W moim odczuciu jedną z
największych apologetycznych łamigłówek i wyzwań jest próba
pogodzenia ze sobą rodowodów Jezusa, które zamieszczono w Ewangeliach
Łukasza i Mateusza. Przypatrzmy się tym rodowodom, które zamieściłem
w poniższej tabeli. Dla ułatwienia porównań, w kolumnie umieszczonej
po lewej stronie uwzględniam też rodowód z 1 Księgi Kronik,
który jest częściowo zbieżny z rodowodami Jezusa z Ewangelii.
1 Krn
3,5-19
|
Mateusz
1,1-17
|
Łukasz
3,23-31
|
Dawid
|
Dawid
|
Dawid
|
Salomon
|
Salomon
|
Natan
|
Roboam
|
Roboam
|
Mattat
|
Abiasz
|
Abiasz
|
Menna
|
Asa
|
Asa
|
Meleasz
|
Jozafat
|
Jozafat
|
Eliakim
|
Joram
|
Joram
|
Jona
|
Ochozjasz
|
|
Józef
|
Joasz
|
|
Juda
|
Amazjasz
|
|
Symeon
|
Azariasz
|
Ozjasz
|
Lewi
|
Jotam
|
Joatam
|
Mattat
|
Achaz
|
Achaz
|
Jorim
|
Ezechiasz
|
Ezechiasz
|
|
Manasses
|
Manasses
|
|
Amon
|
Amos
|
|
Jozjasz
|
Jozjasz
|
Eliezer
|
Jochanan
|
|
Jezus
|
Jechoniasz
|
Jechoniasz
|
Her
|
|
|
Elmadan
|
|
|
Kosam
|
|
|
Addi
|
|
|
Melchi
|
|
|
Neri
|
Szealtiel
|
Salatiel
|
Salatiel
|
Zorobabel
|
Zorobabel
|
Zorobabel
|
|
Abiud
|
Resa
|
|
Eliakim
|
Jan
|
|
Azor
|
Joda
|
|
Sadok
|
Josech
|
|
Achim
|
Semea
|
|
Eliud
|
Matatiasz
|
|
Eleazar
|
Maat
|
|
Mattan
|
Naggaj
|
|
|
Chesli
|
|
|
Nahum
|
|
|
Amos
|
|
|
Mattatiasz
|
|
|
Józef
|
|
|
Jannaj
|
|
|
Melchi
|
|
|
Lewi
|
|
|
Mattat
|
|
Jakub
|
Heli
|
|
Józef
|
Józef
|
Jak
widać, ewangeliczne rodowody zamieszczone u Łukasza i Mateusza na
pierwszy rzut oka wydają się niezgodne, wręcz sprzeczne ze sobą. Nic
dziwnego, że wielu przeciwników Biblii szybko wykorzystało tę
sytuację i przypuściło wiele szturmów na te dwa fragmenty Pisma
Świętego, zwłaszcza na ich korelację. Tytuł niniejszego eseju
sugeruje, że jedynym problemem w kwestii tych rodowodów jest ich
domniemana niezgodność. Ale tak nie jest, problem ten jest, co
prawda, problemem głównym, ale nie jedynym. Z polskojęzycznej
literatury popularnonaukowej niechętnej wierze chrześcijańskiej
najwięcej zarzutów w kwestii rzeczonego zagadnienia rodowodów Jezusa
znalazłem w książce Uty Ranke-Heinemann pt. Nie i Amen (Gdynia
1994) w rozdziale piątym. Niniejszy tekst będzie więc głównie
polemiką z zarzutami z tej książki, choć nie tylko. Zarzuty przeciw
ewangelicznym rodowodom Jezusa domagają się oczywiście o wiele
większej rozprawy, która w swej objętości niewątpliwie znacznie
wykraczałaby poza ramy niniejszego eseju, zwłaszcza gdyby podejmowała
w sposób wyczerpujący wszystkie związane z tym kwestie. Niniejszy
esej nie jest więc na pewno wyczerpującym omówieniem tego palącego
zagadnienia, postaram się jednak odpowiedzieć przynajmniej na
najważniejsze i najczęściej podnoszone problemy w tej kwestii.
Zainteresowanych bardziej dogłębnym i wszechstronnym zbadaniem
dalszych problemów związanych z biblijnymi rodowodami odsyłam do
książki M.D. Johnsona pt. The Purpose of
Biblical Genealogies (Cambridge 1969). Z niektórych uwag
tej cennej pracy będę korzystał w niniejszym eseju. Przedstawię więc
teraz w punktach najczęstsze zarzuty wystosowywane wobec
ewangelicznych rodowodów Jezusa:
1) Skoro
Jezus ma być potomkiem Dawida ze strony Józefa, to Jezus powinien być
biologicznym synem Józefa, tak jednak nie jest (z powodu cudownego
poczęcia i narodzenia z Dziewicy)[1].
2)
Rozwiązanie trudności z punktu 1) za pomocą twierdzenia o adopcji
jest bezpodstawne, bo w prawie żydowskim nie znano takiego pojęcia.
Jest tak dlatego, że pojęcie adopcji nie jest zorientowane
monogamicznie, ponadto w pojęciu żydowskim o wszystkim decydowały
rzeczywiste więzy krwi, których w pojęciu Żydów nie mogło zamazać
żadne prawne adopcyjne anulowanie, mające nadawać prawa ojca komuś
innemu[2].
3) Tak
samo rozwiązanie trudności z punktu 1) za pomocą odwołania się do
instytucji lewiratu nie ma sensu, ponieważ lewirat zakładał, że brat
dziedziczący (tak to nazwijmy) żonę i dający jej nowe
dziecko (które prawnie zostaje uznane za dziecko zmarłego) musi mieć
po kim dziedziczyć. W wypadku Jezusa byłby tu problem,
bo Józef nie odziedziczył Marii po zmarłym bracie, a
nawet gdyby tak było, musiałby jeszcze dać Marii dziecko drogą
naturalnej prokreacji[3].
4)
Rodowody Jezusa są sprzeczne i niezgodne[4].
5)
Mateusz i Łukasz wymieniają innych ojców dla Sealtiela i Józefa[5].
6)
Królowie Ochozjasz, Joasz i Amazjasz, którzy rządzili między
Joramem i Azariaszem (1 Krn 3,11n), oraz Jochanan (Jojakim)
zostali pominięci przez Mateusza[6].
7) U
Mateusza w linii rodowej Jezusa jest Jechoniasz, a temu przecież Bóg
obiecał, że żaden z jego potomków nie zasiądzie na tronie Dawida (Jr
22,30), który miał być właśnie tronem Mesjasza[7].
8) Łukasz
wymienia imiona protoplastów rodów izraelskich (Józef, Juda, Symeon,
Lewi) w kontekście trwania monarchii judzkiej, choć zwyczaj używania
tych imion jako imion własnych jest zwyczajem pochodzącym z okresu
powygnaniowego, gdy monarchii już w Judzie nie było. To czyni jego
opis bezwartościowym i anachronicznym[8].
9) W
rodowodzie Jezusa u Mateusza są wymienione cztery kobiety, które
psują Jezusowi rodowód pod względem etycznym: Tamar
(popełniła grzech kazirodztwa), Rachab (poganka i nierządnica), Rut
(Moabitka), żona Uriasza (cudzołożyła z Dawidem)[9].
10) Dawid
nie pozostawił przy życiu ani mężczyzny, ani kobiety
(1 Sm 27,9.11). Pozbawił też życia innych, w tym Uriasza, i
uwiódł jego żonę. Z tego związku narodził się Salomon. Pochodzenie
Mesjasza od kogoś takiego jest etycznie wątpliwe[10].
11) Bóg
przeklął Dawida i jego potomstwo w 2 Sm 12,9n[11].
Z powyższych zarzutów
najpoważniejszy jest moim zdaniem zarzut zawarty w punkcie 7), co nie
znaczy oczywiście, że nie istnieją żadne sposoby jego rozwiązania.
Zarzut zawarty w punkcie 3) można zignorować, jeśli tylko odeprze się
zarzuty wspomniane w punkcie 2). Zarzuty wspomniane w punktach 5) i
6) można rozwiązać, jeśli tylko rozwiąże się problem 4) (dalej
potraktuję te punkty w pewnym sensie łącznie). Podobnie kompleksowo
można potraktować zarzuty oznaczone jako 9) i 10) (ewentualnie 11),
który postaram się potraktować choćby częściowo osobno), które są
słabe i w rzeczywistości opierają się na urojonych przesłankach.
Odniosę
się teraz kolejno do wszystkich powyższych zarzutów.
1)
Skoro Jezus ma być potomkiem Dawida ze strony Józefa, to Jezus
powinien być biologicznym synem Józefa, tak jednak nie jest (cudowne
poczęcie i narodzenie z Dziewicy).
Problem
ten rozwiązuje się najczęściej (ale nie tylko, patrz dalsze
wyjaśnienia w niniejszym punkcie) za pomocą argumentu, jaki możemy
znaleźć w następnym punkcie. Argumentuje się mianowicie, że Jezus nie
był, co prawda, biologicznym synem Józefa, był On jednak
najprawdziwszym synem Józefa na mocy prawa adopcji. Krytycy znają ten
argument i dlatego uprzedzają to ripostą również omówioną w punkcie
następnym. Zanim jednak przejdę do następnego punktu, wspomnę tu o
innych rozwiązaniach rzeczonego problemu, a także o pewnych
związanych z powyższym punktem zarzutach Heinemann, które są jawnie
bałamutne i wyraźnie liczą na ignorancję jej odbiorców. Otóż
Heinemann twierdzi, że w przypadku Żydów mających pełnić ważne urzędy
państwowe i kapłańskie niezmiernie istotne było posiadanie
krystalicznie czystych rodowodów pod względem rasowym,
zarówno ze strony matki, jak i ojca (przodkowie kandydata powinni być
Żydami). Ilustracją tego przypadku ma być przykład omówiony przez
Flawiusza, który wspominał[12]
pewien incydent związany z kapłanem Hirkanem, któremu wypomniano
domniemaną nieczystość rasową w linii genealogicznej jego matki[13].
Opierając się na tych danych, Heinemann konkluduje, że Jezus,
według prawa żydowskiego, nie posiada nieskazitelnego pochodzenia,
gdyż ze strony ojca w każdym razie przy założeniu dziewiczego
poczęcia Jego ojciec nie był Jego ojcem, a Jego drzewo
genealogiczne ze strony matki było nieznane[14].
W rzeczywistości owa konkluzja Heinemann (mimo że w celu wywarcia na
czytelniku wrażenia bezsporności powołuje się ona tutaj na prawo
żydowskie) jest oparta na zupełnie błędnym rozumowaniu, jeśli
nawet nie na manipulacji. Heinemann ekstrapoluje bowiem w tym miejscu
kwestie rodowodowe związane z pełnieniem w I wieku n.e. danego urzędu
państwowego lub kapłańskiego na mesjańskie pochodzenie Jezusa, które
miało niewiele wspólnego ani z jednym, ani z drugim. Poza wspomnianym
kontekstem urzędowym i kapłańskim żydowskie drzewo genealogiczne
wcale nie musiało być krystalicznie czyste pod względem
rasowym, przeciwnie, nawet w pełni prawowite rodowody żydowskie
zawarte w ST wcale nie ukrywają, że pewne elementy ich nieprzerwanego
łańcucha zawierają ewidentnie nieżydowskie ogniwa. Nie trzeba daleko
szukać przykładów, wystarczy spojrzeć do linii rodowodowej potomków
samego Izraela w 1 Krn 2, aby znaleźć tam wzmiankę, że do tej
genealogii wszedł Egipcjanin imieniem Jarch, stając się biologicznym
protoplastą następnych pokoleń (1 Krn 2,34-35).
Drugim
urojonym problemem Heinemann jest jej zawarte w powyższym cytacie
założenie, zgodnie z którym genealogie Jezusa w NT są nieważne,
bowiem Jego drzewo genealogiczne ze strony matki było
nieznane. Zarzut ten jest nonsensowny ze względu na fakt, że w
całym ST mamy całe dziesiątki genealogii podanych tylko od strony
ojca i zarazem tylko jedną genealogię kobiety (por. Jdt 8,1-3)[15].
Nikt jednak z tego powodu nie twierdził nigdy wśród Żydów, że
wszystkie genealogie ST są nieważne, tylko dlatego, że podano jedynie
ich linię od strony ojca. Podawanie genealogii kobiety było wymagane
tylko dla żon kapłanów żydowskich (i to też co najwyżej od czterech
do ośmiu ostatnich pokoleń)[16].
Genealogii Jezusa to zatem nie dotyczy. Widzimy więc, że zarzuty
Heinemann są zupełnie pozbawione jakiegokolwiek sensu i sztuczne
problemy, jakie ona mnoży (mieszając ze sobą pozornie powiązane
kwestie) w tym punkcie, nie negują wiarygodności genealogii Jezusa.
Podkreślanie
przez Heinemann, że tylko biologiczna relacja pomiędzy ojcem i synem
(pokrewieństwo genetyczne) gwarantowałaby faktyczne pochodzenie
Jezusa od Dawida, jest dość dyskusyjne. Nie ma, ani nigdy nie było
tak naprawdę takiej konieczności. Nie jest tak dzisiaj, nie było to
też rozumiane w ten sposób w starożytnym prawodawstwie na Bliskim
Wschodzie. Już tylko samo przybranie kogoś za potomka zapewniało
ciągłość linii rodowej, o czym napiszę, opierając się na konkretnych
przykładach, omawiając punkt następny.
Również
podkreślanie przez Heinemann, że Jezus nie był potomkiem Dawida, bo
nie znamy rodowodu Jego Matki, opiera się na dość płytkim
postrzeganiu tamtej kultury. Zajmę się w tym punkcie teraz szerzej
pewnym przykładem, który moim zdaniem najlepiej tłumaczy wspomniane
przed chwilą problemy. Ów przykład opiera się na prawie żydowskim
wyłuszczonym w Lb 27,7-8 i 36,6-12 (por. też Joz 17,3-4). Czytamy
tam, że jeśli ojciec nie pozostawi po sobie potomka męskiego, tylko
córkę (czy córki), to staje się ona wtedy po nim pełnoprawną
dziedziczką, która dla zachowania pokrewieństwa może wyjść za mąż
tylko za kogoś z tego samego pokolenia, co ona. Z tego punktu
widzenia Maria była dziedziczką, bowiem uznaje się, że Jej ojciec nie
miał męskiego potomka (dziedzica por. też
przypis w Biblia Tysiąclecia [dalej: BT] do Łk 3,23-38). Maria
musiałby więc w tym wypadku pochodzić z tego samego pokolenia, co
Józef, czyli z mesjańskiego pokolenia Dawida. Zauważał to już
Euzebiusz[17],
a wśród pierwszych chrześcijan rzeczywiście uważano, że Maria
pochodzi z rodu Dawida[18].
Już w połowie II wieku mimowolnie poświadczył to również Celsus,
który polemizował z poglądem chrześcijan, zgodnie z którym Maria
pochodziła z rodu królewskiego[19].
Na to, że istotnie tak było, wskazuje fakt, że gdy Żydzi mieli się
udać na spis ludności do miejsca swego pochodzenia, to Maria udała
się do Dawidowego miasta Betlejem (por. Łk 2,1-7). W ten sposób można
się uporać z problemem nieznajomości pochodzenia Matki Jezusa, a
ponadto dodatkowo wyjaśnić, że pochodzenie Jezusa od Dawida według
ciała (Rz 1,3), jak uczył Paweł, realizuje się na mocy
bezpośredniego biologicznego pokrewieństwa z Jego Matką[20].
Uważa się
również, że Heli, ojciec Marii, adoptował Józefa na swojego syna[21],
ponieważ miał tylko córki. Podobne sytuacje istniały już w ST, np.
Jakub adoptował synów patriarchy Józefa (por. Rdz 48,5). W Rdz 11,31
Lot został określony zarazem jako syn Harana (ben-haran) i syn
Teracha (ben-beno, BT zupełnie gubi tu już ten niuans
znaczeniowy i określa w tym miejscu Lota mianem wnuka),
choć Terach był jego dziadkiem (por. Rdz 11,26-27). W tej sytuacji w
Nowym Testamencie Józef byłby kontynuatorem rodu Marii, zyskując
pełne prawa jako jego członek. To jeszcze bardziej zacieśnia więzy
między Marią i Józefem. Natomiast dzięki tezie, że ojciec Matki
Jezusa adoptował Józefa, po raz kolejny możemy przyjąć, że w
rzeczywistości wiemy, jaka była Jej linia genealogiczna. W tym
wypadku Jezus pochodzi od Dawida na mocy pokrewieństwa biologicznego
ze swoją Matką i (w sposób legalny) na mocy wejścia do genealogii
Józefa, która staje się zarazem Dawidową genealogią Jezusa.
Oczywiście możemy nie posiadać dowodów historycznych na te
rozwiązania. Wystarczy nam jednak tutaj to, że to jest możliwe
z punktu widzenia tamtej kultury, bowiem już tylko taka hipoteza
rozwiązuje nam wspomniane problemy.
2) Rozwiązanie trudności z punktu
1) za pomocą twierdzenia o adopcji jest bezpodstawne, bo w prawie
żydowskim nie znano takiego pojęcia. Jest tak dlatego, że pojęcie
adopcji nie jest zorientowane monogamicznie, ponadto w pojęciu
żydowskim o wszystkim decydowały rzeczywiste więzy krwi, których w
pojęciu Żydów nie mogło zamazać żadne prawne adopcyjne anulowanie,
mające nadawać prawa ojca komuś innemu.
Próbując
uzasadnić swój zarzut, Uta Ranke-Heinemann powołuje się w tym miejscu
na Jüdisches Lexikon z 1982 roku, który mówi, że pojęcie
adopcji było nieznane w prawie żydowskim, brakuje bowiem zarówno
terminu prawnego, jak też określenia technicznego dla
takiej praktyki[22].
Laik, który przeczyta taki cytat w kontekście wywodów Heinemann, od
razu zrozumie to nie inaczej jak tylko jako potwierdzenie wywodów
Heinemann: w starożytnym Izraelu adopcja nie istniała. Jednakże sam
fakt, że w starożytnym Izraelu adopcja nie istniała w jasno
zdefiniowanej terminologii prawnej, nie oznacza jeszcze przecież,
iż w ogóle nie stosowano takiej praktyki. Przeciwnie, jak podaje
jeden z biblistów: Adopcja była znana w okresie Starego
Testamentu, mimo tego, iż nie istniał specjalny termin techniczny[23].
W Starym Testamencie mamy nawet konkretne przykłady adopcji. O
Esterze czytamy na przykład, że nie miała ona ojca ani matki
[
], a gdy umarli jej ojciec i matka, przyjął ją
Mardocheusz za córkę (Est 2,7 BT; por. też Est
2,15; Rdz 15,3; 16,2; 30,9-13; 48,5; Dz 7,21). Jak widzimy, adopcja
jak najbardziej zdarzała się w starożytnym Izraelu, mimo braku
ścisłych definicji prawnych w tej dziedzinie.
Adopcja
nie była w starożytności obca również narodom, wśród których musieli
żyć Żydzi. Stosowali ją Rzymianie, którzy traktowali synów
adoptowanych tak jak swoich własnych. Przykład takiej sytuacji możemy
znaleźć na tablicy znanego rzymskiego rodu Antoninów, z tytułami
filii nepotes, pronepotes i abnepotes,
gdzie drzewo adoptowanych sięga aż do piątego pokolenia. Podobnie,
arabskie plemiona zamieszkujące rejon Moah nie tylko adoptują swych
potomków, ale wręcz traktują ich jak synów krwi, którzy są
uważani za pełnoprawnych członków dalszej generacji w drzewie
genealogicznym[24].
Arabowie są tak samo jak Żydzi Semitami, co nie jest bez znaczenia,
ponieważ na pewno kultury te w starożytności rozwijały swe prawo i
pojęcia z tym związane w bliskiej wzajemnej łączności. Adopcję znały
również starożytne prawodawstwa asyro-babilońskie (kultura również
bardzo bliska kulturze semickiej), greckie i rzymskie, o czym
częściowo wspomniano wyżej[25].
3) Tak samo rozwiązanie trudności z
punktu 1) za pomocą odwołania się do instytucji lewiratu nie ma
sensu, ponieważ lewirat zakładał, że brat dziedziczący
(tak to nazwijmy) żonę i dający jej nowe dziecko (które prawnie
zostaje uznane za dziecko zmarłego) musi mieć po kim dziedziczyć.
W wypadku Jezusa byłby tu problem, bo Józef nie odziedziczył
Marii po zmarłym bracie, a nawet jakby to zrobił to musiałby jeszcze
dać Marii dziecko drogą naturalnej prokreacji.
W niniejszym tekście
przyjmuję punkt widzenia, zgodnie z którym nie będę wyjaśniał za
pomocą tak ściśle rozumianego pojęcia lewiratu (por. Pwt 25,5n; Rdz
38,8-10; Księga Rut) kwestii ojcostwa Józefa wobec Jezusa. Dodam
natomiast tutaj, że zagadnienie lewiratu znakomicie nadaje się do
wyjaśnienia różnic, jakie występują w poszczególnych punktach w
rodowodach Jezusa u Mt i Łk. Zagadnienie to będzie przedmiotem punktu
następnego, gdzie dokładniej zapoznamy się z jego szczegółami.
4) Rodowody Jezusa są sprzeczne i
niezgodne.
Tym samym
dotarliśmy do meritum niniejszego eseju. Wbrew pozorom, wyjaśnienie
tej trudności jest najprostszą i najłatwiejszą rzeczą w całej tej
łamigłówce. Ale zacznijmy od początku i postawmy całe rozumowanie
konkretnie, zaczynając od takiej oto tezy:
Aby
ewangeliczne rodowody Jezusa były sprzeczne, musiałyby zajść
następujące okoliczności: a) obie genealogie Jezusa musiałyby być
szczelne, tzn. postępować tylko i
wyłącznie po linii ojciec syn; b) linia od Dawida do Jezusa,
jaka została poprowadzona w obu rodowodach, musiałaby być prosta i
jednokierunkowa niczym drabina, tzn. każdy z ojców w obu tych
genealogiach musiałby mieć tylko jednego syna, co oznaczałoby
zarazem, że nikt z członków obu tych genealogii nie mógłby mieć
rodzeństwa ani kuzynostwa; c) imiona w świecie semickim zawsze
musiałyby być takie same, nie mogłyby one posiadać różnych wariantów,
poszczególne osoby wymieniane w genealogiach mogłyby nosić zawsze
tylko jedno i to samo imię.
Zachwianie
tych warunków obala powyższy zarzut mówiący o sprzeczności tych dwóch
linii rodowych. Nietrudno się domyślić, że warunek b) jest nierealny
do spełnienia. Pozostałe warunki również, jak zobaczymy. A jeśli tak,
to powyższy zarzut upada.
Zacznijmy
od omówienia warunku b):
Jest
rzeczą oczywistą, że przodkowie Jezusa żyjący od czasów Dawida byli z
racji wielodzietności poszczególnych gałęzi rodów jakby porozpinani
na mocno rozgałęzionej linii drzewa genealogicznego (sam Dawid miał
ponad 19 synów [por. 1 Krn 3,1-9]) i każdy z ich potomków, i
potomków tych potomków miał drzewo genealogiczne wywodzące się od
Dawida. I tak jak drogę pomiędzy koroną drzewa a jego pniem
można przebyć, wspinając się za każdym razem po innych jego
gałęziach, tak samo droga biegnąca po gałęziach genealogicznego
drzewa rodu Dawida (którego Jezus jest jakby koroną, zaś Dawid pniem)
może biec za każdym razem po innych gałęziach. W tym wypadku
wyliczenie za każdym razem nieco innych gałęzi na drodze biegnącej
między takim genealogicznym pniem a koroną nie będzie ani
wzajemnie sprzeczne, ani wykluczające się. W obu przypadkach obie
linie genealogiczne będą różne, będą one jednak liniami jednego i
tego samego drzewa genealogicznego, prowadzącymi nas w obu
przypadkach od tego samego początku do tego samego wierzchołka.
Wszystkie drogi prowadzą do tego samego Rzymu, choć biegną czasem
nieco inaczej.
Powyższy
barwny wywód operujący na pograniczu botaniki nie jest li tylko
czystym teoretyzowaniem. Można go częściowo umocować historycznie,
tłumacząc bardziej szczegółowo, jak obaj Ewangeliści mogli iść po
różnych gałęziach tego samego drzewa genealogicznego. Zanim
przejdziemy do konkretnych przykładów z genealogii Starego
Testamentu, dokonajmy przeglądu pewnego dość pomocnego w tym miejscu
przykładu spoza świata semickiego. Mianowicie, wiadomo o istnieniu
pewnego drzewa genealogicznego jednego z paryskich hrabiów, w którym
znajdujemy różne linie rodowodowe. Jedna z tych linii zawiera
listę królów panujących oficjalnie, zaś druga zawiera listę królów
tytularnych (Ludwik XVII i Henryk V), tzn. takich, którzy nie
panowali. Jeszcze inna linia rodowodowa na tym samym
drzewie genealogicznym prowadziła od św. Ludwika, idąc przez
adoptowanych członków rodów Burbonów i Orleanów[26].
W tym wypadku jedno i to samo drzewo genealogiczne prowadzi po
innych liniach, podobnie jak jedno i to samo drzewo genealogiczne
Jezusa w obu Ewangeliach.
Następnie,
spójrzmy na fragment genealogii w 1 Krn 3,17-19, czytamy tam, że
Szealtiel jest wujem Zorobabela. Jednak w Ezd 3,2 mamy już skrótową
genealogię, gdzie czytamy, że Szealtiel jest synem
(hebr. ben, które może znaczyć też wnuka lub
ogólnie potomka) Zorobabela. Tym samym skrótem idzie
Mateusz (a także Septuaginta[27]),
który podaje, że Salatiel zrodził (egennesen)
Zorobabela (Mt 1,12). Z tego przykładu jasno wynika, że hebrajskie
genealogie nie musiały iść prosto, tzn. nie musiały one
zstępować tylko z ojca na syna, lecz mogły też skręcać
na linie poboczne, jak czyni to Mateusz (co było widać przed chwilą).
A jeśli choćby tylko jeden z Ewangelistów może skręcać
na poboczne linie rodowodu, wspinając się po innych gałęziach drzewa
genealogicznego niż drugi Ewangelista, to w ten sposób możemy
znajdować inne osoby w obu genealogiach (jak ma to miejsce właśnie w
rodowodach ewangelicznych). I w tym wypadku obie genealogie nie są
sprzeczne, obie są też prawdziwe, choć się różnią.
Z pomocą
przychodzi nam tutaj również Juliusz Afrykańczyk, pisarz
chrześcijański z III wieku, który chyba jako pierwszy postanowił
odeprzeć zarzuty tych (co wyraźnie podkreśla cytujący jego świadectwo
Euzebiusz[28]),
którzy zarzucają ewangelicznym rodowodom Jezusa niezgodność. W liście
(zatytułowanym O zgodności rodowodów ewangelicznych) wysłanym
do Arystydesa[29]
Afrykańczyk twierdził, że ma dostęp do wiarogodnych podań i przekazów
pochodzących od samych krewnych Jezusa (którzy rozpowszechniali nawet
w związku z tym dokument znany jako Księga dni[30]),
zgodnie z którymi Łukasz i Mateusz podali różne linie genealogiczne
Jezusa właśnie dlatego, że jeden z nich podawał rodowód Jezusa od
Dawida przez potomków Salomona (Mateusz), zaś drugi (Łukasz) przez
potomków Natana. Salomon i Natan byli bowiem obaj synami Dawida, choć
królem był tylko Salomon (por. 1 Krn 3,5). Następnie, twierdził
Afrykańczyk[31],
dodatkowe różnice w ewangelicznych rodowodach Jezusa są spowodowane
także przez inne okoliczności, takie jak fakt, że przynajmniej jeden
z Ewangelistów podawał listę przybranych potomków Dawida. Afrykańczyk
podaje nawet na to konkretny przykład, mianowicie, odnosi się on do
zagadnienia ojcostwa Józefa. Ewangeliczne rodowody Jezusa zdają się
różnić w tej kwestii: wedle Mateusza Jakub jest ojcem Józefa (Mt
1,16), zaś wedle Łukasza zdaje się nim być Heli (Łk 3,23).
Afrykańczyk tłumaczy ten fakt w ten sposób, że pochodzący od Salomona
Jakub był biologicznym ojcem Józefa, zaś pochodzący od Natana Heli
miał być jego ojcem legalnym. Wzięło się to stąd, że na drodze
pomiędzy Józefem a jego dziadkiem nastąpiły dwa przemieszania rodów.
Pierwsze miało miejsce w trzecim pokoleniu wstecz od Józefa, kiedy to
Matan (dziadek Józefa od strony Salomona) i Esta wydali na świat
Jakuba. Po śmierci Matana Estę poślubił Melchi, który był z tego
samego pokolenia, co Matan (lecz z innego rodu, pochodził z linii
Natana), i z tego związku narodził się Heli. Jakub i Heli byli więc
braćmi przyrodnimi. Ale Heli nie miał dzieci i po jego śmierci Jakub
wziął wdowę po nim za żonę. Z tego związku narodził się Józef. Józef
był więc prawnym (legalnym) synem biologicznie bezdzietnego Helego i
zarazem naturalnym (biologicznym) synem Jakuba. Matan i Melchi zaś
byli dziadami Józefa[32].
Rozwiązania te powtarzał Augustyn[33].
Niektórzy interpretują to w duchu lewiratu[34]
(i nie czynią błędu, bowiem semickie pojęcie zrodzenia
może się odnosić również do lewiratu[35]),
a jeszcze inni zauważają, że semickie pojęcie ojcostwa jest szerokie
i może znaczyć nie tylko ojca, ale także po prostu przodka, wuja,
stryja itd.[36].
Przykładem tej ostatniej sytuacji jest choćby wspomniany już raz
wcześniej tekst z Rdz 11,31. Tylko w tym jednym wersie Lot został
określony zarazem jako syn Harana (ben-haran) i syn Teracha
(ben-beno), choć Terach był jego dziadkiem (por. Rdz
11,26-27). W Rdz 46,21 wymieniono Arda, Gerę i Namaana jako synów
Beniamina, choć ze ściślejszej genealogii zawartej w Lb 26,38-40 i w
1 Krn 8,1-3 dowiadujemy się, że w rzeczywistości byli oni
wnukami Beniamina (A Septuaginta podaje nawet w Rdz 46,21, że Ard był
prawnukiem Beniamina, bo zrodził go Gera: Gera de egennesen ton
Arad). W innych miejscach ST nawet dalekich przodków rodów nazywa
się ojcami (hebr. ‘ab np. Pwt
26,5; 1 Krl 15,11.24; 2 Krl 15,38 itd.). Podobnie jest w Nowym
Testamencie. W Mk 10,47-48 Jezus jest nazwany synem Dawida, choć
przecież dzieliło ich wiele pokoleń (por. też Mt 1,1.20; 9,27; 12,23;
15,22; 20,30-31; 21,9.15; Łk 18,38-39). W tym wypadku relacje
Ewangelistów nie byłyby sprzeczne, bo obaj nie mówiliby stricte
o jednym i tym samym ojcu, którego nazywają innym
imieniem (Jakub lub Heli). Innymi słowy, skoro pojęcie ojciec
miało w semickim kontekście kulturowym szersze znaczenie, niż ma ono
w naszej kulturze, to wedle Ewangelistów ojcem
Józefa mógłby być zarazem Jakub, jak i Heli, i za każdym razem
pojęcie to mogłoby być używane przez nich w zupełnie innym znaczeniu.
Nie byłby to więc błąd ani sprzeczność.
W ten sam
sposób można wyjaśnić inne pozorne rozbieżności w ewangelicznych
rodowodach Jezusa. Np. jeśli przyjąć, że wedle Mateusza Salatiel
(Szealtiel w ST por. 1 Krn 3,17) jest synem Jechoniasza
(Mt 1,12), a wedle Łukasza ojcem Salatiela jest Neri (Łk 3,27), to
wcale nie musi być tu żadnej sprzeczności, bo Neri byłby faktycznym
ojcem Salatiela, zaś Jechoniasz legalnym[37].
Sprzeczność w tym miejscu nie musiałaby też zachodzić dlatego, że w
świetle tego, co powiedziano nieco wyżej, obaj Ewangeliści nie
musieliby tu mówić o ojcu Salatiela w dosłownym rozumieniu. Zresztą
Filon Aleksandryjski i kronikarz Jedidaeusz z Aleksandrii świadczyli,
że w I wieku Jechoniasz był zwany właśnie Neri, ponieważ ner,
lampa Dawida, świeciła w nim coraz słabszym światłem. W tym wypadku
Łukasz nie byłby w sprzeczności z Mateuszem, pisząc, że to Neri jest
ojcem Salatiela, obaj mówili o Jechoniaszu, choć po prostu inaczej go
nazywali. Po raz kolejny widać, że często konieczna jest tego typu
wiedza, aby rozumieć zwyczaje tamtych ludzi, gdyż nie posiadając tej
wiedzy, często postrzegamy jakąś sprzeczność w ich wywodach. Ten
przykład powinien nauczyć nas pokory i cierpliwego poszukiwania
rozwiązań, nim zaczniemy pochopnie wyrokować i zarzucać błędy
i niezgodności Ewangelistom.
Wyżej
omówione rozwiązanie Afrykańczyka doczekało się nie tylko akceptacji
wśród części badaczy, ale dodatkowo rozbudowywano to ujęcie o nowe
warianty, równie ciekawe i ukazujące nam po raz kolejny, że
ewangeliczne rodowody Jezusa wcale nie muszą być wzajemnie sprzeczne.
Jednym z takich wariantów jest przyjęcie poglądu, że Mateusz
przekazał nam listę oficjalnych spadkobierców tronu, aby wykazać, jak
prawa królewskie zostały przekazane z Dawida na Jezusa poprzez
Józefa. Łukasz natomiast miałby przekazywać nam listę prywatnych
przodków Jezusa, tak naturalnych, jak i legalnych. Skoro linia
Salomona wygasła na Jakubie, to w takim wypadku prawa królewskie
przeszłyby na młodszą linię Natana, a więc na Józefa, syna Helego. To
by tłumaczyło, dlaczego Łukasz prowadzi swój rodowód przez potomków
Natana[38].
Inni modyfikują tę tezę oraz tezę Afrykańczyka i twierdzą, że Mateusz
wymienia naturalnych przodków Jezusa, zaś Łukasz legalnych[39].
Jeszcze inni proponują dalsze modyfikacje tego rozwiązania: Łukasz
prowadzi rodowód od Dawida przez ojca Józefa, a Mateusz przez dziada
Józefa od strony matki (tak Nettelhorst[40]);
lub Mateusz prowadzi ten rodowód po linii królewskiej (tronowej) od
Salomona, a Łukasz przez faktycznych przodków po mieczu (tak G.
Machen za A. Herveyem[41]).
Pewnym
powodzeniem cieszy się też wyjaśnienie, zgodnie z którym ewangeliczne
rodowody Jezusa różnią się dlatego, że jeden z nich (tzn. rodowód
Jezusa u Mateusza) został poprowadzony od strony przodków Józefa, zaś
drugi (ten u Łukasza) od strony przodków Marii. Wyjaśnienie takie
podawał już Annius z Viterbo w 1490 roku[42].
Wariant niniejszej tezy można znaleźć już u autorów starożytnych,
takich jak Tertulian, który twierdził, że to Mateusz poprowadził
rodowód Jezusa przez przodków Jego Matki[43].
Osobiście nie jestem zwolennikiem tego poglądu, jednak znane mi
argumenty, które się wysuwa przeciw niemu, są słabe i w moim odczuciu
go nie negują[44].
Jednym z takich argumentów jest twierdzenie, że Ewangeliści nie mogli
podawać rodowodu Jezusa od strony Jego Matki, ponieważ Żydzi nie
wyprowadzali rodowodów kobiet[45]
(argument ten wymienia też Deschner[46]).
Uważam taki argument za bardzo słaby, choćby dlatego, że jak wyżej
wspomniałem, Żydzi sporządzali czasem rodowody kobiet. Wyżej pisałem
o rodowodzie Judyty (Jdt 8,1-3) i o rodowodach kandydatek na żony
kapłanów. Również Juliusz Afrykańczyk wspominał o tym, że Żydzi
sporządzali rodowody kobiet, jako przykład podawał tu rodowód Rut,
który miał spoczywać w archiwach żydowskich aż do jego czasów[47]. Jeśli chodzi o Łukasza, to mógł on jak najbardziej podać rodowód Jezusa od strony Jego Matki, ponieważ Łukasz nie był Żydem. Jeden ze starożytnych prologów łacińskich do Ewangelii Łukasza podaje, że św. Łukasz jest Syryjczykiem pochodzącym z Antiochii [
][48]. Również Euzebiusz potwierdzał w III wieku istnienie znanych mu dawnych przekazów, zgodnie z którymi Łukasz pochodził z Antiochii[49]. Uważa się ponadto, że napisał on swoją Ewangelię dla nie-Żydów, z czym zgadzają się nawet religioznawcy niewierzący: Ponadto ustalono bez większej trudności, że ewangelię napisał Grek z myślą o czytelnikach, którzy nie byli Żydami[50].
Jak widać, racjonaliści wręcz brną w sprzeczności w
swej argumentacji w kwestii rodowodów. Jak bowiem wspominałem wyżej,
kiedy Heinemann próbowała podważyć wiarygodność ewangelicznych
genealogii Jezusa, to wtedy argumentem miało być to, że nie podano
Jego rodowodu od strony Matki. Kiedy jednak ktoś twierdzi, że taki
rodowód podano w Ewangelii Łukasza, to wtedy racjonaliści
(Deschner) twierdzą z kolei, że to niemożliwe, bowiem Żydzi nie
wyprowadzali przecież rodowodów od strony matek. Zatem i tak źle, i
tak nie dobrze. Krytykom, jak widać, nikt nie dogodzi, nawet gdy się
z nimi zgodzi.
Wszystkie
te sposoby wyjaśnień nie muszą być jednakowo poparte materiałem
historycznym, przytoczonym konsekwentnie do odpowiadającego im
elementu, jak ma to częściowo miejsce w przypadku wyżej wspomnianego
wyjaśnienia Afrykańczyka. W sumie to nawet wcale nie o to chodzi.
Absolutnie wystarczy już tylko to, że wyjaśnienia te są możliwe z
historycznego punktu widzenia. Już tylko sama taka możliwość
pozwala wyjaśnić powyższą trudność, jaka wiąże się z domniemaną
sprzecznością istniejącą rzekomo pomiędzy ewangelicznymi rodowodami
Jezusa. Powyższe koncepcje mogłyby zatem stanowić częściowe odparcie
zarzutu sprzeczności pomiędzy rodowodami Jezusa zamieszczonymi w
Ewangeliach. Odnoszą się one do tej części tezy, którą wyżej
oznaczyłem za pomocą podpunktu b). Ale była też pierwsza część tezy,
którą oznaczyłem za pomocą a). W odniesieniu do tego ostatniego
podpunktu uważałem (i nadal uważam), że skoro oba rodowody Jezusa
posiadają pewne luki w swym ciągu (co wykażę dalej), to również nie
możemy mówić o tym, iż są one sprzeczne. Każdy z Ewangelistów
podawałby bowiem w takim wypadku nie po kolei
poszczególnych członków rodu, w dodatku nie wymieniałby ich
wszystkich. W tej sytuacji oba rodowody raczej uzupełniałyby się, niż
byłyby sprzeczne względem siebie. Zniknąłby również problem ich
różnej długości, z powodu której samo powyższe wyjaśnienie odwołujące
się tylko do zstępowania przez obu Ewangelistów po innych gałęziach
drzewa genealogicznego byłoby częściowo niewystarczające (choć nie
niemożliwe, bowiem każdy dodatkowy skręt w bok na
drzewie genealogicznym prowadzonym przez Łukasza mógłby wyjaśniać,
dlaczego w jego rodowodzie jest więcej postaci niż u Mateusza).
Mówiąc o
tym, że oba ewangeliczne rodowody Jezusa są nieszczelne,
warto podać na wstępie kilka uwag. Po pierwsze, greckie słowo
egennesen (pochodzi od gennao), które znajdujemy w
genealogii Jezusa u Mateusza, nie musi oznaczać bezpośredniej relacji
pomiędzy rodzicem a dzieckiem (ojcem a synem). Słowo to może oznaczać
bardziej ogólnie pojętą relację między protoplastą jakiegoś rodu a
jego dalszymi potomkami[51],
jak było to wyraźnie widać także z przykładów przytaczanych
wcześniej. Można wskazać na jeszcze kolejne przykłady. Np. w Hbr
11,12 czytamy, że z Abrahama zostało zrodzone (egennethesan,
pochodzące tak jak egennesen od gennao) potomstwo tak
liczne jak gwiazdy na niebie. Oczywiście nie może tu chodzić o to, że
Abraham zrodził sam całe to liczne potomstwo, on bowiem spłodził
tylko kilku potomków, którzy dali początek tak licznemu rodowi. Słowo
egennesen w ogóle nie musi mieć nic wspólnego z prokreacją,
rabini zwracali uwagę na to, że słowo to może oznaczać relację
pomiędzy uczniem a jego mistrzem, który daje mu nową wiedzę[52]
(por. też 1 Kor 4,15; Flm 1,10). Może też oznaczać przekazanie
jakiejś funkcji, błogosławieństwa lub godności[53]
(por. Ps 2,7; 110,3; Dz 13,33; Hbr 1,5; 5,5; Jk 1,18; 1 P 1,3).
W tym wypadku Mateusz wymieniałby przodków Jezusa, ale niekoniecznie
zawsze w kolejności ojciec syn, równie dobrze
mógłby ich wymieniać w kolejności ojciec wnuk,
ojciec prawnuk, wuj syn,
wuj prawnuk itd. Istotnie, Mateusz w rozdziale
pierwszym swej Ewangelii pomija w liście przodków Jezusa takich
królów, jak Ochozjasz, Joasz, Amazjasz i Jojakim, pomija też fragment
genealogii z 1 Krn 3,21-24[54].
Nie był to jakiś istotny błąd Mateusza, podobne pominięcia czynili
też autorzy ST, a mimo to nikt z Żydów nie odrzucał ich genealogii.
Niekompletna jest na przykład genealogia w 1 Krn 2,3-35 i
8,1-28[55],
a także w Ezd 3,2 i Ag 1,1.13.15 oraz 2,2.23 (w tej ostatniej
Szealtiel jest nazwany synem Zorobabela, choć wedle ściślejszej
genealogii z 1 Krn 3,17 jest on synem Jechoniasza). Niekompletna
jest także genealogia w Ezd 7,1-5, co wychodzi na jaw dzięki
porównaniu jej z 1 Krn 5,32-37 i 6,1-15[56],
a także genealogia synów Beniamina z 1 Krn 8,1, co widać z
porównania jej z Rdz 46,21 i Lb 26,38-39.
Pewnym
wyżej już częściowo zasygnalizowanym mankamentem tego ujęcia jest
jednak to, że w takiej sytuacji trzeba przyjąć, iż ewangeliczne
genealogie Jezusa są niekompletne, ale i to można próbować rozwiązać
na korzyść mesjańskiego pochodzenia Jezusa, bowiem jak
wspomniałem wyżej takie niekompletne genealogie są też i w
ST, nikt jednak z tego powodu wśród Żydów nie robił problemu ani nie
czynił zarzutu wobec tych genealogii. Można więc domniemywać, że
wystarczyły takie skrótowe genealogie, aby wykazać, iż
Jezus istotnie pochodził od Dawida. Ktoś, kto chciał, mógł
zweryfikować sobie resztę w bardziej kompletnych kronikach, tutaj
wystarczało wymienienie głównych punktów w linii
przodków Jezusa. Żydzi bez wątpienia posiadali takie bardziej
szczegółowe genealogie, na co wskazuje wyżej cytowany Flawiusz oraz
na co wskazuje fakt, zgodnie z którym w ewangelicznych rodowodach
Jezusa znajdujemy niezawartą w ST powygnaniową listę potomków z rodu
Dawida. Interesujące jest to, że o ile wiem, to ze strony żydowskiej
nigdy nie padał w starożytności zarzut co do Jezusa, że nie pochodził
on od Dawida. Warto zauważyć, że nawet gdyby ewangeliczne genealogie
Jezusa były kompletne, to i tak nic by to nikomu obecnie nie pomogło,
bowiem tego nie da się dziś sprawdzić, skoro takie listy
genealogiczne nie dotarły do nas (choć żyjący w I wieku Flawiusz i
wspomniany wyżej Afrykańczyk donosili, że wiele rodowodów żydowskich
krążyło jeszcze w ich czasach[57]).
Żydowskie archiwa z Jerozolimy, które mogły zawierać takie dokumenty,
zostały doszczętnie spalone w 70 roku I wieku naszej ery przez
Rzymian, którzy zrównali z ziemią to miasto[58].
Wreszcie,
przejdźmy do podpunktu, który wyżej oznaczyłem jako c). Jak być może
jeszcze pamiętamy, w podpunkcie tym zaznaczyłem, że te same postacie
w obu ewangelicznych rodowodach Jezusa mogłyby nosić różne imiona
albo też ich imiona mogłyby w tych rodowodach posiadać różne
warianty. W tym wypadku inne imiona tych samych postaci w tych
genealogiach nie byłyby podstawą do twierdzenia, że genealogie te są
sprzeczne. Czy zatem w starożytności Semici nadawali
poszczególnej osobie więcej niż jedno imię lub czy jedno imię
posiadało bardzo odmienne warianty, do tego stopnia odmienne, że na
pierwszy rzut oka nie mające ze sobą nic wspólnego? Owszem, spójrzmy
teraz na kilka przykładów takich sytuacji. W czasach Jezusa używano
podwójnych imion, czasem dodatkowo jeszcze przydomków, np. Piotra
nazywano raz Szymonem, kiedy indziej Piotrem (por. Mt 10,2; Dz
10,17-18.32; 11,13). Innego Szymona zwano Niger (Dz 13,1). Podobnie
Tomasz Didymos, co do którego czwarta Ewangelia wzmiankuje, że był
nazwany raz tak, a raz inaczej (J 11,16; 20,24; 21,2). Tak samo
Mateusz był zwany Lewim (Mt 9,9; Mk 2,14; Łk 5,27), Judasz zwany był
Iskariotą (Łk 22,3), Józef był zwany Barnabasem (Dz 4,36) lub Barsabą
i na dodatek miał jeszcze przydomek Justus (Dz 1,23), Jan był zwany
Markiem (Dz 12,12.25; 15,37), a Judę zwano Barsabasem (Dz 15,22). Kol
4,11 wspomina zaś niejakiego Jezusa, którego zwano Justusem. Wiadomo
też, że Marię zwano Magdaleną (Łk 8,2). Jedna z encyklopedii
biblijnych podaje, że Podwójne imię nie należało w czasach
Chrystusa Pana do rzadkości [
][59].
Już od najdawniejszych czasów uważa się Judę Tadeusza za jednego i
tego samego Apostoła. Jedne kodeksy NT mają w jakimś miejscu Juda,
inne zaś Tadeusz[60].
Wiadomo też, że Jezus zmieniał apostołom imiona, np. wspomnianemu
Szymonowi na Piotr, co też może tłumaczyć występowanie dwóch różnych
imion dla jednej i tej samej osoby. Podwójne imiona występowały już
od czasów ST. Król judzki Jojakim (2 Krl 24,6) był też nazywany
Jechoniaszem (Jr 22,24), Sedecjasz miał na imię również Mattaniasz
(2 Krl 24,17). Eliakimowi nadano imię Jojakim (2 Krl 23,34;
2 Krn 36,4). Danielowi nadano imię Belteszassar, Chananiaszowi
Szadrak, Miszaelowi Meszak, Azariaszowi zaś Abed-Nego (Dn
1,7). Gedeona nazywano Jerubbaalem (Sdz 6,32; 7,1; 8,35), Tiglat
Pilezar III otrzymał w Babilonii drugie imię Pulu, zaś Salmanassar V
przybrał imię Ululai[61].
Zorobabel jest zaś uważany za Sassabasara z Ezd 1,8[62].
Antiocha zwano Epifanesem (2 Mch 10,9), a Ptolemeusza
Makronem (2 Mch 10,12). Ezawa zaś zwano Edomem (Rdz 25,29-30).
Przejdźmy
teraz do drugiej z wyżej wspomnianych sytuacji: mocno zróżnicowane
warianty tych samych imion. Czasem różnice imion w genealogiach
Jezusa (i różnice względem imion z ST, na których te rodowody się
wzorują ) to różnica spowodowana jedynie różnicami w
ortografii, jak choćby w przypadku Asafa i Asy (1 Krn 3,10; Mt
1,7-8)[63].
Może się to brać stąd, że pismo hebrajskie nie zawierało samogłosek i
przy transkrypcji uwzględniającej wokalizację mogły powstawać różne
wersje. Inne imiona w genealogiach biblijnych posiadają już dużo
bardziej zróżnicowane warianty. Np. imię Azariasz posiada w LXX
takie warianty, jak Azarias, Azaria, Ozias, Ochozias (kodeks B)[64].
Imię Heli jest zdrobnieniem imienia Eliakim, a to imię jest z kolei
synonimem imienia Joakim[65].
Widać to również w Wulgacie, gdzie pewien z kapłanów jest
nazwany w Jdt 4,7 Heliachim, choć Septuaginta ma w tym miejscu
Ioakim (Jdt 4,7 LXX; ten sam kapłan w Wulgacie
jest już w Jdt 15,9 określony mianem Ioachim). Tak ogromne
zróżnicowanie i nieregularność imion, które mimo tej różnorodności za
każdym razem mogą odnosić się tylko do jednej i tej samej osoby, daje
nam do myślenia, kiedy patrzymy na oba ewangeliczne rodowody Jezusa,
w których występuje tak dużo różnych imion. W świetle tego, co przed
chwilą widzieliśmy, można stwierdzić, że różne imiona w tych
rodowodach wcale nie muszą zatem oznaczać innych osób, tym samym
tylko na podstawie innych imion w obydwu tych rodowodach nie można
twierdzić, że rodowody te są sprzeczne, ponieważ wymieniają inne
osoby. Z drugiej strony, jeśli w biblijnych rodowodach pewne
imiona powtarzają się (np. imię Lewi, Józef i Juda występuje
dwukrotnie w genealogii Jezusa u Łukasza 3,24.29.30.33, zaś w
genealogii mesjańskiej w ST w LXX powtarza się takie imię, jak
Ochozias, Azaria(s), Ozias[66]),
to naprowadza nas to na wniosek, że pewne imiona w genealogiach mogą
się odnosić do innych osób o tym samym imieniu, dlatego właśnie
występują pewne różnice w ewangelicznych rodowodach Jezusa.
Jak
widać, może być wiele wyjaśnień, dlaczego w ewangelicznych rodowodach
Jezusa są różnice. W świetle tego faktu zarzucanie tym rodowodom, że
są one niezgodne, jest dość pochopne i ten, kto czyni taki zarzut,
nie posiada zbyt wielkiej wiedzy o kulturze i onomastyce semickiej.
5) Mateusz i Łukasz wymieniają
innych ojców dla Sealtiela i Józefa.
Możliwe
wyjaśnienie dla tych trudności podałem już w omówieniu punktu
powyższego.
6) Królowie Ochozjasz, Joasz i
Amazjasz, którzy rządzili między Joramem i Azariaszem (1 Krn
3,11n) oraz Jochanan (Jojakim), zostali pominięci przez Mateusza.
O
pomijaniu znów było już wyżej z punktu widzenia genealogii
ST, które też pomijały niektóre osoby, nie ma tu jakiejś tragedii.
Podejmuje się różne skomplikowane próby wyjaśnienia pominięcia przez
Mateusza tych królów (przeoczenie kilku oczek
genealogii w Septuagincie z powodu nazywania niektórych
różnych tak naprawdę królów tym samym imieniem Ozjasz[67]
czy chęć zachowania przez Mateusza schematu czternastkowego[68]),
ale nie będziemy się tu nimi zajmować, bo interesuje nas tu tylko sam
fakt tego pominięcia, nie zaś wyjaśnienie jego przyczyn. Uważam, że
większość tego typu problemów, jak pomijanie określonych imion w
ewangelicznych rodowodach Jezusa, a zwłaszcza dodawanie w nich takich
imion (których nie ma w ST patrz imiona od Zorobabela w
dół[69]),
można wyjaśnić również tym, że autorzy genealogii zawartych w Łk i Mt
czerpali swą wiedzę o genealogiach spoza ST, z jakichś bardziej
kompletnych kronik (w punkcie poprzednim wykazałem, że genealogie w
ST nie były kompletne), stąd również jest im znana lista przodków
Jezusa po okresie wygnania, która jest z kolei już kompletnie
nieznana autorom ST. To, że autorzy ewangelicznych genealogii Jezusa
uzupełniali swe listy o pewne osoby, nie oznaczało stricte
błędu dla Żydów wychowanych na Starym Testamencie, w którym taka
sytuacja występowała dość często. Np. autor genealogii synów
Beniamina zawartej w Lb 26,38-39 uzupełnia genealogię Beniamina z Rdz
46,21 o Achirama i Szefufama. Natomiast autor 1 Krn 8,1
uzupełnia te dwie genealogie o Rafę i Nocha.
7) U Mateusza w linii rodowej
Jezusa jest Jechoniasz, a temu przecież Bóg obiecał, że żaden z jego
potomków nie zasiądzie na tronie Dawida (Jr 22,30), który miał być
właśnie tronem Mesjasza.
Heinemann
wyrwała tekst z Jr 22,30 z kontekstu, interpretując go sobie dość
swobodnie podług linii wcześniej wymienionych zarzutów. W
rzeczywistości tekst z Jr 22,30 wcale nie dotyczy Mesjasza, który
zasiądzie na tronie Dawida, bowiem tekst ten mówi tylko o
bezpośrednich potomkach (patrz też przypis do Jr 22,30 w BT) króla
Jechoniasza, ujmując sprawę tylko w kontekście obecnej monarchii
judzkiej. Zwróćmy uwagę na ten tekst i fragmenty, które
zaznaczyłem w nim kursywą: [Jechoniasz] nie zażyje szczęścia w
swych dniach, ponieważ żadnemu z jego potomków (ki lo’
jicelah mizzare’o) nie uda się zasiąść na tronie Dawida ani
panować nad Judeą (Jr 22,30 BT). We fragmencie
tym słowo żaden (lo’ słowo to jest
dość nieścisłe w Biblii i wcale nie musi oznaczać bezwzględnie
wszystkich członków jakiejś grupy[70],
nie musi więc też oznaczać wszystkich potomków Jechoniasza, w
tym i Jezusa) odnosi się więc tylko do królów panujących nad
Judeą (co widać z fragmentu, jaki oznaczyłem kursywą), czyli
innymi słowy: do monarchii judzkiej. Natomiast Mesjasz wedle
wyobrażeń żydowskich miał panować nie tylko nad Judeą, ale także nad
poganami (por. Łk 24,21). Judea natomiast przestała istnieć po roku
70, gdy Rzymianie zrównali z ziemią ówczesne centrum świata
żydowskiego. Potomkowie króla Jechoniasza, o jakich mowa w Jr 22,30,
mogą więc być co najwyżej tylko jego bezpośrednimi potomkami, co
widać ze słów, że Jechoniasz nie zażyje szczęścia w swych
dniach (hebr. bejamaiw). Oznacza to, że jego
potomkowie, którzy nie zasiądą na tronie judzkim, będą tylko jego
bezpośrednimi potomkami, ponieważ za swego życia zobaczy on
jeszcze, że rzeczywiście żaden z nich nie zasiądzie na
tym tronie. To jest w tym wersie wymienione jako przyczyna jego
nieszczęścia. Ponownie tu widać, że zwrot żaden z jego
potomków odnosi się tu więc tylko do tych potomków, którzy nie
zasiadając za jego życia na tronie judzkim, będą przyczyną
jego nieszczęścia, czyli na pewno chodzi tu tylko o jego
bezpośrednich potomków. Mesjasz zaś nie był takim potomkiem, dlatego
tekst ten nie dotyczy Jego osoby. Wreszcie, zaledwie kawałek dalej
(Jr 23,5n) czytamy o tym, że Mesjasz będzie jednak potomkiem Dawida,
widać więc, że autor tych fragmentów, zapisując proroctwo Jahwe
mówiące o tym, że potomkowie Jechoniasza nie zasiądą na tronie
judzkim, nie miał na myśli wszystkich potomków Dawida po Jechoniaszu.
Gdyby autor ten tak zakładał, to już nie napisałby w Jr 23,5n, że
Mesjasz będzie potomkiem Dawida. Warto nadmienić, że w Ag 2,23 Bóg
oznajmia Zorobabelowi, że wybrał go i upodobał sobie. Zorobabel był
potomkiem Jechoniasza (por. 1 Krn 3,17-19). Gniew Jahwe na
potomstwo Jechoniasza trwał więc tylko jedno pokolenie, nie był on
absolutny i nie posiadał bezwzględnego charakteru i nieograniczonego
zasięgu czasowego. Po tej właśnie linii (od Jechoniasza przez
Zorobabela) Mateusz poprowadził dalej genealogię Jezusa (por. Mt
1,12). Warto też nadmienić, że ów Zorobabel, o którym wspomina się w
genealogii Jezusa, nie musiał być akurat potomkiem Jechoniasza. Imię
Zorobabel było dość powszechne wśród Żydów. Ów Zorobabel mógł być
kimś, kto pochodził z pobocznej względem Jechoniasza linii
genealogicznego drzewa potomków Dawida, nie byłby więc w tej sytuacji
ściśle potomkiem Jechoniasza. Taka sytuacja również rozwiązywałaby
problem proroctwa z Jr 22,30.
8) Łukasz wymienia imiona
protoplastów rodów izraelskich (Józef, Juda, Symeon, Lewi) w
kontekście trwania monarchii judzkiej, choć zwyczaj używania tych
imion jako imion własnych jest zwyczajem pochodzącym z okresu
powygnaniowego, gdy monarchii już w Judzie nie było. To czyni jego
opis bezwartościowym i anachronicznym.
Imiona
protoplastów rodów izraelskich jak najbardziej były stosowane w
okresie monarchii, czego dowodzi imię Józef, które jako imię własne
spotykamy już w czasach Dawida, o czym świadczy 1 Krn 25,1-2.
Ten sam tekst świadczy, że imię Issachar jako imię własne także było
stosowane już za czasów Dawida (1 Krn 26,5), choć przecież
również było to imię jednego z dwunastu protoplastów rodów
izraelskich (Rdz 49,14). W 1 Sm 22,5 i 24,11.13.18-19 (por. też
1 Krn 21,9.11.13.18-19; 29,29; 2 Krn 29,25) czytamy, że
jeden z proroków w okresie przedwygnaniowym w czasach Dawida nosił
imię Gad, a imię Gad było przecież również imieniem jednego z
dwunastu protoplastów plemion izraelskich (por. Rdz 49,19). Tak samo
było z imieniem Beniamin, imię to było imieniem jednego z
protoplastów dwunastu rodów izraelskich (por. Rdz 49,27), a mimo to
imię to nosił jeden z niedalekich potomków Beniamina (1 Krn
7,10). Powyższy zarzut jest więc zwyczajnie chybiony, skoro imiona
noszone przez protoplastów dwunastu rodów izraelskich były, jak
widać, stosowane jednak jako imiona własne, które nadawano zwykłym
osobom już w czasach Dawida i monarchii.
9) W rodowodzie Jezusa u Mateusza są
wymienione cztery kobiety, które psują Jezusowi rodowód
pod względem etycznym: Tamar (popełniła grzech kazirodztwa), Rachab
(poganka i nierządnica), Rut (Moabitka), żona Uriasza (cudzołożyła z
Dawidem).
10) Dawid nie pozostawił przy
życiu ani mężczyzny, ani kobiety (1 Sm 27,9.11). Pozbawił
też życia innych, w tym Uriasza i uwiódł jego żonę. Z tego związku
narodził się Salomon. Pochodzenie Mesjasza od kogoś takiego jest
etycznie wątpliwe.
Te
zarzuty można potraktować łącznie, określając je mianem etycznej
problematyki genealogii Jezusa. Zarzuty te nie wydają się
poważne. Za poważne można by było uznać je tylko wtedy, gdyby gdzieś
w Piśmie Świętym Bóg orzekł, że linia prowadząca od Dawida do
Mesjasza ma być krystalicznie czysta pod względem etycznym. Takiego
wymagania Bóg jednak nigdzie w Biblii nie postawił,
przeciwnie, jest ono utopijne, gdyż w Biblii czytamy, że wszyscy
bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej (Rz 3,23
BT). Warto też dodać, że poszczególne negatywne pod względem etycznym
występki członków genealogicznej linii Jezusa nie wpływają na
etyczne konto samego Mesjasza. Już w Pięcioksięgu Bóg
oświadczył, że: Ojcowie nie poniosą śmierci za winy synów ani
synowie za winy swych ojców
(Pwt 24,16 BT). Powyższe zarzuty Heinemann nie negują więc
wiarygodności genealogii Mesjasza z punktu widzenia samej Biblii,
prędzej są one raczej jej osobistym problemem.
11) Bóg przeklął Dawida i jego
potomstwo w 2 Sm 12,9n.
Ten
zarzut Heinemann jest z kolei oparty na tekście wyrwanym z kontekstu.
Już bowiem zaledwie kawałek dalej Bóg odwołał częściowo swe
przekleństwo wobec Dawida, bowiem ten pożałował, co zrobił: Dawid
rzekł do Natana: «Zgrzeszyłem wobec Pana». Natan odrzekł
Dawidowi: «Pan odpuszcza ci też twój grzech nie umrzesz
[
]» (2 Sm 12,13 BT). Poza tym
zarzut ten, podobnie jak dwa zarzuty omówione przed chwilą, jest
oparty na problematyce czysto etycznej, z którą Heinemann
najwyraźniej znów ma kłopot w przypadku analizy rodowodów Jezusa. Sam
ten fakt nie neguje jednak jeszcze wiarygodności tych rodowodów.
Reasumując,
wszystkie powyższe rozwiązania problemu niezgodności
pomiędzy ewangelicznymi genealogiami Jezusa nie są oczywiście
ostatnim słowem na ten temat. Można by znaleźć więcej rozwiązań,
sięgając do historii żydowskiej i starożytnej (głównie semickiej)
onomastyki. Nie są to też pełne rozwiązania tych dylematów, są to
raczej propozycje ich rozwiązań, choć są one zarazem oparte na
konkretnych faktach. Niektóre z tych rozwiązań nie muszą być też
zgodne ze sobą, jedne z nich można wybrać, inne odrzucić, bo jest w
czym wybierać. Każde z nich ma jednak tę zaletę, że jest sensowną
propozycją wyjścia z wszystkich wspomnianych problemów. Nie wiemy
dokładnie, dlaczego istnieją wszystkie wspomniane różnice w
ewangelicznych genealogiach Jezusa. Nie wiemy tym samym, które z
wyżej wspomnianych rozwiązań powinno się zastosować do
przezwyciężenia tego problemu. Być może każde z nich jest po trochu
takim rozwiązaniem, być może tylko jedno albo jedynie część z nich.
Nie jest jednak aż tak istotne uzyskanie odpowiedzi na pytanie, które
rozwiązanie jest tu najwłaściwsze, liczy się sam fakt, że takie
rozwiązania mogą istnieć, bowiem można je umocować historycznie.
(listopad
2004)
PRZYPISY:
[1]
Por. U. Ranke-Heinemann, Nie i Amen, Gdynia 1994, s. 74-75,
77-78, 84. Identyczne rozumowanie u K. Deschnera, I znowu
zapiał kur, t. I, Gdynia 1996, s. 56.
[2]
Por. tamże, s. 75-76.
[4]
Tamże, s. 80. Por. też: J.Keller, Jezus, w: Od Mojżesza do
Mahometa, red. tenże, Warszawa 1987, s. 140. Por. też: K.
Deschner, I znowu zapiał kur, t. I, dz. cyt., s. 52.
[5]
Tamże, s. 81. Por. też: K. Deschner, I znowu zapiał kur, t.
I, dz. cyt., s. 57.
[12]
Por. Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, XIII, 10, 5.
[13]
Por. U. Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 76-78.
[15]
Por. M. Bednarz, Znaczenie rodowodu Jezusa w Ewangelii Mateusza,
Tarnowskie Studia Teologiczne, t. VI (1977), s. 129.
[17]
Por. Euzebiusz, Historia kościelna, I, 7.
[18]
Por. Justyn, Dialog z Żydem Tryfonem, 100.
[19]
Por. Orygenes, Przeciw Celsusowi, 32.
[20]
Por. E. Dąbrowski, Podręczna encyklopedia biblijna, t. I,
Poznań Warszawa Lublin 1959, s. 415.
[21]
Por. J. Łach, Historyczność genealogii Jezusa w Mt 1,1-11,
Studia Theologica Varsaviensia, rok 15 (1977) nr 1, s.
33.
[22]
Por. U. Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 75-76.
[23]
M. Bednarz, Znaczenie rodowodu Jezusa w Ewangelii Mateusza,
art. cyt., s. 124.
[24]
Por. J. Teodorewicz, Od Betleem do Nazaretu, Poznań
Warszawa Wilno Lublin 1932, s. 169; por. też: M.
Bednarz, Znaczenie rodowodu Jezusa w Ewangelii Mateusza, art.
cyt., s. 124.
[25]
Por. J. Łach, Historyczność genealogii Jezusa w Mt 1,1-11,
art. cyt., s. 33; por. też: tenże, Jezus, syn Dawida,
Warszawa 1973, s. 145, przyp. 34.
[26]
Por. J. Teodorewicz, Od Betleem do Nazaretu, dz. cyt., s.
169.
[27]
Por. Ewangelia według św. Mateusza, red. J. Homerski, Poznań
Warszawa 1979, s. 73.
[28]
Por. Euzebiusz, Historia kościelna, I, 7, 1.
[29]
Por. tamże, I, 7, gdzie Euzebiusz zawarł obszerne fragmenty z tego
listu.
[32]
Tamże, I, 7, 5-10.16. Por. też: Daniel-Rops, Dzieje Chrystusa,
Warszawa 1995, s. 102-103, przyp. 4; E. Dąbrowski, Podręczna
encyklopedia biblijna, t. I, dz. cyt., s. 415.
[33]
Por. Augustyn, O zgodności Ewangelistów, II, 3, 5n; por. też:
tenże, Przeciw Faustusowi, III.
[34]
Por. J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Warszawa 2003, s.
287.
[35]
Por. J. Łach, Historyczność genealogii Jezusa w Mt 1,1-11,
art. cyt., s. 34; por. też: tenże, Jezus, syn Dawida, dz.
cyt., s. 145.
[36]
Por. M.D. Johnson, The Purpose of the Biblical Genealogies,
Cambridge 1969, s. 142; por. też: Ewangelia według św. Mateusza,
dz. cyt., s. 73n.
[37]
Por. E. Dąbrowski, Podręczna encyklopedia biblijna, t. I, dz.
cyt., s. 415; por. też: M.D. Johnson, The Purpose of the Biblical
Genealogies, dz. cyt., s. 142.
[38]
Por. Daniel-Rops, Dzieje Chrystusa, dz. cyt., s. 103, przyp.
4, pkt 2.
[39]
Por. J. Łach, Historyczność genealogii Jezusa w Mt 1,1-11,
art. cyt., s. 33.
[40]
Por. J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, dz. cyt., s. 288.
[42]
Por. Daniel-Rops, Dzieje Chrystusa, dz. cyt., s. 103, przyp.
4, pkt 3. Por. też: Ewangelia według św. Łukasza, red. F.
Gryglewicz, Poznań Warszawa 1974, s. 126; J. McDowell,
Przewodnik apologetyczny, dz. cyt., s. 123, 288-290; M.D.
Johnson, The Purpose of the Biblical Genealogies, dz. cyt.,
s. 143.
[43]
Por. M.D. Johnson, The Purpose of the Biblical Genealogies,
dz. cyt., s. 144.
[44]
Większość argumentów przeciw tej tezie można znaleźć w: M.D.
Johnson, The Purpose of the Biblical Genealogies, dz. cyt.,
s. 143-144. Mimo że autor próbuje się odwoływać do argumentów
filologicznych i zasad składni greckiej, to argumenty te nie wydają
się przekonujące, ponieważ autor był w stanie jedynie wykazać, iż w
Łk 3,23 coś mogłoby zostać napisane inaczej, lecz nie musiałoby,
gdyby Łukasz chciał zaznaczyć, że rodowód Jezusa w jego Ewangelii
idzie po linii Marii.
[45]
Por. E. Dąbrowski, Podręczna encyklopedia biblijna, t. I, dz.
cyt., s. 415.
[46]
Por. K. Deschner, I znowu zapiał kur, t. I, dz. cyt., s. 56.
[47] Por. Euzebiusz, Historia kościelna, I, 7, 13.
[48] Za: Wstęp do Nowego Testamentu, Poznań 1996, s. 228. Ten sam cytat można też odnaleźć w: G. Ricciotti, Życie Jezusa Chrystusa, Warszawa 1954, s. 138. O antiocheńskim pochodzeniu Łukasza patrz też w: E. Dąbrowski, Prolegomena do Nowego Testamentu, Warszawa 1952, s. 83.
[49] Por. Euzebiusz, Historia kościelna , III, 4, 6.
[50] Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, Warszawa 1979, s. 84. Por. też: Z. Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, w: Katolicyzm starożytny jako forma rozwoju pierwotnego chrześcijaństwa, red. J. Keller, Warszawa 1969, s. 83; M. Grant, Święty Piotr, Warszawa 2001, s. 40. Heinemann nie uważa, że Ewangelia według św. Łukasza została napisana przez Łukasza, zgadza się jednak z poglądem, że została ona napisana przez chrześcijanina wywodzącego się z kręgów pogańskich, który pisze nienaganną greką, U. Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 221.
[51] Por. J. Teodorewicz, Od Betleem do Nazaretu, dz. cyt., s.
168.
[52]
Por. Ewangelia według św. Mateusza, dz. cyt., s. 71-72.
[53]
Por. M. Bednarz, Znaczenie rodowodu Jezusa w Ewangelii Mateusza,
art. cyt., s. 124.
[54]
Por. Ewangelia według św. Mateusza, dz. cyt., s. 73; por.
też: J. Łach, Historyczność genealogii Jezusa w Mt 1,1-11,
art. cyt., s. 29; Daniel-Rops, Dzieje Chrystusa, dz. cyt., s.
103, przyp. 4, pkt 2; M. Bednarz, Znaczenie rodowodu Jezusa w
Ewangelii Mateusza, art. cyt., s. 123-125.
[55]
Por. J. Łach, Historyczność genealogii Jezusa w Mt 1,1-11,
art. cyt., s. 21; por. też: tenże, Jezus, syn Dawida, dz.
cyt., s. 140.
[56]
Por. M. Bednarz, Znaczenie rodowodu Jezusa w Ewangelii Mateusza,
art. cyt., s. 124.
[57]
Por. Józef Flawiusz, Autobiografia, I; tenże, Przeciw
Apionowi, I, 7; Euzebiusz, Historia kościelna, I, 7,
13-15. Patrz też świadectwa rabinackie: T. Bab, Yebamot, fol.
49, 2; T. Hieros, Taanith, fol. 68, 1; B. Rabba, sek.
98, fol. 85, 3. T. Bab, Kiddushin, fol. 70, 9.
[58]
Por. Józef Flawiusz, Wojna żydowska, II, XVII, 6; VI, 6, 3.
[59]
Por. Podręczna encyklopedia biblijna, t. I, dz. cyt., s. 621.
[60]
Por. E. Dąbrowski, Prolegomena do Nowego Testamentu,
dz. cyt., s. 236.
[61]
Por. Podręczna encyklopedia biblijna, t. II, dz. cyt., s.
701.
[63]
Por. M.D. Johnson, The Purpose of the Biblical Genealogies,
dz. cyt., s. 182.
[65]
Por. Daniel-Rops, Dzieje Chrystusa, dz. cyt., s. 103, przyp.
4, pkt 3.
[66]
Por. M.D. Johnson, The Purpose of the Biblical Genealogies,
dz. cyt., s. 181.
[67]
Bardziej zainteresowanych próbami wyjaśnienia tego pominięcia
odsyłam do M.D. Johnson, The Purpose of the Biblical Genealogies,
dz. cyt., s. 181-182; por. też: Ewangelia według św. Mateusza,
dz. cyt., s. 73.
[68]
Por. M. Bednarz, Znaczenie rodowodu Jezusa w Ewangelii Mateusza,
art. cyt., s. 123,126; por. też: M.D. Johnson, The Purpose of the
Biblical Genealogies, dz. cyt., s. 192n; J. Łach, Historyczność
genealogii Jezusa w Mt 1,1-11, art. cyt., s. 29-30.
[69]
Kwestię analizy tych imion na podstawie literatury żydowskiej dość
szczegółowo podjął M.D. Johnson, The Purpose of the Biblical
Genealogies, dz. cyt., s. 179-180.
[70]
Np. w Jr 50,3.40 czytamy, że żaden (lo’) człowiek ani
zwierzę nie osiedli się w Babilonie po jego upadku welo’
jihejeh joszeb bah me’adam we’ad-behemah nadu halaku,
lo’-jeszeb szam ‘isz (por. też Jr 50,39).
Podobnie jest w Jr 51,43, gdzie czytamy o Babilonii, że nie
przechodzi tamtędy żaden człowiek welo’-ja’bor
bahen ben-‘adam. Jednakże, jak wiadomo z historii, Babilon
upadł bez walki i wciąż potem mieszkali w nim ludzie, nawet Żydzi, o
czym świadczy tekst z Za 2,11. Podobnie w Iz 52,1 czytamy, że do
Jeruzalem nigdy nie wejdzie żaden (lo’)
nieobrzezany, co też przecież nie może być rozumiane dosłownie,
bowiem ten sam Izajasz mówi dalej, że narody pogańskie, które nie
dostępowały obrzezania, znajdą się kiedyś w Jeruzalem (Iz 56,7;
60,11; 62,11; 66,10-12.18-20; por. też Jr 3,17; Za 14,17). W Joz
23,9 czytamy, że żaden (lo’) człowiek z krajów
podbijanych w Kanaan nie ostał się przed Izraelem (lo’-amad
‘isz bipenekem ‘ad hajjom hazzeh). A przecież były
narody, które ostały się jednak przed Izraelem podczas podboju
Kanaanu (por. Joz 13,1n), i tak było jeszcze nawet w czasach Sędziów
(por. Sdz 1,27-33; 2,23). W Jr 2,6 czytamy, że obszar, przez jaki
przeszli Żydzi wychodzący z Egiptu, to ziemia, której żaden
(lo’) człowiek nie może przebyć (be’erec
lo’-‘abar bah ‘isz), lecz przecież Żydzi po
niej przeszli. W Jr 40,15 Jochanan mówi do Godoliasza, że zabije
Izmaela tak, że żaden (lo’) człowiek nie będzie
wiedział (we’isz lo’ jeda’; por. też
Jr 41,4, gdzie pada identyczna fraza w odniesieniu do wiedzy ludzi
o śmierci Godoliasza). Ale przecież Godoliasz o tym wiedział. Jak
widać, słówko żaden (lo’) nie zakłada
bezwzględnie braku jakichkolwiek wyjątków, zatem z leksykalnego
punktu widzenia fragment Jr 22,30 mówiący o tym, że żaden
(lo’) potomek Jechoniasza nie zasiądzie na tronie
mesjańskim, nie wyklucza, iż Jezus, potomek Jechoniasza, zasiądzie
kiedyś na tym tronie.
Napisz komentarz (1 Komentarze) |