1897 rok – Papież Leon XIII dopisuje "Biblię" do "Indeksu ksiąg zakazanych"!!! |
Warto zapytać – czy na indeks (będącym katalogiem wydawnictw jakich nie powinno się czytać bez dodatkowej opieki, by nie uczynić sobie szkody) wpisano Biblię jako taką, czy też niekatolickie, zmanipulowane jej tłumaczenia?
Otóż z całą pewnością Leon XIII nie zakazał czytania Biblii w przekładzie katolickim. Papież przeciwstawiał się korzystaniu z przekładów bez imprimatur. Na indeksie znalazły się „tłumaczenia", niezgodne z prawdziwym zapisem greckim i łacińskim. Niestety, było to zjawisko dość częste w przekładach protestanckich (zaczęło się już od przekładu Marcina Lutra). „Niewygodne" fragmenty zmieniano lub po prostu opuszczano. Przykład z naszego podwórka: ariański przekład Szymona Budnego (tzw. „Biblia Nieświeska"). Budny nie wierzył w boskość Jezusa, więc po prostu usunął z Nowego Testamentu fragmenty potwierdzające tę prawdę wiary. Podobnie, dla „polemiki antykatolickiej", pozamieniał słowo „niewiasty" na „żony", a faryzejskich uczonych żydowskich - na „księży".
Trzeba dodać, że i dziś przecież nie uważamy za Biblię, tendencyjnego „przekładu" Świadków Jehowy – a niektóre konserwatywne denominacje protestanckie identycznie podchodzą do przekładów NIV czy RSV. 1
Zresztą, gdyby dziś ktoś z krytyków Kościoła wziął do ręki Biblię wydaną przez Marcina Lutra i przeczytał zamieszczone w niej komentarze (choćby te antysemickie) sam nie polecałby nikomu lektury.
Ograniczenia pojawiały się tam, gdzie herezje – i właściwie (poza lokalnym epizodem w XIII wieku) rozpoczęły się wraz z Reformacją.
Dzisiaj te zastrzeżenia bywają przedstawiane niezorientowanym jako rzekome dowody „ukrywania Biblii".
Gdyby Kościół chciał Biblię utajnić, to by jej najpierw nie spisał, a później nie przechowywał, przepisywał i chronił przez wieki. Warto sobie uświadomić w jakich warunkach to się odbywało – mnisi pracowali przy świetle kaganka, pisząc „na ślepo" (atrament ówczesny był widoczny dopiero po 6 godzinach!), kaligrafując literę za literą.
Ograniczenie z 1897 roku nie dotyczyło korzystania z Biblii w językach oryginalnych i w przekładzie łacińskim – co nie oznacza, że nie było w tej dziedzinie żadnych norm. Na przykład Wulgatę obłożono wieloma zastrzeżeniami z zupełnie odmiennego powodu – była ona pomyślana jako tłumaczenie referencyjne, jako baza do dalszego opracowania, a nie do czytania przez wiernych.
Wszelkie ograniczenia w korzystaniu z katolickich tłumaczeń Biblii zostały zniesione w 1753 roku przez papieża Benedykta XIV.
Co do samego Leona XIII, to wydał on encyklikę Providentissimus Deus, która zawierała przywołanie fundamentalnej roli Biblii w dziejach oraz tego, iż księgi Pisma „mają samego Boga za autora". Papież nakłaniał wszystkich katolików (choć oczywiście przede wszystkim znawców) do badań nad Biblią i jej obrony. Zdecydowanie deklarował, że jego celem jest zabezpieczenie przed błędami, a nie ograniczanie swobody badań naukowych.
Papież sformułował też zasady badań biblijnych:
Wstęp do encykliki papieża Leona XIII Providentissimus Deus, określający cel jej napisania pokazuje absurdalność pomawiania papieża o zniechęcanie do czytania Pisma Świętego (wyróżnienia M.P.):
„Dlatego, gdy poprzednio inne gałęzie nauk, które wielce przyczyniają się do większej chwały Bożej i ludzkiego zbawienia, częstymi listami i zachętami staraliśmy się podnieść, nie na próżno zresztą przy pomocy Bożej, oto już od czasu dłuższego rozważaliśmy, aby pobudzić i zachęcić do najszlachetniejszego studium Ksiąg świętych i bardziej dostosować je do warunków dni dzisiejszych. Pobudza Nas mianowicie i prawie zmusza troska Naszego Apostolskiego urzędu, aby nie tylko to przesławne źródło katolickiego Objawienia otworzyć pewniej i obficiej dla pożytku Pańskiej owczarni, ale także, iż nie możemy pozwolić, by ono w najmniejszej nawet części było naruszone bądź przez tych, którzy w bezbożnej zuchwałości otwarcie napadają na Pismo św., bądź też przez tych, którzy do swych studiów usiłują wprowadzać błędne i nierozumne nowości. Wiemy wprawdzie, Wielebni Bracia, że niemało jest katolików, odznaczających się zdolnościami i wiedzą, którzy gorliwie zajmują się albo obroną Boskich Ksiąg, albo je chcą lepiej poznać i zrozumieć. Ale, pochwalając słusznie ich pracę i wyniki, nie możemy nie zachęcać usilnie do tego świętego studium także innych, których uzdolnienie, nauka i pobożność są jak najwięcej obiecujące dla tej sprawy. Życzymy sobie mianowicie i pragniemy, aby wielu przyjęło na siebie, jak należy, obowiązek starania się o Boskie Księgi i wytrwale je podtrzymywało; aby ci przede wszystkim, których łaska Boża powołała do kapłaństwa, starali się, co jest rzeczą najbardziej słuszną, o większą pilność i gorliwość w rozczytywaniu się, rozmyślaniu i wyjaśnianiu Ksiąg świętych. |
Więcej na temat Biblii oraz przeinaczeń w jej fałszowanych tłumaczeniach którym sprzeciwiał się Kościół napisałem w książce „Dlaczego ufam Kościołowi".
Patrz też odpowiedź na Zarzut 10, Zarzut 31, Zarzut 44, Zarzut 49, Zarzut 130, Zarzut 156, Zarzut 159, Zarzut 180