SKORO TO KAŻDEGO CIEKAWI...

 

W 11(460) numerze N.Cz! Pan Andrzej Zięba postawił szereg pytań, które - jak zapewnił - ciekawią każdego. Stając przed szansą zaspokojenia pragnień tak wielkiej (wszyscy !) rzeszy ludzi, postanowiłem przyjrzeć się owym pytaniom i spróbować odnaleźć satysfakcjonujące odpowiedzi. Oto one :

 

  1. "Katolicy modlą się podczas Mszy, by [Bóg] nie wodził ich na pokuszenie, ale od złego ich zbawił.[...]Dlaczego mamy błagać Boga o niewodzenie nas na pokuszenie? On jest na etacie kusiciela od złego ?"
  2. Aby odpowiedzieć na to pytanie wystarczy zajrzeć do źródła niepokojącej Autora modlitwy, tj. do Pisma Świętego. W Ewangelii wg św.Mateusza w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia interesujący nas fragment brzmi "...i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!" . Jest to więc całkiem zwyczajna prośba o pomoc w opieraniu się ciągotom do zła i podszeptom Szatana. Używana w czasie modlitwy forma "..i nie wódź nas na pokuszenie" wywodzi się z języka staropolskiego.

     

  3. "...zawsze wydawało mi się dziwne, że kusił Ewę w raju do popełnienia grzechu zjedzenia zakazanego jabłka, zamiast do zjedzenia owocu o wiele bardziej smacznego i przede wszystkim mniej grzesznego(?)."
  4. No cóż, można by napisać de gustibus non disputandum est. Można by, gdyby... sprawy miały się tak, jak zasugerował to pan Andrzej. Już jednak pobieżna lektura trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju pozwala stwierdzić iż po pierwsze nie ma tam w ogóle mowy o żadnym jabłku, lecz jedynie o owocu, po drugie zaś kusicielem nie jest Bóg, lecz wąż (będący tu figurą Szatana). Oczywiście w ogóle za tą "przypowieścią ogrodową" kryje się znacznie więcej...

     

  5. "A dlaczego rodzimy się od razu grzeszni ?"
  6. Pytanie to, powiązane z poprzednim, znajduje swoją odpowiedź w krótkim stwierdzeniu, które powinno lać miód na duszę liberała : rodzimy się grzeszni, ponieważ Bóg chce, abyśmy byli wolni. Nie wątpię iż Bóg mógłby stworzyć sobie człowieka "zaprogramowanego" na posłuszeństwo. Ale taki człowiek nie byłby niczym innym niż zbudowaną z białka zabawką; nigdy nie mógłby się stać dla Boga partnerem, nie mógłby też być kochany w inny sposób niż kocha się maskotkę lub lalkę. Innymi słowy nie byłby najwyższą formą bytu - osobą.

    Inna sprawa to kwestia skłonności do grzechu. Adam i Ewa zgrzeszyli w przekonaniu (a może lepiej - "przekonaniem") iż czyn ów będzie dla nich korzystniejszy niż podporządkowanie się zasadom ustanowionym przez Boga. Oczywiście On ich ostrzegał - lecz Rodzice postanowili ustanowić własne reguły. Jak można się było spodziewać tak naprawdę owe reguły wcale nie były "własne" lecz zostały sprytnie podrzucone przez szatańska propagandę (skąd my to znamy ?).

    Grzech pierworodny to nie zdarzenie z przeszłości - rozgrywa się ono we mnie codziennie. Codziennie wydaje się mi, iż moja "autorska" droga do szczęścia jest krótsza od wskazanej przez Stwórcę. A tymczasem Bóg to jedyne Osoby, które naprawdę wiedzą lepiej, co jest dla mnie dobre lepiej ode mnie.

     

  7. "Wiara katolicka jest POWSZECHNA. Jaka ona jest powszechna, skoro nie wyjawia swych elementarnych zasad osobom pragnącym wierzyć ? Mówi się, że istnieje trzecia tajemnica fatimska, znana tylko kolejnym papieżom."
  8. Trudno się zorientować, o jakie "elementarne zasady" panu Andrzejowi chodzi, bowiem trzecia tajemnica fatimska z pewnością zasadą taką nie jest. Co więcej nie należy nawet do depozytu wiary. Można nie wierzyć w objawienia w Fatimie i pozostać katolikiem (inna sprawa, czy jest to rozsądne...)

    Z drugiej strony warto zauważyć iż powszechność wiary wcale nie oznacza, iż nie ma już żadnych tajemnic. Być może najsilniejszym logicznym wywodem na to, iż właśnie chrześcijaństwo jest religią prawdziwą jest tajemnica Trójcy Świętej. Żadna inna religia nie posiada tajemnicy, której nie znają nawet jej przywódcy - jak cos takiego w ogóle można wymyślić ?!!

    Tymczasem na temat Trójcy papież wie praktycznie tyle co ja - to znaczy właściwie nic...

     

  9. "Święta Bożego Narodzenia uważam za pogańskie, gdyż moim zdaniem Bóg zaistniał miliardy lat wcześniej, a jeśli ktoś wierzy w datę narodzin Jego syna (na pewno nie grudzień, bo wtedy pasterze nie mogli wypasać owieczek) to najwyżej, przy najlepszej woli, wierni mogą mówić o narodzinach Bożego syna - a to jest zupełnie coś innego niż Boże narodzenie..."
  10. No cóż, trudno mówić o dacie zaistnienia Kogoś, kto stworzył czas... Nie przypadkowo Bóg mówi o sobie JESTEM - istnienie jest Jego naturą. Natomiast nie widzę tu nijakiego związku z Bożym Narodzeniem - faktem niewątpliwie historycznym. Narodzenie z Maryi spowodowało cały szereg konsekwencji - od tego iż Bóg przyjął pełnię natury ludzkiej obok natury boskiej po niesłychany fakt, iż odtąd Bóg ma Ciało !

    Argument o grudniowym zimnie mam za chybiony - w tych okolicach temperatura w grudniu może sięgać nawet 20 C ! Zresztą Kościół wcale nie twierdzi stanowczo, iż data urodzenia Jezusa przypada w grudniu. Wprawdzie istnieją wskazujące na ten okres przekazy sięgające II wieku, jednak nie ma to większego znaczenia.

    Podobnie jest zresztą z rokiem - obecnie wielu badaczy przychyla się do opinii, iż Jezus urodził się około 6 roku przed... no właśnie, "przed narodzeniem Chrystusa".

    Oczywiście to wszystko jest tylko ciekawostką. Święto Bożego Narodzenia jest przede wszystkim wspomnieniem jednego z najdziwniejszych wydarzeń w dziejach świata - niezależnie od tego w jakim dniu nastąpiło - oraz przypomnieniem prawdy, iż nasz Pan przyjdzie znowu...

    Natomiast zupełnie niezrozumiałe jest poczynione przez Autora rozróżnienie Bóg-Boży Syn. Nie jest przypadkiem, iż Biblia mówi że Chrystus został zrodzony przez Boga . Tygrys rodzi tygrysa, człowiek -człowieka, a Bóg... no właśnie. Zresztą Nowy Testament pełen jest dowodów na boskość Jezusa

     

  11. "Dotychczas proces kanoniczny można było rozpocząć co najmniej w pięć lat po odejściu osoby branej pod uwagę. Widocznie jednak Orwellowscy >>równi i równiejsi" istnieją w każdej, nawet najbardziej świątobliwej instytucji"

Nie ma co, pan Andrzej wytropił kunktatorstwo w Stolicy Apostolskiej !

A na poważnie - myślę, iż zarzut powyższy wziął się z niewłaściwego pojmowania roli "świętych" (w sensie - kanonizowanych) w Kościele. Otóż nie jest tak, że kanonizacja coś komukolwiek "przydaje". Święty nic nie zyskuje na tym, że zostaje wyniesiony na ołtarze (wszak papież ową świętość ogłasza, a nie stwarza !). Za to każdy święty stanowi dla Kościoła dar i wzór do naśladowania. Papież kanonizuje osobę na mocy swojej posługi, powierzonej przez Jezusa. Czyni to wg swojego uznania - jak każdy "uczciwy" monarcha.

 

Reasumując - na świecie jest wiele ciekawych pytań. Nie obawiajmy się ich stawiać, należy też szukać na nie odpowiedzi. Dobrze jest jednak - jeśli zadajemy je publicznie - poszukać rozwiązań w najbardziej oczywistych miejscach. W przypadku kwestii związanych z wiarą katolicką te miejsca to Biblia i katechizm. Naprawdę warto...