ELLEL MINISTRIES:
OD FASCYNACJI DO ZAMIESZANIA

ks.dr ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI

1. Demonizacja
W dniach 25-27 października 1994 r. we Wrocławiu przy ulicy Mazowieckiej kilkuset animatorów i liderów grup charyzmatycznych przełknęło bez sprzeciwu kolejną porcję rzekomo biblijnej nauki, tym razem na temat demonów i ich przebywania we wnętrzu człowieka. Jakkolwiek bezstronny obserwator bez trudu zauważy brak podstaw w Piśmie Świętym do zaprezentowanej tam nauki, to jednak uczestnicy na ogół uwierzyli w fakt, że z wielkim krzykiem i wrzaskiem uchodziły podczas tego spotkania demony. Kilkaset zebranych osób organizatorzy konferencji pod nazwą "Ellel Ministries" przekonywali wcześniej, by nie przelęknąć się przeraźliwego hałasu, gdyż demonom zdarza się krzyczeć, gdy zmuszone są do opuszczenia człowieka. Czyż Ewangelia nie mówi nam przy okazji opowiadania o uwolnieniu człowieka opętanego przez ducha nieczystego, że kiedy "Jezus rozkazał mu surowo: milcz i wyjdź z niego", "wtedy duch nieczysty zaczął [opętanego] targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego" (Mk 1,25-26; BT)?
Aby przekonać się, że nauki Ellel Ministries mają tylko pozór zgodności z Biblią, musimy zwrócić uwagę na pewien ważny szczegół: ludzie, z których wychodziły demony w czasach pisania Ewangelii, byli znani wszystkim dookoła z powodu swego nieszczęśliwego stanu. Jedni – wskutek niezwykłego zachowania: Gergezeńczyk "od dłuższego czasu nie nosił ubrania i nie mieszkał w domu, lecz w grobach" (Łk 8,26); inni – poprzez widoczne objawy dręczenia przez złego ducha: "duch chwyta go, tak że nagle krzyczy; targa go tak, że się pieni, i tylko z trudem odstępuje od niego, męcząc go" (Łk 9,39); u jeszcze innych – objawem działania demona była choroba: "była tam kobieta, która miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować" (Łk 13,11).

Ludzie, z których z krzykiem wychodziły demony przy ulicy Mazowieckiej, po większej części nie byli znani z dziwacznych zachowań, z objawów dręczenia czy chorób, przyniesionych przez demona. Co więcej – oni sami jeszcze kilka godzin wcześniej ani trochę nie podejrzewali, że mieszka w nich zły duch. Dowiedzieli się o tym dopiero w czasie modlitewnego spotkania.

O dziwo – byli to chrześcijanie. Nie tylko chrześcijanie – ale bardzo dobrzy chrześcijanie. Zaangażowani od wielu lat, niektórzy od lat kilkunastu, w gorące życie modlitwy, w animowanie grup, w modlitwy wstawiennicze za innych.

Wszyscy ci ludzie, jak się rzekomo okazało, modląc się przez wiele lat za innych, kładąc na nich ręce, nauczając i prowadząc innych do Jezusa, mieli mieć w sobie demona; i to nie blisko siebie, nad sobą czy wokół siebie; nie – dokładnie w sobie. Demony miały przeniknąć do ich wnętrza nierzadko dziesięć lub dwadzieścia lat wcześniej! Oto przykład zaczerpnięty z konferencji "Ellel Ministries":

"Pewna chrześcijanka, od wielu lat pracownica parafii anglikańskiej, mówi: "Narodziłam się na nowo pięć lat temu; byłam sekretarką w kościele; nigdy nie myślałam, że mam demona – ale miałam".

Czy możemy sobie wyobrazić apostoła Pawła, który by dziesięć lat po założeniu wspólnoty w Tesalonikach lub Koryncie ogłosił, że teraz będzie tam wypędzać demony z wierzących i zaangażowanych, dobrych chrześcijan?

Aby zrozumieć logikę stojącą za całym tym rozumowaniem, trzeba przypomnieć sobie poglądy amerykańskiej sekty powstałej w XIX w. pod nazwą Nauka Chrześcijańska (Christian Science). Nauka Chrześcijańska to rodzaj białej magii, czyli praktyki wzywania imienia prawdziwego Boga, Boga Objawienia, Boga Starego Testamentu i Ewangelii, ale po to, aby dowolnie posługiwać się Jego mocą do zaplanowanych przez człowieka celów.

Głoszono w tej sekcie, że człowiek nie może być chory, jeśli tylko mocno wierzy w to, że powinien być zdrowy. Mocne wewnętrzne przekonanie o tym, że ma się prawo do zdrowia i powodzenia, miało wystarczyć, aby z całą pewnością Bóg człowieka uzdrowił . Było to nauczanie o bezwarunkowym uzdrowieniu z każdej choroby każdego człowieka, jeśli tylko ktoś w takie uzdrowienie uwierzył. Tak należy rozumieć logikę stojącą u podstaw rozumowania wykładanego na konferencji Ellel Ministries:

"...jeśli modliłeś się kiedyś za kogoś, a ta osoba nie została uzdrowiona, to osoba ta prawdopodobnie ma demona: osoba mająca demony jest [na nie] chora, podobnie jak ktoś może chorować na grypę".

 

2. Jak według Ellel Ministries demony mogą przeniknąć do wnętrza chrześcijanina?

"Proces przechodzenia demonów z zewnątrz do wewnątrz nazywamy demonizacją" – uczono przy ulicy Mazowieckiej. Demonizacja, jak głoszono na konferencji Ellel Ministries, grozi praktycznie każdemu. Każdy może być zarażony obecnością w swoim wnętrzu diabła, który przeniknął tam z zewnątrz. Szatan nie mógł jednak tego uczynić, dopóki nie uzyskał do takiego przeniknięcia prawa.

Według "Ellel Ministries" są trzy drogi wejścia demonów do ludzkiego życia. Pierwsza z nich to grzech popełniony przez człowieka: "Jeśli ciało było zaangażowane w rzeczy, które dały demonom prawo do zamieszkania w tobie, to musisz je wyrzucić, nawet jeśli jesteś chrześcijaninem. Nie odejdą same. Biblia mówi, że musisz je wyrzucić".

Droga druga to traumatyczne przeżycia, a szczególnie nieszczęśliwe wypadki. Trzeci sposób przenikania demonów to tzw. linia pokoleniowa. Ta ostatnia droga zasługuje na szczególną uwagę ze względu na nacisk kładziony na nią w nauczaniu Ellel Ministries: "Czasami ludzie otrzymują demony poprzez linie pokoleniowe". Wskutek grzechu rodziców, dziadków, pradziadków możliwe jest rzekomo odziedziczenie demona po swoich przodkach, i to aż do trzeciego i czwartego pokolenia.

a. grzechy pokoleniowe

Według nauczania Ellel Ministries Biblia podobno mówi, że grzech przodków może zaowocować obecnością demona aż do trzeciego i czwartego pokolenia. W rzeczywistości tak nie jest: Stary Testament mówi jedynie o tym, że Bóg karze grzechy przodków aż do trzeciego i czwartego pokolenia ( Wj 20,5; 34,7; Lb 14,18; Pwt 5,9).

Jednakże nigdzie nie ma ani śladu wzmianki o tym, że taką karą ma być zamieszkanie demona we wnętrzu człowieka; nie ma absolutnie żadnych podstaw do wniosków w rodzaju: "duchy, które weszły w linię pokoleniową w życiu pradziadków, przeszły na dziadków, rodziców i dzieci", na przykład przy "dziedzicznej migrenie".

Polskie tłumaczenie tekstów Ellel Ministries w innym miejscu mówiło nawet wprost o dziedziczeniu grzechu: "grzechy, które popełniają dziadkowie, przechodzą na dzieci i wnuków". Poważną wątpliwość musi nasunąć pytanie: Jeśli konsekwencje grzechu trwające do trzeciego i czwartego pokolenia są według Biblii karą nałożoną przez Boga, to jak człowiek może taką karę Bożą "wypędzać", rozkazując jej w imię Boże, aby go opuściła?

b. traumatyczne przeżycia

Podczas konferencji Ellel Ministries wypędzano z pewnej dziewczyny demona, który podobno wszedł w nią, gdy jako dziecko spadła z balkonu. Jako dowód obecności złego ducha podano fakt, że potem nękała ją seria nieszczęśliwych wypadków. Pomijając oczywistą prawdę, że nigdzie Pismo Święte o podobnej przyczynie "demonizacji" nie mówi, to ileż demonów musiałby mieć apostoł Paweł?

"Od Żydów pięciokrotnie byłem bity, trzy razy sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu [...] często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci, w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu i pragnieniu, w licznych postach, zimnie i nagości" (2 Kor 11,26n).

Gdyby traumatyczne przejścia i nieszczęśliwe wypadki były bramą do wejścia demona do wnętrza człowieka, to apostoł Paweł musiałby mieć całe stado demonów! Tymczasem jego wnioski, gdy zastanawiał się nad tymi przypadkami, szły w dokładnie przeciwną stronę. Apostoł mówił: wskutek tego wszystkiego jeszcze bardziej jestem sługą Chrystusa! "Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia, daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci" (2 Kor 11,23).

c. grzech

Według Ellel Ministries List do Efezjan (Ef 4 i 5) podaje listę grzechów, które rzekomo dają prawo szatanowi do przeniknięcia do nas (dosłownie według angielskiego tekstu: "the things that give right to the Satan to get into us"). Grzechem takim ma być na przykład lenistwo. Prowadzący konferencję wyjaśniali: "Wskutek grzechu seksualnego może w tobie być duch pożądliwości". Mówili też, że jeśli "człowiek jest pełen gniewu", to wskazuje to na "duchową siłę, która otrzymała prawo zamieszkania w człowieku – ducha gniewu".

W rzeczywistości List do Efezjan mówi po prostu, że to diabeł jest ojcem grzechu, i kto żyje w grzechu, żyje według wskazań diabła.

 

3. Wszyscy są opętani?

Wniosek z przedstawionych trzech możliwości "demonizacji" (przenikania demonów z zewnątrz do wnętrza człowieka) jest jasny: praktycznie każdy słuchacz tego nauczania mógł poczuć się zamieszkany przez jednego złego ducha lub większą ich ilość. Z trudnością przecież dałoby się znaleźć kogoś, kto nie tylko nie popełniał w ciągu swego życia grzechów, nie uległ nieszczęśliwym wypadkom, ale jeszcze ma pewność, że jego przodkowie do czwartego pokolenia mogą się wykazać nieskazitelnym i spokojnym życiem... Prowadzi to do przekonania o powszechności demonizacji; o tym, że praktycznie każdy chrześcijanin musi się liczyć z tym, że jego wnętrze jest mieszkaniem demonów, nawet jeśliby do tej pory nic o tym nie wiedział i nawet jeśliby przez wiele lat posługiwał się darami duchowymi w kościele.

Tymczasem Nowy Testament mówi wyraźnie, że w czasach działalności na ziemi Jezusa i Apostołów zamieszkanie przez demony (opętanie, demonizacja) dotyczyło niewielkiego procentu ludzi, i to w zasadzie niezależnie od tego, czy byli członkami Narodu Wybranego, czy też byli poganami.

Na przykład w krainie pogańskich Gerazeńczyków był tylko jeden opętany, zresztą dobrze znany z powodu swego nienormalnego zachowania (Mk 5,1n). Z Jezusem było kilka kobiet, które uwolnił On od złych duchów (Łk 8,2). W Filippi, mieście pogańskim pełnym ludzi czczących pogańskie bożki, mamy jedną scenę uwolnienia opętanej (Dz 16,16n).

Paweł radzi, by brać spokojnie udział w posiłkach na zaproszenie pogan (oddających przecież cześć demonom!) i spożywać ich potrawy, nawet jeśli nie wiadomo, czy nie były ofiarowane bożkom (1 Kor 10,27) . Apostoł wyraźnie nie traktuje opętania na kształt zaraźliwej choroby, na którą można zapaść zgoła nieświadomie, i to na każdym kroku. W szczególności apostoł Paweł nie podejrzewa, aby każdy człowiek mógł być zamieszany przez diabły, nic o tym nie wiedząc.

Powróćmy jeszcze raz do źródła wielu błędów w myśleniu chrześcijan dążących do posiadania władzy nad mocą Bożą, do XIX-wiecznego nauczania amerykańskiej Nauki Chrześcijańskiej. U początków Odnowy Charyzmatycznej niektórzy – pełni dobrej woli i w nadmiarze entuzjazmu – nauczali o bezwarunkowym uzdrowieniu z każdej choroby każdego człowieka: chrześcijanin nie miał prawa chorować. Kiedy nauka o bezwarunkowym uzdrowieniu okazała się (oczywiście) nieprawdziwa, wielu wierzących skorygowało swoje nazbyt entuzjastyczne poglądy, które w prostocie serca wyznawali. Nauczyli się przyjmować zarówno uzdrowienie, jak i znosić cierpliwie chorobę.

Niektórym jednakże nie wystarczyło wiary, odwagi i ufności w Bogu do zmiany poglądów. Fałszywi nauczyciele powinni bowiem obwinić siebie za fałszywe proroctwo. Kiedy krzyczeli do osoby na wózku inwalidzkim: "Pan mówi: Wstań!", a osoba ta nie wstawała, powinni uznać, że "kłamliwie mówili w imię Pana", i powinni ze wstydem zamilknąć na jakiś czas.

Tak uczy Biblia: "Gdy prorok przepowie coś w imieniu Jahwe, a słowo jego będzie bez skutku i nie spełni się, znaczy to, że tego Jahwe do niego nie mówił, lecz w swej pysze powiedział to sam prorok" (Pwt 18,22). Niestety, wygodniej jest obwiniać inwalidę, chorego, cierpiącego – niż samego siebie; nie jest przyjemnie dowiedzieć się, że było się fałszywym prorokiem i pyszałkiem.

Zaczęto więc obwiniać chorych. Na pierwszym etapie mówiono, że nieuzdrowiony chory najwidoczniej nie miał odpowiedniej wiary. Gdyby tylko miał wiarę, na pewno Bóg by go uzdrowił. Tymczasem niektórzy nie uzdrowieni w oczywisty sposób mieli wiarę, a mimo to uzdrowienie nie nadchodziło...

Wprowadzono więc kolejne wyjaśnienie: Przekonywano, że w życiu chorego musiał być jakiś grzech (nieprzebaczenie, nałogi, okultyzm). Winnym przecież musiał być chory, a nie fałszywy prorok. Cóż, z biegiem czasu okazało się, że niektórzy chorzy nie prowadzili bardziej grzesznego życia niż inni otaczający ich chrześcijanie, a mimo to w dalszym ciągu dla niektórych spośród takich dobrych chrześcijan uzdrowienie nie nadchodziło... Trzeba więc było wprowadzić nowe usprawiedliwienie dla nieudanych roszczeń do bezwarunkowego uzdrowienia, do nieudanego "gromienia choroby" i do "wyznawania uzdrowienia" mimo "symptomów nieuzdrowienia".

Tym kolejnym usprawiedliwieniem wprowadzanym ostatnio z zapałem, między innymi na konferencjach Ellel Ministries, jest idea demonów pokoleniowych. Nikt przecież nie wie, co robił przez całe życie jego pradziadek. Może stawiał niekiedy pasjansa? Może kiedyś nienawidził sąsiada? Może czytał Koran? To ma wystarczyć, aby odziedziczyć po nim demona, który to fakt wyjaśni wszelkie niepowodzenia w życiu. W szczególności zaś odsunie pytanie o to, czy rzeczywiście chrześcijanin ma się spodziewać bezwarunkowego uzdrowienia z każdej choroby – i ma uzdrowienia żądać, "pozytywnie je wyznając"? Czy też ma uznać te poglądy za spadek otrzymany po XIX-wiecznej sekcie Nauka Chrześcijańska, o uzdrowienie zaś – lub siłę do zniesienia cierpień – po prostu z ufnością prosić Boga?

 

Ks.dr Andrzej Siemieniewski jest autorem książki"Miedzy sektą, herezją a odnową"

Autor, sam uczestnik Odnowy w Duchu Świętym ( a przy tym prorektor Seminarium Wrocławskiego) prostuje najczęstsze zarzuty członków sekt i protestantów). Można zamówić wysyłkowo w " ABIGAIL " Śniadeckich 36/33 86-300 Grudziądz (0-56) 46-323-01 abigail@cc.uni.torun.pl