Tortury są najbardziej chyba integralną częścią czarnej legendy Inkwizycji. Jak było naprawdę?
Do drugiej połowy XVIII wieku, tortury były normalnym sposobem prowadzenia przesłuchań i wyjaśniania wątpliwości przez europejskie sądy (dla porównania: Wielki Inkwizytor, św.Jan Kapistran zabronił stosowania tortur 300 lat wcześniej!). Panowało w Europie tzw. prawo magdeburskie, gdzie głównym dowodem było przyznanie się oskarżonego do winy, a uprawnionym środkiem skłonienia go do tego – tortury. (Aby pokazać tło epoki warto dodać, iż jest to czas, kiedy każdy sąd miejski złożony z mieszczan i kata miał prawo do wymierzenia 21 rodzajów śmierci "kwalifikowanej" – tzn. połączonej z torturami – za kradzież, cudzołóstwo i tym podobne przestępstwa. Z kolei w judaizmie polskim do XIX wieku była stosowana kara gotowania żywcem).
Stosowanie tortur wynikało z zaliczenia herezji do zwykłych, ściganych przez państwo, przestępstw, choć hiszpańska Inkwizycja wyróżniała się tu raczej pozytywnie wśród innych trybunałów – tortury były łagodniejsze i rzadziej stosowane, a przede wszystkim ich używanie było ujęte w ramy ścisłych przepisów. Co więcej, w odróżnieniu od sądów świeckich, w procesie inkwizycyjnym nie wolno było stosować tortur mogących doprowadzić do śmierci.
Do stosowania tortur w przewodzie sądowym zniechęcały procedury samej Inkwizycji – bowiem jeśli więzień "pokonał" tortury, trybunał był zmuszony go uniewinnić, a sprawa była umarzana. Co prawda w pewnym okresie zdarzało się, iż osobnik ten lądował w ramach pokuty na pewien czas nawet na galerach. „Pokonanie tortur” nie było możliwością czysto teoretyczną – stosunkowo wielu więźniów w ten sposób uzyskiwało wolność. Źródła podają przykładowo, iż na auto (ogłoszeniu wyroku) w 1594 roku w Walencji umorzono z powodu "pokonania tortur" 53 z ogólnej liczby 96 spraw.
Być może ten przepis Officjum sprawił, iż jak pokazują badania archiwalne tortury były stosowane w ok. 10% śledztw (niektórzy badacze, jak Jean Dumont, podają nawet liczbę 1–2%), przy czym w niektórych krajach liczby te były znacznie niższe niż gdzie indziej – ponoć, we Francji, w ciągu dwu "najgorętszych" wieków (walka z Albigensami!), zdecydowano się na tortury jedynie 3 razy.
Innym czynnikiem był wymóg oględzin lekarskich przed przystąpieniem do tortur. W przypadku złego stanu zdrowia, lekarz po prostu zabraniał ich stosowania. Musiało się to zdarzać dość często, gdyż zachowała się datowana na 1622 rok nagana związana ze zbyt częstym korzystaniem z tego paragrafu.
Lekarz zresztą musiał być obecny także przy samych torturach, aby nie spowodowały one trwałego kalectwa czy śmierci oskarżonego. W razie potrzeby przerywał ich stosowanie.
Zastosowanie tortur wymagało jednogłośnej decyzji całego składu sędziowskiego.
Wiadomo ponadto, iż tortur nie stosowano w przypadku lżejszych zarzutów, gdy zachodziła obawa, że mogłyby w praktyce być dolegliwsze od orzeczonej kary.
Wbrew rozpowszechnionym opiniom Inkwizycja hiszpańska nie stosowała ani przypalania żelazem, ani w ogóle szerokiego wachlarza tortur. Dopuszczalne były w zasadzie trzy metody:
Dla porównania opis jednego dnia tortur w świeckim sądzie niemieckim (opis pochodzi z 1631 roku i podaje czynności śledcze w sprawie kobiety oskarżonej o czary):
|
TAK SOBIE MYŚLĘ...
Niejednokrotnie zdarzyło mi się spotkać z objazdowymi wystawami „średniowiecznych narzędzi tortur z czasów inkwizycji hiszpańskiej”. Niemało jest też stron internetowych prezentujących podobne „machiny”.
I rzeczywiście – owe narzędzia tortur pochodzą „z czasów” hiszpańskiej inkwizycji, tyle że inkwizycja ich nie używała – służyły one sądom świeckim.
Oczywiście należy zakładać, że i Inkwizycji zdarzały się w tej sprawie nadużycia – świadczą o tym reprymendy naczelnej rady Inkwizycji (tzw. Supremy) z lat 1484, 1488, 1500, 1561, 1575, 1627, 1630 i 1667. Jednak te nadużycia nie były tolerowane, a znane z literatury opisy (taki jak w Studnie i wahadło E.A.Poe), należy włożyć między bajki.
W noweli tej bohater jest poddany torturze (rzekomo inkwizycyjnej) polegającej na powolnym rozcinaniu przez podwieszony na długim sznurze, powoli opuszczany topór. W rzeczywistości Inkwizycja nigdy nie stosowała takiej tortury – pisarz zaczerpnął jej opis prawdopodobnie ze źródeł islamskich (kara taka była stosowana u Arabów).
Pewną ciekawostką jest, iż inkwizytorzy – zgodnie z Kodeksem Kanonicznym – długo nie mieli prawa obecności podczas tortur (zakaz wydał papież Aleksander IV w 1259 roku, został on jednak cofnięty, gdyż okazało się, że pozostawieni bez nadzoru inkwizytora urzędnicy świeccy przekraczają miarę w torturach).
W zasadzie przepisy nie pozwalały na kilkukrotne stosowanie takich tortur (dopuszczona była jedna sesja trwająca pół godziny). Niestety ten przepis bywał obchodzony (przez interpretację następnej sesji jako kontynuacji poprzedniej), jednak rzadko przekraczano liczbę trzech sesji. I tu Inkwizycja wyróżniała się pozytywnie na tle innych sądów, w których w Europie przyjęta była zasada 5 paleń (sesji tortur) – po szóstej sąd rezygnował z oskarżenia (stąd polskie powiedzenie "pal go sześć" oznaczające rezygnację).
Zeznania wydobyte na torturach traciły swą ważność, jeśli podsądny nie potwierdził ich w ciągu 24 godzin na sali sądowej (już bez stosowania przymusu). Przeczy to powszechnie przyjętej opinii, iż tortury miały na celu wymuszenie zeznań obciążających – stanowiły one raczej „metodę śledczą”, przy czym zdaje się, że nie miano złudzeń, iż ucierpią także niewinni. Francisco Peni (teoretyk Inkwizycji) tak oświadczał torturowanym: "Nie przyznawaj się do tego, czego nie zrobiłeś i pamiętaj, że jeśli zniesiesz z pokorą niesprawiedliwość i męczarnie, dostąpisz chwały męczeńskiej". Nie da się ukryć, że takie podejście powodowało niejednokrotnie zarówno skazywanie niewinnych, jak i uwalnianie winnych.