Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start arrow DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI arrow Problemy charyzmatyczne arrow GORĄCE POLEMIKI - UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE arrow REFLEKSJE PO LEKTURZE ARTYKUŁU PANI ALEKSANDRY KOWAL «UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE – ZNAKI ZAPYTANIA»

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
REFLEKSJE PO LEKTURZE ARTYKUŁU PANI ALEKSANDRY KOWAL «UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE – ZNAKI ZAPYTANIA» PDF Drukuj E-mail
Napisał KS. MARIUSZ POHL   

Jestem najpierw bardzo wdzięczny Gosi Boreckiej, że skierowała mnie na stronę Apologetyki, a dalej wdzięczny Aleksandrze Kowal za jej polemiczny artykuł. Albowiem wywiązała się ze swego zadania doskonale: tekstem ze "znakami zapytania" sprowokowała do polemiki tylu znakomitych autorów i pobudziła do napisania tylu wartościowych tekstów, że gdyby chcieć ten cel osiągnąć innymi metodami, np. honorariami, trzeba by wydać całe setki złotych. Przez kilka godzin czytałem z zainteresowaniem wszystkie komentarze i dowiedziałem się wiele na temat uzdrowienia wewnętrznego, a co najcenniejsze: wieloaspektowo, z różnych punktów widzenia. Daje to w miarę wszechstronny i pełny obraz.

Faktycznie, tekst p. Oli zawiera pewne przerysowania w kierunku "minusów" i pewną jednostronność - ale jako tekst o charakterze "kija w mrowisko" i "znaku zapytania" ma do tego prawo. Przecież chodziło o sprowokowanie dyskusji, a nie o kompendium obiektywnej wiedzy na ten temat. O to uzupełnienie zadbali inni uczestnicy dyskusji. Nie można mieć żalu, że p. Ola daje wyraz swemu niepokojowi i ukazuje różne potencjalne zagrożenia. Takie postawienie sprawy niejako wymusza - u polemistów, ale jeszcze bardziej u "praktyków uzdrowienia" - ostrożność i samokrytycyzm, a o to chodzi. Przegięcia bowiem bardzo łatwo znajdują do nas przystęp, jeśli zabraknie "cucącego", trzeźwego głosu z drugiej strony.

Może też i trochę tak było z jej tekstem: gdy człowiek pobudzony ciekawymi rozmowami i gorącą dyskusją, siada późną nocą przed komputerem i zaczyna "na żywo" spisywać swoje wrażenia i bieżące refleksje, łatwo może się zagalopować. Myśl biegnie jednym tropem, zdania same się układają i wszystko - wydaje się - idealnie do siebie pasuje. Po kilku godzinach gorączkowej pracy tekst się wysyła i - traci się nad nim kontrolę. Niekiedy następnego dnia, gdy na spokojnie czyta się pisane nocą zdania, wiele chciałoby się zmienić, stonować, wykreślić. Ale jest już za późno - słowa poszły w świat. Może to jednak dobrze, bo takie "gorące" teksty dobrze się czyta i chętnie się je krytykuje (w pozytywnym znaczeniu tego słowa, czyli: polemizuje, a nie potępia). Chęć wyrażenia swoich racji, odmiennych od autora pierwotnego tekstu, to najlepsza mobilizacja do własnej pracy. I za tę mobilizację jestem p. Oli wdzięczny.

Nie wnikam w szczegóły i merytorykę, bo nie mam rzeczowego doświadczenia. Ale jako ksiądz w małej wiejskiej parafii mogę potwierdzić, że sama praktyka sakramentu pokuty - w realnym stosowaniu, a nie w idealnej teorii - jest niekiedy niewystarczająca. Owocność sakramentu jest jakby ograniczona, spętana. Warto zatem uzupełnić go, albo poprzedzić przygotowaniem, wykorzystującym wiedzę psychologiczną, pedagogiczną itp. To może ułatwić działanie łasce.

Z drugiej strony: znając życie i działania duszpasterskie, pewną powierzchowność i fascynację spektakularnymi, zewnętrznymi efektami, dążenie do natychmiastowych, doraźnych i wymiernych owoców, wyobrażam sobie, że dla ich osiągnięcia łatwo można zboczyć z właściwej ale dalekiej drogi i spróbować obiecujących szybki sukces skrótów. A to zwykle prowadzi do uproszczeń, przegięć i nadużyć. Skoro ulegają im w różnych dziedzinach liczni księża (po ścisłej formacji), to zagraża to również i świeckim. To jest na pewno źródło niepokoju p. Oli. I słusznie: trzeba się tego obawiać. I lepiej dmuchać na zimne. Dlatego winniśmy jej wdzięczność za to, że zwróciła naszą uwagę na niebezpieczeństwa. Na pewno nie są wyssane z palca.

A teraz pewne uzupełnienia: Zbawcze działanie łaski jest adresowane do całego człowieka, a więc także jego władz psychicznych, uczuć, także do cielesności, a nie tylko do jakiegoś wyabstrahowanego "centrum duchowego". Jednak działanie to nie zawsze musi oznaczać uzdrowienie w tym sensie, że znikają wszelkie dolegliwości. Nieraz choroba i cierpienia psychiczne są po to, by nas hartować, uczyć cierpliwości i pobudzać do większej ufności w Bogu - jak u sw. Pawła. A nieraz po to, byśmy spróbowali głębiej wniknąć w ducha błogosławieństw. Może więc w uzdrowieniu wewnętrznym powinno chodzić także o zaakceptowanie choroby, stresów, urazów, niepokoju, lęków? Może wewnętrzny pokój nie musi oznaczać psychicznego komfortu, a tylko złożenie wszystkich swych nadziei w Bogu? Wtedy "terapia" powinna polegać na "wizualizacji" (wyobrażaniu sobie) i trwaniu z Chrystusem w Ogrójcu - jak wiemy, Apostołowie tego nie potrafili.

Obawiam się, że jeśli chodzi o parafialne "duszpasterstwo stosowane", problematyka wewnętrznego uzdrowienia jest w zasadzie nieobecna, to zupełnie inny pułap i poziom zaawansowania. Zwykle koncentrujemy się tylko na samym "sprawowaniu" sakramentów, nie martwiąc się, czy jest to skuteczne, owocne i czy coś konkretnego ludziom daje. Ważne, że robimy (zaliczamy) to, co do nas księży należy. Szczególnie powinniśmy się "przyłożyć" do zrozumienia i wykorzystania możliwości, jakie niesie sakrament namaszczenia. Często traktujemy go po macoszemu. A to w dalszej konsekwencji powoduje, że tę próżnię, "niszę" wypełnia się powierzchowną czy zafalszowaną "duszoterapią", nie mówiąc już o różnych praktykach okultystycznych.

Natomiast w tego typu polemikach niepokoi powierzchowność i naginanie interpretacji biblijnych, tak by pasowały do naszych doraźnych potrzeb i potwierdzały nasze mniemania. Szczególnie tego należy się wystrzegać. Do każdej swojej teorii i poglądu da się dopasować jakiś cytat biblijny, ale jest to "branie imienia Pana Boga nadaremno", a nawet świętokradztwo. Raczej należy się uczciwie, odważnie i pokornie wczytywać w teksty natchnione, by na nich budować swoje przekonania i weryfikować praktykę duszpasterską. Niestety, często jest odwrotnie: nasze pomysły i widzimisię uznajemy bezkrytycznie za najsłuszniejsze i dla większej powagi i pewności siebie, podpieramy je arbitralnie dobranymi wyjątkami Pisma, wyrwanymi z kontekstu. Trudno jest nam czytać Biblię integralnie, całościowo, a łatwiej uwzględniać tylko wyselekcjonowane wątki. Niestety, wtedy nie da się dotrzeć do prawdy objawionej, a tylko do swoich wizji, czesto fałszywych, niepełnych lub jednostronnych.

ks. M. Pohl,
Skrzebowa, Diec. Kaliska.

Napisz komentarz (0 Komentarze)

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl