Dary duchowe w Kościele to temat
fascynujący współczesnych chrześcijan. Oczekiwanie na
charyzmaty i ich praktykowanie jest szczególnie intensywnie
przeżywane w ruchach odnowy Kościoła. Pośród nich jeden ruch
wyróżnia się najmocniejszym pragnieniem odnowienia darów
duchowych, mianowicie ruch Odnowy w Duchu Świętym, zwany niekiedy
inaczej ruchem charyzmatycznym. Oczywiście dążenie do
chrześcijańskiego życia w Duchu Świętym wraz z należącymi do tego
życia darami duchowymi znajduje swoje oparcie w Piśmie Świętym,
najpierw Starego, ale przede wszystkim Nowego Testamentu.
Szczególnie szeroko jest
omawiany w Biblii dar proroctwa, i to zarówno w księgach
Starego, jak i Nowego Przymierza. Biblia wielokrotnie podkreśla, że
dar proroctwa jest jednym z normalnych sposobów działania
Ducha Świętego. Jednak z drugiej strony poświęca też wiele miejsca
możliwości fałszywych proroctw. Przestróg przed
fałszywymi proroctwami znajduje się w niektórych miejscach
Pisma Świętego nawet więcej niż zachęt do proroctw prawdziwych (Mt
7,15; Mt 24,11; Dz 13,6; 1 J 4,1; Ap 16,13). Całe długie
fragmenty Nowego Testamentu są poświęcone działalności fałszywych
proroków (2 P 2,1-22; Jud 5-16). Podobnie ma się rzecz ze
znakami i cudami. To biblijne sformułowanie z jednej
strony odnosi się do działania Bożego Ducha (Rz 15,19; Dz 2,43; Dz
4,30; Dz 5,12), zwłaszcza podczas ewangelizacji. Z drugiej jednak
strony opisuje działanie ducha fałszywego, wprowadzającego zamęt,
podziały i zwiedzenie (2 Tes 2,9; Ap 19,20).
Wydaje się, że niekiedy bywamy
dziś tak zafascynowani biblijnym nauczaniem o prawdziwych proroctwach
oraz o autentycznych znakach i cudach, że zapominamy o tym podwójnym
nurcie, który jednak w Piśmie Świętym się znajduje. Dlatego
proponuję sięgnięcie do tekstów najdawniejszych świadków
wiary chrześcijańskiej: do pism bezpośrednich uczniów
Apostołów i do uczniów tych uczniów. Może w ten
sposób, czerpiąc wiadomości z pierwszej ręki, uda się nam
lepiej uchwycić, jak pierwsi chrześcijanie zrozumieli nauczanie
Jezusa Chrystusa i Jego Apostołów na temat darów
duchowych? Dostępne są liczne pisma chrześcijan z I, II i III wieku.
Można się w ten sposób wiele nauczyć na temat słusznego
zachwytu pierwszych chrześcijan dla darów, znaków i
cudów Bożych: dary te obficie występowały we wspólnotach,
które bezpośrednio od Apostołów przejęły
chrześcijaństwo. Można też nabrać prawdziwie biblijnego sposobu
myślenia o darach Ducha, czyli świadomości potrzeby rozeznawania, czy
dary duchowe rzeczywiście wprowadzane są w życie zgodnie z wolą Bożą.
Uczniowie apostolscy cechowali się w tej sprawie postawą uformowaną
na nauczaniu Jezusa Chrystusa i na orędziu tych, których On
sam rozesłał na cały świat.
Ograniczymy się tu tylko do
rozważenia niektórych przykładów, kompletny przegląd
pism chrześcijan pierwszych wieków zostawiając specjalistom z
tej dziedziny. Drugim ograniczeniem będzie skupienie uwagi tylko na
tych darach, które dziś nazywane bywają darami epifanijnymi, a
to dlatego, że obecnie często bywają przedmiotem baczniejszej uwagi
ruchu charyzmatycznego. A więc nasze zainteresowania w niniejszym
tekście będą raczej praktyczne niż teoretyczne i nie pretendujące do
wyczerpania tematu.
Od razu można zasygnalizować
uwagę ogólną: w żadnym z pism pierwszych wieków
chrześcijańskich sprawa charyzmatów nie zajmuje naczelnego
miejsca. Co więcej, choć są one wspominane często, to zawsze wyraźnie
na marginesie innych, o wiele ważniejszych spraw. Nie tylko że nie
stanowią szczególnego przedmiotu uwagi żadnego z pisarzy
starożytnych, ale ponadto prawie nigdzie nie można spotkać się z
praktyką jakiejś konkretnej modlitwy o otrzymanie lub przebudzenie
charyzmatów. Raczej po prostu zauważano ich obecność i
traktowano je jako dar Boży. Nic też nie wskazuje, jakoby oczekiwano
występowania takich darów u każdego chrześcijanina. Chociaż na
pewno oczekiwano ich w każdym czasie i w każdej większej społeczności
wierzących, to na pewno ani nie u każdego członka takiej wspólnoty
ani nawet nie u większości osób. Przekonanie o ich
powszechności miało raczej, jak się wydaje, znaczyć, że każdy
człowiek zbliżający się do Kościoła wkrótce spotka się z
jakimś przykładem działania charyzmatów Bożych.
1.
Najtrudniejsze bywa pierwszych sto pięćdziesiąt lat
a. Co napisali uczniowie
uczniów Pana Jezusa?
Didache
Najstarszy tekst chrześcijański,
który nie wchodzi w skład Biblii, to Didache.
Specjaliści próbują ustalić dokładniejszą datę powstania tego
anonimowego pisma, wysuwając jako prawdopodobny okres jego napisania
lata od 70 r. do 100 r. Twierdzą, że niektóre fragmenty mogły
powstać jeszcze wcześniej, nawet już około roku 50. W każdym razie
Didache ma wszelkie dane po temu, aby elektryzować
dzisiejszego czytelnika, a już zwłaszcza uczestnika Odnowy w Duchu
Świętym. Dlaczego? Oto mając do dyspozycji tekst starszy od
niektórych ksiąg Nowego Testamentu, otrzymujemy prawdziwe okno
z widokiem na taki Kościół, jaki zakładali Apostołowie i ich
bezpośredni uczniowie. Możemy dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak
naprawdę zrozumieli uczniowie nauczanie Jezusa o działaniu
Ducha Świętego i jak zrozumieli obiecane skutki Zmartwychwstania
Pana. Z Didache możemy też wywnioskować, jaką rangę
przypisywano manifestacjom charyzmatycznym wśród pierwszych
chrześcijan i jak rozeznawano, które z nich przynoszą pożytek,
a które należy odrzucić.
Po pierwsze więc, ten pierwszy
podręcznik ewangelizacji poświęca nieco miejsca darom duchowym, choć
nie tak dużo, jak mógłby się spodziewać współczesny
charyzmatyk: nie wspomina się o szczególniejszej roli
charyzmatów w dziele ewangelizowania. O wiele więcej miejsca
poświęcono w Didache Eucharystii czy moralności
chrześcijańskiej. Spośród darów duchowych w
dzisiejszym, potocznym rozumieniu tego słowa Didache wymienia
jeden: proroctwo. Autor starożytny poleca cenić sobie ten dar i
obficie korzystać z jego dobrodziejstwa. Używając miejscami
zamiennie, jak się wydaje, określeń: prorok i
apostoł, pisze: W sprawie apostołów i
proroków postępujcie w taki sposób [
]: każdego
apostoła, który do was przychodzi, przyjmijcie jak samego Pana
[
]. Każdy prawdziwy prorok, który chciałby u was
osiąść, wart jest swojej strawy[1].
Jak widać, spodziewano się, że dar proroctwa będzie obecny u kogoś we
wspólnocie; jego pojawienie się było oczekiwaną normą. Dar
taki należy przyjąć z otwartością serca i cieszyć się nim jako ważną
pomocą od Boga w codziennym życiu braterskiej wspólnoty.
Trzeba jednak przyznać, że liczono się także z tym, iż w niektórych
gminach w Kościele tego daru nie będzie: Jeśli nie macie
proroka, daj [pierwociny] ubogim[2].
To ważne: z tekstu Didache wynika, że chociaż nie może być
wspólnoty bez niedzielnego zgromadzenia na Eucharystii w dzień
Pański, bez biskupów i diakonów[3],
to jednak bez proroków wspólnota może się obyć (chociaż
oczywiście jeśli we wspólnocie są prorocy, to jest to dla niej
bardzo pożyteczne).
W Didache podkreśla się
bardzo mocno pewien problem: jak tylko pojawił się w tym tekście
temat proroków, to zaraz przyłączył się równoległy
temat fałszywych proroków. Nie każdy, kto mówi
pod natchnieniem Ducha, jest prorokiem. Jest nim tylko wtedy, gdy
żyje na sposób Pana[4].
Powstaje oczywisty problem: oto pojawia się ktoś, kto twierdzi, że
przemawia z natchnienia Ducha Świętego. Jak można sprawdzić, do
której z dwóch wymienionych grup proroków
należy, aby z jednej strony nie dać się zwieść na manowce, a z
drugiej strony nie gasić Ducha?
Pierwsze kryterium podane nam w
tym najstarszym pozabiblijnym dokumencie starożytnego chrześcijaństwa
brzmi tak: Jeśliby ktoś przyszedł i nauczał was wszystkiego
tego, co zostało wyżej powiedziane, przyjmijcie go. Jeśli jednak ów
nauczający zmieni coś i zacznie wykładać inną naukę po to, żeby
burzyć, nie słuchajcie go[5].
To pierwsze kryterium, najstarsze jakie spotkamy u pierwszych
chrześcijan, jest odwołaniem się do tego, co dziś nazywamy Tradycją
Kościoła. Posługując się tym sprawdzianem, należy się przekonać, czy
to, co nam się głosi jako prorocze objawienie duchowe, jest zgodne z
tym, czym Kościół żył do tej pory, co otrzymaliśmy w przekazie
od poprzedzających nas nauczycieli wiary. Potem dodane są kolejne
kryteria: prorok prawdziwy nie będzie nadużywał gościnności, nie może
żądać pieniędzy, musi żyć według tego, co głosi[6].
Klemens Rzymski,
Ignacy z Antiochii
Gdy dobiegało już końca swoich
dni pokolenie tych ludzi, którzy mogli zetknąć się osobiście w
swoim życiu z Apostołami Jezusa Chrystusa, powstały inne ważne pisma
chrześcijańskie: List Klemensa Rzymskiego, listy biskupa Ignacego z
Antiochii i List Barnaby.
Najpierw więc, około roku 95,
powstało ważne pismo Klemensa Rzymskiego. Był to list napisany przez
niego jako komentarz do sporu wśród chrześcijan w Koryncie.
Spór wybuchł około roku 90, a więc może jeszcze za życia Jana
Apostoła. Niezmiernie ciekawy jest sposób, w jaki Klemens
Rzymski używa słowa charyzmat:
Niech więc zachowa swoją
jedność to ciało, które tworzymy razem w Jezusie Chrystusie!
Niech każdy okazuje posłuszeństwo temu ze swych bliźnich, który
został obdarzony stosownym charyzmatem[7].
Z
kontekstu wynika, że chodzi tu o posłuszeństwo prawnie ustanowionym
prezbiterom. Zgodnie z nauczaniem św. Pawła (1 Tm 4,14, 2 Tm
1,6). Klemens nazywa dar pasterzowania wśród wierzących
charyzmatem i podporządkowuje mu inne dary, jak dar mądrości lub
bezżeństwa.
Piszący kilka lat później
biskup Ignacy z Antiochii w równie ciekawy sposób łączy
charyzmatyczne objawienie z obowiązkiem posłuszeństwa biskupom w
Kościele, jako że to oni są gwarancją trwania w prawdzie: Nie
wiedziałem tego od żadnego człowieka. Duch [Święty] to głosił mówiąc:
«Nie czyńcie nic bez biskupa, strzeżcie swego ciała jako
świątyni Bożej, kochajcie jedność, unikajcie podziałów»[8].
Niewiele późniejszy autor Listu Barnaby wspomina krótko
charyzmatyczne działanie Ducha takimi słowami: Bóg
mieszka prawdziwie w nas, w domu serca naszego [
]. On sam w
nas prorokuje, On sam w nas mieszka [
]. Oto duchowa świątynia
wybudowana dla Pana[9].
Pasterz
Powstałe ok. 140-150 roku pismo
Hermasa zatytułowane Pasterz cieszyło się wśród
starożytnych chrześcijan pierwszych pokoleń niebywałym wzięciem. Dziś
jest nieco zapomniane, ale niesłusznie. Także i tu znajdziemy nieco
słów o charyzmatycznym działaniu Ducha. Jeśli zapytamy o rangę
przypisywaną charyzmatom rozumianym jako dary duchowe, to nie zajmują
tutaj z pewnością jakiegoś centralnego miejsca. Najtrafniejszym
wydaje się określenie, że są po prostu wspominane.
Najpierw oczywiście mówi
się o nich z wdzięczności za wspaniały dar Boga:
Jeśli człowiek
posiadający Ducha Bożego przyjdzie na zgromadzenie mężów
sprawiedliwych, którzy mają wiarę w Ducha Bożego, i jeśli to
zgromadzenie zwróci się z prośbą do Boga, wówczas
napełni owego człowieka czuwający nad nim Anioł ducha proroczego, a
człowiek ów napełniony Duchem Świętym przemówi do tłumu
tak, jak chce tego Bóg[10].
Autor Pasterza porusza
oczywiście problem sygnalizowany tylekroć przez Jezusa i Jego
Apostołów: Jak może człowiek poznać, kto jest
prorokiem, a kto prorokiem fałszywym?[11].
Gdyż niestety, jak się dowiadujemy, z takim problemem wyznawcy
Ewangelii mieli wtedy często do czynienia. W Pasterzu można
przeczytać, że istnieje kategoria wierzących, dla których
fałszywe proroctwa nie są groźne: to ci, co są wierni,
są mocni w wierze i przyodziani w prawdę. Jednym
słowem, trwają niezmiennie w przekazanej im uprzednio prawdzie wiary,
a nie są jak ci, co wątpią i często zmieniają zdanie[12].
Tradycja wyznawanej wiary wiąże się oczywiście z istniejącym już
uprzednio Kościołem, od którego fałszywy prorok stroni,
tworząc sobie nowe grupy wyznawców na uboczu: człowiek
taki nie zbliża się do zgromadzenia mężów sprawiedliwych, lecz
ich unika, wiąże się z wątpiącymi i próżnymi, a po kątach im
prorokuje[13].
Istnieją też inne kryteria
pozwalające poznać prawdziwego proroka. Podobnie jak w Didache,
są to kryteria moralne: na podstawie jego życia poznasz
człowieka, który ma ducha Bożego[14].
Człowiek taki ma być łagodny, spokojny, pokorny, stroniący od próżnej
pożądliwości tego świata. Ważne też, że nie on sam ma się wysuwać z
roszczeniem posiadania mowy proroczej, gdyż to byłby znak braku jego
Bożego posłannictwa: prorok fałszywy sam się wywyższa, chce
mieć pierwsze miejsce, jest zuchwały, bezczelny, gadatliwy, a
także bierze zapłatę[15].
b. Trzecie i czwarte
pokolenie świadczy o charyzmatach
Nazwijmy umownie trzecim
i czwartym pokoleniem środowisko tych pisarzy, który
stworzyli wspaniałe dzieła literatury chrześcijańskiej od połowy II
wieku aż do początku wieku III. Wtedy właśnie pisali swoje teksty na
przykład św. Justyn († ok. 165 r.), św. Ireneusz († 202
r.), Klemens Aleksandryjski († ok. 220 r.) oraz św. Hipolit (†
236). Warto nieustannie przypominać sobie, jak niewielka odległość
czasowa dzieliła ich od naocznych świadków życia i
zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu: uczniem Jana Apostoła był
Polikarp († 165); Polikarp spotkał Ireneusza, a Ireneusz z
kolei uczył Hipolita. Łańcuch osób przekazujących sobie
osobiście wiarę z ust do ust jest bardzo blisko źródła. Jak
nigdzie indziej tutaj właśnie odczuwamy w pełni, co to znaczy żywa
Tradycja Kościoła.
W Dialogu z Żydem Tryfonem,
na pytanie rozmówcy o wypełnienie się proroctwa o darach Ducha
z Iz 11,1-2, Justyn tłumaczy, że Duch Święty rozdzielał uprzednio
swoje dary wśród wyznawców judaizmu. Obecnie zmienił
jednak sposób swojego działania. Justyn powołuje się przy tym
na proroctwa biblijne, ale także na konkretne przykłady charyzmatów
obecnych we wspólnocie chrześcijańskiej. One to właśnie
potwierdzają, że proroctwa Biblii spełniają się w Kościele połowy
drugiego wieku:
Należało, aby takie dary
ustąpiły od was [Żydów]; a spocząwszy w Nim [w Chrystusie],
znowu jak przepowiedziano stały się darami, które
z łaski mocy Jego Ducha On sam rozdziela tym, którzy wierzą w
Niego, jak On uzna każdego za godnego [
]. Zgodnie z tym
powiedziano: «Wstąpiwszy do góry wziął do niewoli
jeńców, rozdał ludziom dary» (Ef 4,8). I znowu w innym
proroctwie powiedziano: «W ostatnich dniach mówi
Bóg wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i nawet na
niewolników i niewolnice moje, i będą prorokowali»
(por. Dz 2,17; Jl 2,28)[16].
Można spotkać między wami
kobiety i mężczyzn, którzy posiadają dary Ducha Bożego;
dlatego prorokowano, że moce wymienione przez Izajasza spoczną na
Nim: nie dlatego, by potrzebował On mocy, ale by nie pozostawały już
pomiędzy wami [czyli Żydami][17].
Widać wyraźnie, że dla Justyna
obecność charyzmatów jest jednym z ważnych dowodów na
obecność Ducha Świętego w Kościele oraz na to, że jest to ten sam
Duch, który działał wśród proroków Starego
Testamentu. Dlatego Justyn pytany o argument za chrześcijaństwem
powołuje się między innymi właśnie na dary duchowe:
Codziennie niektórzy
z was stają się uczniami w imieniu Chrystusa i porzucają ścieżkę
błędów; otrzymują też dary, jak każdy jest tego godny,
oświecony imieniem tego Chrystusa. Gdyż jeden otrzymuje ducha
zrozumienia, inny rady, inny mocy, inny uzdrowienia, inny
przepowiadania, inny nauczania, inny bojaźni Bożej [
].
Prorokowano, że po wstąpieniu
Chrystusa do nieba uwolni On nas od błędu i rozda nam dary. A oto te
słowa: «Wstąpił do góry, powiódł jeńców w
niewolę, rozdał ludziom dary» (Ef 4) [
]. My
otrzymaliśmy dary od Chrystusa, którzy wstąpił do góry[18].
Ciekawe, że Justyn widzi w
chrześcijanach przede wszystkim obecność siedmiu darów Ducha
Świętego wymienionych w Księdze Izajasza (11,1-2), choć splata ich
nazwy z innymi obdarowaniami nowotestamentowymi, jak przepowiadanie
lub uzdrawianie.
Niezwykłe charyzmaty są też
dowodem mocy imienia Jezus. Ważne, że ze słów Justyna możemy
się dowiedzieć o stałej obecności takich obdarowań, choć oczywiście
trudno nam wyrokować o ich powszechności, czyli o liczbie ludzi,
którzy mogliby takimi charyzmatami posługiwać.
Chrystus stał się
człowiekiem i narodził się z woli Boga Ojca dla zbawienia ludzi
wierzących i dla zguby demonów, o czym zresztą teraz możecie
przekonać się na własne oczy. Licznych bowiem opętanych przez demony
w całym świecie, a także w samym waszym mieście waszych obywateli,
których żaden zaklinacz ani czarodziej czy magik nie mogli
uleczyć, chrześcijanie uleczyli i wciąż leczą wezwaniem imienia
Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego pod Poncjuszem Piłatem, wypędzając i
uwalniając od demonów trzymających w swej niewoli ludzi[19].
Niedługo po Justynie żyje i
pisze św. Ireneusz. Ten wielki pisarz drugiego stulecia
chrześcijaństwa potwierdza, że charyzmaty trwają w Kościele:
Podobnie [jak za czasów
Apostoła Pawła] my też znamy braci w Kościele, którzy
posiadają dary prorocze, i którzy przez Ducha mówią
wszelkimi rodzajami języków, i ujawniają dla ogólnego
dobra ukryte sprawy ludzi, i ogłaszają tajemnice Boże. Ich to Apostoł
nazywa «duchowymi», a są duchowymi, gdyż mają udział w
Duchu [
][20].
Ważne, że święty biskup z
drugiego wieku powołuje się na czasy Apostoła Pawła: zaświadcza przez
to, że w jego opinii Boże plany udzielania charyzmatów swojemu
ludowi nie zmieniły się. Dowiadujemy się, że są one normalnym
wyposażeniem wspólnoty Kościoła (chociaż nie można
sprecyzować, na ile miałyby być częste).
Prawdziwi uczniowie Jego,
którzy od Niego otrzymali łaskę, pełnią w imię Jego dla dobra
reszty ludzi takie dziwy, do jakich każdy z nich dar odebrał. Otóż
jedni wypędzają demony rzeczywiście i prawdziwie, tak że często
ludzie uwolnieni od złych duchów wiarę przyjmują i wstępują do
Kościoła. Inni znów znają przyszłość, mają widzenia i mówią
proroctwa. Inni zaś przez wkładanie rąk leczą chorych i zdrowie im
przywracają, a nawet [
] i umarli już powstali i żyli z nami
przez wiele lat [
]. Nie można zgoła podać liczby charyzmatów,
jakie w całym świecie Kościół otrzymuje od Boga i w imię
Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego pod Poncjuszem Piłatem[21].
c. Szkoła prorocza i mówienie
w językach, czyli jak odróżnić ziarno od plew
św. Ireneusz
Niezwykle pouczające jest
szerokie spojrzenie św. Ireneusza, który dostrzegając pożytek
płynący z prawdziwych charyzmatów, nie unika problemu
stawienia czoła charyzmatom prowadzącym na manowce. Było to bardzo
aktualne za jego czasów. Oprócz katolików o
charyzmatach mówili też bardzo wiele gnostycy, a więc ludzie z
pogranicza chrześcijaństwa i kultów mistyczno-filozoficznych.
Jeden z nich, Markus, uczeń słynnego gnostyka Walentyniana, prowadził
nawet instytucję, którą można by określić jako szkołę
proroczą. Markus uczył tam prorokowania według swojej metody i
szczęśliwie mamy dokładny opis tego, jak takie pseudoprorocze
szkolenie wyglądało. Markus zapewniał, że uczniowie i uczennice jego
szkoły zostawali obdarowani specjalną łaską (czyli Charis):
«Niewiasto, oto
Charis spoczęła na tobie: otwórz usta i prorokuj».
A ona zaraz nadyma się próżnością uniesiona tymi słowami i
wielce poruszona w duszy oczekiwaniem, że oto ona ma prorokować!
Jej serce z emocji bije
gwałtownie, zbiera w sobie niezbędną śmiałość i w swej próżności
wyzywająco wymawia jakiś nonsens, który jej przyjdzie na myśl,
jak tego można oczekiwać od kogoś nadętego pustym duchem [
].
Od tej pory uważa się za prorokinię i dzięki składa Markusowi, że
udzielił jej ze swej Charis[22].
Według gnostyków nie
każdy wierzący i ochrzczony był prawdziwym chrześcijaninem. Nie, to w
ich oczach był tylko jakiś zwykły chrześcijanin.
Natomiast prawdziwym uczniem był dopiero ten, który ma
Ducha. Gnostycy wyraźnie przeciwstawiali zwykły
chrzest swojemu wyższemu uduchowieniu i wywodzili, że tylko oni mogą
naprawdę zasługiwać na imię chrześcijan. Czytamy o tym na przykład w
jednej z gnostyckich pseudoewangelii, Ewangelii Filipa:
Namaszczenie przewyższa
chrzest, bowiem z powodu namaszczenia nazywa się nas chrześcijanami,
a nie z powodu chrztu. I z powodu namaszczenia [Jezus] został nazwany
Chrystusem. Ojciec bowiem namaścił Syna, Syn zaś namaścił apostołów,
apostołowie zaś namaścili nas. Kto został namaszczony, posiada
Pełnię, ma zmartwychwstanie, światłość, krzyż, Ducha Świętego[23].
Owszem, jak widzieliśmy już
wcześniej, Ireneusz pisał z aprobatą o znanych mu braciach w
Kościele, którzy posiadają dary prorocze i którzy
przez Ducha mówią wszelkimi rodzajami języków.
Jednak temu uczonemu chrześcijaninowi z II wieku nie mogło to zamknąć
oczu na fakt, że modlitwa językami nie jest automatycznie dowodem
prawdziwej wiary. W pismach gnostyckich pojawiają się zapisy
uderzająco podobne do glosolalii, na przykład taki jak ten: O,
prawdziwie Jedyny! O, tesseus, mazareus, jessedekeus, O, wodo żyjąca!
[
] iiii oooo uuuu OOOO aaaa[24].
A jednak ta glosolalia II wieku pochodzi ze środowiska gnostyków,
ewidentnie odchodzącego od ewangelicznej wiary głoszonej przez
biskupów Kościoła powszechnego.
Ireneusz, jako nauczyciel wiary,
stał więc przed tym samym problemem, który towarzyszył
jak widzieliśmy jego poprzednikom od pierwszych
dziesięcioleci istnienia chrześcijaństwa. Problem ten brzmiał: Jak
odróżnić charyzmaty wykorzystywane zgodnie z zamysłem Bożym od
działania charyzmatów w nurtach heretyckich lub zgoła
niechrześcijańskich? Rozwiązanie Ireneusza szło rzecz jasna
po tej samej linii, której uczyli Apostołowie i ich
bezpośredni uczniowie.
Rozwiązaniem dylematu, jak
wychwycić w nadzwyczajnych darach duchowych działania Ducha Świętego
i działania ducha zamieszania i błędu, była wierność Tradycji
Kościoła. O montanistach na przykład, którzy uczyli, że nie ma
Ducha proroczego w Kościele katolickim, Ireneusz twierdził, że
oddzielili się od życiodajnej wspólnoty braci i sióstr
katolickiego Kościoła, w której od początku istniał dar
prorokowania i nigdy nie przestał być obecny:
Chcąc udaremnić dar Ducha
Świętego, który w ostatnich czasach według upodobania Ojca
wylał się na rodzaj ludzki, nie przyjmują Ewangelii w postaci
Janowej, w której Pan obiecał zesłać Parakleta. Odrzucają więc
jednocześnie i Ewangelię, i Ducha proroczego. Nieszczęśni, bo nie
chcąc przyjąć pseudoproroków, wyganiają zarazem łaskę
proroctwa z Kościoła [
]. Tacy nie uznają również
apostoła Pawła, albowiem w pierwszym swym Liście do Koryntian
szczegółowo opisał charyzmaty proroctwa i wspomniał mężczyzn i
kobiety prorokujących w Kościele[25].
Ireneusz przywołał nauczanie św.
Pawła o charyzmatach z I Listu do Koryntian. Przypomniał nie
tylko fakt występowania charyzmatów, ale także
apostolskie nauczanie o hierarchii kościelnego porządku. Na
straży porządku w Kościele stoją najpierw Apostołowie, a dopiero
potem prorocy, nauczyciele i mający dar czynienia cudów.
Zgodnie zaś z nauką pierwszych uczniów oraz Klemensa
Rzymskiego i Ignacego z Antiochii, za następców Apostołów
uważał biskupów mających obowiązek czuwania nad
autentycznością nauki Ewangelii:
Trzymajmy się nauki
Kościoła, bo ona jest zawsze ta sama i trwa niezmiennie, a ma
świadectwo proroków, apostołów i wszystkich uczniów
[
]. Bóg w Kościele ustanowił apostołów,
proroków i wszelkie inne działania Ducha. Uczestnictwa w Nim
nie mają ci, co nie biegną do Kościoła [
]. Albowiem gdzie
Kościół, tam i Duch Boży, a gdzie Duch Boży, tam Kościół
i wszelka łaska Duch zaś jest prawdą[26].
Ukoronowaniem nauki św.
Ireneusza o charyzmatach jest nauczanie o charyzmacie prawdy, dzięki
któremu wszystkie inne charyzmaty znajdują bezpieczne miejsce
swojego rozwoju. Pisze, że skoro zwierzchnicy w Kościele mają
następstwo od apostołów, to wraz z następstwem
biskupstwa otrzymali oni niezatarty charyzmat prawdy (charisma
veritatis certum). Z tego powodu prawdy należy się
uczyć tam, gdzie Pan złożył swoje charyzmaty, a to znaczy u
tych, którzy od Apostołów odziedziczyli kościelną
sukcesję, zasady zdrowego postępowania, a z nimi skarb
nieprzeinaczonej nauki. Tacy właśnie ludzie tłumaczą
nam Pismo św. bez obawy pomyłki[27].
Owszem, zdarzają się w Kościele grzechy i pomyłki, ale próba
ich leczenia przez rozłamy i usiłowanie tworzenia struktur
alternatywnych jest w oczach Ireneusza tragiczną pomyłką: Ci,
co wywołują schizmy od takich nie może wyjść poprawa, co by
stała w jakiejkolwiek proporcji do szkód wyrządzonych przez
ich rozłamy[28].
Klemens
Aleksandryjski
Także inny wielki
intelektualista tych czasów, Klemens Aleksandryjski, stosuje
do swoich czasów naukę Pawłową o charyzmatach. Najpierw trzeba
nam zauważyć, że tak jak Apostoł Paweł, tak samo Klemens podkreślał
jak powiedzielibyśmy dzisiaj charyzmat prawdy,
czyli rolę Kościoła we właściwej interpretacji Pisma Świętego: ci, co
odeszli od właściwej drogi, błądzą, ponieważ nie
mają narzędzia oceny prawdy i fałszu. Co to za narzędzie?
Dowiemy się tego, czytając dalej: gdyby je mieli, to wykazywaliby
posłuszeństwo Pismu Świętemu, tymczasem jednak odrzucili owo
narzędzie, a to w ten sposób, że wzgardzili przekazem
Kościoła i nagle przerzucili się na poglądy herezji ludzkich[29].
Tak właśnie powstają fałszerstwa w stosunku do najstarszego i
najbardziej autentycznego Kościoła[30].
Klemens cytuje na innym miejscu
cały fragment 1 Kor 12,7-11, wymienia dziewięć darów:
mądrego słowa, udzielania wiedzy, wiary, charyzmat uzdrawiania, dar
czynienia cudów, głoszenia proroctw, odróżniania
duchów, dar różnych języków, dar tłumaczenia
języków, po czym dodaje:
Prorocy uzyskują
doskonałość w proroctwach, sprawiedliwi w sprawiedliwości, męczennicy
w wyznaniu wiary, inni w jej głoszeniu. Utrzymujemy, że
każdy, kto uwierzył, został napełniony przez Ducha Świętego [
].
Joel, jeden z dwunastu proroków, mówi zupełnie jawnie
tak: «I stanie się po tym, że wyleję Ducha mego na wszelkie
ciało, a synowie wasi i córki będą wygłaszać proroctwa»[31].
Oczywiste dla starożytnych
chrześcijan traktowanie męczeństwa jako charyzmatu Ducha Świętego
udzielonego w obliczu prześladowań prowadzi nas dalej, do jednego z
najważniejszych świadectw pierwotnego Kościoła, opisu męczeństwa
świętych Perpetuy i Felicyty.
d. Nie tylko dla orłów
W starożytnym Kościele o
obietnicy darów Ducha Świętego pisano nie tylko w związku z
uczonymi apologiami i traktatami teologicznymi. Nie zapominano, że
obietnica dotyczyła każdego bez wyjątku, także ludzi prostych, i z
upodobaniem przypominano, że na niewolników i
niewolnice moje wyleję Ducha mego (Dz 2,17; Jl 2,28).
Wspaniałym przykładem może tu być opis męczeństwa św. Perpetuy i
Felicyty z 203 roku, w którym jako najbardziej zdumiewający
dar duchowy przedstawia się heroiczne męczeństwo kobiety fizycznie
słabej, zaś duchowo pełnej mocy. Obok tego wspomina się także dar
proroczy, podając zresztą przejmujące opisy wizji od Boga. Oto jak
autor tego poruszającego tekstu wprowadza nas w lekturę:
Ci, którzy
uważają, że jest tylko jeden dar prorokowania zesłany przez jednego
tylko Ducha Świętego dla wszystkich czasów i pokoleń, niech
zrozumieją, że te ostatnie wydarzenia powinny być traktowane jako
posiadające większą wagę, jako że będąc późniejsze w czasie,
świadczą o wyjątkowej łasce, zesłanej dla czasów najnowszych.
Bowiem «w ostatnich dniach mówi Pan
wyleję ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali ich synowie
i córki; i na niewolników, i niewolnice moje wyleję
Ducha mego; a młodzi ludzie będą mieć widzenia, a starzy sny śnić
będą» (Dz 2,17; Jl 2,28). Tak więc i my zgodnie z otrzymaną
obietnicą, uznajemy i wielce poważamy zarówno nowe proroctwa,
jak i nowe wizje.
I wszystkie inne łaski Ducha
Świętego traktujemy jako narzędzie zamierzone dla dobra Kościoła, bo
przecież został On mu zesłany, aby rozdzielać dary na wszystkich, jak
Bóg każdemu wyznaczył[32].
Dla naszego zrozumienia
duchowości chrześcijan pierwotnego Kościoła niezmiernie ważne jest,
że Perpetua mająca być ochrzczona w niebezpieczeństwie
męczeńskiej śmierci oczekiwała jako dodatkowego daru
(uzupełniającego najważniejsze dary nowego narodzenia i
nowego życia), także charyzmatów: Udzielono nam chrztu.
Duch mnie natchnął, abym w czasie chrztu nie prosiła o nic innego
(petendum ab aqua), tylko o dar wytrzymałości cielesnej[33].
2.
Tertulian: charyzmatycy kontra duszewni
Niezwykle utalentowany, choć
kontrowersyjny pisarz chrześcijański, Tertulian († po 220),
stanowi sam w sobie osobną klasę pisarzy starożytnego
chrześcijaństwa, jako że w jego życiu i twórczości
odzwierciedliły się wszystkie trudne problemy związane z istnieniem
nadzwyczajnych charyzmatów i z problemem ich rozeznawania. W
ciągu swojego życia Tertulian zdążył być poganinem, katechumenem,
katolikiem (krótko) i wrogiem katolicyzmu (dłużej). Rzecz
interesująca, że pod koniec życia oceniał katolików jako
psychików, co można by przetłumaczyć ludzie
duszewni, jako że psyche (dusza), to niższa część
człowieka w porównaniu z pneuma (duchem). Chrześcijanie
wyższego rodzaju w jego ocenie to ludzie duchowi, czyli
pneumatycy. Nic więc dziwnego, że dla Tertuliana w
niekatolickim okresie ludzie prości (by nie rzec: nierozumni i
ignoranci) (simplices, imprudentes, idiotae)
stanowią zwykle większość wierzących[34].
a. Jak działa Duch Święty?
Ale na początku warto zauważyć
coś bardzo interesującego: wydaje się, że w oczach Tertuliana
stosowną okazją prośby o charyzmaty był czas chrztu. Gdy nowo
ochrzczony wychodzi z wody chrztu, czyli z kąpieli nowego
narodzenia, i gdy po raz pierwszy rozkłada ręce do modlitwy
jako nowo narodzony chrześcijanin, wtedy niech z braćmi w Kościele
modli się do Ojca i Pana o charyzmaty: skoro wyciągniecie w
Kościele ręce do modlitwy, wyproście od Pana skarby łaski i uległość
otrzymanym charyzmatom: «Proście, a otrzymacie»[35].
Widać tu wyraźną zbieżność z postawą Perpetuy, która przecież
także wyznała: Duch mnie natchnął, abym w czasie chrztu nie
prosiła o nic innego, tylko o dar wytrzymałości cielesnej. Nic
zresztą dziwnego. Męczeństwo Perpetuy i Felicyty wydarzyło się za
życia Tertuliana, i to na ziemi, która także dla niego była
ojczyzną.
Czytając Tertuliana i szukając
biblijnych tekstów, na które powoływał się w nauce o
charyzmatach, zauważymy pewną prawidłowość. Jest już kolejnym z
pisarzy, do których dzieł zaglądaliśmy, którzy widzieli
główne gwarancje dla charyzmatycznych obdarowań wspólnoty
kościelnej w tekstach Ef 4,8 i Jl 3,1-2 (z wypełnieniem w Dz 2,17):
Stwórca
zapowiedział nadejście charyzmatów od Chrystusa wziętego do
nieba:
«wstąpiwszy na wyżyny»,
to jest do nieba,
«wziął jeńców do
niewoli», to jest i śmierć ludzką, i niewolę,
«rozdał ludziom dary»
(Ef 4,8) to jest łaski, które nazywamy charyzmatami
[
].
Mówi bowiem: «Wyleję
w ostatnich dniach Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i
córki wasze będą prorokować» (Jl 3,1-2)[36].
Tertulian podaje nam listę
charyzmatów, jakie można zaobserwować w Kościele jego czasów.
Sięga przy tym zarówno do Nowego Testamentu, do tekstów
św. Pawła, jak i do Starego Testamentu. W głęboki sposób
porównuje dary opisane przez Apostoła i pokazuje, jak spełniła
się w nich obietnica siedmiu darów Ducha Świętego dana przez
proroka Izajasza. W tym celu Tertulian porządkuje dziewięć
charyzmatów z listy z 1 Kor 12,6-9 według sześciu darów
Ducha z Iz 11,1-2. Jest to bardzo interesujące dopasowanie obu list
do siebie i może nam się przydać także dzisiaj:
«Jednemu dany jest
przez Ducha dar słowa mądrości», a natychmiast Izajasz
ustanowił ducha mądrości.
«Innemu mowa pełna wiedzy»
tu będzie proroctwo ducha rozumu i rady.
«Innemu jeszcze dar wiary»
temu będzie odpowiadał dar pobożności i bojaźni Bożej.
«Innemu łaska uzdrowienia,
innemu dar czynienia cudów» tu będzie duch mocy.
«Innemu proroctwo, innemu
rozpoznawanie duchów, innemu dar języków, innemu łaska
tłumaczenia języków» tu będzie odpowiadał Duch
wiedzy[37].
Charyzmaty służą Tertulianowi
jako ważny argument, kiedy chce wykazać, że wśród chrześcijan
nieustannie działa Ducha Święty. Duch Boży potwierdza prawdę
nauczania o Chrystusie znakami swojej obecności, czyli swoimi darami.
Stwórca będzie mówił nawet w innych językach i
obcymi wargami to potwierdza charyzmat języków,
pisze nasz autor i dodaje zaraz: o kobietach powiedział
[Apostoł], że i one mogą mieć dar prorokowania[38].
Polemizując z heretykiem
Marcjonem, którego nauka o istnieniu innego Boga poza Bogiem
Stwórcą wprowadziła za czasów Tertuliana wiele
zamieszania, pisał:
Niech Marcjon ujawni dary
swojego Boga, jakichś proroków [
], którzy
przepowiadaliby przyszłe rzeczy i wyjawiali skrytości serca, Niech
poda jakiś psalm, niech opowie jakieś widzenie, jakąś modlitwę, byle
tylko duchową, w ekstazie, to jest w odejściu od zmysłów, a
jeżeli trzeba, niech u niego dojdzie do tłumaczenia języka!
Niech mi udowodni, że nawet
niewiasta u niego prorokowała, choćby jedna z najświętszych, wielkich
niewiast. A ja powtórzę: jeśli te zjawiska mogę przytaczać
łatwiej i ja, i z przepisami karności Stwórcy, to bez
wątpienia i Chrystus, i Duch, i apostoł będą należeć do mojego
Boga[39].
Tertulian, w swoim Traktacie
o duszy dowodząc pewnego rodzaju cielesności duszy (co nie musi
nas teraz zajmować), przy okazji zdał relację o sposobie
praktykowania charyzmatów za jego czasów. Zapoznajmy
się z tym tekstem; choć jest nieco dłuższy, to zapewne nie mniej
interesujący dla współczesnego czytelnika:
Uznajemy duchowe
charyzmaty, czyli dary, i my też zasłużyliśmy na osiągnięcie daru
proroczego [
].
Oto mamy pośród nas pewną
siostrę, której przypadł los wyróżnienia rozmaitymi
darami objawienia, których doświadcza w Duchu poprzez
ekstatyczne wizje pośród świętych rytów w dzień Pański
w kościele: rozmawia z aniołami, a czasem nawet z Panem; zarówno
widzi, jak i słyszy tajemne przekazy; rozumie serca niektórych
ludzi, a którym jest to potrzebne rozdziela pomoc. Czy
to podczas czytania Pisma, czy śpiewu psalmu, czy to głoszenia
kazania, czy podczas ofiarowania modlitw, we wszelkich tych posługach
religijnych udzielane jej są okazje i materia do postrzegania wizji.
[
]
Po rozesłaniu ludzi na końcu
świętych obrzędów ma ona zwyczaj donoszenia nam o wszystkim,
co widziała w wizjach (gdyż wszystkie jej przekazy są sprawdzane z
największą troska, by rozeznać ich prawdziwość).
«Pośród innych
rzeczy», mówi, «ukazała mi się dusza w kształcie
cielesnym, a także duch mi się pokazywał [
], tak jakbym mogła
potknąć go ręką, miękki, przezroczysty i o eterycznym kolorze».
Taka była jej wizja i jej
świadkiem był Bóg; a Apostoł przepowiedział usilnie, że będą
«duchowe dary» w Kościele[40].
W komentarzu do tego tekstu nasz
autor znowu wspomina o fragmencie z trzeciego rozdziału Księgi Joela
jako o ważnej biblijnej zapowiedzi, której spełnienie
chrześcijanie oglądają na własne oczy i której skutki
odczuwają na co dzień:
Od Boga, który
obiecał wylać łaskę Ducha na wszelkie ciało i nakazał, by niewolnicy
prorokowali i by niewolnice miały widzenia, i by wypowiadali
proroctwa (por. Dz 2,17; Jl 2,28), muszą pochodzić wszystkie te
wizje, które porównać można do aktualnej łaski Boga,
jako uczciwe, święte, prorocze, natchnione[41].
Tertulian nie tylko opisuje
rozmaite charyzmaty, ale też przypomina hierarchię darów Ducha
Świętego, co ważne jest dla ich właściwego wykorzystania: [Apostoł]
upodobnił jedność naszego ciała do spójności rozmaitych
charyzmatów. Dlatego miłość należy przedkładać
nad wszelkie charyzmaty na mocy podstawowego przykazania, które
i Chrystus potwierdził[42].
Wynika z tego smutna prawda: charyzmaty można zaprzepaścić, jeśli
wykorzysta się je niezgodnie z zamysłem ofiarodawcy, czyli z wolą
Ducha Świętego. Wprawdzie Tertulian, pisząc swoje tyrady Przeciw
Prakseaszowi, wykładał naukę chrześcijańską już w sposób
antykatolicki, to jednak był przynajmniej świadkiem samej zasady
służebności charyzmatów wobec miłości i jedności Kościoła:
Prakseasz, nadęty pychą
męczeństwa z powodu jednego krótkiego pobytu w więzieniu [
],
charyzmaty zaprzepaścił. Albowiem gdy biskup Rzymu uznał już właśnie
objawienia Montana, Pryski i Maksymilii [
], [Prakseasz]
przedstawił mu fałszywe świadectwa przeciw samym prorokom i ich
kościołom [
]; nakłonił [biskupa Rzymu] do odstąpienia od
zamiaru przyjęcia charyzmatyków [
]. Później
uznanie i głoszenie Ducha Świętego odłączyło nas od psychików
[tj. katolików czyli duszewnych][43].
b. Rozdwojone królestwo?
Tertulian, odchodząc od Kościoła
katolickiego, stawał się coraz większym entuzjastą ekstatycznych
stanów duchowych, coraz to nowych proroctw, wizji i objawień,
i niestety coraz bardziej podporządkowywał im swoje
rozumienie chrześcijaństwa. Wywodził, że nawet Apostoł Piotr popadł w
ekstatyczne stany na Górze Przemienienia, co miałoby być
miarodajne dla kolejnych pokoleń chrześcijan:
[
] bronimy
[tezy], że nowym prorokom również przysługuje łaska
ekstazy, to jest odchodzenia od zmysłów. Człowiek jest bowiem
zbudowany w duchu, szczególnie gdy wpatruje się w chwałę Bożą
albo gdy Bóg mówi przez niego, tak że z konieczności
odchodzi od zmysłów, okryty cieniem mocy Bożej. A jeśli o to
wszczyna się kwestie między nami a psychikami [tj. katolikami], to
łatwo udowodnić nawet Piotrowi odchodzenie od rozumu [na Górze
Przemienienia][44].
Co do swoich poglądów,
odbiegających od całej dotychczasowej nauki Kościoła, Tertulian
twierdził, że świadczy o nich trwające w naszej wierze słowo
nowego proroctwa (novae prophatiae sermo)[45].
Takie nowe proroctwa miały według niego taką samą wartość jak
proroctwa Starego Testamentu: [
] jak nauczają stare i
nowe proroctwa[46].
Chociaż Tertulian wciąż używał słowa Kościół, to
jednak stopniowo zaczynał przez to rozumieć nie ten Kościół,
który zastał na ziemi, nawracając się, i w którym
znalazł swoją wiarę w Chrystusa, ale coraz bardziej jakiś Kościół
nowych proroctw, jednym słowem: swój nowy Kościół.
Dlatego w dyskusji z polemistą Tertulian wywodził: będziemy
się odwoływać do duchowej formy i do prorockiej łaski i żądać
będziemy, by przepowiadał także przyszłe wypadki i by wyjawiał
tajniki serca oraz wytłumaczył tajemnice. A skoro rozmówca
nie przytoczy nic takiego ani nie udowodni, to my przedstawimy
i Ducha, i proroctwo Stwórcy, przepowiadające zgodnie w
Kościele jego Boga, którego Duch działa zawsze i którego
obietnice spełniają się, jak długo Kościół istnieje[47].
Wspólnota, do jakiej
przystał Tertulian, była to heretycka grupa ludzi nazywanych
montanistami, gdyż ich nauka pochodziła od nauczyciela o imieniu
Montanus. Przy tej okazji można krótko przypomnieć, co wiemy o
tym Montanusie, który taki zachwyt wzbudzał u Tertuliana.
Euzebiusz pisał o nim około 320 roku (choć być może nieco
stronniczo), co następuje:
Montanus, wychodząc z
siebie i popadając nagle w rodzaj podniecenia czy ekstazy, szalał i
zaczynał bełkotać i wymawiać dziwne rzeczy, prorokując w sposób
sprzeczny z ustalonym zwyczajem w Kościele przekazanym przez tradycję
od początku [
]. Niektórzy zakazywali mu przemawiać,
pamiętni na rozróżnienie uczynione przez Pana i Jego
ostrzeżenie, by mieć się na baczności przed nadchodzącymi fałszywymi
prorokami. Ale inni wyobrażając sobie, że pełni są Ducha Świętego i
daru proroczego, nadymali się pełni uniesienia, a zapominając o
rozróżnieniu Pana, wzywali ducha szalonego, podstępnego i
zwodzącego, a ten ich oszukiwał i zwodził[48].
Choć może to być spojrzenie
nadmiernie wyostrzone i krytyczne, to jakże cenne przez przypomnienie
biblijnej zasady: prorocy mogą być prawdziwi, ale równie
dobrze mogą być fałszywi. Uczył o tym Jezus Chrystus i nauczali tego
Jego Apostołowie. Doświadczały tego kolejne pokolenia chrześcijańskie
i nie ma żadnego powodu, dlaczego i my nie mielibyśmy stawać przed tą
samą trudnością.
Być może, pewne światło na
poglądy Montanusa rzuca fakt, że przed nawróceniem był on
kapłanem bogini Kybele. Była ona czczona w Azji Mniejszej jako Wielka
Macierz Bogów. Kapłani Kybele byli eunuchami, ku czci swojej
patronki urządzali procesje połączone z hałaśliwą muzyką, a podczas
dzikich tańców kaleczyli sobie ciała[49].
Montanus, nawrócony i ochrzczony ok. 155 roku, niedługo po
chrzcie ogłosił, że jest wybranym narzędziem Ducha Świętego. Krytycy
jego nauki twierdzili, że utożsamiał się z Parakletem obiecanym w
czternastym rozdziale Ewangelii Janowej, a nawet że uważał się za
Boga. W każdym razie Montanus głosił, że czas objawienia zbliża się
już ku końcowi i że niedługo nastanie kres świata. W związku z tym
zachęcano jego zwolenników do zgromadzenia się we Frygii, by
tam oczekiwać zstąpienia Niebiańskiego Jeruzalem[50].
Na marginesie warto zauważyć
przenosząc się na chwilę z powrotem do XXI wieku że dzisiaj
zdarza się współczesnym zwolennikom Tertuliana przedstawiać go
jako pierwszego ważnego teologa pentekostalnego[51].
Traktują go jako rodzaj prekursora charyzmatycznego przebudzenia,
mając na myśli całą ewolucję jego poglądów, łącznie z okresem
antykatolickim. Powodem tego jest oczywiście rosnący entuzjazm
Tertuliana dla popadania w duchowe ekstazy, jego podziw dla objawień,
wizji, a w szczególności dla tego wszystkiego, co nazywał
nowym proroctwem. Nic więc dziwnego, że ci, którzy
naczelne miejsce w duchowości chrześcijańskiej rezerwują dla znaków
i cudów, proroctw i wizji, widzą w nim swojego naturalnego
sojusznika.
Czy taki pogląd da się jednak
utrzymać? Trzeba stanąć przed konsekwencjami tej opinii: Tertulian
był entuzjastą nie tylko zjawiska nowych proroctw, ale
oczywiście też ich treści. A do treści tych należało na
przykład nauczanie o niemożliwości odpuszczenia chrześcijaninowi
grzechów ciężkich; trzeba tu przypomnieć naukę Tertuliana o
grzeszności ponownego małżeństwa wdowców, a także przedziwny
wodowstręt w jedzeniu i myciu się. Czy to rzeczywiście
możliwe, aby jakiś charyzmatyczny teolog uważał dzisiaj, że naprawdę
Bóg Ojciec przez Ducha Świętego podyktował montanistom swoją
wolę w takich właśnie sprawach? Zresztą przekonajmy się sami,
wczytując się w przekonania Tertuliana ukształtowane przez proroctwa
i wizje. Jest to fragment dotyczący katolików, zwanych przez
niego jak pamiętamy «psychikami» (czyli
ludźmi «duszewnymi»). Dla jego zrozumienia musimy
pamiętać, że monogamia oznacza tu zakaz powtórnego małżeństwa
wdowców:
Ich zwierzęcą wiarę
rozpoznaję przez troskę o ciało [
]. Psychicy wzbudzają spory
z Duchem; to dlatego odrzucają Nowe Proroctwo: przecież ani Montanus,
ani [jego uczennice] Pryscylla i Maksymilia nie głoszą innego Boga
[
].
Ogłosiliśmy już obronę
monogamii. Teraz nasza walka jest walką o powściągliwość w diecie
[
].
Mają nam za złe, że nasze
pożywienie nie jest okraszone żadnym mięsem ani sosem, ani żadnym
soczystym owocem; i że nie jemy ani nie pijemy niczego o smaku
winnym; że powstrzymujemy się od kąpieli, co jest w zgodzie z nasza
suchą dietą. [
] Wyrzucają nam stale NOWOŚĆ [
]: albo
jako herezję, [
] albo jako fałszywe proroctwo[52].
Wydaje się więc, że spotykany w
naszych czasach mało krytyczny podziw dla Tertuliana i jego
ulubionych montanistów wynika raczej z upatrywania istoty
chrześcijaństwa w popadaniu w prorocze stany i niecodzienne fenomeny
duchowe. Zjawiska takie, o nie do końca rozeznanym pochodzeniu,
bywają przyjmowane entuzjastycznie, niezależnie od tego, czy ich
skutki zgodne są z ortodoksją chrześcijańską, nawet najluźniej
pojętą. Oto jeszcze jeden przykład treści Tertulianowych nauk:
Mówiąc: «Kiedy
Duch Święty przyjdzie, doprowadzi was do całej prawdy», [Pan]
wystarczająco jasno ukazuje nam, że przyniesie nam takie nauczania,
które będą oceniane jak nowości, jako coś nigdy wcześniej nie
ogłoszonego. [
]
Twierdzimy nawet więcej: że
gdyby nawet Paraklet w naszych dniach ostatecznie [wszystkim] nakazał
dziewictwo i wstrzemięźliwość całkowitą i absolutną, tak by nie
dopuścić, by żar ciała pienił się nawet w jednym małżeństwie, to i
tak nie przykazałby żadnej «nowości»[53].
Gdzie leży przyczyna ewolucji
Tertuliana, która prowadziła go stopniowo do kręgów
ludzi nie uznających możliwości pokuty po grzechu ciężkim,
napawających się wymyślnymi umartwieniami, pogłębiającymi swoją
odrazę do pospolitości katolickiego tłumu oraz
wzmacniającymi podejrzliwość do takich ludzkich instytucji jak
małżeństwo? Po pierwszą odpowiedź sięgnijmy do traktatu Tertuliana O
skromności, gdzie przeciwstawia on Kościół Ducha i Kościół
biskupów. Odrzucając władzę biskupa Kościoła odpuszczania
grzechów ciężkich, pisze wyzywająco do biskupa Rzymu:
Pokaż mi więc teraz,
apostolski panie, prorocze dowody, bym uznał twoją nadprzyrodzoną moc
i przyznał ci władzę odpuszczania takich grzechów! [
]
«Ale», mówisz,
«Kościół ma władzę odpuszczania grzechów».
To uznaję i ja i wyznaję bardziej niż ty; ja, który w osobie
nowych proroków mam samego Parakleta, mówiącego:
«Kościół ma władzę odpuszczania grzechów, ale Ja
nie będę odpuszczać, aby innych nie pociągnęli [do grzechu]»[54].
Jedną z ważnych przyczyn błędów
Tertuliana jest utrata wizji Kościoła katolickiego jako
uprzywilejowanego miejsca działania Ducha Świętego i wprowadzenia na
to miejsce nieomylności własnej osoby: teraz to przecież ja
mam Parakleta, a gwarancją nieomylności są nowe proroctwa. Tak
powstała recepta na utworzenia nowego Kościoła już nie
katolickiego, lecz raczej niezależnego Kościoła pojętego jako
prywatna inicjatywa charyzmatyka, zadufanego w swoje objawienia i
duchowe obdarowania.
c. Niezależny i wolny kościół
Noetusa
Za kolejny przykład powstawania
w pierwotnym chrześcijaństwie wspólnot oddzielających się od
katolickiego Kościoła niech nam posłuży pewien tekst św. Hipolita.
Autor ten niedługo po roku 200 zwięźle opisał swoją obserwację, jak
taki wolny Kościół faktycznie powstawał:
Niejaki Noetos głosił, że
sam jest Mojżeszem, a jego brat Aaronem. Kiedy więc błogosławieni
prezbiterzy dowiedzieli się o głoszonej przez niego nauce, wezwali go
i przesłuchali przed obliczem Kościoła. Noetos początkowo zaprzeczył,
jakoby wyznawał podobne poglądy. Później jednak oddalił się, a
zgromadziwszy wokół siebie gromadkę zwolenników,
usiłował już otwarcie bronić swej nauki. Błogosławieni prezbiterzy
ponownie wezwali go do siebie i udzielili mu nagany. Wówczas
Noetos zaczął z nimi polemizować; pytał: «Czy robię coś złego,
jeśli sławię Chrystusa?». [Prezbiterzy] potępili go i usunęli z
Kościoła. Noetosa zaś ogarnęła taka pycha, że zorganizował szkołę.
Jego zwolennicy usiłują swe twierdzenia poprzeć autorytetem nauki
[Pisma] [
]. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej:
Pismo zawiera słuszną naukę, ale Noetos opacznie ją pojmuje[55].
Mamy tu zarysowane najważniejsze
etapy tego procesu: najpierw głoszenie dziwnej i niepokojącej nauki w
ramach Kościoła katolickiego. Potem reakcję właściwych pasterzy
Kościoła, co prowadzi do wyparcia się swoich poglądów przez
charyzmatycznego przywódcę niepokoju. Jednak nie zaprzestaje
on wcale swej działalności, tyle że teraz dzieje się to już skrycie,
w celu zgromadzenie odpowiedniej ilości zwolenników. Na tym
etapie dobrze służy mu, jak się wydaje, hasło: Przecież ja
też, tak jak wy, głoszę Jezusa co macie mi do zarzucenia?.
W końcu zaś, po postawieniu kategorycznego wymogu podporządkowania
się ustalonej nauce Kościoła, następuje zorganizowanie odrębnych
struktur kościelnych z motywacją: To właśnie my naprawdę
uczymy tak, jak uczy Biblia.
Ten
sam autor, czyli św. Hipolit, w innym dziele z 215 roku o tytule
Tradycja apostolska opisuje, jak w Kościele katolickim obok
ustanawiania biskupów, prezbiterów i diakonów,
udzielano także posług ludziom świeckim: wdowom, lektorom, dziewicom,
subdiakonom. Przy tej okazji dowiadujemy się czegoś interesującego:
liczono się z możliwością pojawienia się charyzmatów wśród
świeckich: Jeśli ktoś pośród świeckich otrzymał dar
uzdrowienia przez objawienia, nie należy nakładać na niego rąk, gdyż
sprawa jest oczywista[56].
Ale dowiadujemy się od Hipolita rzeczy jeszcze ważniejszej:
charyzmaty służą ewangelizacji i jedności Kościoła, którego
autentyczność gwarantują nie prywatne objawienia i osobiste
natchnienia, ale biskupi czuwający razem nad autentycznością
niezmiennej nauki Ewangelii.
PRZYPISY:
[1]
Didache, XI, 3-4; XIII, 1.
[3]
Didache, IX, 1 X, 7; XIV, 1 XV, 2.
[7]
Klemens Rzymski, List do Kościoła w Koryncie, XXXVIII, 1.
[8]
Ignacy Antiocheński, List do Kościoła w Filadelfii, VII.
[9]
Barnaba, List, XVI, 9.
[10]
Hermas, Pasterz, 43,9.
[16]
Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, LXXXVII-LXXXVIII.
[17]
Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, LXXXVII-LXXXVIII.
[18]
Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, XXXIX.
[19]
Justyn Męczennik, 2 Apologia, 6,5-6.
[20]
Ireneusz, Przeciw herezjom, V, 6,1.
[21]
Ireneusz, Przeciw herezjom, II, 32,4.
[22]
Ireneusz, Przeciw herezjom, I, 13,3.
[23]
Ewangelia Filipa, 95.
[24]
Ewangelia Egipcjan, III, 2,42.
[25]
Ireneusz, Przeciw herezjom, III, 11,9.
[26]
Ireneusz, Przeciw herezjom, III, 24,1.
[27]
Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 26,5.
[28]
Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 33,7.
[29]
Klemens Aleksandryjski, Kobierce, VII, 94,6 95,1.
[30]
Klemens Aleksandryjski, Kobierce, VII, 107,2.
[31]
Klemens Aleksandryjski, Kobierce, IV, 132,3 133,1 i
V, 88,1.
[32]
Męczeństwo św. Perpetuy i Felicyty, 1.
[33]
Męczeństwo św. Perpetuy i Felicyty, 3.
[34]
Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, 3,1.
[35]
Tertulian, O chrzcie, 20,5.
[36]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.5.
[37]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.6-8.
[38]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.10.
[39]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.12.
[40]
Tertulian, Traktat o duszy, 9.
[41]
Tertulian, Traktat o duszy, 47.
[42]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.9.
[43]
Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, I, 5-7.
[44]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, IV, 22.4-5.
[45]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, III, 23.4.
[46]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 15.4.
[47]
Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 14.6.
[48]
Euzebiusz, Historia kościelna, V, 16,7-8.
[49]
Mały słownik kultury antycznej, red. L. Winniczuk, Warszawa
1962, s. 178.
[50]
Por. S.M. Burgess, The Spirit and the Church: Antiquity,
Peabody (Mass.) 1984, s. 49-53.
[51]
Por. S.M. Burgess, The Spirit and the Church:
Antiquity, s. 63.
[52]
Tertulian, O poście, 1,1-2.
[53]
Tertulian, O monogamii, II-III.
[54]
Tertulian, O skromności, 21.
[55]
Hipolit, Przeciw Noetosowi, 1-2.
[56]
Hipolit, Tradycja apostolska, 14 .
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze. Prosze zaloguj się i dodaj komentarz. Powered by AkoComment 1.0 beta 2! |