi (samowystarczalność) […], to są powody, by obawiać się zawyżonej oceny […]. Źle również czujemy się wobec takiej metody, która głosi swoją uniwersalność”[18] .

Tak właśnie się głosi: Bóg nie ma przystępu do ciebie ze swoją miłością, dopóki nie zostaną uleczone twoje zranienia (samowystarczalność metody). Ponadto ta metoda w praktyce jest stosowana do wszystkich bez wyjątku (uniwersalność), głosi się: „Na potrzebę uzdrowienia wewnętrznego mogą wskazywać między innymi: kompleks niższości, nienawiść do samego siebie, poczucie bycia niekochanym przez Boga i ludzi, nienawiść do innych, nieprzebaczenie sobie lub innym, skoncentrowanie się na sobie, złe nastroje, reakcje agresywne, brak opanowania, nadmierny krytycyzm, skrępowanie z powodu trudności fizycznych, emocjonalnych i umysłowych, samotność, odrzucenie, uporczywy smutek, problemy lękowe, chore poczucie winy, doświadczenie bezradności, inercji, trudności w kontaktach z ludźmi, nieśmiałość, zahamowanie, poczucie odrzucenia”[19].

Wymienionych wskazań jest tak wiele, i prawie wszystkie bez wyjątku subiektywne, że każdy może znaleźć coś dla siebie i usprawiedliwić konieczność poddania się uzdrowieniu. Z tym że przyczyna nazwana powyżej „skoncentrowaniem się na sobie” wydaje się stanowić następstwo uzdrawiania wewnętrznego, które do takiej postawy zachęca i wychowuje, powodując w rezultacie niekończące się seanse uzdrowieńcze, skutkiem których owo „skoncentrowanie się na sobie” sukcesywnie się pogłębia.

Porównajmy tezę o. Roberta DeGrandisa zacytowaną w książce wydanej przez ośrodek w Magdalence: „Bolesne wspomnienia i te o negatywnym wydźwięku nastawiają nas nieprzychylnie do świata i czynią nas nieszczęśliwymi”[20] – z Kazaniem na Górze: „Błogosławieni (szczęśliwi) ubodzy w duchu, którzy się smucą, którzy cierpią prześladowania, błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie!” (Mt 5,3-12); oraz: „Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne” (Łk 6, 22). Kontrast jest porażający!

Celem życia chrześcijańskiego nie jest też błogostan i poczucie bezpieczeństwa. „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię” (Mt 10,34).

O pokoju w ten sposób pisze prorok Jeremiasz:: „Dlaczego wszyscy przewrotni zażywają pokoju?” (Jr 12,1); ale też: „wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem” (Jr 20,9). Słowo Boże nie zawsze przynosi pocieszenie, czasem jest trudne i wymagające. Zwolennicy uzdrowienia wewnętrznego zdają się zapominać o tym, że życie chrześcijanina jest nieustanną walką duchową: walką ze swoim grzechem.

Zagrożenia

V Dokument z Malines ostrzega przed niebezpieczeństwami związanymi ze wszystkimi metodami wzrostu: „Skoro już metoda zostanie zastosowana, [należy przewidzieć], w jaki sposób stanąć na straży psychologicznej wolności tych, którzy się jej poddają, jak uniknąć niebezpieczeństwa infantylizmu, służalczości, prania mózgu, złudzenia wolności, w subtelny sposób manipulowanej nawet przez nieświadomego swojej władzy animatora”[21].

To nie są błahe problemy. Wiele osób poważnie ucierpiało wskutek przeprowadzonych modlitw o uzdrowienie. Nie ma nad tym prawie żadnej kontroli. Biorą się za to osoby zupełnie nieprzygotowane. Wystarczy szczery zapał i prywatne objawienie misji uzdrawiania. A szkód niekiedy nie da się już nigdy naprawić. Uważam, że wywieranie nacisku na osoby przychodzące na modlitwę o uzdrowienie, aby ujawniały intymne szczegóły ze swojego życia, grzechy swoje i cudze, powinno być surowo zabronione.

Przyczyny uciekania się do metod psychologicznych

Co sprawia, że nie wierzymy, że formacja prowadzona przez Kościół jest całościową i pełną formacją osoby, że szukamy ratunku w naukach humanistycznych, między innymi w psychologii? Diagnoza kard. Suenensa jest prosta:

Dzieje się to, gdy „słabnie wiara i rozwija się duchowa letniość[22]. Czy Słowo Boże, które przychodzi do nas z całą swoją mocą w Eucharystii, nie wystarczy, aby podźwignąć każde życie, nawet pogrążone w największej rozpaczy i zmiażdżone grzechem? Modlimy się: Powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja.

W 22. niedzielę zwykłą słuchaliśmy słów Listu św. Jakuba (Jk 1,21): „przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze”. Czy my w to wierzymy?

Podsumowanie

Uzdrawianie wewnętrzne jest metodą skierowaną bardziej na wzrost życia wewnętrznego, czyli skupia się na psychice, na uczuciach, na subiektywnych doznaniach, dotyczy więc sfery natury, sfery przyrodzonej. Natomiast nie dotyczy wzrostu życia duchowego, jest ślepym zaułkiem, wynikającym z osłabienia wiary w moc sakramentów i samego Jezusa Chrystusa.

Uzdrawianie wewnętrzne przypomina jedną wielką psychoterapię.

 

PROWADZĄCY I UCZESTNICY SESJI WYPRACOWALI KILKA ZASAD, KTÓRYMI POWINNI KIEROWAĆ SIĘ PROWADZĄCY REKOLEKCJE Z MODLITWĄ O UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE:
1. Uczestnikami takowych powinny być osoby pełnoletnie
2. Rekolekcje powinny być prowadzone przez wykwalifikowaną kadrę z psychologiem z misją kanoniczną
3. Rekolekcje powinny być prowadzone przez jeden ośrodek (uczestnicy sugerowali Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym w Magdalence)
4. Osoby zainteresowane rekolekcjami powinny być kierowane do Ośrodka w Magdalence
5. Należy przypominać we wspólnotach i grupach modlitewnych o miejscu i godzinie dyżurów psychologa w parafii lub Diecezjalnych Poradniach Rodzinnych

Ostatni wniosek sugerowany przez prowadzących i uczestników brzmiał: Osoby potrzebujące szczególnej terapii i modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne to niezmiernie rzadkie przypadki i może się okazać, że właściwie – przy odpowiednim ukierunkowaniu ludzi na poradnie rodzinne i rozmowy z psychologiem – specjalne rekolekcje mogłyby odbywać się raz na rok w jednym miejscu dla całej Odnowy Charyzmatycznej. Z obserwacji piszącego te słowa wynika że TYLKO uczestnicy Odnowy Charyzmatycznej dostrzegają potrzebę uzdrowienia wewnętrznego...

Jacek Jureczko

 

P R Z Y P I S Y :
[1] http://uzdrowienie-wew.webpark.pl
[2] Hasło: SANFORD, Agnes Mary, New International Dictionary of Pentecostal and Charismatic Movements, red. S.M. Burgess, G.B. Mc Gee, Grand Rapids (Mi.) 1995, s. 1039 (tłum. własne).
[3] http://strony.wp.pl/wp/uzdrowienie-wew/definicja.htm
[4] D. i M. Linn, Uzdrawianie ludzkich zranień poprzez pięć etapów przebaczenia, Wydawnictwo „M”, Kraków 1993, s. 86.
[5] P. Madre, Najpierw pokochaj siebie, Wydawnictwo „M”, Kraków (b.r.).
[6] D. i M. Linn, Uzdrawianie ludzkich zranień…, dz. cyt., s. 9.
[7] Modlitwa o uzdrowienie duchowe, wewnętrzne, fizyczne, opr. Z. Lityński, Centrum Formacji Odnowy w Duchu Świętym „Wieczernik”, Magdalenka 2000, s. 42.
[8] W.K. Kilpatrick, Psychologiczne uwiedzenie. Czy psychologia zastąpi religię?, „W drodze”, (b.m.r.).
[9] Przyjdź, Duchu Święty – Dokumenty z Malines pod redakcją kard. Léona Josepha Suenensa. Podstawowe dokumenty dotyczące Odnowy w Duchu Świętym w Kościele katolickim, Dokument V: Kult mojego Ja i moja wiara, Wydawnictwo „M”, Kraków (b.r.), s. 533.
[10] PsychoHeresy Awareness Ministries – strona autorstwa Martina i Deidre Bobganów, Inner Healing, http://www.psychoheresy-aware.org/inner82.html
[11] Z. Lityński, dz. cyt., 94-95.
[12] http://www.psychoheresy-aware.org/inner82.html
[13] D. i M. Linn, Uzdrawianie ludzkich zranień…, dz. cyt., s. 264.
[14] V Dokument z Malines: Kult mojego Ja i moja wiara, dz. cyt., s. 510.
[15] Z. Lityński, dz. cyt., s. 39.
[16] Tamże, s. 64.
[17] D. i M. Linn, Uzdrawianie ludzkich zranień…, dz. cyt., s. 56.
[18] V Dokument z Malines: Kult mojego Ja i moja wiara, dz. cyt., s. 522.
[19] Z. Lityński, dz. cyt., s. 37.
[20] Tamże, s. 40.
[21] V Dokument z Malines: Kult mojego Ja i moja wiara, dz. cyt., s. 524.
[22] Tamże, s. 512.

Napisz komentarz (1 Komentarze)

dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl