Oręż w służbie prawdy, czyli KONFLIKT POMIĘDZY WOLNOŚCIĄ A SŁUSZNOŚCIĄ

Ponieważ problem zawarty w tytule rozdziału przewija się przez dzieje (nie tylko Kościoła) postanowiłem omówić go osobno.

1.Trzeba powiedzieć szczerze, że w przeszłości był obecny silny nurt karania odstępców (obecny zarówno w krajach katolickich, jak i innych wiar). Aby to zrozumieć trzeba spojrzeć na sprawę nie z dzisiejszej perspektywy, lecz z perspektywy epoki. Epoki, w której ludzie znacznie poważniej traktowali sprawy Wieczności, zaś o wiele mniejszą przykładano wagę do wolności obywatelskich. Zwłaszcza, że nie powinniśmy zapominać o tym, że religia stanowiła w państwach średniowiecznych podstawę społecznego ładu, równie niekwestionowaną, jak dzisiaj demokracja i prawa obywatela.

2.Przyczyną wojowniczych zachowań zarówno katolików, jak i ich przeciwników, była fałszywie pojęta (a może tylko zgodna z duchem epoki i sposobem odczuwania ówczesnych społeczeństw?) troska o dobro wspólne społeczności. Spójrzmy na fragment z Summy teologicznej św.Tomasza z Akwinu:

"O wiele bowiem cięższą zbrodnią jest psuć wiarę, która daje życie dla duszy niż fałszować pieniądze, które służą życiu doczesnemu. Skoro więc świeccy władcy z miejsca sprawiedliwie karzą fałszerzy pieniędzy i innych złoczyńców karą śmierci, tym bardziej heretyków można z miejsca, skoro tylko udowodni się im winę herezji, nie tylko ukarać klątwą, ale także sprawiedliwie uśmiercić. Ze strony zaś Kościoła jest miłosierdzie troszczące się o nawrócenie błądzących; stosownie do nauki Apostoła nie potępia się ich od razu, lecz dopiero: „po pierwszym i drugim upomnieniu”; po tym zaś skoro heretyk nadal trwa w uporze, straciwszy nadzieję w jego nawrócenie, mając na uwadze zbawienie innych, Kościół karą klątwy wyklucza go z swojego łona i następnie zostawia go sądownictwu świeckiemu, by przezeń był usunięty ze świata karą śmierci. Mówi przecież Hieronim: „Trzeba odciąć zgangrenowane członki i usunąć z trzody parszywą owcę, aby cały dom nie spłonął, nie popsuła się cała masa, nie zaraziło się całe stado, nie zginęła cała trzoda”(Summa Teologiczna II – II, q. 11.3)

Nie da się odmówić powyższemu wywodowi spójności logicznej; rzeczywiście, wiara stanowi dobro wyższe niż pieniądze i powinniśmy jej bronić gorliwiej niż zgromadzonych dóbr. Dziś jednak zauważamy fundamentalną rolę wolności osobistej – zarówno w odniesieniu do stosunków społecznych jak i dobra religii.

Warto zauważyć, że co do istoty sprawy, zgadzali się ze św.Tomaszem także średniowieczni heretycy – i ich postępowanie nie różniło się zasadniczo (tyle że bronili innego „zestawu prawd wiary”). Dlatego właśnie Jan Paweł II w Bazylice św. Piotra w roku jubileuszu 2000 mówił zarówno „przebaczamy” jak i „prosimy o wybaczenie”.
„Przebaczamy i prosimy o wybaczenie (…) Nawet jeśli sami nie ponosimy winy za grzechy przeszłości, bierzemy na siebie ciężar win popełnionych przez naszych przodków”.

3.Niezależnie od powyższego Kościół od początku stał na stanowisku, żeby nie nawracać siłą. Stanowisko to wynikało nie tylko z humanitaryzmu, lecz także z (dość zresztą oczywistej) konstatacji iż jest to właściwie niemożliwe – wiara jest wolnym aktem woli, a nie można kogoś zmusić do „chcenia”.

„Wszystko inne może człowiek (czynić) niechcący, ale wierzyć może tylko z własnej chęci” (św.Augustyn, Tract. 26 in Joan.)

4.Natomiast uznawał Kościół (i nadal uznaje) prawo do likwidacji przeszkód w krzewieniu wiary. Jest to takie samo prawo, jak każda inna wolność osobista i – jak każda wolność – może być broniona.

„Między niewierzącymi jedni są tacy, co nigdy nie przyjęli wiary, jak np. poganie i żydzi; takich żadną miara nie wolno przymuszać do wiary by uwierzyli, bo wierzyć to rzecz woli. Wierni jednak, w miarę możności, powinni ich siłą ukrócić w wypadku, gdyby stawili wierze przeszkody czy to bluźnierstwami czy to złą propagandą czy nawet otwartymi prześladowaniami. I dlatego wierni Chrystusa częstokroć stają do walki z niewierzącymi, nie po to, by ich zmusić do uwierzenia, gdyż nawet gdyby ich zwyciężyli i w niewolę podbili, zostawiliby im wolną decyzję co do przyjęcia wiary, ale po to, by ich siłą okiełznać, by nie stawiali przeszkód wierze Chrystusowej.”(św.Tomasz, Summa Teologiczna,Tom XV Wiara, Zagadnienie 10 art. 8)

5.Za inną dopuszczalną możliwość użycia przemocy uważano przywrócenie do wiary odstępców; możliwość tę wywodzono z obowiązku dochowywania umów i przyrzeczeń:

„Drudzy spośród niewierzących są tacy, co już kiedyś wiarę przyjęli i ją wyznają jako to heretycy i wszyscy odstępcy; takich należy fizycznie zmusić, by wypełnili to do czego się zobowiązali i by trzymali się tego, co przyjęli (…) Żadną miarą nie wolno przymuszać do wiary Żydów, jeżeli wcale wiary nie przyjęli; jeśli jednak przyjęli wiarę należy ich koniecznie przymusić do zachowania wiary(…) Jak złożenie ślubów zależy od wolnej woli, a ich spełnienie już nie, ale jest musem, tak przyjęcie wiary zależy od wolnej woli, ale zachowanie przyjętej jest musem; dlatego też należy przymuszać heretyków, by trzymali się wiary.” (św.Tomasz, Summa Teologiczna,Tom XV Wiara, Zagadnienie 10 art. 8)

6.W każdym wypadku nie uważano przemocy za rozwiązanie idealne; przyjmowano je wyłącznie w przekonaniu o tym, że stanowić będzie mniejsze zło:

„Nikt z nas nie pragnie zguby jakiegoś heretyka; lecz nie inaczej odzyskał spokój dom Dawida, póki nie zginął w wojnie Absalom, syn jego, w wojnie, którą wszczął przeciw ojcu. Podobnie Kościół katolicki, gdy po zagubie niektórych (członków), resztę skupia, ból serca matczynego koi uwolnienie rzesz nieprzebranych”.(św.Augustyn, Epist. 185)

W sprawie tolerancyjnego podejścia do innowierców mamy silny i chwalebny akcent polski – żyjącego na przełomie XIV i XV wieku Pawła Włodkowica – duchownego, prawnika i naukowca (był rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego). W swoim sztandarowym dziele O władzy papieża i cesarza wobec niewiernych dowodził:
„Nie wolno niewiernym, choćby nawet nie uznawali cesarstwa rzymskiego, zabierać państw ich, posiadłości lub przywilejów, ponieważ bez grzechu za sprawą Boga je posiadają, który to wszystko bez różnicy stworzył dla człowieka, którego ukształtował na swój obraz. (...) Pisma cesarskie udzielone krzyżowcom z Prus albo innym w sprawie zajęcia ziem niewiernych żadnych im nie dają praw, ale raczej oszukują wiernych w Chrystusie, ponieważ nikt nie daje nic z tego czego nie posiada, ani też tego rodzaju dokumenty, ani papieży, ani cesarzy nie mogły im dać jakichkolwiek uprawnień, szczególnie przeciw prawu naturalnemu i Bożemu.(...) Wszelkie prawo naturalne, boskie, kościelne i świeckie potępia zwalczających tych, którzy pragną żyć w pokoju.(…) „Ujmowaniem, a nie okrucieństwami powinni posługiwać się ci, którzy innych mają nawracać (…) skoro niewierni chcą żyć spokojnie wśród chrześcijan, nie należy wyrządzać im żadnej przykrości na osobach ani mieniu (…)”(Paweł Włodkowic O władzy papieża i cesarza wobec niewiernych 1)
Paweł Włodkowic podkreślał, że przyjęcie wiary jako wynikającej z Łaski, jest pozostawione wolnej woli człowieka. Nie wolno nikogo nawracać siłą, choć wolno żądać umożliwienia działalności misyjnej na terytoriach należących do niewierzących.

7.Oczywiście tak wyrażone stanowisko Kościoła nie oznacza jeszcze, że wszyscy się mu podporządkowali – i że nie było osób próbujących narzucić wiarę siłą.

8.Katechizm Kościoła Katolickiego reasumuje naukę Kościoła odnośnie praw do wolności. Można ją sprowadzić do kilku tez:

  1. Człowiek z natury zobowiązany jest do szukania Boga
  2. Oddawanie czci Bogu w Jego jedynym Kościele jest powinnością człowieka
  3. Należy dążyć do kształtowania praw i obyczajów w duchu chrześcijańskim
  4. Nie wolno nikogo przymuszać do działania wbrew swojemu sumieniu (o ile nie czyni rzeczy niegodziwych), nawet jeśli nie wypełnia obowiązku szukania Boga. Nie oznacza to moralnego prawa do błędu, lecz prawo do wolności cywilnej.
  5. Prawo do wolności religijnej nie jest nieograniczone

KATECHIZM

2104 „Wszyscy ludzie… obowiązani są szukać prawdy, zwłaszcza w sprawach dotyczących Boga i Jego Kościoła, a poznawszy ją, przyjąć i zachowywać"2. Obowiązek ten wypływa z "samej natury ludzi". Nie jest on sprzeczny ze "szczerym szacunkiem" dla różnych religii, które "nierzadko... odbijają promień owej Prawdy, oświecającej wszystkich ludzi", ani z wymaganiem miłości, przynaglającej chrześcijan, "aby wobec ludzi, którzy trwają w błędzie albo w niewiedzy co do spraw wiary, postępowali z miłością, roztropnością i cierpliwością".

2105 Obowiązek oddawania Bogu prawdziwej czci odnosi się do człowieka w wymiarze indywidualnym i społecznym. Jest to "tradycyjna nauka katolicka o moralnym obowiązku ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii i jedynego Kościoła Chrystusowego". Prowadząc nieustannie dzieło ewangelizacji, Kościół pracuje nad tym, by ludzie starali się o "kształtowanie w duchu chrześcijańskim sposobu myślenia i obyczajów, praw oraz ustroju własnej społeczności". Obowiązkiem społecznym chrześcijan jest szanowanie i pobudzanie w każdym człowieku umiłowania prawdy i dobra. Wymaga on od nich, by przyczyniali się do rozpowszechniania jedynej prawdziwej religii, która istnieje w Kościele katolickim i apostolskim.(…)

2106 "W sprawach religijnych nikt nie powinien być przymuszany do działania wbrew swojemu sumieniu, ani nie powinno się przeszkadzać mu w działaniu według jego sumienia – prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie". Prawo to opiera się na samej naturze osoby ludzkiej, której godność pozwala jej dobrowolnie przylgnąć do prawdy Bożej przekraczającej porządek doczesny. Dlatego też prawo to "przysługuje trwale również tym, którzy nie wypełniają obowiązku szukania prawdy i trwania przy niej".

2107 "Jeżeli zważywszy na szczególne sytuacje narodów zostaje przyznana jednej wspólnocie religijnej wyjątkowa pozycja cywilna w prawnym ustroju społeczeństwa, konieczne jest, aby jednocześnie było uznawane i respektowane prawo wszystkich obywateli i wspólnot religijnych do wolności w dziedzinie religijnej".

2108 Prawo do wolności religijnej nie oznacza moralnej zgody na przylgnięcie do błędu ani rzekomego prawa do błędu, lecz naturalne prawo osoby ludzkiej do wolności cywilnej, to znaczy – w słusznym zakresie – do wolności od przymusu zewnętrznego w sprawach religijnych ze strony władzy politycznej. To prawo naturalne powinno być w taki sposób uznane w porządku prawnym społeczeństwa, by stało się prawem cywilnym.

2109 Prawo do wolności religijnej nie może być w sobie ani nieograniczone, ani ograniczone tylko przez "porządek publiczny" pojmowany w sposób pozytywistyczny lub naturalistyczny. Przynależny mu "słuszny zakres" powinna dla każdej sytuacji społecznej określać roztropność polityczna zgodnie z wymaganiami dobra wspólnego, a władza cywilna powinna go zatwierdzać według "norm prawnych dostosowanych do obiektywnego porządku moralnego".

9.Mówiąc o metodach siłowych trzeba zwrócić uwagę na to, iż do ich stosowania daleko bardziej skłonni byli władcy świeccy widzący w wierze fundament społeczeństwa niż osoby sprawujące urzędy religijne.
W rozdziale poświęconym Inkwizycji, piszę o staraniach papieży o złagodzenie wyroku niektórych monarchów hiszpańskich, jednak mamy w Polsce podobny epizod. W roku 1689 w Warszawie stracono (prawdopodobnie zresztą niesłusznie, oskarżenie wniósł jego dłużnik) Kazimierza Łyszczyńskiego za ateizm. Kara była okrutna – przed śmiercią spalono mu rękę. Papież Innocenty XI oraz Inkwizycja potępili z oburzeniem tak okrutny wyrok.

Kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Inkwizycji, cesarz Justynian I (527–565) w Bizancjum nakazywał ścigać innowierców i konfiskować ich majątki, a powrót do pogaństwa karać śmiercią. Justynian został za to potępiony przez papieża Wigiliusza. Także wbrew Kościołowi, ścigał odstępców król Robert Pobożny w 1022 roku. Podobnie w Mediolanie w roku 1028, to nie Kościół, lecz władze świeckie spaliły heretyków na stosie.
Oczywiście, stosy nie były wówczas czymś niezwykłym (były normalnym narzędziem wymierzania kary, jak dziś grzywna czy więzienie) jednak wydarzenia te świadczą, że odstępcy od wiary zagrażali ówczesnemu porządkowi społecznemu – i władcy to widzieli, rozumieli i próbowali przeciwdziałać takim zjawiskom.
Warto podkreślić, iż sposób w jaki myślano o władcach (i w jaki oni sami o sobie myśleli) w średniowieczu i starożytności, różnił się znacznie od dzisiejszego pojmowania sprawowania władzy politycznej. Władca czuł się odpowiedzialny za swoich poddanych mniej więcej tak, jak ojciec czuje się odpowiedzialny za dzieci. Władza była urzędem religijnym (stąd termin „pomazaniec” pochodzący od obrzędu „pomazania” świętymi olejami głowy władcy w momencie obejmowania urzędu). Król sprawował rządy w imieniu Boga. Stąd wszelki bunt przeciw władzy był buntem przeciw Bogu. I odwrotnie – herezja była zbrodnią przeciw władzy królewskiej i porządkowi społecznemu. „Wobec potęgi świata muzułmańskiego dla wspólnej obrony wszystkie ludy Europy zespoliły się w jedną rodzinę, zwaną respublica christiana. Naturalnym ich węzłem była jedna wiara — Kościół katolicki. Każde więc wykroczenie przeciwko jedności Kościoła uważano za najwyższą zbrodnię państwową; stąd straszne kary przeciwko heretykom, zapisane oczywiście nie w ustawodawstwie kościelnym, ale w prawie cywilnym każdego narodu.” 3
Stąd (sformułowana przez Jacquesa Bossuet na użytek Ludwika XIV) zasada Un roi, un foi, un loi czyli „jeden król, jedna wiara, jedno prawo” . Król, jako namiestnik Boga, nie podlegał władzy ludu.

Rzeczywiście, nawet w tolerancyjnej Polsce Władysław Jagiełło wydał edykt, w którym utożsamiał herezję z obrazą królewskiego majestatu:
„Każdy zarażony kacerstwem albo podejrzany o herezję, bądź jego dopomożyciel, jako obrazca majestatu ma być pojmany i tak jak zasłużył, ma być karan”.


TAK SOBIE MYŚLĘ…

We współczesnych dyskusjach o siłowym zwalczaniu herezji w przeszłych wiekach przyjmuje się automatycznie, iż to Kościół wpływał na władzę świecką, aby wyplenić odstępstwo. W rzeczywistości było akurat odwrotnie; ponieważ wiara była kręgosłupem średniowiecznego społeczeństwa, to władcy naciskali na Kościół, aby zezwolił na stanowcze kroki wobec odstępców.


10.Gdy nastały czasy resenansu, nie inaczej niż Kościół i władcy katoliccy, zachowywali się władcy i ideolodzy krajów reformacyjnych:

Znany genewski reformator Wilhelm Farel twierdził: „To, że papież potępia zbrodnie herezji to jeszcze nie powód by wnioskować byśmy my nie mieli karać heretyków śmiercią”.
Mateusz Antoine został skazany na banicję przez Kalwina za jednorazowe oświadczenie, iż nie należy palić heretyków.
Reformatorom zdarzało się przekraczać miarę i stosować przemoc nie tylko w obronie nauczania, ale także w sporach personalnych; np. Kalwin wystawił na placach Genewy szubienice z napisem „Dla każdego, kto będzie źle mówił o Kalwinie” skazywał też na tortury posiadających polemiczne wobec niemu pisma (niekiedy ginęli w straszliwych torturach, jak Michał Servet, który zginął powoli przypiekany pomiędzy dwoma stosami wilgotnego drewna).
Podobnie było z „nawracaniem” na wszelakie ideologie ateistyczne. Nie trzeba nawet sięgać aż do nowożytnych zbrodni socjalizmu narodowego lub internacjonalistycznego – wystarczy wspomnieć choćby wymordowanie przez luminarzy tzw.Wielkiej Rewolucji Francuskiej mieszkańców Wandei którzy nie chcieli poddać się dyktatowi „Bogini Rozumu” i pozostali wierni Kościołowi Katolickiemu. W ciągu krótkiego czasu zamordowano kilkaset tysięcy osób – kilkadziesiąt razy więcej niż przypisuje się Inkwizycji w ciągu 700 lat działalności!

11.Epoka przemocy w sprawach światopoglądowych w Kościele dawno się skończyła, jednak trwa ona do dziś w wielu krajach świata: w Arabii Saudyjskiej za posiadanie Biblii czy mówienie o Chrystusie można trafić do więzienia, w niektórych prowincjach Kanady grzywny grożą za element szopki na wystawie sklepowej w czasie Bożego Narodzenia, w wielu szkołach w USA nie wolno mieć przy sobie Biblii (podobnie jak w szpitalach w wielu krajach świata), a przepisy państwowe Izraela nie pozwalają by jego nowym obywatelem został chrześcijanin (ateista może…) itd. itp.

12.Ktoś powie, że to przypadki skrajne, nie akceptowane przez ogół, ale jak w takim razie patrzeć na siłowe (niejednokrotnie za pomocą bomb, czołgów i rakiet) wprowadzanie demokracji w krajach o innej konstrukcji i mentalności społecznej? Jak oceniać osadzanie w więzieniach kaznodziejów, którzy przypominają biblijne wersety mówiące o uprawianiu praktyk homoseksualnych lub dziennikarzy twierdzących, że aborcja to morderstwo? Co myśleć o zakazie noszenia krzyżyka na własnej szyi w „wolnościowej” Francji? Czy wyrzucanie z pracy pielęgniarki, która zawiniła tym, że pomodliła się za swojego podopiecznego nie jest przemocą w sprawach światopoglądowych?
Nie chodzi zresztą jedynie (ani przede wszystkim) o siłowe bronienie spraw w sposób oczywisty złych; staramy się o ochronę wartości pozytywnych. Dla przykładu nasze prawo, karze (nawet więzieniem!) osoby twierdzące, iż Holocaust dotyczył mniejszej liczby osób niż to powszechnie przyjęte. Nie wchodząc w trudną dyskusję czy takie prawo jest słuszne, trzeba powiedzieć, że jest to niewątpliwie penalizacja poglądów.
Choć są to twierdzenia (najprawdopodobniej) błędne, ale czy wolność poglądów nie obejmuje właśnie prawa do posiadania –naszym zdaniem – błędnych przekonań? Moim zdaniem nie mają racji także muzułmanie, a nie postuluję umieszczania ich za to w więzieniach!
Podejście społeczeństw nie zmieniło się tak bardzo co do zasady – jesteśmy gotowi do represji (zarówno przy pomocy Prawa Karnego jak i nawet przez działania wojenne – patrz Irak czy Afganistan) – tyle, że dziś bronimy nieco innych wartości: demokracji, zachodniego stylu życia, liberalizmu, praw obywatelskich…

To, że nie akceptujemy kar za bezbożność wynika z tego, iż – inaczej niż w średniowieczu – twierdzenie o najwyższej wartości wiary, nie jest przyjmowanym przez wszystkich pewnikiem. Świat nadal akceptuje metody siłowe w sprawach światopoglądowych – tyle, że broni nimi innego zestawu wartości.
Podobnie było w poprzednich wiekach – jednak istniała wówczas świadomość, że to wiara jest wartością najwyższą.

13.Mimo dzisiejszego braku naszej akceptacji dla metod siłowych, trzeba koniecznie powiedzieć, iż nie każde użycie siły było i jest niewłaściwe – niestety bywa to niekiedy konieczne i państwa nawet wykształciły specjalne służby – wojsko i policję. Nie inaczej było w przeszłości – np. obrona przed najazdem tureckim wymagała Krucjat (patrz odpowiedź na zarzut 108).
Tej słuszności nie ukrywają nawet – często w takich sytuacjach ujawniane – ludzkie wady. Wzniosłego celu krucjat nie przykrywa chciwość niektórych krzyżowców – tak jak zbrodnie wojenne niektórych żołnierzy koalicji antyhitlerowskiej, sił interwencyjnych w Iraku czy armii amerykańskiej w Wietnamie lub Korei nie przykrywają konieczności i słuszności prowadzonych walk.
Oczywiście – interwencje te mogą i powinny być dyskutowane, oceniane i „prześwietlane”. Niestety jednak jest tak, że w odniesieniu do czasów, kiedy Kościół miał dużo większy wpływ na życie narodów, jego interwencje nie tyle są wnikliwie badane, co a priori potępiane. Każdy krok Kościoła zostaje zinterpretowany nieprzyjaźnie. Kiedy papiestwo reaguje – jak w przypadku zagrożenia tureckiego czy praktyk katarskich – pisze się o „sprzeniewierzeniu się zasadom chrześcijaństwa” i „oddaleniu od ideałów pokoju”, a także o „mieszaniu się Kościoła do polityki”. Kiedy zaś, z jakiegoś powodu Kościół nie bierze udziału w dyskusji politycznej – oskarża się Papieża o to, że „widział, a nic nie zrobił” (takie zarzuty – zresztą niesłuszne - stawia się na przykład Piusowi XII). Trudno się oprzeć wrażeniu, iż owo święte oburzenie wypływa raczej z uprzedzeń niż z rzetelnego zbadania faktów. Dobrze to wyraził na forum Rebelyia jeden z dyskutantów o nicku Gatekeeper: „Zastanawiam się czy którykolwiek z atakujących (pewnie słusznie) KK czy protestantów, zainwestowałby choć 1% tej energii, uwagi i nienawiści, jaką wykazują w sprawach dawno przebrzmiałych i dokonanych, na rzecz sprawy aktualnego i codziennego mordowania chrześcijan. Bo mam dziwne wrażenie, że nie. Podobnie jak wielu upamiętniaczy Holocaustu, którym przez myśl nie przejdzie masakra Ormian."
Co roku ginie za wiarę 150 – 170 tysięcy chrześcijan. W XX wieku zginęło ich więcej niż we wszystkich poprzednich wiekach łącznie.
Osobiście dodałbym zupełną obojętność na regularne rzezie w Afryce czy istnienie obozów koncentracyjnych w Korei Północnej.

"Gdyby ci, co zwyczajnie o wolności rozprawiają, rozumieli prawowitą i uczciwą wolność, jaką co dopiero rozum i słowo Nasze określiło, nie ważyłby się nikt robić Kościołowi zarzutu, który mu przez najwyższą niesprawiedliwość czynią, jakoby był nieprzyjacielem tak wolności jednostek, jak też i wolnego państwa."(Leon XIII encyklika o wolności człowieka)[43]