Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę
Start

Menu witryny
Start
Przewodnik po serwisie
- - - - - - -
NAUCZANIE KOŚCIOŁA
- - - - - - -
ODNOWA KOŚCIOŁA
- - - - - - -
DYSKUSJE Z CHRZEŚCIJAŃSKIMI POGLĄDAMI
- - - - - - -
GORĄCE POLEMIKI
- - - - - - -
INNE POLEMIKI
- - - - - - -
Słowo wśród nas
- - - - - - -
Biuletyn
Listy mailingowe
Księga gości
- - - - - - -
Najnowsze artykuły
O nas
Galeria zdjęć
Wieści
- - - - - - -
Linki
Napisz do nas
Szukaj
"JAK BYŁO NA POCZĄTKU" (DZ 11,15) - DARY DUCHOWE PIERWSZYCH CHRZEŚCIJAN PDF Drukuj E-mail
Problemy charyzmatyczne - ZBIÓR ARTYKUŁÓW O PROBLEMACH CHARYZMATYCZNYCH
Napisał KS. ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI   

Dary duchowe w Kościele to temat fascynujący współczesnych chrześcijan. Oczekiwanie na charyzmaty i ich praktykowanie jest szczególnie intensywnie przeżywane w ruchach odnowy Kościoła. Pośród nich jeden ruch wyróżnia się najmocniejszym pragnieniem odnowienia darów duchowych, mianowicie ruch Odnowy w Duchu Świętym, zwany niekiedy inaczej ruchem charyzmatycznym. Oczywiście dążenie do chrześcijańskiego życia w Duchu Świętym wraz z należącymi do tego życia darami duchowymi znajduje swoje oparcie w Piśmie Świętym, najpierw Starego, ale przede wszystkim Nowego Testamentu.

Szczególnie szeroko jest omawiany w Biblii dar proroctwa, i to zarówno w księgach Starego, jak i Nowego Przymierza. Biblia wielokrotnie podkreśla, że dar proroctwa jest jednym z normalnych sposobów działania Ducha Świętego. Jednak z drugiej strony poświęca też wiele miejsca możliwości fałszywych proroctw. Przestróg przed fałszywymi proroctwami znajduje się w niektórych miejscach Pisma Świętego nawet więcej niż zachęt do proroctw prawdziwych (Mt 7,15; Mt 24,11; Dz 13,6; 1 J 4,1; Ap 16,13). Całe długie fragmenty Nowego Testamentu są poświęcone działalności fałszywych proroków (2 P 2,1-22; Jud 5-16). Podobnie ma się rzecz ze „znakami i cudami”. To biblijne sformułowanie z jednej strony odnosi się do działania Bożego Ducha (Rz 15,19; Dz 2,43; Dz 4,30; Dz 5,12), zwłaszcza podczas ewangelizacji. Z drugiej jednak strony opisuje działanie ducha fałszywego, wprowadzającego zamęt, podziały i zwiedzenie (2 Tes 2,9; Ap 19,20).

Wydaje się, że niekiedy bywamy dziś tak zafascynowani biblijnym nauczaniem o prawdziwych proroctwach oraz o autentycznych znakach i cudach, że zapominamy o tym podwójnym nurcie, który jednak w Piśmie Świętym się znajduje. Dlatego proponuję sięgnięcie do tekstów najdawniejszych świadków wiary chrześcijańskiej: do pism bezpośrednich uczniów Apostołów i do uczniów tych uczniów. Może w ten sposób, czerpiąc wiadomości z pierwszej ręki, uda się nam lepiej uchwycić, jak pierwsi chrześcijanie zrozumieli nauczanie Jezusa Chrystusa i Jego Apostołów na temat darów duchowych? Dostępne są liczne pisma chrześcijan z I, II i III wieku. Można się w ten sposób wiele nauczyć na temat słusznego zachwytu pierwszych chrześcijan dla darów, znaków i cudów Bożych: dary te obficie występowały we wspólnotach, które bezpośrednio od Apostołów przejęły chrześcijaństwo. Można też nabrać prawdziwie biblijnego sposobu myślenia o darach Ducha, czyli świadomości potrzeby rozeznawania, czy dary duchowe rzeczywiście wprowadzane są w życie zgodnie z wolą Bożą. Uczniowie apostolscy cechowali się w tej sprawie postawą uformowaną na nauczaniu Jezusa Chrystusa i na orędziu tych, których On sam rozesłał na cały świat.

Ograniczymy się tu tylko do rozważenia niektórych przykładów, kompletny przegląd pism chrześcijan pierwszych wieków zostawiając specjalistom z tej dziedziny. Drugim ograniczeniem będzie skupienie uwagi tylko na tych darach, które dziś nazywane bywają darami epifanijnymi, a to dlatego, że obecnie często bywają przedmiotem baczniejszej uwagi ruchu charyzmatycznego. A więc nasze zainteresowania w niniejszym tekście będą raczej praktyczne niż teoretyczne i nie pretendujące do wyczerpania tematu.

Od razu można zasygnalizować uwagę ogólną: w żadnym z pism pierwszych wieków chrześcijańskich sprawa charyzmatów nie zajmuje naczelnego miejsca. Co więcej, choć są one wspominane często, to zawsze wyraźnie na marginesie innych, o wiele ważniejszych spraw. Nie tylko że nie stanowią szczególnego przedmiotu uwagi żadnego z pisarzy starożytnych, ale ponadto prawie nigdzie nie można spotkać się z praktyką jakiejś konkretnej modlitwy o otrzymanie lub przebudzenie charyzmatów. Raczej po prostu zauważano ich obecność i traktowano je jako dar Boży. Nic też nie wskazuje, jakoby oczekiwano występowania takich darów u każdego chrześcijanina. Chociaż na pewno oczekiwano ich w każdym czasie i w każdej większej społeczności wierzących, to na pewno ani nie u każdego członka takiej wspólnoty ani nawet nie u większości osób. Przekonanie o ich powszechności miało raczej, jak się wydaje, znaczyć, że każdy człowiek zbliżający się do Kościoła wkrótce spotka się z jakimś przykładem działania charyzmatów Bożych.

1. Najtrudniejsze bywa pierwszych sto pięćdziesiąt lat…

a. Co napisali uczniowie uczniów Pana Jezusa?

– Didache

Najstarszy tekst chrześcijański, który nie wchodzi w skład Biblii, to Didache. Specjaliści próbują ustalić dokładniejszą datę powstania tego anonimowego pisma, wysuwając jako prawdopodobny okres jego napisania lata od 70 r. do 100 r. Twierdzą, że niektóre fragmenty mogły powstać jeszcze wcześniej, nawet już około roku 50. W każdym razie Didache ma wszelkie dane po temu, aby elektryzować dzisiejszego czytelnika, a już zwłaszcza uczestnika Odnowy w Duchu Świętym. Dlaczego? Oto mając do dyspozycji tekst starszy od niektórych ksiąg Nowego Testamentu, otrzymujemy prawdziwe okno z widokiem na taki Kościół, jaki zakładali Apostołowie i ich bezpośredni uczniowie. Możemy dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak naprawdę zrozumieli uczniowie nauczanie Jezusa o działaniu Ducha Świętego i jak zrozumieli obiecane skutki Zmartwychwstania Pana. Z Didache możemy też wywnioskować, jaką rangę przypisywano manifestacjom charyzmatycznym wśród pierwszych chrześcijan i jak rozeznawano, które z nich przynoszą pożytek, a które należy odrzucić.

Po pierwsze więc, ten pierwszy podręcznik ewangelizacji poświęca nieco miejsca darom duchowym, choć nie tak dużo, jak mógłby się spodziewać współczesny charyzmatyk: nie wspomina się o szczególniejszej roli charyzmatów w dziele ewangelizowania. O wiele więcej miejsca poświęcono w Didache Eucharystii czy moralności chrześcijańskiej. Spośród darów duchowych w dzisiejszym, potocznym rozumieniu tego słowa Didache wymienia jeden: proroctwo. Autor starożytny poleca cenić sobie ten dar i obficie korzystać z jego dobrodziejstwa. Używając miejscami zamiennie, jak się wydaje, określeń: „prorok” i „apostoł”, pisze: „W sprawie apostołów i proroków postępujcie w taki sposób […]: każdego apostoła, który do was przychodzi, przyjmijcie jak samego Pana […]. Każdy prawdziwy prorok, który chciałby u was osiąść, wart jest swojej strawy”[1]. Jak widać, spodziewano się, że dar proroctwa będzie obecny u kogoś we wspólnocie; jego pojawienie się było oczekiwaną normą. Dar taki należy przyjąć z otwartością serca i cieszyć się nim jako ważną pomocą od Boga w codziennym życiu braterskiej wspólnoty. Trzeba jednak przyznać, że liczono się także z tym, iż w niektórych gminach w Kościele tego daru nie będzie: „Jeśli nie macie proroka, daj [pierwociny] ubogim”[2]. To ważne: z tekstu Didache wynika, że chociaż nie może być wspólnoty bez niedzielnego zgromadzenia na Eucharystii w dzień Pański, bez biskupów i diakonów[3], to jednak bez proroków wspólnota może się obyć (chociaż oczywiście jeśli we wspólnocie są prorocy, to jest to dla niej bardzo pożyteczne).

W Didache podkreśla się bardzo mocno pewien problem: jak tylko pojawił się w tym tekście temat proroków, to zaraz przyłączył się równoległy temat fałszywych proroków. „Nie każdy, kto mówi pod natchnieniem Ducha, jest prorokiem. Jest nim tylko wtedy, gdy żyje na sposób Pana”[4]. Powstaje oczywisty problem: oto pojawia się ktoś, kto twierdzi, że przemawia z natchnienia Ducha Świętego. Jak można sprawdzić, do której z dwóch wymienionych grup proroków należy, aby z jednej strony nie dać się zwieść na manowce, a z drugiej strony nie gasić Ducha?

Pierwsze kryterium podane nam w tym najstarszym pozabiblijnym dokumencie starożytnego chrześcijaństwa brzmi tak: „Jeśliby ktoś przyszedł i nauczał was wszystkiego tego, co zostało wyżej powiedziane, przyjmijcie go. Jeśli jednak ów nauczający zmieni coś i zacznie wykładać inną naukę po to, żeby burzyć, nie słuchajcie go”[5]. To pierwsze kryterium, najstarsze jakie spotkamy u pierwszych chrześcijan, jest odwołaniem się do tego, co dziś nazywamy Tradycją Kościoła. Posługując się tym sprawdzianem, należy się przekonać, czy to, co nam się głosi jako prorocze objawienie duchowe, jest zgodne z tym, czym Kościół żył do tej pory, co otrzymaliśmy w przekazie od poprzedzających nas nauczycieli wiary. Potem dodane są kolejne kryteria: prorok prawdziwy nie będzie nadużywał gościnności, nie może żądać pieniędzy, musi żyć według tego, co głosi[6].

Klemens Rzymski, Ignacy z Antiochii

Gdy dobiegało już końca swoich dni pokolenie tych ludzi, którzy mogli zetknąć się osobiście w swoim życiu z Apostołami Jezusa Chrystusa, powstały inne ważne pisma chrześcijańskie: List Klemensa Rzymskiego, listy biskupa Ignacego z Antiochii i List Barnaby.

Najpierw więc, około roku 95, powstało ważne pismo Klemensa Rzymskiego. Był to list napisany przez niego jako komentarz do sporu wśród chrześcijan w Koryncie. Spór wybuchł około roku 90, a więc może jeszcze za życia Jana Apostoła. Niezmiernie ciekawy jest sposób, w jaki Klemens Rzymski używa słowa „charyzmat”:

„Niech więc zachowa swoją jedność to ciało, które tworzymy razem w Jezusie Chrystusie! Niech każdy okazuje posłuszeństwo temu ze swych bliźnich, który został obdarzony stosownym charyzmatem”[7].

Z kontekstu wynika, że chodzi tu o posłuszeństwo prawnie ustanowionym prezbiterom. Zgodnie z nauczaniem św. Pawła (1 Tm 4,14, 2 Tm 1,6). Klemens nazywa dar pasterzowania wśród wierzących charyzmatem i podporządkowuje mu inne dary, jak dar mądrości lub bezżeństwa.

Piszący kilka lat później biskup Ignacy z Antiochii w równie ciekawy sposób łączy charyzmatyczne objawienie z obowiązkiem posłuszeństwa biskupom w Kościele, jako że to oni są gwarancją trwania w prawdzie: „Nie wiedziałem tego od żadnego człowieka. Duch [Święty] to głosił mówiąc: «Nie czyńcie nic bez biskupa, strzeżcie swego ciała jako świątyni Bożej, kochajcie jedność, unikajcie podziałów»”[8]. Niewiele późniejszy autor Listu Barnaby wspomina krótko charyzmatyczne działanie Ducha takimi słowami: „Bóg mieszka prawdziwie w nas, w domu serca naszego […]. On sam w nas prorokuje, On sam w nas mieszka […]. Oto duchowa świątynia wybudowana dla Pana”[9].

– Pasterz

Powstałe ok. 140-150 roku pismo Hermasa zatytułowane Pasterz cieszyło się wśród starożytnych chrześcijan pierwszych pokoleń niebywałym wzięciem. Dziś jest nieco zapomniane, ale niesłusznie. Także i tu znajdziemy nieco słów o charyzmatycznym działaniu Ducha. Jeśli zapytamy o rangę przypisywaną charyzmatom rozumianym jako dary duchowe, to nie zajmują tutaj z pewnością jakiegoś centralnego miejsca. Najtrafniejszym wydaje się określenie, że są po prostu wspominane.

Najpierw oczywiście mówi się o nich z wdzięczności za wspaniały dar Boga:

„Jeśli człowiek posiadający Ducha Bożego przyjdzie na zgromadzenie mężów sprawiedliwych, którzy mają wiarę w Ducha Bożego, i jeśli to zgromadzenie zwróci się z prośbą do Boga, wówczas napełni owego człowieka czuwający nad nim Anioł ducha proroczego, a człowiek ów napełniony Duchem Świętym przemówi do tłumu tak, jak chce tego Bóg”[10].

Autor Pasterza porusza oczywiście problem sygnalizowany tylekroć przez Jezusa i Jego Apostołów: „Jak może człowiek poznać, kto jest prorokiem, a kto prorokiem fałszywym?”[11]. Gdyż niestety, jak się dowiadujemy, z takim problemem wyznawcy Ewangelii mieli wtedy często do czynienia. W Pasterzu można przeczytać, że istnieje kategoria wierzących, dla których fałszywe proroctwa nie są groźne: to ci, „co są wierni”, są „mocni w wierze i przyodziani w prawdę”. Jednym słowem, trwają niezmiennie w przekazanej im uprzednio prawdzie wiary, a nie są jak ci, co „wątpią i często zmieniają zdanie”[12]. Tradycja wyznawanej wiary wiąże się oczywiście z istniejącym już uprzednio Kościołem, od którego fałszywy prorok stroni, tworząc sobie nowe grupy wyznawców na uboczu: „człowiek taki nie zbliża się do zgromadzenia mężów sprawiedliwych, lecz ich unika, wiąże się z wątpiącymi i próżnymi, a po kątach im prorokuje”[13].

Istnieją też inne kryteria pozwalające poznać prawdziwego proroka. Podobnie jak w Didache, są to kryteria moralne: „na podstawie jego życia poznasz człowieka, który ma ducha Bożego”[14]. Człowiek taki ma być łagodny, spokojny, pokorny, stroniący od próżnej pożądliwości tego świata. Ważne też, że nie on sam ma się wysuwać z roszczeniem posiadania mowy proroczej, gdyż to byłby znak braku jego Bożego posłannictwa: prorok fałszywy „sam się wywyższa, chce mieć pierwsze miejsce, jest zuchwały, bezczelny, gadatliwy”, a także bierze zapłatę[15].

b. Trzecie i czwarte pokolenie świadczy o charyzmatach

Nazwijmy umownie „trzecim i czwartym pokoleniem” środowisko tych pisarzy, który stworzyli wspaniałe dzieła literatury chrześcijańskiej od połowy II wieku aż do początku wieku III. Wtedy właśnie pisali swoje teksty na przykład św. Justyn († ok. 165 r.), św. Ireneusz († 202 r.), Klemens Aleksandryjski († ok. 220 r.) oraz św. Hipolit († 236). Warto nieustannie przypominać sobie, jak niewielka odległość czasowa dzieliła ich od naocznych świadków życia i zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu: uczniem Jana Apostoła był Polikarp († 165); Polikarp spotkał Ireneusza, a Ireneusz z kolei uczył Hipolita. Łańcuch osób przekazujących sobie osobiście wiarę z ust do ust jest bardzo blisko źródła. Jak nigdzie indziej tutaj właśnie odczuwamy w pełni, co to znaczy żywa Tradycja Kościoła.

W Dialogu z Żydem Tryfonem, na pytanie rozmówcy o wypełnienie się proroctwa o darach Ducha z Iz 11,1-2, Justyn tłumaczy, że Duch Święty rozdzielał uprzednio swoje dary wśród wyznawców judaizmu. Obecnie zmienił jednak sposób swojego działania. Justyn powołuje się przy tym na proroctwa biblijne, ale także na konkretne przykłady charyzmatów obecnych we wspólnocie chrześcijańskiej. One to właśnie potwierdzają, że proroctwa Biblii spełniają się w Kościele połowy drugiego wieku:

„Należało, aby takie dary ustąpiły od was [Żydów]; a spocząwszy w Nim [w Chrystusie], znowu – jak przepowiedziano – stały się darami, które z łaski mocy Jego Ducha On sam rozdziela tym, którzy wierzą w Niego, jak On uzna każdego za godnego […]. Zgodnie z tym powiedziano: «Wstąpiwszy do góry wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary» (Ef 4,8). I znowu w innym proroctwie powiedziano: «W ostatnich dniach – mówi Bóg – wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i nawet na niewolników i niewolnice moje, i będą prorokowali» (por. Dz 2,17; Jl 2,28)[16].

Można spotkać między wami kobiety i mężczyzn, którzy posiadają dary Ducha Bożego; dlatego prorokowano, że moce wymienione przez Izajasza spoczną na Nim: nie dlatego, by potrzebował On mocy, ale by nie pozostawały już pomiędzy wami [czyli Żydami]”[17].

Widać wyraźnie, że dla Justyna obecność charyzmatów jest jednym z ważnych dowodów na obecność Ducha Świętego w Kościele oraz na to, że jest to ten sam Duch, który działał wśród proroków Starego Testamentu. Dlatego Justyn pytany o argument za chrześcijaństwem powołuje się między innymi właśnie na dary duchowe:

„Codziennie niektórzy z was stają się uczniami w imieniu Chrystusa i porzucają ścieżkę błędów; otrzymują też dary, jak każdy jest tego godny, oświecony imieniem tego Chrystusa. Gdyż jeden otrzymuje ducha zrozumienia, inny rady, inny mocy, inny uzdrowienia, inny przepowiadania, inny nauczania, inny bojaźni Bożej […].

Prorokowano, że po wstąpieniu Chrystusa do nieba uwolni On nas od błędu i rozda nam dary. A oto te słowa: «Wstąpił do góry, powiódł jeńców w niewolę, rozdał ludziom dary» (Ef 4) […]. My otrzymaliśmy dary od Chrystusa, którzy wstąpił do góry”[18].

Ciekawe, że Justyn widzi w chrześcijanach przede wszystkim obecność siedmiu darów Ducha Świętego wymienionych w Księdze Izajasza (11,1-2), choć splata ich nazwy z innymi obdarowaniami nowotestamentowymi, jak przepowiadanie lub uzdrawianie.

Niezwykłe charyzmaty są też dowodem mocy imienia Jezus. Ważne, że ze słów Justyna możemy się dowiedzieć o stałej obecności takich obdarowań, choć oczywiście trudno nam wyrokować o ich powszechności, czyli o liczbie ludzi, którzy mogliby takimi charyzmatami posługiwać.

„Chrystus stał się człowiekiem i narodził się z woli Boga Ojca dla zbawienia ludzi wierzących i dla zguby demonów, o czym zresztą teraz możecie przekonać się na własne oczy. Licznych bowiem opętanych przez demony w całym świecie, a także w samym waszym mieście waszych obywateli, których żaden zaklinacz ani czarodziej czy magik nie mogli uleczyć, chrześcijanie uleczyli i wciąż leczą wezwaniem imienia Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego pod Poncjuszem Piłatem, wypędzając i uwalniając od demonów trzymających w swej niewoli ludzi”[19].

Niedługo po Justynie żyje i pisze św. Ireneusz. Ten wielki pisarz drugiego stulecia chrześcijaństwa potwierdza, że charyzmaty trwają w Kościele:

„Podobnie [jak za czasów Apostoła Pawła] my też znamy braci w Kościele, którzy posiadają dary prorocze, i którzy przez Ducha mówią wszelkimi rodzajami języków, i ujawniają dla ogólnego dobra ukryte sprawy ludzi, i ogłaszają tajemnice Boże. Ich to Apostoł nazywa «duchowymi», a są duchowymi, gdyż mają udział w Duchu […]”[20].

Ważne, że święty biskup z drugiego wieku powołuje się na czasy Apostoła Pawła: zaświadcza przez to, że w jego opinii Boże plany udzielania charyzmatów swojemu ludowi nie zmieniły się. Dowiadujemy się, że są one normalnym wyposażeniem wspólnoty Kościoła (chociaż nie można sprecyzować, na ile miałyby być częste).

„Prawdziwi uczniowie Jego, którzy od Niego otrzymali łaskę, pełnią w imię Jego dla dobra reszty ludzi takie dziwy, do jakich każdy z nich dar odebrał. Otóż jedni wypędzają demony rzeczywiście i prawdziwie, tak że często ludzie uwolnieni od złych duchów wiarę przyjmują i wstępują do Kościoła. Inni znów znają przyszłość, mają widzenia i mówią proroctwa. Inni zaś przez wkładanie rąk leczą chorych i zdrowie im przywracają, a nawet […] i umarli już powstali i żyli z nami przez wiele lat […]. Nie można zgoła podać liczby charyzmatów, jakie w całym świecie Kościół otrzymuje od Boga i w imię Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego pod Poncjuszem Piłatem”[21].

c. Szkoła prorocza i mówienie w językach, czyli jak odróżnić ziarno od plew

św. Ireneusz

Niezwykle pouczające jest szerokie spojrzenie św. Ireneusza, który dostrzegając pożytek płynący z prawdziwych charyzmatów, nie unika problemu stawienia czoła charyzmatom prowadzącym na manowce. Było to bardzo aktualne za jego czasów. Oprócz katolików o charyzmatach mówili też bardzo wiele gnostycy, a więc ludzie z pogranicza chrześcijaństwa i kultów mistyczno-filozoficznych. Jeden z nich, Markus, uczeń słynnego gnostyka Walentyniana, prowadził nawet instytucję, którą można by określić jako szkołę proroczą. Markus uczył tam prorokowania według swojej metody i szczęśliwie mamy dokładny opis tego, jak takie pseudoprorocze szkolenie wyglądało. Markus zapewniał, że uczniowie i uczennice jego szkoły zostawali obdarowani specjalną łaską (czyli Charis):

„«Niewiasto, oto Charis spoczęła na tobie: otwórz usta i prorokuj». A ona zaraz nadyma się próżnością uniesiona tymi słowami i wielce poruszona w duszy oczekiwaniem, że oto ona ma prorokować!

Jej serce z emocji bije gwałtownie, zbiera w sobie niezbędną śmiałość i w swej próżności wyzywająco wymawia jakiś nonsens, który jej przyjdzie na myśl, jak tego można oczekiwać od kogoś nadętego pustym duchem […]. Od tej pory uważa się za prorokinię i dzięki składa Markusowi, że udzielił jej ze swej Charis[22].

Według gnostyków nie każdy wierzący i ochrzczony był prawdziwym chrześcijaninem. Nie, to w ich oczach był tylko jakiś „zwykły chrześcijanin”. Natomiast prawdziwym uczniem był dopiero ten, który „ma Ducha”. Gnostycy wyraźnie przeciwstawiali „zwykły” chrzest swojemu wyższemu uduchowieniu i wywodzili, że tylko oni mogą naprawdę zasługiwać na imię chrześcijan. Czytamy o tym na przykład w jednej z gnostyckich pseudoewangelii, Ewangelii Filipa:

„Namaszczenie przewyższa chrzest, bowiem z powodu namaszczenia nazywa się nas chrześcijanami, a nie z powodu chrztu. I z powodu namaszczenia [Jezus] został nazwany Chrystusem. Ojciec bowiem namaścił Syna, Syn zaś namaścił apostołów, apostołowie zaś namaścili nas. Kto został namaszczony, posiada Pełnię, ma zmartwychwstanie, światłość, krzyż, Ducha Świętego”[23].

Owszem, jak widzieliśmy już wcześniej, Ireneusz pisał z aprobatą o znanych mu braciach w Kościele, „którzy posiadają dary prorocze i którzy przez Ducha mówią wszelkimi rodzajami języków”. Jednak temu uczonemu chrześcijaninowi z II wieku nie mogło to zamknąć oczu na fakt, że modlitwa językami nie jest automatycznie dowodem prawdziwej wiary. W pismach gnostyckich pojawiają się zapisy uderzająco podobne do glosolalii, na przykład taki jak ten: „O, prawdziwie Jedyny! O, tesseus, mazareus, jessedekeus, O, wodo żyjąca! […] iiii oooo uuuu OOOO aaaa”[24]. A jednak ta glosolalia II wieku pochodzi ze środowiska gnostyków, ewidentnie odchodzącego od ewangelicznej wiary głoszonej przez biskupów Kościoła powszechnego.

Ireneusz, jako nauczyciel wiary, stał więc przed tym samym problemem, który towarzyszył – jak widzieliśmy – jego poprzednikom od pierwszych dziesięcioleci istnienia chrześcijaństwa. Problem ten brzmiał: Jak odróżnić charyzmaty wykorzystywane zgodnie z zamysłem Bożym od działania charyzmatów w nurtach heretyckich lub zgoła niechrześcijańskich? Rozwiązanie Ireneusza szło – rzecz jasna – po tej samej linii, której uczyli Apostołowie i ich bezpośredni uczniowie.

Rozwiązaniem dylematu, jak wychwycić w nadzwyczajnych darach duchowych działania Ducha Świętego i działania ducha zamieszania i błędu, była wierność Tradycji Kościoła. O montanistach na przykład, którzy uczyli, że nie ma Ducha proroczego w Kościele katolickim, Ireneusz twierdził, że oddzielili się od życiodajnej wspólnoty braci i sióstr katolickiego Kościoła, w której od początku istniał dar prorokowania i nigdy nie przestał być obecny:

„Chcąc udaremnić dar Ducha Świętego, który w ostatnich czasach według upodobania Ojca wylał się na rodzaj ludzki, nie przyjmują Ewangelii w postaci Janowej, w której Pan obiecał zesłać Parakleta. Odrzucają więc jednocześnie i Ewangelię, i Ducha proroczego. Nieszczęśni, bo nie chcąc przyjąć pseudoproroków, wyganiają zarazem łaskę proroctwa z Kościoła […]. Tacy nie uznają również apostoła Pawła, albowiem w pierwszym swym Liście do Koryntian szczegółowo opisał charyzmaty proroctwa i wspomniał mężczyzn i kobiety prorokujących w Kościele”[25].

Ireneusz przywołał nauczanie św. Pawła o charyzmatach z I Listu do Koryntian. Przypomniał nie tylko fakt występowania charyzmatów, ale także apostolskie nauczanie o hierarchii kościelnego porządku. Na straży porządku w Kościele stoją najpierw Apostołowie, a dopiero potem prorocy, nauczyciele i mający dar czynienia cudów. Zgodnie zaś z nauką pierwszych uczniów oraz Klemensa Rzymskiego i Ignacego z Antiochii, za następców Apostołów uważał biskupów mających obowiązek czuwania nad autentycznością nauki Ewangelii:

„Trzymajmy się nauki Kościoła, bo ona jest zawsze ta sama i trwa niezmiennie, a ma świadectwo proroków, apostołów i wszystkich uczniów […]. Bóg w Kościele ustanowił apostołów, proroków i wszelkie inne działania Ducha. Uczestnictwa w Nim nie mają ci, co nie biegną do Kościoła […]. Albowiem gdzie Kościół, tam i Duch Boży, a gdzie Duch Boży, tam Kościół i wszelka łaska – Duch zaś jest prawdą”[26].

Ukoronowaniem nauki św. Ireneusza o charyzmatach jest nauczanie o charyzmacie prawdy, dzięki któremu wszystkie inne charyzmaty znajdują bezpieczne miejsce swojego rozwoju. Pisze, że skoro „zwierzchnicy w Kościele mają następstwo od apostołów”, to wraz „z następstwem biskupstwa otrzymali oni niezatarty charyzmat prawdy (charisma veritatis certum)”. Z tego powodu „prawdy należy się uczyć tam, gdzie Pan złożył swoje charyzmaty”, a to znaczy „u tych, którzy od Apostołów odziedziczyli kościelną sukcesję, zasady zdrowego postępowania”, a z nimi „skarb nieprzeinaczonej nauki”. Tacy właśnie ludzie „tłumaczą nam Pismo św. bez obawy pomyłki”[27]. Owszem, zdarzają się w Kościele grzechy i pomyłki, ale próba ich leczenia przez rozłamy i usiłowanie tworzenia struktur alternatywnych jest w oczach Ireneusza tragiczną pomyłką: „Ci, co wywołują schizmy – od takich nie może wyjść poprawa, co by stała w jakiejkolwiek proporcji do szkód wyrządzonych przez ich rozłamy”[28].

Klemens Aleksandryjski

Także inny wielki intelektualista tych czasów, Klemens Aleksandryjski, stosuje do swoich czasów naukę Pawłową o charyzmatach. Najpierw trzeba nam zauważyć, że tak jak Apostoł Paweł, tak samo Klemens podkreślał – jak powiedzielibyśmy dzisiaj – „charyzmat prawdy”, czyli rolę Kościoła we właściwej interpretacji Pisma Świętego: ci, co „odeszli od właściwej drogi, błądzą”, ponieważ „nie mają narzędzia oceny prawdy i fałszu”. Co to za narzędzie? Dowiemy się tego, czytając dalej: gdyby je mieli, to „wykazywaliby posłuszeństwo Pismu Świętemu”, tymczasem jednak odrzucili owo narzędzie, a to w ten sposób, że „wzgardzili przekazem Kościoła i nagle przerzucili się na poglądy herezji ludzkich”[29]. Tak właśnie powstają „fałszerstwa w stosunku do najstarszego i najbardziej autentycznego Kościoła”[30].

Klemens cytuje na innym miejscu cały fragment 1 Kor 12,7-11, wymienia dziewięć darów: mądrego słowa, udzielania wiedzy, wiary, charyzmat uzdrawiania, dar czynienia cudów, głoszenia proroctw, odróżniania duchów, dar różnych języków, dar tłumaczenia języków, po czym dodaje:

„Prorocy uzyskują doskonałość w proroctwach, sprawiedliwi w sprawiedliwości, męczennicy w wyznaniu wiary, inni w jej głoszeniu”. „Utrzymujemy, że każdy, kto uwierzył, został napełniony przez Ducha Świętego […]. Joel, jeden z dwunastu proroków, mówi zupełnie jawnie tak: «I stanie się po tym, że wyleję Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki będą wygłaszać proroctwa»”[31].

Oczywiste dla starożytnych chrześcijan traktowanie męczeństwa jako charyzmatu Ducha Świętego udzielonego w obliczu prześladowań prowadzi nas dalej, do jednego z najważniejszych świadectw pierwotnego Kościoła, opisu męczeństwa świętych Perpetuy i Felicyty.

d. Nie tylko dla orłów

W starożytnym Kościele o obietnicy darów Ducha Świętego pisano nie tylko w związku z uczonymi apologiami i traktatami teologicznymi. Nie zapominano, że obietnica dotyczyła każdego bez wyjątku, także ludzi prostych, i z upodobaniem przypominano, że „na niewolników i niewolnice moje wyleję Ducha mego” (Dz 2,17; Jl 2,28). Wspaniałym przykładem może tu być opis męczeństwa św. Perpetuy i Felicyty z 203 roku, w którym jako najbardziej zdumiewający dar duchowy przedstawia się heroiczne męczeństwo kobiety fizycznie słabej, zaś duchowo pełnej mocy. Obok tego wspomina się także dar proroczy, podając zresztą przejmujące opisy wizji od Boga. Oto jak autor tego poruszającego tekstu wprowadza nas w lekturę:

„Ci, którzy uważają, że jest tylko jeden dar prorokowania zesłany przez jednego tylko Ducha Świętego dla wszystkich czasów i pokoleń, niech zrozumieją, że te ostatnie wydarzenia powinny być traktowane jako posiadające większą wagę, jako że będąc późniejsze w czasie, świadczą o wyjątkowej łasce, zesłanej dla czasów najnowszych. Bowiem «w ostatnich dniach – mówi Pan – wyleję ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali ich synowie i córki; i na niewolników, i niewolnice moje wyleję Ducha mego; a młodzi ludzie będą mieć widzenia, a starzy sny śnić będą» (Dz 2,17; Jl 2,28). Tak więc i my zgodnie z otrzymaną obietnicą, uznajemy i wielce poważamy zarówno nowe proroctwa, jak i nowe wizje.

I wszystkie inne łaski Ducha Świętego traktujemy jako narzędzie zamierzone dla dobra Kościoła, bo przecież został On mu zesłany, aby rozdzielać dary na wszystkich, jak Bóg każdemu wyznaczył”[32].

Dla naszego zrozumienia duchowości chrześcijan pierwotnego Kościoła niezmiernie ważne jest, że Perpetua – mająca być ochrzczona w niebezpieczeństwie męczeńskiej śmierci – oczekiwała jako dodatkowego daru (uzupełniającego najważniejsze dary – nowego narodzenia i nowego życia), także charyzmatów: „Udzielono nam chrztu. Duch mnie natchnął, abym w czasie chrztu nie prosiła o nic innego (petendum ab aqua), tylko o dar wytrzymałości cielesnej”[33].

2. Tertulian: charyzmatycy kontra „duszewni”

Niezwykle utalentowany, choć kontrowersyjny pisarz chrześcijański, Tertulian († po 220), stanowi sam w sobie osobną klasę pisarzy starożytnego chrześcijaństwa, jako że w jego życiu i twórczości odzwierciedliły się wszystkie trudne problemy związane z istnieniem nadzwyczajnych charyzmatów i z problemem ich rozeznawania. W ciągu swojego życia Tertulian zdążył być poganinem, katechumenem, katolikiem (krótko) i wrogiem katolicyzmu (dłużej). Rzecz interesująca, że pod koniec życia oceniał katolików jako „psychików”, co można by przetłumaczyć „ludzie duszewni”, jako że psyche (dusza), to niższa część człowieka w porównaniu z pneuma (duchem). Chrześcijanie wyższego rodzaju w jego ocenie to ludzie „duchowi”, czyli „pneumatycy”. Nic więc dziwnego, że dla Tertuliana w niekatolickim okresie „ludzie prości (by nie rzec: nierozumni i ignoranci) (simplices, imprudentes, idiotae) stanowią zwykle większość wierzących”[34].

a. Jak działa Duch Święty?

Ale na początku warto zauważyć coś bardzo interesującego: wydaje się, że w oczach Tertuliana stosowną okazją prośby o charyzmaty był czas chrztu. Gdy nowo ochrzczony wychodzi z wody chrztu, czyli z „kąpieli nowego narodzenia”, i gdy po raz pierwszy rozkłada ręce do modlitwy jako nowo narodzony chrześcijanin, wtedy niech z braćmi w Kościele modli się do Ojca i Pana o charyzmaty: „skoro wyciągniecie w Kościele ręce do modlitwy, wyproście od Pana skarby łaski i uległość otrzymanym charyzmatom: «Proście, a otrzymacie»”[35]. Widać tu wyraźną zbieżność z postawą Perpetuy, która przecież także wyznała: „Duch mnie natchnął, abym w czasie chrztu nie prosiła o nic innego, tylko o dar wytrzymałości cielesnej”. Nic zresztą dziwnego. Męczeństwo Perpetuy i Felicyty wydarzyło się za życia Tertuliana, i to na ziemi, która także dla niego była ojczyzną.

Czytając Tertuliana i szukając biblijnych tekstów, na które powoływał się w nauce o charyzmatach, zauważymy pewną prawidłowość. Jest już kolejnym z pisarzy, do których dzieł zaglądaliśmy, którzy widzieli główne gwarancje dla charyzmatycznych obdarowań wspólnoty kościelnej w tekstach Ef 4,8 i Jl 3,1-2 (z wypełnieniem w Dz 2,17):

„Stwórca zapowiedział nadejście charyzmatów od Chrystusa wziętego do nieba:
«wstąpiwszy na wyżyny», to jest do nieba,
«wziął jeńców do niewoli», to jest i śmierć ludzką, i niewolę,
«rozdał ludziom dary» (Ef 4,8) – to jest łaski, które nazywamy charyzmatami […].
Mówi bowiem: «Wyleję w ostatnich dniach Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki wasze będą prorokować» (Jl 3,1-2)”[36].

Tertulian podaje nam listę charyzmatów, jakie można zaobserwować w Kościele jego czasów. Sięga przy tym zarówno do Nowego Testamentu, do tekstów św. Pawła, jak i do Starego Testamentu. W głęboki sposób porównuje dary opisane przez Apostoła i pokazuje, jak spełniła się w nich obietnica siedmiu darów Ducha Świętego dana przez proroka Izajasza. W tym celu Tertulian porządkuje dziewięć charyzmatów z listy z 1 Kor 12,6-9 według sześciu darów Ducha z Iz 11,1-2. Jest to bardzo interesujące dopasowanie obu list do siebie i może nam się przydać także dzisiaj:

„«Jednemu dany jest przez Ducha dar słowa mądrości», a natychmiast Izajasz ustanowił ducha mądrości.
«Innemu mowa pełna wiedzy» – tu będzie proroctwo ducha rozumu i rady.
«Innemu jeszcze dar wiary» – temu będzie odpowiadał dar pobożności i bojaźni Bożej.
«Innemu łaska uzdrowienia, innemu dar czynienia cudów» – tu będzie duch mocy.
«Innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków, innemu łaska tłumaczenia języków» – tu będzie odpowiadał Duch wiedzy”[37].

Charyzmaty służą Tertulianowi jako ważny argument, kiedy chce wykazać, że wśród chrześcijan nieustannie działa Ducha Święty. Duch Boży potwierdza prawdę nauczania o Chrystusie znakami swojej obecności, czyli swoimi darami. „Stwórca będzie mówił nawet w innych językach i obcymi wargami – to potwierdza charyzmat języków”, pisze nasz autor i dodaje zaraz: „o kobietach powiedział [Apostoł], że i one mogą mieć dar prorokowania”[38].

Polemizując z heretykiem Marcjonem, którego nauka o istnieniu innego Boga poza Bogiem Stwórcą wprowadziła za czasów Tertuliana wiele zamieszania, pisał:

„Niech Marcjon ujawni dary swojego Boga, jakichś proroków […], którzy przepowiadaliby przyszłe rzeczy i wyjawiali skrytości serca, Niech poda jakiś psalm, niech opowie jakieś widzenie, jakąś modlitwę, byle tylko duchową, w ekstazie, to jest w odejściu od zmysłów, a jeżeli trzeba, niech u niego dojdzie do tłumaczenia języka!

Niech mi udowodni, że nawet niewiasta u niego prorokowała, choćby jedna z najświętszych, wielkich niewiast. A ja powtórzę: jeśli te zjawiska mogę przytaczać łatwiej i ja, i z przepisami karności Stwórcy, to bez wątpienia i Chrystus, i Duch, i apostoł będą należeć do mojego Boga”[39].

Tertulian, w swoim Traktacie o duszy dowodząc pewnego rodzaju cielesności duszy (co nie musi nas teraz zajmować), przy okazji zdał relację o sposobie praktykowania charyzmatów za jego czasów. Zapoznajmy się z tym tekstem; choć jest nieco dłuższy, to zapewne nie mniej interesujący dla współczesnego czytelnika:

„Uznajemy duchowe charyzmaty, czyli dary, i my też zasłużyliśmy na osiągnięcie daru proroczego […].

Oto mamy pośród nas pewną siostrę, której przypadł los wyróżnienia rozmaitymi darami objawienia, których doświadcza w Duchu poprzez ekstatyczne wizje pośród świętych rytów w dzień Pański w kościele: rozmawia z aniołami, a czasem nawet z Panem; zarówno widzi, jak i słyszy tajemne przekazy; rozumie serca niektórych ludzi, a którym jest to potrzebne – rozdziela pomoc. Czy to podczas czytania Pisma, czy śpiewu psalmu, czy to głoszenia kazania, czy podczas ofiarowania modlitw, we wszelkich tych posługach religijnych udzielane jej są okazje i materia do postrzegania wizji. […]

Po rozesłaniu ludzi na końcu świętych obrzędów ma ona zwyczaj donoszenia nam o wszystkim, co widziała w wizjach (gdyż wszystkie jej przekazy są sprawdzane z największą troska, by rozeznać ich prawdziwość).

«Pośród innych rzeczy», mówi, «ukazała mi się dusza w kształcie cielesnym, a także duch mi się pokazywał […], tak jakbym mogła potknąć go ręką, miękki, przezroczysty i o eterycznym kolorze».

Taka była jej wizja i jej świadkiem był Bóg; a Apostoł przepowiedział usilnie, że będą «duchowe dary» w Kościele”[40].

W komentarzu do tego tekstu nasz autor znowu wspomina o fragmencie z trzeciego rozdziału Księgi Joela jako o ważnej biblijnej zapowiedzi, której spełnienie chrześcijanie oglądają na własne oczy i której skutki odczuwają na co dzień:

„Od Boga, który obiecał wylać łaskę Ducha na wszelkie ciało i nakazał, by niewolnicy prorokowali i by niewolnice miały widzenia, i by wypowiadali proroctwa (por. Dz 2,17; Jl 2,28), muszą pochodzić wszystkie te wizje, które porównać można do aktualnej łaski Boga, jako uczciwe, święte, prorocze, natchnione”[41].

Tertulian nie tylko opisuje rozmaite charyzmaty, ale też przypomina hierarchię darów Ducha Świętego, co ważne jest dla ich właściwego wykorzystania: „[Apostoł] upodobnił jedność naszego ciała do spójności rozmaitych charyzmatów”. Dlatego „miłość należy przedkładać nad wszelkie charyzmaty na mocy podstawowego przykazania, które i Chrystus potwierdził”[42]. Wynika z tego smutna prawda: charyzmaty można zaprzepaścić, jeśli wykorzysta się je niezgodnie z zamysłem ofiarodawcy, czyli z wolą Ducha Świętego. Wprawdzie Tertulian, pisząc swoje tyrady Przeciw Prakseaszowi, wykładał naukę chrześcijańską już w sposób antykatolicki, to jednak był przynajmniej świadkiem samej zasady służebności charyzmatów wobec miłości i jedności Kościoła:

„Prakseasz, nadęty pychą męczeństwa z powodu jednego krótkiego pobytu w więzieniu […], charyzmaty zaprzepaścił. Albowiem gdy biskup Rzymu uznał już właśnie objawienia Montana, Pryski i Maksymilii […], [Prakseasz] przedstawił mu fałszywe świadectwa przeciw samym prorokom i ich kościołom […]; nakłonił [biskupa Rzymu] do odstąpienia od zamiaru przyjęcia charyzmatyków […]. Później uznanie i głoszenie Ducha Świętego odłączyło nas od psychików [tj. katolików – czyli duszewnych]”[43].

b. Rozdwojone królestwo?

Tertulian, odchodząc od Kościoła katolickiego, stawał się coraz większym entuzjastą ekstatycznych stanów duchowych, coraz to nowych proroctw, wizji i objawień, i – niestety – coraz bardziej podporządkowywał im swoje rozumienie chrześcijaństwa. Wywodził, że nawet Apostoł Piotr popadł w ekstatyczne stany na Górze Przemienienia, co miałoby być miarodajne dla kolejnych pokoleń chrześcijan:

„[…] bronimy [tezy], że nowym prorokom również przysługuje łaska ekstazy, to jest odchodzenia od zmysłów. Człowiek jest bowiem zbudowany w duchu, szczególnie gdy wpatruje się w chwałę Bożą albo gdy Bóg mówi przez niego, tak że z konieczności odchodzi od zmysłów, okryty cieniem mocy Bożej. A jeśli o to wszczyna się kwestie między nami a psychikami [tj. katolikami], to łatwo udowodnić nawet Piotrowi odchodzenie od rozumu [na Górze Przemienienia]”[44].

Co do swoich poglądów, odbiegających od całej dotychczasowej nauki Kościoła, Tertulian twierdził, że świadczy o nich „trwające w naszej wierze słowo nowego proroctwa (novae prophatiae sermo)”[45]. Takie nowe proroctwa miały według niego taką samą wartość jak proroctwa Starego Testamentu: „[…] jak nauczają stare i nowe proroctwa”[46]. Chociaż Tertulian wciąż używał słowa „Kościół”, to jednak stopniowo zaczynał przez to rozumieć nie ten Kościół, który zastał na ziemi, nawracając się, i w którym znalazł swoją wiarę w Chrystusa, ale coraz bardziej jakiś Kościół nowych proroctw, jednym słowem: swój nowy Kościół. Dlatego w dyskusji z polemistą Tertulian wywodził: „będziemy się odwoływać do duchowej formy i do prorockiej łaski i żądać będziemy, by przepowiadał także przyszłe wypadki i by wyjawiał tajniki serca oraz wytłumaczył tajemnice”. A skoro rozmówca „nie przytoczy nic takiego ani nie udowodni, to my przedstawimy i Ducha, i proroctwo Stwórcy, przepowiadające zgodnie w Kościele jego Boga, którego Duch działa zawsze i którego obietnice spełniają się, jak długo Kościół istnieje”[47].

Wspólnota, do jakiej przystał Tertulian, była to heretycka grupa ludzi nazywanych montanistami, gdyż ich nauka pochodziła od nauczyciela o imieniu Montanus. Przy tej okazji można krótko przypomnieć, co wiemy o tym Montanusie, który taki zachwyt wzbudzał u Tertuliana. Euzebiusz pisał o nim około 320 roku (choć być może nieco stronniczo), co następuje:

„Montanus, wychodząc z siebie i popadając nagle w rodzaj podniecenia czy ekstazy, szalał i zaczynał bełkotać i wymawiać dziwne rzeczy, prorokując w sposób sprzeczny z ustalonym zwyczajem w Kościele przekazanym przez tradycję od początku […]. Niektórzy zakazywali mu przemawiać, pamiętni na rozróżnienie uczynione przez Pana i Jego ostrzeżenie, by mieć się na baczności przed nadchodzącymi fałszywymi prorokami. Ale inni wyobrażając sobie, że pełni są Ducha Świętego i daru proroczego, nadymali się pełni uniesienia, a zapominając o rozróżnieniu Pana, wzywali ducha szalonego, podstępnego i zwodzącego, a ten ich oszukiwał i zwodził”[48].

Choć może to być spojrzenie nadmiernie wyostrzone i krytyczne, to jakże cenne przez przypomnienie biblijnej zasady: prorocy mogą być prawdziwi, ale równie dobrze mogą być fałszywi. Uczył o tym Jezus Chrystus i nauczali tego Jego Apostołowie. Doświadczały tego kolejne pokolenia chrześcijańskie i nie ma żadnego powodu, dlaczego i my nie mielibyśmy stawać przed tą samą trudnością.

Być może, pewne światło na poglądy Montanusa rzuca fakt, że przed nawróceniem był on kapłanem bogini Kybele. Była ona czczona w Azji Mniejszej jako Wielka Macierz Bogów. Kapłani Kybele byli eunuchami, ku czci swojej patronki urządzali procesje połączone z hałaśliwą muzyką, a podczas dzikich tańców kaleczyli sobie ciała[49]. Montanus, nawrócony i ochrzczony ok. 155 roku, niedługo po chrzcie ogłosił, że jest wybranym narzędziem Ducha Świętego. Krytycy jego nauki twierdzili, że utożsamiał się z Parakletem obiecanym w czternastym rozdziale Ewangelii Janowej, a nawet że uważał się za Boga. W każdym razie Montanus głosił, że czas objawienia zbliża się już ku końcowi i że niedługo nastanie kres świata. W związku z tym zachęcano jego zwolenników do zgromadzenia się we Frygii, by tam oczekiwać zstąpienia Niebiańskiego Jeruzalem[50].

Na marginesie warto zauważyć – przenosząc się na chwilę z powrotem do XXI wieku – że dzisiaj zdarza się współczesnym zwolennikom Tertuliana przedstawiać go jako „pierwszego ważnego teologa pentekostalnego”[51]. Traktują go jako rodzaj prekursora charyzmatycznego przebudzenia, mając na myśli całą ewolucję jego poglądów, łącznie z okresem antykatolickim. Powodem tego jest oczywiście rosnący entuzjazm Tertuliana dla popadania w duchowe ekstazy, jego podziw dla objawień, wizji, a w szczególności dla tego wszystkiego, co nazywał „nowym proroctwem”. Nic więc dziwnego, że ci, którzy naczelne miejsce w duchowości chrześcijańskiej rezerwują dla znaków i cudów, proroctw i wizji, widzą w nim swojego naturalnego sojusznika.

Czy taki pogląd da się jednak utrzymać? Trzeba stanąć przed konsekwencjami tej opinii: Tertulian był entuzjastą nie tylko zjawiska nowych proroctw, ale oczywiście też ich treści. A do treści tych należało na przykład nauczanie o niemożliwości odpuszczenia chrześcijaninowi grzechów ciężkich; trzeba tu przypomnieć naukę Tertuliana o grzeszności ponownego małżeństwa wdowców, a także przedziwny „wodowstręt” w jedzeniu i myciu się. Czy to rzeczywiście możliwe, aby jakiś charyzmatyczny teolog uważał dzisiaj, że naprawdę Bóg Ojciec przez Ducha Świętego podyktował montanistom swoją wolę w takich właśnie sprawach? Zresztą przekonajmy się sami, wczytując się w przekonania Tertuliana ukształtowane przez proroctwa i wizje. Jest to fragment dotyczący katolików, zwanych przez niego – jak pamiętamy – «psychikami» (czyli ludźmi «duszewnymi»). Dla jego zrozumienia musimy pamiętać, że monogamia oznacza tu zakaz powtórnego małżeństwa wdowców:

Ich „zwierzęcą wiarę rozpoznaję przez troskę o ciało […]. Psychicy wzbudzają spory z Duchem; to dlatego odrzucają Nowe Proroctwo: przecież ani Montanus, ani [jego uczennice] Pryscylla i Maksymilia nie głoszą innego Boga […].

Ogłosiliśmy już obronę monogamii. Teraz nasza walka jest walką o powściągliwość w diecie […].

Mają nam za złe, że nasze pożywienie nie jest okraszone żadnym mięsem ani sosem, ani żadnym soczystym owocem; i że nie jemy ani nie pijemy niczego o smaku winnym; że powstrzymujemy się od kąpieli, co jest w zgodzie z nasza suchą dietą. […] Wyrzucają nam stale NOWOŚĆ […]: albo jako herezję, […] albo jako fałszywe proroctwo”[52].

Wydaje się więc, że spotykany w naszych czasach mało krytyczny podziw dla Tertuliana i jego ulubionych montanistów wynika raczej z upatrywania istoty chrześcijaństwa w popadaniu w prorocze stany i niecodzienne fenomeny duchowe. Zjawiska takie, o nie do końca rozeznanym pochodzeniu, bywają przyjmowane entuzjastycznie, niezależnie od tego, czy ich skutki zgodne są z ortodoksją chrześcijańską, nawet najluźniej pojętą. Oto jeszcze jeden przykład treści Tertulianowych nauk:

„Mówiąc: «Kiedy Duch Święty przyjdzie, doprowadzi was do całej prawdy», [Pan] wystarczająco jasno ukazuje nam, że przyniesie nam takie nauczania, które będą oceniane jak nowości, jako coś nigdy wcześniej nie ogłoszonego. […]

Twierdzimy nawet więcej: że gdyby nawet Paraklet w naszych dniach ostatecznie [wszystkim] nakazał dziewictwo i wstrzemięźliwość całkowitą i absolutną, tak by nie dopuścić, by żar ciała pienił się nawet w jednym małżeństwie, to i tak nie przykazałby żadnej «nowości»”[53].

Gdzie leży przyczyna ewolucji Tertuliana, która prowadziła go stopniowo do kręgów ludzi nie uznających możliwości pokuty po grzechu ciężkim, napawających się wymyślnymi umartwieniami, pogłębiającymi swoją odrazę do „pospolitości katolickiego tłumu” oraz wzmacniającymi podejrzliwość do takich ludzkich instytucji jak małżeństwo? Po pierwszą odpowiedź sięgnijmy do traktatu Tertuliana O skromności, gdzie przeciwstawia on Kościół Ducha i Kościół biskupów. Odrzucając władzę biskupa Kościoła odpuszczania grzechów ciężkich, pisze wyzywająco do biskupa Rzymu:

„Pokaż mi więc teraz, apostolski panie, prorocze dowody, bym uznał twoją nadprzyrodzoną moc i przyznał ci władzę odpuszczania takich grzechów! […]

«Ale», mówisz, «Kościół ma władzę odpuszczania grzechów». To uznaję i ja i wyznaję bardziej niż ty; ja, który w osobie nowych proroków mam samego Parakleta, mówiącego: «Kościół ma władzę odpuszczania grzechów, ale Ja nie będę odpuszczać, aby innych nie pociągnęli [do grzechu]»”[54].

Jedną z ważnych przyczyn błędów Tertuliana jest utrata wizji Kościoła katolickiego jako uprzywilejowanego miejsca działania Ducha Świętego i wprowadzenia na to miejsce nieomylności własnej osoby: teraz to przecież „ja mam Parakleta”, a gwarancją nieomylności są nowe proroctwa. Tak powstała recepta na utworzenia nowego Kościoła – już nie katolickiego, lecz raczej niezależnego Kościoła pojętego jako prywatna inicjatywa charyzmatyka, zadufanego w swoje objawienia i duchowe obdarowania.

c. Niezależny i wolny kościół Noetusa

Za kolejny przykład powstawania w pierwotnym chrześcijaństwie wspólnot oddzielających się od katolickiego Kościoła niech nam posłuży pewien tekst św. Hipolita. Autor ten niedługo po roku 200 zwięźle opisał swoją obserwację, jak taki wolny Kościół faktycznie powstawał:

„Niejaki Noetos głosił, że sam jest Mojżeszem, a jego brat Aaronem. Kiedy więc błogosławieni prezbiterzy dowiedzieli się o głoszonej przez niego nauce, wezwali go i przesłuchali przed obliczem Kościoła. Noetos początkowo zaprzeczył, jakoby wyznawał podobne poglądy. Później jednak oddalił się, a zgromadziwszy wokół siebie gromadkę zwolenników, usiłował już otwarcie bronić swej nauki. Błogosławieni prezbiterzy ponownie wezwali go do siebie i udzielili mu nagany. Wówczas Noetos zaczął z nimi polemizować; pytał: «Czy robię coś złego, jeśli sławię Chrystusa?». [Prezbiterzy] potępili go i usunęli z Kościoła. Noetosa zaś ogarnęła taka pycha, że zorganizował szkołę. Jego zwolennicy usiłują swe twierdzenia poprzeć autorytetem nauki [Pisma] […]. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej: Pismo zawiera słuszną naukę, ale Noetos opacznie ją pojmuje”[55].

Mamy tu zarysowane najważniejsze etapy tego procesu: najpierw głoszenie dziwnej i niepokojącej nauki w ramach Kościoła katolickiego. Potem reakcję właściwych pasterzy Kościoła, co prowadzi do wyparcia się swoich poglądów przez charyzmatycznego przywódcę niepokoju. Jednak nie zaprzestaje on wcale swej działalności, tyle że teraz dzieje się to już skrycie, w celu zgromadzenie odpowiedniej ilości zwolenników. Na tym etapie dobrze służy mu, jak się wydaje, hasło: „Przecież ja też, tak jak wy, głoszę Jezusa – co macie mi do zarzucenia?”. W końcu zaś, po postawieniu kategorycznego wymogu podporządkowania się ustalonej nauce Kościoła, następuje zorganizowanie odrębnych struktur kościelnych z motywacją: „To właśnie my naprawdę uczymy tak, jak uczy Biblia”.

Ten sam autor, czyli św. Hipolit, w innym dziele z 215 roku o tytule Tradycja apostolska opisuje, jak w Kościele katolickim obok ustanawiania biskupów, prezbiterów i diakonów, udzielano także posług ludziom świeckim: wdowom, lektorom, dziewicom, subdiakonom. Przy tej okazji dowiadujemy się czegoś interesującego: liczono się z możliwością pojawienia się charyzmatów wśród świeckich: „Jeśli ktoś pośród świeckich otrzymał dar uzdrowienia przez objawienia, nie należy nakładać na niego rąk, gdyż sprawa jest oczywista”[56]. Ale dowiadujemy się od Hipolita rzeczy jeszcze ważniejszej: charyzmaty służą ewangelizacji i jedności Kościoła, którego autentyczność gwarantują nie prywatne objawienia i osobiste natchnienia, ale biskupi czuwający razem nad autentycznością niezmiennej nauki Ewangelii.

PRZYPISY:

[1] Didache, XI, 3-4; XIII, 1.

[2] Didache, XIII, 4.

[3] Didache, IX, 1 – X, 7; XIV, 1 – XV, 2.

[4] Didache, XI, 8.

[5] Didache, XI, 1-2.

[6] Didache, XI-XIII.

[7] Klemens Rzymski, List do Kościoła w Koryncie, XXXVIII, 1.

[8] Ignacy Antiocheński, List do Kościoła w Filadelfii, VII.

[9] Barnaba, List, XVI, 9.

[10] Hermas, Pasterz, 43,9.

[11] Hermas, 43,7.

[12] Hermas, 43,1.4.

[13] Hermas, 43,13.

[14] Hermas, 43,7.

[15] Hermas, 43,7-10.

[16] Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, LXXXVII-LXXXVIII.

[17] Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, LXXXVII-LXXXVIII.

[18] Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, XXXIX.

[19] Justyn Męczennik, 2 Apologia, 6,5-6.

[20] Ireneusz, Przeciw herezjom, V, 6,1.

[21] Ireneusz, Przeciw herezjom, II, 32,4.

[22] Ireneusz, Przeciw herezjom, I, 13,3.

[23] Ewangelia Filipa, 95.

[24] Ewangelia Egipcjan, III, 2,42.

[25] Ireneusz, Przeciw herezjom, III, 11,9.

[26] Ireneusz, Przeciw herezjom, III, 24,1.

[27] Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 26,5.

[28] Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 33,7.

[29] Klemens Aleksandryjski, Kobierce, VII, 94,6 – 95,1.

[30] Klemens Aleksandryjski, Kobierce, VII, 107,2.

[31] Klemens Aleksandryjski, Kobierce, IV, 132,3 – 133,1 i V, 88,1.

[32] Męczeństwo św. Perpetuy i Felicyty, 1.

[33] Męczeństwo św. Perpetuy i Felicyty, 3.

[34] Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, 3,1.

[35] Tertulian, O chrzcie, 20,5.

[36] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.5.

[37] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.6-8.

[38] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.10.

[39] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.12.

[40] Tertulian, Traktat o duszy, 9.

[41] Tertulian, Traktat o duszy, 47.

[42] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8.9.

[43] Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, I, 5-7.

[44] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, IV, 22.4-5.

[45] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, III, 23.4.

[46] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 15.4.

[47] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 14.6.

[48] Euzebiusz, Historia kościelna, V, 16,7-8.

[49] Mały słownik kultury antycznej, red. L. Winniczuk, Warszawa 1962, s. 178.

[50] Por. S.M. Burgess, The Spirit and the Church: Antiquity, Peabody (Mass.) 1984, s. 49-53.

[51] Por. S.M. Burgess, The Spirit and the Church: Antiquity, s. 63.

[52] Tertulian, O poście, 1,1-2.

[53] Tertulian, O monogamii, II-III.

[54] Tertulian, O skromności, 21.

[55] Hipolit, Przeciw Noetosowi, 1-2.

[56] Hipolit, Tradycja apostolska, 14 .

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze.
Prosze zaloguj się i dodaj komentarz.

Komentarze

Powered by AkoComment 1.0 beta 2!

« wstecz   dalej »
Advertisement

Serwis Apologetyczny: katolickie spojrzenie na wiarę '2004
http://apologetyka.katolik.net.pl