Eksperymenty omówione przez Marcina Rotkiewicza i Anetę Brzezicką w
grudniowym Niezbędniku Inteligenta tygodnika Polityka
(Śmierć duszy[2])
wzbogacają wiedzę o tym, jak opisywać i kontrolować oddziaływanie
pomiędzy duszą (rozumianą jako świadomość) i ciałem. Wbrew
twierdzeniu autorów artykułu nie dotykają one jednak pytania, czy
dusza i ciało to dwa niezależne obiekty (np. śmiertelne ciało i
nieśmiertelna dusza), czy też jeden z nich pochodzi od drugiego (np.
dusza jest cielesna i umiera wraz z ciałem). Nauki
przyrodnicze nie mogą nawet w najgrubszym przybliżeniu oszacować, jak
brzmi odpowiedź na to odwieczne pytanie. Uzasadnimy, że jakakolwiek
próba przekroczenia tego zakazu jest równoznaczna ze
sprzeniewierzeniem się metodologii naukowej, dzięki której nauki
przyrodnicze umożliwiły rozwój techniki i medycyny i w efekcie
zdobyły swój autorytet społeczny jako źródło wiarygodnej wiedzy.
Wniosek o śmierci duszy autorzy uzyskali tylko i wyłącznie na
podstawie dogmatów ich prywatnej wiary. Nie dodawajmy światopoglądu
czyli subiektywnego punktu widzenia do wiedzy nauk
przyrodniczych, szczególnie gdy zabieramy głos w kwestiach
podstawowych. Taka mieszanka bezpodstawnie przywłaszcza sobie
autorytet nauki i sieje zamęt, również w umysłach naukowców. Rodzi
się w ten sposób agresywna i dogmatyczna ideologia, wypierająca
prawdziwą naukę.
Wprowadzenie
Marcin Rotkiewicz i Aneta Brzezicka opublikowali w Polityce
ciekawy skądinąd artykuł popularyzujący osiągnięcia
neuropsychologii. Niestety, opatrzyli go tytułem koncentrującym
uwagę czytelnika na wątku pozanaukowym, sensacyjno-filozoficznym,
potraktowanym mimo to jako wątek naukowy. Pozostając wciąż pod
wrażeniem tytułu (Śmierć duszy) i komentarza redakcyjnego
Polityki we wstępie do Niezbędnika Inteligenta (Gdzie
w mózgu mieści się dusza?[3]),
czytamy, że jedyny pewny wniosek, który można wyciągnąć [z
wyników badań], to pogrzebanie kartezjańskiego przekonania o
istnieniu dwóch niezależnych bytów ciała i duszy (rozumianej
jako świadomość). Dziś możemy ostatecznie uznać je za pomyłkę. [
]
Parafrazując słynne zdanie Fryderyka Nietschego, można dziś ogłosić,
że «dusza umarła»[4].
W zasadzie można by mieć nadzieję, że autorzy niezręcznie się
wyrazili i zmyliło to również redakcję Polityki. Z
reakcji czytelników widać jednak wyraźnie, że przekaz został
powszechnie zrozumiany jednoznacznie: Oto naukowo udowodniono, że
samoświadomość człowieka pochodzi od ciała i że wobec tego żadnej
nieśmiertelnej duszy nie ma, a światopoglądy i religie twierdzące
inaczej głoszą nienaukowe przesądy. Naturalnie neuropsychologia nic
takiego nie udowodniła, ani nawet się do takiego dowodu przymierzyć
nie jest w stanie, a powyższe twierdzenie o śmierci duszy można
uzasadnić wyłącznie po przyjęciu na wiarę pewnych pozanaukowych
(metafizycznych), arbitralnych dogmatów. Zastanówmy się, jakie
naukowe wnioski można wyciągnąć, opierając się wyłącznie na
wynikach omówionych badań, bez poszerzania ich o dogmaty wiary. Dla
porządku przyjrzyjmy się jednak na początek owemu błędowi
Kartezjusza.
Kartezjusz i niezależność ciała i duszy
Eksperymenty opisane w artykule Śmierć duszy uczą nas o duszy
tylko tyle, że istnieje związek między jej stanem i stanem ciała.
Jednak odkrycie tego związku trudno nazwać sukcesem neuropsychologii
właśnie. Toż i Kartezjuszowi były znane, na przykład, ewidentnie
duchowe skutki jak najbardziej cielesnego nadużywania alkoholu.
Kartezjusz napisał, że gdy wreszcie dusza rozumna trafi do
[ciała], znajdzie swe główne siedlisko w mózgu i będzie przypominać
zarządcę [mechanicznie sterowanych] fontann, który staje u głównego
zbiornika, gdzie zbiegają się wszystkie rury owych mechanizmów, by
dowolnie wzmacniać, osłabiać bądź w jakikolwiek inny sposób zmieniać
ich ruchy[5];
i że wszystkie rodzaje spostrzeżeń albo poznania, które w nas się znajdują, można określić generalnie mianem doznań [duszy], bo często to nie nasza dusza czyni je takimi, jakimi są, i ponieważ dusza otrzymuje je zawsze od rzeczy, które są przez [doznania] przedstawiane[6].
Jak to podsumował Władysław Tatarkiewicz, według Kartezjusza ciało
może wpłynąć na zmianę kierunku tego, co dzieje się w duszy, a
dusza na zmianę kierunku tego, co dzieje się w ciele[7].
Pisząc o niezależności duszy i ciała, Kartezjusz twierdził, że mają
ona niezależne struktury i mogą istnieć niezależnie od siebie. Nie o
braku związku pomiędzy stanami ciała i duszy wnioskował,
trudno więc uzyskać pogrzebanie kartezjańskiego przekonania o
istnieniu dwóch niezależnych bytów ciała i duszy[8]
poprzez odniesienie się do tego związku! Związku, z którego istnienia
Kartezjusz i jego następcy zdawali sobie doskonale sprawę.
Marcin
Rotkiewicz i Aneta Brzezicka najwidoczniej nie przemyśleli pojęcia
duszy, któremu próbowali urządzić naukowy ponoć pogrzeb.
Ale przecież wiemy, że doświadczenia życiowe i stan ciała mogą
zmienić osobowość człowieka. Czy nie oznacza to jednak, że czynniki
materialne zmieniają (nieraz drastycznie) strukturę duszy i że dusza
jest w gruncie rzeczy jedynie nazwą zjawiska o podłożu materialnym? W
tym momencie wypadnie nam powrócić do znaczenia słowa dusza.
Jeśli duszę rozumieć jak chcą tego Marcin Rotkiewicz i Aneta
Brzezicka jako świadomość, to istota mojej duszy polega na
moim subiektywnym odczuciu ja istnieję. Czyli na
samoświadomości. Czy ta subiektywna samoświadomość jest modyfikowana
przez czynniki zewnętrzne? Marcin Rotkiewicz i Aneta Brzezicka
udzielili na to pytanie odpowiedzi przeczącej: mamy nieodparte
przekonanie o istnieniu naszego odrębnego i niezmiennego «ja»[9].
Czy udowodnili następnie, że to przekonanie jest błędne? Otóż nie,
oni się tym zagadnieniem w ogóle nie zajmowali.
I nic dziwnego. Bowiem samoświadomość, jako odczucie w całej swojej
istocie subiektywne, leży poza zakresem badań naukowych.
Czym się zajmuje, a czym się nie zajmuje nauka?
Nauki przyrodnicze zajmują się wyłącznie takimi treściami, do których
mogą dotrzeć niezależni obserwatorzy i opisać je w sposób pozwalający
na porównanie owych treści bez utraty tego, co stanowi istotę tych
treści. Co to znaczy? Otóż jeśli przedstawiłem urządzenie, którego
zadaniem ma być umożliwienie prowadzenia rozmów między obserwatorami
z Europy i obserwatorami z Ameryki, i jeśli owi obserwatorzy
potwierdzają, że mogą za jego pomocą rozmawiać, to udowodniłem
przez porównanie istotnej treści odbieranej przez niezależnych
obserwatorów że moje urządzenie działa. Dowodami tego typu (i
wyłącznie tego typu) zajmują się nauki przyrodnicze. Warto
powtórzyć, bo to jest rzecz najwyższej wagi: nauki przyrodnicze
wymagają, aby istotna treść zjawiska była obserwowana przez
różnych, niezależnych od siebie obserwatorów.
Ale w jaki sposób ktoś inny niż ja może dotrzeć do istotnej treści
mojego odczucia ja istnieję? Badając aktywność jakiegoś
obszaru mojego mózgu?
Aktywność mojego mózgu nie jest istotną treścią mojego ja
istnieję. Różnicę między ogólnodostępnymi przejawami
aktywności mózgu i moim subiektywnym odczuciem znałem i wykorzywałem
już jako małe dziecko. Gdy waliłem kolegę w głowę łopatką, całe
podwórko obserwowało przejaw aktywności mózgu kolegi w reakcji na
ból: głośny wrzask. A czy samemu broniąc się przed ciosami łopatki,
broniłem się niczym nieświadomy automat po
prostu aby uniknąć wrzasku na całe podwórko? Nie, ja się broniłem,
aby uniknąć mojego subiektywnego odczucia bólu. Ośmielę się
zaryzykować twierdzenie, że Czytelnik również zebrał w swoim życiu
wiele analogicznych osobistych doświadczeń.
Żadne naukowe przyrządy pomiarowe nie mierzą samoświadomości w sensie
duszy, tej istotnej treści zawartej w słowach ja istnieję.
One co najwyżej dostarczają informacji o tym, jakie obszary mózgu są
odpowiedzialne za kontakt pomiędzy samoświadomością a światem
zmysłów, myśli i odruchów. Dostarczają informacji o tym, jak
pracuje mózg, ale nie dostarczają żadnej informacji o tym, dla
kogo pracuje mózg. Mówią nam, jaka jest różnica w pracy mózgu
pijanego i mózgu trzeźwego, mózgu zdenerwowanego i mózgu spokojnego,
mózgu emocjonalnie ułomnego i mózgu emocjonalnie zdrowego.
Podpowiadają nam więc również, jakie stymulacje lub blokady mogą
zmusić mózg do takiego czy innego reżimu pracy. Dzięki temu otwierają
się nowe możliwości w leczeniu chorób dawniej nieuleczalnych. Jednak
pomimo całego zaawansowania technicznego i praktycznych korzyści, w
kontekście dyskusji o istnieniu nieśmiertelnej duszy, pomiary takie
nie różnią się jakościowo od obserwacji, że od wódki rozum
krótki.
Naturalnie, przyczyną całego nieporozumienia może być specyficzne
znaczenie nadawane słowu samoświadomość w
specjalistycznej terminologii naukowej. Dla neuropsychologa
samoświadomość to pojęcie sprowadzone do naukowo mierzalnych
parametrów i przez to odarte z tej właśnie treści, która
czyni samoświadomość rzeczą cenną dla jej właściciela. Jeśli na tym
polega problem, to szkoda, że autorzy sami nie ostrzegli czytelnika
przed tą czysto językową pułapką. Ponieważ jednak pomimo reakcji
czytelników pokazującej jednoznacznie ogrom nieporozumień wywołanych
przez artykuł Śmierć duszy nie pojawiło się do tej pory żadne
sprostowanie, wypadnie nam założyć, że w tę językową pułapkę, w którą
wpadają regularnie przedstawiciele naukowego ateizmu,
wpadli również pospołu Marcin Rotkiewicz i Aneta Brzezicka.
Autorzy zbadali tylko niesprzeczność ich wiary z neuropsychologią
Rozumowanie Marcina Rotkiewicza i Anety Brzezickiej biegnie
następującym torem:
a. Dusza to siedlisko ludzkiego jestestwa, kierującego ludzkim
postępowaniem;
b. Czynniki fizyczne wpływają na ludzkie postępowanie;
c. Można wyróżnić części i funkcje mózgu, poprzez które ten wpływ
następuje;
d. Wobec tego ludzkie postępowanie i jestestwo to efekty
wyłącznie fizyczne;
e. Czyli dusza jest zjawiskiem fizycznym, a
niecielesnej (niefizycznej) duszy nie ma.
Na jakiej podstawie autorzy uzyskują decydujący dla ich rozumowania
wniosek (d)? Tego czytelnikowi nie ujawniają. Co gorsza, nie
rozważają w ogóle związku pomiędzy przedmiotem badań neuropsychologii
i tym, co stanowi istotę pojęcia ludzkiej duszy, gdy mowa o mej
świadomości mojego istnienia. Tożsamość tych dwóch zakresów
znaczeniowych jest dla nich dogmatycznie oczywista. Tyle że dogmaty
wiary to nie prawdy nauk przyrodniczych!
Wnioskowanie przedstawione w artykule Śmierć duszy byłoby
prawidłowe, gdyby w nieznaczny, lecz istotny sposób przeformułować
punkt (d), zastępując słowa wobec tego słowami
załóżmy, że:
a. Dusza to siedlisko ludzkiego jestestwa, kierującego ludzkim
postępowaniem;
b. Czynniki fizyczne wpływają na ludzkie postępowanie;
c. Można wyróżnić części i funkcje mózgu, poprzez które ten wpływ
następuje;
d’. Załóżmy, że ludzkie postępowanie i jestestwo to
efekty wyłącznie fizyczne.
Otrzymany wniosek brzmi wtedy:
e’. Założenie o całkowitej cielesności duszy nie
jest sprzeczne z wiedzą naukową.
Innymi słowy, autorzy są w stanie uzasadnić wyłącznie twierdzenie, że
myśl przewodnia tego artykułu (nie ma niecielesnej duszy)
jest niesprzeczna z wiedzą naukową. Ściśle tak samo jak
niesprzeczna z tą wiedzą jest myśl przeciwna, której analizą artykuł
w ogóle się nie zajmuje: myśl, że niecielesna dusza istnieje
Parę słów o etyce naukowej
To
naturalne, że pracownik naukowy stara się popularyzować wyniki
uzyskiwane przez jego dziedzinę. To naturalne, że popularyzowanie
nauki musi wiązać się z daleko idącymi uproszczeniami. To naturalne,
że popularyzator musi wydobyć te aspekty, które są najbardziej
atrakcyjne dla ogółu czytelników i których wagę można ocenić na
podstawie kilku zdań lub nawet kilku słów.
Naturalnym jest również, że naukowiec interpretuje wyniki swoich
badań w ramach swojego światopoglądu i że pragnie się tą
interpretacją podzielić z czytelnikiem w artykule popularnonaukowym.
Jednak jego obowiązkiem jest zwrócenie uwagi czytelnika na
punkt, w którym kończą się nauki przyrodnicze, a zaczyna się
arbitralna filozofia. Zaniechanie tego obowiązku tym bardziej wygląda
na manipulację lub niedouczenie, im większa jest waga tematu.
Czuję się poważnie zaniepokojony popularnonaukowymi
artykułami pisanymi w takiej formie. Skutkuje to bowiem nieuczciwym
przywłaszczaniem sobie autorytetu nauk przyrodniczych przez
dogmatyczny scjentyzm i w efekcie do prowadzenia przezeń walki
ideologicznej za pomocą rozpowszechniania fałszywych
informacji.
Podsumowanie
Powtórzmy: eksperymenty omawiane w artykule Śmierć duszy
wzbogacają naszą wiedzę o tym, jak opisywać i kontrolować znane od
dawna oddziaływanie pomiędzy duszą i ciałem. Nie mówią one jednak nic
o tym, czy dusza i ciało to dwa niezależne obiekty, czy też jeden z
nich pochodzi od drugiego. Na przykład, czy dusza to śmiertelny
produkt śmiertelnego jak wiadomo ciała. Albo czy
ciało to śmiertelny wykwit na nieśmiertelnej duszy. Albo czy
śmiertelne ciało i śmiertelna dusza to dwa różne, dostępne nam na tym
świecie obrazy nieśmiertelnego człowieka.
Marcin Rotkiewicz i Aneta Brzezicka nie udowodnili śmierci duszy.
Niezależnie od swoich intencji pokazali jednak kierunek, w którym
należy podążać, aby uśmiercić naukę i filozofię i zastąpić je
dogmatyczną ideologią.
Jarek
Dąbrowski (Wuj Zbój)
(29 grudnia 2004)
PRZYPISY:
[3]
Wstęp redakcyjny, tamże.
[5]
R. Descartes, Człowiek, Kraków 1989, s. 13.
[6]
Tenże, Namiętności duszy, Warszawa 1986, 17.
[7]
W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. II, Warszawa 1981, s.
51.
Napisz komentarz (0 Komentarze) |