Przyzwyczailiśmy się do tego, że wiara katolicka
jest przekazywana z pokolenia na pokolenie drogą narracji i naśladowania
zwyczajów. Metodę tę precyzyjnie wyraża łaciński termin traditio (przekaz, od tradere - przekazywać),
który nie wyraża bynajmniej koncepcji trzymania się tradycyjnego sposobu
życia, ale oznacza raczej przekaz
wiary z ojca na syna. Kluczową rolę pełni przy tym przynależność szerokich grup
społecznych a nawet całych narodów do
wielkiej rodziny Kościoła. Gdy zatem w trakcie jego dziejów pojawiają jakieś nowinki, to znaczy nauki lub
interpretacje, które dotąd były nieznane, bada się je przede wszystkim pod
kątem zakorzenienia w Tradycji (rozumianej jako niezmienny depozyt wiary
nieustannie przekazywany w formie zrozumiałej dla kolejnych pokoleń
wierzących). Gdy okazuje się, że takiego zakorzenienia brak i że nic podobnego
nigdy nie było głoszone (nawet w formie zalążkowej) od samego początku
działalności Apostołów, to orzeka się odstępstwo od autentycznej nauki
Chrystusa i potępia. Taka metoda niewątpliwie chroni Kościół od przypadkowego
dostosowywania się do zmieniających się obyczajów i prądów myślowych kolejnych
epok i pomaga mu w zachowaniu autentyczności. Niemniej nie jest w stanie odpowiedzieć
na zasadnicze pytanie, które nęka współczesnego człowieka już co najmniej od
trzystu lat: dlaczego zawierająca takie a nie inne prawdy i tak funkcjonująca
religia miałaby być bardziej prawdziwa od innych? Kościół zwykł był bardzo
długo na to odpowiadać, że Bóg w swym Objawieniu nie mógł ludzi oszukać i wobec
tego trzeba całą jego naukę pokornie przyjąć, nawet jeśli rozum niejednokrotnie
się przeciw temu buntuje. Dlatego właśnie w katechezie przekazuje się setki
prawd, przykazań i obyczajów, którym się trzeba bezkrytycznie poddać, aby stać
się tzw. dobrym katolikiem i osiągnąć zbawienie, sprawiając niekiedy wrażenie,
że wiara jest rodzajem kapitulacji rozumu wobec autorytetu, sentymentalnej
fascynacji, konformistycznego trzymania się zastanej obyczajowości,
zaspokajania potrzeb religijnych itp. itd., ale nie jest przenigdy racjonalnym
wyborem, poprzez który człowiek osiąga spełnienie swych najgłębszych aspiracji.
Czyżby
wiara stała się niepotrzebna?
Jakby na przekór tej konkluzji możemy przeczytać już
we wczesnej księdze ST znamienne słowa Mojżesza:
Patrzcie,
nauczałem was praw i nakazów, jak mi rozkazał czynić Pan, Bóg mój, abyście je
wypełniali w ziemi, do której idziecie, by objąć ją w posiadanie. Strzeżcie
ich i wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach
narodów, które usłyszawszy o tych prawach powiedzą: ŤZ pewnością ten wielki
naród to lud mądry i rozumnyť. Bo któryż naród wielki ma bogów
tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy? Któryż
naród wielki ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które ja
wam dziś daję? (Pwt 4,5-8)
Tymczasem my nie od dziś odnosimy wrażenie, że przeciętny
katechizowany ma w głowie sieczkę intelektualną, którą z trudem można by
przyrównać do mądrości, i która wpaja mu obawę przed przekroczeniem
skomplikowanych reguł gry, które mają zaprowadzić go do nieba. Nie jest dumny
z tego, że został w szczególny sposób uprzywilejowany, że jest dziedzicem
obietnic Chrystusa, ale raczej wciąż wstydzi się, że to wszystko, w co wierzy,
jest tak mało przekonujące, spójne i praktyczne. W otaczającej nas cywilizacji,
której siłą napędową jest nauka, technologia i przedsiębiorczość, wygląda na
jakąś żywą skamienielinę zamierzchłej epoki, a nie na awangardę ludzkości. Kiedyś
przynajmniej trzymano się religii, bo dawała wiernym nadzieję na Bożą interwencję
w ich obronie w obliczu licznych kataklizmów i zmuszała do tego, aby żyć
moralnie. Z czasem jednak okazało się, że człowiek sam potrafi rozwiązać
większość problemów, z którymi przedtem zwracał się do Boga (czy też pogańskich
bóstw) i wobec tego wiara przestała mu jakby być potrzebna. A w każdym razie
przestała być utożsamiana z mądrością życia.
Tymczasem tak sformułowanym przedwczesnym wnioskom
przeczy kondycja współczesnego świata, który niczym pijany statek ze znanego
wiersza francuskiego symbolisty, dryfuje w niekontrolowany sposób w nieznanym
kierunku wzbudzając coraz większe przerażenie swych pasażerów. I pomimo tak
wielkiego sprzeciwu wobec tradycyjnych nauk Kościoła świat wciąż słucha ze
swoistą fascynacją głosu kolejnych papieży, ponieważ słyszy w nich coś, co
budzi nadzieję i co pozwala zrozumieć to, co się wokół dzieje, nawet jeśli jest
to dla wielu bardzo gorzka prawda. A to dlatego, że wiara, wbrew mitom
rozpowszechnianym w okresie Oświecenia, nie przestała być Mądrością, nie
przestała być logiczna i racjonalna. Musi być jedynie wyrażana językiem
zrozumiałym dla ludzi, którzy żyją w zupełnie innym kontekście cywilizacyjnym
niż grecko-łacińska Starożytność, która była świadkiem narodzin Kościoła.
W
poszukiwaniu odwiecznej Mądrości
Zwróćmy uwagę na to, że chrześcijanie pierwszych
wieków mówili o wierze raczej jako o filozofii (gr. umiłowaniu mądrości), a nie jak o religii (najpierw Meliton z Sardes, św. Justynian i
św. Ireneusz, potem wielcy Ojcowie Kościoła). Wiara w Chrystusa wydawała im się
czymś znacznie bardziej rozumnym nie tylko od religii pogańskich (które
traktowali jako ukryty kult demonów), ale także od najbardziej wyszukanych
systemów filozoficznych, takich jak platonizm, stoicyzm czy też arystotelizm.
Potem, po długiej przerwie spowodowanej zawaleniem się rzymskiego świata,
dopiero w XIII w. sprawa racjonalności wiary odżyła dzięki uniwersytetom i tak
wielkim teologom jak św. Tomasz z Akwinu i bł. Duns
Scott. Ich wysiłek doprowadził do wielkich syntez, w których pokazano harmonię
objawionych prawd wiary z najbardziej wyrafinowanymi owocami myśli greckiej.
Niestety, niewiele z tego wszystkiego wynikło dla
prozaicznej działalności duszpasterskiej. Europa była tylko schrystianizowana
jedynie powierzchownie i panicznie bała się gniewu Bożego i potępienia w piekle
zwłaszcza po strasznych doświadczeniach czarnej zarazy i wojny stuletniej (XIV-XV
w.). Swoistemu zapotrzebowaniu społecznemu na odwracanie gniewu Bożego wyszli
naprzeciw Reformatorzy, którzy postanowił na tyle uprościć przekaz Ewangelii,
aby zbawienie stało się osiągalne dla wszystkich, a nie jedynie dla garstki
świętych oddanych ascetycznym praktykom, jak to wtedy powszechnie uważano. Ich
pomysł polegał po pierwsze na pomyśle, aby zbawienie uzależnić jedynie od
złożonego szczerze aktu wiary, po drugie na usunięciu tych elementów przekazu
Tradycji, które w ich mniemaniu nie zgadzały się z tak sformułowaną doktryną. W
ten sposób osiągnięto bardzo prostą, spójną, logiczną i przekonującą narrację
jakoby kerygmatyczną przypominającą swą strukturą klasyczną bajkę
ludową 1. Jej archetypem jest opowieść o pięknej księżniczce , złym
smoku i dzielnym rycerzu-wybawcy. Według tego schematu najpierw (1) młoda i naiwna księżniczka żyje sobie beztrosko
w pałacu królewskim, gdy nagle (2) zostaje podstępnie porwana przez smoka.
Potem zjawia się dzielny rycerz, który (3) odbija księżniczkę i unieszkodliwia
smoka. Na końcu (4) piękna księżniczka wstępuje na ślubny kobierzec z dzielnym
rycerzem, aby już nigdy więcej nie być przez nikogo porwana, po czym żyje długo
i szczęśliwie. W bardzo podobny sposób głoszą misteria zbawienia tzw. Cztery
Prawdy Życia Duchowego: (1) człowiek żyje sobie beztrosko w raju kochany przez
Boga; (2) diabeł podstępnie zwodzi człowieka, który popada w grzech; (3)
Chrystus przychodzi, aby wyrwać człowieka z mocy diabła i pokonać go; (4)
człowiek oddaje się całkowicie Chrystusowi, aby zyskać skuteczną ochronę przed
diabłem, po czym żyje w wiecznym szczęściu. Jest to być może proste,
przekonujące i łatwiejsze do przyjęcia niż skomplikowane rozważania o Trójcy
świętej, przeistoczeniu, czy też łasce uświęcającej. Niemniej wiara zostaje w
ten sposób zrównana z mitem i przez to traci stopniowo swój nadprzyrodzony
charakter - to znaczy moc wprowadzania każdego z nas w sferę egzystencji samego
Boga. Zostaje zredukowana do narzędzia
broniącego człowieka przed potępieniem, a to jest poważne okaleczenie
jej istoty.
Następne próby ujęcia wiary jako mądrości nadeszły
dopiero w XX wieku. Jedną z takich przełomowych prób podjął w ostatnich czasach
Claude Tresmontant, który określał siebie nie jako
teologa, ale jako egzegetę i filozofa. Postawił sobie bowiem za cel zbadanie judeo-chrześcijańskiego Objawienia pod kątem filozoficznych
(czyli mądrościowych) idei, a nie pod tradycyjnym kątem odnajdywania prawd
wiary 2. Jeszcze dokładniej, chodziło mu o sprawdzenie, czy w
świętych księgach Izraela oraz pierwotnego Kościoła można znaleć coś,
czego próżno byłoby szukać w kontekście współistniejących kultur i cywilizacji.
To znaczy precyzyjne zidentyfikowanie elementów owej niesłychanej Mądrości,
której zgodnie z zapowiedzią Mojżesza - zazdrościć miały Izraelowi sąsiednie
ludy, i której same nie posiadały. Pracy tej podejmowali się spontanicznie także
inni egzegeci i teolodzy, aczkolwiek drugoplanowo. Łącząc wyniki ich badań
można dojść do bardzo interesującej syntezy, które jest w stanie wyrazić mądrość
wiary (czy nawet logikę wiary) w sposób zrozumiały dla współczesnego
człowieka. Okazuje się, że jest ona spójna i racjonalna, lecz równocześnie daleka
od języka mitu, który jest wprawdzie w stanie przekazywać odwieczne ludzkie
aspiracje, ale nie potrafi uchwycić subtelności Objawienia gdy wprowadzają nas one
w tajemnice samego Boga. Jej fundamentem są trzy biblijne koncepcje.
A. Życie
ukryte w Bogu jest Relacją Miłości
U ródeł Objawienia stoi Bóg, którego istota umyka
naszym najbardziej subtelnym systemom pojęciowym. W religiach pogańskich
bogowie są uosobieniem dóbr, których człowiek pragnie dla siebie (potęga,
bogactwo, sława, miłość, wiedza, piękno itp.). Nawet gdyby miał tam istnieć
tylko jeden bóg, to i tak byłby on tylko syntezą tych wszystkich pragnień i nie
przypominałby Boga Objawienia, który jest ponad wszelkimi ludzkimi wyobrażeniami
(por. Iz 55,8-9). Tymczasem Objawienie głosi: Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest
miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. (1J 4,16)
Dla biblijnych Autorów miłość-agape (która jest
korzeniem i ródłem wszelkich innych form takich jak miłość erotyczna,
rodzicielska, przyjacielska itp.) to bezinteresowny dar jednej osoby dla innej
osoby, który jednak domaga się wzajemności. Istotą miłości jest istnienie
wspólnoty osób obdarzających się sobą nawzajem, i która włączała w swój krąg
coraz to nowe osoby. Taką miłością jest właśnie Bóg Wspólnota Trzech Osób,
które żyją oddając się sobie nawzajem, czyniąc z siebie nieustanny dar dla
pozostałych Osób. Każda z tych Boskich Osób ma inne jakby za większe i w
pokorze wskazuje na nie nigdy nie koncentrując się na sobie. Jezus mówi
przecież o Ojcu, że jest Ten jest większy od Niego (J 14,28), a o Duchu, że
korzystne jest, aby On odszedł, po przyjdzie po Nim potężny Pocieszyciel, który
doprowadzi nas do całej prawdy (J 16,7). Ojciec zaś wszystko oddaje w ręce Syna
(J 3,35) i potwierdza głośno To jest mój Syn umiłowany Jego słuchajcie ! (Mt
17,5). Stwarza świat nie sam, ale posyłając swojego Ducha, aby odmieniał
oblicze ziemi (Ps 104,30). Duch zaś nigdy nie wskazuje na siebie - jest
nam dany, po to, aby wołać w nas Abba Ojcze (Gal 4,6) i aby wysławiać imię Jezusa (J
16,14) upodobniając nas do Niego (2Kor 3,18). W Osobach Boskich nie ma żadnej
zawiści, ani konkurowania ze sobą - jest zaś niepojęta jedność i harmonia
wzajemnej pokory.
Kard. Kasper stwierdził w jednym ze swych
wcześniejszych tekstów, że nasza dotychczasowa terminologia teologiczna jest
wynikiem inkulturacji wiary chrześcijańskiej
w cywilizację grecko-łacińską 3. Dla myśli greckiej podstawą
bytu jest substancja, podczas gdy nauka o Trójcy św. przedstawia Boga jako
relację Trzech Osób. Relacja jest w metafizyce Arystotelesa zdecydowanie
najsłabszym, najmniej trwałym punktem odniesienia bytu. Tymczasem
w chrześcijańskim Objawieniu relacja miłości osób jest czymś najwyższym
i ostatecznym. Jeśli miłość jest ontologicznie najważniejsza, to wynika
z tego także jakaś dynamika wzajemnego odniesienia Boga do swojego ludu
i do każdego z nas, jakaś Historia święta, a to jest nie do
pomyślenia dla Greka ceniącego sobie w bycie przede wszystkim niepodzielną
jedność i niezmienność.
Jeszcze bardziej szokująca musiała się wydawać współczesnym
nauka Jezusa o utracie życia gdy chce się je za wszelką cenę zachować (por Mt
16,25). Niezrozumiała też i dla nas jest najczęściej owa subtelna gra słów,
gdzie życie polegające na za wzajemnym oddawaniu się osoby innej osobie Syn
Boży przeciwstawia życiu, które polega na zachowaniu własnej substancji. Wiemy
przecież z doświadczenia, że jeśli ktoś nas zabije, to ginie także relacja
miłości, jaką żywimy dla innej osoby. A jeśli zrywamy relację miłości, nasza
substancja nie ginie i żyjemy dalej. Tymczasem Jezus wydaje się mówić, że
jest dokładnie na odwrót!
Mówiąc o Bogu przenosimy się jakby do zupełnie innej
czasoprzestrzeni gdzie obowiązują zupełnie inne prawa. Wydaje się, że z
normalnym ludzkim życiem nie ma to nic wspólnego. A jednak warto się nad
Relacją Miłości pochylić, bo Objawienie mówi nam, że owo ukryte życie w Bogu
jest naszą przyszłością, że na ten nowy rodzaj egzystencji (zwany w Nowym
Testamencie życiem wiecznym) jest właśnie ukierunkowane nasze obecne życie,
które przeminie. On jest też przedmiotem naszych najgłębszych, choć rzadko do
końca uświadomionych pragnień. Z tego właśnie powodu świadomość tego, że nasze obecne
życie jest nam dane jedynie po to, abyśmy się nauczyli się miłości-agape a
zatem jego wartość jest względna! staje się podstawą naszych moralnych
wyborów.
Nasze zbawienie polega zatem na pozyskaniu życia
samego Boga, włączeniu się w Jego własne życie. Nie polega ono na powrocie do
raju utraconego, ani na uzyskaniu wstępu do krainy wiecznych łowów czy też
koranicznego ogrodu rozkoszy przypominającego pięciogwiezdne
centra rozrywki nad brzegami południowych mórz. A w taki rodzaj nieba, do
którego Bóg może wpuścić lub nie wpuścić w zależności od spełnienia wielu
arbitralnych kryteriów, wierzy jeszcze, niestety, mnóstwo katolików
Wnioski
praktyczne:
- Rzeczywistości Boga nie jest w stanie oddać żadna
filozofia oparta na pojęciu substancji, choćby nawet tak subtelna i kompletna
jak arystotelizm. Rozumiał to świetnie także św. Tomasz z Akwinu, który
wprawdzie oparł się na arystotelizmie, niemniej był w stanie wyznać szczerze,
że to co napisał to tylko śmieci w porównaniu z tym, kim jest naprawdę Bóg
objawiony w Chrystusie. Lepszą próbą oddania istoty Relacji Miłości jest
filozofia personalistyczna powstała dopiero w XX wieku, a której wybitnym
przedstawicielem jest m.in. Karol Wojtyła.
- Obecne życie człowieka w formie jaką znamy nie
może trwać wiecznie. Choćby z tego powodu, że człowiek nie jest jeszcze w
stanie uczestniczyć w życiu samego Boga w obecnych warunkach egzystencjalnych.
Jest jakby gąsienicą, która przygotowuje się do tego, aby w przyszłości
wykluć się jako piękny motyl. Gdyby gąsienica miała istnieć wiecznie, byłaby
nieszczęśliwa, bo nie osiągnęłaby celu swego życia.
- Pojęcie zbawienia w swym pierwotnym znaczeniu nie
oznacza wybawienia od grzechu, ale osiągnięcie życia wiecznego. Dlatego
Maryja mogła nazwać Boga moim Zbawcą (por. Łk
1,47), mimo że sama była bez grzechu. Dopiero w sytuacji upadku człowieka osiągnięcie
przezeń życia wiecznego wymaga uprzedniego wybawienia od grzechu.
B. Podstawowym
zewnętrznym sposobem działania Boga jest stwarzanie
Bóg jest Miłością nie tylko dlatego, że Jego Trzy
Boskie Osoby oddają się sobie w pełni, ale też dlatego, że zupełnie
bezinteresownie powołuje do istnienia byty, które chce obdarzyć swą własną
chwałą i szczęściem. Według Katechizmu:
293 Podstawowa prawda, której Pismo
święte i Tradycja nie przestają nauczać i wysławiać, głosi, że "świat
został stworzony dla chwały Bożej" . Bóg stworzył wszystko - wyjaśnia św.
Bonawentura - "nie po to, by powiększyć chwałę, ale by ją ukazać i
udzielić jej". Jedynym powodem, dla którego Bóg stwarza, jest Jego miłość
i dobroć: "Kluczem miłości otworzył swoją dłoń, by dokonać dzieła
stworzenia" [św. Tomasz z Akwinu]
Bóg nie potrzebuje przy tym żadnego pierwotnego
tworzywa, z którego mógłby ulepić byty, które powołuje do istnienia. Jest
to znów prawda, przeciw której łatwo buntuje się ludzki rozum, ponieważ w
naszym świecie obowiązują liczne zasady zachowania (energii, materii, pędu
),
z których jednoznacznie wynika, że nie ma zjawisk, które wzięłyby się same z
siebie, tzn. bez wyranie określonej przyczyny. A jednak przekaz biblijny jest
zdominowany przez ideę Boga-Stwórcy, który wciąż czyni wszystko nowe i
stopniowo doprowadza stworzony przez siebie świat do doskonałości. Katechizm
stwierdza, że:
302 Stworzenie ma właściwą sobie
dobroć i doskonałość, ale nie wyszło całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest
ono stworzone "w drodze" (in
statu viae) do
ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je
przeznaczył.
Zasada ta dotyczy zarówno człowieka jak i świata
widzialnego, który mu został powierzony. Z Objawienia wynika, że Bóg uczynił
człowieka w celu usynowienia go w swym Jednorodzonym Synu (por. Ef 1,4-6). Dzieje
się to dzięki dwom jakby równoległym procesom:
upodobnianiu się człowieka do Chrystusa, a także skupianiu się całego
rodzaju ludzkiego wokół Niego jako Głowy (por. Ef 1,10) wszystko zaś dzięki ciągłemu
działaniu Ducha świętego. Jeśli chodzi o pierwszy proces, to kluczowym pojęciem
jest tu stan łaski uświęcającej, który jest podatnością człowieka na stwórczą
moc Ducha świętego doprowadzającego go stopniowo do doskonałego podobieństwa do
Chrystusa. Jeśli chodzi o drugi proces, to kluczowym pojęciem jest Kościół, to
znaczy doskonała wspólnota, dzięki której cała ludzkość zespala się z
Jednorodzonym Synem Bożym w jednym ciele, aby w ten sposób osiągnąć zdolność do
życia życiem samego Boga. Jak to wyjaśnia Katechizm:
759 "Odwieczny Ojciec,
najzupełniej wolnym i tajemniczym zamysłem swej mądrości i dobroci, stworzył
cały świat, postanowił podnieść ludzi do uczestnictwa w życiu Bożym", do
którego powołuje wszystkich ludzi w swoim Synu: "Wierzących w Chrystusa
postanowił zwołać w Kościół święty". Ta "rodzina Boża"
konstytuuje się i urzeczywistnia stopniowo w ciągu kolejnych etapów historii
ludzkiej, według postanowień Ojca: Kościół więc "zapowiedziany w figurach
już od początku świata, cudownie przygotowany w historii narodu izraelskiego i
w Starym Przymierzu, założony <<w czasach ostatecznych>>, został
ukazany przez wylanie Ducha, a osiągnie swoje wypełnienie w chwale na końcu
wieków"[Lumen Gentium]
760 "świat został stworzony ze
względu na Kościół" - mówili chrześcijanie pierwszych wieków. Bóg stworzył
świat ze względu na komunię w Jego Boskim życiu, która realizuje się przez
"zwołanie" ludzi w Chrystusie; tym zwołaniem" jest Kościół.
Kościół jest celem wszystkich rzeczy i nawet bolesne wydarzenia, takie jak
upadek aniołów i grzech człowieka, zostały dopuszczone przez Boga tylko jako
okazja i środek do okazania całej mocy Jego ramienia, ogromu miłości, jakiej
chciał udzielić światu.
Zamiar założenia Kościoła jest więc czymś bardziej
pierwotnym od wydarzenia upadku aniołów i ludzi. Równocześnie musimy też zdać
sobie sprawę z faktu, że jeśli zespolenie obdarzonych ciałem ludzi z Chrystusem
ma się dokonać w jednym ciele, a nie tylko w jednym duchu (na wzór
zjednoczenia małżeńskiego, tak że Kościół jest nazywany w Piśmie św. Małżonką
Baranka por. Ap. 21,9), to wynika z tego
koniecznie jakaś forma wcielenia Jednorodzonego Syna Bożego niezależnie od zaistnienia
grzechu 4. Jest to bardzo ważna konkluzja, ponieważ pozwala nam
zrozumieć, dlaczego bez Kościoła zbawienie człowieka jest niemożliwe jeśli
tylko zbawienie rozumiemy jako udział w życiu samego Boga, a nie (w sposób
zawężający, jak to uczyniła Reformacja) jedynie jako wybawienie od grzechu i
kary za niego.
Innym aspektem stworzenia jest Boży zamiar
doprowadzenia całego widzialnego stworzenia do stanu doskonałości, który
Objawienie nazywa Nowym Niebem i Nową Ziemią (Ap
21,1). Bóg powierzył człowiekowi świat właśnie po to, aby był Jego
współpracownikiem (pomocą) w dziele stworzenia. Końcem dzieła stworzenie nie
jest zatem mityczny powrót do Edenu, ale miasto, Nowa Jerozolima (opisana w Ap 21-22). Jest to cywilizacja miłości, całkowicie
stworzona przez Boga, ale równocześnie będąca całkowicie ludzkim dziełem zgromadzonych
w Kościele ludzi współpracujących z Łaską. Katechizm tak to wyjaśnia:
1043 Pismo święte nazywa to tajemnicze
odnowienie, które przekształci ludzkość i świat, "nowym niebem i nową
ziemią" (2 P 3, 13) . Będzie to ostateczna realizacja zamysłu Bożego,
"aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w
niebiosach, i to, co na ziemi" (Ef 1, 10).
1050 "Jeśli krzewić będziemy na
ziemi w Duchu Pana i według Jego zlecenia wszystkie dobra natury oraz owoce
naszej zapobiegliwości, to odnajdziemy je potem na nowo, ale oczyszczone ze
wszystkiego brudu, rozświetlone i przemienione, gdy Chrystus odda Ojcu wieczne
i powszechne Królestwo."[Lumen Gentium]
Wnioski
praktyczne:
- Stwórcza moc Boga działa nieustannie. Nie należy
sobie wyobrażać stworzenia w ten sposób, że Bóg raz powołał świat do istnienia,
a potem już się nim nie zajmuje (niczym Zegarmistrz, który skonstruował zegar,
wprawił w ruch, a potem ten już sam chodzi). Niewłaściwe jest też wyobrażanie
sobie Boga, który tylko od czasu do czasu interweniuje w świecie poprzez cuda
polegające na czasowym zawieszaniu praw przyrody. Jezus bowiem mówi: Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja
działam (J 5,17). Cuda nie są przy tym jakimś magicznym zawieszaniem
praw przyrody, ale znakami zapowiadającymi nowy etap stwarzania świata i
człowieka. Pełnią zatem podobną rolę jak proroctwa.
- Mija się z prawdą oskarżanie Boga o to, że świat
mu się nie udał, albo też o to, że nie interweniuje pomimo ogromnej ilości zła
w świecie. świat bowiem, a człowiek w szczególności, jest wciąż w trakcie
stwarzania i jeszcze nie wiemy jaki kształt przyoblecze ukończone dzieło Nowej
Jerozolimy. Musimy zatem pamiętać o tym, że cierpień
teraniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić
(Rz 8,18) i ufać Mu do końca, podobnie jak
sprawiedliwy Hiob.
- Psalmista mówi: Pomoc mi przyjdzie od Pana, co stworzył niebo i ziemię (Ps 21,2). Bóg stworzył także Izrael jako naród wybrany
(por. Iz 43,1.7), oraz niepokalanie poczętą Maryję, jako Nową Ewę (por. KKK
493). Wybawienie jakiego spodziewamy się od Boga jest związane z tym, że On
może stworzyć coś z niczego i w ten sposób definitywnie zmienić naszą sytuację:
Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i
odnawiasz oblicze ziemi (Ps 104,30). On stwarza
w nas serce czyste (por. Ps 51,12). On też czyni wszystko nowe (Ap
21,5), dlatego z Nim nie ma nigdy sytuacji bez wyjścia.
C.
Bóg
szanuje wolne wybory swych stworzeń, a gdy te zbłądzą przyprowadza je
nieustannie do siebie płacąc za to każdą możliwą cenę
Bóg nie zmusza żadnego ze swych stworzeń do
przyjęcia Jego chwały i daje każdemu z nich wolny wybór na tyle, na ile są w
stanie o tym zadecydować czego chcą dla siebie. Katechizm tak to wyjaśnia:
311
Aniołowie i
ludzie - stworzenia rozumne i wolne - muszą zdążać do swego ostatecznego
przeznaczenia przez wolny wybór, a przede wszystkim przez miłość. Mogą więc
błądzić. Istotnie, popełnili oni grzech. W ten właśnie sposób zło moralne weszło w świat; jest ono
nieporównanie większe od zła fizycznego. Bóg w żaden sposób, ani bezpośrednio,
ani pośrednio, nie jest przyczyną zła moralnego. Dopuszcza je jednak, szanując
wolność swego stworzenia, i w sposób tajemniczy potrafi wyprowadzić z niego
dobro: Bóg wszechmogący ponieważ jest dobry w najwyższym stopniu, nie
pozwoliłby nigdy na istnienie jakiegokolwiek zła w swoich dziełach, jeśli nie
byłby na tyle potężny i dobry, by wyprowadzić dobro nawet z samego zła [św.
Augustyn] .
Tymczasem dla naszego rozumu idea wszechmocy i
wszechwiedzy Stwórcy kłóci się z ideą wolności Jego stworzeń. A jeszcze
bardziej myśl, że Bóg nawet w przypadku odmownych czyli błędnych czy też
grzesznych decyzji stworzeń czyni
wszystko, aby im pomóc i z powrotem przyprowadzić do siebie, płacąc za to każdą
możliwą cenę. Wydaje się bowiem, że sprawiedliwy Bóg powinien przykładnie ukarać
stworzenie, które naruszyło Jego niewzruszony porządek. Tymczasem takie właśnie
postępowanie jest istotą miłości Boga wobec stworzeń, którą nazywamy
Miłosierdziem najważniejszym przymiotem Boga, który jesteśmy w stanie
postrzegać z perspektywy stworzeń.
św. Jan Paweł II tak to komentuje w encyklice Dives in misericordia:
13.
[
] Jeśli niektórzy teologowie twierdzą, że miłosierdzie jest największym wśród
przymiotów i doskonałości samego Boga, to Biblia, Tradycja i całe życie z wiary
Ludu Bożego, dostarcza z pewnością swoistego pokrycia dla tego twierdzenia. Nie
chodzi tutaj o doskonałość samej niezgłębionej istoty Boga w tajemnicy samego
Bóstwa, ale o doskonałość i przymiot, w którym człowiek z całą wewnętrzną
prawdą swej egzystencji szczególnie blisko i szczególnie często spotyka się z
żywym Bogiem.
Dodajmy
to tego wymowny komentarz biblijnego Mędrca:
Pan
cierpliwy jest dla ludzi i wylał na nich swoje miłosierdzie.
Zobaczył On i wie, że koniec ich godny litości i dlatego
pomnożył swoje przebaczenie.
Miłosierdzie człowieka - nad jego blinim, a miłosierdzie Pana
- nad całą ludzkością:
On karci, wychowuje, poucza i zawraca jak pasterz swoją trzodę.
Lituje się nad tymi, którzy przyjmują Jego pouczenie i którzy
się spieszą do Jego przykazań. (Syr 18,11-14)
Nawet jeśli stworzenia w wyniku wolnego wyboru
doprowadziły się do stanu śmierci, to nawet tam może go dosięgnąć moc Bożego
Miłosierdzia, którą uosabia przelana Krew Bożego Baranka, która dla
starożytnych Hebrajczyków wyrażała życie:
Wiecie
bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostali
wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale
drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy. On był wprawdzie
przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach
się objawił ze względu na was. (1P 1,18-20) 5
Bóg w swej Opatrzności nieustannie podtrzymuje swe
stworzenia w istnieniu i przeprowadza je (i to jest właśnie tajemnica Paschy czyli Przejścia!) z mroków śmierci ku swemu tajemniczemu światłu.
Odkupienie nie polegało zatem na tym jak to głosiła Reformacja błędnie
interpretując doktrynę św. Anzelma z Canterbury że Jezus poprzez swoją śmierć wyrównał nieskończoną
obrazę, jaką człowiek zadał Bogu u początku swych dziejów 6, ale na
tym, że w swym skrajnym uniżeniu Jego bóstwo dosięgło upadłe człowieczeństwo i
stworzyło je na nowo w zmartwychwstaniu.
św. Jan Paweł
II kontempluje tę tajemnicę z iście mistyczną głębią:
8.
[
] Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem, nad tym, co
człowiek zwłaszcza w chwilach trudnych i bolesnych nazywa swoim losem.
Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran
ziemskiej egzystencji człowieka, wypełnienie do końca mesjańskiego programu
(Jezusa)
7. [
]Boski wymiar
Odkupienia nie urzeczywistnia się w samym wymierzeniu
sprawiedliwości grzechowi 7 , ale w przywróceniu miłości, tej
twórczej mocy w człowieku, dzięki której ma on znów przystęp od owej pełni
życia i świętości, jaka jest z Boga. [
] Jest to miłość, która nie tylko
stwarza dobro, ale doprowadza do uczestnictwa we własnym życiu Boga: Ojca, Syna
i Ducha świętego. Ten bowiem, kto miłuje, pragnie obdarzać sobą. [Dives in Misericordia]
Jezus wszedł całkowicie
w ludzkie mroki nędzy, grzechu, upadku, bólu i śmierci, aby człowieka poprzez
te doświadczenia przeprowadzić, wyprowadzić ku wolności i wprowadzić w chwałę
nowego zmartwychwstałego życia. To właśnie dlatego Kościół śpiewa w czasie
Wigilii Paschalnej o błogosławionej winie Adama, gdyż bez niej nie
poznalibyśmy nigdy przeogromnej i szaleńczej miłości Boga do nas. A przecież
życie wieczne to nic innego jak poznanie
jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego On posłał, Jezusa Chrystusa (por.
J 17,3).
Wnioski
praktyczne:
- Błędem jest
przeciwstawianie sprawiedliwości i miłosierdzia, jakie Bóg ma dla nas. Dzieje
się tak dlatego, ponieważ wielu z nas rozumie te pojęcia ogromnie zawężająco:
sprawiedliwość jako bezwzględne przestrzeganie praw i zobowiązań, zaś
miłosierdzie jako litość. Tymczasem sprawiedliwość Boga to nic innego, jak Jego
zbawczy zamiar wobec nas, czyli włączenia nas w swoje własne życie jako
przybranych synów. Natomiast miłosierdzie to Jego sposób działania zmierzający
do tego, abyśmy te dobra rzeczywiście otrzymali, nawet jeśli na to nie
zasługujemy, błądzimy, upadamy i grzeszymy. Bóg bowiem widzi w nas wartość i
godność, której my sami nie dostrzegamy.
- Miłosierdzie Boże
działa poprzez moc stwórczą czyniąc z nas nowe stworzenia. Ujawnia się ona
zwłaszcza w sakramentach. W chrzcie i bierzmowaniu zostajemy stworzeni na nowo
jako dzieci Boże. W Eucharystii zostajemy przez antycypację włączeni w życie trynitarne, gdzie uczymy się Bogu oddawać samych siebie i
przyjmować Jezusa, który nam się ofiarowuje. W sakramencie pojednania i chorych
doznajemy cudu regeneracji jestestwa w okolicznościach grzechu i cierpienia. W
sakramencie kapłaństwa i małżeństwa jesteśmy obdarowani misją upodabniającą nas
do Chrystusa w Jego stwórczym działaniu.
- Błędem jest
twierdzenie, że to Bóg wrzuca do piekła człowieka za jego złe czyny. Zgodnie z
doktryną św. Katarzyny z Genui (+1515), to człowiek sam wybiera, czy chce swą
wieczność złączyć z Bogiem, czy też poza Nim. Niestety wybory, jakich
konkretnie dokonał w życiu, mogą sprawić, że na tyle znienawidzi Boga, że nie
będzie widział dla siebie lepszego sposobu życia w wieczności, niż życie
zbuntowanych przeciw Bogu demonów. Jeśli jednak wybiera Boga, a nie jest w
chwili śmierci przygotowany do życia z Bogiem, musi poddać się dodatkowemu oczyszczeniu.
W ten sposób paradoksalnie i piekło i czyściec stają wyrazem Bożego
Miłosierdzia, które sprowadza człowieka na dobrą drogę w każdych
okolicznościach, ale równocześnie szanuje ludzką wolność, bez której
przystąpienie do Relacji Miłości jest niemożliwe.
Konkluzja
Wiara chrześcijańska
zawiera w sobie mądrość, której brakuje współczesnemu światu. Zawiera się ona w
triadzie Miłość-Stworzenie-Miłosierdzie zdolnej do wyjaśnienia człowieka samemu
sobie przez uświadomienie mu jego najgłębszych aspiracji i obaw, rozwikłanie
zagadki jego przeznaczenia i ukazanie w jaki sposób może osiągnąć szczęście. Nie
są to odpowiedzi, które można by zlekceważyć uznając je za kolejne mity czy też
archaiczne przekazy z zamierzchłej przeszłości. Wręcz na odwrót, odpowiedzi
wiary są logiczne, spójne, uporządkowane i zadziwiająco nowoczesne.
Jedyna trudność polega
na tym, że nie da się tych tez udowodnić- tak jak dowodzi się twierdzenia
matematyczne czy też teorie fizyczne - ponieważ wykraczają one poza zwyczajne
doświadczenie człowieka, a nawet poza zwykłe zasady logiki obowiązujące w
naszym wszechświecie. Potwierdzają je jedynie doświadczenia, których nie da się
eksperymentalnie powtórzyć, ponieważ dotyczą najgłębszych wewnętrznych poruszeń
ludzkiego jestestwa.
A jednak pytania o sens
życia nie są irracjonalne. Jak to twierdził Błażej Pascal w swojej
niedokończonej Apologii, można uniknąć odpowiedzi na nie uciekając w pracę
lub też rozrywki. Można też jednak zaryzykować wybór. Owszem, bez pewności, czy
jest on słuszny, ale jednak możliwie najbardziej racjonalny. Jednym z kryteriów
racjonalności jest z pewnością uzyskanie wewnętrznego pokoju i radości. Jeśli
mądrość wiary pozwala nam taki pokój i taką radość uzyskać, nawet jeśli wciąż
odczuwamy ból i trud istnienia, idmy tą drogą dalej - i spodziewajmy się spotkania
z Tym, który już wyszedł nam naprzeciw.
1 Chodzi o schemat zwany kwadratem
semiotycznym, który opracował w latach 60tych XX wieku A. Greimas,
litewski emigrant z Paryża.
2 Niestety większość
prac Claudea Tesmontant jest osiągalnych wyłącznie
po francusku. Bibliografia dostępna jest na stronie: http://www.claude-tresmontant.com/article-bibliographie-77518827.html
3 Przytoczone myśli
o Trójcy świętej jako Relacji Miłości są zaczerpnięte z książki Jezus - tak,
Kościół - nie?, kard. Walter Kasper, Jürgen Moltmann, Wydawnictwo Homini, Kraków
2005
4 Jest to nie
tylko znana teza bł. Dunsa Scotta (początek XIV w.),
ale występuje także już u św. Ireneusza z Lyonu (II w.). Bóg bowiem, aby
doprowadzić człowieka do swojego życia musi pokonać najpierw przepaść natury
poprzez wcielenie. Gdy jednak człowiek samowolnie oddala się od Boga przez grzech,
konieczne staje się jeszcze dodatkowe pokonanie przepaści grzechu, czego
dokonuje Chrystus w swym misterium paschalnym. św. Tomasz z Akwinu
przeciwstawiał się wprawdzie tezie, że wcielenie miałoby miejsce, gdyby
człowiek nie popełnił grzechu, ale wydaje się, że uczynił to z pobudek
praktycznych. Nie chciał bowiem, aby jego koledzy teolodzy spekulowali, jak by
wyglądało wcielenie Chrystusa, gdyby człowiek nie popełnił grzechu. W istocie
zajmowanie się tym tematem jest zupełnie bezcelowe: ponieważ nie znamy innego
Wcielenia jak tego, które dokonało się w okolicznościach grzechu i upadku
człowieka, snucie spekulacji o tym, jak to jeszcze inaczej moglibyśmy być
zbawieni, nie przynosi żadnych duchowych korzyści.
5 Apokalipsa św.
Jana głosi tę prawdę nawet jeszcze mocniej gdy mówi o księdze życia Baranka
pozostającego zabitym od założenia świata (Ap 13,8).
Idea Baranka zabitego już od samego początku istnienia świata była jednak dla
pewnych egzegetów tak szokująca, że zdecydowali się oni poprawić tekst oryginalny.
Teraz w większości przekładów (także polskiej Biblii Tysiąclecia) sugeruje on, że to imię wiernego jest zapisane
od założenia świata w księdze zabitego Baranka. A jednak tekst grecki nie
pozostawia żadnych wątpliwości interpretacyjnych:
ἐν τῇ βίβλῳ τῆς
ζωῆς τοῦ
ἀρνίου ἐσφαγμένου
ἀπὸ καταβολῆς
κόσμου
Najwyraniej natchnionemu Autorowi chodzi o to, że
Jednorodzony Syn Boży (Druga Osoba Trójcy św.) jest niejako z natury Barankiem
gotowym przelać swą krew za byty, które stworzył. Takie jest właśnie Boże
Miłosierdzie, które przypomina przywracającą życie Transfuzję.
6 Taka jest
dokładnie doktryna kalwińskiego katechizmu heidelberskiego z 1563 roku.
Tymczasem uważna analiza doktryny św. Anzelma, wyrażona w traktacie Cur Deus homo? [Dlaczego Bóg stał się człowiekiem?] z
końca XI wieku, wskazuje na inne rozwiązanie. Według niej celem wcielenia
Chrystusa było przywrócenie człowiekowi wiarygodności, jako współpracownikowi
Boga. Ponieważ człowiek zawiódł Boga jako zarządca widzialnego stworzenia, tym
samym wyrządził Mu nieskończoną krzywdę, ponieważ działał w imieniu Boga
niczym tyran, a nie jako przekanik boskiej dobroci i jakby skompromitował Boga
w oczach stworzeń. Jezus gładzi jednak nieposłuszeństwo człowieka przez swoje
posłuszeństwo, które nie waha się oddać życia. W ten sposób staje się dla nas
wzorem sprawiedliwości, która przywraca światu zachwiany grzechem porządek i
uczy nas składania siebie Bogu w ofierze. Bardzo podobną myśl wyraża 459 punkt
Katechizmu, który głosi, że Słowo stało
się ciałem, by być dla nas wzorem świętości.
7
W encyklice Dives in misericordia Jan Paweł II nie
wyjaśnia, co oznacza zwrot wymierzyć sprawiedliwość grzechowi. Jednak w
encyklice Dominum et vivificantem zajmuje się tym
tematem bardzo dogłębnie zwłaszcza w punktach 27, 28, 35, 40, 48. W
telegraficznym skrócie chodzi o to, że:
-
na Krzyżu grzech został zdemaskowany przez Bożą sprawiedliwość, tak że człowiek
może
w
pełni dostrzec jego okropność i podjąć wolną decyzję o odwróceniu się od niego;
-
grzech nieposłuszeństwa Adama (czyli odejście od pierwotnej sprawiedliwości) został
pokonany przez posłuszeństwo Chrystusa;
-
skutkiem wymierzenia sprawiedliwości grzechowi jest oczyszczenie sumień Krwią
Chrystusa, to znaczy uczynienie człowieka autentycznie sprawiedliwym.
Nie
chodzi tu zatem na pewno o to, że Jezusowi, który został uczyniony grzechem
(por. 2Kor 5,21) została wymierzona słuszna kara, tak jakby Jezus utożsamił się
z kozłem ofiarnym, na którego głowę składano w dniu Przebłagania (hebr. Jom Kippur)
symbolicznie wszystkie grzechy Izraela (por. Kpł
16,21). Uczynienie grzechem należy rozumieć jako całkowite utożsamienie się
Jezusa z grzesznikiem i wejście w jego sytuację. Tłumaczy to także znakomicie
papież Benedykt XVI (w 2gim tomie Jezusa z Nazaretu na str. 268-9), gdy
odkrywa, że Jezus w dniu Przebłagania pełni rolę nie kozła ofiarnego, ale
przebłagalni. Tak właśnie Izraelici nazywali wieko Arki Przymierza, które raz w
roku, w tym właśnie dniu, arcykapłan skrapiał krwią ofiarnych zwierząt, aby
dokonać oczyszczenia Narodu Wybranego z jego grzechów. Krew ofiary,
symbolizująca martwe życie grzesznego ludu, dotykała świętego drewna, które
symbolizowało Boga wchłaniającego wszystkie winy i uzdrawiającego grzeszników.
Była to zapowied tego, co dokonało się dopiero na Krzyżu, za sprawą wcielonego
Boga.
Przejdz do dyskusji
|